03.05.2020
Pasterze według Bożego Serca


Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

IV Niedziela Wielkanocna zwana Niedzielą Dobrego Pasterza rozpoczyna Tydzień Modlitw za kapłanów oraz o nowe powołania do służby Bożej w Kościele.

W moim brewiarzu kapłańskim noszę stary obrazek ze srebrnego jubileuszu kapłaństwa o. Alberta Urbańskiego, karmelity, urodzonego w niedalekim Frankowie k. Zbójna. Jego powołanie zrodziło i rozwijało się tutaj pod czułym spojrzeniem Matki Bożej Oborskiej do której przychodził od dziecka. Wspomniany przez mnie obrazek z 25 – lecia kapłaństwa o. Alberta przedstawia Jezusa Dobrego Pasterza, który z małą owieczką niesioną troskliwie na ręku otwiera bramę i wprowadza do bezpiecznej zagrody stado owiec podążające za Nim.  

„Kilka lat temu papież Franciszek apelował do kapłanów, aby szli na peryferia i przesiąkali „zapachem owiec”. Wezwanie papieża skierowane do kapłanów, aby dali się przeniknąć „zapachem owiec”, nawiązuje do obrazu Dobrego Pasterza z Ewangelii. Jest nim Jezus, Syn Boży, który przyszedł na ziemię, aby żyć wśród owiec i oddać za nie swoje życie. Upodobnił się do nich we wszystkim oprócz grzechu i tak prowadzi stado, aby żadna z nich nie zginęła. Każda z nich jest dla Niego bezcenna. Dlatego, gdy któraś z nich się zagubi, wybiera się na poszukiwanie i idzie za nią, aż w końcu ją odnajduje. Nie brzydzi się zapachu owiec, stąd słabą i poranioną bierze na ramiona i zanosi uradowany do domu.

Jezus do dzisiaj swoim przykładem inspiruje pasterzy Kościoła, aby z oddaniem paśli powierzoną im przez Boga trzodę i schodzili na peryferie poszukując zagubionych owiec, gdyż wolą Ojca w niebie jest ocalić to, co zginęło. „Zapach owiec” roznoszą ci pasterze, którzy jak Jezus potrafią zanurzyć się w życie zwyczajnych ludzi, współczuć im w niedoli i znosić te same utrapienia, z którymi borykają się ubodzy” (o. Ryszard Hajduk, redemptorysta).

Takim wiernym sługą i naśladowcą Jezusa Dobrego Pasterza stał się ojciec Albert Urbański. Używając określenia zaczerpniętego od papieża Franciszka można powiedzieć, że „pachniał owcami”. Pełen miłości i oddania był zawsze blisko tych, których Bóg powierzył jego pasterskiej trosce. Swoją życiową pielgrzymkę i gorliwą służbę kapłańską zakończył w Krakowie 1 marca 1985 roku.

Podczas II wojny światowej został wywieziony do niemieckiego hitlerowskiego obozu zagłady w Dachau. Obóz ten stał się prawdziwą „Golgotą polskiego duchowieństwa”. Przez obóz koncentracyjny w Dachau przeszło łącznie 2.794 duchownych z całej Europy. W tej liczbie było aż 1.780 duchownych z Polski, spośród których zginęło 768. Wśród nich było wielu karmelitów, także tych, którzy przed wojną pracowali w Oborach.

O. Albert Urbański razem ze swoim przeorem z Krakowa bł. o. Hilarym Pawłem Januszewskim i bł. ks. Stefanem Wincentym Frelichowskim z Torunia należał do grona tych bohaterskich kapłanów, którzy poszli dobrowolnie, jako ochotnicy, z samarytańską posługą na bloki współwięźniów zarażonych na tyfus plamisty. Ten młody kapłan przeczuwał, że wyzwolenie obozu było już blisko. Widział jednocześnie jak straszliwa epidemia dziesiątkowała codziennie sąsiednie baraki. Dlatego po rozmowie z ks. Frelichowskim zdecydował się poświęcić dla tych, którzy w poniżeniu i osamotnieniu oczekiwali na śmierć. Miał świadomość, że praca na zarażonych blokach równała się z szybkim zarażeniem chorobą i śmiercią. Bał się, ale pomimo tego decyzji nie zmienił. Miłość była większa od lęku. Na tę posługę zarażonym otrzymał też zgodę i błogosławieństwo swego przeora o. Hilarego, który po kilku dniach także dołączył do grupy ochotników.

O. Albert z miłością służył, spowiadał i rozgrzeszał konających, karmił ich dusze cząstką konsekrowanej Hostii, budził nadzieję Nieba - mówił o Domu Ojca, w którym Chrystus przygotował dla nich wieczne mieszkanie.

W swojej książce Duchowni w Dachau o. Albert wspomina:

„Po udzieleniu ostatniej przysługi konającemu przechodziłem wsparty na kolanach i na dłoniach do następnego. Zatrzymywałem się pięć, dziesięć minut i posuwałem się dalej. Po osiemnastu dniach na owym 30 bloku zapadłem na tyfus plamisty. Było to w końcu lutego 1945 roku. Przetrzymałem przeszło dwa tygodnie gorączki do 40. stopni. Jakiś lekarz Francuz dawał mi w ciągu tych dwóch tygodni pięć razy zastrzyki na wzmocnienie serca. Po przetrzymaniu tyfusu i komplikacji, byłem słaby jak kilkumiesięczne dziecko. Na szczęście Amerykanie dość wcześnie przyszli, by mi gasnące życie na nowo rozbudzić i organizm do sił dawnych przywrócić.

Niczego nie żałowałem. Najważniejsza rzecz, że konającym podałem Chrystusa. Jezus Eucharystyczny docierał do tych konających szkieletów, do cuchnących i opuszczonych teraz tutaj przez cały świat niewolników i czynił ich wolnymi: wolnymi wolnością, której już więcej nigdy żadna wroga przemoc ludzka ni diabelska nie zakłóci. I to wszystko w miejscu wszechwładnego i absolutnego panowania pogańskich hitlerowców.

Jego zbliżanie się do tych ludzi w takich warunkach, budziło w sercu najgłębsze uczucia podziwu dla Jego tak przeogromnej, tak oczywistej, tak skutecznej miłości. Widok ten, jak Chrystus Utajony pod postacią chleba, wyjmowany ręką kapłana z lichego pudełeczka zstępował do duszy zewnętrznie tak bezgranicznie upodlonego i opuszczonego człowieka, utwierdzał przekonanie, że jest On prawdziwie Wszechmocny, że rzeczywiście, umiłowawszy swoich, do końca ich umiłował, a słowo Jego „pragnę” wypowiedziane na krzyżu, przynagliło tego kapłana, by z niechybnym narażeniem swego życia bez żadnej korzyści doczesnej, niósł Jezusa tym duszom nieśmiertelnym, które On Krwią swoją Przenajświętszą odkupił”.

Drodzy Moi! Poruszeni jesteśmy tym świadectwem polskiego kapłana, pasterza według Bożego Serca, gotowego oddać życie za owce.

Myślę, że przywołani dzisiaj kapłani dachauowcy – bł. ks. Stefan Wincenty Frelichowski, bł. o. Hilary Paweł Januszewski i zmarły w opinii świętości o. Albert Zenon Urbański mogą być dla nas szczególnymi opiekunami i orędownikami w tym trudnym czasie pandemii.

Ks. Arcybiskup Zygmunt Zimowski, w liście skierowanym do chorych, pisał: „(…) cała wspólnota chrześcijańska jest wezwana, by na nowo odkryć piękno powołania kapłańskiego i by modlić się za kapłanów. Kapłan przy łożu boleści chorego reprezentuje samego Chrystusa, Boskiego Lekarza, któremu nie jest obojętny los człowieka cierpiącego. Co więcej, za sprawą sakramentów świętych udzielanych przez kapłana Jezus Chrystus ofiaruje choremu łaskę uzdrowienia przez pojednanie i odpuszczenie grzechów, poprzez namaszczenie świętym olejem, wreszcie w Eucharystii i Wiatyku, gdzie On sam staje się, jak zwykł mawiać św. Jan Leonardi, „lekiem nieśmiertelności, poprzez który “jesteśmy pocieszeni, nakarmieni, zjednoczeni, przemienieni w Boga i uczestniczymy w Boskiej naturze (por. 2 Pt 1, 4)”. W osobie kapłana jest zatem obecny przy chorym sam Chrystus, który przebacza, uzdrawia, pociesza, bierze za rękę i mówi: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki” (J 11, 25-26)”.

Święty Jan Vianey powiedział, że „Dobry pasterz, ukształtowany według Serca Boga, jest największym skarbem, jaki Bóg może przydzielić parafii”.

Proboszcz z Ars w prostych słowach skierowanych do swoich parafian starał się ukazać ten wielki dar i tajemnicę: „Kiedy spotykacie kapłana, mówcie sobie w duszy: „Oto ten, który uczynił ze mnie dziecko Boże, otworzył mi niebo łaską chrztu świętego, obmywa mnie z grzechów i karmi moją duszę”. Widząc z daleka wieżę kościelną, pomyślcie, że mieszka tam Jezus. A jak to się stało, że mógł tam zamieszkać? Kapłan tam wszedł i odprawił Mszę świętą”.

W podobnym tonie wypowiada się bł. Ks. Michał Sopoćko: „Przez kapłaństwo Chrystus Pan jest nadal wśród nas fizycznie obecny i obdarza nas miłosierdziem, jak za swego życia ziemskiego”.

Dlatego, drodzy bracia i siostry, tak ważne jest modlitewne wspieranie kapłanów, kleryków w seminariach duchownych i wypraszanie nowych i świętych powołań do służby Bożej przy Chrystusowym ołtarzu.

Pamiętajmy także, że prawdziwą kolebką nowych powołań do służby Bożej w Kościele są rodziny katolickie.

 „Rodzina chrześcijańska to pierwsze miejsce wychowania i dorastania młodych ludzi do powołania, jakie Bóg im proponuje. To właśnie w rodzinie dzieci uczą się tajemnicy Boga i człowieka, a także miłości, która jest fundamentem każdego powołania”.

Największy dar, jaki Bóg może dać rodzinie, to powołanie do kapłaństwa” – mówi św. Jan Bosko.

Kiedyś była tutaj pani Marianna Popiełuszko, mama Błogosławionego Kapłana Męczennika. Długo wpatrywała się w Oborską Pietę na ołtarzu. Powiedziała: Kiedy nosiłam księdza Jerzego pod sercem, ofiarowałam go na chwałę Bożą. Cieszyłam się, gdy został księdzem i stale modliłam się, aby był wierny Bogu, bo to jest w życiu najważniejsze. Pierwsze seminarium to on miał w domu".

Biskup Płocki Piotr Libera podkreśla: „Iluż z nas, biskupów i księży, może z wdzięcznością powiedzieć to, co św. Augustyn powiedział o swojej matce św. Monice: „To, kim się stałem i w jaki sposób, zawdzięczam mojej matce!”.

Kiedy Pius X został biskupem, odwiedził swoją matkę staruszkę i pokazał jej swój biskupi pierścień, matka – wskazując na swoją obrączkę ślubną – tak powiedziała: Synu, nie miałbyś tego pierścienia, gdyby nie było mojej obrączki. Chciała przez to powiedzieć, że gdyby nie jej wierność ślubowaniu małżeńskiemu złożonemu przy Chrystusowym Ołtarzu, i wierność przyrzeczeniu chrześcijańskiego wychowania potomstwa, którym Bóg pobłogosławił jej małżeństwo, nie byłoby jego życia i nie byłoby jego biskupstwa.

Myślę, że pięknym przykładem może być także świadectwo jakie papież św. Jan Paweł II daje o swoim ojcu: „Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mego Ojca na kolanach, tak jak na kolanach widywałem go zawsze w kościele parafialnym”.

„Patrząc na niego, nauczyłem się, że trzeba samemu sobie stawiać wymagania i przykładać się do spełniania własnych obowiązków (…)”. Mojego ojca „uważam za niezwykłego człowieka”.

Jak wiele, najmilsi, mówi nam fotografia rodziców stojąca na biurku papieskiego pokoju przez wszystkie lata pontyfikatu św. Jana Pawła II. Ta ślubna fotografia Emilii i Karola Wojtyłów towarzyszyła mu nieustannie. Codziennie kierował na nią swoje oczy z wdzięcznością i miłością wobec rodziców. I my także myślimy o nich z wdzięcznością i cieszymy się, że  7 maja br. nastąpi w Wadowicach uroczyste rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego rodziców Jana Pawła II.

Bracia i siostry! Warto więc pamiętać jak jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni, jak ważne jest nasze świadectwo wiary przeżywanej w codzienności. Warto, abyśmy zadali sobie pytanie: czy jako rodzice jesteśmy lampą jaśniejącą przykładem chrześcijańskiego życia dla naszych dzieci? Czy oświetlamy im drogę do Boga.

Pamiętajmy, że rodzina katolicka to pierwsze seminarium dobrego pasterza. To przede wszystkim od rodziny silnej Bogiem zależy, czy ziarno łaski powołania znajdzie żyzną glebę w sercu młodzieńca i przyniesie obfity plon, a w chwilach próby znajdzie potrzebne zrozumienie i modlitewne wsparcie.

Kochani Rodzice! Gdy na któregoś z waszych synów Bóg skieruje swoje spojrzenie i powoła go do służby ołtarza, nie lękajcie się, aby wraz z synem całkowicie zaufać i z radością wypowiedzieć Bogu wasze rodzicielskie „fiat voluntas Tua” – bądź wola Twoja. Ofiarujcie go Bogu z wdzięczną miłością i darem waszego rodzicielskiego błogosławieństwa oraz codziennej modlitwy o łaskę wytrwania w powołaniu.

Drodzy bracia i siostry, zgromadzeni w Oborskim Wieczerniku. Kończąc nasze rozważanie wznieśmy z ufnością nasze oczy i serca ku Maryi, Matce Chrystusa i Kościoła.

Polecajmy Jej macierzyńskiej opiece wszystkich biskupów i kapłanów, szczególnie znanych nam po imieniu naszych duszpasterzy parafialnych oraz kleryków przygotowujących się do przyjęcia sakramentu kapłaństwa i razem ze św. Janem Pawłem II wołajmy: Święta Boża Rodzicielko  – przygarniaj powołanych, osłaniaj od początku ich wzrastanie, wspomagaj w życiu i w posłudze Twoich synów, Matko kapłanów. Amen.

                         o. Piotr O. Carm.

 

Obory, dnia 3 maja 2020 r.

  

Zachęcam do obejrzenia filmu pt. „Bł. O. Hilary Januszewski O.Carm - Patron życia” – ZOBACZ


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio