Drodzy w Chrystusie Panu,
bracia i siostry!
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec:
zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy (1 J 3,1).
W
sakramencie chrztu świętego zostaliśmy okryci szatą łaski uświęcającej i
obdarzeni tą wielką godnością przybranych dzieci Bożych.
Bł.
Ks. Michał Sopoćko, apostoł Miłosierdzia Bożego, mówi: „Chrzest św. był dla mnie pocałunkiem, przez który Bóg przyjął mnie za
przybrane dziecko swoje (…) Odtąd mam prawo nazywać Boga Ojcem”.
Św.
Josemaria Escriva de Balaguer, założyciel
Opus Dei, zachęca: „Bóg jest Ojcem pełnym
czułości i nieskończonej miłości. Często w ciągu dnia nazywaj Go Ojcem. Mów do
Niego — ty sam, w swoim sercu — że Go kochasz, że Go wielbisz; że czujesz moc i
dumę płynące z tego, że jesteś Jego dzieckiem. W ten sposób wyrobisz w sobie
sposób bycia i uczucia dobrego dziecka”.
Papież
Benedykt XVI podkreśla: „Ojcostwo Boga
jest nieskończoną miłością, tkliwością pochylającą się nad nami, słabymi
dziećmi, potrzebującymi wszystkiego”.
Drodzy
Moi! Jakże pięknie przypomina nam o tym niezwykłe Orędzie Boga Ojca przekazane
w roku 1932 za pośrednictwem siostry Eugenii Elżbiety Ravasio (1907 - 1990) ze
Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Apostołów.
Biskup
Grenoble, Aleksander Caillot uznając prawdziwość tego orędzia napisał: „Błogosławię
Boga Ojca, że zaszczycił wyborem moją diecezję, jako miejscem tak wzruszających
objawień Jego miłości”.
O
tej miłości Ojciec Niebieski mówi nam w słowach: „Znam wasze potrzeby, pragnienia
i to wszystko, co jest w was, ale jak bardzo byłbym szczęśliwy i wdzięczny,
gdybym zobaczył, że przychodzicie do Mnie i powierzacie Mi swoje potrzeby, jak
to czyni pełne ufności dziecko wobec swego ojca. Jakże mógłbym odmówić wam
jakiejkolwiek rzeczy – o małym czy dużym znaczeniu – gdy Mnie o nią prosicie?”.
„Ale
w jaki sposób – powiecie Mi – możemy przyjść do Ciebie? Ach, przyjdźcie drogą
zawierzenia! Nazywajcie Mnie Ojcem waszym”.
„Chciałbym,
aby wszyscy – od dziecka do starca – wzywali Mnie poufałym imieniem Ojca i
Przyjaciela”. „O, jakże Moja miłość, miłość Ojcowska została przez ludzi
zapomniana! A przecież tak czule was kocham!”.
„Znam
słabość Moich stworzeń! Przyjdźcie do Mnie, przyjdźcie z ufnością i miłością, a
Ja po waszej skrusze przebaczę wam! (…) Nie wątpcie! Gdyby Moje Serce nie było
takie, zgładziłbym świat już dawno, gdy popełnił grzech! Tymczasem jesteście
świadkami, że Moja opieka objawia się nieustannie poprzez łaski i różne
dobrodziejstwa. Możecie z tego wywnioskować, że istnieje Ojciec nad wszystkimi
ojcami, który kocha i nigdy nie przestanie was kochać, byle tylko byście tego
pragnęli”.
„Niech
wszyscy przyjmą z wdzięcznością Moją nieskończoną Dobroć dla wszystkich, a
szczególnie dla grzeszników, chorych, umierających i wszystkich cierpiących!
Niech wiedzą, że mam tylko jedno pragnienie: kochać ich wszystkich, dawać im
Moje łaski, przebaczać, gdy żałują. Przede wszystkim zaś pragnę nie sądzić ich
według Mojej Sprawiedliwości, lecz według Mego Miłosierdzia, aby wszyscy
zostali zbawieni i zaliczeni w poczet Moich wybranych”.
„Największym skarbem, którego nigdy nie wolno
nam roztrwonić jest prawda o miłosierdziu! – mówił Biskup Płocki Piotr Libera.
Ukazywanie zranionej ludzkości, zranionemu w człowieczeństwie bratu, siostrze,
że ten świat, życie spowija nie obojętny chaos, nie zimny przypadek, nie pustka
„czarnych dziur”, ale miłość Ojca, który „upodobał sobie Miłosierdzie”, który
czeka, który pochyla się, by przebaczyć, który w końcu przyjmie nas do swego
domu. Można Go odrzucić, można zgrzeszyć przeciw Niemu, lecz On nie zaprze się
Samego Siebie, pozostanie wierny. Pragnie tylko jednego – byś pozwolił,
pozwoliła spotkać się z Jego miłosierną miłością”.
Drodzy
bracia i siostry! Doświadczenie miłosierdzia Ojca jest źródłem wielkiej radości
i głębokiego uzdrowienia duchowego.
Pewna
kobieta pisze: „Otrzymałam łaskę cudownej spowiedzi. Kiedy kapłan modlił się
nade mną autentycznie czułam obecność Boga jako Ojca. Zrozumiałam, że
niedostatek miłości mojego biologicznego ojca, może zostać uzdrowiony i
wypełniony nieograniczoną miłością Ojca Niebieskiego. Łzy, które płynęły z
moich oczu dały mi spokój i ukojenie…. Jezus „w osobie kapłana” zapewnił mnie,
że dla Boga istnieję taka jaka jestem teraz. Moja przeszłość została mi już
przez Niego wybaczona, On mnie nie potępia. Umocniło mnie to w postanowieniu
trwania w czystości”.
W
jednej z homilii papież Franciszek powiedział:
„Jakże
pięknie jest odnaleźć w Sakramencie Pojednania miłosierne ramiona Ojca, odkryć
konfesjonał jako miejsce Miłosierdzia, dać się dotknąć tej miłosiernej miłości
Pana, który zawsze nam przebacza!”.
Ta
wielka miłość Boga Ojca objawiona w Jego Synu Jezusie Chrystusie i rozlana w
naszych sercach przez Ducha Świętego przynosi głębokie uzdrowienie wewnętrzne.
Monika
pisze: „Jak wiele dzieci, nie miałam prawdziwego i kochającego mnie taty. Gdy
miałam sześć lat, rodzice się rozwiedli, gdyż mój tato był alkoholikiem.
Pamiętam jego pijackie awantury w domu i nieustanny lęk, ucieczki z domu przed
jego agresywnym zachowaniem. A później, w szkole, przeżywany wstyd, smutek i
ból, że moi koledzy i koleżanki z klasy mają tatę - a ja nie. Pustka i brak
oparcia, czułości i ciepła. A więc w życiu nie doświadczyłam ojcowskiej
miłości, która tak bardzo jest potrzebna do tego, aby w życiu uwierzyć, że Bóg
Ojciec mnie kocha.
Zaczęłam
się modlić o nawrócenie mojego taty, o to, aby przestał pić. Zmarł w wieku 51
lat. Długo miałam żal do Boga, że nie wysłuchał mojej modlitwy.
Pewnego
dnia otrzymałam od kogoś prymicyjny obrazek, na którym widniała reprodukcja
słynnego obrazu Rembrandta „Powrót syna marnotrawnego”. Bardzo mocno poruszył
mnie widok starszego pana z siwą brodą, ubranego w bordowy płaszcz. To był
ojciec, przytulający do swego serca syna, który po latach tułaczki powrócił do
niego i do rodzinnego domu. Poruszyły mnie ojcowskie dłonie, położone na
ramionach syna. Poruszyło mnie tajemnicze światło, które ogarniało sylwetki
Ojca i jego skruszonego dziecka. I właśnie wtedy zapragnęłam, by Bóg Ojciec
mnie tak mocno przytulił i dał mi doświadczyć swojej bezwarunkowej miłości. I
rzeczywiście tak się stało. Za jakiś czas wzięłam udział w kursie
ewangelizacyjnym, podczas którego jedna z konferencji poświęcona była miłości
Boga Ojca.
Wówczas
doświadczyłam, że Bóg kocha mnie miłością ojcowską, osobistą i bezwarunkową.
Doświadczyłam, że jestem Jego umiłowaną córką. Powoli w mym sercu zmniejszał
się lęk, a jego miejsce zajmowała miłość Boża.
Teraz,
uświadomiłam sobie, że często odmawiam modlitwę „Ojcze nasz” machinalnie i bez
zastanowienia się nad tymi prawdami, które wypowiadają usta. A przecież dla
Jezusa ta modlitwa, której nauczył swych uczniów, była modlitwą serca. Podczas
jednego ze spotkań ewangelizacyjnych porównywaliśmy teksty modlitwy Pańskiej,
zawartych w Ewangeliach św. Mateusza i św. Łukasza. I mocno dotarło do mnie
stwierdzenie, że Ewangelista Mateusz użył wezwania „Ojcze nasz”, a św. Łukasz –
po prostu zwrócił się do Boga „Ojcze”. To Łukaszowe „Ojcze” oznacza „Ojcze
mój”- „mój Abba - mój Tatusiu”.
A więc nie jestem sierotą, bo mam ukochanego Tatę, który zna moje imię i dla
którego jestem niepowtarzalna, jedyną córką. „Mój” Tata ma dla mnie czas i
zawsze mogę przyjść na modlitwie do Niego z moimi prośbami i potrzebami. I tego
„Niebieskiego” Ojca nikt mi nie zabierze, bo jestem Jego własnością, a On nie
umiera, lecz żyje wiecznie”.
Podobnie Iwona dzieli się z nami pięknym świadectwem:
„Pan
Bóg dokonał we mnie uzdrowienia silnych zranień z dzieciństwa. Relacje z ojcem
miały wpływ na moje bycie żoną i matką. Wiem, że tylko przebaczając mogę być
wolna i kochać piękną miłością Zostawiłam swoją przeszłość i stałam się wolną
córeczką Boga Ojca”.
Drodzy
bracia i siostry!
Dzisiaj
przypominamy sobie o tej wielkiej miłości Ojca Niebieskiego i godności
umiłowanych dzieci Bożych, którą otrzymaliśmy poprzez sakrament chrztu
świętego.
Pamiętajmy, że przez chrzest staliśmy się braćmi i siostrami w
Chrystusie, tworzymy jedną Rodzinę umiłowanych dzieci Bożych. Dlatego modlitwę,
której nauczył nas Pan Jezus rozpoczynamy zawsze słowami: Ojcze nasz…
Pamiętajmy
o wezwaniu Chrystusa: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk
6, 36). „Gdziekolwiek są chrześcijanie, każdy powinien odnaleźć oazę
miłosierdzia”.
Bądźmy
wiernymi świadkami tej miłości Ojca wobec wszystkich ludzi, a szczególnie tych,
„którzy cierpią, są samotni i opuszczeni, a także nie mają nadziei na
przebaczenie i nie mają poczucia, że są kochanymi przez Ojca”.
Drodzy
Moi! Warto, abyśmy na obchodzony 23 czerwca Dzień Ojca spojrzeli w świetle tej
prawdy o Bogu, który jest naszym Ojcem. Nie można bowiem zrozumieć najgłębszego
sensu ojcostwa ludzkiego bez wyraźnego odniesienia do ojcostwa Boga.
Bp
Teofil Wilski uczy:
Bóg
jest źródłem i prawzorem ludzkiego ojcostwa. Pierwszym ojcostwem wobec każdego
poczętego dziecka jest Ojcostwo samego Boga. Ludzkie ojcostwo jest
uczestnictwem w Ojcostwie Bożym, jego podobieństwem, odblaskiem i
przedłużeniem. Dlatego między doświadczeniem Boga Ojca a doświadczeniem
ojcostwa zachodzi ścisły związek, który jest też drogą dojrzewania ludzkiego
ojca. Mężczyzna jako ojciec spełnia się w swym ojcostwie, kiedy przeżywa je
jako uczestnictwo w Ojcostwie samego Boga. Najgłębszym spełnieniem ojcostwa
ludzkiego, przeżywanego jako udział w zamiarach i miłości Boga Ojca, jest
doprowadzenie dzieci do synostwa Bożego i troska o to, by osiągnęły pełnię
życia wiecznego w domu Ojca Niebieskiego.
Abp
Kazimierz Majdański mówi:
Wieczne
ojcostwo Boga jest ciągle nowe w każdym ojcu. Dać życie, być obrazem Ojca
nieskończonego majestatu wobec dzieci i prowadzić je do Boga - takie jest
powołanie ojca.
Bp
Kazimierz Ryczan podkreśla:
„Kiedy oczy ojca skierowane są na
ołtarz, oczy dziecka patrzą w tym samym kierunku. Kiedy nogi ojca kierują się
do świątyni, nogi syna i córki podążają w tym samym kierunku. Kiedy ojcowie nie
znają drogi do świątyni, drogi te zarastają chwastami. Kiedy ojciec prowadzi
syna lub córkę do Ojca, wówczas promieniuje Boże ojcostwo. Tak rodzą się
powołania, tak rodzą się prawdziwe domy, które stają się pierwsza szkołą
świętości”.
Można
też zauważyć, że „dzieci wychowujące się
w domach w których dobrze funkcjonuje tata, posiadają wyższą samoocenę,
osiągają lepsze wyniki w szkole, rzadziej ulegają presji rówieśniczej, w życiu
dorosłym częściej osiągają sukces zawodowy i osobisty. Można powiedzieć, że
zyskują więcej szans na szczęście” (dr Antoni Zięba, zmarły 3 maja 2018 r.,
wielki obrońca życia dzieci nienarodzonych).
Dlatego
wszyscy ojcowie powinni codziennie prosić Boga o pomoc w realizacji swojego
powołania i głęboko przeżywać słowa św. Pawła:
„Dlatego nieustannie zginam swoje kolana
przed Ojcem, od którego pochodzi wszelkie ojcostwo w niebie i na ziemi” (Ef
3, 14 -15).
Wszyscy
oni powinni też naśladować św. Józefa, który nazywany jest często cieniem Ojca.
To prawda. Bóg Ojciec chciał, by Syn Boży miał prawdziwą rodzinę. Tak
sprawiedliwy Józef stał się cieniem Boga Ojca. Odtąd stoi przy Maryi i przy
Jezusie jak prawdziwa głowa domu, jak prawdziwy ojciec.
Św.
Józef z wielkim przejęciem oczekiwał przyjścia na świat Jezusa Chrystusa.
Adorował Boże Dziecię złożone w ubogim żłobie na sianie w Betlejem, troszczył
się o Jego bezpieczeństwo uciekając do Egiptu oraz z miłością starał się o
zaspokojenie wszelkich potrzeb życiowych Bożego Syna w Nazarecie.
Ewangelie
nieraz nazywają Józefa ojcem. Tak też
niewątpliwie zwracał się do niego Jezus wzrastający w naturalnej atmosferze
rodziny nazaretańskiej.
Św.
Józef żywił wobec Jezusa prawdziwe ojcowskie uczucia – opiekował się Jezusem,
kochając Go jako syna i wielbiąc jako swego Boga. Możemy go sobie wyobrazić,
jak brał w ramiona małego Jezusa, kołysząc Go i śpiewając Mu piosenki, jak
układał Go do snu, jak robił dla Niego zabawki, jak po prostu przebywał z Nim,
darząc Go pieszczotami i otaczając Miłością. Żył w ciągłym zdumieniu, że Syn
Boży zechciał być również jego synem.
Jako
przybrany ojciec Pana Jezusa przebywał wraz z Nim, mieszkał, pracował, modlił
się. Jezus zaś, będąc Dziecięciem i Młodzieńcem, kochał Go i szanował, jak
dobre dziecko swego ojca.
Św.
Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej „Redemptoris Custos” powiedział o św.
Józefie, że jest człowiekiem, któremu Bóg polecił straż nad swoimi
najcenniejszymi skarbami. Bardzo rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że
małżonka i dzieci to dla mężczyzny rzeczywiście najcenniejsze skarby. Być może
wynika to z powodu jakiegoś przyzwyczajenia czy znużenia codziennością.
Natomiast ludzie wokół mnie, najbardziej kochani - są dla mnie kimś
najważniejszym, najcenniejszym skarbem! Tak właśnie św. Józef rozumiał tę
rzeczywistość, do której wezwał go Bóg”.
„Przyznając
Józefowi ojcowską władzę nad Jezusem, Bóg napełnił go także miłością ojcowską,
tą miłością, która ma swoje źródło w Ojcu, od którego bierze nazwę wszelkie
ojcostwo na niebie i na ziemi”.
Wszyscy
ojcowie ziemscy powinni naśladować św. Józefa z Nazaretu i tak jak on być dla swoich
dzieci świadkami miłości Boga Ojca, opiekuńczym cieniem Ojca w Niebie.
Papież Franciszek zwracając się do wszystkich ojców powiedział:
„Proszę dla was o łaskę, byście zawsze byli bardzo blisko waszych dzieci,
pozwalając im wzrastać, ale będąc blisko! One was potrzebują, waszej obecności,
waszej bliskości, waszej miłości. Bądźcie dla nich jak św. Józef: opiekunami
ich wzrastania w latach, mądrości i łasce. Opiekunami ich drogi; wychowawcami,
i wędrujcie razem z nimi. Dzięki tej bliskości będziecie prawdziwymi
wychowawcami. Niech św. Józef wam błogosławi i towarzyszy. Jego troska o Jezusa
niech będzie przykładem dla każdego ojca, każdego wychowawcy”.
Piękne
świadectwo o swoim ojcu daje nam Św. Jan Paweł II:
„Moje
lata chłopięce i młodzieńcze łączą się przede wszystkim z postacią ojca,
którego życie duchowe po stracie żony i starszego syna niezwykle się pogłębiło.
Mogłem na co dzień obserwować jego życie, które było życiem surowym. Z zawodu
był wojskowym, a kiedy owdowiał, stało się ono jeszcze bardziej życiem ciągłej
modlitwy. Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mego Ojca na
kolanach, tak jak na kolanach widywałem go zawsze w kościele parafialnym.
Patrzyłem z bliska na jego życie, widziałem, jak umiał od siebie wymagać (…)
Ojciec, który umiał sam od siebie wymagać, w pewnym sensie nie musiał już
wymagać od syna. Patrząc na niego, nauczyłem się, że trzeba samemu sobie
stawiać wymagania i przykładać się do spełniania własnych obowiązków (…) Mojego
ojca „uważam za niezwykłego człowieka” – mówił papież.
W
oczach sąsiadów Karol Wojtyła senior stanowił wzór rodzica. Mężczyzna silny,
ale jednocześnie po macierzyńsku opiekuńczy. Ojciec kształtował charakter
Lolka, dbał o jego wszechstronny rozwój, o edukację. Uczył go nawet
niemieckiego w domu; stąd przyszły papież będzie mówił tym językiem z
ojcowskim, austriackim akcentem.
Kiedy
Lolka odwiedzali w domu koledzy, „pan kapitan” wyjmował z biblioteczki
ilustrowaną książkę do historii i opowiadał im o bohaterskich dziejach Polski.
Streszczał „Trylogię” Sienkiewicza albo czytał na głos wiersze Norwida. – Uczył
nas patriotyzmu, a także porządku, systematyczności i poczucia obowiązku –
wspomina jeden z kolegów szkolnych papieża (Eugeniusz Mróż).
Karol
Wojtyła senior sam prowadził gospodarstwo domowe. Taką troskliwość o dom, jak
opowiadali starsi mieszkańcy Wadowic, rzadko w ogóle można było spotkać.
Eugeniusz Mróz często widywał „pana kapitana” przy codziennych domowych
czynnościach. – Uszył nawet kiedyś ze swoich starych mundurów garnitur dla Karola.
Także on przyrządzał śniadania i kolacje. Na obiady chodzili z synem do
jadłodajni, którą naprzeciw ich domu prowadziła sąsiadka Maria Banaś.
Każda
czynność miała swój czas i swoje miejsce. Karol Wojtyła senior przestrzegał
regularnego rytmu dnia, który wyznaczały: posiłki, wspólne odrabianie lekcji,
wieczorne spacery nad rzeką Skawą. I systematyczna modlitwa. A także codzienna
poranna Msza św. w parafialnym kościele. Zawsze o siódmej, przed lekcjami
szkolnymi Lolka. Razem z synem Wojtyła czytał też w domu Biblię. Razem
odmawiali Różaniec i śpiewali Godzinki do Najświętszej Maryi Panny. Razem
pielgrzymowali do sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej, by tam stanąć przed
cudownym obrazem Matki Bożej. Możemy też sadzić, że to właśnie ojciec
zaprowadził 10 – letniego Karola do klasztoru karmelitów na wadowickiej górce,
gdzie przyjęty został do Szkaplerza Matki Bożej.
Drodzy
bracia i siostry! Warto pamiętać w jakiej rodzinie wzrastał nasz święty Rodak z
Wadowic. Warto pamiętać jak ważna dla przyszłości naszych dzieci jest bliska
obecność i przykład ojca.
Biskup
Mirosław Milewski, sufragan diecezji płockiej, w homilii wygłoszonej w Zakroczmiu
1 maja 2016 roku powiedział:
„Ojciec
to ten, który daje życie – to fizyczne, ale też duchowe, w wierze. Pomyślmy
teraz o ojcach – o naszych ojcach biologicznych, o naszych ojcach chrzestnych,
o naszych ojcach duchowych – tak nazywamy kapłanów w czasie sakramentu pokuty.
Pomyślmy dziś także o Ojcu Świętym, bo tak nazywamy Papieża.
Papież
Franciszek w adhortacji apostolskiej o radości miłości (Amoris laetitia),
podpisanej 19 marca 2016 r. w uroczystość św. Józefa, wiele uwagi poświęca
właśnie ziemskim ojcom. Franciszek podkreśla to, co zapewne sami dostrzegamy i
w naszych polskich rodzinach: „Mówi się, że nasze społeczeństwo jest
«społeczeństwem bez ojców». […] Problemem naszych dni wydaje się już nie tyle
zbyt natarczywa obecność ojców, ile raczej ich nieobecność, uchylanie się od
obowiązków. Ojcowie są niekiedy tak bardzo skoncentrowani na sobie i na swojej
pracy, a czasami także na własnej samorealizacji, że zapominają nawet o
rodzinie. I zostawiają dzieci i młodzież same” (AL, 176).
Drodzy
ojcowie tej parafii! Zróbcie sobie rachunek sumienia z Waszej obecności w domu!
Popatrzcie, jak wiele czasu poświęcacie Waszym żonom, dzieciom, Waszym
rodzicom! Papież przekonuje nas w poruszających słowach: „Bóg stawia ojca w
rodzinie, aby z cennymi cechami swej męskości był blisko żony, by dzielić
wszystko, radości i ból, trudy i nadzieje. I by był blisko dzieci, kiedy rosną:
kiedy się bawią i kiedy się trudzą, kiedy są beztroskie i kiedy są zalęknione,
kiedy mówią i kiedy są milczące, kiedy są śmiałe i kiedy się boją, kiedy
popełniają błędy i kiedy wracają na właściwą drogę; ojciec musi być obecny,
zawsze. Dzieci potrzebują ojca, który na nie czeka, kiedy wracają po swoich
porażkach. Zrobią wszystko, by się do tego nie przyznać, by tego nie okazać,
ale potrzebują tego” (AL, 177).
Tak,
rodziny tej parafii, jak każde inne, ale pewnie bardziej, niż w innych czasach
potrzebują ojców, którzy będą – jak św. Józef – opiekunami i przewodnikami,
towarzyszami oraz cierpliwymi nauczycielami życia i wiary”.
W
dalszej części swojej homilii Biskup Mirosław powiedział: „Starożytny tekst
Konstytucji Apostolskich, który powstał w IV w., przypomina, że naszym Ojcem
jest Bóg, ale tu, na ziemi, w Jego Kościele, jakby w Jego imieniu, władzę
ojcowską sprawują biskupi. Tekst mówi wprost: „biskup jest drugim po Bogu
waszym ojcem” (II, 26, 4, 43). (…) Proszę Was o modlitwę za mnie, bym był
dobrym ojcem, dla Was i z Wami – prosił Ks. Biskup Mirosław.
Św.
Józef patronuje Waszej wspólnocie parafialnej. Starszych, rodziców, katechetów,
księży proszę, byście to imię promowali i proponowali, zwłaszcza przy okazji
sakramentu chrztu świętego czy bierzmowania.
Módlcie
się do św. Józefa – mamy w modlitewnikach Litanię, a także specjalną modlitwę,
którą odmawia się po różańcu. Śpiewajcie pieśni ku czci św. Józefa! Niegdyś w
tygodniach zwykłych sprawowano (we środy) Msze św. wotywne ku czci tego
Świętego. A nade wszystko wzywajcie wstawiennictwa tego Świętego jako patrona
Waszych ojców, by Wasze rodziny miały dobrych, mądrych, świętych ojców. By
nasza Ojczyzna – nasza „ojcowizna” – miała dobrych ojców, gospodarzy, którzy
nią rządzą, a także świętych ojców – biskupów i kapłanów, którzy w niej
duszpasterzują”.
Drodzy
bracia i siostry!
Na
koniec pragnę podkreślić szczególną rolę ojca w umacnianiu głębokiej jedności z
narodem i kształtowaniu postawy prawdziwej miłości do Ojczyzny, prawdziwego
patriotyzmu.
Św.
Jan Paweł II w książce "Pamięć i tożsamość" pisze: "Wyraz
"ojczyzna" łączy się z pojęciem i rzeczywistością ojca. Ojczyzna to
jest poniekąd to samo co ojcowizna, czyli zasób dóbr, które otrzymaliśmy w
dziedzictwie po ojcach".
Kilka
lat temu Mściwój z Gdyni nawiedzając oborskie sanktuarium
pozostawił niezwykłe świadectwo o swoim ojcu:
„Miałem
4 lata, gdy zginął mój ojciec Józef Jeżewski, oficer Armii Krajowej, stracony
przez powieszenie w więzieniu Gestapo przy ul. Młyńskiej 1, w Poznaniu.
W
liście pożegnalnym pisanym 10 września 1944 roku ojciec napisał: Kochani, niechaj to będzie dla was pewnym
zadośćuczynieniem, że oddaję moje życie nie z powodu pospolitego przestępstwa
lecz za moją Ojczyznę.
Ojciec
mój – Józef Jeżewski – został zamordowany 22 września 1944 r. mając 33 lata.
Po
wojnie rozpocząłem wędrówkę na szlaku blisko 18 tysięcy kilometrów, pielgrzymkę
za cieniem mego ojca. W roku 1969 wyjechałem do Czechosłowacji.
W
Brnie trafiłem na ślady dokumentów Gestapo, dotyczących mego ojca i wielu
innych Polaków. W Pradze odnalazłem współwięźnia mego ojca – pana Vaclava
Choda. On dał mi wstrząsające świadectwo, mówiąc: Byłem współwięźniem
Józefa Jeżewskiego, który udawał, że nie zna niemieckiego. Ja byłem tłumaczem,
gdyż trochę rozumiałem mowę polską. Obaj byliśmy osadzeni w ciężkim więzieniu,
w Zwickau. Ojca do tego więzieniu przewieziono po jego aresztowaniu w Brnie pod
fałszywym nazwiskiem. Gestapo szybko doszło, kogo złapali. Przy aresztowanym
znaleziono różaniec. W czasie wielu przesłuchań kazali mu zbeszcześcić ten
różaniec, opluć go i podeptać. Pański ojciec zawsze odpowiadał to samo: jako
Polak i oficer nigdy tego nie zrobię. Strasznie się nad nim pastwili. Był
niesamowicie bity i torturowany. Wiedzieli też, że złapali kogoś ważnego i
żądali również od pańskiego ojca wydania jego przyjaciół z podziemia. Wiem, że
nigdy nikogo nie zdradził. Sam jestem protestantem. Byłem pełen podziwu dla
tego człowieka, jak potrafił bronić swego honoru i swej wiary. Całe więzienie,
a było ono pełne ludzi różnych narodowości o różnych wyznaniach, wiedziało o
niezwykłym Polaku, który do wściekłości doprowadzał oprawców, przede wszystkim
dlatego, że jako oficer odmówił zbeszczeszczenia różańca.
Dzisiaj
mam już 66 lat. I nie wstydzę przyznać się, że każdego dnia, przynajmniej dwa
razy dziennie modlę się również i do mego ukochanego ojca – Józefa, by pomógł
mi w wielu sprawach, poradził, abym zawsze starał się iść prostą drogą, bez
względu na zło, jakie mnie otacza”.
Drodzy
bracia i siostry!
Kończąc
nasze rozważanie pełni ufności wołamy:
Św.
Józefie, wzorze i patronie wszystkich ojców rodzin, naucz ich chrześcijańskiego
traktowania swych obowiązków, napełnij prawdziwą radością serca rodziców,
którzy przekazują życie swym dzieciom. Niech ojcowie tak opiekują się swymi
rodzinami, jak Ty opiekowałeś się świętą Rodziną w Nazarecie. Życie rodzinne
niech im upływa w obecności Jezusa. Spraw, by żadne trudności nie zdołały ich
oddalić od Boga i oziębić wzajemnej miłości. Poleć święty Józefie Bogu, ojców
zatroskanych o swe rodziny, zwłaszcza tych, którym trudno jest podołać swym
obowiązkom.
Święty
Józefie Głowo Najświętszej Rodziny i Podporo wszystkich rodzin, módl się za
nami! Amen.
o.
Piotr Męczyński O. Carm.
|