24.04.2020
Święta Rodzina podczas ucieczki do Egiptu – wzorem dla dzisiejszego Kościoła


Droga Rodzino Matki Bolesnej!

Umiłowani w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

I

Od pierwszych dni marca także Polska doświadcza realiów batalii z pandemią koronawirusa SARS-CoV-2 wywołującym groźną chorobę COVID-19.

W trosce o zdrowie i życie własne oraz innych wszyscy musieli poddać się obostrzeniom i surowym rygorom sanitarnym odczuwalnym we wszystkich wymiarach naszego życia, także religijnego. Wiąże się to z pewnym ogołoceniem zewnętrznym i wewnętrznym, można powiedzieć doświadczeniem „pustyni”.

Jak mówi papież Franciszek znaleźliśmy się „pośród izolacji, w której cierpimy z powodu braku uczuć i spotkań, doświadczając braku wielu rzeczy...”. Pozbawieni „także możliwości czerpania pociechy wypływającej z sakramentów, zwłaszcza Eucharystii i Pojednania. W wielu krajach nie było można do nich przystępować… W minionych tygodniach, życie milionów ludzi nagle się zmieniło. Dla wielu pobyt w domu był okazją do refleksji, zatrzymania gorączkowego tempa życia, pobytu z bliskimi... Dla wielu jest to jednak również czas niepokoju o przyszłość, która wydaje się niepewna, o pracę, którą mogą stracić i o inne następstwa, jakie niesie ze sobą obecny kryzys”.

Ze względu na ograniczenie liczby wiernych mogących przebywać jednocześnie w kościele, boleśnie odczuwamy utrudnienia, czy wręcz niemożność bezpośredniego udziału w niedzielnej Eucharystii oraz brak bliskiego kontaktu z naszymi duszpasterzami i innymi członkami wspólnoty parafialnej.

Maseczki ochronne, tak ważne i potrzebne, szczególnie w miejscach publicznych, trochę utrudniają nam wzajemne rozpoznanie i komunikowanie w sposób niewerbalny tego, co czujemy i możemy wyrazić tylko mimiką twarzy, np. uśmiechem.

To wszystko stanowi z pewnością bardzo trudne doświadczenie i ogromne wyzwanie dla wszystkich, dla naszych rodzin i każdego z nas.

Sytuacja związana z pandemią to lekcja dla nas. Doświadczamy, że jesteśmy kruchością i nic nie musi być tak, jak my chcemy. Pokora, zobacz siebie, nie wszystko jest w twoich rękach.

„Nie jesteśmy panami życia, ani własnego, ani bliźnich. Ono do nas nie należy. Każda chwila naszego życia jest czystą łaską i darem. Nasze życie jest w rękach Boga i właśnie teraz – w czasie epidemii – zaczynamy to lepiej rozumieć” (o. Józef Augustyn, jezuita).

Biskup Płocki Piotr Libera podkreśla: „Chwile takie jak obecna uświadamiają nam kruchość naszej egzystencji, wartość wzajemnego wsparcia i duchowej bliskości oraz (…) potrzebę klęknięcia „przed Panem, który nas stworzył. Albowiem On jest naszym Bogiem, a my ludem Jego pastwiska i owcami w Jego ręku”.

„Czas epidemii jest także czasem nawrócenia. Najpierw do Boga, który w chorobie z nami współcierpi, a nie nam ją zsyła. Epidemia jest wyzwaniem, aby wiarę w Boga miłości nieustannie oczyszczać” (ks. Mirosław Tykfer).

„Myślę, że dla osób, które wymagają od swojej religijności czegoś więcej, ten czas jest szansą – mówi dominikanin o. Maciej Biskup. To szansa doświadczenia pustyni, spotkania i wewnętrznej konfrontacji z samym sobą. Zamknięci w domach, jesteśmy ogołoceni z gestów, rytuałów, ale rezygnacja z tych zewnętrznych form religijności jest okazją do tego, by pójść w głąb, zawierzyć Bogu. Oczywiście tych zewnętrznych przejawów nie trzeba całkowicie zarzucać, bo one nie polegają tylko na pójściu do kościoła, na przyjęciu sakramentów, ale też na modlitwie i lekturze Pisma Świętego, a te można kontynuować”.

“Dla mnie ten czas ostatnich tygodni był przede wszystkim słuchaniem Słowa Bożego. Pomogło mi to, że od początku zdecydowałem się na codzienną Eucharystię transmitowaną z kaplicy. To mnie mobilizowało do słuchania Słowa. Przez ostatnie tygodnie Słowo powiedziało mi to samo: że sytuację, w której jesteśmy, trzeba wybrać. Nie można jej traktować jak przekleństwa dla nas, krzyża, który niespodziewanie na nas spadł i wszystko, co mogę zrobić, to uciec gdzieś w moją własną prywatność albo w rodzaj jakiegoś buntu, niezgody” – mówi abp Grzegorz Ryś.

„Czytamy o desperackich czynach, ludzie popełniają samobójstwo na wiadomość, że są chorzy. Tę sytuację, która jest dziś, trzeba wybrać, bo nie wiemy, czy jutro jest nasze, albo ile jest tego jutra? To do mnie przyszło poprzez słowa: “Jeśli chcesz się modlić, wejdź do swojej izdebki”. I tak każdy z nas jest skazany teraz na życie we własnej izdebce. Ale mogę do niej wejść świadomie, bo Bóg tam na mnie czeka, chce się ze mną spotkać” – dodał metropolita łódzki.

Henryk Wieja, lekarz medycyny i dyrektor Chrześcijańskiej Fundacji Życie i Misja, dzieli się taką refleksją: “Sądzę, że Pan Bóg chce, abyśmy się zatrzymali, przestali żyć w tyranii rzeczy pilnych oraz pomyśleli, że tak dalej już być nie może. Ludzkość poszła w złym kierunku: sama decyduje, kto kiedy może się urodzić, kiedy będzie umierał, ludzie chcą decydować o swojej płci. Pan Bóg chce, abyśmy się z Nim spotkali i lepiej słyszeli Jego głos”.

„Jednym z największych problemów naszej cywilizacji jest dziś rezygnacja z metafizyki i moralności religijnej, co sprawia, że godność ludzkiego życia zawieszona jest w próżni, wydana w ręce tych, którzy stanowią prawo: demokratycznych polityków lub tyranów, zgodnie z panującym ustrojem. Bez prawego sumienia, recta ratio, życie ludzkie staje się jeszcze jednym towarem na sprzedaż” – stwierdza jezuita, o. Józef Augustyn.

„Pustynia jest miejscem samotności, szczególnego zmagania się z grzechem. Jest miejscem trudnym, od którego często uciekamy. Jest jednak również przestrzenią, w której lepiej poznajemy siebie i w sposób szczególny spotykamy Boga” (Barbara Jurzykowska).

Ks. Paweł Strusiński, kapłan diecezji płockiej, misjonarz w Peru, pisze:

„Obecna kwarantanna wypełnia szczególną misję: obnaża nasze dotychczasowe życie, odsłania nagą prawdę o mnie, o mojej wierze i miłości do Boga, o rodzinnych relacjach w domu.

Kardynał Van Thuan z Wietnamu, przez 13 lat był więziony przez komunistów. Przebywał w całkowitym odosobnieniu, pozbawiono go wszystkiego. Dał świadectwo, że jedyne czego mu nie brakowało to obecności i bliskości Boga.

Pierwsi chrześcijanie nie mieli kościołów, Pisma świętego w domu, katechezy w szkole, świątecznych procesji, środków masowego przekazu itp. Mieli świadków wiary, żywą pamięć, żarliwą modlitwę, radykalną wierność, uczynki miłosierdzia, łamanie chleba po domach i liczne prześladowania.

Bóg nas obnaża bardzo delikatnie i powoli. Pozwala nam zabrać szaty dotychczasowej pobożności, abyśmy zobaczyli czy jest w nas prawdziwa wiara, intymna relacja z Nim. Jeszcze nie zabrano nam Biblii, krzyża, różańca, medalika, książeczki z modlitwami. A gdyby i tego zabrakło? Czy Syn Boży znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? (zob. Łk 18,8)

A gdybym stracił tych co kocham? Potrafiłbym bezgranicznie ufać jak biblijny Hiob. ¨Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione! Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy? W tym wszystkim Hiob nie zgrzeszył swymi ustami¨. (Hi 1,21;2,10).

Ta kwarantanna obnaża też prawdę o moich relacjach z domownikami. Cała rodzina jest w domu. Z dnia na dzień zostaliśmy obdarci z pracy po za domem, odwiedzin znajomych, szkoły, spacerów, kina, wyjazdów za miasto, siłowni, zakupów w galeriach itp. Rodzina w komplecie 24 godziny na dobę. Kocham ich, czy toleruję? Rozmawiam z nimi, wspólnie spędzamy czas, czy uciekam w książki, filmy, internet, wirtualne znajomości? Skorzystaj maksymalnie z tego czasu łaski, aby odnowić i pogłębić więzi rodzinne.

Pan Bóg przychodzi w czasie tej kwarantanny i chce nam pokazać co stanowi istotę chrześcijaństwa: osobista relacja z Nim, bezgraniczna ufność. Gdy pewnego razu Jezus odwiedził dwie siostry: jedna zajmowała się rozmaitymi posługami a druga siadła u Jego stóp i przysłuchiwała się Jego mowie. Jezus powiedział do starszej siostry ¨Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała  najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona¨. (Łk 10,41-42)

Nasze serce ciągle przeczuwa, że zostało stworzone do szczęścia dużo większego niż to, które proponuje nam świat – mówił ks. Piotr Pawlukiewicz. Wykorzystajmy owocnie ten szczególny znak czasu, pozwólmy kwarantannie obnażyć nas z szat, które oddzielają nas od czystej i głębokiej więzi z Panem. „Tak mnie skrusz, tak mnie złam, tak mnie wypal Jezu, byś został tylko Ty, byś został tylko Ty, jedynie Ty.”

 

"W naszych domach, w naszych mieszkaniach spróbujmy się wyciszyć. Spróbujmy wyciszyć także środki komunikacji. Chciejmy jeszcze bardziej otwierać się na siebie i na Pana Boga. Pojednajmy się z Bogiem i z naszymi bliźnimi. Powiedźmy sobie nawzajem przepraszam" – mówi Abp Wiktor Skworc z Katowic.

Ks. prof. Jan Przybyłowski zwrócił uwagę, że „sytuacja w jakiej znaleźli się obecnie wierni przywołuje czasy, gdy rodziło się chrześcijaństwo. Wtedy, podobnie jak dziś, to nasze domy były kościołami. Jest to cenne dla dzieci i młodzieży mogących obserwować, że ich dom również może być miejscem modlitwy, wyciszenia, skupienia, czytania i rozważania Słowa Bożego. Ta sytuacja może nas nauczyć dostrzegania tego, że Jezus jest w naszych rodzinach, w nas samych, w drugim człowieku”.

II

Obecna sytuacja Kościoła, czyli wspólnoty wierzących w Chrystusa, przypomina trochę sytuację Świętej Rodziny podczas nocnej ucieczki do Egiptu drogą prowadzącą „przez pustynię”.

Życie Boskiego Dzieciątka było śmiertelnie zagrożone. Zazdrosny o swój tron król Herod zaniepokoił się wieścią przekazaną mu przez trzech mędrców ze Wschodu, że w granicach podległego mu kraju narodził się Król Królów. Herod, kuszony przez diabła, postanowił zabić domniemanego konkurenta do władzy. Gdy nie udało mu się uzyskać wiadomości o miejscu pobytu Jezusa od uczonych mężów, zdecydował się na wymordowanie wszystkich dzieci, które w ciągu ostatnich 24 miesięcy przyszły na świat w Betlejem. Wtedy Bóg, ostrzegł św. Józefa, o niebezpieczeństwie grożącym Dzieciątku.

Tak pisze o tym Ewangelista: „Oto Anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić. On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda” (Mt 2, 13-15).

Józef zostaje ostrzeżony bezpośrednio przez anioła. To on bowiem ma autorytet w tym, co doczesne i widzialne, to on jest odpowiedzialny za Maryję i za Jezusa. To on musi podjąć poważną decyzję o natychmiastowym udaniu się do Egiptu, żeby ocalić życie Dzieciątka Jezus, unikając gniewu Heroda. Józef podejmuje tę decyzję sam, okazując posłuszeństwo Bożemu posłańcowi. Maryja ma jedynie posłuchać nakazu Józefa, spełnić go „w nocy” z miłością i uległością. Nakaz ten jest bowiem kategoryczny - chodzi o życie Dziecka - i wymaga całkowitego podporządkowania. Polecenie brzmi tym bardziej kategorycznie, że pada tuż po odwiedzinach mędrców, kiedy wszystko jest pełne radości, pokoju, a nawet chwały. Proroctwo Symeona rzeczywiście wypełnia się po raz pierwszy: Jezus jest „znakiem, któremu sprzeciwiać się będą”, a „miecz przeniknie duszę” Maryi. Jednakże Józef i Maryja, nawet udając się tak nagle na przymusowe wygnanie, nie przestają trwać w radości, gdyż wyjeżdżają we troje. Święta Rodzina przeżywa wygnanie w jedności i pokoju, jest ono nawet dla niej sposobnością doświadczenia nowej, głębszej jedności, większej bliskości.

Józef, człowiek sprawiedliwy i posłuszny, współdziała z Bogiem w niebezpieczeństwie, które zostaje nazwane po imieniu: „Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić”. Józef zdaje sobie sprawę, że to nie on jest źródłem ocalenia Syna Bożego, ale z woli Bożej bierze na siebie odpowiedzialność za Jego los i w tej odpowiedzialności jest otwarty na znaki przychodzące od Boga. Józef bezwzględnie ufa i jest o tym przekonany, że Bóg nad wszystkim czuwa. Angażuje się, by jak najpełniej i najdoskonalej wypełnić nakaz anioła, który nie powiedział mu we śnie, którędy uciekać. Józef zatem musi postarać się o wszystko, co jest potrzebne, by wyruszyć w drogę. Jego miłość jest jakże odpowiedzialna! Podejmuje decyzję: będą we wszystkim posłuszni Bogu. Słyszy „wstań”, „weź”, „uciekaj” i robi to natychmiast. Jeśli ma uciekać w nocy, to czyni to w nocy. Maryja współpracuje także z Józefem. To nie jej anioł powiedział o ucieczce, lecz właśnie Józefowi. Ale ten trud podejmują wspólnie. Mają bowiem obietnicę szczęśliwego powrotu, jak to Józef usłyszał we śnie: „Pozostań tam, aż ci powiem”. Ich zaufanie jest bezgraniczne.

Anioł we śnie potwierdza autorytet ojcowski Józefa względem Dziecięcia. Podczas pierwszego zjawienia się podczas snu anioł mówi: ,,Nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej małżonki”, natomiast w drugim zjawieniu mówi: ,,Weź Dziecię i Jego Matkę”. Józef dobrowolnie związał swoje życie z Maryją w dniu zaręczyn. Potrzebował interwenci Bożej, by mieć odwagę przyjąć ją do siebie w sytuacji dla niego niezrozumiałej. Bóg posyła anioła, aby poprzez przyjęcie Maryi pod swój dach, przyjął także odpowiedzialność za jej Dziecię. W drugim zjawieniu anioł mówi już w odwrotnej kolejności; chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo Dziecka.

W tej ufności Józef podejmuje szybko decyzję i wyrusza tej samej nocy. Jego wiara jest niezachwiana. Czekała ich długa i męcząca droga. Święty Józef z pewnością myślał nad praktycznymi konsekwencjami ucieczki do Egiptu, gdyż większa część prowadziła przez pustynię. Problemem było zaopatrzenie w żywność i wodę. Józef i Maryja wiedzieli jednak doskonale, że będą zawsze mogli liczyć na Bożą Opatrzność, gdziekolwiek się udadzą. Opatrzność już przyszła im w postaci magów, którzy przynieśli złoto, przydało się ono z pewnością podczas podróży oraz, by zapewnić sobie jakiś przyzwoity „start” na obczyźnie. Tak i my powinniśmy zaufać Opatrzności i prowadzeniu Bożemu. Jeśli pragniemy pełnić wolę Bożą to całym sercem, a z pewnością Bóg nie opuści nas.

W rzeczywistości ucieczka do Egiptu była dużym wyzwaniem dla Świętej Rodziny. Prędzej czy później dowiedzieli się o rzezi Niewiniątek w Betlejem. Było to z pewnością doświadczenie dodane do wszystkich przykrości związanych z ucieczką. Maryja zrozumiała, jak szybko potrafią się wypełnić słowa proroctwa Symeona, że Jej Syn będzie znakiem sprzeciwu. Nienawiść wobec Jej Dziecka już wtedy była mieczem boleści, który przeszywał Jej Serce. Serca Maryi i Józefa były ściśle połączone rodzicielską troską, a wszystko to wynikało z konsekwencji wypowiedzenia ,,fiat”; Maryi podczas zwiastowania, a Józefa w następstwie wolnego i świadomego przyjęcia Jego małżonki i Jej Dziecka. Uczmy się od Świętej Rodziny konsekwencji naszej wiary oraz pełnego zaufania Bogu we wszystkich okolicznościach życia.

Drodzy bracia i siostry!

Święty Józef, troskliwy obrońca Chrystusa i dziewiczy małżonek Bożej Rodzicielki, okazał posłuszeństwo wiary – pozwolił się Bogu prowadzić i zaufał Mu całkowicie.

Podróż była niebezpieczna i daleka. Ewangelie nie zostawiły nam żadnej informacji na temat jej przebiegu. Bibliści przyjmują, iż Święta Rodzina wędrowała do Egiptu szlakiem nadmorskim. Nie należał on do łatwych. Można się domyślać, że z obawy przed pościgiem św. Józef powiódł swą małżonkę oraz Dziecię Jezus po peryferiach trasy, którą przemierzały karawany, by tym samym ograniczyć do minimum prawdopodobieństwo spotkania ludzi Heroda. Niewątpliwie musiało to zwiększyć uciążliwość wędrówki. W rzeczywistości trasa ucieczki wiodła częścią przez spalony słońcem step, a częściowo po terenach pokrytych piaskiem i pozbawionych wody. Zarazem była to droga pełna niebezpieczeństw, grasowało tu bowiem wielu rozbójników. Jednym z nich, jak głosi podanie, był złoczyńca ukrzyżowany z Chrystusem, który się nawrócił. Pół wieku wcześniej, drogę tę przebyła rzymska armia pod dowództwem Gabiniusza. Nim wyruszyła w drogę, większość oficerów z niechęcią wyrażała się o zamierzonym marszu, obawiając się nie tyle walk w Egipcie, co właśnie samej wędrówki po bezdrożach pustyni.

Główne informacje o pobycie Świętej Rodziny w Egipcie pochodzą ze źródeł koptyjskich. W Kościele tym wydarzenie to ma szczególne znaczenie. W tradycyjnie przyjmowanych miejscach pobytu - powstały klasztory, bądź świątynie, w których zachowała się pamięć o cudownych zdarzeniach związanych z pobytem Dzieciątka Jezus. Etapy podróży Jezusa i jego rodziny do Egiptu opisane zostały najwcześniej w tekstach biskupów egipskich: „Wizji Teofila z Aleksandrii” (IV/V w.) oraz „Kazaniu św. Zachariasza z Sakhy” (VIII w.). Według tych tekstów wędrowcy nie wybrali drogi via maris (najkrótszej, ale usianej posterunkami policji Heroda), ale szlak karawan, biegnący przez Synaj do miejscowości Farma. Po postoju w Peluzjum, udali się do Tell Basta, czyli miasta kociogłowej bogini Bastet, gdzie mieszkańcy nie dość, że odmówili udzielenia gościny, to jeszcze okradli dzieciątko z bucików. Wówczas Maryja rozpłakała się, a Jezus sprawił, że w miejscu gdzie spadły jej łzy, wytrysnęło źródło. Do istniejącej tam obecnie studni pielgrzymują koptyjscy chrześcijanie, wierząc, że woda zrodzona z łez Matki Bożej, ma moc cudotwórczą.

Przybysze dotarli też do Kairu, do dzielnicy o nazwie Zeitoun. Warto wspomnieć, że tam właśnie w 1968 roku miał miejsce wielki cud. Z kopuły świątyni koptyjskiej o tej nazwie wielokrotnie wychodziła w wielkiej świetlistej aureoli Matka Boża. Widziały Ją tysiące mieszkańców Kairu, w tym muzułmanie, błagając Bogarodzicę o wstawiennictwo przed Jej Synem.

Według tradycji oraz wizji, którą w XVII-wieku miała mistyczka Maria z Agredy, najdłużej Święta Rodzina schroniła się w Matarea, w pobliżu Heliopolis – mieście Boga słońca Re. Legendy koptyjskie obwieszczają, że kiedy to nastąpiło, pogańskie posągi w świątyni upadły, rozbijając się na kawałki.

Według zapisów koptyjskich rodzice z dzieciątkiem pokonali trasę długości ok. 2 tysięcy kilometrów, a czas pobytu w Egipcie wyniósł ponad 3 lata. Święta Rodzina zmuszona była pokonywać takie odległości, będąc praktycznie cały czas w podróży. Być może przyczyną tego byli ówcześni mieszkańcy Egiptu, wtedy jeszcze poganie, którzy nie przyjmowali obcych przybyszów. Tak więc od początku Dzieciątko Jezus zaznało niewygody ciągłej podróży, upału i zimna, głodu i pragnienia. Później powie o Sobie: „Ptaki gniazda mają, a lisy nory, zaś Syn Człowieczy nie ma gdzie swojej głowy położyć”.

Z pewnością dla Józefa i Maryi był to po ludzku moment wielkiego cierpienia, niepokoju i lęku o życie Dziecięcia, ale jednocześnie był to z ich strony moment wielkiego zawierzenia miłującemu Bogu i poddania się w posłuszeństwie wiary zbawczym planom Jego Opatrzności. Rozpoczął się dla nich czas bolesnego oderwania od najbliższej rodziny i synagogi w Nazarecie, ale też z pewnością czas głębszego odkrywania tego największego daru Boga, który otrzymali w osobie Jezusa.

III

Święta Rodzina podczas ucieczki do Egiptu może być wzorem i pomocą dla dzisiejszego Kościoła.

Także dzisiaj potrzebna jest wszystkim dzieciom Kościoła ojcowska opieka św. Józefa i jego przykład zaufania Bogu. Troskliwy opiekun Świętej Rodziny z Nazaretu i Patron Kościoła Świętego pomoże nam właściwie przeżyć ten czas próby, przeprowadzi nas pustynnym szlakiem, zaspokoi nasz głód Eucharystycznego Chleba, podobnie jak wcześniej biblijny Józef ocalił od śmierci głodowej mieszkańców Egiptu oraz wszystkich swoich braci przybyłych wraz z ojcem z ziemi Izraela (por. Księga Rodzaju). Jakże aktualnie brzmią właśnie dzisiaj biblijne słowa zachęty widniejące często pod obrazem Opiekuna i Żywiciela Syna Bożego: „Ite ad Joseph!” – „Idźcie do Józefa!”. On pomoże nam nie zmarnować tego „czasu pustyni”, ale uczynić go „czasem łaski”.

Wierzę, że św. Józef, którego opiece Bóg powierzył Jezusa Chrystusa Syna Bożego i Jego Rodzicielkę Maryję Pannę, ocali także nas, którzy przez chrzest przyoblekliśmy się w Chrystusa i staliśmy członkami Jego Mistycznego Ciała, czyli Kościoła, od wrogów widzialnych i niewidzialnych. Troskliwy Obrońca Chrystusa ocali także nas od wszelkiego niebezpieczeństwa, a przede wszystkim od tego, co niszczy w nas godność umiłowanych dzieci Bożych i zagraża naszemu zbawieniu. Św. Józef ustrzeże nas, od tej najstraszliwszej zarazy, pułapki zastawionej na nas przez szatana, jaką jest życie bez Boga i zatwardziałość w grzechu. Patron Kościoła przeprowadzi nas bezpiecznie przez ogarniające nas duchowe ciemności, ogołocenia i doświadczenia „pustyni” ku pełni wolności i radości nowego życia w Chrystusie Zmartwychwstałym. W istocie jest to droga paschalna, droga prawdziwie błogosławiona, gdy jest przez nas właściwie przeżywana, tzn. z Chrystusem i w Chrystusie.

To niezwykle piękne i wymowne, że Pan Jezus do swojej ostatniej Paschy przeżytej z uczniami w Wielki Czwartek podczas Ostatniej Wieczerzy i dopełnionej ostatecznie w misterium Jego zbawczej męki, śmierci i chwalebnego zmartwychwstania, przygotowywał się najpierw u boku swego przybranego ojca Józefa w Nazarecie. Tak właśnie było, gdy Jezus, jako dwunastoletni młodzieniec pielgrzymował z rodzicami na żydowskie święto Paschy do sanktuarium w Jerozolimie. To św. Józef każdego roku wyjaśniał Mu w domowej liturgii paschalnej to wszystko, czego Bóg dokonał dla swego ludu w Egipcie i podczas przejścia narodu wybranego przez morze oraz przymierza na pustyni u stóp Synaju.

Pobyt Świętej Rodziny w Egipcie, a potem powrót do Palestyny, to nawiązanie do ucieczki Żydów z niewoli egipskiej pod przewodnictwem Mojżesza. Św. Mateusz wprost wskazuje na odnoszące się do Mesjasza zdanie z Księgi Ozeasza: Z Egiptu wezwałem Syna mego, dając do zrozumienia czytelnikowi, że Jezus, Syn Boży, stanowi ucieleśnienie i wypełnienie historii Izraela. W kontekście rzezi niewiniątek dokonanej przez siepaczy Heroda, autor cytuje także fragment Księgi Proroka Jeremiasza – lament Racheli płaczącej nad uciskiem zniewolonego Izraela.

Józef i Maryja z Dzieciątkiem pozwolili się prowadzić miłosiernemu Bogu w całkowitym zaufaniu i uległości Jego świętej woli. To droga dla naszych rodzin i każdego z nas – droga paschalna razem z Chrystusem, jedyna droga zbawienia ku pełnej wolności i radości dzieci Bożych.

„Zmartwychwstały Chrystus w paschalnych obchodach przeprowadza nas niczym nowy Mojżesz przez pustynię, która w okresie szerzącej się pandemii nabrała wyjątkowej symboliki – mówi Abp Wiktor Skworc z Katowic.

Także naszym udziałem obecnie stało się doświadczenie pustki, zagrożenia, lęku, a nawet cierpienia i śmierci. Towarzyszy nam również osamotnienie, wynikające z konieczności ograniczenia relacji z szeroką pojętą rodziną, przyjaciółmi i znajomymi. W takim czasie właśnie Zmartwychwstały Pan wychodzi nam na spotkanie z pozdrowieniem pełnym nadziei: „Pokój wam!” (J 20,19), „Nie bójcie się!” (Mt 28,10) W tych słowach odkrywamy motywację do wewnętrznej przemiany i wspólnych działań zmierzających do pokonania zagrożeń związanych z epidemią”.

Drodzy w Chrystusie Panu, bracia i siostry!

Całe nasze życie chrześcijańskie ma wymiar paschalny! Zauważmy, że początkiem tej drogi stał się sakrament chrztu świętego, który przyjęliśmy jako małe dzieci. Dlatego z całym przekonaniem powtarzam: do prawdziwego i coraz głębszego przeżywania naszego chrzcielnego zanurzenia w paschalne misterium Chrystusa najlepiej przygotuje i wprowadzi nas św. Józef. Podobnie jak przygotował i wprowadził swego Syna, tak i nas pragnie otoczyć ojcowską miłością,  przygotować i coraz głębiej wprowadzać w paschalne misterium męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Przygotowanie to odnosi się także do tej jubileuszowej Paschy, którą będziemy obchodzić już niedługo (za 13 lat) w związku z 2000 – leciem Odkupienia w 2033 roku.

Dlatego wydaje się, że w tym niezwykle trudnym czasie pandemii dotykającej całą rodzinę ludzką oraz w perspektywie zbliżającego się Jubileuszu Odkupienia byłoby czymś szczególnie odpowiednim, aby pokornie poprosić naszego umiłowanego Papieża Franciszka, aby dokonał uroczystego aktu zawierzenia opiece Św. Józefa i ogłosił Nadzwyczajny Rok Świętego Józefa dla całego Kościoła. Opatrzność Boża daje nam ku temu szczególną okazję w związku ze zbliżająca się 150. rocznicą ogłoszenia św. Józefa patronem Kościoła Powszechnego przez bł. Piusa IX w dniu 8 grudnia 1870 roku.

Zachęcam do lektury moich wcześniejszych listów, w których podejmowałem ten temat i pisałem o szczególnej misji św. Józefa w tajemnicy Chrystusa i Kościoła. Tam także przedstawiłem Wam wiele innych racji, aby z tą prośbą (biskupów, kapłanów, zakonników i wiernych świeckich) zwrócić się do Ojca Świętego.

Droga Rodzino Matki Bolesnej!

W codziennej modlitwie łączę się z Wami w duchu wielkanocnej nadziei i powierzam Sercu Zmartwychwstałego obecnego na ołtarzu w sakramencie Miłości. Módlmy się o głęboką wiarę i niezachwianą ufność, że jesteśmy prowadzeni przez Jezusa, Głowę Kościoła.

Oddaję i zawierzam każdego z was i wasze rodziny, całą naszą wspólnotę „PIETA” i naszych drogich chorych, Niepokalanemu Sercu Maryi, Matki Kościoła i ojcowskiej opiece św. Józefa, Patrona Kościoła, wraz z darem Chrystusowego pokoju i błogosławieństwa – O. Piotr O. Carm.

 

 

Sanktuarium M. B. Bolesnej w Oborach, dnia 22 kwietnia 2020 roku – w 75. rocznicę Aktu oddania i zawierzenia opiece św. Józefa dokonanego przez polskich kapłanów więzionych przez hitlerowców w obozie zagłady w Dachau.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio