Drodzy
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
IV
Światowy Dzień Ubogich zachęca, aby „szerzej otworzyć nasze oczy i serca na
potrzeby ubogich, samotnych, chorych, bezdomnych i nieszczęśliwych”.
„Biedni
(…) pozwalają nam spotkać oblicze Chrystusa” – mówi papież
Franciszek.
Święta siostra Faustyna Kowalska w swoim dzienniczku
duchowym zapisała: „Jezus w postaci
ubogiego młodzieńca dziś przyszedł do furty [klasztornej]. Wynędzniały
młodzieniec, w strasznie podartym ubraniu, boso i z odkrytą głową,
bardzo był zmarznięty, bo dzień był dżdżysty i chłodny. Prosił o coś
gorącego zjeść. Gdy poszłam do kuchni, nic nie zastałam dla ubogich, jednak po chwili szukania znalazło
się trochę zupy, którą zagrzałam i wdrobiłam trochę chleba i podałam
ubogiemu, który zjadł. W chwili, gdy odbierałam od niego kubek, dał mi
poznać, że jest Pan nieba i ziemi. Gdym Go ujrzała, jako jest, znikł mi
z oczu. Kiedy weszłam do mieszkania i zastanawiałam się nad tym, co
zaszło przy furcie, usłyszałam te słowa w duszy:
– Córko Moja, doszły uszu Moich, błogosławieństwa ubogich, którzy oddalając się
od furty błogosławią Mi i podobało Mi się to miłosierdzie twoje
i dlatego zszedłem z tronu, aby
skosztować owocu miłosierdzia twego”. (Dz 1312-1313).
Papież Franciszek uczy: „W ubogim Jezus puka do
naszego serca i spragniony prosi nas o miłość. Kiedy pokonujemy obojętność i w
imieniu Jezusa poświęcamy się Jego braciom najmniejszym, to jesteśmy Jego
przyjaciółmi dobrymi i wiernymi, z którymi lubi On przebywać”.
Jedna z wychowanek Zgromadzenia Sióstr Matki
Bożej Miłosierdzia zostawiła takie świadectwo:
Jednego razu pomagałam w kuchni siostrze Annie
przy obieraniu jarzyn, Siostra Faustyna kilka razy przychodziła od furty
klasztornej po posiłek dla biednych. Gdy za piątym razem siostra Anna zwróciła
się do niej zdenerwowana: – Dokąd tak siostra będzie chodzić
i przeszkadzać mi?, siostra Faustyna odpowiedziała spokojnie: – Dokąd nie
nakarmię Pana Jezusa.
Drodzy bracia i siostry! Chrystus przychodzi do nas w
przebraniu ubogiego i chorego brata. Staje jako nagi Łazarz u drzwi naszego
serca i kołacze.
„Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich
najmniejszych, Mnieście uczynili” – mówi Jezus.
To wiara
pozwala rozpoznać Chrystusa, a Jego miłość pobudza do tego, aby spieszyć Mu z
pomocą za każdym razem, kiedy w bliźnim staje na drodze naszego życia – uczy papież
Benedykt XVI. (Porta Fidei, 14).
Papież Franciszek w jednym z orędzi na Światowy Dzień
Ubogich napisał:
„Błogosławione ręce, które otwierają się, by przyjąć
biednych i pomóc im: to są ręce, które dają nadzieję. Błogosławione ręce, które
pokonują bariery (…), wylewając oliwę pocieszenia na rany ludzkości.
Błogosławione ręce, które się otwierają, nie prosząc nic w zamian, bez „jeśli”,
bez „ale” i bez „być może”: to są ręce, które sprawiają, że na braci spływa
Boże błogosławieństwo”.
Święta Faustyna w swoim Dzienniczku pisze:
„Kiedy przychodzą do furty [klasztornej] drugi raz ci
sami ubodzy, obchodzę się z nimi z wielką łagodnością i nie daję im poznać, że
już raz byli, aby ich nie krępować, a oni mi wtenczas śmiało mówią o swych
dolegliwościach i potrzebach”. (Dz 1282). „Chociaż Siostra N. mówi mi, że tak
się nie postępuje z dziadami i zatrzaśnie mi przed nosem drzwi, ale jak jej nie
ma, obchodzę się z nimi tak, jakby postąpił z nimi mój Mistrz. Czasami więcej
się daje nie dając nic, aniżeli dając wiele, ale w sposób szorstki”. (Dz 1282).
„Dziś nieostrożnie zapytałam się ubogich dwóch dzieci, czy naprawdę nie mają co
w domu jeść? Dzieci te nic mi nie odpowiadając, odeszły od furty. Zrozumiałam,
jak im trudno mówić o swej nędzy, więc spiesznie poszłam za nimi i wróciłam
ich, dając im co mogłam i na co miałam pozwolenie”. (Dz 1297).
„Chciałem ofiarować Kościołowi Światowy Dzień
Ubogich – mówi papież Franciszek,
aby wspólnoty chrześcijańskie na całym świecie stawały się coraz wyraźniejszym
i konkretnym znakiem miłości Chrystusa do tych ostatnich i najbardziej
potrzebujących. (…)
To są nasi bracia i nasze siostry, stworzeni i kochani
przez tego samego Ojca Niebieskiego (…)
Jeśli w naszej okolicy żyją biedni, którzy potrzebują
pomocy i opieki, zbliżmy się do nich: niech to będzie odpowiednia chwila na
spotkanie Boga, którego szukamy. Jak uczy nas Pismo Święte (por. Rdz 18,
3-5; Hbr 13, 2), przyjmijmy ich jako uprzywilejowanych gości przy naszym
stole (…)”.
„Każda osoba
– naprawdę każda – jest ważna w oczach Boga” – podkreśla papież
Franciszek. ”Gdziekolwiek są
chrześcijanie, każdy powinien odnaleźć oazę miłosierdzia”.
Pewna siostra zakonna tak opowiadała o świętej
Faustynie:
Jedna z naszych wychowanek, Antośka, powiedziała mi,
że podczas pobytu w Wilnie była niedobrą dziewczyną, upartą i oporną. Nie
chciała przystępować do sakramentów świętych. Siostra Faustyna szczególnie nią
się zajęła. Starała się do niej podejść i sprawić jej przyjemność, aby z czasem
pozyskać ją dla Boga. Gdy przyszły święta Bożego Narodzenia i do dziewcząt
przychodzili krewni z podarunkami, Antośka nic nie otrzymała, bo była sierotą i
nie miała nikogo bliskiego. Siostra Faustyna poprosiła przełożoną, by pozwoliła
jej przygotować paczkę dla Antosi. Poprosiła ją potem do rozmównicy, wręczyła
prezent i złożyła życzenia świąteczne. Dziewczyna była tak poruszona
życzliwością, że poszła potem do spowiedzi i zmieniła tryb życia (M. Tarnawska, Siostra
Faustyna Kowalska, Londyn 1987).
Panie, otwórz nasze oczy, abyśmy w naszych braciach i
siostrach Ciebie rozpoznali – modliła się Święta Matka
Teresa z Kalkuty.
Panie, otwórz nasze uszy, abyśmy płacz i wołanie
głodnych, zmarzniętych, przerażonych i zgnębionych usłyszeli.
Panie, otwórz nasze serca, abyśmy potrafili kochać
siebie nawzajem, tak jak Ty nas kochasz.
Papież
Franciszek powiedział:
„Trzeba
się martwić, kiedy sumienie jest znieczulone i nie przejmuje się bratem, który
cierpi w pobliżu. (…)
Kiedy
zainteresowanie koncentruje się na rzeczach, które trzeba wytworzyć, a nie na
osobach, które należy miłować".
Drodzy
bracia i siostry!
Światowy
Dzień Ubogich „jest czasem sprzyjającym otwarciu drzwi każdemu potrzebującemu i
rozpoznaniu w nim, czy też w niej, oblicza Chrystusa. Każdy z nas spotyka ich
na swojej drodze. Każde życie, które napotykamy, jest darem i zasługuje na
akceptację, szacunek, miłość”.
Pięknym
przykładem może być dla nas Święty Brat Albert Adam Chmielowski, Założyciel
Zgromadzenia Braci i Sióstr Posługujących Ubogim.
Tam,
gdzie dla wielu trudno było dostrzec nawet człowieczeństwo, przykryte brudem
nędzy i moralnego zaniedbania, św. Brat Albert dostrzegał oblicze Chrystusa
cierpiącego – Ecce Homo.
Braciom
i siostrom założonego przez siebie Zgromadzenia wpajał to przekonanie, że
służąc ubogim - służy się samemu Panu Jezusowi. "Im więcej kto opuszczony
- mawiał - z tym większą miłością służyć mu trzeba, bo samego Pana Jezusa w
osobie tegoż zbolałego się ratuje".
Prośmy
Boga, o taką wiarę i taką wrażliwość, abyśmy mieli niewzruszone przekonanie, że
to samemu Jezusowi służymy: karmiąc głodnych, dając dach nad głową bezdomnym,
odziewając nagich, opatrując chorych, wyciągając rękę do spętanych nałogami,
pocieszając strapionych, dobrze radząc wątpiącym, sprowadzając na właściwą
drogę błądzących.
Brat
Albert zakładane przez siebie domy dla bezdomnych nazwał przytuliskami. Cechą
ich było, że będący w potrzebie, każdy i o każdej porze znajdował w nich dach
nad głową, odzież, pożywienie. Bracia czy też siostry mieszkali w przytuliskach
pod jednym dachem z ubogimi, stanowiąc z nimi wspólnotę rodzinną.
Krakowski
jałmużnik, z całą mocą przypominał, że „nędzarza nie ratuje się wyłącznie
chlebem. Ratuje się go dając mu chleb okraszony miłością”.
Ten
pokorny brat w szarym habicie i zarazem troskliwy ojciec ubogich, przypomina
nam, że niewyczerpanym źródłem miłości i siły do naszej codziennej
samarytańskiej posługi bliźniemu jest Eucharystia:
„Patrzę
na Jezusa w Jego Eucharystii. Czy Jego miłość obmyśliła coś jeszcze piękniejszego?
Skoro jest chlebem i my bądźmy chlebem... Dawajmy siebie samych” – wołał Brat
Albert.
Drodzy
w Sercu Jezusa bracia i siostry!
Papież
Franciszek przypomina nam, że „miłosierdzie Syna
Bożego nie zna granic i dociera do wszystkich, nikogo nie wykluczając”.
Abp
Stanisław Gądecki, Przewodniczący Episkopatu Polski, podkreśla:
„Służba
potrzebującym jest wyrazem tej miłości, której nauczył nas Jezus. On nie tylko
współczuł biednym, ale też w konkretny sposób dawał dowód osobistego
zainteresowania ich potrzebami. (…) Pamiętajmy więc, że autentyczni naśladowcy
Chrystusa wyróżniają się rzetelną troską o potrzebujących. Otoczmy ich
miłością, modlitwą i wsparciem materialnym”.
Biskup
Piotr Libera w homilii wygłoszonej 5 października br. w płockim sanktuarium
Miłosierdzia Bożego powiedział:
„Popatrzmy
na dom Sióstr przy Starym Rynku. W niszy – Anioł Stróż. Swoisty Patron tego
miejsca. To Zakład Anioła Stróża, staraniem ks. Antoniego Juliana
Nowowiejskiego, został powierzony 120 lat temu Zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej
Miłosierdzia, aby dać schronienie, wykształcenie i pracę zagrożonym biedą i
pogubieniem sercom młodych dziewcząt. W dotkniętym ubóstwem i wstrząsanym
wówczas protestami robotników Płocku taki Dom był niezwykle potrzebny.
Zakonne
kroniki nie zanotowały dokładnie dnia, w którym na furcie Domu Zgromadzenia na
Starym Rynku pojawiła się młoda, 25-letnia wówczas siostra Faustyna. Wiemy
tylko, że był to maj lub czerwiec 1930 r. I tak 90 lat temu Zakład Anioła
Stróża stał się domem siostry Faustyny.
Siostra
Faustyna była w Zgromadzeniu częścią sióstr „ drugiego chóru” – siostrą od
najpokorniejszych, fizycznych prac. Piekarnia, kuchnia, sklep – to były jej
obowiązki pod skrzydłami Anioła Stróża. To było jej sanktuarium miłosierdzia.
Ciężka, fizyczna praca. (…)
I
to właśnie tu przyszedł ten dzień, w którym wieczorem ujrzała boskiego
Oblubieńca w szacie białej, z ręką wzniesioną jak do błogosławieństwa, a z
uchylenia szaty wychodziły dwa promienie: jeden czerwony a drugi blady. I
usłyszała tu: „ wymaluj obraz według tego, co widzisz, z podpisem Jezu, ufam
Tobie. Pragnę, aby obraz ten był czczony w kaplicy waszej i na całym świecie.
To naczynie miłosierdzia mego…”.
Jesteśmy
tu dziś – Umiłowani - po to, aby zachwycić się tym, jak Bóg w sercu, które do
końca mu się zawierzy, wyciska swój własny obraz i podobieństwo. Patrzymy na
życie prostej, pokornej dziewczyny z maleńkiej wioski pod Łodzią i widzimy, jak
przez jej życie, rok po roku, coraz bardziej przebijało podobieństwo do
Boskiego Oblubieńca. Kazał jej malować obraz „ według tego, co widzi”, a
jednocześnie sam malował w niej swój własny obraz. Stawała się jak On – cicha i
pokornego serca. I pragnęła tego, co On – zbawienia dusz ludzkich”.
Kiedy
uważnie przyjrzymy się Ikonie Bożego Miłosierdzia to stwierdzimy, że Pan Jezus
na obrazie nie jest ukazany w postawie stojącej, ale robi krok w naszą stronę,
wychodzi nam na spotkanie z darem swego miłosierdzia.
I
tego samego oczekuje od nas, czcicieli Jego Miłosierdzia, abyśmy Go
naśladowali, abyśmy wychodzili do bliźnich i świadczyli o Bogu bogatym w
miłosierdzie poprzez nasze słowa i czyny. Papież Franciszek zachęca, „byśmy wychodzili na spotkanie każdej osoby,
niosąc dobroć i czułość Boga!”.
Dlatego Siostra Faustyna spełniając prośbę Pana Jezusa nie tylko
zatroszczyła się o namalowanie obrazu Miłosiernego Zbawiciela, ale sama stała
się dla bliźnich Jego żywą ikoną. W swoim
Dzienniczku zapisała:
„Pragnę się cała przemienić w miłosierdzie
Twoje i być żywym odbiciem Ciebie, o Panie; niech ten największy przymiot Boga,
to jest niezgłębione miłosierdzie Jego, przejdzie przez serce i duszę moją do
bliźnich”.
„Jego miłosierdzia. (…) nie można trzymać w
ukryciu albo zatrzymywać jedynie dla samych siebie – podkreśla papież
Franciszek. To coś, co rozpala serce i
pobudza je do miłowania, rozpoznając oblicze Jezusa Chrystusa zwłaszcza w tych,
którzy są najdalej, w słabych, samotnych, zdezorientowanych i usuniętych na
margines. Miłosierdzie potrafi spojrzeć w oczy każdej osobie; każda z nich jest
dla niego cenna, bo każda z nich jest wyjątkowa”.
Pamiętajmy,
że „miłosierdzie jest dla człowieka
pierwszym i najprawdziwszym lekarstwem – mówi Ojciec Święty. Ileż uzdrowień sprawia miłosierna czułość!
To lekarstwo, którego każdy pilnie potrzebuje. Ono wypływa nieustannie i
przeobficie od Boga, ale powinniśmy też dawać je sobie wzajemnie, tak aby każdy
mógł żyć pełnią swojego człowieczeństwa".
„Prośmy
dziś, za przyczyną św. siostry Faustyny, aby w sercach naszych było to samo
pragnienie, które prowadziło jej serce, a które wypisała w jednym z
najpiękniejszych fragmentów „ Dzienniczka”. Prośmy dziś, abyśmy zapragnęli cali
zamienić się w miłosierdzie. Aby nasze oczy, ręce, nogi, serce – były
miłosierne. Aby nasz język był miłosierny. Byśmy nie potępiali, nie osądzali,
nie mówili źle o innych, ale abyśmy pragnęli dobra i ocalenia każdego ludzkiego
serca.” (Bp Piotr Libera).
Drodzy
Moi! Warto dzisiaj zapytać: czego najbardziej potrzebuje nasza Ojczyzna, czego
potrzebują nasze rodziny i wszyscy Polacy?
Nasz
wielki Rodak Św. Jan Paweł II przypominał, że „nie ma przyszłości człowieka i
narodu bez miłości, tej miłości, która przebacza, jest wrażliwa na niedolę
innych, nie szuka swego, ale pragnie dobra dla drugich; miłości, która służy,
zapomina o sobie i gotowa jest do wspaniałomyślnego dawania”.
Podobnie
Sługa Boży Kardynał Stefan Wyszyński mówił:
„Odnowa
świata, o której tak dużo dzisiaj się mówi i pisze, polega na tym, abyśmy
uwierzyli, że Bóg jest Miłością, i abyśmy z tej miłości, którą Bóg włożył w nasze
istnienie i życie, czerpali dla braci”.
„Przykazanie
miłości bliźniego musimy odnieść do wszystkich. Mniejsza z tym, czy wierzą czy
nie wierzą, czy nas kochają czy nie. Wszyscy mają prawo do naszej miłości”.
Ktoś
pięknie powiedział: „Miłość ma wyciągniętą rękę, bo chce ciągle dawać, bo chce
przebaczać i błogosławić, bo chce leczyć i czynić dobro, obejmować, podnosić i
ochraniać”.
“Wyciągnij
rękę do ubogiego” (Syr 7, 32) – ta zachęta biblijnego Syracydesa stanowi
myśl przewodnią orędzia papieża Franciszka na tegoroczny Światowy Dzień
Ubogich.
„Wyciągnięcie
ręki jest znakiem: to znak, który natychmiast przywołuje do bliskości,
solidarności i miłości” – mówi Ojciec Święty.
„W
ostatnich miesiącach, w których cały świat był jakby przytłoczony przez wirusa
przynoszącego ból i śmierć, zniechęcenie oraz zagubienie, ileż wyciągniętych
rąk mogliśmy widzieć! – zauważa papież Franciszek. Wyciągnięta ręka lekarza,
który przejmuje się każdym pacjentem, starając się znaleźć właściwe lekarstwo.
Wyciągnięta ręka pielęgniarki i pielęgniarza, którzy nie patrząc na godziny
pracy, zostają, aby troszczyć się o chorych. Wyciągnięta ręka tych, którzy
pracują w administracji i organizują środki, aby ocalić jak najwięcej ludzkich
istnień. Wyciągnięta ręka aptekarza, realizującego tak wiele próśb, wystawiając
się jednocześnie na ryzykowny kontakt z ludźmi. Wyciągnięta ręka kapłana, który
błogosławi ze ściśniętym sercem. Wyciągnięta ręka wolontariusza, który pomaga
tym, którzy żyją na ulicy, ale też i tym, którzy mają dach nad głową, ale nie
mają co jeść. Wyciągnięta ręka kobiet i mężczyzn, którzy pracują, aby zapewnić
konieczne usługi i bezpieczeństwo. I jeszcze wiele innych wyciągniętych rąk,
które moglibyśmy tu wyliczać, aż do skomponowania litanii dobrych dzieł.
Wszystkie te ręce rzuciły wyzwanie zarazie oraz strachowi, aby dać wsparcie i
pociechę.
Ta
pandemia nadeszła nagle i zastała nas nieprzygotowanych, pozostawiając wielkie
poczucie dezorientacji i niemocy. Wyciągnięta ręka w stronę ubogiego nie
pojawiła się jednak znikąd i niespodziewanie. Ten gest zaświadcza raczej o tym,
iż przygotowujemy się do rozpoznania ubogiego i do wsparcia go wtedy, gdy
zacznie potrzebować pomocy. Nie improwizuje się narzędzi miłosierdzia.
Konieczny jest codzienny trening, który rozpoczyna się od świadomości tego, jak
bardzo my sami, jako pierwsi, potrzebujemy wyciągniętej ręki w naszą stronę.
“Wyciągnij
rękę do ubogiego” jest zatem zaproszeniem do odpowiedzialności będącej
bezpośrednim zaangażowaniem tych, którzy czują, że dzielą ten sam los. To jest
wezwanie do wzięcia na siebie ciężarów osób najsłabszych, jak przypomina św.
Paweł: „Miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie! Bo całe Prawo wypełnia się w
tym jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. […]
Jeden drugiego brzemiona noście” (Ga 5, 13-14; 6, 2). Apostoł Paweł
naucza, że wolność, która została nam dana przez śmierć i zmartwychwstanie
Jezusa Chrystusa, jest dla każdego z nas odpowiedzialnością, by zaangażować się
w służbie innym, przede wszystkim najsłabszym”.
„Bóg pochyla się nad nami (por. Oz 11,4),
abyśmy i my mogli naśladować Go, pochylając się nad braćmi” – mówi papież
Franciszek.
Do
tego zachęca nas Ojciec Święty, gdy mówi: „W ubogich objawia się obecność
Jezusa, (…) to oni otwierają nam drogę do nieba, są naszym „paszportem do
raju”. (…) Przydałoby się nam wszystkim zbliżenie do uboższych od nas, poruszy
to nasze życie. Przypomni nam, co liczy się naprawdę: kochać Boga i bliźniego.
Tylko to trwa wiecznie, wszystko inne przemija. Zatem to, co inwestujemy w miłość
– pozostaje, reszta zanika. Dziś możemy zadać sobie pytanie: „Co liczy się dla
mnie w życiu, gdzie inwestuję?”. W bogactwa, które mijają, których świat nigdy
nie jest syty, czy też w bogactwo Boga, które daje życie wieczne? Ten wybór
stoi przed nami: żyć, aby mieć na ziemi lub dawać, aby pozyskać niebo. Dla
nieba nie liczy się bowiem to, co posiadamy, ale to co dajemy, a „kto skarby
gromadzi dla siebie, nie jest bogaty przed Bogiem” (Łk 12,21). Nie szukajmy
zatem dla siebie tego co nadmierne, ale dobra dla innych, a niczego cennego nam
nie zabraknie. Niech Pan, który współczuje naszemu ubóstwu i obdarza nas swoimi
talentami, daje nam mądrość, byśmy szukali tego, co się liczy i odwagę, aby
kochać, nie słowami, lecz czynem”. Amen.
o. Piotr Męczyński O. Carm.
|