„Oto
Matka twoja”. Do tych słów testamentu Jezusa wypowiedzianych na krzyżu nawiązał
św. Jan Paweł II w jednej ze swoich katechez środowych:
„Jezus,
który wiedział, czym jest matczyna miłość Maryi, pragnął, by także w duchowym
życiu Jego uczniów obecna była radość płynąca z owej miłości, stanowiącej
element więzi z Nim samym. Chodzi więc o to, by widzieć w Maryi Matkę i
traktować Ją jak Matkę — pozwolić Jej się wychowywać do prawdziwego
posłuszeństwa Bogu, do prawdziwej jedności z Chrystusem i do prawdziwej miłości
bliźniego. […]
Chrystus
wyraźnie zaleca uczniowi, by zachowywał się wobec Maryi tak, jak syn wobec
matki. By Jej macierzyńską miłość odwzajemniał swoją miłością synowską. Skoro
uczeń zastępuje Maryi Jezusa, musi Ją naprawdę miłować jak rodzoną matkę. To
tak, jakby Jezus mu powiedział: „Kochaj Ją tak, jak Ja Ją kochałem”. A skoro
Jezus widzi w owym uczniu przedstawiciela wszystkich ludzi, którym pozostawia
swój testament miłości, to wezwanie do miłowania Maryi jako własnej matki
odnosi się do wszystkich. […] Jezus za pośrednictwem Jana oznajmia Kościołowi,
że chce, by każdy z Jego uczniów darzył Maryję szczerym synowskim uczuciem,
jako Matkę otrzymaną od Niego. […]
Na
zakończenie Ewangelista mówi: „I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J
19,27). Postawa Jana wobec Maryi jest wypełnieniem ostatniej woli Jezusa, ale
posiada także znaczenie symboliczne dla każdego z uczniów Chrystusa, wezwanych
do przyjęcia Maryi do siebie i dania Jej miejsca we własnym życiu. Bowiem na
mocy słów konającego Jezusa, w życiu żadnego chrześcijanina nie może zabraknąć
specjalnego „miejsca” dla Maryi, musi się Ona znaleźć w każdym życiu”.
Św.
Jan Paweł II nawiązując do testamentu Chrystusa na Golgocie (J 19,26-27) mówi:
„To macierzyństwo Maryi, jakie staje się udziałem człowieka, jest darem:
najbardziej osobistym darem samego Chrystusa dla każdego człowieka. U stóp
Krzyża ma początek to szczególne zawierzenie człowieka Bogarodzicy, które w
ciągu dziejów Kościoła na różne sposoby bywało podejmowane i wyrażane” (RM,
45).
Ojciec
Święty w Liście skierowanym do kapłanów na Wielki Czwartek 1986 roku, zachęcał:
„Zawierzmy nasze kapłaństwo Maryi Dziewicy, Matce Kapłanów”.
Benedykt
XVI rozważając „szczególny macierzyński związek zachodzący między Maryją a kapłanami”
podkreśla, że „Maryja ma w nich upodobanie z dwóch powodów: ponieważ są
najbardziej podobni do Jezusa, największej miłości Jej serca oraz ponieważ,
podobnie jak Ona, są oni zaangażowani w misję przepowiadania, świadczenia i
dawania Chrystusa światu. Aby utożsamić się i sakramentalnie upodobnić się do
Jezusa, Syna Bożego i Syna Maryi, każdy kapłan może i powinien czuć się
prawdziwie umiłowanym synem tej najwspanialszej i najpokorniejszej Matki. Sobór
Watykański II zachęca kapłanów, by spoglądali na Maryję jako na doskonały wzór
swego życia, przyzywając Ją jako „Matkę Najwyższego i Wiecznego Kapłana oraz
Królową Apostołów i podporę swego posługiwania”. Prezbiterzy zaś – stwierdza
Sobór - niech "miłują Ją (...) i otaczają synowskim oddaniem i czcią” (por.
Presbyterorum ordinis, 18).
Święty
Proboszcz z Ars lubił powtarzać: „Jezus Chrystus, dawszy nam wszystko, co mógł
nam dać, chce nas jeszcze uczynić dziedzicami tego, co ma najcenniejszego, to
znaczy swojej Najświętszej Matki” (B. Nodet, Il pensiero e l’anima del Curato
d’Ars, Torino 1967, p. 305). Dotyczy to każdego chrześcijanina, każdego z nas,
lecz w sposób szczególny nas, kapłanów” – mówi papież Benedykt XVI.
Pozwólcie,
najmilsi bracia i siostry, że w pokorze serca podzielę się z wami moim osobistym
doświadczeniem tego synowskiego zawierzenia względem Bogarodzicy.
Jako
młodzieniec zawsze nosiłem na łańcuszku Cudowny Medalik Maryi Niepokalanej.
Przypominał mi słowa św. Bernadety z Lourdes: „Dziecko oddane Maryi nigdy nie
zginie”.
Jednak
pierwszy mój w pełni przygotowany i świadomy akt oddania Matce Bożej dokonał
się 33 lata temu, tutaj w Oborach. Było to 24 marca 1984 roku, po trzech
miesiącach mojego pobytu w Nowicjacie Karmelitów. W ramach przygotowania do
tego aktu czytałem i rozważałem „Traktat o prawdziwym nabożeństwie do
Najświętszej Maryi Panny” świętego Ludwika Marii Grignion de Montfort. Była to
moja pierwsza lektura w nowicjacie.
„Wspomniane
nabożeństwo – pisze św. Ludwik – polega na zupełnym oddaniu się Najświętszej
Dziewicy, aby przez Nią należeć całkowicie do Pana Jezusa. Trzeba Jej oddać:
1) nasze ciało ze wszystkimi jego zmysłami i członkami;
2) naszą duszę ze wszystkimi jej władzami;
3) nasze dobra zewnętrzne, czyli majątek, który obecnie posiadamy, jak i ten,
który w przyszłości posiądziemy;
4) nasze dobra wewnętrzne i duchowe, to znaczy nasze zasługi, cnoty i dobre
uczynki, zarówno dawne, jak teraźniejsze i przyszłe; słowem, wszystko, co
posiadamy w porządku natury i łaski, oraz wszystko, co w przyszłości posiąść
możemy w porządku natury, łaski i chwały.
A
to wszystko oddajemy Maryi bez żadnych zastrzeżeń, nie rezerwując dla siebie
choćby jednego grosza, jednego włosa lub najmniejszego dobrego uczynku. Tę
naszą ofiarę czynimy na całą wieczność, nie żądając ani nie spodziewając się w
zamian żadnej innej nagrody, prócz zaszczytu należenia do Pana Jezusa przez
Maryję i w Maryi...”.
Aktu
oddania dokonałem 24 marca 1984 roku, w wigilię uroczystości Zwiastowania NMP.
„Niepokalane Serce Maryi oddaję Ci siebie
w Niewolę Miłości” – słowa te wypisałem pod papieskim Aktem Oddania Matce
Najświętszej z 25 marca 1984 roku.
Tego
dnia jak wiemy papież Jan Paweł II odpowiadając na prośbę Pani Fatimskiej dokonał
uroczystego Aktu zawierzenia i poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi.
"Poświęcić
się Maryi - to znaczy przyjąć Jej pomoc, uciekając się do Jej Matczynego Serca,
otwartego pod Krzyżem miłością do każdego człowieka, do całego świata. (...)” –
wyjaśniał św. Jan Paweł II.
Ojciec
Święty klęcząc przed figurą Pani Fatimskiej, sprowadzoną specjalnym
helikopterem z kaplicy Objawień, dokonał tego aktu poświęcenia na placu św.
Piotra w obecności wielu kardynałów i biskupów, w duchowej łączności z całym
Episkopatem Kościoła katolickiego. Tym aktem poświęcenia papież objął cały
świat, a szczególnie "tych ludzi i te narody, które tego najbardziej
potrzebują". Domyślamy się, że miał na myśli szczególnie Rosję, o co
prosiła Pani Fatimska.
W
tym samym dniu biskupi we wszystkich diecezjach na świecie mieli to samo
uczynić w łączności ze swoimi kapłanami i wiernymi.
Dokonał
się - jak pisała później Siostra Łucja - „pierwszy triumf Niepokalanego Serca
Maryi”. Zaznacza ona również, iż dlatego Ojciec Święty prosił o sprowadzenie
figury Matki Bożej z Fatimy, by nikt nie miał wątpliwości, iż wypełnia on właśnie
Jej prośbę.
Wszyscy
intuicyjnie czuli, że to wydarzenie zmieni bieg historii świata. Jan Paweł II
dokonał tego aktu zawierzenia Niepokalanej, aby przezwyciężyć moce zła, które
zagrażają całej ludzkości: "Zawierzając Ci, o Matko, świat, wszystkich
ludzi i wszystkie ludy (...) składam je w Twym macierzyńskim Sercu. O Serce
Niepokalane! Pomóż nam przezwyciężyć grozę zła, które tak łatwo zakorzenia się
w sercach współczesnych ludzi - zła, które w swych niewymiernych skutkach ciąży
już nad naszą współczesnością i zdaje się zamykać drogi ku przyszłości".
Po
tym akcie oddania i zawierzenia świata i Rosji Maryi i Jej Niepokalanemu Sercu,
Ojciec Święty wręczył biskupowi z Fatimy wyjątkowy dar, mówiąc: "To jest
pocisk wyjęty z mojego ciała 13 maja 1981 roku. Drugi zagubił się gdzieś na
placu św. Piotra. Nie należy on do mnie, ale do Tej, która czuwała nade mną i
mnie ocaliła. Niech ksiądz biskup zawiezie go do Fatimy i złoży w sanktuarium
na znak mojej wdzięczności dla Najświętszej Maryi Panny, jako świadectwo wielkich
dzieł Bożych". Pocisk ten został umieszczony w koronie figury Matki
Boskiej Fatimskiej.
Pragnąłem
jak najściślej, w sposób osobisty, włączyć się w ten wielki Akt Zawierzenia Jana
Pawła II, dokonany zgodnie z życzeniem Pani Fatimskiej. Dlatego pod tekstem
papieskiego aktu wypisałem słowa mojego osobistego aktu poświęcenia i
zawierzenia: „Niepokalane Serce Maryi
oddaję Ci siebie w Niewolę Miłości”.
To
był pierwszy wyraźny akt oddania Matce Bożej, który rozpoczął moją drogę z
Maryją. Tego dnia przyjąłem mały szkaplerz Matki Bożej z Góry Karmel, jako znak
mojego poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi. Dodam tylko, że ten pierwszy
szkaplerz dał mi mój ojciec. Było to tydzień przed wstąpieniem do zakonu.
Przywiózł go z Jasnej Góry, podobnie jak ten drewniany różaniec na którym modlę
się już ponad 30 lat. Podając mi szkaplerz rzekł: „To był ostatni, jaki siostra
zakonna miała w sklepiku na Jasnej Górze. Pomyślałem, że to dla Ciebie”. To był
dar od ojca na drogę do Obór, na drogę życia zakonnego i kapłańskiego, na drogę
służby Kościołowi i Ojczyźnie, zgodnie ze staropolskim: „Szkaplerz noś, na
różańcu proś”.
Wielkim
nauczycielem tej drogi całkowitego oddania Niepokalanej stał się dla mnie św.
Maksymilian Maria Kolbe. Święty Rycerz Niepokalanej w prostych słowach uczył:
„Oddać się Niepokalanej możemy w różnoraki sposób, a oddanie to możemy wyrazić
różnymi słowami, a nawet wystarczy jedynie wewnętrzny akt woli, bo ten
właściwie zawiera istotę naszego oddania się Niepokalanej. Można na przykład
klęknąć przed obrazem czy figurą Matki Najświętszej i z całą gorliwością oddać
się Jej na własność, jako narzędzie w Jej niepokalanych rękach. Oddajemy jej
całą istotę swoją, wszystkie władze duszy, a więc i rozum, i pamięć, i wolę;
wszystkie władze ciała, więc zmysły wszystkie i każdy w szczególności i siły,
zdrowie czy chorobę, oddajemy Jej całe swoje życie ze wszystkimi jego
przejściami czy przyjemnymi, czy przykrymi czy obojętnymi. Oddajemy Jej naszą
śmierć, kiedykolwiek i gdziekolwiek i w jakikolwiek sposób ona nas spotka. A
nawet i wieczność całą. Owszem spodziewamy się, że tam dopiero bez porównania
doskonalej do Niej należeć będziemy mogli. W ten sposób wyrażamy pragnienie i
błaganie, by nam dozwoliła coraz doskonalej pod każdym względem stawać się
Jej”.
Tej
drogi wielkiego zawierzenia Maryi uczył mnie także Sługa Boży Kardynał Stefan
Wyszyński. Prymas Tysiąclecia mówił: „Jeśli chcemy pomagać innym, nie możemy
się obejść bez pomocy Matki Chrystusowej i naszej. Musimy oddać się Jej
całkowicie, aby mogła się nami posługiwać według swojej woli, dla dobra
Kościoła i ludzi. Musimy stać się Jej pomocnikami”.
Szczególnie
uroczystym dniem mojego poświęcenia Matce Bożej stał się dzień złożenia ślubów
wieczystych czystości, ubóstwa i posłuszeństwa w Zakonie Braci Najświętszej
Maryi Panny z Góry Karmel. Było to w Krakowie 19 marca 1988 roku. Maryja stała
się matką i pierwowzorem mojej zakonnej konsekracji, mojego całkowitego
poświęcenia się Chrystusowi.
W
dobrym przygotowaniu do tego wydarzenia pomogła mi encyklika Jana Pawła II „Redemptoris
Mater” oraz adhortacja apostolska „Redemptionis Donum”. W późniejszej
adhortacji „Vita Consecrata” z roku 1996 Ojciec Święty pisze: „Synowska więź z
Maryją stanowi uprzywilejowana drogę wierności wobec otrzymanego powołania oraz
najskuteczniejszą pomoc do wzrastania w nim i przeżywania go w pełni” (VC, 28).
Ta
synowska więź z Maryją stanowi też szczególną cechę Karmelu. Kult Maryjny
należy do istoty naszej duchowości i posłannictwa w Kościele. Ideał życia
maryjnego w Karmelu pięknie przedstawił Arnold Bostiusz w swym traktacie z roku
1479. Pozostawił w nim praktyczne wskazówki do całkowitego oddania się Maryi
przez szkaplerz i konsekrację zakonną, praktykowane dzień po dniu, wśród
ukrytych małych spraw codziennego życia. Zachęca on wszystkich do właściwej
odpowiedzi na miłość Maryi naszą miłością, która ma rozpalić się przy
kontemplowaniu Jej piękna, do Jej naśladowania i całkowitego uzależnienia się
od Maryi. „Karmelita żyje stale i z obowiązku w całkowitej i absolutnej
zależności od Maryi, ponieważ jest on Jej całkowicie poświęcony”. Według
zaleceń Bostiusza, karmelita przez cały dzień, czyli ustawicznie, powinien być
zjednoczony z Maryją: „Pamięć o Niej pełna miłości niechaj ci towarzyszy we
dnie i w nocy, podczas twoich ćwiczeń, prac, rozmów – w twoich radościach,
smutkach i spoczynku. Niech Ona zajmuje pierwsze miejsce w twojej pamięci. –
Jakąkolwiek rzecz chcesz ofiarować Panu – powierz ją rękom Maryi. Ona
troskliwie będzie dbać o sprawy swojego brata” (Speculum Carmelitanum, t. I,
s.416-417).
Moje
osobiste nabożeństwo do Maryi wzrastało i rozwijało się w klimacie tej wielkiej
tradycji i duchowości Karmelu. Wyraża ją wymownie średniowieczne hasło:
„Carmelus totus Marianus est”, tzn. Karmel jest cały Maryjny.
Szczególnym
znakiem przyjęcia tego obdarowania macierzyńską miłością Maryi jest dla nas –
karmelitów, brązowy szkaplerz noszony dniem i nocą na sercu. Ewangelista
opowiada, że wiszący na krzyżu Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia,
którego miłował. Podczas wzruszającej ceremonii nałożenia szkaplerza świętego,
także i my znajdujemy się w zasięgu Jezusowego spojrzenia, ogarnięci ramionami
krzyża. Gdy kapłan nakłada nam szkaplerz, Chrystus patrzy na nas z miłością i
zdaje się powtarzać: „Oto Matka twoja”. A my całujemy tę świętą szatę Maryi,
jak dłonie matki, przyjmujemy z radością na nasze piersi i pragniemy, jak
umiłowany uczeń Jan, „wziąć Ją do siebie”. W pokornym znaku szkaplerza pragniemy
zabrać Ją do domu naszego serca, do naszej codzienności i całego naszego życia,
pragniemy by „od tej godziny” była nam czułą i troskliwą Matką i Przewodniczką
na drodze wiary, wiodącej przez krzyż do Nieba. Szkaplerz to szata „utkana” z
cnót Maryi w które pragniemy się przyodziać przez gorliwe naśladowanie
Najświętszej Panienki i z Jej macierzyńska pomocą. O tym wszystkim ma nam
nieustannie przypominać ten pokorny znak naszego całkowitego zawierzenia i
oddania się Matce Bożej.
Albowiem
jak uczy św. Jan Paweł II: „najbardziej autentyczną formą nabożeństwa do
Najświętszej Maryi Panny, wyrażającą się w skromnym znaku szkaplerza, jest
poświęcenie się Jej Niepokalanemu Sercu”.
„Maryja
chce, aby każdy człowiek oddał Jej swoje serce, gdyż dzięki temu będzie Ona mogła
kształtować je na wzór Serca Jezusa. Macierzyńska miłość Maryi sprawi, że Bóg
będzie uwielbiony w sercach ludzi Jej oddanych” (S. Jolanta Dziekońska OSC).
W
dniu moich święceń kapłańskich w roku 1991 Ojciec Prowincjał zapytał: - Gdzie
chciałbyś pracować? Odpowiedziałem: - Ojcze, będę tam, gdzie Ojciec Prowincjał
zechce. Lecz jeśli to możliwe, to pragnąłbym pracować w jednym z naszych
sanktuariów maryjnych”. - Dobrze. Będziesz w Oborach u Matki Bolesnej.
Ona
każdego poranka prowadzi mnie do Jezusa Eucharystycznego, a potem uczy wiernie
podążać Jego śladami po Oborskiej Kalwarii. Wychodzę z kościoła do klasztornego
ogrodu. Każdego dnia razem z Matką Bolesną przechodzę kalwaryjską drogę i staję
pod krzyżem Chrystusa na Golgocie mówiąc Mu: „Totus tuus ego sum, et omnia mea
tua sunt, mi dulcissime Jesu, per Mariam, Matrem tuam sanctam” – Jestem cały
Twój i wszystko, co moje, do Ciebie należy, mój najsłodszy Jezu, przez Maryję,
Twoją świętą Matkę.
Od
22 maja 1999 roku liczni pielgrzymi z okolicznych miejscowości i z całej Polski
gromadzą się w Oborskim Sanktuarium na sobotnim Wieczerniku Królowej Pokoju.
Tego dnia Maryja swoją macierzyńską dłonią zasiała ziarno, z którego wyrosło
wielkie drzewo. Ona, jako czujna i troskliwa Matka, chroniła je zawsze przed wichurą,
piorunami i suszą, z czułą miłością troszczyła się i nadal troszczy o jego
zdrowy wzrost i dobre owoce. To spotkanie modlitewno – ewangelizacyjne w
Oborskim Domu Maryi przyciąga coraz więcej wiernych z różnych rejonów Polski.
„Jak promień słońca przenikający chmury rozbrzmiewa słowo Jezusa z Ewangelii: „Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój” (Mt 5,9). Jest to wezwanie zawsze aktualne,
adresowane do każdego pokolenia” – mówił papież Franciszek.
W
przekonaniu milionów chrześcijan na całym świecie to wezwanie przychodzi
dzisiaj z Nieba poprzez Maryję, Królową Pokoju. Św. Jan Paweł II w jednym z
prywatnych listów, nawiązując do Medjugorje, napisał:
„Pociesza
wiadomość o reakcji ludu Bożego i wprowadzaniu w życie tego, co najistotniejsze
w całym tym wydarzeniu, co pobudza do gorliwości, pojednania serc, do
uwielbienia Miłosiernego Ojca, do otwarcia serc na przyjęcie łaski Bożej” (por.
Jan Paweł II, Pozdrawiam i błogosławię, Listy prywatne papieża do Marka
Skwarnickiego. Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2005, s. 42).
Także
w naszych małych Oborach wielu ludzi dzięki cosobotnim Wieczernikom Królowej
Pokoju odnalazło Oazę Bożego Pokoju, Źródło Łaski, Namiot Spotkania z Bogiem, Święte
Miejsce Modlitwy i Pojednania, Latarnię wskazującą szlak do Nieba.
Jednym
z pięknych owoców sobotnich Wieczerników w Oborach jest Wspólnota Miłości Matki
Bożej Bolesnej „PIETA” powstała 15 września 2008 roku. Członkowie Wspólnoty
modlą się codziennie o godzinie 17.40 specjalną koronką do siedmiu boleści
Maryi za chorych i niosą im samarytańską pomoc wedle swoich możliwości, np. odwiedzają
w domach i szpitalach, pielęgnują, przekazują szkaplerze Matki Bożej, pomagają
w przygotowaniu comiesięcznej Eucharystii dla chorych, w ich podwiezieniu do
Sanktuarium.
Ze
wzruszeniem powracam jeszcze raz do mojego osobistego doświadczenia.
Witaj
Królowo, Matko Miłosierdzia, Oborska Matko Bolesna, życie, słodyczy i nadziejo
nasza, witaj! – słowa tej antyfony wypowiadam codziennie zaczynając nowy dzień
i całując szkaplerz Maryi.
Dziękuję
Matce Bolesnej za ocalenie życia w wypadku samochodowym w piątek 28 stycznia
2005 roku, gdy wracałem z Gdańska do Jej Domu w Oborach. Dziękuję za Jej opiekę
nad wszystkimi uczestnikami tego zdarzenia. We wszystkim, co się wtedy
wydarzyło dostrzegam szczególny znak czułej i troskliwej opieki Matki
niebieskiej. Czuję, że życie zostało mi jakby przedłużone i na nowo darowane.
Prawdziwie Maryja Bolesna jest Matką życia mojego, od tej chwili moje życie
jeszcze bardziej do Niej należy. Bursztynowy różaniec, dziękczynne wotum
złożone w pokorze serca u Jej stóp przypomina mi codziennie, że jest Matką
życia mojego, daną mi przez Jezusa pod krzyżem. Na Golgocie zrodziła mnie w
bólu do życia łaski przez Krew Syna Bożego. To właśnie wtedy Jezus powiedział:
Oto Matka twoja. O tym nieustannie przypomina mi Cudowna Pieta, Jej słodkie i
miłosierne oblicze pochylone nad Jezusem i nade mną. Moje serce wypełnia pokój
i radość, wdzięczność i pewność, że bez względu na okoliczności spoczywam w Jej
matczynych dłoniach, prowadzony miłością Jej Serca. Moje życie całkowicie do
Niej należy. O tym przypomina mi spoczywający na piersiach szkaplerz
karmelitański, znak troskliwej opieki i miłości niebieskiej Matki i mojego
całkowitego oddania Maryi.
Tego
oddania Matce Bożej uczę się tutaj ciągle na nowo od pielgrzymów, także od
dzieci. Od kilku lat do Obór przyjeżdża z rodzicami niewidoma Angelika z
Podlasia, dzisiaj studentka I Roku Iberystyki w Warszawie. Kilkakrotnie podczas
comiesięcznej Mszy świętej dla chorych czytała przy ołtarzu Słowo Boże zapisane
Breilem. Była to dla niej wielka radość, podobnie jak aktywny udział w odmawianiu
Różańca. Tutaj, w Oborach, czuje się szczęśliwa, znajduje, jak mówi, swój drugi
dom.
To
ona, w prosty i piękny sposób, pomogła mi ponownie zrozumieć, co to znaczy
oddać się całkowicie w ręce Matki Bożej, zaufać Jej jak dziecko. Angelika
podprowadzona przez mamę, trzymając ją za rękę, zbliżyła się do Jezusa
Eucharystycznego w
tabernakulum ołtarza, aby Go adorować i przyjąć w komunii świętej. Podobnie
jak wcześniej z pomocą mamy zbliżyła się do ołtarza, aby odczytać swoim mocnym
głosem Słowo Boże. Przesuwając palcem po białej kartce z wytłoczonymi literkami
była jak Boży prorok poruszający ludzkie serca i sumienia. Także na koniec
spotkania chorych podprowadzona została przez mamę do kapłana, aby przyjąć z
wiarą dar Chrystusowego błogosławieństwa. Na pożegnanie razem z mamą podeszła
do zakrystii. Tutaj podała mi białą kartkę zapisaną Breilem, na której dopisała
jedynie czarnym długopisem u dołu swoje imię. Z trudem, ale potrafiła to
uczynić, bowiem do czwartej klasy szkoły podstawowej pisała jeszcze normalnie
jak inne dzieci. Nie odrywając długopisu od kartki zapisała z pamięci swoje
imię. Przed sobą miałem zatem białą kartkę z czytelnym jedynie imieniem Angeliki
w dolnym prawym rogu. Ta scena i ta biała kartka bardzo mocno do mnie
przemawiała.
Myślę,
że scena ta może stanowić jakże piękny i wymowny obraz naszego ufnego
powierzenia się prowadzeniu Maryi w naszej pielgrzymce wiary, na drodze całego
naszego życia. Podobnie jak Angelika, powinniśmy się pozwolić prowadzić przez naszą
Niebieską Mamę. Powinniśmy z ufnością uchwycić się dłoni Maryi, Ona będzie nas
prowadzić. Trzymajmy się mocno Różańca i wsłuchujmy uważnie w Jej matczyne
natchnienia. To wymaga osobistego zaangażowania, wierności modlitwie i czystości
serca. Powinniśmy być w Jej dłoniach, jak biała kartka, pozwalając, by Ona tę
kartę naszego życia codziennie zapisywała według swojej woli, by czyniła z nami
co zechce. Wystarczy, że Ona wie i prowadzi nas krok po kroku. Zaufanie jest tutaj
podstawą wszystkiego. Oddać się całkowicie Maryi to niejako złożyć swój podpis
na białej kartce, która znajduje się w Jej rękach. Niestety zdarza się, że
czynimy odwrotnie. Mamy już gotowy projekt, plan dla naszego życia i chcemy
tylko żeby Bóg i Matka Najświętsza się pod tym naszym ludzkim projektem
podpisali. A ma być dokładnie odwrotnie. Ten prosty i piękny przykład zachęca
nas zatem do dziecięcego zawierzenia Maryi, do pełnego ufności oddania w Jej
ręce i uległości Jej woli. W ten sposób będziemy mogli zawsze mówić Bogu „fiat
voluntas Tua”, jak Ona podczas Zwiastowania w Nazarecie. Albowiem Jej wola jest
zawsze doskonale zjednoczona z wolą Bożą. W ten sposób Maryja będzie mogła
uczynić z nas prawdziwych Bożych proroków, głoszących słowem i życiem Dobrą
Nowinę o Jezusie, Synu Bożym, jedynym Panu i Zbawicielu.
25
kwietnia 2016 roku Ks. Bp Piotr Libera mianował mnie egzorcystą diecezji
płockiej. Dla tej trudnej i odpowiedzialnej posługi, wyrażającej troskliwą
miłość i miłosierdzie Boga wobec człowieka dręczonego przez szatana,
szczególnego znaczenia nabrał dla mnie akt oddania Maryi, którego dokonałem w
Oborach w liturgiczne wspomnienie św. Ludwika Marii Grignion de Montfort 28 kwietnia 1984 roku. Na odwrocie zdjęcia przedstawiającego Matkę Bożą
Różę Duchowną własną krwią wypisałem wtedy słowa ofiarowania: „Matko cały jestem Twój”. Ten akt
odczytuję dzisiaj bardzo wyraźnie jako szczególny dar Bożej Opatrzności. Moje
życie całkowicie należy do Matki Bolesnej w Oborach, do Maryi Pogromicielki
szatana. Oddałem się w świętą niewolę miłości Jej Niepokalanemu Sercu. Ukryłem
się tam, gdzie szatan nigdy nie miał i nie ma dostępu. W ten sposób akt oddania
z 24 marca 1984 roku został potwierdzony i niejako przypieczętowany krwią
poprzez akt z dnia 28 kwietnia 1984 roku. Teraz dzień po dniu staram się wypełniać
go życiem i gorliwą posługą kapłańską dla Maryi i Jej dzieci odkupionych
Najdroższą Krwią Chrystusa na Krzyżu. Moje życie aż do ostatniej kropli krwi
należy do Jezusa i Jego Najświętszej Matki. Jestem Jej niewolnikiem z miłości,
niewolnikiem Jej Niepokalanego Serca zjednoczonego z Sercem Jezusa, ukryty w
Niej z Jezusem, Słowem Wcielonym i dla Jezusa, mojego Pana i Zbawiciela.
26
czerwca 2016 roku dziękowałem Bogu i Maryi za srebrny jubileusz 25 lat
kapłaństwa i mojej posługi w Oborskim Sanktuarium. Na okolicznościowym obrazku
umieściłem słowa: „Omni die dic Mariae, mea laudes anima”.
Posługując
pielgrzymom w Oborskim sanktuarium pamiętam też o słowach umiłowanego Ojca
Świętego Jana Pawła II: „My, kapłani, jesteśmy powołani, aby rozwijać w sobie
głęboką i pełną miłości pobożność do Maryi Dziewicy, naśladować Jej cnoty i
często się modlić” (Pastores dabo vobis).
Tego
uczył mnie świątobliwy ojciec dr Albert Urbański, karmelita, urodzony niedaleko
Obór, któremu poświęciłem moją pracę magisterską z teologii dogmatycznej.
Ojciec Albert, jako więzień hitlerowskiego obozu zagłady w Dachau, złożył
heroiczne świadectwo wiary i miłości idąc dobrowolnie z posługą kapłańską na
bloki chorych i konających współwięźniów zarażonych tyfusem plamistym. W jednej
z katechez przygotowujących do koronacji Cudownej Figury Matki Bożej Bolesnej w
Oborach (18 lipca 1976 roku) O. Urbański uczył:
„Cały
zbawczy trud Chrystusa zmierzał do wybawienia nas od śmierci, jaką jest trwanie
w grzechu i brak łaski uświęcającej. Maryja najpełniej uczestniczyła w zbawczym
trudzie Syna i najściślej była z Nim zjednoczona przez Miłość i pełnię Łaski.
Stąd też prawdziwy kult Maryi ma u swych podstaw tę samą troskę, jaka Ona miała
w odniesieniu do nas, troskę o życie łaski w naszych duszach, o to, by Jej Syn
miał należne miejsce w sercach naszych. Nie kocha bowiem Maryi prawdziwie ten,
kto drzwi swego serca zamyka przed Jej Synem i Jego łaską. Dążenie do życia w
stanie łaski uświęcającej, do coraz ściślejszego zjednoczenia z Jezusem przez
miłość – to podstawa prawdziwego kultu Maryjnego. Bowiem tylko ten, dla kogo
Jezus staje się Wszystkim umie kochać i umie być wdzięcznym Tej, Która nam Go
dała, dzięki Której On stał się człowiekiem „podobnym nam we wszystkim prócz
grzechu”. Jeśli zaś komuś, tak właśnie głęboko i autentycznie pojmującemu kult
Maryi, zdarzy się nieszczęście utraty łaski przez grzech ciężki – można ufać,
że Matka Boża uprosi mu dar prawdziwej skruchy i jak najszybszego pojednania
się z Bogiem.
A
więc, drodzy bracia i siostry, oddawajmy cześć Maryi. Gromadźmy się wokół Jej
ołtarza również u stóp Matki Bożej Bolesnej w Oborach. Czcijmy Ją kwiatami i
pieśnią, ale nade wszystko prośmy, byśmy przez Nią doszli do Jej Syna, by nam
ukazała drogę, by jak dobra Matka prowadziła nas i broniła przed nieszczęściem
utraty łaski i wypraszała nam dar wielkiej miłości Boga i ludzi”.
Tego
od czterech wieków uczy Maryja wszystkich, którzy gromadzą się pod Jej
płaszczem w ciszy Oborskiego Karmelu. Razem z Nią stańmy pod krzyżem Chrystusa,
z miłością obejmijmy i ucałujmy przebite stopy Zbawiciela, mówiąc Mu:
„Totus
Tuus, mi dulcissime Jesu, per Mariam, Matrem tuam sanctam” – Jestem cały Twój,
mój najsłodszy Jezu, przez Maryję, Twoją świętą Matkę. Amen.
o.
Piotr Męczyński O. Carm.
|