Droga Rodzino Matki Bolesnej!
Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i
siostry!
Zbliża się 100. rocznica
pierwszego objawienia Matki Bożej Różańcowej w Fatimie (13 maja 1917 r.). Na
oficjalnej stronie internetowej Fatimskiego Sanktuarium znajduje się licznik
wskazujący dni, godziny, minuty i sekundy, jakie pozostały jeszcze do 13 maja
br. Na ten właśnie dzień papież Franciszek zapowiedział swoje przybycie z
dziękczynną pielgrzymką do Fatimy. Cały Kościół żyje tym wielkim Jubileuszem,
do którego powinniśmy się wszyscy dobrze przygotować. Stulecie objawień
Słonecznej Pani w Dolinie Pokoju to szczególny dar i zaproszenie płynące z
Nieba, aby na nowo wsłuchać się w pełne matczynej troski orędzie Maryi.
Albowiem
„wezwanie Maryi nie jest jednorazowe – przypominał w Fatimie święty Jan Paweł
II. Jej apel musi być podejmowany z pokolenia na pokolenie, zgodnie z coraz
nowymi znakami czasu. Trzeba do niego nieustannie powracać. Trzeba go
podejmować wciąż na nowo”.
Dlatego pragnę przypomnieć w tym
liście główne wezwania Pani Fatimskiej.
I. WEZWANIE DO
MODLITWY RÓŻAŃCOWEJ
Blisko 100 lat temu, dnia 13
października 1917 roku Słoneczna Pani po raz ostatni ukazała się w fatimskiej
Dolinie Pokoju i powiedziała do dzieci: „Jestem Matką Boską Różańcową”. Tym
samym wskazała, że ta modlitwa jest szczególnie droga i miła Jej Niepokalanemu
Sercu.
W
każdym objawieniu 13 – dnia miesiąca Matka Boża Fatimska przypominała o
modlitwie różańcowej, podkreślając tym samym jej wielkie znaczenie i moc.
Najpierw w maju powiedziała: „Odmawiajcie codziennie różaniec”, w lipcu
powtórzyła: „Chcę, (…) żebyście nadal codziennie odmawiali różaniec”, i na
koniec w październiku: „Nie przestawajcie odmawiać różańca”.
Także i my, najmilsi bracia i
siostry, wejdźmy z radością do tej „Doliny Pokoju” jaką jest Macierzyńskie
Serce Maryi. Przesuwając w dłoniach paciorki różańca powtarzajmy słowa
„Pozdrowienia Anielskiego” i razem z Maryją oddajmy się miłosnej kontemplacji
Oblicza Chrystusa.
Św. Jan Paweł II, wielki apostoł
Różańca świętego, mówi: „Odmawiać różaniec znaczy bowiem uczyć się patrzenia na
Jezusa oczyma Jego Matki i miłowania Go Sercem Jego Matki”.
Należy też przypomnieć że, Matka
Najświętsza, która przed stu laty objawiła się w Fatimie, nauczyła dzieci modlitwy,
która, zgodnie z Jej życzeniem, została włączona do różańca: „O mój Jezu,
przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź
wszystkie dusze do nieba i dopomóż szczególnie tym, którzy najbardziej
potrzebują Twojego miłosierdzia". Słowa te wyrażają istotne cele modlitwy
różańcowej: błaganie o Boże miłosierdzie zarówno dla nas, jak i dla wszystkich ludzi.
II. WEZWANIE DO
NAWRÓCENIA, POKUTY I WYNAGRODZENIA
Kochani Bracia i Siostry!
W tegoroczne przeżywanie
Wielkiego Postu wpisuje się wielkie wydarzenie, jakim jest setna rocznica
Objawień w Fatimie. Nie wolno nam pominąć i zlekceważyć głosu Matki Bożej,
która przez troje dzieci: Franciszka, Hiacyntę i Łucję, przekazała ważne
wezwanie, tak bardzo aktualne dla nas i całego świata, a zamknięte w jednym
słowie – POKUTA!
Pierwsze spotkanie Pięknej Pani z
dziećmi zostało poprzedzone trzykrotnym objawieniem się Anioła.
Siostra Łucja wspominając
objawienie anioła pisze:
„Zbliżywszy się do nas
powiedział: «Nie bójcie się, jestem Aniołem Pokoju, módlcie się razem ze mną»
i uklęknąwszy pochylił głowę aż do ziemi i kazał nam powtórzyć trzy
razy te słowa: «O mój Boże, wierzę w Ciebie, uwielbiam Cię, ufam Tobie
i kocham Cię. Proszę, byś przebaczył tym, którzy nie wierzą,
Ciebie nie uwielbiają, nie ufają Tobie i nie kochają Ciebie». Potem
wstając rzekł: «Módlcie się tak! Serca Jezusa i Maryi słuchają uważnie
waszych słów i próśb». Te słowa wyryły się w naszej pamięci tak, że
nigdy ich nie zapomnieliśmy. Odtąd padaliśmy często na ziemię i modliliśmy
się słowami Anioła aż do znużenia.
Innym razem anioł rzekł: «Ze
wszystkiego, co możecie, składajcie Bogu ofiary, jako akt zadośćuczynienia za
grzechy, którymi jest obrażany, oraz za nawrócenie grzeszników. (...) Przede
wszystkim przyjmujcie i znoście z poddaniem cierpienia, które Bóg wam
ześle».
Wezwanie do pokuty jest także
widoczne w trzeciej części tajemnicy fatimskiej przekazanej dzieciom 13 lipca
1917 r. Siostra Łucja pisze: „Zobaczyliśmy po lewej stronie Naszej Pani nieco
wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się wyrzucał
języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z
blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Naszej Pani w jego kierunku; Anioł
wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta,
Pokuta!”.
Duchowość, jaka rozwijała się w
dzieciach nie była duchowością egoistyczną, mającą na względzie tylko ich
osobiste zbawienie. One dobrze zrozumiały, że całe życie i wszystko co w nim
istnieje należy składać Bogu w ofierze jako wynagrodzenie i błaganie o
nawrócenie biednych grzeszników.
Dzieci wielkodusznie
odpowiedziały na to wezwanie Niebieskiego Posłańca.
Franciszek – z natury
refleksyjny, często usuwał się, by modlić się w samotności. Myślę,
o tym, by pocieszyć naszego Pana, który zasmucany jest tyloma grzechami.
Pewnej nocy ojciec usłyszał go, jak szlochał, i zapytał go, dlaczego
płacze. Franciszek odpowiedział: – Pomyślałem o Jezusie, który jest tak
smutny z powodu grzechów popełnianych przeciw Niemu.
Gorące pragnienie wynagrodzenia
złączyło się z wrodzoną skłonnością jego natury do współczucia
i umartwienia. Pewnego dnia Łucja zapytała go:
– Co byś wolał: pocieszyć Pana
Jezusa, czy nawrócić grzeszników, żeby nie poszli do piekła? Franciszek
odpowiedział:
– Gdybym miał wybierać, wolałbym
pocieszyć Pana Jezusa. Nie pamiętasz, jaka smutna była Matka Boża miesiąc temu,
kiedy prosiła, żebyśmy nie obrażali już bardziej Pana Jezusa, który i tak
został już nazbyt obrażony? Ja chcę pocieszyć naszego Pana, ale chciałbym także
nawrócić grzeszników, żeby Go już nie obrażali”.
Jak pisze biskup Rendeiro
z Coimbry w Portugalii:
„Szczególnie charakterystyczna
dla duchowości Franciszka była troska o pocieszanie Pana Jezusa. (...)
Pocieszać Pana! Czy to jakaś dziecięca dewocja? Teologia duchowości bez trudu
potrafi wyjaśnić to mistyczne zjawisko. Jest to jedna z najpiękniejszych
postaw ludzi o wielkich duszach, odznaczających się głęboką intuicją
łaski.
Problem grzechu, konkretnie
przedstawiony w przypowieści o synu marnotrawnym, to nie
tylko tragedia syna oddalającego się od ojcowskiego domu, lecz także bolesna
tragedia ojca cierpiącego z powodu odejścia syna (...) Ludzie wielcy
duchem odczuwają współczucie z powodu losu grzeszników i czynią
wszystko, aby ratować swych braci, którzy narażają się na ryzyko potępienia.
Jednakże dusze, które istotnie naznaczone są łaską Miłości Bożej, wznoszą się
jeszcze wyżej – ból zadawany Bożemu Sercu przez grzeszników stanowi wielką
troskę tych dusz i dlatego próbują one pocieszać Pana. Wydaje się, iż to
właśnie Franciszek odznaczał się tym charyzmatem, bardziej widocznym właśnie
u niego, niż u jego towarzyszek”.
We wrześniu 1918 r. wybuchła na
Półwyspie Iberyjskim epidemia zapalenia oskrzeli i płuc, na które oprócz ojca
zachorowali wszyscy członkowie rodziny Marto. Pod koniec października także Hiacynta
i Franciszek ciężko zachorowali.
Ojciec święty Jan Paweł II
w dniu beatyfikacji dwojga małych pastuszków fatimskich powiedział:
„Franciszek znosił wielkie
cierpienia spowodowane chorobą, na skutek której potem umarł, nigdy się nie
skarżąc. W tym maluczkim wielkie było pragnienie wynagrodzenia Bogu za
obrazę ze strony grzeszników przez ofiarowanie w tym celu
wysiłku, by być dobrym, własnych ofiar i modlitwy. Również Hiacynta,
siostra prawie dwa lata od niego młodsza, żyła kierując się tymi samymi
uczuciami”.
Siostra Łucja wspomina: „Hiacynta
mówiła mi czasem: – «Czuję tak wielki ból w piersiach, ale nie mówię nic
mojej matce, chcę cierpieć dla Pana Jezusa na zadośćuczynienie za grzechy
popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi, za Ojca św. i za
nawrócenie grzeszników». Gdy któregoś dnia z rana przyszłam do niej,
zapytała mnie: – «Ile ofiar złożyłaś tej nocy Panu Jezusowi?» – «Trzy.
Wstałam trzy razy odmówić modlitwę Anioła. Ja Mu ofiarowałam bardzo dużo, nie
wiem, ile ofiar było, ponieważ miałam silne bóle, ale nie skarżyłam się».
Jej matka wiedziała, jak bardzo
nie lubiła mleka. Pewnego dnia przyniosła jej wraz z filiżanką mleka
piękną wiązkę winogron.
- «Hiacynto – rzekła – zjedz to. Jeżeli nie możesz wypić mleka, zostaw.
A zjedz te winogrona».
- «Nie, moja mamo, nie chcę winogron, zabierz je. Daj mi raczej mleka, wypiję
je».
I nie okazując najmniejszej
niechęci, wypiła je. Moja ciotka oddaliła się zadowolona, sądząc, że niechęć
jej córeczki do mleka zanika. Potem Hiacynta zwróciła się do mnie
i powiedziała: – «Miałam taką ochotę na te winogrona i tak mi było
ciężko wypić to mleko, ale chciałam złożyć Panu Jezusowi tę ofiarę».
Innego dnia z rana znalazłam
ją bardzo zmienioną i zapytałam jej, czy się czuje gorzej. – «Tej nocy –
odpowiedziała – miałam wielkie bóle i chciałam złożyć ofiarę Panu Jezusowi
przez nie przewracanie się w łóżku, i dlatego wcale nie spałam».
Innym razem powiedziała: – «Gdy
jestem sama, wychodzę z łóżka, aby zmówić modlitwę Anioła. Ale teraz nie
jestem już w stanie chylić głowy do ziemi, bo upadam. Modlę się jedynie na
klęczkach».
Hiacynta – nauczyła się modlić na
różańcu w sposób, który oczarowywał. Tym, co wywarło na niej największe
wrażenie, była wizja piekła i tragicznego losu grzeszników. Dlatego
ofiarowywała swoje umartwienia przede wszystkim w intencji nawrócenia
grzeszników.
Wymowną ilustrację stanowić tu
może wydarzenie opisane przez s. Łucję, najstarszą z trojga widzących,
w jej Wspomnieniach:
W Fatimie mieszkała ciotka Łucji,
nosząca imię Wiktoria. Miała ona syna, który był prawdziwym synem marnotrawnym.
Nie wiem, kiedy opuścił dom rodzicielski i nie wiedziano, co się
z nim stało. Moja ciotka bardzo zmartwiona przyszła pewnego dnia do
Alżusztrel, żeby mnie poprosić o wstawiennictwo
u Matki Boskiej za jej synem. Ponieważ mnie nie zastała poprosiła
o to małą Hiacyntę. Ta obiecała modlić się za niego. W kilka dni
później ów syn wrócił do domu, prosząc rodziców o przebaczenie.
A później przyszedł do Alżusztrel, aby opowiedzieć o swoim
nieszczęsnym losie. Kiedy wszystko przetrwonił, co rodzicom
ukradł, tak opowiadał, błąkał się jakiś czas jak włóczęga. A potem, już
nie pamiętam dlaczego, dostał się do więzienia w Torres Novas. Po jakimś
czasie udało mu się pewnej nocy uciec z więzienia. Jako uciekinier dostał
się nocą w góry i lasy jodłowe. Czuł
się całkowicie zagubiony, padł na kolana i zaczął się modlić. Po kilku
minutach – tak twierdził – ukazała mu się Hiacynta. Wzięła go za rękę,
zaprowadziła na asfaltową drogę prowadzącą
z Alqueido do Reguengo i zrobiła znak, aby szedł tędy dalej. Kiedy
się rozwidniło, znalazł się na drodze do Boleiros. Rozpoznał miejsce, na którym
się znajdował, i wzruszony szedł do domu rodzicielskiego. Zapewniał, że Hiacynta mu się ukazał i że ją wyraźnie
rozpoznał. Zapytałam Hiacyntę, czy to prawda, że do niego poszła? Odpowiedziała, że nie. Nie zna ani gór, ani lasów
jodłowych, gdzie ten człowiek mógł się tułać. «Ja się tylko modliłam
i bardzo Matkę Boską prosiłam za niego, bo
mi żal było ciotki Wiktorii». To była jej odpowiedź. Jak to się więc stało? Nie
wiem. Bóg raczy wiedzieć.
Najmilsi Bracia i Siostry!
To piękne i wzruszające świadectwo z życia małej wizjonerki
fatimskiej jest niezwykle wymowne. Nawrócenie jest łaską, którą możemy wyprosić
naszym bliźnim modlitwą i ofiarą. I często ta zbawcza łaska
nawrócenia działa w sposób tajemniczy, ale zawsze skuteczny w sercach
grzeszników.
Św. Jan Paweł II podkreśla, że „orędzie
fatimskie tchnie miłością Serca Matki, które jest zawsze otwarte dla dziecka,
nieustannie mu towarzyszy, zawsze o nim myśli, nawet wtedy, gdy dziecko schodzi
na bezdroża i staje się marnotrawnym synem.” (z homilii podczas poświęcenia kościoła MB Fatimskiej w Zakopanem).
Papież Franciszek w tegorocznym
orędziu wielkopostnym napisał:
„Okres ten zawsze kieruje ku nam
stanowczą zachętę do nawrócenia: chrześcijanin jest wezwany, by powrócił do
Boga „całym swym sercem” (Jl 2,12), aby nie zadowalał się życiem przeciętnym,
ale wzrastał w przyjaźni z Panem. Jezus jest wiernym przyjacielem, który nas
nigdy nie opuszcza, bo nawet kiedy grzeszymy, czeka cierpliwie na nasz powrót
do Niego, a wraz z tym oczekiwaniem, ukazuje swoje pragnienie przebaczenia”.
O tym właśnie w swoim matczynym
przesłaniu przypomina nam dzisiaj Pani Fatimska.
III. WEZWANIE DO
OFIARNEJ MIŁOŚCI I UDZIAŁU W ZBAWCZYM CIERPIENIU CHRYSTUSA
Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i
siostry!
Pragniemy na nowo wsłuchać się w
głos Matki Najświętszej, który sto lat temu usłyszała trójka małych pastuszków
w ukrytej pośród gór dolinie Cova da Iria.
13 lipca 1917 roku Matka Boża
ukazała dzieciom wizję piekła, do którego idą dusze grzeszników. Konsekwencje
popełnianych w życiu grzechów wykraczają poza doczesność i mają swoje skutki w
wieczności, czego wstrząsającym obrazem była ukazana przez Maryję wizja piekła.
Żeby ratować dusze grzeszników Matka Boża oznajmiła dzieciom, że Bóg chce
rozpowszechnić na świecie nabożeństwo do Jej Niepokalanego Serca. „Jeżeli się
zrobi to, co wam powiem – mówiła Maryja – wielu przed piekłem zostanie uratowanych…”.
Pani Fatimskiego Orędzia wzywa
każdego z nas do wejścia na drogę osobistego nawrócenia i pokuty za grzechy
oraz odpowiedzialnej troski za zbawienie wszystkich ludzi.
„Niezależnie od tego jakie jest
piekło, z pewnością ono istnieje i dla Naszej Pani stanowi przedmiot wielkiego
zmartwienia – mówi Siostra Łucja. Matka Boża okazuje je w Swoim Przesłaniu
prosząc wiele razy o modlitwy i ofiary dla nawrócenia grzeszników”.
Maryja objawiając się Łucji,
Hiacyncie i Franciszkowi pragnęła, aby jak najwięcej grzeszników skorzystało ze
zbawczego dzieła Jej Syna, dokonanego na drzewie Krzyża.
19 sierpnia, najstarsza z trojga
widzących, zwróciła się do Matki Bożej:
– Chciałam prosić
o uleczenie kilku chorych.
– Tak, niektórych uleczę
w ciągu roku – odpowiedziała Matka Boża i przybierając wyraz
smutniejszy powiedziała:
– Módlcie, módlcie się
wiele, czyńcie ofiary za grzeszników, bo wiele dusz idzie na wieczne
potępienie, bo nie mają nikogo, kto by się za nie ofiarował i modlił.
Drodzy bracia i siostry!
Słuszna troska o zdrowie chorych
na ciele, wyrażona słowami pokornej prośby przedstawionej Matce Bożej przez
Łucję, została jakby rozszerzona przez Maryję o wezwanie do troski o chorych na
duszy – o grzeszników. Fatima, jak i wiele innych sanktuariów maryjnych całego
świata, jest miejscem, w którym dokonują się liczne uzdrowienia, zarówno
fizyczne, jak i duchowe. Troska Chrystusa o chorych, liczne uzdrowienia
dokonywane przez Niego szły zawsze w parze z wezwaniem do nawrócenia. Chrystus
uzdrawiał trędowatych, ślepych, głuchych, niemych i chromych, ale przede
wszystkim uwalniał człowieka od grzechu, wzywając do nawrócenia każdego, kto
chciał być Jego uczniem.
Maryja chce uzdrowić chorą
ludzkość – ludzkość cierpiącą na brak miłości, ludzkość odrzucająca Jej Syna,
Chrystusa. I dlatego prowadzi nas pod Jego Krzyż, bo z niego płynie źródło
uzdrowienia dla wszystkich, którzy cierpią.
Przynosząc
do Matki Bożej nasze prośby w intencji tych, którzy cierpią na ciele, nie
zapominajmy i o tych – tak drogich Maryi – którzy przez grzech oddalili się od
Chrystusa. Z prośbą o ich nawrócenie ofiarujmy Chrystusowi wszystkie nasze
cierpienia.
Przykładem mogą być dla nas mali
wizjonerzy fatimscy. W czasie objawienia 13 maja 1917 r. dzieci zapytane: „Czy
chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On wam ześle
jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany i jako prośba o
nawrócenie grzeszników?”, odpowiadają: „Tak, chcemy!”.
Jesienią 1918 roku dwoje
z trojga małych pastuszków: 10 – letnia Hiacynta i 11 – letni
Franciszek Marto zachorowali na zapalenie płuc. Siostra Łucja wspomina:
„Któregoś dnia zapytałam ją: –
Czujesz się lepiej? – Wiesz dobrze, że nie – odpowiedziała Hiacynta
i dodała: – Mam takie bóle w piersiach, ale nic nie mówię, cierpię za
nawrócenie grzeszników.
Gdy polepszyło się jej trochę,
spędzała całe dni siedząc przy łóżku braciszka. Któregoś dnia wezwała mnie,
abym szybko przyszła. Przybiegłam. A ona mówi: „Matka Boska nas
odwiedziła i powiedziała, że przyjdzie wkrótce zabrać Franciszka do
nieba. A mnie zapytała, czy chciałabym jeszcze więcej grzeszników
nawrócić. Odpowiedziałam Jej, że tak. Wtedy powiedziała mi, że dostanę się do
szpitala i będę tam bardzo cierpiała za nawrócenie grzeszników i jako
zadośćuczynienie za zniewagi wyrządzone Niepokalanemu Sercu Maryi i
z miłości do Pana Jezusa”.
Nadszedł wreszcie dzień,
w którym musiała pójść do szpitala, gdzie istotnie musiała wiele
cierpieć... Czasem całowała krzyż i ściskając go mówiła: «O mój
Jezu, ja Cię kocham i chcę cierpieć z miłości ku Tobie». Ileż razy
mówiła: «O Jezu, teraz możesz nawrócić wielu grzeszników, bo ta ofiara jest
bardzo wielka».
Św. Jan Paweł II
w specjalnym orędziu na Światowy Dzień Chorego w 1997 roku obchodzony
uroczyście w Fatimie, napisał:
„Drodzy przyjaciele, obarczeni
ciężarem cierpienia, wy stoicie w pierwszym szeregu tych, których
Bóg miłuje. Tak jak na wszystkich ludzi napotykanych na drogach
Palestyny, tak i na was Jezus kieruje spojrzenie pełne dobroci; nigdy nie
zabraknie wam Jego miłości. Starajcie się być wielkodusznymi świadkami tej
szczególnie cennej miłości, składając dar ze swojego cierpienia, które
tak bardzo może się przyczynić do zbawienia ludzkości”.
Te słowa następcy Świętego Piotra
jasno wskazują, że właśnie ludzie chorzy, którzy z wiarą i miłością łączą swoje
ludzkie cierpienia z męką Chrystusa, są szczególnie cennymi współpracownikami
Bożymi w dziele zbawienia dusz. Oni właśnie, jak te małe dzieci fatimskie, są
największym skarbem i radością Matki Najświętszej, źrenicą Jej oczu i pociechą
Jej Niepokalanego Serca.
IV. WEZWANIE DO
UMIŁOWANIA EUCHARYSTII I UMIESZCZENIA JEJ W CENTRUM CHRZEŚCIJAŃSKIEGO ŻYCIA
Drodzy
bracia i siostry!
Wszędzie, gdzie przychodzi Matka
Boża w centrum znajduje się
zawsze Jezus Eucharystyczny.
Maryja prowadzi nas do Niego. Tak
było także w Fatimie.
Łucja, najstarsza z małych
pastuszków, wspomina objawienie anioła, który udzielił dzieciom komunii
świętej.
„Razem z Hiacyntą
i Franciszkiem poszliśmy do groty. (...) Nagle zauważyliśmy jakiś nadzwyczajny blask
nad nami. Wyprostowaliśmy
się, żeby popatrzeć, co się dzieje, i zobaczyliśmy Anioła, trzymającego
w lewej ręce kielich, nad którym unosiła się święta Hostia. (…) Hostię św.
dał mi,
a Krew z kielicha rozdzielił między Hiacyntę i Franciszka,
mówiąc równocześnie: «Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa,
tak strasznie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi, pokutujcie za ich grzechy
i pocieszajcie Boga waszego».
Franciszek, nie słyszał tych słów
Anioła. W kilka dni później zapytał: – «Anioł dał ci Komunię św.? Ale co dał nam,
Hiacyncie i mnie?» – «To była także Komunia św.» – odpowiedziała Hiacynta, nieopisanie
szczęśliwa. – «Czyś nie widział, że Krew kapała z Hostii?» – «Ja czułem,
że Bóg
jest we mnie, ale nie wiedziałem, jak to się stało». Potem ukląkł, skłonił
głowę ku ziemi, pozostał
w tej pozycji bardzo długo”.
Jezus utajony w Najświętszym
Sakramencie stał się dla dzieci fatimskich największym skarbem. Mimo, iż ze
względu na wiek nie były jeszcze u pierwszej komunii świętej.
Hiacynta mówiła:
„Pan Jezus ukryty! Kocham Go
bardzo. Tak bardzo
chciałabym Go przyjąć. Czy w niebie też przyjmuje się Komunię świętą, to ja
będę ją przyjmować codziennie!”
Pod koniec października 1918 roku
Hiacynta i Franciszek ciężko zachorowali. Łucja, najstarsza z trójki
widzących wspomina:
„Kiedy czasami wracałam
z kościoła i wchodziłam do chorej Hiacynty, pytała mnie: – «Przyjęłaś Komunię
świętą?» Jeżeli mówiłam,
że «tak», mówiła: – «Przyjdź tu bliżej, całkiem blisko, masz przecież Jezusa
ukrytego w swoim sercu».
Pewnego dnia wychodząc
z domu, zauważyłam, że Franciszek szedł bardzo powoli. – «Co ci jest?» –
zapytałam go. – «Wyglądasz, jakbyś nie umiał chodzić». – «Boli mnie bardzo
głowa i myślę, że padnę». – «To nie idź, zostań w domu». – «Nie zostanę,
wolę raczej zostać w kościele z Jezusem ukrytym, podczas gdy ty
pójdziesz do szkoły...».
Najświętszy Sakrament znajdował
się wtedy przy wejściu
do kościoła po lewej stronie. Franciszek wciskał się pomiędzy chrzcielnicę
i ołtarz i tam go zastawałam, gdy wracałam (...)
Kiedy zachorował, mówił mi, gdy
idąc do szkoły przechodziłam obok ich domu: – «Posłuchaj, idź do kościoła
i ukłoń się ode mnie Panu Jezusowi. Najbardziej mnie martwi, że nie mogę
już tak długo z Panem Jezusem ukrytym przestawać».
Kiedy stan zdrowia Franciszka
znacznie się pogorszył i chłopiec miał świadomość, że niedługo umrze,
zawołał: – «Mamo, czy muszę umierać, zanim przyjmę do mojego serca ukrytego
Pana Jezusa?» Otrzymawszy Komunię świętą, powiedział do Hiacynty: – «Dzisiaj jestem
szczęśliwszy od ciebie, dlatego że mam w moim sercu ukrytego Jezusa».
Drodzy Bracia i Siostry!
Ze wzruszeniem wsłuchujemy się w
te dziecięce świadectwa wiary i miłości do Jezusa ukrytego w pokorze świętej
Hostii; przyjmowanego w duchu wynagrodzenia za zniewagi i obojętność, których Eucharystyczne
Serce Jezusa doznaje w tak wielu miejscach świata. Tej pięknej
postawy żywej wiary, tego całkowitego oddania wobec sakramentu Miłości dzieci
uczyły się w szkole Maryi, Matki i Służebnicy Eucharystii.
V. WEZWANIE DO MODLITWY
ZA KOŚCIÓŁ I PEŁNEGO MIŁOŚCI ODDANIA WOBEC PAPIEŻA
Z dniem 13 maja br. związana jest
100. rocznica pierwszego objawienia Niepokalanej Dziewicy w Cova da Iria oraz
36. rocznica zamachu na życie papieża św. Jana Pawła II i jego cudownego
ocalenia przez Maryję.
13 maja 1981 r., dokładnie w
godzinie pierwszego objawienia Matki Bożej Fatimskiej, na Placu św. Piotra w
Rzymie miał miejsce zamach na życie papieża. Pierwsza kula przeszła przez prawą
rękę powyżej łokcia. Druga uderzyła w palec wskazujący, co zmieniło kierunek
jej lotu. Przeszyła brzuch rozszarpując wnętrzności, by w niewytłumaczalny
sposób zmienić trajektorię i zamiast przebić kręgosłup wyszła bokiem. Lekarze
mówili, że śmiertelna kula nie pobiegła prostą trajektorią, że o milimetry
ominęła żywotne organy. Św. Jan Paweł II był przekonany, że to Matka Boża
kierowała lotem pocisku i uratowała mu życie. Zwracając się do Niej powiedział:
"Byłaś mi Matką zawsze, a w sposób szczególny 13 maja 1981 roku, kiedy
czułem przy sobie Twoją opiekuńczą obecność".
W trzeciej części tajemnicy
fatimskiej znajdujemy symboliczną wizję prześladowanego Kościoła. 3 stycznia
1944 roku Siostra Łucja własnoręcznie napisała:
„(…) I zobaczyliśmy w
nieogarnionym świetle, którym jest Bóg: "coś podobnego do tego, jak widzi
się osoby w zwierciadle, kiedy przechodzą przed nim" Biskupa odzianego w
Biel "mieliśmy przeczucie, że to jest Ojciec Święty". Wielu innych
Biskupów, Kapłanów, zakonników i zakonnic wchodzących na stromą górę, na której
szczycie znajdował się wielki Krzyż zbity z nie-ociosanych belek jak gdyby z
drzewa korkowego pokrytego korą; Ojciec Święty, zanim tam dotarł, przeszedł
przez wielkie miasto w połowie zrujnowane i na poły drżący, chwiejnym krokiem,
udręczony bólem i cierpieniem, szedł modląc się za dusze martwych ludzi, których ciała napotykał na swojej drodze;
doszedłszy do szczytu góry, klęcząc u stóp wielkiego Krzyża, został zabity
przez grupę żołnierzy, którzy kilka razy ugodzili go pociskami z broni palnej i
strzałami z łuku i w ten sam sposób zginęli jeden po drugim inni Biskupi Kapłani,
zakonnicy i zakonnice oraz wiele osób świeckich, mężczyzn i kobiet różnych klas
i pozycji. Pod dwoma ramionami Krzyża były dwa Anioły, każdy trzymający w ręce
konewkę z kryształu, do których zbierali krew Męczenników i nią skraplali dusze
zbliżające się do Boga”.
Podczas spotkania z Jego
Ekscelencją arcybiskupem Tarcisio Bertone, Sekretarzem Kongregacji Nauki Wiary,
wysłannikiem Ojca Świętego, które odbyło się w Karmelu św. Teresy w Combrze - Siostra
Łucja podzieliła się swoją interpretacją wedle której trzecia część « tajemnicy
» zawiera proroczą wizję, porównywalną do wizji znanych z historii świętej.
Ponownie wyraża przekonanie, że wizja fatimska dotyczy przede wszystkim walki
ateistycznego komunizmu z Kościołem i chrześcijanami i opisuje ogromne cierpienia
ludzi prześladowanych za wiarę w XX wieku.
Na pytanie: « Czy główna postać z
wizji to Papież? », siostra Łucja odpowiada natychmiast twierdząco i
przypomina, że troje pastuszków bardzo bolało nad cierpieniem Papieża, zaś
Hiacynta powtarzała: « Coitadinho do Santo Padre] tenho muita pena dos
pecadores! » («Biedniutki Ojciec Święty, bardzo cierpię z powodu
grzeszników! »). Siostra Łucja mówi dalej: « Nie znaliśmy imienia Papieża, Pani
nie powiedziała nam imienia Papieża, nie wiedzieliśmy, czy to był Benedykt XV,
Pius XII, Paweł VI czy Jan Paweł II, ale to Papież cierpiał i z jego powodu my
także cierpieliśmy ».
Co tyczy się fragmentu, gdzie
mowa jest o Biskupie odzianym w biel, to znaczy o Ojcu Świętym — jak zrozumieli
natychmiast pastuszkowie podczas « wizji » — który zostaje śmiertelnie ugodzony
i pada na ziemię, siostra Łucja podziela w pełni przekonanie Papieża, że to «
macierzyńska dłoń kierowała biegiem kuli i Papież w agonii zatrzymał się na
progu śmierci » (Jan Paweł II, Rozważanie skierowane z Polikliniki Gemelli
do biskupów włoskich, 13 maja 1994 r.)”.
Przy
okazji pobytu w Rzymie ówczesnego biskupa Leirii-Fatimy Papież postanowił
przekazać mu kulę, która pozostała w papieskim samochodzie po zamachu, aby
przechowywano ją w sanktuarium. Z inicjatywy biskupa została ona potem
umieszczona w koronie wieńczącej statuę Matki Bożej Fatimskiej.
Jan Paweł II wyznał, że zawsze
czuł wsparcie siostry Łucji, zwłaszcza w chwilach prób i cierpienia. W
ogłoszonym w Watykanie liście do biskupa Coimbry, Albino Mamede Cleto wspomniał
swą duchową przyjaźń ze zmarłą zakonnicą: "Zawsze czułem wsparcie
codziennego daru jej modlitwy, zwłaszcza w trudnych momentach prób i
cierpienia. Wierzę głęboko, że to właśnie ta, którą zobaczyła siostra Łucja
przed laty w Fatimie, przyjęła ją w chwili przejścia z ziemi do nieba (13
lutego 2005 r.)". Papież podkreślił w swoim liście: "Ze wzruszeniem
wspominam spotkania z zakonnicą i łączące nas więzy duchowej przyjaźni, które
wraz z upływem lat jeszcze bardziej się zacieśniły". Siostra Łucja swoim
przykładem uczy nas miłości do Kościoła i Następcy Św. Piotra.
VI. WEZWANIE DO
POŚWIĘCENIA SIĘ I WYNAGRODZENIA NIEPOKALANEMU SERCU MARYI
13 czerwca 1917 r. Matka Boża powiedziała do Łucji: „Hiacyntę i
Franciszka zabiorę niedługo. Ty jednak tu zostaniesz przez jakiś czas (s. Łucja
żyła 98 lat). Jezus chce się posłużyć tobą, aby ludzie mnie poznali i
pokochali. Chciałby ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego
Serca. Kto je przyjmuje, temu obiecuje zbawienie dla ozdoby Jego tronu".
- „ Zostanę tu sama?" -
zapytałam ze smutkiem.
- „Nie, moja córko! Cierpisz
bardzo? Nie trać odwagi. Nigdy cię nie opuszczę, moje Niepokalane Serce będzie
twoją ucieczką i drogą, która cię zaprowadzi do Boga".
Przed prawą dłonią Matki Boskiej
znajdowało się Serce, otoczone cierniami, które wydawały się je przebijać.
Zrozumieliśmy, że było to Niepokalane Serce Maryi, znieważane przez grzechy
ludzkości, które pragnęło zadośćuczynienia”.
13 lipca 1917 r. Nasza Dobra Pani powiedziała:
- „Ofiarujcie się za grzeszników
i mówcie często, zwłaszcza gdy będziecie ponosić ofiary: O Jezu, czynię to z
miłości dla Ciebie, za nawrócenie grzeszników i na zadośćuczynienie za grzechy
popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi".
Matka Boża ukazała dzieciom przerażającą
wizję piekła, a następnie powiedziała:
- „Widzieliście piekło, do
którego idą dusze biednych grzeszników. Żeby je ratować, Bóg chce
rozpowszechnić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeżeli się
zrobi to, co wam powiem, wielu przed piekłem zostanie uratowanych i nastanie
pokój na świecie. Wojna zbliża się ku końcowi. Ale jeżeli ludzie nie przestaną
obrażać Boga, to w czasie pontyfikatu Piusa Xl rozpocznie się druga wojna,
gorsza. (…) Zbliża się kara na świat za liczne jego zbrodnie, będzie wojna,
głód, prześladowanie Kościoła i Ojca Świętego.
Aby temu zapobiec, przybędę, aby
prosić o poświęcenie Rosji memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię św.
wynagradzającą w pierwsze soboty. Jeżeli moje życzenia zostaną spełnione, Rosja
nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, bezbożna propaganda rozszerzy swe
błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła, dobrzy będą
męczeni, a Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć. Różne narody zginą. Na
koniec jednak moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi
Rosję, która się nawróci i przez pewien czas zapanuje pokój na świecie…".
Hiacynta w ostatnich miesiącach
życia, wiedząc, iż odchodzi z tego świata, z takim apelem zwróciła się do
Łucji. „Już niedługo pójdę do nieba. Ty tu zostaniesz, aby ludziom powiedzieć,
że Bóg chce wprowadzić na świecie nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi.
Kiedy nadejdzie czas, aby o tym mówić, nie kryj się. Powiedz wszystkim ludziom,
że Bóg daje nam łaski za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi, że ludzie
muszą je uprosić przez to Serce, że Serce Jezusa chce, aby obok Niego wielbiono
Niepokalane Serce Maryi. Niech proszą o pokój Niepokalane Serce Maryi, bo Bóg
temu Sercu powierzył pokój na świecie. Ach, gdybym mogła włożyć w serca wszystkich
ludzi ogień, który płonie w głębi mojego serca, i który sprawia, że kocham tak
bardzo Serce Jezusa i Serce Maryi!”.
Ks. dr Krzysztof Czapla SAC
pisze:
„Wolą Boga jest, by obok Serca
Jezusa uwielbiano Niepokalane Serce Maryi. Nie sposób wyobrazić sobie innej
drogi ku Bogu, skoro to On taką drogę wybiera, by przez Niepokalane Serce Maryi
stać się Człowiekiem. Sam Bóg wskazuje nam tę drogę.
Zjednoczenie Serc Jezusa i Maryi,
to wzór dany nam przez Boga, ale pozostaje jeszcze pytanie o to, gdzie jest
nasze serce. Możemy rozważać prawdę o Najświętszym Sercu Jezusa i Niepokalanym
Sercu Maryi, lecz nie chodzi tu o teologiczne spekulacje, lecz o to, by nasze
serca były jak najbliżej Jezusa i Maryi. Sam Bóg nam to wskazuje, do tego
zaprasza i głosem małego dziecka mobilizuje nas do tego, byśmy podjęli wskazaną
nam drogę. To, co zostało zapowiedziane przez Maryję w lipcu roku 1917, iż
przyjdzie jeszcze raz, by żądać poświęcenia Rosji i komunii św. wynagradzającej
w pierwsze soboty, to też znalazło swoje wypełnienie kilka lat później.
”10 grudnia 1925 roku zjawiła się
Najświętsza Panna w Pontevedra, a z boku w jasności Dzieciątko. Najświętsza
Dziewica położyła Łucji rękę na ramieniu i pokazała cierniami otoczone serce,
które trzymała w drugiej ręce. Dzieciątko powiedziało:
- Miej współczucie z Sercem Twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni
ludzie je wciąż na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał”.
Bóg, jako Dziecię Jezus, zabiega,
pyta, zachęca, prosi o nabożeństwo do Serca Jego Matki. Skoro droga naszego
uświęcenia ma prowadzić przez Serce Maryi, być wyrazem naszej miłości, zatem
nie dziwi fakt, iż taka forma prośby współgra z treścią wizji. Jezus ukazuje
się nie jako Pan i Król Wszechświata, lecz jako Dziecko, które prosi i żebrze o
miłość dla Swojej Matki. Zatem nie respekt wobec autorytetu i wszechmocy Boga
ma być argumentem, co do wyboru wskazanej drogi, lecz szczera i dobrowolna
miłość. Nasza odpowiedź nie powinna być wyrazem przymusu czy też wyrachowania,
lecz być tak naturalną jak odpowiedź na prośbę bezbronnego dziecka, które
pokornie prosi o miłość dla swojej matki”.
Matka Najświętsza przekazała
Łucji treść nabożeństwa pierwszych sobót: "Córko moja, spójrz, Serce moje
otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i
niewdzięczność stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość i
oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi
do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty
odprawią spowiedź, przyjmą komunię świętą, odmówią jeden różaniec i przez
piętnaście minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi towarzyszyć
mi będą w intencji zadośćuczynienia".
Zaraz potem rozpoczynają się
przynaglenia, by nabożeństwo pierwszych sobót rozpowszechniło się po świecie.
Łucja zaczyna swój apostolat Maryjny. Działa przede wszystkim za pomocą
korespondencji.
Ale to tylko pierwsze zadanie.
Siostra Łucja nie przestaje mieć nadprzyrodzonych kontaktów i objawień. Podczas
jednego z nich, w Tuy, w Hiszpanii, 13 czerwca 1929 r., ujrzała tajemnicę samej
Trójcy Przenajświętszej i usłyszała: "Przyszła chwila, w której Bóg wzywa
Ojca Świętego, aby wspólnie z biskupami całego świata poświęcił Rosję memu
Niepokalanemu Sercu, obiecując ją uratować za pomocą tego środka". To było
drugie zadanie wizjonerki. Zaczynają się listy adresowane do Papieży...
Szczególna więź duchowa połączyła
ją z "Papieżem trzeciej tajemnicy" - Janem Pawłem II, który uważnie
wsłuchał się w przesłanie Matki Bożej z Fatimy i starał się spełnić wszystkie
Jej życzenia. 25 marca 1984 roku Ojciec Święty w jedności z biskupami całego
Kościoła dokonał uroczystego aktu poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi
i przez wiele lat osobiście propagował nabożeństwo Pierwszych Sobót Miesiąca. W
kontekście wielkiego Jubileuszu Fatimskiego wszyscy jesteśmy na nowo wezwani do
praktykowania tego nabożeństwa.
Zachęca nas do tego Siostra Łucja,
która w liście z 9 stycznia 1940 r. pisze: "Niepokalane Serce Maryi jest
moją ucieczką, przede wszystkim w bardzo trudnych chwilach. Tam czuję się
bezpieczna. Ta pewność [opieki Maryi] tak mnie pociesza i raduje. W nim
znajduję pociechę i siłę".
Drodzy bracia i siostry!
Szczególnym znakiem naszego
oddania się opiece Maryi i poświęcenia Jej Niepokalanemu Sercu jest brązowy
szkaplerz karmelitański.
Warto zauważyć, że Słoneczna Pani
z Fatimy objawiając się 13 października 1917 roku przypomniała także
nabożeństwo szkaplerzne.
Podczas gdy wielu ludzi, którzy
przybyli tego dnia do „doliny pokoju”, przeżywało w oczarowaniu
cud wirującego słońca, dzieci miały widzenie Matki Bożej z Góry
Karmel. Niepokalana Dziewica ubrana była w brązowe szaty karmelitańskie.
Gdy w 1950 roku zapytano
Łucję:
– Dlaczego zdaniem siostry Matka
Boska ukazała się w tej ostatniej scenie, trzymając Szkaplerz?
Łucja odpowiedziała:
– Dlatego, że Matka Boża chce,
abyśmy wszyscy nosili Jej Szkaplerz.
Drodzy Moi! Wielkim Apostołem
Szkaplerza Karmelitańskiego był św. Jan Paweł II, który także dzisiaj zachęca nas
słowami:
„Niech wam towarzyszy zawsze Matka Boża Szkaplerzna, Matka Boża
z Góry Karmelu... Niech prowadzi was Ona jak gwiazda, która nigdy nie
znika z horyzontu. I niech was Ona zawiedzie w końcu do Boga,
ostatecznego Portu, ostatniej Przystani nas wszystkich”.
VII. WEZWANIE DO AKTYWNEJ
WSPÓŁPRACY W WYPEŁNIENIU SIĘ OBIETNICY TRYUMFU NIEPOKALANEGO SERCA MARYI
Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i
siostry!
Stulecie objawień Słonecznej Pani
w fatimskiej Dolinie Pokoju to szczególna okazja, aby na nowo wsłuchać się w
pełne matczynej troski orędzie Maryi i przypomnieć Jej obietnicę: „Na koniec
Moje Niepokalane Serce zatryumfuje”. Te słowa były wielkim umocnieniem i
światłem nadziei przez długie lata zniewolenia ideologią bezbożnego komunizmu.
Te słowa Pani Fatimskiej ciągle dodają nam odwagi, napełniają pokojem i
podtrzymują nadzieję w obliczu nowych zagrożeń. Bo jak mówił papież św. Jan
Paweł II: „Wciąż jeszcze istnieje
niebezpieczeństwo, że miejsce marksizmu zająć może ateizm w innej postaci,
który wychwalając wolność zmierza do zniszczenia samych korzeni moralności
ludzkiej i chrześcijańskiej”. Warto więc o nich pamiętać, gdy ufni w
pomoc Maryi podejmujemy wysiłek przemiany naszego życia, a szczególnie podczas
naszej codziennej walki duchowej z nieprzyjacielem naszego zbawienia, w
godzinie życiowej próby i cierpienia. Podobnie jak warto pamiętać o słowach
Maryi skierowanych do Łucji: „Moje Niepokalane Serce będzie twoim schronieniem
i drogą, która cię zaprowadzi do Boga”. Matka Boża zaprasza każdego z nas do przyjęcia
Jej orędzia i zawierzenia Jej Sercu. Znakiem naszego całkowitego oddania i poświęcenia
Maryi niech będzie Jej brązowy karmelitański szkaplerz. Ona prowadzi nas do
zwycięstwa – śladami swego Syna, drogą ofiarnej miłości, „przez krzyż do
Nieba”. Maryja, „Pełna Łaski” jest „Oazą Bożego Pokoju” do której szatan nie
miał nigdy dostępu. To Niewiasta, która depcze głowę starodawnego węża (por.
Rdz 3, 15) i zwycięża ognistego Smoka (por. Ap 12). Maria semper vincit! –
Maryja zawsze zwycięża! Dlatego, najmilsi bracia i siostry, odnówmy nasze
całkowite ofiarowanie się Jej Niepokalanemu Sercu i odpowiedzmy na Jej wezwanie
do pokuty i osobistego nawrócenia, do comiesięcznej spowiedzi, do ponownego
umieszczenia Eucharystii w centrum naszego chrześcijańskiego życia, do
codziennej modlitwy różańcowej i prawdziwej miłości do Kościoła i Jego
Pasterzy, do przeżywania naszych ludzkich cierpień w jedności z Chrystusem
Ukrzyżowanym za zbawienie wszystkich ludzi, do podejmowania z miłością aktów
wynagrodzenia za wszelkie zniewagi i bluźnierstwa, obojętność i niewdzięczność,
którymi ludzie ciągle na nowo boleśnie ranią Serca Jezusa i Maryi, do radosnego
udziału w dziele nowej ewangelizacji - ukazywania prawdziwego oblicza Chrystusa
i Jego miłosiernej miłości naszym życiem. W ten sposób w nas i z nami Maryja
będzie zwyciężać i spełniać się będzie Jej fatimska zapowiedź: „Moje
Niepokalane Serce zatryumfuje”.
Najmilsi bracia i siostry!
Całą naszą Wspólnotę i każdego z
Was, a szczególnie wszystkich naszych drogich chorych, zawierzam czułej opiece
Maryi, naszej Niebieskiej Matki. Niech Ona jeszcze bardziej zjednoczy nas – jak
paciorki Różańca – i prowadzi w miłości swego Niepokalanego Serca zjednoczonego
całkowicie z Najświętszym Sercem Jezusa i Jego zbawczym dziełem.
Z wdzięczną pamięcią w modlitwie
na Oborskiej Kalwarii i przy ołtarzu Matki Bożej Bolesnej oraz darem
Chrystusowego Błogosławieństwa – o. Piotr O. Carm.
|