Wprowadzenie
Drodzy
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
Pełni
radości dziękujemy dzisiaj Trójcy Przenajświętszej za dar Świętego Papieża Jana
Pawła II, którego setną rocznicę urodzin obchodzimy. Z ufnością polecajmy się
Jego wstawiennictwu u tronu Bożej Rodzicielki, której był wiernym synem i całym
swoim życiem powtarzał: „Totus Tuus” – cały Twój Maryjo! Jego prywatną kaplicę
na Watykanie zdobił obraz Jasnogórskiej Królowej Polski, piersi okrywał brązowy
szkaplerz karmelitański, a dłonie nieustannie przesuwały paciorki różańca.
W
specjalnej skrytce papieskiego klęcznika sekretarze wkładali codziennie
intencje modlitewne, prośby nadsyłane z całego świata.
Abp
Mieczysław Mokrzycki wspomina:
„My
te prośby kładliśmy na jego klęczniku. Ile razy Ojciec Święty przychodził do
kaplicy, brał kartkę, czytał, często czynił nad nią znak krzyża, a potem się
modlił. Raz w tygodniu w tych otrzymanych intencjach sprawował Mszę św. Nigdy
nie widziałem, żeby zlekceważył czyjąś prośbę, z którą czasami zwracaliśmy się
do niego osobiście, bo ktoś nas prosił o przedstawienie intencji Ojcu Świętemu.
Odpowiadał: „Proszę przekazać, że będę pamiętał, będę się modlił”.
Drodzy
bracia i siostry!
Jan
Paweł II w codziennej ufnej modlitwie pochylał się nad zwykłymi ludzkimi
sprawami, nad konkretnymi ludźmi, ich dramatami i cierpieniami. On nadal – w
tajemnicy świętych obcowania – oręduje za nami do Boga.
Gromadząc
się dzisiaj przy Sercu Matki Bolesnej i Relikwiarzu Krwi Św. Jana Pawła II –
dziękujmy Dobremu Bogu za dar życia, nauczania i posługi na Stolicy Piotrowej
naszego Świętego Rodaka z Wadowic. Prośmy przez jego wstawiennictwo o
błogosławieństwo Boga w Trójcy Świętej Jedynego i dalszą opiekę Pani
Jasnogórskiej dla naszej umiłowanej Ojczyzny, o umocnienie wiary, jedność i
miłość, pokój i zgodę w naszych rodzinach i w naszym narodzie. Prośmy za chorych,
cierpiących, osoby starsze, za dzieci i młodzież, a także o powstrzymanie
szerzenia się pandemii. Polecajmy wszystkie intencje zapisane w naszych
sercach, które składamy dzisiaj z wiarą na ołtarzu Chrystusowej Ofiary.
I
Abp
Marek Jędraszewski w homilii wygłoszonej 17 maja br. w bazylice Ofiarowania NMP
w Wadowicach powiedział: „Ojciec Święty Jan Paweł II przybywając do Wadowic w
1999 roku wspominał swój rodzinny dom jako miejsce szczególnie dla niego ważne:
„Z
synowskim oddaniem całuję próg domu rodzinnego, wyrażając wdzięczność
Opatrzności Bożej za dar życia przekazany mi przez [moich] Rodziców, za ciepło
rodzinnego gniazda, za miłość moich najbliższych, która dawała poczucie
bezpieczeństwa i mocy, nawet wtedy, gdy przychodziło zetknąć się z
doświadczeniem śmierci i trudami codziennego życia w [trudnych] czasach”. W tym
zaledwie jednym zdaniu Jan Paweł II wyraził głębię tego, co ciągle pozostawało
w nim jako niezwykle żywe i drogie – mimo że wypowiadając te słowa, liczył już
wtedy 79 lat. Myślał
zapewne najpierw o swojej matce Emilii i jej trudzie macierzyństwa. Wiedział o
tragedii, jaką przeżyła w 1916 roku, kiedy zaledwie 16 godzin po urodzeniu
córeczki Olgi musiała być świadkiem jej śmierci. Wiedział też, że zanim go
cztery lata później, 18 maja 1920 roku, urodziła, przechodziła trudne chwile
zagrożonej ciąży i nakłaniania jej przez jednego z lekarzy, by w imię
uratowania własnego zdrowia i życia zdecydowała się na aborcję żyjącego pod jej
sercem dziecka. Wiedział, że w czasie samego porodu jego ojciec wraz ze
starszym bratem Edmundem udali się do parafialnego kościoła, dzisiejszej
bazyliki pod wezwaniem Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny, aby modlić się o
szczęśliwe rozwiązanie”. Gdy zbliżała się chwila narodzin przyszłego papieża, o
godzinie 17.00 rozległo się bicie kościelnego dzwonu a potem śpiew Litanii
loretańskiej do Matki Bożej. Ojciec święty znając później tę okoliczność z opowiadań,
wielokrotnie wspominał, że mama urodziła go wtedy, gdy w wadowickim kościele
śpiewano Litanię na cześć Matki Bożej.
On
sam swoim życiem całkowicie oddanym Maryi, swoim „Totus Tuus” wyśpiewał Jej tę
litanię, a do znanego nam tekstu dodał jeszcze wezwanie: Królowo Rodzin, módl
się za nami!
Jak
wiele, najmilsi, mówi nam fotografia rodziców stojąca na biurku papieskiego
pokoju przez wszystkie lata długiego pontyfikatu św. Jana Pawła II.
Ta
ślubna fotografia rodziców towarzyszyła mu nieustannie. Codziennie kierował na
nią swoje oczy z sercem, przepełnionym wdzięcznością i synowską miłością.
I
my także myślimy o nich z wdzięcznością i cieszymy się bardzo, że 7 maja tego
roku – niemal dokładnie w setną rocznicę przyjścia na świat Jana Pawła II – w
bazylice wadowickiej, gdzie został ochrzczony, nastąpiło uroczyste rozpoczęcie procesu
beatyfikacyjnego jego Rodziców: Służebnicy Bożej Emilii Wojtyły z d. Kaczorowskiej
oraz Sługi Bożego Karola Wojtyły – seniora.
„Wiemy
dobrze, że nie byłoby takiego człowieka, kapłana i biskupa jak Karol Wojtyła,
gdyby nie było wielkiej wiary jego Rodziców”.
Św.
Jan Paweł II podczas swojej Pielgrzymki Apostolskiej do Ojczyzny w 1997 roku
nawiedził sanktuarium św. Józefa w Kaliszu.
Ojciec
Święty zwracając się do Rodaków powiedział: „Proszę wszystkich, stójcie na
straży życia. (…) Chrońcie i otaczajcie opieką życie każdego waszego dziecka,
każdej ludzkiej osoby, zwłaszcza chorych, słabych i niepełnosprawnych. Dawajcie
świadectwo miłości życia i dzielcie się hojnie tym świadectwem”.
Nasz
wielki Rodak niestrudzenie przypominał:
"Człowiekiem
jest również nienarodzone dziecko: co więcej, Chrystus w sposób uprzywilejowany
utożsamia się z najmniejszymi; jak więc można nie widzieć szczególnej Jego
obecności w istocie jeszcze nie narodzonej, spośród wszystkich istot prawdziwie
najmniejszej, najsłabszej, pozbawionej jakiegokolwiek środka obrony, nawet
głosu, która nie może protestować przeciw ciosom godzącym w jej najbardziej podstawowe
prawa".
Ojciec
Święty stając odważnie w obronie życia poczętego w swojej encyklice Evangelium
vitae napisał: "Życie ludzkie jest święte i nienaruszalne w każdej chwili
swego istnienia, także w fazie początkowej, która poprzedza narodziny. Człowiek
już w łonie matki należy do Boga, bo Ten, który wszystko przenika i zna, tworzy
go i kształtuje swoimi rękoma, widzi go, gdy jest jeszcze małym, bezkształtnym
embrionem i potrafi w nim dostrzec dorosłego człowieka, którym stanie się on w
przyszłości i którego dni są już policzone, a powołanie już zapisane w księdze
żywota" (EV 61).
Abp
Stanisław Gądecki, Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, podkreśla:
„Każde
poczęte dziecko ma prawo do narodzin i życia, niezależnie od wrodzonych chorób
i wad genetycznych. Rolą państwa jest zapewnienie ochrony każdemu obywatelowi,
także w jego pierwszym etapie życia. Do zadań państwa należy także organizacja
opieki medycznej dla kobiet w ciąży i matek oraz silnego systemu wsparcia
rodziców i rodzin dzieci chorych”.
Kilka
lat temu pewne małżeństwo przekazało dla sanktuarium oborskiego obraz papieża
wyszywany ręcznie i świadectwo otrzymanej łaski. Czytamy w nim:
„Pragniemy
ofiarować ten obraz Św. Jana Pawła II jako wotum dziękczynne za szczęśliwe
rozwiązanie ciąży i urodzenie zdrowego i szczęśliwego dziecka, które zdaniem
lekarzy było zagrożone i kazano je usunąć. Natomiast my, jako rodzice,
postanowiliśmy udać się do Obór do Matki Boskiej Bolesnej i prosić Ją za
wstawiennictwem św. Jana Pawła II o szczęśliwe rozwiązanie ciąży. Dzisiaj –
piszą dalej w swoim świadectwie – przybyliśmy do Sanktuarium Matki Bolesnej
pragnąc ofiarować właśnie ten obraz Jana Pawła II i powiedzieć Matce Bolesnej,
że bardzo Jej i Panu Jezusowi dziękujemy za tak piękną łaskę uproszoną za
pośrednictwem Jana Pawła II, którą było szczęśliwe urodzenie naszego drugiego
dziecka, syna Mateusza, którym Ojciec Niebieski nasz obdarzył”. Dodam, że ten
obraz Jana Pawła II, stanowiący wotum dziękczynne, został wyszyty ręcznie przez
samą matkę.
Drodzy
Moi! Tak jak ta dzielna matka i ojciec dziecka bądźmy i my odważnymi świadkami
i obrońcami Ewangelii Życia i Miłości, której niestrudzenie uczył nas Ojciec
Święty. "Pierwszym zadaniem, jakie stawiał sobie Papież była troska o
poszanowanie życia każdego człowieka. Życie bowiem nie jest jednym z
wielu dóbr, obok innych. Życie to fundament, na którym można dopiero
rozwijać wszelkie inne zdolności i talenty. Tymczasem dzisiaj –
paradoksalnie –dominuje „etyka jakości życia”, której celem nie jest
samo życie, tylko maximum jego używania, która prowadzi do
„cywilizacji śmierci”. Szczególnie widocznym i bolesnym tego efektem
jest niemal powszechna akceptacja zabijania nienarodzonych a ostatnio
także eutanazji" - mówił Abp Stanisław Gądecki w homilii wygłoszonej w Wadowicach 15 czerwca br.
Razem
ze Św. Janem Pawłem II stańmy odważnie na straży życia i nie zapominajmy jego
pouczenia: „Nie ma innej drogi ocalenia ojczyzny, jak ochrona każdego życia
ludzkiego, od poczęcia do naturalnej śmierci, jak gościnność dla dziecka,
mającego począć się i narodzić, jak przyjaźń dla człowieka odchodzącego do
wieczności".
Modlitwa o dar potomstwa
Święty Janie Pawle II, prosimy wstaw się za nami przed tronem naszego Pana
Jezusa Chrystusa, prosząc o dar upragnionego potomstwa dla nas. Ojcze Święty,
Janie Pawle II, prosimy wypraszaj potrzebne nam łaski i spraw, aby w naszych
sercach zagościło tak długo wyczekiwane szczęście. Módl się za nami święty
Janie Pawle II!
Modlitwa o dar życia dla dziecka poczętego
Święty Janie Pawle II, ty, który jesteś obrońcą nienarodzonych dzieci, wstaw
się za nami. Uratuj nasze dziecko. Niech zagrożenie ciąży minie, aby mogło
przyjść ono na świat w terminie i mogło chwalić naszego Pana, Jezusa Chrystusa.
II
Abp Stanisław Gądecki w homilii
wygłoszonej z okazji jubileuszu 100 - lecia urodzin Św. Jana Pawła II
podkreślał, że jego "troska o życie każdego człowieka pociągała za sobą
troskę o rodzinę, w
której człowiek rodzi się i dojrzewa w miłości i do miłości. Miłości
trzeba najpierw doznać, by móc ją świadczyć innym, samemu w niej
odnajdując radość i pełnię człowieczeństwa. Żadne pouczenia o znaczeniu
miłości, żadne katechezy przypominające, że Bóg jest Miłością, nie
znajdą właściwego rezonansu w ludzkim sercu, jeśli zabraknie przeżycia
bezinteresownej miłości ze strony najbliższych. Dlatego też Papież tyle
uwagi poświęcał specyfice miłości małżeńskiej i rodzicielskiej".
„Trwa
walka między cywilizacją życia a cywilizacją śmierci” – mówił św. Jan Paweł II
do Rodaków w 1997 roku w sanktuarium św. Józefa w Kaliszu.
„Myślę na
przykład o silnych naciskach Parlamentu Europejskiego, aby związki
homoseksualne zostały uznane za inną postać rodziny, której
przysługiwałoby również prawo adopcji. Można, a nawet trzeba się
zapytać, czy tu nie działa również jakaś IDEOLOGIA ZŁA, w pewnym sensie
głębsza i ukryta, usiłująca wykorzystać nawet prawa człowieka przeciwko
człowiekowi oraz przeciwko rodzinie” (Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość, Znak,
Kraków 2005, s. 20). Biskup Kazimierz
Ryczan z Kielc w liście pasterskim do wiernych apeluje: „Stańcie razem w
obronie rodziny przed współczesnym „Herodem”, który nosi imię ideologia Gender.
Rodzice! Brońcie dzieci przed [tym] okrutnym współczesnym „Herodem”. (…) Gdy
obronicie rodzinę, obronicie Ojczyznę, obronicie Betlejem, gdzie narodził się
Bóg – Człowiek. (…) Bądźcie naśladowcami Św. Józefa. Bądźcie świadkami”.
Drodzy
w Chrystusie Panu, bracia i siostry!
Bp
Teofil Wilski mówi: Bóg jest źródłem i prawzorem ludzkiego ojcostwa.
Pierwszym ojcostwem wobec każdego poczętego dziecka jest Ojcostwo samego Boga.
Ludzkie ojcostwo jest uczestnictwem w Ojcostwie Bożym, jego podobieństwem,
odblaskiem i przedłużeniem. Mężczyzna jako ojciec spełnia się w swym ojcostwie,
kiedy przeżywa je jako uczestnictwo w Ojcostwie samego Boga. Najgłębszym
spełnieniem ojcostwa ludzkiego, przeżywanego jako udział w zamiarach i miłości
Boga Ojca, jest doprowadzenie dzieci do synostwa Bożego i troska o to, by
osiągnęły pełnię życia wiecznego w domu Ojca Niebieskiego.
Ks.
abp Kazimierz Majdański mówi:
Wieczne
ojcostwo Boga jest ciągle nowe w każdym ojcu. Dać życie, być obrazem Ojca
nieskończonego majestatu wobec dzieci i prowadzić je do Boga - takie jest
powołanie ojca.
Święty
Józef nazywany jest często cieniem Ojca. To prawda. Bóg Ojciec chciał, by Syn
Boży miał prawdziwą rodzinę. Tak sprawiedliwy Józef stał się cieniem Boga Ojca.
Odtąd stoi przy Maryi i przy Jezusie jak prawdziwa głowa domu, jak prawdziwy
ojciec.
Św.
Józef z wielkim przejęciem oczekiwał przyjścia na świat Jezusa Chrystusa.
Adorował Boże Dziecię złożone w ubogim żłobie na sianie w Betlejem, troszczył
się o Jego bezpieczeństwo uciekając do Egiptu oraz z miłością starał się o
zaspokojenie wszelkich potrzeb życiowych Bożego Syna w Nazarecie.
Ewangelie
nieraz nazywają Józefa ojcem. Tak też
niewątpliwie zwracał się do niego Jezus wzrastający w naturalnej atmosferze
rodziny nazaretańskiej.
Św.
Józef żywił wobec Jezusa prawdziwe ojcowskie uczucia – opiekował się Jezusem,
kochając Go jako syna i wielbiąc jako swego Boga. Możemy go sobie wyobrazić,
jak brał w ramiona małego Jezusa, kołysząc Go i śpiewając Mu piosenki, jak
układał Go do snu, jak robił dla Niego zabawki, jak po prostu przebywał z Nim,
darząc Go pieszczotami i otaczając Miłością. Żył w ciągłym zdumieniu, że Syn
Boży zechciał być również jego synem.
Jako
przybrany ojciec Pana Jezusa przebywał wraz z Nim, mieszkał, pracował, modlił
się. Jezus zaś, będąc Dziecięciem i Młodzieńcem, kochał Go i szanował, jak
dobre dziecko swego ojca.
Św.
Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej „Redemptoris Custos” powiedział o św.
Józefie, że jest człowiekiem, któremu Bóg polecił straż nad swoimi najcenniejszymi
skarbami. Bardzo rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że małżonka i dzieci to
dla mężczyzny rzeczywiście najcenniejsze skarby. Być może wynika to z powodu
jakiegoś przyzwyczajenia czy znużenia codziennością. Natomiast ludzie wokół
mnie, najbardziej kochani - są dla mnie kimś najważniejszym, najcenniejszym
skarbem! Tak właśnie św. Józef rozumiał tę rzeczywistość, do której wezwał go
Bóg”.
„Przyznając
Józefowi ojcowską władzę nad Jezusem, Bóg napełnił go także miłością ojcowską,
tą miłością, która ma swoje źródło w Ojcu, od którego bierze nazwę wszelkie
ojcostwo na niebie i na ziemi”.
Wszyscy
ojcowie ziemscy powinni naśladować św. Józefa z Nazaretu i tak jak on być dla
swoich dzieci świadkami miłości Boga Ojca, opiekuńczym cieniem Ojca w Niebie.
Papież Franciszek zwracając się do wszystkich ojców powiedział:
„Proszę dla was o łaskę, byście zawsze byli bardzo blisko waszych dzieci,
pozwalając im wzrastać, ale będąc blisko! One was potrzebują, waszej obecności,
waszej bliskości, waszej miłości. Bądźcie dla nich jak św. Józef: opiekunami
ich wzrastania w latach, mądrości i łasce. Opiekunami ich drogi; wychowawcami,
i wędrujcie razem z nimi. Dzięki tej bliskości będziecie prawdziwymi
wychowawcami. Niech św. Józef wam błogosławi i towarzyszy. Jego troska o Jezusa
niech będzie przykładem dla każdego ojca, każdego wychowawcy”.
Takim
wiernym naśladowcą św. Józefa, przykładem mężczyzny, męża i ojca rodziny, może
być dla nas Karol Wojtyła senior, który wywarł szczególnie silny wpływ na
duchową sylwetkę i charakter przyszłego papieża. Karol Wojtyła senior nie
ożenił się po raz drugi. Pozostał wdowcem, który bez reszty poświęcił się
synowi. Po stracie żony nie rozpaczał, nie użalał się nad sobą, ale mocno się
skupił na wychowaniu Lolka. Tak jak chciałaby tego Emilia. W oczach sąsiadów
stanowił wzór rodzica.
Piękne
świadectwo o swoim ojcu daje nam Św. Jan Paweł II: „Moje lata chłopięce i
młodzieńcze łączą się przede wszystkim z postacią ojca, którego życie duchowe
po stracie żony i starszego syna niezwykle się pogłębiło. Mogłem na co dzień
obserwować jego życie, które było życiem surowym. Z zawodu był wojskowym, a
kiedy owdowiał, stało się ono jeszcze bardziej życiem ciągłej modlitwy. Nieraz
zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mego Ojca na kolanach, tak jak
na kolanach widywałem go zawsze w kościele parafialnym. Patrzyłem z bliska na
jego życie, widziałem, jak umiał od siebie wymagać (…) Ojciec, który umiał sam
od siebie wymagać, w pewnym sensie nie musiał już wymagać od syna. Patrząc na
niego, nauczyłem się, że trzeba samemu sobie stawiać wymagania i przykładać się
do spełniania własnych obowiązków (…) Mojego ojca „uważam za niezwykłego
człowieka” – mówił papież.
W
oczach sąsiadów Karol Wojtyła senior stanowił wzór rodzica. Mężczyzna silny,
ale jednocześnie po macierzyńsku opiekuńczy. Ojciec kształtował charakter
Lolka, dbał o jego wszechstronny rozwój, o edukację. Uczył go nawet
niemieckiego w domu; stąd przyszły papież będzie mówił tym językiem z
ojcowskim, austriackim akcentem.
Kiedy
Lolka odwiedzali w domu koledzy, „pan kapitan” wyjmował z biblioteczki
ilustrowaną książkę do historii i opowiadał im o bohaterskich dziejach Polski.
Streszczał „Trylogię” Sienkiewicza albo czytał na głos wiersze Norwida. – Uczył
nas patriotyzmu, a także porządku, systematyczności i poczucia obowiązku –
wspomina jeden z kolegów szkolnych papieża (Eugeniusz Mróz).
Karol
Wojtyła senior sam prowadził gospodarstwo domowe. Taką troskliwość o dom, jak
opowiadali starsi mieszkańcy Wadowic, rzadko w ogóle można było spotkać. Eugeniusz
Mróz często widywał „pana kapitana” przy codziennych domowych czynnościach. –
Uszył nawet kiedyś ze swoich starych mundurów garnitur dla Karola. Także on
przyrządzał śniadania i kolacje. Na obiady chodzili z synem do jadłodajni,
którą naprzeciw ich domu prowadziła sąsiadka Maria Banaś.
Każda
czynność miała swój czas i swoje miejsce. Karol Wojtyła senior przestrzegał
regularnego rytmu dnia, który wyznaczały: posiłki, wspólne odrabianie lekcji,
wieczorne spacery nad rzeką Skawą. I systematyczna modlitwa. A także codzienna
poranna Msza św. w parafialnym kościele. Zawsze o siódmej, przed lekcjami
szkolnymi Lolka. Razem z synem Wojtyła czytał też w domu Biblię. Razem
odmawiali Różaniec i śpiewali Godzinki do Najświętszej Maryi Panny. Razem
pielgrzymowali do sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej, by tam stanąć przed
cudownym obrazem Matki Bożej. Możemy też sadzić, że to właśnie ojciec
zaprowadził 10 – letniego Karola do klasztoru karmelitów na wadowickiej górce,
gdzie przyjęty został do Szkaplerza Matki Bożej.
Drodzy bracia i siostry!
Warto pamiętać w jakiej rodzinie wzrastał nasz święty Rodak z Wadowic. Warto
pamiętać jak ważna dla przyszłości naszych dzieci jest bliska obecność i
przykład ojca.
Ks.
Bp Kazimierz Ryczan podkreśla:
Kiedy oczy ojca skierowane są na ołtarz,
oczy dziecka patrzą w tym samym kierunku. Kiedy nogi ojca kierują się do
świątyni, nogi syna i córki podążają w tym samym kierunku. Kiedy ojcowie nie
znają drogi do świątyni, drogi te zarastają chwastami. Kiedy ojciec prowadzi
syna lub córkę do Ojca, wówczas promieniuje Boże ojcostwo. Tak rodzą się
powołania, tak rodzą się prawdziwe domy, które stają się pierwsza szkołą
świętości.
Drodzy
bracia i siostry! Świętując stulecie urodzin św. Jana Pawła II warto pamiętać w
jakiej rodzinie wzrastał przyszły święty. Warto pamiętać jak jesteśmy sobie
wzajemnie potrzebni, jak ważne jest nasze świadectwo wiary przeżywanej w
codzienności, potwierdzanej uczynkami miłości, wiernością obowiązkom stanu,
codziennej modlitwie i gorliwym życiem sakramentalnym. Taka żywa wiara rodziców
rozpala i pociąga serca dzieci. Taka rodzina silna Bogiem jest pierwszą szkołą
miłości i świętości, pierwszą szkołą odkrywania własnej tożsamości jako
mężczyzny i kobiety, własnego powołania jako męża i żony, ojca i matki, kapłana
i zakonnicy.
Módlmy
się o odwagę bycia ludźmi wiary i obrońcami prawdy o świętości i
nienaruszalności każdego ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci, o
nienaruszalnej tożsamości, godności i szczególnym powołaniu każdego mężczyzny i
każdej kobiety. Módlmy się razem ze św. Janem Pawłem II:
Boże, od którego pochodzi
wszelkie ojcostwo w niebie i na ziemi.
Ojcze, który jesteś Miłością i Życiem.
Spraw, aby każda ludzka rodzina na ziemi przez Twego Syna,
Jezusa Chrystusa narodzonego z Niewiasty,
i przez Ducha Świętego stawała się prawdziwym przykładem
życia i miłości dla coraz to nowych pokoleń.
Spraw, aby Twoja łaska kierowała myśli i uczynki małżonków
ku dobru ich własnych rodzin i wszystkich rodzin na świecie.
Spraw, aby młode pokolenie znajdowało w rodzinach mocne oparcie
dla swego człowieczeństwa i jego rozwoju w prawdzie i miłości.
Spraw, aby miłość umacniana łaską Sakramentu Małżeństwa
okazywała się mocniejsza od wszelkich słabości
i kryzysów, przez jakie nieraz przechodzą nasze rodziny.
Spraw wreszcie - błagamy Cię o to za pośrednictwem Świętej Rodziny z Nazaretu
- ażeby Kościół wśród wszystkich narodów ziemi
mógł owocnie spełniać swe posłannictwo w rodzinach i poprzez rodziny.
Przez Chrystusa Pana naszego, który jest Drogą, Prawdą i Życiem na wieki
wieków. Amen.
III
Drodzy
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
W
liście Prezydium Konferencji Episkopatu Polski z 7 maja br. czytamy: „W trudnym
dla nas wszystkich czasie – gdy zmagamy się z pandemią koronawirusa i stawiamy
pytania o przyszłość naszych rodzin oraz społeczeństwa – warto także zapytać o
to, co Jan Paweł II dziś miałby nam do powiedzenia?
Nasz
Święty Papież był człowiekiem, w którego życiu niezwykle wyraźnie uwidaczniały
się cierpienie i niepewność jutra. Jego droga do świętości wiodła przez szereg
trudnych doświadczeń życiowych, jak choćby przedwczesna śmierć ukochanej matki
czy okrucieństwa II wojny światowej. On przyjmował te wydarzenia z wiarą w to,
że historię człowieka ostatecznie prowadzi Pan Bóg, a śmierć nie jest
pragnieniem Stwórcy. Gdyby Papież Polak żył dzisiaj, na pewno dobrze rozumiałby
osoby, które przebywają w izolacji i kwarantannie. Modliłby się za chorych,
zmarłych oraz ich rodziny. Sam przecież wielokrotnie chorował i cierpiał w
warunkach szpitalnego odosobnienia, bez możliwości sprawowania Mszy św. z
wiernymi”.
Ojciec
Święty nigdy nie zapomniał świadectwa swej matki i ojca, podobnie jak nigdy nie
zapomniał o świadectwie jakie przekazał jego trzynaście lat starszy brat
Edmund, pracujący jako lekarz Oddziału Zakaźnego Szpitala Miejskiego w Bielsku.
Pomimo różnicy wieku byli ze sobą bardzo związani. Grali w piłkę i
wędrowali po górach. Jan Paweł II, który przez lata na swoim biurku w
papieskim apartamencie w Watykanie, przechowywał stetoskop starszego
brata z bielskiego szpitala, tak go później wspominał: „Mój brat,
Edmund, zmarł u progu samodzielności zawodowej, zaraziwszy się jako
młody lekarz ostrym wypadkiem szkarlatyny, co wówczas (1932) przy
nieznajomości antybiotyków było zakażeniem śmiertelnym. Są to
wydarzenia, które głęboko wyryły się w mej pamięci – śmierć brata chyba
nawet głębiej niż matki, zarówno ze względu na szczególne okoliczności,
rzec można tragiczne, jak też i z uwagi na moją większą wówczas
dojrzałość. Liczyłem w chwili jego śmierci dwanaście lat”.
Edmund Wojtyła urodził się w 1906 roku w Krakowie. W 1924 roku
ukończył z wynikiem celującym wadowickie Gimnazjum. Po czym rozpoczął
studia medyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie z wyróżnieniem
zdał wszystkie egzaminy. W 1930 roku zdobył promocję na lekarza i trafił
na kilkumiesięczną praktykę do krakowskiej Kliniki Dziecięcej. 1
kwietnia 1931 roku otrzymał pracę w Szpitalu Miejskim w Bielsku. Objął
posadę sekundariusza, czyli zastępcy ordynatora.
Rok później wybuchła epidemia płonicy. W listopadzie 1932 roku na
jego oddział została przywieziona 21-letnia kobieta w bardzo ciężkim
stanie. Doktor Wojtyła zadecydował o jej hospitalizacji i osobiście
doglądał w izolatce, w której została umieszczona. Podawał lekarstwa,
pielęgnował, czuwał w dzień i w nocy. Nikt inny nie podjął się tego
zadania z obawy o swoje zdrowie i życie. Niestety, nie zdołał jej
uratować. A wkrótce potem sam potrzebował pomocy. Bardzo źle znosił
chorobę. Jego stan opisywano tak: „Ciało pokryły czerwone plamy. Miał
straszne bóle głowy. Temperatura – ponad czterdzieści stopni. Męczyły go
napady drgawek. Zachorował, ponieważ zbyt krótko pracował na oddziale
zakaźnym i nie zdążył się uodpornić… Agonia trwała cztery dni”. Zmarł 4
grudnia 1932 roku. Miał dwadzieścia sześć
lat.
Prasa
charakteryzowała go jako lekarza wyjątkowo rzetelnego, okazującego współczucie
chorym. Słowa, które padły na pogrzebie Edmunda, świadczą, że prawdę o
świętości ludzkiego życia, wpajaną mu usilnie przez matkę, potraktował naprawdę
poważnie. Jak misję na całe życie. A w misję wpisana jest zawsze ofiara.
Edmund
aż nadto rozumiał, że lekarz ma służyć życiu. Alternatywy nie ma. Tak został
wychowany, takie wartości wyniósł z domu, tego nauczyła go matka. A może
opowiedziała kiedyś starszemu synowi, że sama była gotowa poświęcić życie za
jego młodszego brata?
Na
jego płycie nagrobnej wyryto napis: „Swe młode życie oddał w ofierze cierpiącej
ludzkości”. W 1934 ciało Edmunda zostało przeniesione do Krakowa, do grobowca rodzinnego Wojtyłów na Cmentarzu Rakowickim. By upamiętnić swego starszego brata, nasz święty Papież trzymał na
swoim biurku lekarski stetoskop (słuchawki lekarskie).
„Nie było dane Edmundowi
długo pracować w tym szpitalu. Wiem jednak, że głęboko był z nim związany, a
swoją pracę wśród chorych traktował bardzo poważnie. Miałem takie odczucie, gdy
odwiedzałem go w tym szpitalu i gdy o tym rozmawialiśmy. W duchu lekarskiej
powinności towarzyszył
cierpiącym także wtedy, gdy ówczesny stan medycyny nie dawał już możliwości
skutecznej pomocy. A potem on sam doświadczył śmiertelnej choroby. Jego
przedwczesne odejście zapisało się głęboko w moim sercu, ale nie tylko w moim, skoro
pamięć o jego samarytańskiej postawie zachowała się aż dotąd. Po
siedemdziesięciu latach od jego śmierci wciąż wspominam go z braterską miłością
i polecam jego duszę
miłosiernemu Bogu” – napisał Papież Św. Jan Paweł II w liście do biskupa
Tadeusza Rakoczego z okazji nadania szpitalowi w Bielsku-Białej imienia Edmunda
Wojtyły (Watykan, 18.06.2003).
„Święty
Jan Paweł II, mając w pamięci świadectwo swego starszego brata, rozumiał i
cenił pracę lekarzy, pielęgniarek, ratowników i pracowników medycznych, za
których często się modlił i z którymi się spotykał”.
„Dzieło
jego życia przynosi nam dzisiaj, w trudnym dla wszystkich okresie pandemii,
pocieszenie i promień nadziei – powiedział 17 maja br. kard. Stanisław Dziwisz.
Jestem przekonany, że dzisiaj nasz święty papież modli się za nas i zachęca z
wysoka, abyśmy i my nie tracili nadziei i budowali w nas i wokół nas
cywilizację miłości”.
Nasze
rozważanie zakończmy modlitwą świętego Jana Pawła II za wszystkich chorych, umierających i
odrzuconych:
Wszechmogący i wieczny Boże, Ojcze ubogich, Pocieszycielu chorych, Nadziejo
umierających, Twoja miłość kieruje każdą chwila naszego życia. Wznosimy w
modlitwie do Ciebie nasze serca i umysły. Sławimy Cię za dar ludzkiego życia, a
szczególnie za obietnicę życia wiecznego. Wiemy, że zawsze jesteś blisko
pogrążonych w smutku i ubogich oraz wszystkich tych, którzy są bezbronni i
którzy cierpią.
O Boże łagodności i współczucia, przyjmij modlitwy, które zanosimy w imieniu
naszych chorych braci i sióstr. Wzmocnij ich wiarę i zaufanie do Ciebie.
Pociesz ich swoją pełną miłości obecnością i – jeśli taka jest Twoja wola –
przywróć im zdrowie, daj nowe siły ich ciałom i duszom.
O miłościwy Ojcze, pobłogosław tych, którzy umierają, pobłogosław tych
wszystkich, którzy wkrótce staną z Tobą twarzą w twarz. Wierzymy, że uczyniłeś
ze śmierci drzwi do życia wiecznego. Podtrzymuj w imię Twoje naszych braci i
siostry, którzy są u kresu swego życia, i zaprowadź ich bezpiecznie do domu
życia wiecznego z Tobą.
O Boże, Źródło wszelkiej mocy, broń i chroń tych, którzy opiekują się
chorymi i troszczą o umierających. Obdarz ich duchem odwagi i życzliwości.
Wspieraj ich w wysiłkach na rzecz niesienia pocieszenia i ulgi. Uczyń z nich
jeszcze bardziej promieniujący znak Twojej przemieniającej miłości.
Panie życia i Opoko naszej nadziei, obdarz swym obfitym błogosławieństwem tych
wszystkich, którzy żyją, pracują i umierają. Napełnij ich swoim pokojem i swoją
łaską. Ukaż im, że jesteś kochającym Ojcem, Bogiem miłosierdzia i współczucia.
Amen. o.
Piotr Męczyński OCarm. Reportaż "Rodzice Jana Pawła II" - zobacz
|