09.05.2020
Św. Roch – Pielgrzym Miłości i Nadziei, Opiekun i Orędownik w czasie zarazy


Św. Roch – Pielgrzym Miłości i Nadziei, Opiekun i Orędownik w czasie zarazy

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Droga Rodzino Matki Bożej Bolesnej!

W tym trudnym czasie zmagań z pandemią koronawirusa pragnę zwrócić waszą uwagę na XVIII wieczny rokokowy ołtarz z obrazem św. Rocha znajdujący się w prawej tylnej części kościoła karmelitów w Oborach.

Pielgrzymi i chorzy wchodzący do sanktuarium Matki Bożej Bolesnej zostają najpierw powitani przez swego Patrona.

Święty Roch żył sześć wieków temu. Zasłynął jako opiekun zadżumionych, a po śmierci stał się patronem cierpiących na groźne choroby zakaźne.

Europę od średniowiecza aż po XIX stulecie raz po raz pustoszyły fale śmiertelnej zarazy zwane dawniej "morowym powietrzem" (od archaicznego słowa mór, czyli umieranie, śmierć). Ludzie marli masowo najczęściej od dżumy zwanej "czarną śmiercią" (określenie pochodzi od ciemnej barwy zmian na skórze chorego). Największa w dziejach Europy pandemia "czarnej śmierci" miała miejsce w XIV w., w latach 1347-1352. Wymarła wówczas trzecia część ludności całego kontynentu.

W średniowiecznych miastach panowały fatalne warunki higieniczne, w związku z czym zaraza rozprzestrzeniła się błyskawicznie. Umierali biedni i bogaci, starzy i młodzi. Nikt nie mógł się wykupić. Nie było lekarstwa. Nie było ratunku. Śmierć przychodziła nagle i niespodziewanie. Wobec pandemii ówczesna sztuka lekarska była bezradna. Jedyną znaną wówczas formą profilaktyki była izolacja zarażonych i pozostawienie ich samym sobie. Chorym pozostawała tylko modlitwa do Boga przez wstawiennictwo świętych orędowników. Wówczas przypomniano sobie, że jest święty, który bez lęku okazywał miłosierdzie ofiarom zarazy, uzdrawiał ich i jednał z Bogiem.

Św. Roch urodził się pod koniec XIV wieku w Montpellier, leżącym w południowej Francji. Jego rodzice mieli należeć do zamożniejszych w mieście. Kiedy przez długi czas nie mieli dziecka, uprosili sobie syna modlitwą do Matki Bożej i jałmużnami. Dali mu na imię Roch, to znaczy mocny jak skała. Roch urodził się ze znamieniem w kształcie czerwonego krzyża na lewej piersi, które z postępem lat stawało się coraz wyraźniejszym i widoczniejszym. Pobożni rodzice widzieli w tym przepowiednię, że Bóg powołuje ich syna do szczególnej doskonałości w naśladowaniu Ukrzyżowanego i dali mu jak najstaranniejsze wychowanie. Ojciec ciężko zapadłszy na zdrowiu powiedział do 12 – letniego syna: „Czuję, że się zbliża ostatnia moja godzina, oddaję ci przeto mój testament, którego brzmienie jest następujące: Miej zawsze Boga przed oczyma; co czynisz, czyń z Bogiem i dla Boga. Odziedziczysz po mnie obszerne dobra i znaczny majątek, ale nie daj się olśnić jego blaskiem, nie przywiązuj się do niego całym sercem, ale raczej miej miłosierdzie nad ubogimi i potrzebującymi wsparcia, a wtedy Bóg będzie ci błogosławił".

Słowa konającego ojca wyryły się na zawsze w sercu i pamięci poczciwego chłopca. W kilka lat później zmarła też i matka, a 20 – letni Roch, wszedł w posiadanie całego majątku.

Do ostatniej woli ojca zastosował się młodzieniec jak najsumienniej i najskrupulatniej, a hojnie obdarzając nieszczęśliwych i ubogich, wszystko czynił potajemnie i w ukryciu, aby jałmużna nie traciła w oczach Boga na wartości. Przyjął do siebie słowa Chrystusa z Ewangelii: "Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie" (Mt 19, 21). Roch ufał Bożej dobroci i powierzał się całkowicie słodkiej Opatrzności Ojca Niebieskiego; wierzył mocno, że „szukającym Pana niczego nie zabraknie”.

Poświęcił się całkowicie Chrystusowi – Odwiecznej Mądrości, który karmi nas Chlebem Życia, sakramentem swego Ciała i Krwi, i mówi z każdego ołtarza: «Prostaczek niech do mnie tu przyjdzie». «Chodźcie, nasyćcie się moim chlebem […] Odrzućcie głupotę i żyjcie, chodźcie drogą rozwagi».

Wydawszy wszystkie fundusze do ostatniego grosza, podjął pielgrzymkę do Rzymu. Pieszo, z torbą i kijem podróżnym w ręku udał się do Wiecznego Miasta. Po drodze dotarł do Florencji, gdzie panował wielki popłoch i obawa z powodu wybuchu zarazy. Zgłosił się tam do jednego ze szpitali do posługi chorych. Zarządca szpitala pochwalił jego poświęcenie, ale nie taił przed nim, że pielęgnowanie zadżumionych będzie dla tak delikatnego młodzieńca jak on, połączone z wielkim trudem i wielu niebezpieczeństwami, a wreszcie rzekł: "Nie śmiem wprowadzać cię do tego przybytku śmierci, smutku i boleści i brać na siebie tak ciężkiej odpowiedzialności". Roch uspokoił jego obawy i ponowił prośbę następującymi słowami: "Czyż Pismo święte nie mówi, że za pomocą Bożą wszystko jest możliwe, i że tej pomocy nigdy nam nie zabraknie, jeśli nam jedynie o to chodzi, aby się Bogu przypodobać? Nie obawiam się ani trudów, ani niebezpieczeństw, pragnę wieńca żywota, a wieniec ten dostanie się tylko temu, kto szczerze walczy i nie przywiązuje zbyt wielkiej wartości do życia doczesnego. Zresztą nagroda będzie tym większa, im trudniejsza była praca". To oświadczenie przekonało zarządcę szpitala, tak że przyjął jego usługi.

Roch pielęgnował chorych z jak największym poświęceniem, modlił się z nimi, znaczył ich czoła znakiem krzyża świętego, a wszyscy, których przeżegnał, wracali do zdrowia. Wyleczeni wysławiali głośno swego opiekuna i dobroczyńcę, chociaż ten kazał im dziękować Bogu, a jego pomijać milczeniem.

Uciekając przed otaczającym go tłumem wielbicieli, opuścił miasto i udał się do Rzymu, gdzie przez dwa lata pielęgnował dotkniętych zarazą, a czas wolny spędzał na modłach, aby Bóg raczył się zlitować nad ciężko nawiedzonym miastem. Gdy morowe powietrze ustało w Rzymie, udał się do Piacenzy i z nadludzką gorliwością dopóty obsługiwał chorych, dopóki sam nie zapadł na zdrowiu zarażony dżumą.

Nie chcąc być nikomu ciężarem i nikogo zarazić, powlókł się poza miasto, zamieszkał samotnie w lesie i oddał się pod Boską opiekę.

Niedaleko mieszkał pewien zamożny szlachcic, który odnalazł chorego Rocha i zaopiekował się nim aż do całkowitego wyleczenia. Według legendy pies zamkowy wytropił Rocha i unosił codziennie ze stołu kawałek chleba, aby żywić chorego odludka. Właściciel psa zdjęty ciekawością, poszedł za nim pewnego dnia i ze zdumieniem przekonał się, że poczciwe zwierzę przynosi chleb choremu Rochowi. Wzruszony i zawstydzony miłosierdziem zwierzęcia, ulitował się nad opuszczonym nędzarzem, wziął go do siebie i opiekował się nim aż do zupełnego wyzdrowienia, a zbudowany jego pobożnością i świątobliwością rozpoczął żywot pokutniczy i chrześcijański.

Wydarzenie to zostało upamiętnione w ikonografii - św. Roch przedstawiany jest jako pielgrzym, u jego stóp siedzi pies przynoszący mu jedzenie i liżący jego rany. Tak jak widzimy na obrazie w oborskiej świątyni.

Kiedy Roch wyzdrowiał, udał się dalej na północ do swego rodzinnego domu we Francji. Gdy jednak znalazł się już w miasteczku Angera leżącym nad jeziorem Lago Maggiore, pochwycili go żołnierze pograniczni i biorąc go za szpiega, uwięzili. Poddano go indagacjom śledczym, połączonym ze stosowaniem tortur. Wycieńczony, po pięciu latach więzienia Roch zmarł w lochu 16 sierpnia 1327 roku. Miał wtedy około 30 lat. Jego niewinność i świętość miał ujawnić cudowny napis na ścianie więzienia: "Ci, którzy zostaną dotknięci zarazą, a będą wzywać na pomoc św. Rocha, jako swego pośrednika i orędownika, będą uleczeni". Mieszkańcy miasta ujęli się więc za pielgrzymem. Zabrali ze sobą jego relikwie i pochowali je w kościele parafialnym. Potem przeniesiono je do Voghera, a wreszcie do Wenecji (w roku 1485), gdzie są do dzisiaj.

Drodzy bracia i siostry!

„Błogosławieni miłosierni, albowiem o­ni miłosierdzia dostąpią”. ( Mt 5,7 ) – mówi do nas Chrystus w swojej Ewangelii. Te słowa Mistrza z Nazaretu znalazły swe wypełnienie w osobie świętego Rocha. Dostąpił bowiem miłosierdzia radując się chwałą świętych, gdyż sam to miłosierdzie w stopniu heroicznym okazywał innym.

Kult św. Rocha rozszedł się szybko po Europie. Częste epidemie, które dziesiątkowały ludność i wyludniały osady ludzkie, sprzyjały rozwojowi czci św. Rocha jako patrona od zarazy. Podczas soboru w Konstancji, gdy wybuchła zaraza, ojcowie soboru kazali obnosić obraz świętego Rocha w uroczystej procesji i zaraza natychmiast ustała.

Św. Roch jest patronem Montpellier, Parmy, Wenecji; aptekarzy, lekarzy, weterynarzy, ogrodników, rolników, szpitali i więźniów. Uważany jest także za opiekuna zwierząt domowych.

W ikonografii św. Roch przedstawiany jest jako młody pielgrzym lub żebrak w łachmanach, z psem liżącym mu rany albo biegnącym obok. Jego atrybutami są: anioł i pies trzymający w pysku chleb oraz torba pielgrzyma. Jedna z legend mówi, że Święty Roch po śmierci poszedł do nieba razem z towarzyszącym mu zawsze psem Roszkiem. Pies ten lizał rany chorych, które pielęgnował jego pan i rany zamykały się raz na zawsze.

Warto wspomnieć, że w 1713 roku biskup wileński Konstanty Kazimierz Brzostowski założył Zgromadzenie Braci Miłosierdzia od św. Rocha (nazywanych rochitami), polskie zgromadzenie zakonne dla ratowania dotkniętych zarazą i grzebania zmarłych. Miało ono swoją siedzibę przy szpitalu św. Rocha w Wilnie. Oprócz trzech prostych ślubów składali ślub czwarty, przychodzenia z pomocą ubogim i zarażonym morowym powietrzem. Wszyscy zakonnicy byli braćmi, tylko jeden spośród nich przyjmował święcenia kapłańskie dla niesienia pomocy duchowej pozostałym. Utrzymywali się z jałmużny. Wypełniali tak gorliwie swoje obowiązki, że w czasie zarazy w 1753 roku wymarli wszyscy bracia.

Nasz Święty Rodak Papież Jan Paweł II powiedział, że „świat bez ludzi chorych byłby światem uboższym, uboższym o przeżycie ludzkiego współczucia, uboższym o doświadczenie nieegoistycznej, niekiedy wręcz heroicznej miłości” ( św. Jan Paweł II). O prawdzie tych słów Następcy Świętego Piotra zaświadcza w szczególny sposób św. Roch.

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Być może jeszcze do niedawna sądziliśmy, że śmiertelne zarazy nie nawiedzają już naszego kontynentu, tak jak to było w minionych wiekach. Ale pandemia koronawirusa pokazała nam ludziom początku XXI wieku, że jest zupełnie inaczej. W tej godzinie wielkiej próby i cierpienia warto abyśmy przypomnieli sobie postać Świętego, któremu w podobnych sytuacjach powierzali się w poprzednich wiekach mieszkańcy Rzymu i całej Europy. Święty Roch pozostaje patronem i opiekunem wszystkich dotkniętych epidemią, umierających w opuszczeniu, bez sakramentów i bez życzliwej, współczującej obecności drugiego człowieka.

Pociągnięci przykładem św. Rocha i wsparci jego wstawiennictwem u Boga, bądźmy prawdziwymi świadkami świętości i wartości ludzkiego życia, godności każdego człowieka,  stworzonego na obraz i podobieństwo Boże, odkupionego Krwią Chrystusa i powołanego do udziału w Jego chwale u boku Maryi Wniebowziętej.

Prośmy także św. Rocha, aby pomagał nam przeciwstawić się dyktaturze fałszywie rozumianej wolności ludzi bezbożnych, odrzucających Dekalog i wymagania chrześcijańskiej moralności, głosicieli i wyznawców „nowej religii” – ideologii Gender i LGBT, która niczym śmiertelna zaraza dotknęła już umysłów i sumień wielu mieszkańców Europy Zachodniej, a w ostatnim czasie rozlewa się coraz bardziej w mediach, kinach, teatrach i na ulicach polskich miast, a nawet próbuje wedrzeć się do polskich szkół i uniwersytetów, miejsc pracy i urzędów naszych miast i gmin.

Z pewnością można by wymienić jeszcze wiele innych objawów „morowego powietrza” w życiu religijnym i społecznym, symptomów „czarnej śmierci” dotykającej ludzkich serc i sumień.

Tylko Chrystus zna i posiada prawdziwe lekarstwo na tę śmiertelną chorobę ludzkiego ducha, tylko Chrystus swoją Krwią przelaną na krzyżu może zmazać „czarne plamy” naszej duszy i swoją nieskończoną miłością otworzyć nasze serca dla wszystkich „zadżumionych” na duszy i ciele, abyśmy mogli rozpoznać w nich naszych braci i nasze siostry, nikogo nie skazując na wykluczenie i odrzucenie, na niesprawiedliwe sądy i oskarżenia.

Zachęceni przykładem św. Rocha odważnie walczmy nie tylko z pandemią koronawirusa dotykająca ludzkie ciała, ale także z tą śmiertelną duchową chorobą – epidemią grzechu, a dla konkretnych ludzi nią dotkniętych miejmy zawsze szacunek i miłosierdzie pomagając naszą modlitwą i świadectwem prawdziwie chrześcijańskiego życia powrócić im drogą szczerego nawrócenia w ramiona Ojca, zawsze bogatego w miłosierdzie. Wszyscy najpierw uznajmy się za chorych i słabych potrzebujących uzdrowienia przez Miłosiernego Zbawiciela, naszego Pana Jezusa Chrystusa.

Podążajmy wytrwale Jego śladami, umacniajmy często Eucharystycznym Chlebem i bądźmy odważnymi świadkami Jego czułej bliskości i troskliwej miłości wobec wszystkich chorych i ubogich, samotnych i opuszczonych spotykanych na drodze naszego życia. Niech przykład tego pokornego i ubogiego pielgrzyma miłości – św. Rocha, pomaga nam wcielać w życie ewangeliczną przypowieść o miłosiernym samarytaninie i odpowiedzieć wielkodusznie na Chrystusowe wezwanie: „Idź, i ty czyń podobnie!” (Łk 10, 37).

Wchodząc do oborskiej świątyni zatrzymajmy się na chwilę przy ołtarzu św. Rocha, powierzmy jego opiece i prośmy miłosiernego Boga za jego wstawiennictwem:

Wszechmogący i wieczny Boże! któryś dla zasług przebłogosławionego Rocha, wyznawcy Twego nieraz od Twych wiernych morową zarazę łaskawie oddalić raczył! Daj ludowi Twemu o oddalenie takowegoż powietrza, do Twojej się dobroci uciekającemu, aby, za przyczyną tegoż chwalebnego wyznawcy Twego, od tej zarazy i od wszelkiego zatrwożenia wolnym zostawał. Przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który z Tobą żyje i króluje, Bóg na wieki wieków. Amen.

             o. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio