08.03.2017
List wielkopostny do Wspólnoty PIETA przed 100. Rocznicą Objawienia Matki Bożej w Fatimie


Droga Rodzino Matki Bolesnej!

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Zbliża się 100. rocznica pierwszego objawienia Matki Bożej Różańcowej w Fatimie (13 maja 1917 r.). Na oficjalnej stronie internetowej Fatimskiego Sanktuarium znajduje się licznik wskazujący dni, godziny, minuty i sekundy, jakie pozostały jeszcze do 13 maja br. Na ten właśnie dzień papież Franciszek zapowiedział swoje przybycie z dziękczynną pielgrzymką do Fatimy. Cały Kościół żyje tym wielkim Jubileuszem, do którego powinniśmy się wszyscy dobrze przygotować. Stulecie objawień Słonecznej Pani w Dolinie Pokoju to szczególny dar i zaproszenie płynące z Nieba, aby na nowo wsłuchać się w pełne matczynej troski orędzie Maryi.

Albowiem „wezwanie Maryi nie jest jednorazowe – przypominał w Fatimie święty Jan Paweł II. Jej apel musi być podejmowany z pokolenia na pokolenie, zgodnie z coraz nowymi znakami czasu. Trzeba do niego nieustannie powracać. Trzeba go podejmować wciąż na nowo”.

Dlatego pragnę przypomnieć w tym liście główne wezwania Pani Fatimskiej.

I. WEZWANIE DO MODLITWY RÓŻAŃCOWEJ

Blisko 100 lat temu, dnia 13 października 1917 roku Słoneczna Pani po raz ostatni ukazała się w fatimskiej Dolinie Pokoju i powiedziała do dzieci: „Jestem Matką Boską Różańcową”. Tym samym wskazała, że ta modlitwa jest szczególnie droga i miła Jej Niepokalanemu Sercu.

W każdym objawieniu 13 – dnia miesiąca Matka Boża Fatimska przypominała o modlitwie różańcowej, podkreślając tym samym jej wielkie znaczenie i moc. Najpierw w maju powiedziała: „Odmawiajcie codziennie różaniec”, w lipcu powtórzyła: „Chcę, (…) żebyście nadal codziennie odmawiali różaniec”, i na koniec w październiku: „Nie przestawajcie odmawiać różańca”.

Także i my, najmilsi bracia i siostry, wejdźmy z radością do tej „Doliny Pokoju” jaką jest Macierzyńskie Serce Maryi. Przesuwając w dłoniach paciorki różańca powtarzajmy słowa „Pozdrowienia Anielskiego” i razem z Maryją oddajmy się miłosnej kontemplacji Oblicza Chrystusa.

Św. Jan Paweł II, wielki apostoł Różańca świętego, mówi: „Odmawiać różaniec znaczy bowiem uczyć się patrzenia na Jezusa oczyma Jego Matki i miłowania Go Sercem Jego Matki”.

Należy też przypomnieć że, Matka Najświętsza, która przed stu laty objawiła się w Fatimie, nauczyła dzieci modlitwy, która, zgodnie z Jej życzeniem, została włączona do różańca: „O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba i dopomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia". Słowa te wyrażają istotne cele modlitwy różańcowej: błaganie o Boże miłosierdzie zarówno dla nas, jak i dla wszystkich ludzi.

II. WEZWANIE DO NAWRÓCENIA, POKUTY I WYNAGRODZENIA

Kochani Bracia i Siostry!

W tegoroczne przeżywanie Wielkiego Postu wpisuje się wielkie wydarzenie, jakim jest setna rocznica Objawień w Fatimie. Nie wolno nam pominąć i zlekceważyć głosu Matki Bożej, która przez troje dzieci: Franciszka, Hiacyntę i Łucję, przekazała ważne wezwanie, tak bardzo aktualne dla nas i całego świata, a zamknięte w jednym słowie – POKUTA!

Pierwsze spotkanie Pięknej Pani z dziećmi zostało poprzedzone trzykrotnym objawieniem się Anioła.

Siostra Łucja wspominając objawienie anioła pisze:

„Zbliżywszy się do nas powiedział: «Nie bójcie się, jestem Aniołem Pokoju, módlcie się razem ze mną» i uklęknąwszy pochylił głowę aż do ziemi i kazał nam powtórzyć trzy razy te słowa: «O mój Boże, wierzę w Ciebie, uwielbiam Cię, ufam Tobie i kocham Cię. Proszę, byś przebaczył tym, którzy nie wierzą, Ciebie nie uwielbiają, nie ufają Tobie i nie kochają Ciebie». Potem wstając rzekł: «Módlcie się tak! Serca Jezusa i Maryi słuchają uważnie waszych słów i próśb». Te słowa wyryły się w naszej pamięci tak, że nigdy ich nie zapomnieliśmy. Odtąd padaliśmy często na ziemię i modliliśmy się słowami Anioła aż do znużenia.

Innym razem anioł rzekł: «Ze wszystkiego, co możecie, składajcie Bogu ofiary, jako akt zadośćuczynienia za grzechy, którymi jest obrażany, oraz za nawrócenie grzeszników. (...) Przede wszystkim przyjmujcie i znoście z poddaniem cierpienia, które Bóg wam ześle».

Wezwanie do pokuty jest także widoczne w trzeciej części tajemnicy fatimskiej przekazanej dzieciom 13 lipca 1917 r. Siostra Łucja pisze: „Zobaczyliśmy po lewej stronie Naszej Pani nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Naszej Pani w jego kierunku; Anioł wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”.

Duchowość, jaka rozwijała się w dzieciach nie była duchowością egoistyczną, mającą na względzie tylko ich osobiste zbawienie. One dobrze zrozumiały, że całe życie i wszystko co w nim istnieje należy składać Bogu w ofierze jako wynagrodzenie i błaganie o nawrócenie biednych grzeszników.

Dzieci wielkodusznie odpowiedziały na to wezwanie Niebieskiego Posłańca.

Franciszek – z natury refleksyjny, często usuwał się, by modlić się w samotności. Myślę, o tym, by pocieszyć naszego Pana, który zasmucany jest tyloma grzechami. Pewnej nocy ojciec usłyszał go, jak szlochał, i zapytał go, dlaczego płacze. Franciszek odpowiedział: – Pomyślałem o Jezusie, który jest tak smutny z powodu grzechów popełnianych przeciw Niemu.

Gorące pragnienie wynagrodzenia złączyło się z wrodzoną skłonnością jego natury do współczucia i umartwienia. Pewnego dnia Łucja zapytała go:

– Co byś wolał: pocieszyć Pana Jezusa, czy nawrócić grzeszników, żeby nie poszli do piekła? Franciszek odpowiedział:

– Gdybym miał wybierać, wolałbym pocieszyć Pana Jezusa. Nie pamiętasz, jaka smutna była Matka Boża miesiąc temu, kiedy prosiła, żebyśmy nie obrażali już bardziej Pana Jezusa, który i tak został już nazbyt obrażony? Ja chcę pocieszyć naszego Pana, ale chciałbym także nawrócić grzeszników, żeby Go już nie obrażali”.

Jak pisze biskup Rendeiro z Coimbry w Portugalii:

„Szczególnie charakterystyczna dla duchowości Franciszka była troska o pocieszanie Pana Jezusa. (...) Pocieszać Pana! Czy to jakaś dziecięca dewocja? Teologia duchowości bez trudu potrafi wyjaśnić to mistyczne zjawisko. Jest to jedna z najpiękniejszych postaw ludzi o wielkich duszach, odznaczających się głęboką intuicją łaski.

Problem grzechu, konkretnie przedstawiony w przypowieści o synu marnotrawnym, to nie tylko tragedia syna oddalającego się od ojcowskiego domu, lecz także bolesna tragedia ojca cierpiącego z powodu odejścia syna (...) Ludzie wielcy duchem odczuwają współczucie z powodu losu grzeszników i czynią wszystko, aby ratować swych braci, którzy narażają się na ryzyko potępienia. Jednakże dusze, które istotnie naznaczone są łaską Miłości Bożej, wznoszą się jeszcze wyżej – ból zadawany Bożemu Sercu przez grzeszników stanowi wielką troskę tych dusz i dlatego próbują one pocieszać Pana. Wydaje się, iż to właśnie Franciszek odznaczał się tym charyzmatem, bardziej widocznym właśnie u niego, niż u jego towarzyszek”.

We wrześniu 1918 r. wybuchła na Półwyspie Iberyjskim epidemia zapalenia oskrzeli i płuc, na które oprócz ojca zachorowali wszyscy członkowie rodziny Marto. Pod koniec października także Hiacynta i Franciszek ciężko zachorowali.

Ojciec święty Jan Paweł II w dniu beatyfikacji dwojga małych pastuszków fatimskich powiedział:

„Franciszek znosił wielkie cierpienia spowodowane chorobą, na skutek której potem umarł, nigdy się nie skarżąc. W tym maluczkim wielkie było pragnienie wynagrodzenia Bogu za obrazę ze strony grzeszników przez ofiarowanie w tym celu wysiłku, by być dobrym, własnych ofiar i modlitwy. Również Hiacynta, siostra prawie dwa lata od niego młodsza, żyła kierując się tymi samymi uczuciami”.

Siostra Łucja wspomina: „Hiacynta mówiła mi czasem: – «Czuję tak wielki ból w piersiach, ale nie mówię nic mojej matce, chcę cierpieć dla Pana Jezusa na zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi, za Ojca św. i za nawrócenie grzeszników». Gdy któregoś dnia z rana przyszłam do niej, zapytała mnie: – «Ile ofiar złożyłaś tej nocy Panu Jezusowi?» – «Trzy. Wstałam trzy razy odmówić modlitwę Anioła. Ja Mu ofiarowałam bardzo dużo, nie wiem, ile ofiar było, ponieważ miałam silne bóle, ale nie skarżyłam się».

Jej matka wiedziała, jak bardzo nie lubiła mleka. Pewnego dnia przyniosła jej wraz z filiżanką mleka piękną wiązkę winogron.
- «Hiacynto – rzekła – zjedz to. Jeżeli nie możesz wypić mleka, zostaw. A zjedz te winogrona».
- «Nie, moja mamo, nie chcę winogron, zabierz je. Daj mi raczej mleka, wypiję je».

I nie okazując najmniejszej niechęci, wypiła je. Moja ciotka oddaliła się zadowolona, sądząc, że niechęć jej córeczki do mleka zanika. Potem Hiacynta zwróciła się do mnie i powiedziała: – «Miałam taką ochotę na te winogrona i tak mi było ciężko wypić to mleko, ale chciałam złożyć Panu Jezusowi tę ofiarę».

Innego dnia z rana znalazłam ją bardzo zmienioną i zapytałam jej, czy się czuje gorzej. – «Tej nocy – odpowiedziała – miałam wielkie bóle i chciałam złożyć ofiarę Panu Jezusowi przez nie przewracanie się w łóżku, i dlatego wcale nie spałam».

Innym razem powiedziała: – «Gdy jestem sama, wychodzę z łóżka, aby zmówić modlitwę Anioła. Ale teraz nie jestem już w stanie chylić głowy do ziemi, bo upadam. Modlę się jedynie na klęczkach».

Hiacynta – nauczyła się modlić na różańcu w sposób, który oczarowywał. Tym, co wywarło na niej największe wrażenie, była wizja piekła i tragicznego losu grzeszników. Dlatego ofiarowywała swoje umartwienia przede wszystkim w intencji nawrócenia grzeszników.

Wymowną ilustrację stanowić tu może wydarzenie opisane przez s. Łucję, najstarszą z trojga widzących, w jej Wspomnieniach:

W Fatimie mieszkała ciotka Łucji, nosząca imię Wiktoria. Miała ona syna, który był prawdziwym synem marnotrawnym. Nie wiem, kiedy opuścił dom rodzicielski i nie wiedziano, co się z nim stało. Moja ciotka bardzo zmartwiona przyszła pewnego dnia do Alżusztrel, żeby mnie poprosić o wstawiennictwo u Matki Boskiej za jej synem. Ponieważ mnie nie zastała poprosiła o to małą Hiacyntę. Ta obiecała modlić się za niego. W kilka dni później ów syn wrócił do domu, prosząc rodziców o przebaczenie. A później przyszedł do Alżusztrel, aby opowiedzieć o swoim nieszczęsnym losie. Kiedy wszystko przetrwonił, co rodzicom ukradł, tak opowiadał, błąkał się jakiś czas jak włóczęga. A potem, już nie pamiętam dlaczego, dostał się do więzienia w Torres Novas. Po jakimś czasie udało mu się pewnej nocy uciec z więzienia. Jako uciekinier dostał się nocą w góry i lasy jodłowe. Czuł się całkowicie zagubiony, padł na kolana i zaczął się modlić. Po kilku minutach – tak twierdził – ukazała mu się Hiacynta. Wzięła go za rękę, zaprowadziła na asfaltową drogę prowadzącą z Alqueido do Reguengo i zrobiła znak, aby szedł tędy dalej. Kiedy się rozwidniło, znalazł się na drodze do Boleiros. Rozpoznał miejsce, na którym się znajdował, i wzruszony szedł do domu rodzicielskiego. Zapewniał, że Hiacynta mu się ukazał i że ją wyraźnie rozpoznał. Zapytałam Hiacyntę, czy to prawda, że do niego poszła? Odpowiedziała, że nie. Nie zna ani gór, ani lasów jodłowych, gdzie ten człowiek mógł się tułać. «Ja się tylko modliłam i bardzo Matkę Boską prosiłam za niego, bo mi żal było ciotki Wiktorii». To była jej odpowiedź. Jak to się więc stało? Nie wiem. Bóg raczy wiedzieć.

Najmilsi Bracia i Siostry! To piękne i wzruszające świadectwo z życia małej wizjonerki fatimskiej jest niezwykle wymowne. Nawrócenie jest łaską, którą możemy wyprosić naszym bliźnim modlitwą i ofiarą. I często ta zbawcza łaska nawrócenia działa w sposób tajemniczy, ale zawsze skuteczny w sercach grzeszników.

Św. Jan Paweł II podkreśla, że „orędzie fatimskie tchnie miłością Serca Matki, które jest zawsze otwarte dla dziecka, nieustannie mu towarzyszy, zawsze o nim myśli, nawet wtedy, gdy dziecko schodzi na bezdroża i staje się marnotrawnym synem.” (z homilii podczas poświęcenia kościoła MB Fatimskiej w Zakopanem).

Papież Franciszek w tegorocznym orędziu wielkopostnym napisał:

„Okres ten zawsze kieruje ku nam stanowczą zachętę do nawrócenia: chrześcijanin jest wezwany, by powrócił do Boga „całym swym sercem” (Jl 2,12), aby nie zadowalał się życiem przeciętnym, ale wzrastał w przyjaźni z Panem. Jezus jest wiernym przyjacielem, który nas nigdy nie opuszcza, bo nawet kiedy grzeszymy, czeka cierpliwie na nasz powrót do Niego, a wraz z tym oczekiwaniem, ukazuje swoje pragnienie przebaczenia”.

O tym właśnie w swoim matczynym przesłaniu przypomina nam dzisiaj Pani Fatimska.

III. WEZWANIE DO OFIARNEJ MIŁOŚCI I UDZIAŁU W ZBAWCZYM CIERPIENIU CHRYSTUSA

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Pragniemy na nowo wsłuchać się w głos Matki Najświętszej, który sto lat temu usłyszała trójka małych pastuszków w ukrytej pośród gór dolinie Cova da Iria.

13 lipca 1917 roku Matka Boża ukazała dzieciom wizję piekła, do którego idą dusze grzeszników. Konsekwencje popełnianych w życiu grzechów wykraczają poza doczesność i mają swoje skutki w wieczności, czego wstrząsającym obrazem była ukazana przez Maryję wizja piekła. Żeby ratować dusze grzeszników Matka Boża oznajmiła dzieciom, że Bóg chce rozpowszechnić na świecie nabożeństwo do Jej Niepokalanego Serca. „Jeżeli się zrobi to, co wam powiem – mówiła Maryja – wielu przed piekłem zostanie uratowanych…”.

Pani Fatimskiego Orędzia wzywa każdego z nas do wejścia na drogę osobistego nawrócenia i pokuty za grzechy oraz odpowiedzialnej troski za zbawienie wszystkich ludzi.

„Niezależnie od tego jakie jest piekło, z pewnością ono istnieje i dla Naszej Pani stanowi przedmiot wielkiego zmartwienia – mówi Siostra Łucja. Matka Boża okazuje je w Swoim Przesłaniu prosząc wiele razy o modlitwy i ofiary dla nawrócenia grzeszników”.

Maryja objawiając się Łucji, Hiacyncie i Franciszkowi pragnęła, aby jak najwięcej grzeszników skorzystało ze zbawczego dzieła Jej Syna, dokonanego na drzewie Krzyża.

19 sierpnia, najstarsza z trojga widzących, zwróciła się do Matki Bożej: 

– Chciałam prosić o uleczenie kilku chorych. 

– Tak, niektórych uleczę w ciągu roku – odpowiedziała Matka Boża i przybierając wyraz smutniejszy powiedziała: 

– Módlcie, módlcie się wiele, czyńcie ofiary za grzeszników, bo wiele dusz idzie na wieczne potępienie, bo nie mają nikogo, kto by się za nie ofiarował i modlił.

Drodzy bracia i siostry!

Słuszna troska o zdrowie chorych na ciele, wyrażona słowami pokornej prośby przedstawionej Matce Bożej przez Łucję, została jakby rozszerzona przez Maryję o wezwanie do troski o chorych na duszy – o grzeszników. Fatima, jak i wiele innych sanktuariów maryjnych całego świata, jest miejscem, w którym dokonują się liczne uzdrowienia, zarówno fizyczne, jak i duchowe. Troska Chrystusa o chorych, liczne uzdrowienia dokonywane przez Niego szły zawsze w parze z wezwaniem do nawrócenia. Chrystus uzdrawiał trędowatych, ślepych, głuchych, niemych i chromych, ale przede wszystkim uwalniał człowieka od grzechu, wzywając do nawrócenia każdego, kto chciał być Jego uczniem.

Maryja chce uzdrowić chorą ludzkość – ludzkość cierpiącą na brak miłości, ludzkość odrzucająca Jej Syna, Chrystusa. I dlatego prowadzi nas pod Jego Krzyż, bo z niego płynie źródło uzdrowienia dla wszystkich, którzy cierpią.

Przynosząc do Matki Bożej nasze prośby w intencji tych, którzy cierpią na ciele, nie zapominajmy i o tych – tak drogich Maryi – którzy przez grzech oddalili się od Chrystusa. Z prośbą o ich nawrócenie ofiarujmy Chrystusowi wszystkie nasze cierpienia.

Przykładem mogą być dla nas mali wizjonerzy fatimscy. W czasie objawienia 13 maja 1917 r. dzieci zapytane: „Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On wam ześle jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany i jako prośba o nawrócenie grzeszników?”, odpowiadają: „Tak, chcemy!”.

Jesienią 1918 roku dwoje z trojga małych pastuszków: 10 – letnia Hiacynta i 11 – letni Franciszek Marto zachorowali na zapalenie płuc. Siostra Łucja wspomina:

„Któregoś dnia zapytałam ją: – Czujesz się lepiej? – Wiesz dobrze, że nie – odpowiedziała Hiacynta i dodała: – Mam takie bóle w piersiach, ale nic nie mówię, cierpię za nawrócenie grzeszników.

Gdy polepszyło się jej trochę, spędzała całe dni siedząc przy łóżku braciszka. Któregoś dnia wezwała mnie, abym szybko przyszła. Przybiegłam. A ona mówi: „Matka Boska nas odwiedziła i powiedziała, że przyjdzie wkrótce zabrać Franciszka do nieba. A mnie zapytała, czy chciałabym jeszcze więcej grzeszników nawrócić. Odpowiedziałam Jej, że tak. Wtedy powiedziała mi, że dostanę się do szpitala i będę tam bardzo cierpiała za nawrócenie grzeszników i jako zadośćuczynienie za zniewagi wyrządzone Niepokalanemu Sercu Maryi i z miłości do Pana Jezusa”.

Nadszedł wreszcie dzień, w którym musiała pójść do szpitala, gdzie istotnie musiała wiele cierpieć... Czasem całowała krzyż i ściskając go mówiła: «O mój Jezu, ja Cię kocham i chcę cierpieć z miłości ku Tobie». Ileż razy mówiła: «O Jezu, teraz możesz nawrócić wielu grzeszników, bo ta ofiara jest bardzo wielka».

Św. Jan Paweł II w specjalnym orędziu na Światowy Dzień Chorego w 1997 roku obchodzony uroczyście w Fatimie, napisał:

„Drodzy przyjaciele, obarczeni ciężarem cierpienia, wy stoicie w pierwszym szeregu tych, których Bóg miłuje. Tak jak na wszystkich ludzi napotykanych na drogach Palestyny, tak i na was Jezus kieruje spojrzenie pełne dobroci; nigdy nie zabraknie wam Jego miłości. Starajcie się być wielkodusznymi świadkami tej szczególnie cennej miłości, składając dar ze swojego cierpienia, które tak bardzo może się przyczynić do zbawienia ludzkości”.

Te słowa następcy Świętego Piotra jasno wskazują, że właśnie ludzie chorzy, którzy z wiarą i miłością łączą swoje ludzkie cierpienia z męką Chrystusa, są szczególnie cennymi współpracownikami Bożymi w dziele zbawienia dusz. Oni właśnie, jak te małe dzieci fatimskie, są największym skarbem i radością Matki Najświętszej, źrenicą Jej oczu i pociechą Jej Niepokalanego Serca.   

IV. WEZWANIE DO UMIŁOWANIA EUCHARYSTII I UMIESZCZENIA JEJ W CENTRUM CHRZEŚCIJAŃSKIEGO ŻYCIA

Drodzy bracia i siostry!

Wszędzie, gdzie przychodzi Matka Boża w centrum znajduje się zawsze Jezus Eucharystyczny.

Maryja prowadzi nas do Niego. Tak było także w Fatimie.

Łucja, najstarsza z małych pastuszków, wspomina objawienie anioła, który udzielił dzieciom komunii świętej.

„Razem z Hiacyntą i Franciszkiem poszliśmy do groty. (...) Nagle zauważyliśmy jakiś nadzwyczajny blask nad nami. Wyprostowaliśmy się, żeby popatrzeć, co się dzieje, i zobaczyliśmy Anioła, trzymającego w lewej ręce kielich, nad którym unosiła się święta Hostia. (…) Hostię św. dał mi, a Krew z kielicha rozdzielił między Hiacyntę i Franciszka, mówiąc równocześnie: «Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa, tak strasznie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi, pokutujcie za ich grzechy i pocieszajcie Boga waszego».

Franciszek, nie słyszał tych słów Anioła. W kilka dni później zapytał: – «Anioł dał ci Komunię św.? Ale co dał nam, Hiacyncie i mnie?» – «To była także Komunia św.» – odpowiedziała Hiacynta, nieopisanie szczęśliwa. – «Czyś nie widział, że Krew kapała z Hostii?» – «Ja czułem, że Bóg jest we mnie, ale nie wiedziałem, jak to się stało». Potem ukląkł, skłonił głowę ku ziemi, pozostał w tej pozycji bardzo długo”.

Jezus utajony w Najświętszym Sakramencie stał się dla dzieci fatimskich największym skarbem. Mimo, iż ze względu na wiek nie były jeszcze u pierwszej komunii świętej.

Hiacynta mówiła:

„Pan Jezus ukryty! Kocham Go bardzo. Tak bardzo chciałabym Go przyjąć. Czy w niebie też przyjmuje się Komunię świętą, to ja będę ją przyjmować codziennie!”

Pod koniec października 1918 roku Hiacynta i Franciszek ciężko zachorowali. Łucja, najstarsza z trójki widzących wspomina:

„Kiedy czasami wracałam z kościoła i wchodziłam do chorej Hiacynty, pytała mnie: – «Przyjęłaś Komunię świętą?» Jeżeli mówiłam, że «tak», mówiła: – «Przyjdź tu bliżej, całkiem blisko, masz przecież Jezusa ukrytego w swoim sercu».

Pewnego dnia wychodząc z domu, zauważyłam, że Franciszek szedł bardzo powoli. – «Co ci jest?» – zapytałam go. – «Wyglądasz, jakbyś nie umiał chodzić». – «Boli mnie bardzo głowa i myślę, że padnę». – «To nie idź, zostań w domu». – «Nie zostanę, wolę raczej zostać w kościele z Jezusem ukrytym, podczas gdy ty pójdziesz do szkoły...».

Najświętszy Sakrament znajdował się wtedy przy wejściu do kościoła po lewej stronie. Franciszek wciskał się pomiędzy chrzcielnicę i ołtarz i tam go zastawałam, gdy wracałam (...)

Kiedy zachorował, mówił mi, gdy idąc do szkoły przechodziłam obok ich domu: – «Posłuchaj, idź do kościoła i ukłoń się ode mnie Panu Jezusowi. Najbardziej mnie martwi, że nie mogę już tak długo z Panem Jezusem ukrytym przestawać».

Kiedy stan zdrowia Franciszka znacznie się pogorszył i chłopiec miał świadomość, że niedługo umrze, zawołał: – «Mamo, czy muszę umierać, zanim przyjmę do mojego serca ukrytego Pana Jezusa?» Otrzymawszy Komunię świętą, powiedział do Hiacynty: – «Dzisiaj jestem szczęśliwszy od ciebie, dlatego że mam w moim sercu ukrytego Jezusa».

Drodzy Bracia i Siostry!

Ze wzruszeniem wsłuchujemy się w te dziecięce świadectwa wiary i miłości do Jezusa ukrytego w pokorze świętej Hostii; przyjmowanego w duchu wynagrodzenia za zniewagi i obojętność, których Eucharystyczne Serce Jezusa doznaje w tak wielu miejscach świata. Tej pięknej postawy żywej wiary, tego całkowitego oddania wobec sakramentu Miłości dzieci uczyły się w szkole Maryi, Matki i Służebnicy Eucharystii.

V. WEZWANIE DO MODLITWY ZA KOŚCIÓŁ I PEŁNEGO MIŁOŚCI ODDANIA WOBEC PAPIEŻA

Z dniem 13 maja br. związana jest 100. rocznica pierwszego objawienia Niepokalanej Dziewicy w Cova da Iria oraz 36. rocznica zamachu na życie papieża św. Jana Pawła II i jego cudownego ocalenia przez Maryję.

13 maja 1981 r., dokładnie w godzinie pierwszego objawienia Matki Bożej Fatimskiej, na Placu św. Piotra w Rzymie miał miejsce zamach na życie papieża. Pierwsza kula przeszła przez prawą rękę powyżej łokcia. Druga uderzyła w palec wskazujący, co zmieniło kierunek jej lotu. Przeszyła brzuch rozszarpując wnętrzności, by w niewytłumaczalny sposób zmienić trajektorię i zamiast przebić kręgosłup wyszła bokiem. Lekarze mówili, że śmiertelna kula nie pobiegła prostą trajektorią, że o milimetry ominęła żywotne organy. Św. Jan Paweł II był przekonany, że to Matka Boża kierowała lotem pocisku i uratowała mu życie. Zwracając się do Niej powiedział: "Byłaś mi Matką zawsze, a w sposób szczególny 13 maja 1981 roku, kiedy czułem przy sobie Twoją opiekuńczą obecność".

W trzeciej części tajemnicy fatimskiej znajdujemy symboliczną wizję prześladowanego Kościoła. 3 stycznia 1944 roku Siostra Łucja własnoręcznie napisała:

„(…) I zobaczyliśmy w nieogarnionym świetle, którym jest Bóg: "coś podobnego do tego, jak widzi się osoby w zwierciadle, kiedy przechodzą przed nim" Biskupa odzianego w Biel "mieliśmy przeczucie, że to jest Ojciec Święty". Wielu innych Biskupów, Kapłanów, zakonników i zakonnic wchodzących na stromą górę, na której szczycie znajdował się wielki Krzyż zbity z nie-ociosanych belek jak gdyby z drzewa korkowego pokrytego korą; Ojciec Święty, zanim tam dotarł, przeszedł przez wielkie miasto w połowie zrujnowane i na poły drżący, chwiejnym krokiem, udręczony bólem i cierpieniem, szedł modląc się za dusze martwych ludzi, których ciała napotykał na swojej drodze; doszedłszy do szczytu góry, klęcząc u stóp wielkiego Krzyża, został zabity przez grupę żołnierzy, którzy kilka razy ugodzili go pociskami z broni palnej i strzałami z łuku i w ten sam sposób zginęli jeden po drugim inni Biskupi Kapłani, zakonnicy i zakonnice oraz wiele osób świeckich, mężczyzn i kobiet różnych klas i pozycji. Pod dwoma ramionami Krzyża były dwa Anioły, każdy trzymający w ręce konewkę z kryształu, do których zbierali krew Męczenników i nią skraplali dusze zbliżające się do Boga”.

Podczas spotkania z Jego Ekscelencją arcybiskupem Tarcisio Bertone, Sekretarzem Kongregacji Nauki Wiary, wysłannikiem Ojca Świętego, które odbyło się w Karmelu św. Teresy w Combrze - Siostra Łucja podzieliła się swoją interpretacją wedle której trzecia część « tajemnicy » zawiera proroczą wizję, porównywalną do wizji znanych z historii świętej. Ponownie wyraża przekonanie, że wizja fatimska dotyczy przede wszystkim walki ateistycznego komunizmu z Kościołem i chrześcijanami i opisuje ogromne cierpienia ludzi prześladowanych za wiarę w XX wieku.

Na pytanie: « Czy główna postać z wizji to Papież? », siostra Łucja odpowiada natychmiast twierdząco i przypomina, że troje pastuszków bardzo bolało nad cierpieniem Papieża, zaś Hiacynta powtarzała: « Coitadinho do Santo Padre] tenho muita pena dos pecadores! » («Biedniutki Ojciec Święty, bardzo cierpię z powodu grzeszników! »). Siostra Łucja mówi dalej: « Nie znaliśmy imienia Papieża, Pani nie powiedziała nam imienia Papieża, nie wiedzieliśmy, czy to był Benedykt XV, Pius XII, Paweł VI czy Jan Paweł II, ale to Papież cierpiał i z jego powodu my także cierpieliśmy ».

Co tyczy się fragmentu, gdzie mowa jest o Biskupie odzianym w biel, to znaczy o Ojcu Świętym — jak zrozumieli natychmiast pastuszkowie podczas « wizji » — który zostaje śmiertelnie ugodzony i pada na ziemię, siostra Łucja podziela w pełni przekonanie Papieża, że to « macierzyńska dłoń kierowała biegiem kuli i Papież w agonii zatrzymał się na progu śmierci » (Jan Paweł II, Rozważanie skierowane z Polikliniki Gemelli do biskupów włoskich, 13 maja 1994 r.)”.

Przy okazji pobytu w Rzymie ówczesnego biskupa Leirii-Fatimy Papież postanowił przekazać mu kulę, która pozostała w papieskim samochodzie po zamachu, aby przechowywano ją w sanktuarium. Z inicjatywy biskupa została ona potem umieszczona w koronie wieńczącej statuę Matki Bożej Fatimskiej.

Jan Paweł II wyznał, że zawsze czuł wsparcie siostry Łucji, zwłaszcza w chwilach prób i cierpienia. W ogłoszonym w Watykanie liście do biskupa Coimbry, Albino Mamede Cleto wspomniał swą duchową przyjaźń ze zmarłą zakonnicą: "Zawsze czułem wsparcie codziennego daru jej modlitwy, zwłaszcza w trudnych momentach prób i cierpienia. Wierzę głęboko, że to właśnie ta, którą zobaczyła siostra Łucja przed laty w Fatimie, przyjęła ją w chwili przejścia z ziemi do nieba (13 lutego 2005 r.)". Papież podkreślił w swoim liście: "Ze wzruszeniem wspominam spotkania z zakonnicą i łączące nas więzy duchowej przyjaźni, które wraz z upływem lat jeszcze bardziej się zacieśniły". Siostra Łucja swoim przykładem uczy nas miłości do Kościoła i Następcy Św. Piotra.

VI. WEZWANIE DO POŚWIĘCENIA SIĘ I WYNAGRODZENIA NIEPOKALANEMU SERCU MARYI

13 czerwca 1917 r. Matka Boża powiedziała do Łucji: „Hiacyntę i Franciszka zabiorę niedługo. Ty jednak tu zostaniesz przez jakiś czas (s. Łucja żyła 98 lat). Jezus chce się posłużyć tobą, aby ludzie mnie poznali i pokochali. Chciałby ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Kto je przyjmuje, temu obiecuje zbawienie dla ozdoby Jego tronu".

- „ Zostanę tu sama?" - zapytałam ze smutkiem.

- „Nie, moja córko! Cierpisz bardzo? Nie trać odwagi. Nigdy cię nie opuszczę, moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która cię zaprowadzi do Boga".

Przed prawą dłonią Matki Boskiej znajdowało się Serce, otoczone cierniami, które wydawały się je przebijać. Zrozumieliśmy, że było to Niepokalane Serce Maryi, znieważane przez grzechy ludzkości, które pragnęło zadośćuczynienia”. 

13 lipca 1917 r. Nasza Dobra Pani powiedziała:

- „Ofiarujcie się za grzeszników i mówcie często, zwłaszcza gdy będziecie ponosić ofiary: O Jezu, czynię to z miłości dla Ciebie, za nawrócenie grzeszników i na zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi".

Matka Boża ukazała dzieciom przerażającą wizję piekła, a następnie powiedziała:

- „Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników. Żeby je ratować, Bóg chce rozpowszechnić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, wielu przed piekłem zostanie uratowanych i nastanie pokój na świecie. Wojna zbliża się ku końcowi. Ale jeżeli ludzie nie przestaną obrażać Boga, to w czasie pontyfikatu Piusa Xl rozpocznie się druga wojna, gorsza. (…) Zbliża się kara na świat za liczne jego zbrodnie, będzie wojna, głód, prześladowanie Kościoła i Ojca Świętego.

Aby temu zapobiec, przybędę, aby prosić o poświęcenie Rosji memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię św. wynagradzającą w pierwsze soboty. Jeżeli moje życzenia zostaną spełnione, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, bezbożna propaganda rozszerzy swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła, dobrzy będą męczeni, a Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć. Różne narody zginą. Na koniec jednak moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci i przez pewien czas zapanuje pokój na świecie…".

Hiacynta w ostatnich miesiącach życia, wiedząc, iż odchodzi z tego świata, z takim apelem zwróciła się do Łucji. „Już niedługo pójdę do nieba. Ty tu zostaniesz, aby ludziom powiedzieć, że Bóg chce wprowadzić na świecie nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Kiedy nadejdzie czas, aby o tym mówić, nie kryj się. Powiedz wszystkim ludziom, że Bóg daje nam łaski za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi, że ludzie muszą je uprosić przez to Serce, że Serce Jezusa chce, aby obok Niego wielbiono Niepokalane Serce Maryi. Niech proszą o pokój Niepokalane Serce Maryi, bo Bóg temu Sercu powierzył pokój na świecie. Ach, gdybym mogła włożyć w serca wszystkich ludzi ogień, który płonie w głębi mojego serca, i który sprawia, że kocham tak bardzo Serce Jezusa i Serce Maryi!”.

Ks. dr Krzysztof Czapla SAC pisze:

„Wolą Boga jest, by obok Serca Jezusa uwielbiano Niepokalane Serce Maryi. Nie sposób wyobrazić sobie innej drogi ku Bogu, skoro to On taką drogę wybiera, by przez Niepokalane Serce Maryi stać się Człowiekiem. Sam Bóg wskazuje nam tę drogę.

Zjednoczenie Serc Jezusa i Maryi, to wzór dany nam przez Boga, ale pozostaje jeszcze pytanie o to, gdzie jest nasze serce. Możemy rozważać prawdę o Najświętszym Sercu Jezusa i Niepokalanym Sercu Maryi, lecz nie chodzi tu o teologiczne spekulacje, lecz o to, by nasze serca były jak najbliżej Jezusa i Maryi. Sam Bóg nam to wskazuje, do tego zaprasza i głosem małego dziecka mobilizuje nas do tego, byśmy podjęli wskazaną nam drogę. To, co zostało zapowiedziane przez Maryję w lipcu roku 1917, iż przyjdzie jeszcze raz, by żądać poświęcenia Rosji i komunii św. wynagradzającej w pierwsze soboty, to też znalazło swoje wypełnienie kilka lat później.

”10 grudnia 1925 roku zjawiła się Najświętsza Panna w Pontevedra, a z boku w jasności Dzieciątko. Najświętsza Dziewica położyła Łucji rękę na ramieniu i pokazała cierniami otoczone serce, które trzymała w drugiej ręce. Dzieciątko powiedziało:

- Miej współczucie z Sercem Twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni ludzie je wciąż na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał”.

Bóg, jako Dziecię Jezus, zabiega, pyta, zachęca, prosi o nabożeństwo do Serca Jego Matki. Skoro droga naszego uświęcenia ma prowadzić przez Serce Maryi, być wyrazem naszej miłości, zatem nie dziwi fakt, iż taka forma prośby współgra z treścią wizji. Jezus ukazuje się nie jako Pan i Król Wszechświata, lecz jako Dziecko, które prosi i żebrze o miłość dla Swojej Matki. Zatem nie respekt wobec autorytetu i wszechmocy Boga ma być argumentem, co do wyboru wskazanej drogi, lecz szczera i dobrowolna miłość. Nasza odpowiedź nie powinna być wyrazem przymusu czy też wyrachowania, lecz być tak naturalną jak odpowiedź na prośbę bezbronnego dziecka, które pokornie prosi o miłość dla swojej matki”.

Matka Najświętsza przekazała Łucji treść nabożeństwa pierwszych sobót: "Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewdzięczność stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość i oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą komunię świętą, odmówią jeden różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia".

Zaraz potem rozpoczynają się przynaglenia, by nabożeństwo pierwszych sobót rozpowszechniło się po świecie. Łucja zaczyna swój apostolat Maryjny. Działa przede wszystkim za pomocą korespondencji.

Ale to tylko pierwsze zadanie. Siostra Łucja nie przestaje mieć nadprzyrodzonych kontaktów i objawień. Podczas jednego z nich, w Tuy, w Hiszpanii, 13 czerwca 1929 r., ujrzała tajemnicę samej Trójcy Przenajświętszej i usłyszała: "Przyszła chwila, w której Bóg wzywa Ojca Świętego, aby wspólnie z biskupami całego świata poświęcił Rosję memu Niepokalanemu Sercu, obiecując ją uratować za pomocą tego środka". To było drugie zadanie wizjonerki. Zaczynają się listy adresowane do Papieży...

Szczególna więź duchowa połączyła ją z "Papieżem trzeciej tajemnicy" - Janem Pawłem II, który uważnie wsłuchał się w przesłanie Matki Bożej z Fatimy i starał się spełnić wszystkie Jej życzenia. 25 marca 1984 roku Ojciec Święty w jedności z biskupami całego Kościoła dokonał uroczystego aktu poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi i przez wiele lat osobiście propagował nabożeństwo Pierwszych Sobót Miesiąca. W kontekście wielkiego Jubileuszu Fatimskiego wszyscy jesteśmy na nowo wezwani do praktykowania tego nabożeństwa.

Zachęca nas do tego Siostra Łucja, która w liście z 9 stycznia 1940 r. pisze: "Niepokalane Serce Maryi jest moją ucieczką, przede wszystkim w bardzo trudnych chwilach. Tam czuję się bezpieczna. Ta pewność [opieki Maryi] tak mnie pociesza i raduje. W nim znajduję pociechę i siłę".

Drodzy bracia i siostry!

Szczególnym znakiem naszego oddania się opiece Maryi i poświęcenia Jej Niepokalanemu Sercu jest brązowy szkaplerz karmelitański.

Warto zauważyć, że Słoneczna Pani z Fatimy objawiając się 13 października 1917 roku przypomniała także nabożeństwo szkaplerzne.

Podczas gdy wielu ludzi, którzy przybyli tego dnia do „doliny pokoju”, przeżywało w oczarowaniu cud wirującego słońca, dzieci miały widzenie Matki Bożej z Góry Karmel. Niepokalana Dziewica ubrana była w brązowe szaty karmelitańskie.

Gdy w 1950 roku zapytano Łucję:

– Dlaczego zdaniem siostry Matka Boska ukazała się w tej ostatniej scenie, trzymając Szkaplerz?

Łucja odpowiedziała:

– Dlatego, że Matka Boża chce, abyśmy wszyscy nosili Jej Szkaplerz.

Drodzy Moi! Wielkim Apostołem Szkaplerza Karmelitańskiego był św. Jan Paweł II, który także dzisiaj zachęca nas słowami:

„Niech wam towarzyszy zawsze Matka Boża Szkaplerzna, Matka Boża z Góry Karmelu... Niech prowadzi was Ona jak gwiazda, która nigdy nie znika z horyzontu. I niech was Ona zawiedzie w końcu do Boga, ostatecznego Portu, ostatniej Przystani nas wszystkich”.  

VII. WEZWANIE DO AKTYWNEJ WSPÓŁPRACY W WYPEŁNIENIU SIĘ OBIETNICY TRYUMFU NIEPOKALANEGO SERCA MARYI

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Stulecie objawień Słonecznej Pani w fatimskiej Dolinie Pokoju to szczególna okazja, aby na nowo wsłuchać się w pełne matczynej troski orędzie Maryi i przypomnieć Jej obietnicę: „Na koniec Moje Niepokalane Serce zatryumfuje”. Te słowa były wielkim umocnieniem i światłem nadziei przez długie lata zniewolenia ideologią bezbożnego komunizmu. Te słowa Pani Fatimskiej ciągle dodają nam odwagi, napełniają pokojem i podtrzymują nadzieję w obliczu nowych zagrożeń. Bo jak mówił papież św. Jan Paweł II: „Wciąż jeszcze istnieje niebezpieczeństwo, że miejsce marksizmu zająć może ateizm w innej postaci, który wychwalając wolność zmierza do zniszczenia samych korzeni moralności ludzkiej i chrześcijańskiej”. Warto więc o nich pamiętać, gdy ufni w pomoc Maryi podejmujemy wysiłek przemiany naszego życia, a szczególnie podczas naszej codziennej walki duchowej z nieprzyjacielem naszego zbawienia, w godzinie życiowej próby i cierpienia. Podobnie jak warto pamiętać o słowach Maryi skierowanych do Łucji: „Moje Niepokalane Serce będzie twoim schronieniem i drogą, która cię zaprowadzi do Boga”. Matka Boża zaprasza każdego z nas do przyjęcia Jej orędzia i zawierzenia Jej Sercu. Znakiem naszego całkowitego oddania i poświęcenia Maryi niech będzie Jej brązowy karmelitański szkaplerz. Ona prowadzi nas do zwycięstwa – śladami swego Syna, drogą ofiarnej miłości, „przez krzyż do Nieba”. Maryja, „Pełna Łaski” jest „Oazą Bożego Pokoju” do której szatan nie miał nigdy dostępu. To Niewiasta, która depcze głowę starodawnego węża (por. Rdz 3, 15) i zwycięża ognistego Smoka (por. Ap 12). Maria semper vincit! – Maryja zawsze zwycięża! Dlatego, najmilsi bracia i siostry, odnówmy nasze całkowite ofiarowanie się Jej Niepokalanemu Sercu i odpowiedzmy na Jej wezwanie do pokuty i osobistego nawrócenia, do comiesięcznej spowiedzi, do ponownego umieszczenia Eucharystii w centrum naszego chrześcijańskiego życia, do codziennej modlitwy różańcowej i prawdziwej miłości do Kościoła i Jego Pasterzy, do przeżywania naszych ludzkich cierpień w jedności z Chrystusem Ukrzyżowanym za zbawienie wszystkich ludzi, do podejmowania z miłością aktów wynagrodzenia za wszelkie zniewagi i bluźnierstwa, obojętność i niewdzięczność, którymi ludzie ciągle na nowo boleśnie ranią Serca Jezusa i Maryi, do radosnego udziału w dziele nowej ewangelizacji - ukazywania prawdziwego oblicza Chrystusa i Jego miłosiernej miłości naszym życiem. W ten sposób w nas i z nami Maryja będzie zwyciężać i spełniać się będzie Jej fatimska zapowiedź: „Moje Niepokalane Serce zatryumfuje”.

Najmilsi bracia i siostry!

Całą naszą Wspólnotę i każdego z Was, a szczególnie wszystkich naszych drogich chorych, zawierzam czułej opiece Maryi, naszej Niebieskiej Matki. Niech Ona jeszcze bardziej zjednoczy nas – jak paciorki Różańca – i prowadzi w miłości swego Niepokalanego Serca zjednoczonego całkowicie z Najświętszym Sercem Jezusa i Jego zbawczym dziełem.

Z wdzięczną pamięcią w modlitwie na Oborskiej Kalwarii i przy ołtarzu Matki Bożej Bolesnej oraz darem Chrystusowego Błogosławieństwa – o. Piotr O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio