10.12.2020
Ojcostwo Boże i ojcostwo ludzkie


Drodzy w Chrystusie Panu, bracia i siostry!

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy (1 J 3,1).

W sakramencie chrztu świętego zostaliśmy okryci szatą łaski uświęcającej i obdarzeni tą wielką godnością przybranych dzieci Bożych.

Bł. Ks. Michał Sopoćko, apostoł Miłosierdzia Bożego, mówi: „Chrzest św. był dla mnie pocałunkiem, przez który Bóg przyjął mnie za przybrane dziecko swoje (…) Odtąd mam prawo nazywać Boga Ojcem”.

Św. Josemaria Escriva de Balaguer, założyciel Opus Dei, zachęca: „Bóg jest Ojcem pełnym czułości i nieskończonej miłości. Często w ciągu dnia nazywaj Go Ojcem. Mów do Niego — ty sam, w swoim sercu — że Go kochasz, że Go wielbisz; że czujesz moc i dumę płynące z tego, że jesteś Jego dzieckiem. W ten sposób wyrobisz w sobie sposób bycia i uczucia dobrego dziecka”.

Papież Benedykt XVI podkreśla: „Ojcostwo Boga jest nieskończoną miłością, tkliwością pochylającą się nad nami, słabymi dziećmi, potrzebującymi wszystkiego”.

Drodzy Moi! Jakże pięknie przypomina nam o tym niezwykłe Orędzie Boga Ojca przekazane w roku 1932 za pośrednictwem siostry Eugenii Elżbiety Ravasio (1907 - 1990) ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Apostołów.

Biskup Grenoble, Aleksander Caillot uznając prawdziwość tego orędzia napisał: „Błogosławię Boga Ojca, że zaszczycił wyborem moją diecezję, jako miejscem tak wzruszających objawień Jego miłości”.

O tej miłości Ojciec Niebieski mówi nam w słowach: „Znam wasze potrzeby, pragnienia i to wszystko, co jest w was, ale jak bardzo byłbym szczęśliwy i wdzięczny, gdybym zobaczył, że przychodzicie do Mnie i powierzacie Mi swoje potrzeby, jak to czyni pełne ufności dziecko wobec swego ojca. Jakże mógłbym odmówić wam jakiejkolwiek rzeczy – o małym czy dużym znaczeniu – gdy Mnie o nią prosicie?”.

„Ale w jaki sposób – powiecie Mi – możemy przyjść do Ciebie? Ach, przyjdźcie drogą zawierzenia! Nazywajcie Mnie Ojcem waszym”.

„Chciałbym, aby wszyscy – od dziecka do starca – wzywali Mnie poufałym imieniem Ojca i Przyjaciela”. „O, jakże Moja miłość, miłość Ojcowska została przez ludzi zapomniana! A przecież tak czule was kocham!”.

„Znam słabość Moich stworzeń! Przyjdźcie do Mnie, przyjdźcie z ufnością i miłością, a Ja po waszej skrusze przebaczę wam! (…) Nie wątpcie! Gdyby Moje Serce nie było takie, zgładziłbym świat już dawno, gdy popełnił grzech! Tymczasem jesteście świadkami, że Moja opieka objawia się nieustannie poprzez łaski i różne dobrodziejstwa. Możecie z tego wywnioskować, że istnieje Ojciec nad wszystkimi ojcami, który kocha i nigdy nie przestanie was kochać, byle tylko byście tego pragnęli”.

„Niech wszyscy przyjmą z wdzięcznością Moją nieskończoną Dobroć dla wszystkich, a szczególnie dla grzeszników, chorych, umierających i wszystkich cierpiących! Niech wiedzą, że mam tylko jedno pragnienie: kochać ich wszystkich, dawać im Moje łaski, przebaczać, gdy żałują. Przede wszystkim zaś pragnę nie sądzić ich według Mojej Sprawiedliwości, lecz według Mego Miłosierdzia, aby wszyscy zostali zbawieni i zaliczeni w poczet Moich wybranych”.

 „Największym skarbem, którego nigdy nie wolno nam roztrwonić jest prawda o miłosierdziu! – mówił Biskup Płocki Piotr Libera. Ukazywanie zranionej ludzkości, zranionemu w człowieczeństwie bratu, siostrze, że ten świat, życie spowija nie obojętny chaos, nie zimny przypadek, nie pustka „czarnych dziur”, ale miłość Ojca, który „upodobał sobie Miłosierdzie”, który czeka, który pochyla się, by przebaczyć, który w końcu przyjmie nas do swego domu. Można Go odrzucić, można zgrzeszyć przeciw Niemu, lecz On nie zaprze się Samego Siebie, pozostanie wierny. Pragnie tylko jednego – byś pozwolił, pozwoliła spotkać się z Jego miłosierną miłością”.

Drodzy bracia i siostry! Doświadczenie miłosierdzia Ojca jest źródłem wielkiej radości i głębokiego uzdrowienia duchowego.

Pewna kobieta pisze: „Otrzymałam łaskę cudownej spowiedzi. Kiedy kapłan modlił się nade mną autentycznie czułam obecność Boga jako Ojca. Zrozumiałam, że niedostatek miłości mojego biologicznego ojca, może zostać uzdrowiony i wypełniony nieograniczoną miłością Ojca Niebieskiego. Łzy, które płynęły z moich oczu dały mi spokój i ukojenie…. Jezus „w osobie kapłana” zapewnił mnie, że dla Boga istnieję taka jaka jestem teraz. Moja przeszłość została mi już przez Niego wybaczona, On mnie nie potępia. Umocniło mnie to w postanowieniu trwania w czystości”.

W jednej z homilii papież Franciszek powiedział:

„Jakże pięknie jest odnaleźć w Sakramencie Pojednania miłosierne ramiona Ojca, odkryć konfesjonał jako miejsce Miłosierdzia, dać się dotknąć tej miłosiernej miłości Pana, który zawsze nam przebacza!”.

Ta wielka miłość Boga Ojca objawiona w Jego Synu Jezusie Chrystusie i rozlana w naszych sercach przez Ducha Świętego przynosi głębokie uzdrowienie wewnętrzne.

Monika pisze: „Jak wiele dzieci, nie miałam prawdziwego i kochającego mnie taty. Gdy miałam sześć lat, rodzice się rozwiedli, gdyż mój tato był alkoholikiem. Pamiętam jego pijackie awantury w domu i nieustanny lęk, ucieczki z domu przed jego agresywnym zachowaniem. A później, w szkole, przeżywany wstyd, smutek i ból, że moi koledzy i koleżanki z klasy mają tatę - a ja nie. Pustka i brak oparcia, czułości i ciepła. A więc w życiu nie doświadczyłam ojcowskiej miłości, która tak bardzo jest potrzebna do tego, aby w życiu uwierzyć, że Bóg Ojciec mnie kocha.

Zaczęłam się modlić o nawrócenie mojego taty, o to, aby przestał pić. Zmarł w wieku 51 lat. Długo miałam żal do Boga, że nie wysłuchał mojej modlitwy.

Pewnego dnia otrzymałam od kogoś prymicyjny obrazek, na którym widniała reprodukcja słynnego obrazu Rembrandta „Powrót syna marnotrawnego”. Bardzo mocno poruszył mnie widok starszego pana z siwą brodą, ubranego w bordowy płaszcz. To był ojciec, przytulający do swego serca syna, który po latach tułaczki powrócił do niego i do rodzinnego domu. Poruszyły mnie ojcowskie dłonie, położone na ramionach syna. Poruszyło mnie tajemnicze światło, które ogarniało sylwetki Ojca i jego skruszonego dziecka. I właśnie wtedy zapragnęłam, by Bóg Ojciec mnie tak mocno przytulił i dał mi doświadczyć swojej bezwarunkowej miłości. I rzeczywiście tak się stało. Za jakiś czas wzięłam udział w kursie ewangelizacyjnym, podczas którego jedna z konferencji poświęcona była miłości Boga Ojca.

Wówczas doświadczyłam, że Bóg kocha mnie miłością ojcowską, osobistą i bezwarunkową. Doświadczyłam, że jestem Jego umiłowaną córką. Powoli w mym sercu zmniejszał się lęk, a jego miejsce zajmowała miłość Boża.

Teraz, uświadomiłam sobie, że często odmawiam modlitwę „Ojcze nasz” machinalnie i bez zastanowienia się nad tymi prawdami, które wypowiadają usta. A przecież dla Jezusa ta modlitwa, której nauczył swych uczniów, była modlitwą serca. Podczas jednego ze spotkań ewangelizacyjnych porównywaliśmy teksty modlitwy Pańskiej, zawartych w Ewangeliach św. Mateusza i św. Łukasza. I mocno dotarło do mnie stwierdzenie, że Ewangelista Mateusz użył wezwania „Ojcze nasz”, a św. Łukasz – po prostu zwrócił się do Boga „Ojcze”. To Łukaszowe „Ojcze” oznacza „Ojcze mój”- „mój Abba - mój Tatusiu”. A więc nie jestem sierotą, bo mam ukochanego Tatę, który zna moje imię i dla którego jestem niepowtarzalna, jedyną córką. „Mój” Tata ma dla mnie czas i zawsze mogę przyjść na modlitwie do Niego z moimi prośbami i potrzebami. I tego „Niebieskiego” Ojca nikt mi nie zabierze, bo jestem Jego własnością, a On nie umiera, lecz żyje wiecznie”.

Podobnie Iwona dzieli się z nami pięknym świadectwem:

„Pan Bóg dokonał we mnie uzdrowienia silnych zranień z dzieciństwa. Relacje z ojcem miały wpływ na moje bycie żoną i matką. Wiem, że tylko przebaczając mogę być wolna i kochać piękną miłością Zostawiłam swoją przeszłość i stałam się wolną córeczką Boga Ojca”.

Drodzy bracia i siostry!

Dzisiaj przypominamy sobie o tej wielkiej miłości Ojca Niebieskiego i godności umiłowanych dzieci Bożych, którą otrzymaliśmy poprzez sakrament chrztu świętego.

Pamiętajmy, że przez chrzest staliśmy się braćmi i siostrami w Chrystusie, tworzymy jedną Rodzinę umiłowanych dzieci Bożych. Dlatego modlitwę, której nauczył nas Pan Jezus rozpoczynamy zawsze słowami: Ojcze nasz…

Pamiętajmy o wezwaniu Chrystusa: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6, 36). „Gdziekolwiek są chrześcijanie, każdy powinien odnaleźć oazę miłosierdzia”.

Bądźmy wiernymi świadkami tej miłości Ojca wobec wszystkich ludzi, a szczególnie tych, „którzy cierpią, są samotni i opuszczeni, a także nie mają nadziei na przebaczenie i nie mają poczucia, że są kochanymi przez Ojca”.

Drodzy Moi! Warto, abyśmy na obchodzony 23 czerwca Dzień Ojca spojrzeli w świetle tej prawdy o Bogu, który jest naszym Ojcem. Nie można bowiem zrozumieć najgłębszego sensu ojcostwa ludzkiego bez wyraźnego odniesienia do ojcostwa Boga.

Bp Teofil Wilski uczy:

Bóg jest źródłem i prawzorem ludzkiego ojcostwa. Pierwszym ojcostwem wobec każdego poczętego dziecka jest Ojcostwo samego Boga. Ludzkie ojcostwo jest uczestnictwem w Ojcostwie Bożym, jego podobieństwem, odblaskiem i przedłużeniem. Dlatego między doświadczeniem Boga Ojca a doświadczeniem ojcostwa zachodzi ścisły związek, który jest też drogą dojrzewania ludzkiego ojca. Mężczyzna jako ojciec spełnia się w swym ojcostwie, kiedy przeżywa je jako uczestnictwo w Ojcostwie samego Boga. Najgłębszym spełnieniem ojcostwa ludzkiego, przeżywanego jako udział w zamiarach i miłości Boga Ojca, jest doprowadzenie dzieci do synostwa Bożego i troska o to, by osiągnęły pełnię życia wiecznego w domu Ojca Niebieskiego.

Abp Kazimierz Majdański mówi:

Wieczne ojcostwo Boga jest ciągle nowe w każdym ojcu. Dać życie, być obrazem Ojca nieskończonego majestatu wobec dzieci i prowadzić je do Boga - takie jest powołanie ojca.

Bp Kazimierz Ryczan podkreśla:

„Kiedy oczy ojca skierowane są na ołtarz, oczy dziecka patrzą w tym samym kierunku. Kiedy nogi ojca kierują się do świątyni, nogi syna i córki podążają w tym samym kierunku. Kiedy ojcowie nie znają drogi do świątyni, drogi te zarastają chwastami. Kiedy ojciec prowadzi syna lub córkę do Ojca, wówczas promieniuje Boże ojcostwo. Tak rodzą się powołania, tak rodzą się prawdziwe domy, które stają się pierwsza szkołą świętości”.

Można też zauważyć, że „dzieci wychowujące się w domach w których dobrze funkcjonuje tata, posiadają wyższą samoocenę, osiągają lepsze wyniki w szkole, rzadziej ulegają presji rówieśniczej, w życiu dorosłym częściej osiągają sukces zawodowy i osobisty. Można powiedzieć, że zyskują więcej szans na szczęście” (dr Antoni Zięba, zmarły 3 maja 2018 r., wielki obrońca życia dzieci nienarodzonych).

Dlatego wszyscy ojcowie powinni codziennie prosić Boga o pomoc w realizacji swojego powołania i głęboko przeżywać słowa św. Pawła:

Dlatego nieustannie zginam swoje kolana przed Ojcem, od którego pochodzi wszelkie ojcostwo w niebie i na ziemi” (Ef 3, 14 -15).

Wszyscy oni powinni też naśladować św. Józefa, który nazywany jest często cieniem Ojca. To prawda. Bóg Ojciec chciał, by Syn Boży miał prawdziwą rodzinę. Tak sprawiedliwy Józef stał się cieniem Boga Ojca. Odtąd stoi przy Maryi i przy Jezusie jak prawdziwa głowa domu, jak prawdziwy ojciec.

Św. Józef z wielkim przejęciem oczekiwał przyjścia na świat Jezusa Chrystusa. Adorował Boże Dziecię złożone w ubogim żłobie na sianie w Betlejem, troszczył się o Jego bezpieczeństwo uciekając do Egiptu oraz z miłością starał się o zaspokojenie wszelkich potrzeb życiowych Bożego Syna w Nazarecie.

Ewangelie nieraz nazywają Józefa ojcem. Tak też niewątpliwie zwracał się do niego Jezus wzrastający w naturalnej atmosferze rodziny nazaretańskiej.

Św. Józef żywił wobec Jezusa prawdziwe ojcowskie uczucia – opiekował się Jezusem, kochając Go jako syna i wielbiąc jako swego Boga. Możemy go sobie wyobrazić, jak brał w ramiona małego Jezusa, kołysząc Go i śpiewając Mu piosenki, jak układał Go do snu, jak robił dla Niego zabawki, jak po prostu przebywał z Nim, darząc Go pieszczotami i otaczając Miłością. Żył w ciągłym zdumieniu, że Syn Boży zechciał być również jego synem.

Jako przybrany ojciec Pana Jezusa przebywał wraz z Nim, mieszkał, pracował, modlił się. Jezus zaś, będąc Dziecięciem i Młodzieńcem, kochał Go i szanował, jak dobre dziecko swego ojca.

Św. Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej „Redemptoris Custos” powiedział o św. Józefie, że jest człowiekiem, któremu Bóg polecił straż nad swoimi najcenniejszymi skarbami. Bardzo rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że małżonka i dzieci to dla mężczyzny rzeczywiście najcenniejsze skarby. Być może wynika to z powodu jakiegoś przyzwyczajenia czy znużenia codziennością. Natomiast ludzie wokół mnie, najbardziej kochani - są dla mnie kimś najważniejszym, najcenniejszym skarbem! Tak właśnie św. Józef rozumiał tę rzeczywistość, do której wezwał go Bóg”.

„Przyznając Józefowi ojcowską władzę nad Jezusem, Bóg napełnił go także miłością ojcowską, tą miłością, która ma swoje źródło w Ojcu, od którego bierze nazwę wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi”.

Wszyscy ojcowie ziemscy powinni naśladować św. Józefa z Nazaretu i tak jak on być dla swoich dzieci świadkami miłości Boga Ojca, opiekuńczym cieniem Ojca w Niebie.

Papież Franciszek zwracając się do wszystkich ojców powiedział: „Proszę dla was o łaskę, byście zawsze byli bardzo blisko waszych dzieci, pozwalając im wzrastać, ale będąc blisko! One was potrzebują, waszej obecności, waszej bliskości, waszej miłości. Bądźcie dla nich jak św. Józef: opiekunami ich wzrastania w latach, mądrości i łasce. Opiekunami ich drogi; wychowawcami, i wędrujcie razem z nimi. Dzięki tej bliskości będziecie prawdziwymi wychowawcami. Niech św. Józef wam błogosławi i towarzyszy. Jego troska o Jezusa niech będzie przykładem dla każdego ojca, każdego wychowawcy”.

Piękne świadectwo o swoim ojcu daje nam Św. Jan Paweł II:

„Moje lata chłopięce i młodzieńcze łączą się przede wszystkim z postacią ojca, którego życie duchowe po stracie żony i starszego syna niezwykle się pogłębiło. Mogłem na co dzień obserwować jego życie, które było życiem surowym. Z zawodu był wojskowym, a kiedy owdowiał, stało się ono jeszcze bardziej życiem ciągłej modlitwy. Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mego Ojca na kolanach, tak jak na kolanach widywałem go zawsze w kościele parafialnym. Patrzyłem z bliska na jego życie, widziałem, jak umiał od siebie wymagać (…) Ojciec, który umiał sam od siebie wymagać, w pewnym sensie nie musiał już wymagać od syna. Patrząc na niego, nauczyłem się, że trzeba samemu sobie stawiać wymagania i przykładać się do spełniania własnych obowiązków (…) Mojego ojca „uważam za niezwykłego człowieka” – mówił papież.

W oczach sąsiadów Karol Wojtyła senior stanowił wzór rodzica. Mężczyzna silny, ale jednocześnie po macierzyńsku opiekuńczy. Ojciec kształtował charakter Lolka, dbał o jego wszechstronny rozwój, o edukację. Uczył go nawet niemieckiego w domu; stąd przyszły papież będzie mówił tym językiem z ojcowskim, austriackim akcentem.

Kiedy Lolka odwiedzali w domu koledzy, „pan kapitan” wyjmował z biblioteczki ilustrowaną książkę do historii i opowiadał im o bohaterskich dziejach Polski. Streszczał „Trylogię” Sienkiewicza albo czytał na głos wiersze Norwida. – Uczył nas patriotyzmu, a także porządku, systematyczności i poczucia obowiązku – wspomina jeden z kolegów szkolnych papieża (Eugeniusz Mróż).

Karol Wojtyła senior sam prowadził gospodarstwo domowe. Taką troskliwość o dom, jak opowiadali starsi mieszkańcy Wadowic, rzadko w ogóle można było spotkać. Eugeniusz Mróz często widywał „pana kapitana” przy codziennych domowych czynnościach. – Uszył nawet kiedyś ze swoich starych mundurów garnitur dla Karola. Także on przyrządzał śniadania i kolacje. Na obiady chodzili z synem do jadłodajni, którą naprzeciw ich domu prowadziła sąsiadka Maria Banaś.

Każda czynność miała swój czas i swoje miejsce. Karol Wojtyła senior przestrzegał regularnego rytmu dnia, który wyznaczały: posiłki, wspólne odrabianie lekcji, wieczorne spacery nad rzeką Skawą. I systematyczna modlitwa. A także codzienna poranna Msza św. w parafialnym kościele. Zawsze o siódmej, przed lekcjami szkolnymi Lolka. Razem z synem Wojtyła czytał też w domu Biblię. Razem odmawiali Różaniec i śpiewali Godzinki do Najświętszej Maryi Panny. Razem pielgrzymowali do sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej, by tam stanąć przed cudownym obrazem Matki Bożej. Możemy też sadzić, że to właśnie ojciec zaprowadził 10 – letniego Karola do klasztoru karmelitów na wadowickiej górce, gdzie przyjęty został do Szkaplerza Matki Bożej. 

Drodzy bracia i siostry! Warto pamiętać w jakiej rodzinie wzrastał nasz święty Rodak z Wadowic. Warto pamiętać jak ważna dla przyszłości naszych dzieci jest bliska obecność i przykład ojca.

Biskup Mirosław Milewski, sufragan diecezji płockiej, w homilii wygłoszonej w Zakroczmiu 1 maja 2016 roku powiedział:

„Ojciec to ten, który daje życie – to fizyczne, ale też duchowe, w wierze. Pomyślmy teraz o ojcach – o naszych ojcach biologicznych, o naszych ojcach chrzestnych, o naszych ojcach duchowych – tak nazywamy kapłanów w czasie sakramentu pokuty. Pomyślmy dziś także o Ojcu Świętym, bo tak nazywamy Papieża.

Papież Franciszek w adhortacji apostolskiej o radości miłości (Amoris laetitia), podpisanej 19 marca 2016 r. w uroczystość św. Józefa, wiele uwagi poświęca właśnie ziemskim ojcom. Franciszek podkreśla to, co zapewne sami dostrzegamy i w naszych polskich rodzinach: „Mówi się, że nasze społeczeństwo jest «społeczeństwem bez ojców». […] Problemem naszych dni wydaje się już nie tyle zbyt natarczywa obecność ojców, ile raczej ich nieobecność, uchylanie się od obowiązków. Ojcowie są niekiedy tak bardzo skoncentrowani na sobie i na swojej pracy, a czasami także na własnej samorealizacji, że zapominają nawet o rodzinie. I  zostawiają dzieci i młodzież same” (AL, 176).

Drodzy ojcowie tej parafii! Zróbcie sobie rachunek sumienia z Waszej obecności w domu! Popatrzcie, jak wiele czasu poświęcacie Waszym żonom, dzieciom, Waszym rodzicom! Papież przekonuje nas w poruszających słowach: „Bóg stawia ojca w rodzinie, aby z cennymi cechami swej męskości był blisko żony, by dzielić wszystko, radości i ból, trudy i nadzieje. I by był blisko dzieci, kiedy rosną: kiedy się bawią i kiedy się trudzą, kiedy są beztroskie i kiedy są zalęknione, kiedy mówią i kiedy są milczące, kiedy są śmiałe i kiedy się boją, kiedy popełniają błędy i kiedy wracają na właściwą drogę; ojciec musi być obecny, zawsze. Dzieci potrzebują ojca, który na nie czeka, kiedy wracają po swoich porażkach. Zrobią wszystko, by się do tego nie przyznać, by tego nie okazać, ale potrzebują tego” (AL, 177).

Tak, rodziny tej parafii, jak każde inne, ale pewnie bardziej, niż w innych czasach potrzebują ojców, którzy będą – jak św. Józef – opiekunami i przewodnikami, towarzyszami oraz cierpliwymi nauczycielami życia i wiary”.

W dalszej części swojej homilii Biskup Mirosław powiedział: „Starożytny tekst Konstytucji Apostolskich, który powstał w IV w., przypomina, że naszym Ojcem jest Bóg, ale tu, na ziemi, w Jego Kościele, jakby w Jego imieniu, władzę ojcowską sprawują biskupi. Tekst mówi wprost: „biskup jest drugim po Bogu waszym ojcem” (II, 26, 4, 43). (…) Proszę Was o modlitwę za mnie, bym był dobrym ojcem, dla Was i z Wami – prosił Ks. Biskup Mirosław.

Św. Józef patronuje Waszej wspólnocie parafialnej. Starszych, rodziców, katechetów, księży proszę, byście to imię promowali i proponowali, zwłaszcza przy okazji sakramentu chrztu świętego czy bierzmowania.

Módlcie się do św. Józefa – mamy w modlitewnikach Litanię, a także specjalną modlitwę, którą odmawia się po różańcu. Śpiewajcie pieśni ku czci św. Józefa! Niegdyś w tygodniach zwykłych sprawowano (we środy) Msze św. wotywne ku czci tego Świętego. A nade wszystko wzywajcie wstawiennictwa tego Świętego jako patrona Waszych ojców, by Wasze rodziny miały dobrych, mądrych, świętych ojców. By nasza Ojczyzna – nasza „ojcowizna” – miała dobrych ojców, gospodarzy, którzy nią rządzą, a także świętych ojców – biskupów i kapłanów, którzy w niej duszpasterzują”.

Drodzy bracia i siostry!

Na koniec pragnę podkreślić szczególną rolę ojca w umacnianiu głębokiej jedności z narodem i kształtowaniu postawy prawdziwej miłości do Ojczyzny, prawdziwego patriotyzmu.

Św. Jan Paweł II w książce "Pamięć i tożsamość" pisze: "Wyraz "ojczyzna" łączy się z pojęciem i rzeczywistością ojca. Ojczyzna to jest poniekąd to samo co ojcowizna, czyli zasób dóbr, które otrzymaliśmy w dziedzictwie po ojcach".

Kilka lat temu Mściwój z Gdyni nawiedzając oborskie sanktuarium pozostawił niezwykłe świadectwo o swoim ojcu:

„Miałem 4 lata, gdy zginął mój ojciec Józef Jeżewski, oficer Armii Krajowej, stracony przez powieszenie w więzieniu Gestapo przy ul. Młyńskiej 1, w Poznaniu.

W liście pożegnalnym pisanym 10 września 1944 roku ojciec napisał: Kochani, niechaj to będzie dla was pewnym zadośćuczynieniem, że oddaję moje życie nie z powodu pospolitego przestępstwa lecz za moją Ojczyznę.

Ojciec mój – Józef Jeżewski – został zamordowany 22 września 1944 r. mając 33 lata.

Po wojnie rozpocząłem wędrówkę na szlaku blisko 18 tysięcy kilometrów, pielgrzymkę za cieniem mego ojca. W roku 1969 wyjechałem do Czechosłowacji.

W Brnie trafiłem na ślady dokumentów Gestapo, dotyczących mego ojca i wielu innych Polaków. W Pradze odnalazłem współwięźnia mego ojca – pana Vaclava Choda. On dał mi wstrząsające świadectwo, mówiąc: Byłem współwięźniem Józefa Jeżewskiego, który udawał, że nie zna niemieckiego. Ja byłem tłumaczem, gdyż trochę rozumiałem mowę polską. Obaj byliśmy osadzeni w ciężkim więzieniu, w Zwickau. Ojca do tego więzieniu przewieziono po jego aresztowaniu w Brnie pod fałszywym nazwiskiem. Gestapo szybko doszło, kogo złapali. Przy aresztowanym znaleziono różaniec. W czasie wielu przesłuchań kazali mu zbeszcześcić ten różaniec, opluć go i podeptać. Pański ojciec zawsze odpowiadał to samo: jako Polak i oficer nigdy tego nie zrobię. Strasznie się nad nim pastwili. Był niesamowicie bity i torturowany. Wiedzieli też, że złapali kogoś ważnego i żądali również od pańskiego ojca wydania jego przyjaciół z podziemia. Wiem, że nigdy nikogo nie zdradził. Sam jestem protestantem. Byłem pełen podziwu dla tego człowieka, jak potrafił bronić swego honoru i swej wiary. Całe więzienie, a było ono pełne ludzi różnych narodowości o różnych wyznaniach, wiedziało o niezwykłym Polaku, który do wściekłości doprowadzał oprawców, przede wszystkim dlatego, że jako oficer odmówił zbeszczeszczenia różańca.

Dzisiaj mam już 66 lat. I nie wstydzę przyznać się, że każdego dnia, przynajmniej dwa razy dziennie modlę się również i do mego ukochanego ojca – Józefa, by pomógł mi w wielu sprawach, poradził, abym zawsze starał się iść prostą drogą, bez względu na zło, jakie mnie otacza”.

Drodzy bracia i siostry!

Kończąc nasze rozważanie pełni ufności wołamy:

Św. Józefie, wzorze i patronie wszystkich ojców rodzin, naucz ich chrześcijańskiego traktowania swych obowiązków, napełnij prawdziwą radością serca rodziców, którzy przekazują życie swym dzieciom. Niech ojcowie tak opiekują się swymi rodzinami, jak Ty opiekowałeś się świętą Rodziną w Nazarecie. Życie rodzinne niech im upływa w obecności Jezusa. Spraw, by żadne trudności nie zdołały ich oddalić od Boga i oziębić wzajemnej miłości. Poleć święty Józefie Bogu, ojców zatroskanych o swe rodziny, zwłaszcza tych, którym trudno jest podołać swym obowiązkom.

Święty Józefie Głowo Najświętszej Rodziny i Podporo wszystkich rodzin, módl się za nami! Amen.

o. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio