26.06.2020
Papież rodziny i świętości życia


Wprowadzenie

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Pełni radości dziękujemy dzisiaj Trójcy Przenajświętszej za dar Świętego Papieża Jana Pawła II, którego setną rocznicę urodzin obchodzimy. Z ufnością polecajmy się Jego wstawiennictwu u tronu Bożej Rodzicielki, której był wiernym synem i całym swoim życiem powtarzał: „Totus Tuus” – cały Twój Maryjo! Jego prywatną kaplicę na Watykanie zdobił obraz Jasnogórskiej Królowej Polski, piersi okrywał brązowy szkaplerz karmelitański, a dłonie nieustannie przesuwały paciorki różańca.

W specjalnej skrytce papieskiego klęcznika sekretarze wkładali codziennie intencje modlitewne, prośby nadsyłane z całego świata.

Abp Mieczysław Mokrzycki wspomina:

„My te prośby kładliśmy na jego klęczniku. Ile razy Ojciec Święty przychodził do kaplicy, brał kartkę, czytał, często czynił nad nią znak krzyża, a potem się modlił. Raz w tygodniu w tych otrzymanych intencjach sprawował Mszę św. Nigdy nie widziałem, żeby zlekceważył czyjąś prośbę, z którą czasami zwracaliśmy się do niego osobiście, bo ktoś nas prosił o przedstawienie intencji Ojcu Świętemu. Odpowiadał: „Proszę przekazać, że będę pamiętał, będę się modlił”.

Drodzy bracia i siostry!

Jan Paweł II w codziennej ufnej modlitwie pochylał się nad zwykłymi ludzkimi sprawami, nad konkretnymi ludźmi, ich dramatami i cierpieniami. On nadal – w tajemnicy świętych obcowania – oręduje za nami do Boga.

Gromadząc się dzisiaj przy Sercu Matki Bolesnej i Relikwiarzu Krwi Św. Jana Pawła II – dziękujmy Dobremu Bogu za dar życia, nauczania i posługi na Stolicy Piotrowej naszego Świętego Rodaka z Wadowic. Prośmy przez jego wstawiennictwo o błogosławieństwo Boga w Trójcy Świętej Jedynego i dalszą opiekę Pani Jasnogórskiej dla naszej umiłowanej Ojczyzny, o umocnienie wiary, jedność i miłość, pokój i zgodę w naszych rodzinach i w naszym narodzie. Prośmy za chorych, cierpiących, osoby starsze, za dzieci i młodzież, a także o powstrzymanie szerzenia się pandemii. Polecajmy wszystkie intencje zapisane w naszych sercach, które składamy dzisiaj z wiarą na ołtarzu Chrystusowej Ofiary.

I

Abp Marek Jędraszewski w homilii wygłoszonej 17 maja br. w bazylice Ofiarowania NMP w Wadowicach powiedział: „Ojciec Święty Jan Paweł II przybywając do Wadowic w 1999 roku wspominał swój rodzinny dom jako miejsce szczególnie dla niego ważne:

„Z synowskim oddaniem całuję próg domu rodzinnego, wyrażając wdzięczność Opatrzności Bożej za dar życia przekazany mi przez [moich] Rodziców, za ciepło rodzinnego gniazda, za miłość moich najbliższych, która dawała poczucie bezpieczeństwa i mocy, nawet wtedy, gdy przychodziło zetknąć się z doświadczeniem śmierci i trudami codziennego życia w [trudnych] czasach”. W tym zaledwie jednym zdaniu Jan Paweł II wyraził głębię tego, co ciągle pozostawało w nim jako niezwykle żywe i drogie – mimo że wypowiadając te słowa, liczył już wtedy 79 lat.

Myślał zapewne najpierw o swojej matce Emilii i jej trudzie macierzyństwa. Wiedział o tragedii, jaką przeżyła w 1916 roku, kiedy zaledwie 16 godzin po urodzeniu córeczki Olgi musiała być świadkiem jej śmierci. Wiedział też, że zanim go cztery lata później, 18 maja 1920 roku, urodziła, przechodziła trudne chwile zagrożonej ciąży i nakłaniania jej przez jednego z lekarzy, by w imię uratowania własnego zdrowia i życia zdecydowała się na aborcję żyjącego pod jej sercem dziecka. Wiedział, że w czasie samego porodu jego ojciec wraz ze starszym bratem Edmundem udali się do parafialnego kościoła, dzisiejszej bazyliki pod wezwaniem Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny, aby modlić się o szczęśliwe rozwiązanie”. Gdy zbliżała się chwila narodzin przyszłego papieża, o godzinie 17.00 rozległo się bicie kościelnego dzwonu a potem śpiew Litanii loretańskiej do Matki Bożej. Ojciec święty znając później tę okoliczność z opowiadań, wielokrotnie wspominał, że mama urodziła go wtedy, gdy w wadowickim kościele śpiewano Litanię na cześć Matki Bożej.  

On sam swoim życiem całkowicie oddanym Maryi, swoim „Totus Tuus” wyśpiewał Jej tę litanię, a do znanego nam tekstu dodał jeszcze wezwanie: Królowo Rodzin, módl się za nami!

Jak wiele, najmilsi, mówi nam fotografia rodziców stojąca na biurku papieskiego pokoju przez wszystkie lata długiego pontyfikatu św. Jana Pawła II.

Ta ślubna fotografia rodziców towarzyszyła mu nieustannie. Codziennie kierował na nią swoje oczy z sercem, przepełnionym wdzięcznością i synowską miłością.

I my także myślimy o nich z wdzięcznością i cieszymy się bardzo, że 7 maja tego roku – niemal dokładnie w setną rocznicę przyjścia na świat Jana Pawła II – w bazylice wadowickiej, gdzie został ochrzczony, nastąpiło uroczyste rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego jego Rodziców: Służebnicy Bożej Emilii Wojtyły z d. Kaczorowskiej oraz Sługi Bożego Karola Wojtyły – seniora.

„Wiemy dobrze, że nie byłoby takiego człowieka, kapłana i biskupa jak Karol Wojtyła, gdyby nie było wielkiej wiary jego Rodziców”.

Św. Jan Paweł II podczas swojej Pielgrzymki Apostolskiej do Ojczyzny w 1997 roku nawiedził sanktuarium św. Józefa w Kaliszu.

Ojciec Święty zwracając się do Rodaków powiedział: „Proszę wszystkich, stójcie na straży życia. (…) Chrońcie i otaczajcie opieką życie każdego waszego dziecka, każdej ludzkiej osoby, zwłaszcza chorych, słabych i niepełnosprawnych. Dawajcie świadectwo miłości życia i dzielcie się hojnie tym świadectwem”.

Nasz wielki Rodak niestrudzenie przypominał:

"Człowiekiem jest również nienarodzone dziecko: co więcej, Chrystus w sposób uprzywilejowany utożsamia się z najmniejszymi; jak więc można nie widzieć szczególnej Jego obecności w istocie jeszcze nie narodzonej, spośród wszystkich istot prawdziwie najmniejszej, najsłabszej, pozbawionej jakiegokolwiek środka obrony, nawet głosu, która nie może protestować przeciw ciosom godzącym w jej najbardziej podstawowe prawa".

Ojciec Święty stając odważnie w obronie życia poczętego w swojej encyklice Evangelium vitae napisał: "Życie ludzkie jest święte i nienaruszalne w każdej chwili swego istnienia, także w fazie początkowej, która poprzedza narodziny. Człowiek już w łonie matki należy do Boga, bo Ten, który wszystko przenika i zna, tworzy go i kształtuje swoimi rękoma, widzi go, gdy jest jeszcze małym, bezkształtnym embrionem i potrafi w nim dostrzec dorosłego człowieka, którym stanie się on w przyszłości i którego dni są już policzone, a powołanie już zapisane w księdze żywota" (EV 61).

Abp Stanisław Gądecki, Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, podkreśla:

„Każde poczęte dziecko ma prawo do narodzin i życia, niezależnie od wrodzonych chorób i wad genetycznych. Rolą państwa jest zapewnienie ochrony każdemu obywatelowi, także w jego pierwszym etapie życia. Do zadań państwa należy także organizacja opieki medycznej dla kobiet w ciąży i matek oraz silnego systemu wsparcia rodziców i rodzin dzieci chorych”.

Kilka lat temu pewne małżeństwo przekazało dla sanktuarium oborskiego obraz papieża wyszywany ręcznie i świadectwo otrzymanej łaski. Czytamy w nim:

„Pragniemy ofiarować ten obraz Św. Jana Pawła II jako wotum dziękczynne za szczęśliwe rozwiązanie ciąży i urodzenie zdrowego i szczęśliwego dziecka, które zdaniem lekarzy było zagrożone i kazano je usunąć. Natomiast my, jako rodzice, postanowiliśmy udać się do Obór do Matki Boskiej Bolesnej i prosić Ją za wstawiennictwem św. Jana Pawła II o szczęśliwe rozwiązanie ciąży. Dzisiaj – piszą dalej w swoim świadectwie – przybyliśmy do Sanktuarium Matki Bolesnej pragnąc ofiarować właśnie ten obraz Jana Pawła II i powiedzieć Matce Bolesnej, że bardzo Jej i Panu Jezusowi dziękujemy za tak piękną łaskę uproszoną za pośrednictwem Jana Pawła II, którą było szczęśliwe urodzenie naszego drugiego dziecka, syna Mateusza, którym Ojciec Niebieski nasz obdarzył”. Dodam, że ten obraz Jana Pawła II, stanowiący wotum dziękczynne, został wyszyty ręcznie przez samą matkę.

Drodzy Moi! Tak jak ta dzielna matka i ojciec dziecka bądźmy i my odważnymi świadkami i obrońcami Ewangelii Życia i Miłości, której niestrudzenie uczył nas Ojciec Święty.

"Pierwszym zadaniem, jakie stawiał sobie Papież była troska o poszanowanie życia każdego człowieka. Życie bowiem nie jest jednym z wielu dóbr, obok innych. Życie to fundament, na którym można dopiero rozwijać wszelkie inne zdolności i talenty. Tymczasem dzisiaj – paradoksalnie –dominuje „etyka jakości życia”, której celem nie jest samo życie, tylko maximum jego używania, która prowadzi do „cywilizacji śmierci”. Szczególnie widocznym i bolesnym tego efektem jest niemal powszechna akceptacja zabijania nienarodzonych a ostatnio także eutanazji" - mówił Abp Stanisław Gądecki w homilii wygłoszonej w Wadowicach 15 czerwca br.

Razem ze Św. Janem Pawłem II stańmy odważnie na straży życia i nie zapominajmy jego pouczenia: „Nie ma innej drogi ocale­nia ojczyzny, jak ochrona każdego życia ludzkiego, od poczęcia do naturalnej śmierci, jak gościnność dla dziecka, mającego począć się i narodzić, jak przy­jaźń dla człowieka odchodzącego do wieczności".

 

Modlitwa o dar potomstwa

Święty Janie Pawle II, prosimy wstaw się za nami przed tronem naszego Pana Jezusa Chrystusa, prosząc o dar upragnionego potomstwa dla nas. Ojcze Święty, Janie Pawle II, prosimy wypraszaj potrzebne nam łaski i spraw, aby w naszych sercach zagościło tak długo wyczekiwane szczęście. Módl się za nami święty Janie Pawle II!

Modlitwa o dar życia dla dziecka poczętego

Święty Janie Pawle II, ty, który jesteś obrońcą nienarodzonych dzieci, wstaw się za nami. Uratuj nasze dziecko. Niech zagrożenie ciąży minie, aby mogło przyjść ono na świat w terminie i mogło chwalić naszego Pana, Jezusa Chrystusa.

II

Abp Stanisław Gądecki w homilii wygłoszonej z okazji jubileuszu 100 - lecia urodzin Św. Jana Pawła II podkreślał, że jego "troska o życie każdego człowieka pociągała za sobą troskę o rodzinę, w której człowiek rodzi się i dojrzewa w miłości i do miłości. Miłości trzeba najpierw doznać, by móc ją świadczyć innym, samemu w niej odnajdując radość i pełnię człowieczeństwa. Żadne pouczenia o znaczeniu miłości, żadne katechezy przypominające, że Bóg jest Miłością, nie znajdą właściwego rezonansu w ludzkim sercu, jeśli zabraknie przeżycia bezinteresownej miłości ze strony najbliższych. Dlatego też Papież tyle uwagi poświęcał specyfice miłości małżeńskiej i rodzicielskiej".

„Trwa walka między cywilizacją życia a cywilizacją śmierci” – mówił św. Jan Paweł II do Rodaków w 1997 roku w sanktuarium św. Józefa w Kaliszu.

„Myślę na przykład o silnych naciskach Parlamentu Europejskiego, aby związki homoseksualne zostały uznane za inną postać rodziny, której przysługiwałoby również prawo adopcji. Można, a nawet trzeba się zapytać, czy tu nie działa również jakaś IDEOLOGIA ZŁA, w pewnym sensie głębsza i ukryta, usiłująca wykorzystać nawet prawa człowieka przeciwko człowiekowi oraz przeciwko rodzinie” (Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość, Znak, Kraków 2005, s. 20).

Biskup Kazimierz Ryczan z Kielc w liście pasterskim do wiernych apeluje: „Stańcie razem w obronie rodziny przed współczesnym „Herodem”, który nosi imię ideologia Gender. Rodzice! Brońcie dzieci przed [tym] okrutnym współczesnym „Herodem”. (…) Gdy obronicie rodzinę, obronicie Ojczyznę, obronicie Betlejem, gdzie narodził się Bóg – Człowiek. (…) Bądźcie naśladowcami Św. Józefa. Bądźcie świadkami”.

Drodzy w Chrystusie Panu, bracia i siostry!

Bp Teofil Wilski mówi: Bóg jest źródłem i prawzorem ludzkiego ojcostwa. Pierwszym ojcostwem wobec każdego poczętego dziecka jest Ojcostwo samego Boga. Ludzkie ojcostwo jest uczestnictwem w Ojcostwie Bożym, jego podobieństwem, odblaskiem i przedłużeniem. Mężczyzna jako ojciec spełnia się w swym ojcostwie, kiedy przeżywa je jako uczestnictwo w Ojcostwie samego Boga. Najgłębszym spełnieniem ojcostwa ludzkiego, przeżywanego jako udział w zamiarach i miłości Boga Ojca, jest doprowadzenie dzieci do synostwa Bożego i troska o to, by osiągnęły pełnię życia wiecznego w domu Ojca Niebieskiego.

Ks. abp Kazimierz Majdański mówi:

Wieczne ojcostwo Boga jest ciągle nowe w każdym ojcu. Dać życie, być obrazem Ojca nieskończonego majestatu wobec dzieci i prowadzić je do Boga - takie jest powołanie ojca.

Święty Józef nazywany jest często cieniem Ojca. To prawda. Bóg Ojciec chciał, by Syn Boży miał prawdziwą rodzinę. Tak sprawiedliwy Józef stał się cieniem Boga Ojca. Odtąd stoi przy Maryi i przy Jezusie jak prawdziwa głowa domu, jak prawdziwy ojciec.

Św. Józef z wielkim przejęciem oczekiwał przyjścia na świat Jezusa Chrystusa. Adorował Boże Dziecię złożone w ubogim żłobie na sianie w Betlejem, troszczył się o Jego bezpieczeństwo uciekając do Egiptu oraz z miłością starał się o zaspokojenie wszelkich potrzeb życiowych Bożego Syna w Nazarecie.

Ewangelie nieraz nazywają Józefa ojcem. Tak też niewątpliwie zwracał się do niego Jezus wzrastający w naturalnej atmosferze rodziny nazaretańskiej.

Św. Józef żywił wobec Jezusa prawdziwe ojcowskie uczucia – opiekował się Jezusem, kochając Go jako syna i wielbiąc jako swego Boga. Możemy go sobie wyobrazić, jak brał w ramiona małego Jezusa, kołysząc Go i śpiewając Mu piosenki, jak układał Go do snu, jak robił dla Niego zabawki, jak po prostu przebywał z Nim, darząc Go pieszczotami i otaczając Miłością. Żył w ciągłym zdumieniu, że Syn Boży zechciał być również jego synem.

Jako przybrany ojciec Pana Jezusa przebywał wraz z Nim, mieszkał, pracował, modlił się. Jezus zaś, będąc Dziecięciem i Młodzieńcem, kochał Go i szanował, jak dobre dziecko swego ojca.

Św. Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej „Redemptoris Custos” powiedział o św. Józefie, że jest człowiekiem, któremu Bóg polecił straż nad swoimi najcenniejszymi skarbami. Bardzo rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że małżonka i dzieci to dla mężczyzny rzeczywiście najcenniejsze skarby. Być może wynika to z powodu jakiegoś przyzwyczajenia czy znużenia codziennością. Natomiast ludzie wokół mnie, najbardziej kochani - są dla mnie kimś najważniejszym, najcenniejszym skarbem! Tak właśnie św. Józef rozumiał tę rzeczywistość, do której wezwał go Bóg”.

„Przyznając Józefowi ojcowską władzę nad Jezusem, Bóg napełnił go także miłością ojcowską, tą miłością, która ma swoje źródło w Ojcu, od którego bierze nazwę wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi”.

Wszyscy ojcowie ziemscy powinni naśladować św. Józefa z Nazaretu i tak jak on być dla swoich dzieci świadkami miłości Boga Ojca, opiekuńczym cieniem Ojca w Niebie.

Papież Franciszek zwracając się do wszystkich ojców powiedział: „Proszę dla was o łaskę, byście zawsze byli bardzo blisko waszych dzieci, pozwalając im wzrastać, ale będąc blisko! One was potrzebują, waszej obecności, waszej bliskości, waszej miłości. Bądźcie dla nich jak św. Józef: opiekunami ich wzrastania w latach, mądrości i łasce. Opiekunami ich drogi; wychowawcami, i wędrujcie razem z nimi. Dzięki tej bliskości będziecie prawdziwymi wychowawcami. Niech św. Józef wam błogosławi i towarzyszy. Jego troska o Jezusa niech będzie przykładem dla każdego ojca, każdego wychowawcy”.

Takim wiernym naśladowcą św. Józefa, przykładem mężczyzny, męża i ojca rodziny, może być dla nas Karol Wojtyła senior, który wywarł szczególnie silny wpływ na duchową sylwetkę i charakter przyszłego papieża. Karol Wojtyła senior nie ożenił się po raz drugi. Pozostał wdowcem, który bez reszty poświęcił się synowi. Po stracie żony nie rozpaczał, nie użalał się nad sobą, ale mocno się skupił na wychowaniu Lolka. Tak jak chciałaby tego Emilia. W oczach sąsiadów stanowił wzór rodzica.

Piękne świadectwo o swoim ojcu daje nam Św. Jan Paweł II: „Moje lata chłopięce i młodzieńcze łączą się przede wszystkim z postacią ojca, którego życie duchowe po stracie żony i starszego syna niezwykle się pogłębiło. Mogłem na co dzień obserwować jego życie, które było życiem surowym. Z zawodu był wojskowym, a kiedy owdowiał, stało się ono jeszcze bardziej życiem ciągłej modlitwy. Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mego Ojca na kolanach, tak jak na kolanach widywałem go zawsze w kościele parafialnym. Patrzyłem z bliska na jego życie, widziałem, jak umiał od siebie wymagać (…) Ojciec, który umiał sam od siebie wymagać, w pewnym sensie nie musiał już wymagać od syna. Patrząc na niego, nauczyłem się, że trzeba samemu sobie stawiać wymagania i przykładać się do spełniania własnych obowiązków (…) Mojego ojca „uważam za niezwykłego człowieka” – mówił papież.

W oczach sąsiadów Karol Wojtyła senior stanowił wzór rodzica. Mężczyzna silny, ale jednocześnie po macierzyńsku opiekuńczy. Ojciec kształtował charakter Lolka, dbał o jego wszechstronny rozwój, o edukację. Uczył go nawet niemieckiego w domu; stąd przyszły papież będzie mówił tym językiem z ojcowskim, austriackim akcentem.

Kiedy Lolka odwiedzali w domu koledzy, „pan kapitan” wyjmował z biblioteczki ilustrowaną książkę do historii i opowiadał im o bohaterskich dziejach Polski. Streszczał „Trylogię” Sienkiewicza albo czytał na głos wiersze Norwida. – Uczył nas patriotyzmu, a także porządku, systematyczności i poczucia obowiązku – wspomina jeden z kolegów szkolnych papieża (Eugeniusz Mróz).

Karol Wojtyła senior sam prowadził gospodarstwo domowe. Taką troskliwość o dom, jak opowiadali starsi mieszkańcy Wadowic, rzadko w ogóle można było spotkać. Eugeniusz Mróz często widywał „pana kapitana” przy codziennych domowych czynnościach. – Uszył nawet kiedyś ze swoich starych mundurów garnitur dla Karola. Także on przyrządzał śniadania i kolacje. Na obiady chodzili z synem do jadłodajni, którą naprzeciw ich domu prowadziła sąsiadka Maria Banaś.

Każda czynność miała swój czas i swoje miejsce. Karol Wojtyła senior przestrzegał regularnego rytmu dnia, który wyznaczały: posiłki, wspólne odrabianie lekcji, wieczorne spacery nad rzeką Skawą. I systematyczna modlitwa. A także codzienna poranna Msza św. w parafialnym kościele. Zawsze o siódmej, przed lekcjami szkolnymi Lolka. Razem z synem Wojtyła czytał też w domu Biblię. Razem odmawiali Różaniec i śpiewali Godzinki do Najświętszej Maryi Panny. Razem pielgrzymowali do sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej, by tam stanąć przed cudownym obrazem Matki Bożej. Możemy też sadzić, że to właśnie ojciec zaprowadził 10 – letniego Karola do klasztoru karmelitów na wadowickiej górce, gdzie przyjęty został do Szkaplerza Matki Bożej. 

Drodzy bracia i siostry! Warto pamiętać w jakiej rodzinie wzrastał nasz święty Rodak z Wadowic. Warto pamiętać jak ważna dla przyszłości naszych dzieci jest bliska obecność i przykład ojca.

Ks. Bp Kazimierz Ryczan podkreśla:

Kiedy oczy ojca skierowane są na ołtarz, oczy dziecka patrzą w tym samym kierunku. Kiedy nogi ojca kierują się do świątyni, nogi syna i córki podążają w tym samym kierunku. Kiedy ojcowie nie znają drogi do świątyni, drogi te zarastają chwastami. Kiedy ojciec prowadzi syna lub córkę do Ojca, wówczas promieniuje Boże ojcostwo. Tak rodzą się powołania, tak rodzą się prawdziwe domy, które stają się pierwsza szkołą świętości.

Drodzy bracia i siostry! Świętując stulecie urodzin św. Jana Pawła II warto pamiętać w jakiej rodzinie wzrastał przyszły święty. Warto pamiętać jak jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni, jak ważne jest nasze świadectwo wiary przeżywanej w codzienności, potwierdzanej uczynkami miłości, wiernością obowiązkom stanu, codziennej modlitwie i gorliwym życiem sakramentalnym. Taka żywa wiara rodziców rozpala i pociąga serca dzieci. Taka rodzina silna Bogiem jest pierwszą szkołą miłości i świętości, pierwszą szkołą odkrywania własnej tożsamości jako mężczyzny i kobiety, własnego powołania jako męża i żony, ojca i matki, kapłana i zakonnicy.

Módlmy się o odwagę bycia ludźmi wiary i obrońcami prawdy o świętości i nienaruszalności każdego ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci, o nienaruszalnej tożsamości, godności i szczególnym powołaniu każdego mężczyzny i każdej kobiety. Módlmy się razem ze św. Janem Pawłem II:

Boże, od którego pochodzi wszelkie ojcostwo w niebie i na ziemi. 
Ojcze, który jesteś Miłością i Życiem.
Spraw, aby każda ludzka rodzina na ziemi przez Twego Syna,
Jezusa Chrystusa narodzonego z Niewiasty,
i przez Ducha Świętego stawała się prawdziwym przykładem
życia i miłości dla coraz to nowych pokoleń.
Spraw, aby Twoja łaska kierowała myśli i uczynki małżonków
ku dobru ich własnych rodzin i wszystkich rodzin na świecie.
Spraw, aby młode pokolenie znajdowało w rodzinach mocne oparcie
dla swego człowieczeństwa i jego rozwoju w prawdzie i miłości.
Spraw, aby miłość umacniana łaską Sakramentu Małżeństwa
okazywała się mocniejsza od wszelkich słabości
i kryzysów, przez jakie nieraz przechodzą nasze rodziny.
Spraw wreszcie - błagamy Cię o to za pośrednictwem Świętej Rodziny z Nazaretu
- ażeby Kościół wśród wszystkich narodów ziemi
mógł owocnie spełniać swe posłannictwo w rodzinach i poprzez rodziny.
Przez Chrystusa Pana naszego, który jest Drogą, Prawdą i Życiem na wieki wieków. Amen
.

III

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

W liście Prezydium Konferencji Episkopatu Polski z 7 maja br. czytamy: „W trudnym dla nas wszystkich czasie – gdy zmagamy się z pandemią koronawirusa i stawiamy pytania o przyszłość naszych rodzin oraz społeczeństwa – warto także zapytać o to, co Jan Paweł II dziś miałby nam do powiedzenia?

Nasz Święty Papież był człowiekiem, w którego życiu niezwykle wyraźnie uwidaczniały się cierpienie i niepewność jutra. Jego droga do świętości wiodła przez szereg trudnych doświadczeń życiowych, jak choćby przedwczesna śmierć ukochanej matki czy okrucieństwa II wojny światowej. On przyjmował te wydarzenia z wiarą w to, że historię człowieka ostatecznie prowadzi Pan Bóg, a śmierć nie jest pragnieniem Stwórcy. Gdyby Papież Polak żył dzisiaj, na pewno dobrze rozumiałby osoby, które przebywają w izolacji i kwarantannie. Modliłby się za chorych, zmarłych oraz ich rodziny. Sam przecież wielokrotnie chorował i cierpiał w warunkach szpitalnego odosobnienia, bez możliwości sprawowania Mszy św. z wiernymi”.

Ojciec Święty nigdy nie zapomniał świadectwa swej matki i ojca, podobnie jak nigdy nie zapomniał o świadectwie jakie przekazał jego trzynaście lat starszy brat Edmund, pracujący jako lekarz Oddziału Zakaźnego Szpitala Miejskiego w Bielsku. 

Pomimo różnicy wieku byli ze sobą bardzo związani. Grali w piłkę i wędrowali po górach. Jan Paweł II, który przez lata na swoim biurku w papieskim apartamencie w Watykanie, przechowywał stetoskop starszego brata z bielskiego szpitala, tak go później wspominał: „Mój brat, Edmund, zmarł u progu samodzielności zawodowej, zaraziwszy się jako młody lekarz ostrym wypadkiem szkarlatyny, co wówczas (1932) przy nieznajomości antybiotyków było zakażeniem śmiertelnym. Są to wydarzenia, które głęboko wyryły się w mej pamięci – śmierć brata chyba nawet głębiej niż matki, zarówno ze względu na szczególne okoliczności, rzec można tragiczne, jak też i z uwagi na moją większą wówczas dojrzałość. Liczyłem w chwili jego śmierci dwanaście lat”.

Edmund Wojtyła urodził się w 1906 roku w Krakowie. W 1924 roku ukończył z wynikiem celującym wadowickie Gimnazjum. Po czym rozpoczął studia medyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie z wyróżnieniem zdał wszystkie egzaminy. W 1930 roku zdobył promocję na lekarza i trafił na kilkumiesięczną praktykę do krakowskiej Kliniki Dziecięcej. 1 kwietnia 1931 roku otrzymał pracę w Szpitalu Miejskim w Bielsku. Objął posadę sekundariusza, czyli zastępcy ordynatora.

Rok później wybuchła epidemia płonicy. W listopadzie 1932 roku na jego oddział została przywieziona 21-letnia kobieta w bardzo ciężkim stanie. Doktor Wojtyła zadecydował o jej hospitalizacji i osobiście doglądał w izolatce, w której została umieszczona. Podawał lekarstwa, pielęgnował, czuwał w dzień i w nocy. Nikt inny nie podjął się tego zadania z obawy o swoje zdrowie i życie. Niestety, nie zdołał jej uratować. A wkrótce potem sam potrzebował pomocy. Bardzo źle znosił chorobę. Jego stan opisywano tak: „Ciało pokryły czerwone plamy. Miał straszne bóle głowy. Temperatura – ponad czterdzieści stopni. Męczyły go napady drgawek. Zachorował, ponieważ zbyt krótko pracował na oddziale zakaźnym i nie zdążył się uodpornić… Agonia trwała cztery dni”. Zmarł 4 grudnia 1932 roku. Miał dwadzieścia sześć lat.

Prasa charakteryzowała go jako lekarza wyjątkowo rzetelnego, okazującego współczucie chorym. Słowa, które padły na pogrzebie Edmunda, świadczą, że prawdę o świętości ludzkiego życia, wpajaną mu usilnie przez matkę, potraktował naprawdę poważnie. Jak misję na całe życie. A w misję wpisana jest zawsze ofiara.

Edmund aż nadto rozumiał, że lekarz ma służyć życiu. Alternatywy nie ma. Tak został wychowany, takie wartości wyniósł z domu, tego nauczyła go matka. A może opowiedziała kiedyś starszemu synowi, że sama była gotowa poświęcić życie za jego młodszego brata?

Na jego płycie nagrobnej wyryto napis: „Swe młode życie oddał w ofierze cierpiącej ludzkości”.

W 1934 ciało Edmunda zostało przeniesione do Krakowa, do grobowca rodzinnego Wojtyłów na Cmentarzu Rakowickim.

By upamiętnić swego starszego brata, nasz święty Papież trzymał na swoim biurku lekarski stetoskop (słuchawki lekarskie).

„Nie było dane Edmundowi długo pracować w tym szpitalu. Wiem jednak, że głęboko był z nim związany, a swoją pracę wśród chorych traktował bardzo poważnie. Miałem takie odczucie, gdy odwiedzałem go w tym szpitalu i gdy o tym rozmawialiśmy. W duchu lekarskiej powinności towarzyszył cierpiącym także wtedy, gdy ówczesny stan medycyny nie dawał już możliwości skutecznej pomocy. A potem on sam doświadczył śmiertelnej choroby. Jego przedwczesne odejście zapisało się głęboko w moim sercu, ale nie tylko w moim, skoro pamięć o jego samarytańskiej postawie zachowała się aż dotąd. Po siedemdziesięciu latach od jego śmierci wciąż wspominam go z braterską miłością i polecam jego duszę miłosiernemu Bogu” – napisał Papież Św. Jan Paweł II w liście do biskupa Tadeusza Rakoczego z okazji nadania szpitalowi w Bielsku-Białej imienia Edmunda Wojtyły (Watykan, 18.06.2003).

„Święty Jan Paweł II, mając w pamięci świadectwo swego starszego brata, rozumiał i cenił pracę lekarzy, pielęgniarek, ratowników i pracowników medycznych, za których często się modlił i z którymi się spotykał”.

„Dzieło jego życia przynosi nam dzisiaj, w trudnym dla wszystkich okresie pandemii, pocieszenie i promień nadziei – powiedział 17 maja br. kard. Stanisław Dziwisz. Jestem przekonany, że dzisiaj nasz święty papież modli się za nas i zachęca z wysoka, abyśmy i my nie tracili nadziei i budowali w nas i wokół nas cywilizację miłości”.

Nasze rozważanie zakończmy modlitwą świętego Jana Pawła II za wszystkich chorych, umierających i odrzuconych:

Wszechmogący i wieczny Boże, Ojcze ubogich, Pocieszycielu chorych, Nadziejo umierających, Twoja miłość kieruje każdą chwila naszego życia. Wznosimy w modlitwie do Ciebie nasze serca i umysły. Sławimy Cię za dar ludzkiego życia, a szczególnie za obietnicę życia wiecznego. Wiemy, że zawsze jesteś blisko pogrążonych w smutku i ubogich oraz wszystkich tych, którzy są bezbronni i którzy cierpią.

O Boże łagodności i współczucia, przyjmij modlitwy, które zanosimy w imieniu naszych chorych braci i sióstr. Wzmocnij ich wiarę i zaufanie do Ciebie. Pociesz ich swoją pełną miłości obecnością i – jeśli taka jest Twoja wola – przywróć im zdrowie, daj nowe siły ich ciałom i duszom.
O miłościwy Ojcze, pobłogosław tych, którzy umierają, pobłogosław tych wszystkich, którzy wkrótce staną z Tobą twarzą w twarz. Wierzymy, że uczyniłeś ze śmierci drzwi do życia wiecznego. Podtrzymuj w imię Twoje naszych braci i siostry, którzy są u kresu swego życia, i zaprowadź ich bezpiecznie do domu życia wiecznego z Tobą.

O Boże, Źródło wszelkiej mocy, broń i chroń tych, którzy opiekują się chorymi i troszczą o umierających. Obdarz ich duchem odwagi i życzliwości. Wspieraj ich w wysiłkach na rzecz niesienia pocieszenia i ulgi. Uczyń z nich jeszcze bardziej promieniujący znak Twojej przemieniającej miłości.
Panie życia i Opoko naszej nadziei, obdarz swym obfitym błogosławieństwem tych wszystkich, którzy żyją, pracują i umierają. Napełnij ich swoim pokojem i swoją łaską. Ukaż im, że jesteś kochającym Ojcem, Bogiem miłosierdzia i współczucia. Amen
.

                         o. Piotr Męczyński OCarm.

Reportaż "Rodzice Jana Pawła II" - zobacz


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio