Święta i nienaruszona Dziewica zrodziła nam Boga jako małe Dzieciątko, i była Jego Karmicielką /Antyfona do Pieśni Maryi, Nieszpory z 28 grudnia/
Drodzy Bracia i Siostry! Nagleni Duchem Świętym, jak betlejemscy pasterze, pełni radości, przychodzimy dzisiaj na to oborskie wzgórze, by znaleźć Dzieciątko i Matkę Jego, Maryję. Prowadzeni światłem wiary, jak trzej Mędrcy za przewodem gwiazdy, przybywamy z pokłonem do stóp Zbawiciela. Przychodzimy, by złączyć się z chórami Aniołów i wysławiać narodziny Chrystusa, naszego Zbawiciela. Przychodzimy, by uczyć się drogi dziecięctwa duchowego. Wejdźmy zatem do szkoły Dzieciątka Jezus i słuchajmy Jego zbawczych pouczeń. Uniżmy się przed Panem, stańmy się jako dzieci, gdyż do takich tylko należy królestwo Boże. Pomoże nam w tym święta siostra Faustyna. Apostołka Miłosierdzia Bożego w swoim Dzienniczku pisze: Wigilia Bożego Narodzenia. Dziś łączyłam się ściśle z Matką Bożą, przeżywałam Jej chwile wewnętrzne W czasie pasterki ujrzałam małe Dzieciątko Jezus w Hostii, duch mój pogrążył się w Nim. Choć mała Dziecina, jednak Majestat Jego przenikał moją duszę. Głęboko przeniknęła mnie ta tajemnica, to wielkie uniżenie się Boga, to niepojęte wyniszczenie Jego. Całe święta żywo mi to było w duszy. O, my nigdy nie pojmiemy tego wielkiego uniżenia się Boga (Dz 182). Jezu, Ty jesteś takim malutkim, a ja wiem, że Ty jesteś mój Stwórca i Pan. A Jezus mi odpowiedział: jestem, a dlatego obcuję z tobą jako Dziecię, aby cię nauczyć pokory i prostoty (Dz 184). [Jezus] mówi mi jak bardzo się podoba Bogu prostota duszy. Chociaż niepojęta jest wielkość Moja, lecz obcuję tylko z maluczkimi żądam od ciebie dziecięctwa ducha (Dz 332).
W innym miejscu swego Dzienniczka święta Mistyczka z Krakowa tak pisze na ten temat: Dziś w czasie Mszy św. ujrzałam przy swym klęczniku Dziecię Jezus, jakoby rok mające, które mnie prosiło, abym Je wzięła na ręce. Kiedy Je wzięłam na ręce, przytuliło się do mojego serca i powiedziało: – Dobrze Mi przy sercu twoim. – Choć żeś taki mały, jednak ja wiem, żeś jest Bóg. Dlaczego bierzesz postać takiego malutkiego, aby obcować ze mną? Bo chcę cię nauczyć dziecięctwa duchowego. Chcę abyś była bardzo mała, bo kiedy jesteś maleńka, noszę cię przy Sercu Swoim, tak jako ty Mnie w tej chwili trzymasz przy sercu swoim (Dz 1481).
Drogi dziecięctwa duchowego miała się uczyć Faustyna z pomocą swego spowiednika: Kiedy weszłam do kaplicy, usłyszałam w duszy te słowa: – Pragnę, żebyś była wobec zastępcy Mojego tak szczera i prosta, jak dziecko, i tak, jako jesteś względem Mnie (Dz 494).
Przez spowiednika Pan Jezus udzielił Faustynie następującego wskazania: W praktyce niech się to dziecięctwo tak objawia: dziecko nie zajmuje się przeszłością ani przyszłością, ale korzysta z chwili obecnej (Dz 333).
Sama tak o tym mówi: Żyję z godziny na godzinę, inaczej postępować nie jestem w stanie. Chwilę obecną pragnę wykorzystać jak najlepiej, spełniając wiernie wszystko, co ona mi daje. We wszystkim zdaję się na Boga w niezachwianej ufności (Dz 1400). Prawdziwa wielkość duszy jest w miłowaniu Boga i w pokorze (Dz 427). Matka Najświętsza mówiła mi, abym wszystkie żądania Boże przyjmowała jak dziecko małe, bez żadnych dociekań, inaczej nie podoba się to Bogu I rzekłam do Pana: czyń ze mną co się Tobie podoba, na wszystko jestem gotowa, ale Ty o Panie, nie odstępuj ode mnie ani na moment (Dz 529).
Siostra Faustyna przeżywała bliskość Ojca podtrzymującego ją w trudnych chwilach duchowych oczyszczeń i w chorobie. Bóg prowadził ją jak ojciec prowadzi za rękę swoje dziecko. W ciemności opuszczenia i w samotności pustyni Apostołka Bożego Miłosierdzia odkryła prawdę o tym, że jest dzieckiem w ręku Boga, który pochyła się nad bezbronnym stworzeniem obdarzając poczuciem bezpieczeństwa i pokoju.
9 grudnia 1936 roku chora Faustyna wyjeżdżała na trzymiesięczną kurację do szpitala na Prądniku w Krakowie. W swoim Dzienniczku zapisała: Przyjęłam tę łaskę kuracji, ale jestem zupełnie zdana na wolę Bożą, niechaj Bóg zrobi ze mną co Mu się podoba. Nie pragnę niczego, prócz spełnienia Jego świętej woli. Łączę się z Matką Bożą i opuszczam Nazaret, a idę do Betlejem, tam będę spędzać święta Bożego Narodzenia wśród obcych, ale z Jezusem, Maryją i Józefem, bo taka jest wola Boża. Staram się, aby we wszystkim spełnić wolę Bożą, nie pragnę więcej wyzdrowienia niż śmierci, jestem zupełnie zdana na Jego nieskończone miłosierdzie i jak dziecię małe żyję w największym spokoju, staram się tylko o to, aby miłość moja ku Niemu, była coraz głębsza i czystsza, by być rozkoszą dla Jego Boskiego spojrzenia (Dz 795). Nagle ujrzałam Pana Jezusa, który mi powiedział: Bądź spokojna, dziecię Moje, widzisz, że nie jesteś sama. Serce Moje czuwa nad tobą (Dz 799).
W chwilach trudności kierownik duchowy podpowiedział jej, by zaufała Bogu jak małe dziecko: Niech siostra idzie przez życie jak dziecko, zawsze ufna, zawsze pełna prostoty i pokory, ze wszystkiego zadowolona, ze wszystkiego szczęśliwa, tam gdzie inne dusze się trwożą, niech siostra przechodzi spokojnie, dzięki prostocie i pokorze (Dz 55).
Nie rozumiejąc do końca, czym jest całkowite oddanie się Bogu, Siostra Faustyna postanowiła trwać przy Nim, mimo cierpienia, prób i doświadczeń, wypełniając wiernie Jego wolę. W tej próbie zaufała Bogu całkowicie. Odkryła, iż mimo swoich słabości może trwać przy Jezusie, wypełniając dokładnie regułę zakonną i polecenia przełożonej. Nie dyskutując, jak małe dziecko przyjmowała każdy rozkaz, czekając cierpliwie, dokąd Jezus ją poprowadzi. Wierność w rzeczach małych, w modlitwie i w obowiązkach zakonnych stały się pierwszym krokiem w uczeniu się dziecięcego zaufania. Już w tych pierwszych chwilach prób, przeżywanych na początku drogi życia zakonnego, Bóg dawał jej odczuć, iż jest dobrym Ojcem: W sposób odczuwalny czułam się zalana światłem Bożym. Od tej chwili dusza moja obcuje z Bogiem, jak dziecię ze swym ukochanym Ojcem (Dz 27).
Bóg dając się poznać przez zasłonę wiary, wzywał swoją córkę do całkowitego zaufania i powierzenia swojego losu. Ważną rolę w przyjęciu daru dziecięctwa duchowego odegrały w życiu Siostry Faustyny wizje Jezusa Miłosiernego, który nazywając ją swoim dzieckiem i córką zachęcał do zaufania Bogu. Pokazywał jej, jak Bóg, dobry Ojciec, jest przy niej, gdy cierpi samotność i gdy wydaje się jej, że wszyscy ją opuścili: I rzekł do mnie: córko Moja, nie bój się niczego, Ja zawsze jestem z tobą, chociaż ci się zdaje, jakoby Mnie nie było, a uniżenie twoje ściąga Mnie z wysokiego tronu i łączę się ściśle z tobą (Dz 1109). Dziecięctwo duchowe stawało się w ten sposób drogą dojrzewania w miłości przez prostotę i pokorę. Zwracanie się do Boga w chwilach bezradności i niepewności pomagało Siostrze Faustynie odkrywać, że Bóg jest Bogiem mocnym, który swoją łaską obdarza słabego człowieka. Odkrywając swoją słabość w chorobie, powierzała swoje życie Bogu, ufając, iż On poprowadzi ją przez życie: O Boże, jak bardzo pragnę być małą dzieciną. Tyś Ojcem moim, Ty wiesz jak jestem maleńką i słabą, przeto Cię błagam, utrzymuj mnie przy sobie we wszystkich chwilach życia mojego, a szczególnie w godzinę śmierci (Dz 242).
Z przeżycia relacji do Boga jako Ojca rodziło się w sercu Siostry Faustyny poczucie bezpieczeństwa i pokoju wewnętrznego. W duchu dziecięctwa duchowego Siostra Faustyna zwracała się do Boga z prostotą i miłością, z wiarą i ufnością. Dzieliła się z Nim swoimi radościami i cierpieniami. W Jego obecności czuła się bezpiecznie i wiedziała, że dzięki Jego mocy może przechodzić nad przepaściami: Przy Twym Sercu nie lękam się niczego. W tych chwilach niebezpiecznych postępuję jak dziecko, które jest niesione na rękach matki; gdy ujrzy coś grożącego, chwyta się silniej szyi matki i czuje się bezpiecznie (Dz 1726).
Siostra Faustyna jak małe dziecię w ręku Boga odważnie podejmowała przesłanie, które Jezus jej przekazywał. W Bogu dobrym jak Ojciec odnajdywała moc potrzebną do głoszenia orędzia miłosierdzia. Dziecięctwo duchowe wyrażające się w postawach zaufania, posłuszeństwa, pokory, poczucia małości oraz w delikatności i wierności pomagało dojrzewać w miłości, by będąc dzieckiem, być jednocześnie Oblubienicą Jezusa, obdarzającą miłością, i Apostołką odważnie idącą do świata. W przeżywaniu dziecięctwa Bożego Siostra Faustyna jest bardzo bliska św. Teresie od Dzieciątka Jezus, od której uczyła się, jak całkowicie zaufać Bogu i rzucić się w Jego ramiona. Święta z Lisieux w jednym ze swoich listów pisze: Rozumiem tak dobrze, że tylko miłość może uczynić nas miłymi Dobremu Bogu, i że ta miłość jest jedynym dobrem, o które się ubiegam. Jezus upodobał sobie wskazać mi jedyną drogę, która prowadzi do Boskiego żaru, tą drogą jest zdanie się małego dziecka, które zasypia bez obaw w ramionach swego Ojca… Jezus nie wymaga wielkich dzieł, lecz jedynie zdania się i wdzięczności… On wcale nie potrzebuje naszych dzieł, lecz tylko naszej miłości… A pośród swoich uczniów znajduje, niestety, mało serc, które oddają się Mu bez reszty, które pojmują całą czułość Jego nieskończonej Miłości.
Drodzy Bracia i Siostry zgromadzeni przy Sercu Matki Bożej Bolesnej! Tylko miłość nadaje znaczenie temu, co spełniamy Miłość ma tylko znaczenie, ona podnosi najdrobniejsze czyny nasze w nieskończoność (Dz 502). Święta Faustyna tak pisze o tym w swoim Dzienniczku: I dał mi Bóg poznać jedną jedyną rzecz, która ma w oczach Jego nieskończoną wartość, a ta jest miłość Boża, miłość, miłość i jeszcze raz miłość i z jednym aktem czystej miłości Bożej, nie może iść nic w porównanie. O, jakimi niepojętymi względami Bóg darzy duszę, która Go szczerze miłuje. O, szczęśliwa dusza, która się cieszy już tu na ziemi Jego szczególnymi względami, a nimi są dusze małe i pokorne Cieszę się, że jestem taka maleńka, bo dlatego, że jestem mała nosi mnie na ręku Swym i trzyma mnie przy Sercu Swoim (Dz 778-779).
Kochać jak małę dzieci, bez obliczania, w oddaniu całego swego bytu. W pewności, że On nigdy nie zostawi nas w godzinie niebezpieczeństwa. Na koniec posłuchajmy świadectwa s. Donaty, misjonarki z Afryki. W ubiegłym roku na Boże Narodzenie przysłała mi list z Matiri w Kenii: Drogi Ojcze jestem na misji, która liczy zaledwie 52 lata chrześcijaństwa. Jest nas 6 sióstr w tym 3 czarne felicjanki i 3 białe,1 z nich z USA. Czyli tworzymy międzynarodową wspólnotę. Prądu nie mamy, wodę mamy z rzeki, ale na razie nie można się myć bo jest pora deszczowa i zawiera dużo mułu. Używamy wodę deszczową. Nasz domek jest z kamienia w kształcie czworoboku wewnątrz jest ganek, pośrodku poletko, gdzie rośnie drzewo mangowe i 4 palmy. Misja posiada szkołę podstawową, średnią, przedszkole i sierociniec dla dzieci, których mama zmarła przy porodzie, a rodzina nie ma czym żywić. Łącznie 1.330 dzieci. W trakcie budowy jest szpital i apteka. Choć wprawdzie byłam 18 lat na misji, ta na której obecnie jestem jest niezwykle trudna, a zarazem tak wspaniała. Moje współsiostry są bardzo rozmodlone, z czego bardzo się cieszę i myślę, że Maryja odniesie zwycięstwo i tu. Każdy przeżyty nowy dzień jest darem Pana dla mnie, gdyż mój kręgosłup ledwie egzystuje, a ja przy tym uczę się ogromnego zawierzenia Panu. Wiem, że wiele drogich mi osób modli się za mnie, za co bardzo, a bardzo dziękuję. Dziękuję Bogu, że dane mi było aż 4 razy pielgrzymować do Obór. Każdy wyjazd do Obór, był dla mnie dniem rekolekcji. Dziś będąc tu w buszu, prawie 120 km od najbliższego miasta, gdzie mamy pocztę i gdzie robimy raz w tygodniu zakupy, powrót do tych wydarzeń w Oborach i świadomość, że ktoś za mnie się modli jest prawdziwym umocnieniem dla mnie. Jestem cały czas w aptece, przygotowuję małe dawki na malarię dla niemowląt i dzieci. Dla dorosłych dawek nie trzeba przygotowywać, bo są gotowe. Od 100 do 150 osób dziennie przychodzi z serca pustyni Tharaka, by być widzianym przez pielęgniarkę, która pełni rolę lekarza, położnej, opiekuna społecznego. Nigdy nie przechodzę obojętnie obok tych chorych, pozdrawiając ich, a oni obdarzają mnie swoim uśmiechem. U nas akurat jest pora deszczowa. Drogi nie przejezdne. By odebrać pocztę, musimy odczekać, bo inaczej można ugrzęznąć w błocie. Takie są przyjemności dróg afrykańskich, że wyjeżdża się z domu rano, a wraca się w nocy, jeżeli nie ugrzęzło się w błocie. Czasem to nawet ciężarówka nie może dojechać, wówczas nawet nie ma chleba gdzie kupić. A jak tu przewieźć chorego do szpitala w ciężkim stanie. Tu jak nie ma deszczu, to wszystko usycha, ale jak spadnie, to jakby chmura się oberwała. Ojcze, proszę o modlitwę u stóp Pani Oborskiej nie tylko za mnie, ale za całą naszą wspólnotę, gdyż życie jest bardzo ciężkie i wymaga ogromnej łaski wytrwania w tych warunkach. Mimo, tych przeróżnych przykrych doświadczeń jestem bardzo szczęśliwa, że mogę pomagać tym najbiedniejszym i wydziedziczonym. To jest moja radość mieć cząstkę w tych utrapieniach. Najlepsze, kiedy idziemy kupić chleb i mówią samochód nie dojechał, nie ma chleba. Wtedy gotujemy ryż. Człowiek chce się umyć w tej brudnej wodzie z rzeki, a tu ani kropli, bo zapchane rury. Czy to nie radość franciszkańska? A maluchy, którymi się opiekuję, wołają sister mami! Obserwując je na co dzień Bóg przemawia do mnie przez nich. Uczę się od nich, odchodzenia od wielu rzeczy i spraw. Idąc do Boga człowiek musi być wolny. Szczęść Boże na Nowy Rok. Siostra Donata.
Poruszeni jesteśmy tym pięknym świadectwem pokornej siostry zakonnej pracującej z takim oddaniem na Czarnym Lądzie. Ileż w tych prostych słowach Bożej mądrości. Ileż miłości i dziecięcego zawierzenia w jej sercu całkowicie oddanym Bogu. [Pewnego dnia] uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim? On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim (Mt 18,1-4). Najmilsi Bracia i Siostry zgromadzeni przy betlejemskim żłóbku! Drodzy Pielgrzymi przybyli z pokłonem do Bożej Dzieciny! Sercem Maryi adorujmy naszego Odkupiciela i uczmy się od Niego drogi dziecięctwa duchowego. Idźmy tą drogą dzień po dniu, trzymając się ufnie Ojcowskiej dłoni, która będzie nas prowadzić. Będziemy wtedy ludźmi szczęśliwymi, dziećmi Królestwa, pełnymi pokoju i radości Ducha Świętego. Przyoblekajmy się w Chrystusa, w Jego miłość i prostotę, w Jego pokorę i całkowite zdanie się na Ojca, na Jego czułą i troskliwą miłość. Uczmy się żyć chwilą obecną, spełniając rzeczy małe z największą miłością. Nie szukajmy tego co wielkie, ale niech nas pociąga to co pokorne i ubogie, albowiem Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Żyjmy, pragnijmy, oddychajmy tylko wolą Bożą. Niech ona będzie naszym jedynym wszystkim. Nie lękajmy się niczego. Serce Ojca czuwa nad nami. Wszystkie nasze troski złóżmy w Jego ręce. Tylko w Nim pokładajmy nadzieję. I bądźmy zawsze wdzięczni, bo wszystko jest łaską, udzieloną nam hojnie z Ojcowskiej dłoni. Bądźmy tak mali, by Jego dłoń stała się naszym jedynym oparciem. Pozwólmy, by Ojciec nosił nas na rękach! Oddajmy i zawierzmy Mu całkowicie nasze życie. Uczmy się tego wszystkiego w szkole Dzieciątka Jezus! Amen. o. Piotr Męczyński O. Carm.
|