10.03.2020
Idźcie do Józefa!


Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Od wieków postrzegano wojnę, głód i zarazę jako trzy największe nieszczęścia ludzkości. Dlatego też takie poruszenie, lęk i uzasadnione zatroskanie budzi w nas rozprzestrzeniająca się epidemia koronawirusa. Także w Polsce odnotowano w marcu pierwsze przypadki nowej choroby. W tradycji Kościoła miesiąc marzec poświęcony jest w szczególny sposób św. Józefowi. Zbliża się także jego główna uroczystość 19 marca. Dlatego pełni ufności powierzajmy się opiece i orędownictwu oblubieńca NMP i troskliwego obrońcy Chrystusa oraz Patrona Kościoła. On jest "pociechą nieszczęśliwych, nadzieją chorych i patronem umierających". Tego przez wieki doświadczyły pokolenia naszych rodaków, których świadectwo wiary jest dla nas ogromnym umocnieniem i zachętą: Idźcie do Józefa!

„Czasy, w których obrano św. Józefa Patronem Krakowa, nie były łatwe dla Polski – pisze o. Bartłomiej Kucharski, karmelita bosy. Oprócz działań wojennych Polska nękana była przez kataklizmy naturalne i zarazy. Potężny huragan 16 grudnia 1703 roku dokonał wielkich spustoszeń w Krakowie. Kolejnym powodem do żałoby była zaraza, która wybuchła w 1707 roku. Epidemia Dżumy – „czarna śmierć” pochłonęła blisko 20 000 ofiar w samym Krakowie. Szacuje się, że w latach 1702–1710 Polska straciła jedną trzecią ludności. Sam zaś Kraków doświadczony został utratą dwóch trzecich swoich mieszkańców. Wobec tak licznych nieszczęść szukano pomocy nadprzyrodzonej, by odwrócić od kraju ten ciąg katastrof. Szczególną aktywnością w tym względzie odznaczali się radni miasta Krakowa, spośród których pewna część należała do Arcybractwa św. Józefa. Idąc za sugestią karmelitów bosych, postanowili oni w myśl intuicji biblijnej udać się po ratunek do św. Józefa.

Obawiając się ostatecznego głodu, postanowiliśmy obrać za patrona pryncypalnego Józefa św. będącego żywicielem Chrystusa i głównym ekonomem Kościoła, piastunem Anielskiego Chleba […], rozdawcą żywności wybranych w figurze Józefa starozakonnego… w nadziei, że i nas mizernych ludzi w wielowładną protekcją swoją przed majestatem trybunału sprawiedliwości Boskiej zasłoni”.

„Szlachetni i dostojni panowie prezydent i radni razem z czcigodnymi czterdziestoma mężami, reprezentującymi całą społeczność miasta, wybrali nam św. Józefa na patrona wszystkich mieszkańców oraz obywateli tegoż miasta. Wybór dokonał się w jednomyślnym, tajnym głosowaniu i przy jednomyślnej opinii.

Oczy Krakowa, a zwłaszcza jego rajców, skierowały się ku obrazowi św. Józefa w kościele karmelitańskim. Stał się on widomym znakiem oddania się mieszkańców miasta pod opiekę Patriarchy z Nazaretu.

Rada Miasta skierowała 27 stycznia 1714 roku pismo do papieża Klemensa XI o zgodę na patronat tego Świętego nad królewskim miastem Krakowem:

„Ojcze Święty! Dla nas pozostałych jeszcze przy życiu po okropnym cieniu śmiertelnej zarazy i srożących się wojnach, z których z dnia na dzień pochodzą niewyrażalne zła i uciski jako kary za grzechy, prowadzą nas nie gdzie indziej, jak tylko do starannego i świadomego szukania opieki i pomocy z nieba”.

Uwagę zwracają kolejne słowa zawarte w liście do Papieża, które przypominają o koniecznej postawie wewnętrznej – szczerego żalu za grzechy i prawdziwego nawrócenia, serca oczyszczonego w sakramentalnej spowiedzi – dla wszystkich proszących Miłosiernego Boga o pomoc i opiekę za przyczyną św. Józefa. Otóż piszą oni w swym liście:

„Szukamy poważnie w pokorze serca i czystości sumienia, uświadamiając sobie wspaniały przymiot Boga, przechodzący wszelki podziw, że On ciągle przebacza i lituje się”.

Drodzy Moi! Warto, abyśmy jako katolicy przeżywający Wielki Post pamiętali o tej wewnętrznej postawie nawrócenia, gdy prosimy Boga o zdrowie ciała, skuteczne lekarstwa i oddalenie od nas epidemii.

Święta Kongregacja Obrzędów po przebadaniu w sposób wnikliwy sprawy, z którą zwrócili się do niej przedstawiciele władz miasta Krakowa oraz jego duchowieństwo, wydała dekret 23 marca 1715 roku zatwierdzający wybór św. Józefa na głównego patrona grodu krakowskiego. Udzieliła też wszystkich łask i przywilejów, jakimi cieszą się święci patronowie miast.

Z pewnością też Opiekun i troskliwy Obrońca Chrystusa, przyzywany w litanii jako nadzieja chorych, pociecha nieszczęśliwych i patron umierających, przyszedł mieszkańcom Krakowa ze skuteczną pomocą.

Drodzy bracia i siostry!

Poprzednie pokolenia Polaków pociągają nas przykładem żywej wiary i przypominają biblijną zachętę: „Idźcie do Józefa!”.

Do tego zachęcają nas także pełne ufności słowa modlitwy papieża Leona XIII z 1889 r. skierowane do Św. Józefa: „Oddal od nas, ukochany ojcze, wszelką zarazę błędów i zepsucia. Potężny nasz wybawco, przybądź nam łaskawie z niebiańską pomocą w tej walce z mocami ciemności, a jak niegdyś uratowałeś Dziecię Jezus z niebezpieczeństwa, które zagrażało Jego życiu, tak teraz broń Świętego Kościoła Bożego od wrogich zasadzek i od wszelkiej przeciwności”.

Dlatego, drodzy bracia i siostry, z ufnością zwróćmy się do Niego. Opiekun i Patron Kościoła obroni nas nie tylko przed epidemią koronawirusa dotykającą ludzkie ciała, ale przed o wiele straszniejszą zarazą, „morowym powietrzem” dla naszego ducha – tęczowej ideologii depczącej Boże prawo i wymagania chrześcijańskiej moralności, niszczącej godność człowieka i prowadzącej go do zguby wiecznej.

Św. Józefie „otaczaj każdego z nas nieustanną opieką, abyśmy za Twoim przykładem i Twoją pomocą wsparci mogli żyć świątobliwie, umrzeć pobożnie i osiągnąć wieczną szczęśliwość w niebie. Amen”.

Drodzy w Chrystusie Panu, bracia i siostry!

W Litanii do św. Józefa znajdujemy wezwanie: „Patronie umierających, módl się za nami” (Patróne moriéntium, ora pro nobis). Do tego tytułu nawiązał sto lat temu (25 lipca 1920 r.) Ojciec Święty Benedykt XV wydając dokument „Bonum sane”, w którym apeluje, aby biskupi swoją powagą poparli stowarzyszenia pobożne, które pod opieką św. Józefa poświęcają się modlitwom za konających”.

Były to czasy po pierwszej wojnie światowej (1914 – 1918), miliony ludzi zginęło, dodatkowo niektóre kraje były dotknięte epidemią „hiszpanki”, zarazami i kolejnymi walkami. W tych trudnych czasach w św. Józefie upatrywano przede wszystkim patrona umierających, wspomożyciela w przejściu granicy życia i śmierci, gdyż myśl o śmierci była człowiekowi szczególnie bliska.

Wprawdzie nie mającą potwierdzenia w Biblii, ale bez wątpienia dobrą była śmierć św. Józefa. Nie znamy daty Jego śmierci. Egzegeci są zdania, że umarł, zanim Jezus rozpoczął publiczną działalność. Nie widzimy Go na weselu w Kanie Galilejskiej, a na tę ucztę zaproszono Maryję i Jezusa wraz z Jego uczniami. Trudno przypuszczać, żeby nie zaproszono Józefa. Nie widzimy Go też pod krzyżem Jezusa na Golgocie. Dlatego Jan Apostoł otrzymał polecenie, aby zaopiekował się Maryją. Ponieważ nie wiemy nic pewnego na temat śmierci Józefa, możemy się domyślać, że umarł w Nazarecie, w swoim domu, w otoczeniu Jezusa i Maryi. Powstały też obrazy przedstawiające śmierć tego wyjątkowego człowieka. Józef leży w łóżku, a po jego lewej stronie stoi Maryja z rękami złożonymi do modlitwy. Po prawej stronie stoi Jezus, w prawej ręce trzyma spracowaną dłoń swojego Opiekuna, a lewą wskazuje na niebo, gdzie ukazała się twarz Boga Ojca, który ma ręce rozwarte w geście powitania. W pokoju Józefa jest pełno śpiewających aniołów, jeden z nich gra na skrzypcach. Przybyli, aby zabrać Jego duszę do nieba. Twarz Józefa jest spokojna i pogodna, pełna ufności, jakby szeptał słowa: „Ojcze, w ręce Twoje powierzam mojego ducha”. Miał najpiękniejszą śmierć i pogrzeb, jaki sobie można na ziemi wyobrazić, gdyż byli przy św. Józefie w ostatnich chwilach jego życia: Jezus i Maryja. Oni też urządzili mu pogrzeb. Może dlatego tradycja nazwała go patronem dobrej śmierci.

Na temat śmierci św. Józefa powstało też wiele pięknych myśli i wypowiedzi. Podobno sąsiedzi na wiadomość o Jego zgonie powtarzali: „umarł człowiek sprawiedliwy”. Św. Franciszek Salezy był przekonany, że Józef nie umarł na żadną chorobę, tylko z miłości ku Bogu. Inni byli przekonani o jego bezgrzeszności.

Te obrazy i liczne wypowiedzi są dla nas zaproszeniem do refleksji nad dobrą śmiercią i przygotowania się do niej. Człowiek wierzący wie, że dobrej śmierci w Bogu nie można zaimprowizować na 5 minut przed skonaniem. Do chrześcijańskiej śmierci trzeba się przygotowywać przez całe życie.

Pragnąć dobrej śmierci mamy nie tylko dla siebie, ale także dla innych, dla naszych bliskich. Dlatego najpierw sami powinniśmy dobrze zrozumieć i zawsze pamiętać – czym dla chrześcijanina jest dobra i szczęśliwa śmierć.

Drodzy bracia i siostry!

Wierzymy, że śmierć nie jest ostatecznym końcem naszego życia, ale początkiem zupełnie nowego etapu życia w wieczności. Dla tych, którzy umierają pojednani z Bogiem i ludźmi, zachowując chrzcielną szatę łaski umiłowanych dzieci Bożych, rysuje się cudowna perspektywa wiecznej szczęśliwości w Niebie. Dla tych zaś, którzy żyjąc uporczywie w grzechu śmiertelnym odwrócili się od Boga i Jego przykazań, odrzucili Jego zbawczą miłość i do końca pozostali głusi na Jego wezwanie do nawrócenia, czeka kara wiecznego potępienia.

„Kościół zachęca nas do tego przygotowania… (…), do proszenia Matki Bożej, by wstawiała się za nami «w godzinę śmierci naszej» (modlitwa Zdrowaś Maryjo), oraz do powierzenia się świętemu Józefowi, patronowi dobrej śmierci: „Tak powinieneś zachować się w każdym czynie i w każdej myśli, jak gdybyś dziś miał umrzeć” – poucza nas autor o naśladowaniu Chrystusa. „Jeśli miałbyś czyste sumienie, nie bałbyś się bardzo śmierci. Lepiej jest unikać grzechu, niż uciekać przed śmiercią. Jeśli dziś nie jesteś gotowy, czy będziesz gotowy jutro?”.

 Dlatego „nie musimy koniecznie znać godziny naszej śmierci, aby dojść do raju; musimy jednak się do tego przygotować – uczy św. Jan Bosko. Dla tego, kto ma spokojne sumienie, śmierć jest pocieszeniem, radością, przejściem prowadzącym do wiecznego szczęścia”.

Najważniejsze zatem byśmy zawsze byli przygotowani, żyjąc w łasce uświęcającej, w przyjaźni z Bogiem, bez grzechu śmiertelnego. Pomocą będzie tutaj praktyka regularnej spowiedzi (najlepiej comiesięcznej do której zachęca Kościół m. in. przez praktykowanie nabożeństwa pierwszych piątków i pierwszych sobót miesiąca) i częsta komunia święta.

Bł. Siostra Marta Wiecka, młoda szarytka pracująca w szpitalu, w swoim dzienniku duchowym napisała: „Niech naszą jedyną tęsknotą stanie się niebo, troska o taki stan duszy, by w każdej chwili być gotową stanąć przed Bogiem”. Bardzo często młoda szarytka wyrywana ze snu, biegła na salę szpitalną, by ulżyć ludzkiemu cierpieniu. Opatrując rany chorego, pytała: „jak tam dusza?” Dlatego też na jej oddziale nikt nie umierał bez pojednania się z Bogiem.

Potrzeba, aby ta troska o wieczne zbawienie wypełniała też nasze serca, abyśmy byli zawsze przygotowani, gdy Pan nadejdzie i zapuka do naszych drzwi. Abyśmy pomagali naszym bliskim w tym przygotowaniu na ostateczne spotkanie z Panem. Przede wszystkim to sam Chrystus, Niebieski Lekarz pragnie towarzyszyć i pomóc choremu w jego kalwaryjskiej drodze i przejściu do wieczności. Dlatego posyła do chorego i konającego swego kapłana z darem sakramentów Kościoła.

Drodzy Moi! Każda nasza komunia święta, najściślej jednoczy nas z Chrystusem Zmartwychwstałym już tu na ziemi i stanowi najpiękniejsze przygotowanie i gwarancję tego ostatecznego spotkania z Panem w wieczności, zapowiedź i przedsmak uczty weselnej w Niebie.

Przypominają o tym słowa Pana Jezusa skierowane do świętej Faustyny:

Chcę ci powiedzieć, że to życie wiekuiste musi się już tu na ziemi zapoczątkować przez Komunię świętą. Każda Komunia święta czyni cię zdolniejszą do obcowania przez całą wieczność z Bogiem (Dz 1810).

Chrystus Zmartwychwstały obecny w Eucharystii przychodzi do nas, włącza nas w swoje misterium paschalne i przypomina swoją obietnicę: „smutek wasz przemieni się w radość, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać”.

Ufamy, że Chrystus, zwycięzca śmierci i grzechu, przyjmie nas do siebie, wspominając obietnicę życia wiecznego, jaką złożył nam w momencie, gdy przyjmowaliśmy sakrament chrztu św. A potem często jednoczyliśmy się z Nim w komunii eucharystycznej.

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

We wszystkich okolicznościach naszego życia pamiętajmy o celu naszej ziemskiej pielgrzymki, którym jest Niebo i o tym, co nadaje prawdziwy sens i wartość naszemu życiu.

Sługa Boży kardynał Stefan Wyszyński powtarzał: „Całe nasze życie tyle jest warte, ile jest w nim miłości”.

A św. Jan od Krzyża, wielki hiszpański karmelita, przypomina: „pod wieczór życia będziemy sądzeni tylko z miłości”.

Warunkiem bycia gotowymi na spotkanie z Panem jest nie tylko wiara, ale i chrześcijańskie życie pełne miłości dla bliźniego – podkreśla papież Franciszek. 

– Jeśli czuwamy i staramy się czynić dobro, czujni poprzez gesty miłości, dzielenia się, służenia innym w potrzebie, możemy zachować spokój w oczekiwaniu na przyjście oblubieńca. Pan może przyjść w każdym momencie, a także śmierć w śnie nas nie przestraszy, ponieważ mamy zapas oliwy zgromadzony dobrymi czynami każdego dnia”.

Myślę, że takie właśnie było całe życie św. Józefa w ukryciu nazaretańskiego domku – wypełnione pracowicie ofiarną miłością Boga i ludzi, przede wszystkim wobec tych, którzy byli jego największym skarbem – Jezusa i Maryi. W ten sposób przygotował się do swego przejścia do wieczności i stał się dla wszystkich konających patronem dobrej i szczęśliwej śmierci.

Służebnica Boża s. Maria z Agredy, żyjąca w XVII wieku hiszpańska mistyczka z Zakonu Sióstr Franciszkanek od Niepokalanego Poczęcia NMP (koncepcjonistek) mówi, że Święta Rodzina z Nazaretu, żyjąc skromnie, troszczyła się zawsze o ubogich i chorych. Matka Najświętsza z Józefem często nawiedzali chorych, a zawsze czynili to w towarzystwie Jezusa.

Za wstawiennictwem Matki Bożej Bolesnej, czczonej i przyzywanej w hymnach liturgicznych – przechodnią bramą do raju wiecznego, furtą rajską i bramą niebieską oraz za wstawiennictwem św. Józefa, patrona dobrej śmierci, prośmy z ufnością, aby otwarte na krzyżu Najświętsze Serce Jezusa, było dla każdego z nas i dla naszych bliskich oraz wszystkich chorych i konających otwartą bramą miłosierdzia do Domu Ojca w Niebie, oraz „źródłem wszelkiej pociechy” i pokoju w godzinie naszego przejścia do wieczności. Amen.

O. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio