J. M. J.
Droga
Rodzino Matki Bożej Bolesnej!
Drodzy
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
1. Papież Franciszek w tegorocznym orędziu na Wielki Post nawiązuje do
wezwania św. Pawła: „W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem!” (2
Kor 5, 20).
„Dlatego w tym Wielkim Poście roku 2020
chciałbym przekazać każdemu chrześcijaninowi: „Spójrz na rozpostarte ramiona
ukrzyżowanego Chrystusa, pozwól się zbawiać zawsze na nowo. A kiedy idziesz
wyznać swoje grzechy, mocno wierz w Jego miłosierdzie, które cię uwalnia na
zawsze od wszelkiej winy. Kontempluj Jego krew przelaną z powodu tak wielkiej
miłości i daj się przez nią oczyścić. W ten sposób możesz się nieustannie
odradzać na nowo”.
W
dalszej części swego orędzia papież podkreśla potrzebę modlitwy:
„Chodzi
o dialog serca z sercem, przyjaciela z przyjacielem. Jest ona nie tyle
obowiązkiem, ile wyraża potrzebę odpowiadania na miłość Boga, która nas zawsze
uprzedza i wspiera. Chrześcijanin modli się bowiem mając świadomość, że jest
miłowany pomimo swej niegodności. Modlitwa może przybierać różne formy, ale w
oczach Boga tak naprawdę liczy się to, że drąży nasze wnętrze doprowadzając do
rozkruszenia zatwardziałości naszego serca, aby je coraz bardziej nawracać ku
Niemu i ku Jego woli”.
Ojciec
Święty kończąc swoje orędzie pisze:
„W
nadchodzącym Wielkim Poście przyzywam wstawiennictwa Najświętszej Maryi Panny
abyśmy przyjęli wezwanie do pojednania się z Bogiem, (…) i nawrócili się na
otwarty i szczery dialog z Bogiem”.
2. Umiłowani w Chrystusie Panu, bracia i siostry!
8
grudnia 2020 roku obchodzić będziemy 150. rocznicę ogłoszenia św. Józefa
patronem i opiekunem Kościoła. Natomiast 29 kwietnia br. przypada 75. rocznica
wyzwolenia więźniów (w tym bardzo wielu polskich kapłanów) hitlerowskiego obozu
zagłady w Dachau. W powszechnym przekonaniu kapłanów więzionych w Dachau
wydarzenie to nosi znamiona cudownej Bożej interwencji za przyczyna św. Józefa,
którego opiece polecali się kapłani w kwietniu 1945 roku podczas 9 – dniowej
nowenny. Jednym z więzionych kapłanów był o. dr Albert Urbański, karmelita, urodzony
we Frankowie k. Zbójna, blisko sanktuarium maryjnego w Oborach. To właśnie
tutaj pod czułym spojrzeniem Maryi Bolesnej zrodziło się i dojrzewało jego
powołania do kapłaństwa i życia zakonnego w Karmelu.
O. Urbański jest autorem książki – poruszającego
świadectwa „Duchowni w Dachau” wydanej w 1945 roku w Krakowie.
W 1970 roku został wybrany na pierwszego prezesa
Polskiego Studium Józefologicznego. Jak podkreśla ks. dr Wojciech Hanc: „Powołanie ojca Urbańskiego na
stanowisko prezesa Studium okazało się bardzo trafne, gdyż z jednej strony był
człowiekiem rozmiłowanym w świętym Patriarsze, z drugiej strony dobrym znawcą
problematyki mariologicznej i wykładowcą w seminarium duchownym tej dyscypliny
teologicznej. Ponadto miał takie osobiste walory, jak: odpowiedzialność,
umiejętność zdobywania ludzi dla sprawy, osobiste zaangażowanie, takt i
życzliwość. Był jedynym reprezentantem Polski podczas pierwszego
Międzynarodowego Sympozjum (Kongresu) Józefologicznego, odbywającego się w
Rzymie (1970 r.). Przewodniczył sześciu ogólnopolskim sympozjom józefologicznym
w Kaliszu, będąc zarazem ich organizatorem. Dnia 27 kwietnia 1976 r.
zrezygnował z funkcji prezesa z powodu choroby. Zachował do końca tytuł honorowego
prezesa.
To
jemu m.in. zawdzięczamy niezwykle cenny wstęp naukowy do książki ks. Lucjana
Strady „Patron doskonały”, informujący o istocie, podstawach teologicznych,
przymiotach i formach kultu św. Józefa”.
O.
Albert zmarł 1 marca 1985 r. w Krakowie.
W
roku 1970 obchodzona była 25. rocznica wyzwolenia obozu w Dachau. W referacie
wygłoszonym w Kaliszu 28 kwietnia 1970 roku, O. Urbański powiedział: „W liczbie
ocalałych znajdowało się ponad ośmiuset duchownych polskich. Oswobodzenie obozu
nastąpiło po odprawieniu przez kapłanów 9 – dniowej nowenny i oddaniu się pod
opiekę św. Józefa. Amerykańscy żołnierze wyzwolili i ocalili więźniów obozu na
kilka godzin przed planowanym przez władze hitlerowskie zgładzeniem więźniów i
spaleniem zamieszkałego przez nich terenu. Można zaryzykować twierdzenie, że
fakt ten nosił cechy niezwykłej interwencji Opatrzności Bożej. Świadkowie i
uczestnicy tego wydarzenia byli i są najgłębiej przekonani o niezwykłości tego
faktu i swoje ocalenie przypisują wstawiennictwu św. Józefa”.
W
dalszej części swego referatu o. Urbański mówił: „My, księża polscy byliśmy i
jesteśmy przekonani, że ocalenie uprosił nam św. Józef, do którego ustawicznie
zwracaliśmy się z prośbą o ratunek. Wierzyliśmy zawsze, że tak, jak niegdyś
uratował Syna Bożego przed siepaczami Heroda, tak i nas, którzy jesteśmy
członkami Mistycznego Ciała Chrystusa, uratuje przed oprawcami hitlerowskimi.
Bóg nie zawiódł naszej ufności. W przedziwnej mądrości swojej tak pokierował
wypadkami i czynami ludzkimi, że ich rezultatem stało się zwycięstwo prawdy i
ocalenie skazanych na zagładę”.
Dlatego
w moich poprzednich listach nawiązałem do osoby i wyjątkowej misji przybranego
ojca i żywiciela Syna Bożego i oblubieńca NMP.
Podobnie
pragnę uczynić teraz na progu miesiąca marca, który w tradycji Kościoła poświęcony
jest świętemu Józefowi.
Pragnę
zaprosić was do duchowego przygotowania na jego główną uroczystość obchodzoną
19 marca. Najbardziej odpowiednia będzie tutaj 9 – dniowa nowenna do św. Józefa
w dniach 10 – 18 marca, której tekst podałem w moim poprzednim liście.
3. Nasza Wspólnota „Pieta” zrodziła się przy Oborskim Sanktuarium i
rozwija w klimacie duchowości karmelitańskiej. Kult i nabożeństwo do św.
Józefa, jako mistrza życia duchowego, ma w naszym zakonie zupełnie wyjątkowe
miejsce. Pięknie wyjaśnia to św. Teresa z Avila, gdy pisze:
„Szczególnie
dusze oddane modlitwie wewnętrznej powinny go ustawicznie wzywać z ufnością i
miłością. Nie rozumiem, jak można pomyśleć o Królowej Aniołów i o tych latach,
które przeżyła z Dzieciątkiem Jezus, a nie dziękować zarazem świętemu Józefowi
za poświęcenie, z jakim wówczas ich oboje opieką swoją otaczał. Kto nie znalazł
jeszcze mistrza, który by go nauczył modlitwy wewnętrznej, niech sobie tego
chwalebnego Świętego weźmie za mistrza i przewodnika, a pod wodzą jego nie
zbłądzi”.
Mamy
więc w osobie Patriarchy z Nazaretu mistrza modlitwy wewnętrznej, nauczyciela
kontemplacji – miłosnego wpatrywania się w Oblicze Pana Jezusa. To, co było udziałem
św. Józefa podczas lat spędzonych przy dorastającym Zbawicielu, staje się także
i naszym doświadczeniem. Mąż Sprawiedliwy uczy nas mądrości duchowej
wynikającej z kontaktu z Chrystusem. Uczy nas przeżywania codzienności w
zapatrzeniu się w Boską Obecność Wcielonego Słowa.
Papież
Benedykt XVI w rozważaniu przed modlitwa „Anioł Pański” w dniu 18 grudnia 2005
r. powiedział: „Umiłowany Papież Jan Paweł II, który był wielkim czcicielem św.
Józefa, pozostawił nam wspaniałe rozważanie o nim w Adhortacji apostolskiej Redemptoris
Custos — Opiekun Odkupiciela. Ukazując różne jego cechy, szczególną uwagę
poświęca milczeniu św. Józefa. Jest to milczenie wypełnione kontemplacją
tajemnicy Boga, w postawie całkowitego posłuszeństwa Jego woli. Innymi słowy,
milczenie św. Józefa nie świadczy o pustce wewnętrznej, lecz przeciwnie, o
pełni wiary w jego sercu, która kierowała każdą jego myślą i każdym jego
czynem. Dzięki temu milczeniu św. Józef razem z Maryją zachowuje Słowo Boże,
które poznał za pośrednictwem Świętych Pism, i odnosi je nieustannie do
wydarzeń z życia Jezusa; jest to milczenie wypełnione nieustanną modlitwą, w
której błogosławi on Pana, wielbi Jego świętą wolę i zawierza się bez reszty
Jego Opatrzności. Nie będzie przesadne stwierdzenie, że to właśnie od swego
«ojca» Józefa Jezus nauczył się — na ludzki sposób — owego głębokiego życia
wewnętrznego, które jest podstawą autentycznej sprawiedliwości, owej «większej
sprawiedliwości», której pewnego dnia będzie uczył swych uczniów (por. Mt 5,
20). Uczmy się milczenia od św. Józefa! Tak bardzo go potrzebujemy w świecie,
często zbyt pełnym zgiełku, utrudniającego skupienie i słuchanie głosu Bożego.
(…) Starajmy się pogłębiać wewnętrzne skupienie, byśmy mogli przyjąć i zachować
Jezusa w naszym życiu”.
Św.
Jan Paweł II w adhortacji „Redemptoris Custos” w rozdziale zatytułowanym
„Prymat życia wewnętrznego” pisze: „Ewangelie mówią wyłącznie o tym, co Józef
„uczynił”. Jednakże w tych osłoniętych milczeniem „uczynkach” Józefa pozwalają
odkryć klimat głębokiej kontemplacji: Józef obcował na co dzień z tajemnicą „od
wieków ukrytą w Bogu”, która „zamieszkała” pod dachem jego domu. Można
zrozumieć, dlaczego św. Teresa od Jezusa, wielka reformatorka kontemplacyjnego
Karmelu, stała się szczególną odnowicielką kultu św. Józefa w zachodnim
chrześcijaństwie”.
W
dalszej części swojej adhortacji Ojciec Święty pisze:
„Świadectwo
apostolskie nie pominęło relacji o narodzeniu Jezusa, obrzezaniu, ofiarowaniu w
świątyni, ucieczce do Egiptu i ukrytym życiu w Nazarecie, a to ze względu na
„tajemnicę” łaski zawartej w tych wszystkich wydarzeniach, które mają moc
zbawczą, albowiem wypływają z samego źródła miłości: Bóstwa Chrystusa. Jeśli ta
miłość poprzez Jego człowieczeństwo promieniowała na wszystkich ludzi, z jej
dobrodziejstwa z pewnością skorzystali najpierw ci, którzy z woli Bożej
pozostawali w największej zażyłości z Nim: Maryja, Jego Matka i domniemany
ojciec, Józef.
„Ojcowska”
miłość Józefa z pewnością wpływała na „synowską” miłość Jezusa i wzajemnie -
„synowska” miłość Jezusa wpływała na pewno na „ojcowską” miłość Józefa: jakże
zatem zmierzyć głębię tej jedynej w swoim rodzaju więzi? Dusze szczególnie
wrażliwe na działanie Boskiej miłości słusznie widzą w Józefie świetlany
przykład życia wewnętrznego.
W
Józefie urzeczywistnia się także idealne przezwyciężenie pozornego napięcia
między życiem czynnym i kontemplacyjnym, możliwe dla tego, kto posiadł
doskonałą miłość. Idąc za znanym rozróżnieniem między miłością prawdy (caritas
veritatis) a koniecznością miłości (necessitas caritatis), możemy powiedzieć,
że Józef przeżył zarówno miłość prawdy, czyli czystą, kontemplacyjną miłość
Boskiej Prawdy, która promieniowała z człowieczeństwa Chrystusa, jak i
konieczność miłości, czyli równie czystą miłość służby, jakiej wymagała opieka
nad tym człowieczeństwem i jego rozwój”.
Niech
zatem św. Józef będzie nam wzorem i przewodnikiem na drodze naszego życia
wewnętrznego, w codziennej modlitewnej kontemplacji i służbie tajemnicy Słowa
Wcielonego, naszego Pana Jezusa Chrystusa.
4. Dlatego w tym liście pragnę zachęcić was, drodzy bracia i siostry, do odkrycia
i odmawiania pięknej koronki (septenny) do siedmiu boleści (smutków) i radości
św. Józefa.
Jaka
jest geneza tego nabożeństwa w Kościele?
O.
Jan (Giovanni) da Fano (1496 — 1539), z zakonu braci mniejszych konwentualnych
św. Franciszka zostawił w swoich pismach relację dwóch młodych braci,
którym miał się objawić św. Józef.
Oto
co zapisał: „Opowiedział mi jeden z braci mniejszych, bardzo wiarygodny,
że pewnego dnia dwóch braciszków z tegoż zgromadzania znajdowało się na
zmierzającym do Fiandry statku wraz z innymi około 300 osobami. Przez
osiem dni na morzu panował straszny sztorm. Jeden z tych dwóch braci
był kaznodzieją szczególnie pobożnym do św. Józefa, którego opiece z całego
serca się polecał. Łódź jednak poszła na dno wraz z wszystkimi
pasażerami, a franciszkanin wraz z drugim braciszkiem znaleźli się na
desce dryfującej na morzu w dalszym ciągu modląc się do św. Józefa.
Trzeciego dnia na desce objawił im się przepiękny młodzieniec o pełnej wesela
twarzy, pozdrowił ich i zapewnił: „Bóg wam pomoże, nie popadajcie
w zwątpienie”. Po tych słowach wszyscy trzej znaleźli się razem
z deską na suchej ziemi. Wówczas dwaj franciszkanie na klęcząco dziękowali
serdecznie młodzieńcowi, a ten, który był kaznodzieją miał powiedzieć:
„Szlachetny młodzieńcze, na miłość Boską proszę was, powiedzcie mi kim
jesteście?” A ten odpowiedział: „Jestem Święty Józef, najgodniejszy
Małżonek Przenajświętszej Matki Bożej, do którego tak żarliwie się modliliście.
I właśnie dlatego najlitościwszy Pan przysłał mnie bym was wybawił.
I wiedzcie, że gdyby nie to, utonęlibyście razem z wszystkimi innymi.
Uprosiłem nieskończoną Miłość Bożą, aby każdy kto wypowie codziennie przez cały
rok siedem „Ojcze nasz” i siedem „Zdrowaś Maryjo” ku czci siedmiu
boleści, których doświadczyłem w świecie, otrzyma od Boga każdą łaskę,
która będzie z pożytkiem duchowym dla niego”. Święty Józef miał też
wskazać konkretnie, o które boleści, czy też smutki mu chodziło.
Sukcesywnie dołączono również odpowiadające smutkom radości. W ten sposób
pojawiło się nowe nabożeństwo wkrótce zatwierdzone przez Kościół,
a później papieże, jak choćby Grzegorz XVI, dołączali liczne odpusty do
tej formy modlitwy.
Ta
forma nabożeństwa do przeczystego oblubieńca NMP i przybranego ojca Pana Jezusa
należy do najstarszych w Polsce. Mniej więcej od połowy XVII w. septennę
praktykowały klasztory karmelitańskie. Potem dołączyły się bractwa i coraz
liczniejsi czciciele św. Józefa. Wśród czcicieli św. Józefa cieszyła się ona
wielką popularnością. Podstawową treścią septenny było rozważanie siedmiu
boleści i radości św. Józefa.
Pierwsza
boleść i radość. Józef po zaślubinach z Maryją wpierw nim zamieszkali razem poznaje, że
jego przeczysta oblubienica jest brzemienna (por. Mt 1, 18). Była to dla niego
trudna i bolesna tajemnica Boża, której czuł się niegodny. Czystą miłością
darzył zawsze niepokalaną dziewicę i był przekonany o Jej niewinności. Nie
chcąc narazić Jej na zniesławienie i karę za cudzołóstwo zamierzał oddalić ją
potajemnie (por. Mt 1,19). Jako człowiek sprawiedliwy i pobożny chciał pozostać
wierny Bogu i posłuszny prawu mojżeszowemu. Wierzył Mu i ufał wytrwale, choć
jeszcze nie rozumiał. I wtedy właśnie następuje interwencja Boga, jak błysk
światła rozświetlający ciemną noc. Anioł Pański ukazuje mu się we śnie,
wyjaśnia plan Boży, pociesza i uspokaja, ukazuje mu zarazem jego wielką godność
i szczególną misję jako opiekuna i żywiciela Syna Bożego, mówiąc: «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie
Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej
poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud
od jego grzechów». (…) Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił
anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie…” (Mt 1, 20-24).
Druga boleść
i radość.
Druga boleść przeczystego serca Józefa związana jest z narodzeniem Jezusa w
ubóstwie, zimnie i nędzy betlejemskiej groty z powodu braku miejsca w gospodzie
i w ludzkich sercach. Smutek Józefa przemienia się w radość z podniosłego
Gloria wyśpiewanego przez chóry anielskie na cześć narodzonego Zbawiciela
świata oraz pokłonu prostych pasterzy, a potem mędrców składających dary Bożej
Dziecinie.
Trzecia
boleść i radość. Kolejny smutek wypełnia serce Józefa, gdy zgodnie z prawem mojżeszowym
dokonuje bolesnego dla Boskiego Dzieciątka obrzędu obrzezania i wylania
pierwszych kropel krwi Najświętszego Odkupiciela. Ten bolesny rytuał łagodzi
pociecha związana z nadaniem Dzieciątku Imienia Jezus.
Czwarta
boleść i radość. Czwarta boleść wypełnia serce Józefa, gdy podczas ofiarowania
Dzieciątka w świątyni słyszy prorocze
słowa Symeona o przyszłej męce Jezusa i cierpieniach Jego Matki. Pociechą i
umocnieniem dla Józefa staje się zrozumienie sensu i wartości tych bolesnych
doświadczeń, które w przyszłości spotkać mają najdroższe mu Osoby, gdy z ust
tegoż starca Symeona tulącego w ramionach Boskie Dziecię słyszy słowa: „Teraz o
Panie, pozwól odejść Twemu słudze w pokoju. Bo moje oczy ujrzały Twoje
zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów…”.
Piata boleść
i radość.
Piąta boleść dotknęła serca Józefa, gdy anioł Pański ukazał mu się we śnie i
rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci
powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić”. On wstał, wziął w
nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci
Heroda” (Mt 2, 13-15). Z pewnością do Józefa dotarła tam bolesna wiadomość o
tym, że „Herod [szukając Dziecięcia] wpadł w straszny gniew. Posłał oprawców do
Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat
dwóch…” (por. Mt 2, 16). W Egipcie Święta Rodzina znalazła pokój i bezpieczne
schronienie „aż do śmierci Heroda”. Było to z pewnością wielką pociechą dla
przybranego ojca i troskliwego obrońcy Chrystusa.
Szósta boleść
i radość.
Gdy Herod umarł anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i polecił mu zabrać
Dziecię i Jego Matkę i wracać do ziemi Izraela (por. Mt 2, 19-20). W trakcie
powrotu serce Józefa dotknęła nowa boleść i niepokój. Dotarły do niego
informacje o nowym tyranie. Dlatego, „gdy posłyszał, że w Judei panuje
Archelaos w miejsce ojca swego, Heroda, bał się tam iść” (Mt 2, 22). Wtedy Bóg
ogarniający wszystko swoją słodką Opatrznością kolejny raz pocieszył i umocnił
Józefa, który „otrzymawszy we śnie nakaz, udał się w strony Galilei. Przybył do
miasta zwanego Nazaret, i tam osiadł” (Mt 22-23).
Siódma boleść
i radość.
Siódma boleść serca św. Józefa związana jest z pielgrzymką Świętej Rodziny do
Jerozolimy na żydowskie Święto Paschy. Gdy Jezus miał lat dwanaście udali się
tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali
po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie
zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli
dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli,
wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w
świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał
pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu
i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do
Niego: «Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca
szukaliśmy Ciebie».
Maryja,
jak możemy zauważyć, mówi tutaj nie tylko o swojej matczynej boleści, ale także
o bólu ojcowskiego serca św. Józefa, którego wymienia najpierw.
Wtedy
Jezus „im odpowiedział: «Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że
powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» Oni jednak nie zrozumieli tego,
co im powiedział. Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany”.
Wyobraźmy
sobie, jaka radość ogarnęła dusze Maryi i Józefa, jak promieniały ich twarze,
gdy powracali do domu ze źródłem swej radości, z samym Bogiem, który się zgubił
i którego odnaleźli. Prowadzili Syna za ręce, jakby bali się utracić Go jeszcze
raz. Cieszyli się bardzo z Jego obecności. Owe trzy dni, pełne goryczy i bólu,
wydawały im się wiecznością. Cała teologiczna i duchowa głębia tego wydarzenia
pięknie została ukazana na cudownym obrazie Świętej Rodziny w Kaliszu.
5. Drodzy Moi! Myśląc o boleściach i radościach św. Józefa spróbujmy symbolicznie
wyobrazić sobie jego przeczyste serce otoczone liliami, a w tym sercu literę M
i wyrastający z niej i ponad nią Krzyż, oznaczające dwa największe jego skarby:
Jezusa i Maryję. Ich Trzy Serca były zawsze całkowicie i doskonale zjednoczone,
wspólny był ich ziemski los, wspólne radości i boleści, przez wszystkie lata
życia w Nazarecie, aż do dnia narodzin Józefa dla Nieba.
Boleści
Józefa mówią nam o jego świadomej i aktywnej współpracy z Bożym planem
zbawienia. Przyjął wolę Ojca Niebieskiego w posłuszeństwie wiary i z pełnym
miłości oddaniem Wcielonemu Słowu i Niepokalanej Dziewicy, podobnie jak nieco
później sam Chrystus, Syn Boży, przyjmie wolę swego Ojca i podejmie mękę krzyża
dla naszego zbawienia. A zatem boleści Józefa kierują nas i powinny kierować ku
zbawczej tajemnicy Chrystusowego krzyża (Misterium Crucis) i miłości Jego
Boskiego Serca. Św. Józef, mimo że wcześniej zakończył swoją ziemską
pielgrzymkę, ma w tej tajemnicy odkupienia swój szczególny udział. Jak uczy
papież św. Jan Paweł II: „Wcielenie i Odkupienie stanowią organiczną i
nierozerwalną jedność (…). Właśnie ze względu na tę jedność, papież Jan XXIII,
który żywił wielkie nabożeństwo do św. Józefa, polecił w rzymskim kanonie Mszy
świętej - tej wiecznej Pamiątki Odkupienia - wspominać imię Józefa obok imienia
Maryi przed Apostołami, Papieżami i Męczennikami” (Adhortacja „Redemptoris
Custos”, 6).
On
też – podobnie jak sam Jezus – umie współczuć naszym słabościom doświadczony we
wszystkim na nasze podobieństwo i nieustannie spieszy nam z pomocą.
A
zatem krótko raz jeszcze przypomnijmy – siedem boleści św. Józefa to:
- spostrzeżenie u Maryi
tajemniczej dla niego ciąży (można by nadać tej boleści tytuł: boleść serca);
- narodzenie się Jezusa w
wielkim ubóstwie i nędzy (boleść ubóstwa);
- obrzezanie Jezusa (boleść
udręki);
- prorocze słowa Symeona o
przyszłej męce i odrzuceniu Jezusa oraz cierpieniach Jego Matki (boleść odrzucenia);
- ucieczka nocą do Egiptu
(boleść poniewierki);
- pragnienie powrotu do ziemi
Izraela z jednoczesnym lękiem przed Archelausem, następcą krwawego Heroda
(boleść wygnania);
- szukanie 12-letniego Jezusa
zagubionego w Jerozolimie podczas świąt Paschy (boleść tęsknoty).
Siedem
radości Świętego Józefa to:
- wyjaśnienie mu przez
anioła, że Maryja poczęła Zbawiciela z Ducha Świętego;
- radosne śpiewy anielskie
przy narodzeniu Jezusa; - nadanie Zbawicielowi imienia Jezus;
- proroctwo Symeona o zbawieniu
wielu narodów przez mękę Jezusa;
- przebywanie w Egipcie z
uratowanym Jezusem;
- wyzbycie się obawy przed
Archelausem, wskutek interwencji anioła;
- znalezienie 12-letniego
Jezusa w świątyni jerozolimskiej między uczonymi w piśmie.
6. Piękne rozważania na temat siedmiu boleści i radości św. Józefa
znajdujemy w książce „Rozmowy z Bogiem” autorstwa ks. Francisco F. Carvajala.
„Kiedy
przypatrujemy się życiu Józefa, odkrywamy, że było ono pełne bólu i
pocieszenia, cierpień i radości. Co więcej, Pan przez jego życie chciał pouczyć
nas, iż szczęście nigdy nie jest oddalone od Krzyża, i że gdy ciemności i
cierpienia znosi się w duchu nadprzyrodzonym, wkrótce w duszy pojawia się
jasność i pokój. U boku Chrystusa cierpienia zamieniają się w radość.
Pierwsza boleść i radość
Ewangelia
mówi nam o pierwszym smutku i pierwszej radości Świętego Patriarchy. Św.
Mateusz pisze: Po zaślubinach Matki Jego,
Maryi z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za
sprawą Ducha Świętego (Mt 1,18).
Józef doskonale znał świętość swojej małżonki, niezależnie od oznak jej
macierzyństwa. I to postawiło go w sytuacji zakłopotania i wewnętrznej
ciemności. Nikt nie znał tak jak on ogromu cnót i dobroci serca Maryi i nikt
nie kochał Jej tak wielką miłością ludzką, czystą, najczystszą, bez miary. A
ponieważ był sprawiedliwy, czuł się zobowiązany postępować według prawa Bożego.
Aby uniknąć publicznego zniesławienia Maryi, postanowił opuścić Ją potajemnie.
Było to dla Niego - i dla Maryi - najcięższą próbą rozdzierającą mu serce.
Lecz
tak jak ogromny był ból, jaki odczuwał pośród tych ciemności, podobnie
niezmierzona była radość, kiedy do jego duszy wstąpiło światło. Powziąwszy tę
myśl nie rozumiał jeszcze tych spraw, a jego dusza była pozbawiona światła.
Wtedy Anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej małżonki;
albowiem z Ducha świętego jest to, co się w Niej poczęło (Mt 1, 20). Rozproszyły się wszystkie
wątpliwości, wszystko znalazło swoje wyjaśnienie. Jego dusza napełniona pokojem
przypominała teraz jasne i czyste niebo po przejściu olbrzymiej, groźnej burzy.
Otrzymał dwa skarby Boże: Jezusa i Maryję, które będą stanowić rację jego
życia. Została mu dana najukochańsza i najgodniejsza małżonka, która jest Matką
Boga, i Syn Boży, który stał się jego synem, będąc również synem Maryi. Józef
jest już innym człowiekiem: „stał się szczególnym powiernikiem tajemnicy od wieków ukrytej w Bogu (por. Ef 3, 9)".
Owa
pierwsza boleść i pierwsza radość pouczają nas, ze Pan zawsze oświeca tego, kto
w obliczu sytuacji, które wykraczają poza ludzki rozum, postępuje z prawą
intencją i ufnością w swego Ojca, Boga. Nie zawsze jesteśmy w stanie zrozumieć
plany Boga, Jego konkretne zrządzenia, przyczyny wielu zdarzeń, lecz jeśli
będziemy Mu ufać, wówczas po ciemnościach nocy zawsze nastanie jasność
jutrzenki. A wraz z nią radość i pokój duszy.
Druga boleść i radość
Po
upływie kilku miesięcy Józef w towarzystwie Maryi udaje się do Betlejem, aby
się dać zapisać, zgodnie z rozporządzeniem Cezara Augusta. Przybyli do tego
miasta po trzech lub czterech dniach drogi, oboje bardzo zmęczeni, a w sposób
szczególny Najświętsza Maryja Panna ze względu na stan błogosławiony, w którym
się znajdowała. I tam, w mieście swoich przodków, nie znaleźli dla siebie
miejsca. Nie było dla nich miejsca w gospodzie ani w domach, do których Józef
pukał z prośbą o gościnę dla Syna Bożego, znajdującego się w najczystszym łonie
Maryi. Zapewne z trwogą w sercu Józef szedł od domu do domu, opowiadając tę samą
historię: przybyliśmy z daleka, moja żona ma rodzić. Dziewica, stojąc o kilka
metrów dalej, może przy osiołku, na którym przebyli znaczną część drogi,
słyszała przy każdej bramie taką samą odmowę. Czy możemy wniknąć w duszę św.
Józefa, by odczuć, jak wielki jest jego smutek? Jakiż ból mogła przeżywać jego
zmęczona małżonka w zakurzonych sandałach i ubraniu!
Prawdopodobnie
ktoś wskazał im naturalne jaskinie znajdujące się przy wyjściu z miasta. I
Józef skierował się ku jednej z nich, służącej za stajnię, a za nim poszła
Najświętsza Panna, która ze zmęczenia nie mogła uczynić ani kroku dalej. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi
czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i
położyła w żłobie (Łk 2, 6-7).
Z
chwilą, gdy Maryja wzięła na ręce Syna Bożego, który od tej chwili był również
jego synem, Józef całkowicie zapomniał o wszystkich cierpieniach. Całował Go i
wielbił. I wśród tak wielkiego ubóstwa i prostoty zastępy niebieskie wysławiały
Boga, mówiąc: Chwała Bogu na wysokościach
(Łk 2, 13-14). Także Józef
uczestniczył w tej niewypowiedzianej radości Tej, która była jego małżonką,
przecudnej kobiety, która została mu powierzona. Widział, jak Dziewica patrzyła
na swego Syna, oglądał Jej szczęście, Jej wylewną miłość, wszystkie Jej pełne
delikatności gesty.
Ten
smutek i ta radość uczą nas, iż warto służyć Bogu pomimo trudności, ubóstwa i
cierpienia. Samo spojrzenie Najświętszej Panny z nawiązką wynagrodzi nam owe
drobne, a niekiedy może nieco większe cierpienia, przez które musimy przejść,
służąc Bogu.
Trzecia boleść i radość
Gdy nadszedł dzień ósmy i należało
obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym je nazwał anioł, zanim się
poczęło w łonie [Matki] (Łk 2, 21). Przez ten obrzęd każdy
potomek męski włączany był do ludu wybranego. Dokonywał tego ojciec lub inna
osoba w domu rodzicielskim albo w synagodze. Przy obrzezaniu nadawano dziecku
imię.
O
ile dla Żydów nadanie imienia miało specjalne znaczenie, to imię Jezus, które
oznacza Zbawiciela, zostało nadane przez anioła, który powiedział: Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On
bowiem zbawi swój lud od jego grzechów (Mt
1, 21). Trójca Przenajświętsza postanowiła, że Syn przybędzie na ziemię i
odkupi nas pod znakiem cierpienia. Trzeba było, ażeby nadanie imienia - które
oznaczało misję, jaką miał wypełnić - wiązało się z początkiem cierpienia.
Łącząc więc gest ze słowem, Józef zapoczątkował tajemnicę Odkupienia, powodując
wylanie pierwszych kropli odkupieńczej krwi, która pełnię owoców przyniesie
podczas bolesnej Męki. To Dziecię, które płakało, otrzymując swe imię,
rozpoczęło w tym momencie swoją misję Zbawiciela. Na widok tej pierwszej krwi
św. Józef cierpiał, gdyż, znając Pismo Święte, wiedział, jakkolwiek w sposób
ukryty, że pewnego dnia Ten, który jest jego synem, przeleje swą odkupieńczą
krew aż do ostatniej kropli, aby do końca spełnić to, co oznaczało Jego imię.
Napełnił się także radością, gdy wziął Go w ramiona, ponieważ mógł odtąd
nazywać Go imieniem Jezus, które później tylekroć będzie powtarzał z szacunkiem
i miłością. Zawsze będzie pamiętał, jaką tajemnicę kryje w sobie to imię.
Czwarta boleść i radość
Gdy upłynęły dni ich oczyszczenia według
Prawa Mojżeszowego, przynieśli Je do Jerozolimy, aby przedstawić Panu (Łk 2, 22).
Tam, w świątyni, nastąpiło oczyszczenie Maryi z nieczystości, rzecz jasna w
sensie formalnym, ponieważ faktycznie jej nie podlegała, oraz przedstawienie
Jezusa i złożenie okupu, jak to nakazywało Prawo Mojżesza. Do Świątyni na
spotkanie ze Świętą Rodziną przybył, prowadzony przez Ducha Świętego,
sprawiedliwy starzec. Z największą radością wziął on w swoje ręce Mesjasza i
wielbił Boga.
Symeon
zapowiedział im, że Dziecię to stanie się kiedyś znakiem, któremu ludzie będą
się sprzeciwiać, ponieważ znajdą się tacy, którzy z uporem będą Chrystusa
odrzucać. Zaznaczył też, że Maryja będzie ściśle związana z odkupieńczym
dziełem Syna, a Jej duszę przeniknie miecz. Miecz, o którym mówił Symeon,
wyraża udział Maryi w cierpieniach Syna, niewypowiedziany ból, który przeszyje
Jej duszę. Maryja natychmiast przeczuła ogrom Ofiary swego Syna, a zarazem
swojej ofiary. Była to boleść olbrzymia przede wszystkim dlatego, że już w owej
chwili, w której zostaje powołana na Współodkupicielkę, Maryja wie, iż
niektórzy nie zechcą uczestniczyć w łaskach płynących z Ofiary Jej Syna.
Zapowiedź Symeona, „miecz w sercu Maryi – i, dodajmy natychmiast, w sercu
Józefa, który stanowi z Nią jedno, cor
unum et anima una - jest obrazem walki u boku Jezusa lub przeciwko Niemu.
Maryja staje się w ten sposób postacią niekończącego się dramatu, którym będzie
historia ludzkości. Dla nas jednak oczywiste jest, że również Józef jest z nim
związany tak ściśle, jak tylko życie ojca może być związane z życiem syna, i
tak jak wierny i kochający mąż może być związany ze wszystkim, co dotyczy jego
małżonki".
Tego
dnia odsłoniła się nieco przed Józefem zasłona zaciągnięta nad tajemnicą
Zbawienia, którego dokona to powierzone mu Dziecię. Poprzez to okno duszy
oglądał on cierpienie swojego Syna i małżonki i uczestniczył w nim. Nigdy już
nie zapomni słów usłyszanych tego ranka w Świątyni.
Obok
tego bólu pojawia się radość z zapowiedzi powszechnego zbawienia: Jezus został
postawiony wobec wszystkich narodów, ma być światłem na oświecenie pogan i
chwałą Izraela. Nie może być większego bólu niż ten spowodowany sprzeciwem
wobec łaski; żadna też radość nie da się porównać z radością na widok
dokonującego się dzisiaj Odkupienia i mnóstwa ludzi zbliżających się do
Chrystusa. Czyż nie doświadczaliśmy ogromnej radości, kiedy nasz przyjaciel na
nowo zbliżył się do Boga w Sakramencie Pokuty albo postanowił całe swoje życie
bez reszty oddać Bogu?
„O
Najświętsza i Najukochańsza Dziewico! -módlmy się do Matki Bożej - pomóż nam
dzielić cierpienia Jezusa, jak Ty to czyniłaś, i odczuwać w naszym sercu
głęboki wstręt do grzechu, gorętsze pragnienie świętości, hojniejszą miłość do
Jezusa i Jego Krzyża, abyśmy, jak Ty, wynagradzali Mu przez naszą żarliwą i
współczującą miłość Jego olbrzymie cierpienia i upokorzenia". Św. Józefie, nasz Ojcze i Panie,
dopomóż nam przez Twoje potężne wstawiennictwo prowadzić do Jezusa wielu,
którzy się oddalili lub nie są tak blisko, jak On tego pragnie.
Piąta boleść i radość
Pewnego
dnia, kiedy Święta Rodzina prawdopodobnie zamieszkała już w jakimś skromnym
domu betlejemskim, nieoczekiwanie i ku wielkiemu zdumieniu Maryi i Józefa
odwiedzili ją Mędrcy, którzy przynieśli dary dla Bożego Dziecięcia. Natychmiast
jednak, gdy tylko osobistości te odjechały, Anioł Pański objawił się we śnie
Józefowi i powiedział mu: Wstań, weź
Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod
będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić (Mt 2, 13).
Po
wielkiej radości, płynącej z odwiedzin uczonych mężów, trzeba było porzucić
dopiero co urządzony dom i klientów, których Józef zdobył już sobie w Betlejem,
i udać się do obcego i nieznanego kraju z obawy przed Herodem, który szukał
Dziecięcia, aby Je zgładzić. Kolejny
raz widzimy tu światła i cienie, które Bóg tyle razy zsyła swoim wybranym: obok
niewyobrażalnych radości występują wielkie cierpienia. Bóg nie chce, aby Jego
wybrani stronili od radości ani też od Krzyża. „Dobrotliwy Bóg – podkreśla św.
Jan Chryzostom, komentując ten fragment – dołączył do tych przykrości również
przyjemność, co czyni względem wszystkich świętych: nie zsyła na nich ani
ciągłego niebezpieczeństwa, ani ciągłego spokoju, lecz przeplata życie
sprawiedliwych jednym i drugim. (…) Tak i tu uczynił".
Święta
Rodzina natychmiast wyruszyła w drogę, jak nakazał anioł. Wzięli ze sobą tylko
to, co było niezbędne w podróży. Ponieważ Józef był ubogi, łatwo było mu
wyruszyć na pierwszy znak. Jego majątek nie stanowił dla niego żadnej
przeszkody! Nie było niczego, co trzymałoby go w tym miejscu, żadnego impedimenta, jak można by to określić po
łacinie. Bierze on po prostu swoją laskę podróżną, swój skromny zaprzęg - jak
podaje tradycja: osiołka - i na nim wraz z Maryją i Dziecięciem udaje się w
drogę. Dzięki temu ubóstwu pozostaje niezauważony. A prócz ubóstwa praktykuje w
stopniu najwyższym pokorę i posłuszeństwo, jest posłuszny rozkazom z nieba bez
zwlekania i narzekań. Tymczasem w okolicy, którą opuścili, wiele dzieci poniżej
dwóch lat oddało swoje życie za Jezusa nawet o tym nie wiedząc. Męczeństwo to
natychmiast otworzyło im bramy niebieskie. Teraz cieszą się szczęściem wiecznym,
oglądając Świętą Rodzinę. Ich matki zaś uświęciły się przez ból duszy, który stał
się narzędziem ich zbawienia.
Św.
Józef, na początku nie wiedząc nawet, czy jutro będzie miał za co nakarmić
Świętą Rodzinę, musiał na nowo budować ognisko domowe. Po pewnym czasie
wszystko się ułożyło, gdyż dołożył on wszelkich starań, aby tak było. Chociaż
znajdował się na obcej ziemi, przez cały ten czas, może nawet przez lata, Józef
doświadczał radości przebywania z Jezusem i Maryją, która będzie mu towarzyszyć
do końca życia. Może po latach, mieszkając już ponownie w Nazarecie, będą
wspominali te czasy jako „lata egipskie”. Będą opowiadać o zmartwieniach i
trudach tej podróży oraz pierwszych miesięcy życia w Egipcie, ale także o
pokoju, którym cieszyli się jako rodzice na widok Jezusa wzrastającego i
uczącego się z ich ust pierwszych modlitw.
W
życiu Jezusa od samego początku pojawia się Krzyż, a we wszystkich cierpieniach
trwają wraz z Nim osoby, które najbardziej kochał, i które kochały Jego: Maryja
i Józef. Święty Patriarcha cierpiał, ale nie niecierpliwił się z powodu
trudnych do zrozumienia planów Bożych. My także nie powinniśmy dziwić się
nadmiernie z powodu przeciwności, cierpienia lub niesprawiedliwości ani nie
powinniśmy tracić przez to pogody ducha. Wszystko to przewidział Bóg.
Szósta boleść i radość
Święta
Rodzina pozostała w Egipcie aż do śmierci Heroda. A gdy Herod umarł, oto Józefowi w Egipcie ukazał się anioł Pański we
śnie i rzekł: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i idź do ziemi Izraela, bo już
umarli ci, którzy czyhali na życie Dziecięcia (Mt 2, 19). Tak też uczynił Józef; ale „w różnych okolicznościach
swego życia nie przestawał samodzielnie myśleć ani też odczuwać brzemienia
ciążącej na nim odpowiedzialności. Przeciwnie - w służbę wiary wprzęga on całe
swe ludzkie doświadczenie. Wracając z Egiptu, gdy posłyszał, że w Judei panuje
Archelaus w miejsce swego ojca Heroda, bal się tam iść. Józef umiał postępować
według Bożych planów, a na potwierdzenie tego, że Bóg oczekuje od niego właśnie
tego samego, otrzymuje wskazówkę, by udać się do Galilei, i udaje się do miasta
zwanego Nazaret.
Józef
raz jeszcze pozostawia swój dom i ma zamiar udać się do Judei, prawdopodobnie
do Betlejem, skąd wyruszyli do Egiptu. Ale Bóg Ojciec również przy tej okazji
nie oszczędza trudności i lęku tym, których kochał najbardziej na ziemi. Po
drodze Józef dowiedział się zapewne, że w Judei panuje Archelaus, o którego
wybujałej ambicji i okrucieństwie było tak samo głośno, jak o jego ojcu. A on
miał ze sobą skarb zbyt cenny, żeby narażać go na jakiekolwiek
niebezpieczeństwo, więc bał się tam iść. Kiedy tak zastanawiał się, gdzie ze
względu na Jezusa najlepiej byłoby się osiedlić, został uprzedzony we śnie i
udał się do Galilei. Dobro Jezusa zawsze stanowiło główny motyw jego decyzji. W
Nazarecie spotkał swych dawnych przyjaciół i krewnych, zadomowił się na nowej
ziemi, swojej ziemi, i przeżywał wraz z Jezusem i Maryją lata szczęścia i
spokoju.
Prośmy
Maryję i Józefa o to, abyśmy umieli właściwie wykorzystywać przeciwności i
trudności życia, i byśmy nie upadali na duchu, jeżeli, chcąc być bliżej Jezusa,
będziemy musieli być bliżej Krzyża, który jest błogosławieństwem i znakiem
umiłowania Bożego. O, Panno Najświętsza, któraś potrafiła wydobyć tyle dobra ze
swego pobytu na obcej ziemi, pomóż nam korzystać z życia na tym łez padole!
Abyśmy za Twoim przykładem ofiarowali Bogu nasze zajęcia, udręki i cierpienia,
aby Jezus Chrystus władniej rządził w naszych duszach i duszach naszych
bliskich. Prośmy św. Józefa, byśmy byli mocni pośród trudności, patrząc zawsze
na Jezusa, który również jest bardzo blisko nas. On będzie naszą siłą.
Siódma boleść i radość
Jako
jedną z boleści i radości Józefa rozważamy zaginięcie i odnalezienie Jezusa w
Świątyni. Prawo nakazywało, ażeby wszyscy Izraelici odbywali pielgrzymkę do
Świątyni Jerozolimskiej podczas trzech głównych świąt: Paschy, Pięćdziesiątnicy
i Namiotów. Nakaz ten obowiązywał każdego począwszy od dwunastego roku życia.
Jeśli ktoś mieszkał w odległości większej niż jeden dzień drogi, wystarczało, ażeby
udawał się na jedno z tych świąt. Prawo nie mówiło nic o kobietach, lecz
zwyczajowo towarzyszyły one mężom. Maryja i Józef, jako dobrzy Izraelici,
udawali się co roku do Jerozolimy na święto Paschy. Kiedy Jezus ukończył
dwanaście lat, poszedł do Jerozolimy ze swymi rodzicami. Jeżeli podróż trwała
dłużej niż jeden dzień, wówczas różne rodziny łączyły się razem i wspólnie
podążały dalej. Jerozolima znajdowała się w odległości czterech lub pięciu dni
drogi od Nazaretu. Po zakończeniu święta, które trwało tydzień, małe karawany
opuszczały miasto, aby spotkać się poza miastem i wyruszyć w drogę powrotną do
swoich domostw. Mężczyźni szli w jednej grupie, kobiety - w drugiej; dzieci
odbywały podróż albo w jednej, albo w drugiej grupie. Mężczyźni i kobiety zbierali
się razem wieczorem na wspólny posiłek.
Kiedy
Maryja i Józef spotkali się pod koniec pierwszego etapu podróży, od razu
zauważyli brak Jezusa. Z początku myśleli, że szedł z inną grupą i udali się na
Jego poszukiwanie. Nikt jednak nie widział Jezusa podczas drogi! Cały następny
dzień minął im na wypytywaniu się o Dziecię. Przez cały dzień szukali Go wśród
krewnych i znajomych. Nikt spośród nich nie miał jednak najmniejszego pojęcia,
co się stało. Maryja i Józef byli pełni trwogi i bólu. Co mogło się stać? Owa
noc przed powrotem do Jerozolimy była dla nich zapewne koszmarna. Następnego
dnia, wczesnym rankiem, powrócili do Jerozolimy i tam wszędzie pytali o Niego.
Gdzie jest Jezus? Co mogło się stać? Pytają, opisują, jak wyglądał, ale nikt
nic nie wie. Szukają dalej - on ze zmartwioną twarzą, ona zgarbiona od boleści,
ucząc przyszłe pokolenia, jak należy postępować w przypadku nieszczęścia utraty
Jezusa.
Może
najgorsze w tym wszystkim było milczenie Boga. Ona, Dziewica, była umiłowana
przez Boga; on, Józef, został wybrany, aby czuwał nad nimi i również on
doświadczył interwencji Boga w ludzkich sprawach. Dlaczego po dwóch dniach
wołania do nieba, nieprzerwanych poszukiwań pełnych coraz większej trwogi,
niebo pozostaje głuche na ich błagania i cierpienia? Czasami Bóg milczy w
naszym życiu i wydaje nam się, że Go utraciliśmy. Nieraz z powodu własnej winy;
kiedy indziej wydaje się, iż ukrył się, abyśmy Go szukali. „Jezu, obym Cię już
nigdy nie utracił..." - mówmy do Niego w głębi swego serca.
Trzeciego
dnia, kiedy zdawało im się, że zostały już wyczerpane wszystkie możliwości,
odnaleźli Jezusa. Wyobraźmy sobie, jaka radość ogarnęła dusze Maryi i Józefa,
jak promieniały ich twarze, gdy powracali do domu ze źródłem swej radości, z
samym Bogiem, który się zgubił i którego odnaleźli. Prowadzili Syna za ręce,
jakby bali się utracić Go jeszcze raz. Cieszyli się bardzo z Jego obecności.
Owe trzy dni, pełne goryczy i bólu, wydawały im się wiecznością.
„Jezu,
obym Cię już nigdy nie utracił...”. Prośmy św. Józefa, byśmy nigdy nie utracili
Jezusa z powodu grzechu, aby naszego spojrzenia nie przyćmiła letniość, abyśmy
jasno widzieli Jego oblicze. Prośmy go, aby nas nauczył szukać Jezusa ze
wszystkich sił, jeżeli kiedyś spotka nas nieszczęście Jego utraty”.
Drodzy
bracia i siostry!
Septenna,
czyli nabożeństwo do siedmiu boleści i radości św. Józefa może przybierać różną
formę, ale w swej istocie pozostaje niezmiennie związane z pobożnym rozważaniem
tych Józefowach tajemnic ukazanych na kartach Ewangelii.
Przy
rozważaniu każdej z siedmiu boleści i radości św. Józefa można odmówić: Ojcze
nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu. Zamiast Zdrowaś Maryjo można odmówić modlitwę św. Gemmy Galgani:
Bądź pozdrowiony św. Józefie,
dziewiczy oblubieńcze Matki Bożej! Jezus i Maryja z tobą, błogosławiony
jesteś między mężami i błogosławiony Jezus, owoc łona Twojej
najczystszej Oblubienicy. Święty Józefie, przybrany ojcze Jezusa, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę
śmierci naszej. Amen.
Koronkę
najlepiej odmawiać w dni poświęcone św. Józefowi, a więc w każdą środę roku i
przez cały marzec.
7. Na koniec pragnę wspomnieć o ciekawym, choć w Polsce mało znanym
sakramentalium – sznurze św. Józefa. Składa się ze zwykłego bawełnianego
sznurka w kolorze białym, na którym należy zawiązać siedem supłów. Siedem
węzłów na jednym z końców, przypomina noszącemu o siedmiu radościach
i boleściach św. Józefa. Noszenie tego sznura ma starą historię. Jak
podaje książka Katolickie sakramentalia, w roku 1657
w Antwerpii, siostra augustianka, Elżbieta, znalazła się w stanie
agonii. Lekarze byli bezradni i spodziewali się jej śmierci w ciągu
kilku dni. Siostra ta, żywiąca szczególne nabożeństwo do św. Józefa,
modliła się do niego, po czym poprosiła o wykonanie i poświęcenie
sznura biodrowego ku jego czci. Życzeniu umierającej uczyniono zadość. Po
założeniu sznura i odwołaniu do wstawiennictwa św. Józefa siostra
została przywrócona do zdrowia. W trakcie modlitwy poczuła przypływ
energii życiowej i dzięki natychmiastowemu uzdrowieniu wstała
z łóżka.
W 1858
r. sznur św. Józefa został zaaprobowany przez Świętą Kongregację Obrzędów,
a papież Pius IX zatwierdził specjalny obrzęd jego poświęcenia. Na
zachodzie i w USA błogosławieniem i rozpowszechnianiem sznura
zajmują się bractwa św. Józefa”. (St. Gamrat). Miejmy nadzieję, że to sakramentalium
będzie bardziej znane także w Polsce.
Pobożnemu
noszeniu sznura i rozważaniu siedmiu boleści i radości św. Józefa może towarzyszyć także modlitwa o uproszenie cnoty
czystości:
Święty
Józefie, Stróżu i Ojcze Dziewic, Twojej wiernej straży została powierzona sama
Niewinność - Jezus Chrystus i Najświętsza Maryja Panna; przez ten podwójny
Skarb Tobie powierzony, Jezusa i Maryję, błagam Cię, strzeż mnie od wszelkiej
nieczystości i pomóż zachować czystość, abym myślą nieskalaną, sercem niewinnym
i czystym ciałem zawsze służył Jezusowi i Maryi w jak największej czystości.
Amen.
8. Droga Rodzino Matki Bolesnej!
Drodzy
bracia i siostry!
Całą
naszą wspólnotę i każdego z was oraz wszystkich naszych drogich chorych
zawierzam ojcowskiej opiece i orędownictwu św. Józefa.
Zwracam
się do was z serdeczną zachętą: „Idźcie do Józefa!”. Odkryjcie piękno, głębię i
moc tego nabożeństwa.
Do
tego zachęca nas Papież Franciszek, gdy z wielką pokorą, prostotą i radością
wyznaje: „Jeśli pojawia się jakiś problem, piszę liścik do św. Józefa i stawiam
go pod posążkiem tego świętego, który mam w swym pokoju. Od 40
lat odmawiam modlitwę, którą znalazłem w jednym ze starych francuskich mszałów.
Brzmi ona następująco: Święty Józefie, Twoja moc rozciąga się na wszystkie
nasze sprawy. Ty umiesz uczynić możliwym to, co wydaje się być niemożliwe.
Spójrz z ojcowską miłością na wszystkie moje potrzeby duszy i ciała. Udziel mi
łaski (tu wymień intencję), o którą Cię proszę z ufnością. Amen”.
Drodzy bracia i siostry!
Św. Józef, który miał szczególny
kontakt z aniołami, Bożymi Posłańcami, i do którego w litanii zwracamy się
także wezwaniem: „Postrachu duchów piekielnych, módl się za nami!”, niech
pomaga nam w rozeznawaniu duchów i codziennej walce duchowej z naszymi
słabościami i pokusami Złego na drodze do Nieba.
„Już
przed stu laty (1889 r.) papież Leon XIII wezwał świat katolicki do modlitwy o
opiekę św. Józefa, patrona całego Kościoła. Dziś także mamy wiele powodów, aby
tak samo się modlić: „Oddal od nas ukochany Ojcze, wszelką zarazę błędów i zepsucia
... przybądź nam łaskawie z pomocą niebiańską w walce z mocami ciemności ... a
jak niegdyś uratowałeś Dziecię Jezus od niebezpieczeństwa, które groziło Jego
życiu tak teraz broń Kościoła Bożego od wrogich zasadzek i wszelkiej
przeciwności”. Dziś też mamy nieustanne powody do tego, aby św. Józefowi
polecać każdego człowieka” (św. Jan Paweł II, Redemptoris Custos, 31) .
Drodzy Moi! Idźmy do Józefa! Z
ufnością powierzmy się jego ojcowskiej opiece i prośmy, aby swoim przykładem i
orędownictwem pomagał nam w dobrym odczytywaniu i wiernym wypełnianiu woli
Bożej we wszystkich okolicznościach naszego życia. Ten, który zawsze żył w
obecności i zjednoczeniu z Sercem Jezusa i Maryi niech strzeże w nas
chrzcielnej szaty łaski uświęcającej i pomaga wzrastać ku coraz doskonalszej
miłości Boga i ludzi.
Życzę
każdemu z was pięknego przeżycia miesiąca marca i zachęcam do odprawienia 9 –
dniowej nowenny (10 – 18 marca) przygotowującej do radosnego świętowania uroczystości
św. Józefa w dniu 19 marca. Tekst tej nowenny umieściłem w moim liście do
Wspólnoty na Wielki Post A. D. 2020.
Zachęcam
raz jeszcze do odkrycia i odmawiania pięknej koronki do siedmiu boleści i
radości św. Józefa. Niech rozważanie tych Józefowach tajemnic pomaga nam żyć każdego
dnia w coraz większym zjednoczeniu z Jezusem i Maryją.
W
ufnej modlitwie oddaję i zawierzam Was Niepokalanemu Sercu Maryi i Przeczystemu
Sercu Św. Józefa. Z darem Chrystusowego błogosławieństwa + wasz o.
Piotr O. Carm.
Obory – Karmel Matki Bożej
Bolesnej, dnia 1 marca A. D. 2020
|