List do
Wspólnoty PIETA
z okazji
Jubileuszu 100 – lecia Aktu poświęcenia Polski
Najświętszemu
Sercu Pana Jezusa
i jego uroczystego
odnowienia w dniu 11 czerwca 2021 r.
Droga
Rodzino Matki Bożej Bolesnej!
Drodzy
w Chrystusie Zmartwychwstałym, bracia i siostry!
1. Przeżywamy w Kościele w Polsce Rok Jubileuszu 100-lecia poświęcenia
Polski Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, który zakończy się w piątek 11 czerwca
2021 roku.
W
tym dniu, w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa, zostanie ponowione
poświęcenie Narodu Polskiego Najświętszemu Sercu Pana Jezusa przez
Przewodniczącego Episkopatu Polski Abpa Stanisława Gądeckiego w bazylice Najświętszego
Serca Pana Jezusa w Krakowie. W łączności z uroczystościami w Krakowie Akt
poświęcenia zostanie złożony także w każdej Parafii w Polsce. Do jego
odnowienia są zaproszone także wszystkie rodziny, wspólnoty i każdy osobiście. Pragniemy
jak najlepiej przygotować się duchowo do odnowienia tego Aktu poświęcenia
Najświętszemu Sercu Pana Jezusa Narodu polskiego,
polskich Parafii i nas Polaków.
„Jezus
chce, byśmy przyszli do Niego i nasze serca kształtowali na Jego wzór, i tak
jak On doświadczali, że jesteśmy umiłowanymi dziećmi Ojca – mówi Prowincjał Jezuitów
o. Jarosław Paszyński. – Chcemy odnowić nasze serca, odnowić duchowo i moralnie
nasze życie osobiste, rodzinne, społeczne, życie Kościoła i narodu (…) Chcemy
przyjść do Jezusa, stanąć przed Nim w prawdzie i przyjąć Jego miłość. Chcemy
również publicznie, ze skruchą, uznać nasze grzechy i za nie przeprosić, za
wszystkie te grzechy popełnione przez te lata, w sposób szczególny te, które
boleśnie ranią Boga i ludzi. Te grzechy, które są ostatnio ujawniane i są
powodem zgorszenia dla wielu. Chcemy przyjść do Jezusa, aby On nas oczyścił,
odnowił, pokrzepił, aby On kształtował nasze serca według Serca Bożego (…)
Istotą kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa jest poznanie i przyjęcie miłości
Bożej, którą najpełniej objawia Jezus, oraz zadośćuczynienie za grzechy
przeciwne tej miłości (…) Jezus przekazał św. Małgorzacie Marii Alacoque (1647
– 1690) obietnice dla czcicieli Jego Serca. Stąd m.in. tradycja pierwszych
piątków miesiąca i godziny świętej, czyli adoracji Najświętszego Sakramentu w
nocy z czwartku na pierwszy piątek miesiąca” (23.00 – 24.00) dla uczczenia
konania Chrystusa w Ogrodzie Oliwnym.
Warto
przypomnieć, że 27 lipca 1920 r., w obliczu bolszewickiego zagrożenia, polscy
biskupi zebrani na Jasnej Górze pod przewodnictwem prymasa Polski kard. Edmunda
Dalbora poświęcili Naród polski i całą Ojczyznę Najświętszemu Sercu Pana
Jezusa oraz ponownie obrali Matkę Bożą Królową Polski. Biskupi prosili
wtedy: „W chwili, gdy nad Ojczyzną i Kościołem naszym gromadzą się chmury
ciemne, wołamy jak niegdyś uczniowie Twoi zaskoczeni burzą na morzu: Panie,
ratuj nas, bo giniemy. I jak niegdyś, wyciągnąwszy prawicę, jednym słowem
uspokoiłeś burzę, tak oddal, Panie, teraz od nas grożące nam
niebezpieczeństwo”. Episkopat Polski zobowiązał się wówczas, że będzie szerzył
wśród wiernych nabożeństwo do Najświętszego Serca Pana Jezusa i zachęcał
rodziny, aby Mu się poświęcały. Trzy tygodnie później, 15 sierpnia 1920 r.,
miała miejsce zwycięska bitwa warszawska zwana „cudem nad Wisłą”, dzięki której
udało się odeprzeć „nawałę bolszewicką”. Gdy papież Benedykt XV usłyszał o
zawierzeniu Polski Bożemu Sercu, napisał do Episkopatu Polski: „Nic
stosowniejszego nie mogliście podjąć celem naprawienia zła naszych czasów, jak
ulegając zachętom papieskim, Ojczyznę Waszą poświęcić Najświętszemu Sercu
Jezusowemu i Jego kult święty w narodzie rozszerzać coraz więcej i więcej.
Zaiste, powzięliście zamiar najpożyteczniejszy, jak nigdy: cóż bowiem można
wynaleźć zbawienniejszego w tym przewrocie wszechrzeczy, jak wzmożenie miłości
Pana Jezusa, który stanowi obronę i mocną podstawę każdej Rzeczypospolitej”.
Idea
oddania się Najświętszemu Sercu Pana Jezusa jest związana z objawieniami św.
Małgorzaty Marii Alacoque, wizytki z Paray-le-Monial we Francji. Chrystus
ukazał zakonnicy swoje spragnione ludzkiej miłości Serce i zażądał, by Mu się
poświęciła.
W
1675 r. klęcząc przed Najświętszym Sakramentem w oktawie Bożego Ciała,
"zobaczyła Chrystusa, który - wskazując na swoje Serce - wypowiedział
następujące słowa: ´Oto Serce, które tak bardzo umiłowało ludzi, że niczego nie
szczędziło, by im dać dowody swej miłości. A w zamian od większości ludzi
doznaje tylko niewdzięczności przez ich nieuszanowania i świętokradztwa, przez
ich oziębłość i pogardę, z jaką się odnoszą do tego Sakramentu Miłości. A o
wiele większą boleść sprawia mi to, że nawet serca Mnie poświęcone tak ze Mną
postępują. Dlatego żądam od ciebie, żeby pierwszy piątek po oktawie Bożego
Ciała był poświęcony na szczególną uroczystość ku uczczeniu Mojego Serca przez
to, że w tym dniu wierni przystępować będą do Komunii św., że będą składać
uroczyste wynagrodzenia przez publiczne wyznawanie win, ażeby naprawić
zniewagi, jakich to Serce doznało podczas wystawienia na ołtarzach´"
(Pamiętnik Duchowy Małgorzaty Marii Alacoque, s. 93).
Święta
oraz jej spowiednik św. Klaudiusz la Colombière jako pierwsi ofiarowali się Bożemu
Sercu, ułożyli formuły zawierzenia i tym samym zapoczątkowali osobiste
poświęcenie się Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Z biegiem czasu w Kościele
zaczęto praktykować poświęcenie wspólnot, rodzin, narodów i krajów, aż wreszcie
ofiarowano Sercu Zbawiciela cały rodzaj ludzki.
Jednym
z centrów kultu Bożego Serca jest krakowski klasztor wizytek. To tutaj w 1868
r. powstało Arcybractwo Straży Honorowej Najświętszego Serca Pana Jezusa w
Polsce i do dziś w konwencie przy Krowoderskiej znajduje się główna siedziba
tej wspólnoty dla całej Polski.
Warto też przypomnieć, że
dzięki staraniom o. Józefa Andrasza (1891-1963) – jezuity, znanego jako
kierownika duchowego i spowiednika św. siostry Faustyny Kowalskiej i bł. Anieli
Salawy, a zarazem wielkiego czciciela Serca Bożego, odnowienie Aktu zawierzenia
Polski Sercu Jezusa, dokonał w czasach komunistycznych 28 października 1951 r.
kard. Stefan Wyszyński, a z nim wszystkie Parafie w Polsce.
2. Nasz wielki rodak św. Jan Paweł II w homilii wygłoszonej w Zakopanem 6
czerwca 1997 r. powiedział:
„Kościół
w Polsce miał duży wkład w starania o wprowadzenie uroczystości Najświętszego
Serca Pana Jezusa do kalendarza liturgicznego. Był to wyraz głębokiego
pragnienia, aby wspaniałe owoce, jakie przynosiła ta pobożność, pomnażały się w
życiu wiernych w całym Kościele. I tak też się dzieje. Jakże wdzięczni winniśmy
być Bogu za wszystkie łaski, których doznajemy za przyczyną Serca Jego Syna!”
„To
miłość jest konkretnym znakiem ukazującym wiarę – uczy papież Franciszek.
Wszyscy jesteśmy wezwani, aby świadczyć i głosić przesłanie, że „Bóg jest
miłością”, że Bóg nie jest daleki czy obojętny wobec naszych ludzkich spraw. (…)
Każdy człowiek jest przedmiotem nieskończonej czułości Pana i zamieszkuje On w
jego życiu. Jezus Chrystus przelał swoją cenną krew na krzyżu za tę osobę.
Niezależnie od jakichkolwiek pozorów, każdy zasługuje na naszą miłość i nasze
poświęcenie”.
Wspaniały
przykład daje nam Służebnica Boża Rozalia Celakówna (1901 – 1944), wielka
polska mistyczka, pielęgniarka pracująca ofiarnie w krakowskim szpitalu św.
Łazarza na oddziale skórno-wenerycznym.
W
komentarzu św. Augustyna, biskupa, do Ewangelii św. Jana czytamy: „Miłość Boga
jest pierwszą w dziedzinie przykazania, a miłość bliźniego pierwszą w porządku
wykonania”. Czytając pisma Rozalii Celakówny, łatwo się przekonać, że to jest
najważniejszy rys jej duchowości. Heroiczne umiłowanie Boga musi iść w parze z heroiczną miłością
względem bliźnich.
Pracując
na oddziale chorób wenerycznych Rozalia musiała zmieniać chorym opatrunki,
oczyszczać ich gnijące i cuchnące rany, pełnić nocne dyżury, towarzyszyć
umierającym. Mówiła, że gdyby nie nadprzyrodzona miłość bliźniego oraz
świadomość, że wypełnia wolę Bożą, to za żadne pieniądze nie podjęłaby się tak
wyczerpującej, okropnej pracy. Rozalia w heroiczny sposób przezwyciężała
pojawiającą się w niej odrazę na widok i sposób zachowania wenerycznie chorych
i z miłością, dobrocią, anielską cierpliwością pełniła swoją posługę wśród
nich.
W
swoim dzienniku duchowym napisała: „Miłość musi kierować każdym mym krokiem, i
być w każdym tchnieniu, by wszystkie me czyny były przepojone miłością. Miłość
każe mi zapomnieć o sobie, pracować dokładnie i bezinteresownie, służyć
wszystkim, bez względu jak się na mnie zapatrują i jak ze mną postępują”.
Kiedyś
przez dwa tygodnie pielęgnowała 12 – letnią dziewczynkę, której już nikt nie
chciał obsługiwać z powodu nieznośnego fetoru. Prawie przez rok mieszkała w
jednym pokoju z pielęgniarką chorą na gruźlicę skóry i troskliwie ją
pielęgnowała, mimo, że w skutek odrażającej woni i chrapania chorej, sama nie
sypiała całymi nocami. Mimo wszystko trwała przy niej aż do jej śmierci.
Dla
chorych była bardzo delikatna i skromna, a równocześnie stanowcza. Starała się
dobrocią i życzliwością zachęcić ich do porzucenia drogi grzechu i otwarcia się
na Boże miłosierdzie. Słowem i żarliwą
modlitwą dążyła do ich szczerego pojednania się z Bogiem. Często klękała przy
łóżkach pacjentów, modląc się o ich nawrócenie. Do końca towarzyszyła
umierającym, modląc się, aby przez spowiedź pojednali się z Bogiem.
„Mając
dyżur nocny – wspomina jej znajoma – Rozalia miała trudność w nakłonieniu
pewnego człowieka w średnim wieku do spowiedzi i Komunii św. przed jego zgonem.
Wtedy uklękła przy jego łóżku i zaczęła odmawiać różaniec. Po paru minutach
chory zapytał: »Co pani robi?«. »Modlę się« – odrzekła. »Za kogo?«. »Za pana«.
»Za mnie? Ja wcale o to nie proszę« – zasnął. Obudziwszy się, ponownie ujrzał
ją modlącą się i zapytał: »Czy nadal pani za mnie się modli?«. »Tak!«. Wtedy on
się oburzył i powiedział: »Lecz ja sobie tego nie życzę« – i ponownie zapadł w
sen. Kiedy po raz trzeci się obudził, znów ujrzał Rozalię klęczącą i zapytał:
»Czy dalej pani modli się za mnie, mimo moich przykrych słów?«. Ona na to:
»Tak! Bo dobroć Boża jest tak wielka, że ogarnia również pana, choć pan tą
dobrocią pogardza.« Wtedy ten człowiek poprosił, by zawołała kapłana.
Wyspowiadał się i przyjął wiatyk, namaszczenie olejem świętym i po 2-3
godzinach zmarł nad ranem”.
W
pewnym okresie przeciążano ją nadmiernie dyżurami. Miewała nieraz dwa dyżury
nocne z rzędu, pracując wówczas 60 godzin bez przerwy. Te i tym podobne krzywdy
przyjmowała bez skargi. Obelgi, oszczerstwa i szykany znosiła cicho i
przebaczała wszystko. Potrzebującym chętnie dostarczała lekarstwa otrzymane od
lekarzy, chorych wspierała radą, a nawet i pieniędzmi.
Rozalia
zabiegała przede wszystkim o dobro
duchowe swoich pacjentów. Z czystą, anielską duszą – bo tak zaświadczali po jej
śmierci spowiednicy – stawała przed ludźmi często bardzo poranionymi przez
grzechy i upadłymi moralnie. Zawsze starała się sprowadzić do umierających
kapłana i przez 20 lat ofiarnej pracy, nikt w czasie jej dyżurów nie umarł bez pojednania z
Bogiem.
Rozalia
pisze: „Pan Bóg widocznie ma jakieś zamiary w tym, że mam osobliwe szczęście do
umierających. Prawie wszyscy ciężko chorzy znajdujący się na naszym oddziale
przy mnie umierają, i to przeważnie w nocy na moim dyżurze – Wola Boża. Oby ci
wszyscy poszli do nieba, o co się modle przy Konających. Chcę być z miłości ku
Panu Jezusowi pielęgniarką nie tylko ciała, ale przede wszystkim duszy. Proszę
Pana Jezusa, aby ani jedna dusza nie poszła do wieczności nie pojednana z
Bogiem i na tego rodzaju rzecz bardzo uważam, bym na swym sumieniu nie miała
niczyjej duszy”.
Gorąco
i stale prosiła Boga o nawrócenie grzeszników, przy czym wielkodusznie w tej
intencji ofiarowywała swe cierpienia i życie. Zamawiała msze święte za dusze w
czyśćcu cierpiące.
Profesor
Akademii Medycznej w Krakowie, Zbigniew Oszast – jej bezpośredni przełożony –
tak się o niej wyraził: „Poznałem Rozalię na oddziale chorób skórnych i
wenerycznych. Pracowała między innymi na sali zamkniętych prostytutek. Był to
przydział ciężki, praca trudna i niewdzięczna, bo przy najlepszym wykonywaniu
obowiązków, zawsze jako pielęgniarka była narażona na agresywne zachowanie się
chorych i wulgarny ich język. (…) Wobec lekarzy, swoich przełożonych, z którymi
pracowała, była zawsze szczera, bezpośrednia i delikatna. Mimo ciężkości swej
pracy nigdy się nie skarżyła”.
Obowiązki
swe spełniała zawsze sumiennie, angażując wszystkie swoje siły. Do pracy
stawiała się punktualnie, a nawet zazwyczaj przychodziła przed czasem.
Przedstawiając
postawę Rozalii wobec drugiego człowieka trzeba dopowiedzieć, że była bardzo
gościnna i hojna: dawała jałmużnę ubogim, pożyczała pieniądze lub ręczyła za
pożyczających, na czym nieraz była bardzo stratna. Wskutek hojności w datkach i
pożyczkach musiała się niekiedy w ciągu całego dnia obywać szklanką herbaty i
kromką chleba”.(O. Waldemar Sojka, redemptorysta).
W
pierwszych dniach września 1944 r., mimo poważnego osłabienia, nie odmówiła
postawienia baniek swej znajomej; po tej samarytańskiej posłudze przeziębiła
się, od razu położyła do łóżka i po pięciu dniach zmarła. Miała 43 lata.
Ofiarność i poświęcanie się Rozalii dla bliźnich nie
znało granic.
W
sierpniu 1944 roku w swoim ostatnim piśmie przed śmiercią napisała: „Zmiłuj się
nade mną, mój Najsłodszy Jezu, i wysłuchaj mnie, o co Cię proszę z
całego serca przez Niepokalane Serce Najświętszej Maryi
Panny. Proszę Cię, mój Jezu, dla siebie o łaskę umiłowania Ciebie miłością
podobna do Twej miłości, a więcej – o uwolnienie mego Ojca Drogiego (ks. Kazimierza Dobrzyckiego, spowiednika
i kierownika duchowego) z więzienia (hitlerowskiego
obozu zagłady), za co Ci ofiaruję swoje życie i zdrowie”.
Bóg
przyjął jej ofiarę i wysłuchał jej prośby. Ks. Dobrzycki cudownie ocalał,
został uwolniony i wrócił do kraju, a po wojnie z
gorliwością kontynuował dzieło Boże przekazane za pośrednictwem Rozalii.
Chrystus
zawsze królował w sercu swej wiernej służebnicy i przez nią mógł rozszerzać
swoje słodkie panowanie w sercach tych, z którymi się spotykała, którzy
umierali na jej rękach pojednani z Bogiem.
Drodzy
w Chrystusie Panu, bracia i siostry!
Jak
wiele ma nam dzisiaj do powiedzenia Rozalia Celakówna, wierna oblubienica i
powiernica Serca Jezusowego, ukryta mistyczka i pokorna pielęgniarka niosąca
niestrudzenie samarytańską pomoc chorym na duszy i ciele.
Jako
pielęgniarka ukształtowana w szkole Serca Jezusowego, boleśnie odczuwała
wszelkie ludzkie działania wymierzone przeciw godności, świętości i
nienaruszalności ludzkiego życia. Wiedziała od samego Chrystusa, jak te
straszliwe zbrodnie na dzieciach nienarodzonych ranią Jego Najświętsze Serce i
sprowadzają sprawiedliwy gniew Boga na naszą Ojczyznę. Rozalia błagała o
miłosierdzie Boże dla Polski, pragnęła pocieszać Serce Zbawiciela i swoją
ofiarną miłością wynagradzać „tak okropne zniewagi i brak miłości”, „wszystkie
zapomnienia, grzechy i zbrodnie, nie tylko popełnione w szpitalu, lecz na całej
kuli ziemskiej”.
W
swoich notatkach duchowych pisała: „Do końca mego życia ofiaruję Tobie, Panie
Jezu, wszystkie moje cierpienia, pogardę, zapomnienie, jakie mnie spotykają w
szpitalu i poza, by Tobie w ten sposób sprawić radość, by Cię pocieszyć, by w
ten sposób okazać Ci moją szczerą miłość. (…) Im więcej bezbożni będą Ciebie,
Panie, znieważać, tym więcej i goręcej będę Ciebie, Jezu, miłować i pocieszać,
o Tobie mówić i myśleć, i Twojej czci bronić. Często o tym myślę, mój Panie, że
jedno serce kochające Cię do szaleństwa potrafi Cię pocieszyć za tych, co Cię
nie chcą znać i kochać. Ty, Panie, jesteś zdolny stworzyć takie serce. Tym
sercem, o Jezu mój ukochany, niech będzie moje najbiedniejsze serce, o co
błagam i zaklinam Cię na Twoją miłość nieskończoną!”.
Drodzy
bracia i siostry!
Służebnica
Boża Rozalia Celakówna była przede wszystkim gorliwą apostołką osobistego
poświęcenia się Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Lecz Król Miłości pragnął
jednocześnie, aby to poświęcenie i oddanie się pod Jego berło i panowanie Jego
prawa miłości miało wymiar społeczny, rodzinny i narodowy. Dlatego nasz
Zbawiciel za pośrednictwem swojej służebnicy powiedział:
„Ratunek dla Polski jest tylko w Moim
Boskim Sercu (…) jeżeli mnie uzna za
swego Króla i Pana (…). To uznanie ma być potwierdzone porzuceniem grzechów i
całkowitym zwrotem do Boga. (…) Kształtujcie dusze na
modłę Mojego Serca” – wzywał Chrystus.
„Pan
Jezus chce być naszym Królem, Panem i zarazem Ojcem bardzo kochającym. Ta
sprawa była i jest dla mnie ogromnie droga! – mówiła Służebnica Boża. Od
piętnastu lat bardzo o to proszę Pana Jezusa, by rozszerzył na świecie w
sercach ludzkich panowanie słodkie Swojej miłości. Spełniając w szpitalu moje
obowiązki, nieraz przykre, w tej intencji, by Go ludzie poznali i umiłowali,
wierzyłam w to mocno i niezachwianie, że On, Jezus, wysłucha mnie”.
3. Droga Rodzino Matki Bolesnej!
W
tym miejscu mojego listu pragnę wspomnieć postać o. Alberta Urbańskiego,
świątobliwego karmelity, urodzonego niedaleko Obór, wybitnego polskiego
mariologa i józefologa, więźnia hitlerowskich obozów zagłady, prowincjała i
wychowawcy kleryków, gorliwego duszpasterza, zmarłego w Krakowie 1 marca 1985
roku.
Miałem
zaszczyt poznać o. Alberta na kilka miesięcy przed jego śmiercią, gdy ze
względu na stan zdrowia poruszał się już na wózku inwalidzkim. Byłem wtedy
młodym zakonnikiem, zaraz po nowicjacie w Oborach. Z daru Opatrzności Bożej od
1985 roku przez pięć lat mieszkałem w celi zakonnej, którą zajmował przede mną
świątobliwy o. Albert. To właśnie jego świadectwu życia i nauczaniu zawdzięczam
w znacznej mierze moją decyzję o zwróceniu się do Przełożonych Zakonnych z
prośbą o wyrażenie zgody na udzielenie mi święceń kapłańskich.
W
1990 roku napisałem pracę magisterską z zakresu teologii dogmatycznej n/t „Kult
Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa w życiu, badaniach, nauczaniu i pracy
duszpasterskiej o. Alberta Urbańskiego O. Carm. (1911 – 1985).
Pisząc
tę pracę, podjąłem poszukiwania w archiwum klasztornym, gdzie w dokumentach
pozostałych po o. Albercie, odnalazłem m. in. księgi zawierające przepisane na
maszynie notatki duchowe krakowskiej mistyczki Rozalii Celakówny oraz wiele
innych cennych materiałów. Na ich podstawie napisałem:
„O.
Albert był wielkim czcicielem Najświętszego Serca Jezusowego i położył wielkie
zasługi w szerzeniu tego kultu. Po wojnie bardzo mocno związał się z Dziełem
Osobistego Poświęcenia się Najświętszemu Sercu Jezusowemu, które zostało
założone przez Księcia Metropolitę Krakowskiego Adama Sapiehę, pod wpływem
księdza mgr Kazimierza Dobrzyckiego i jego penitentki Rozalii Celakówny. Ksiądz
Promotor Dzieła Kazimierz Dobrzycki zmarł nagle w nocy z 30 na 31 grudnia 1976
roku. W testamencie wskazał na O. Alberta Urbańskiego, swojego spowiednika i
kierownika duchowego, jako kontynuatora Dzieła. Dnia 10 stycznia 1977 roku
podczas wspólnego spotkania, Metropolita Krakowski, Kardynał Karol Wojtyła
zamianował O. Urbańskiego następcą księdza Dobrzyckiego. Dwa główne cele Dzieła
to: 1. szerzyć kult Najświętszego Serca Jezusowego, 2. przeprowadzić najpierw
beatyfikację, a następnie kanonizację Rozalii Celakówny. Od tego momentu o.
Urbański został oficjalnie Promotorem czyli Moderatorem Dzieła. Ojciec Albert i
delegowani członkowie Dzieła zostali dwukrotnie przyjęci przez Papieża Jana
Pawła II, we wrześniu 1980 roku: pierwszy raz 1 września, przy kaplicy Matki
Bożej z Lourdes w ogrodach watykańskich, drugi raz – na życzenie samego papieża
– osobno, dnia 25 września, bezpośrednio po Mszy świętej. Papież powiedział:
„Zrobiliście dobrą robotę, róbcie ją dalej”. Wezwanie Najświętszego Serca
Jezusowego przekazane za pośrednictwem Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny i
serdeczna zachęta św. Jana Pawła II nie pozostały bez odpowiedzi, ale zostały
podjęte przez wielu pasterzy, szczególnie księży jezuitów oraz wiernych
świeckich Kościoła w Polsce.
4. Drodzy w Chrystusie Zmartwychwstałym, bracia i siostry! Najświętsze
Serce Boskiego Odkupiciela otwarte dla nas na krzyżu jest źródłem i wzorem
miłości Boga i bliźniego oraz królem i zjednoczeniem serc wszystkich ludzi.
Pan Jezus mówi do nas w swojej Ewangelii: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja
was umiłowałem”.
Ofiarując
nam swoją przyjaźń, swoją miłość, Jezus pragnie byśmy kochali siebie wzajemnie
na Jego wzór. Mamy miłować drugiego człowieka dokładnie tak, jak umiłował nas
sam Jezus Chrystus.
W
jednym ze szpitali w Gdyni leżał chory marynarz. Był niewierzący. Odwiedzała go
dziewczyna, która opiekowała się chorymi na terenie parafii, gdzie ów szpital
się znajdował. Po kilku odwiedzinach chory spostrzegł, że jest dobra, miła i pobożna.
Pewnego dnia zapytał ją: „Właściwie, co ty masz za to, że tutaj przychodzisz?”.
Odpowiedziała, że nic, że robi to bezinteresownie. Postawił jej następne
pytanie: „A dla kogo ty to robisz?”. „Dla Chrystusa, który mnie i pana także
kocha” – odpowiedziała. Marynarz zmieszał się trochę, zaskoczyła go taka
odpowiedź. Dziewczyna odwiedziła go jeszcze kilka razy. Kiedy chory powrócił do
zdrowia i opuszczał szpital, kupił jej piękne róże i powiedział, dziękując za
opiekę: „Zanieś te róże twojemu Chrystusowi”.
Papież
Franciszek uczy:
„Wszyscy jesteśmy powołani, by być świętymi,
żyjąc z miłością i dając swe świadectwo w codziennych zajęciach, tam, gdzie
każdy się znajduje. (…) Jesteś żonaty albo jesteś mężatką? Bądź świętym,
kochając i troszcząc się o męża lub żonę, jak Chrystus o Kościół. Jesteś
rodzicem, babcią lub dziadkiem? Bądź świętym, cierpliwie ucząc dzieci
naśladowania Jezusa.”. (…)
Ta świętość, do której wzywa cię Pan,
będzie wzrastała przez małe gesty. Na przykład: pewna kobieta idzie na targ, by
zrobić zakupy, spotyka sąsiadkę, zaczyna z nią rozmawiać i dochodzi do krytyki.
Wówczas ta kobieta mówi w swoim wnętrzu: „Nie, nie będę o nikim mówić źle”. To
jest krok ku świętości. Następnie w domu, jej syn chce z nią porozmawiać o jego
marzeniach i chociaż jest zmęczona, siada obok niego i słucha z cierpliwością i
miłością. To kolejna ofiara, która uświęca. Kiedy przeżywa chwilę udręki,
pamięta o miłości Najświętszej Maryi Panny, bierze różaniec i modli się z
wiarą. To jest kolejna ścieżka świętości. Potem, gdy wychodzi na ulicę, spotyka
ubogiego i zatrzymuje się, by porozmawiać z nim z miłością. To jest następny
krok” (z adhortacji Gaudete et
Exultate).
Pewnego
dnia przywieziono do szpitala Franciszka, osiemdziesięcioletniego mężczyznę po
wylewie krwi do mózgu. Następnego dnia, do tego samego szpitala trafiła jego
żona z chorobą serca. Sparaliżowany mężczyzna słyszał wszystko, ale nie mógł
mówić. Cały czas był przykuty do łóżka. Żona mogła się poruszać na wózku
inwalidzkim. Każdego dnia prosiła pielęgniarkę, aby zawiozła ją do męża. Windą
zjeżdżały kilka pięter niżej. Staruszka siedząc na wózku inwalidzkim
zatrzymywała się koło męża. Z czułością patrzyła na niego. Mówiła o miłości,
wspominała najpiękniejsze chwile wspólnego życia. Gładziła dłonią jego włosy.
Twarz Franciszka wypogadzała się, pojawiał się uśmiech, próbował coś mówić.
Trzymając się za ręce, trwali tak przy sobie cały dzień. Wzruszona pielęgniarka
mówi, że wyglądali na bardzo szczęśliwych.
Drodzy bracia i siostry!
Święta
Matka Teresa z Kalkuty powiedziała kiedyś, że „Miłość zaczyna się w domu. […] Najlepszym miejscem nauki miłości i
modlitwy jest rodzina – przykład miłości i modlitwy matki i ojca”.
Pewien
chłopiec powiedział do swojego młodszego brata: „Powinieneś być grzeczny, bo w
przeciwnym razie tata nie będzie cię kochał”. Kiedy ojciec to usłyszał,
powiedział: „To nieprawda”. Starszy syn stwierdził: „Ale przecież ty nie
będziesz nas kochał, jeżeli nie będziemy starali się dobrze postępować”. Na to
tata odparł: „Ja zawsze będę was kochał. Kiedy będziecie
dobrzy, miłość do was przyniesie mi wiele szczęścia; kiedy nie będziecie
starali się dobrze postępować, miłość do was zrani mnie, ale nigdy nie
wygaśnie”.
Podobnie
Pan Bóg nie kocha nas za coś, lecz darzy miłością bez względu na wszystko.
Kocha nas dlatego, że sam jest miłością.
To
nie my wybraliśmy Boga, ale On pierwszy nas umiłował i wybrał, aby nasze życie
wydawało piękne i liczne duchowe owoce dobra. To Bóg pierwszy wybiera nas i
posyła, byśmy codziennie dawali o Nim świadectwo wobec innych ludzi.
Drodzy
Moi!
Miłość
potrzebuje ciągłego podtrzymywania, rozwijania, starania, aby nie rozwiała się
jak dym, nie skończyła się jak sen, nie odleciała jak przestraszony ptak, nie
zwiędła jak niepodlewany kwiat. I trzeba jej się uczyć wytrwale każdego dnia,
wpisując we własną duszę naukę Jezusa. To mozolne żłobienie serca, pełne
wysiłku, walki, ciągłego poprawiania detali. Miłość ta jest po to, aby radość
człowieka była pełna. Jezusowi chodzi bowiem o szczęście człowieka i według
Niego nic tak nie uszczęśliwia jak troska o miłowanie Boga. Jeśli człowiek
lekceważy Jego naukę, jego wnętrze pozostanie nienasycone i niespokojne. I
wówczas na nic nam miliony na koncie, pałace z wykwintnymi ogrodami,
ekskluzywne limuzyny zaparkowane przed naszym domem, znajomości z największymi
potentatami światowymi, jeśli w naszym życiu nie będzie miłości.
W
słowie proroctwa (charyzmat) przekazanym podczas Mszy świętej za chorych w
Oborskim Sanktuarium 9 maja br. Pan Jezus powiedział: „Zapraszam was do
miłości, tej która pochodzi od Ojca w niebie. Prawdziwa miłość – to
odpowiedzialność, to podjęcie trudu, poświęceń, ofiary a nawet cierpienia. To
Boża miłość, którą rozlewa w waszych sercach Duch Święty i jednoczy was ze Mną.
Abyście wzrastali w tej miłości troszczcie się o jedność ze Mną poprzez wasze
nawrócenie i sakramenty święte. Abyście byli pięknymi latoroślami w krzewie
winnym bo tylko wtedy będziecie wydawali obfite owoce w waszym życiu kiedy
będziecie ze Mną jedno. Podobacie Mi się tylko wtedy kiedy miłujecie się
wzajemnie i dajecie świadectwo miłości temu światu bo Ja jestem Miłością i o
miłość was proszę – Ja wasz Pan i Bóg, bo tylko przez miłość możecie się ze Mną
zjednoczyć i zamieszkać w domu Ojca”.
Chrystus
poprzez swoje słowa i czyny ukazuje nam, jaki kształt przybiera prawdziwa
miłość: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za
przyjaciół swoich”. Krzyż Chrystusa na Golgocie uwiarygodnił te słowa.
Ksiądz
Giuseppe Berardelli pochodził z miejscowości Casnigo, koło Bergamo, które stało
się epicentrum epidemii we Włoszech. Był znany ze swojej pomocy wiernym.
Duchowny od dłuższego czasu miał problemy zdrowotne, dlatego zakażenie
koronawirusem wywołało u niego dodatkowe komplikacje. Wiedział, że jest u kresu
życia. Zdawał sobie sprawę także z powagi sytuacji w rejonie w szczególnie
dotkniętym pandemią. W szpitalu brakowało respiratorów. Kiedy jego stan był na
tyle poważny, że wymagał podłączenia do respiratora, który zorganizowali mu
wdzięczni parafianie, ksiądz zrezygnował z urządzenia prosząc, żeby przekazano go młodszemu choremu, leżącemu
obok. Osobie, której nie znał. Ks. Giuseppe Berardelli zmarł w szpitalu w
Lovere, z powodu choroby COVID-19, pełen
miłości do Chrystusa, któremu wiernie służył i naśladował do końca. Niektórzy
nazwali księdza Berardelliego patronem tych, którzy cierpią na koronawirusa i
tych, którzy ich leczą i opiekują się nimi.
Drodzy Moi! Chciejmy się
tej pięknej miłości uczyć od Jezusa,
który kocha każdego z nas takimi, jakimi jesteśmy. On pierwszy i do końca nas
umiłował, aż do całkowitego daru z siebie na krzyżu i w Eucharystycznym Chlebie.
Chciejmy kochać drugiego człowieka, jak On nas kocha. Prośmy, aby każdego dnia
przymnażał nam tej prawdziwej, czystej i bezwarunkowej miłości oraz dodawał nam
odwagi do życia nią na co dzień.
5. Najmilsi Bracia i Siostry!
Abp
Stanisław Gądecki, Przewodniczący Episkopatu Polski, w homilii wygłoszonej w uroczystość
Najświętszego Serca Pana Jezusa 19 czerwca 2020 roku powiedział:
„My
chrześcijanie poznajemy niezgłębioną miłość Bożą przede wszystkim wpatrując się
w krzyż naszego Odkupiciela; wpatrując się w „Tego, którego przebili”
(J 19,37). Rana w boku oraz rany po gwoździach są dla niezliczonych osób
znakami miłości, która w sposób coraz głębszy kształtuje ich życie. (…)
Doświadczenie miłości, jakie daje kult przebitego boku Odkupiciela, chroni nas
przed niebezpieczeństwem zasklepienia się w sobie i zwiększa naszą
gotowość, by żyć dla innych.
Dzięki
kontemplacji Serca Jezusowego, Serca naszego Zbawiciela, który „przyjął nasze
słabości i dźwigał choroby” (Mt 8,17), stajemy się bardziej uważni na
cierpienia i potrzeby innych. Dzięki adoracyjnej kontemplacji boku
przebitego włócznią stajemy się wrażliwi na zbawczą wolę Boga. Stajemy się
zdolni zawierzyć Jego zbawczej i miłosiernej miłości, a jednocześnie
umacnia się w nas pragnienie, by uczestniczyć w Jego dziele zbawienia
jako Jego narzędzia”.
Najmilsi
bracia i siostry!
Całą
naszą Wspólnotę „Pieta” i każdego z Was, naszą codzienną pokorną posługę chorym
i cierpiącym, oddaję i zawierzam pod słodkie panowanie Najświętszego Serca
Zbawiciela.
Poprzez
codzienną modlitwę i sakramenty święte trwajmy w Nim „jak latorośl w Winnym
Krzewie”, abyśmy mogli dawać o Nim świadectwo przynosząc obfite owoce miłości
bliźniego.
Pamiętajmy
też o słowach Służebnicy Bożej Rozalii: „modlitwa i złączona z nią ofiara są
przepotężnym środkiem, by wszystko wyjednać u Pana Jezusa”. Prośmy Go z ufnością
o miłosierdzie dla nas i świata całego, przemianę naszego serca i nawrócenie
grzeszników, oddalenie pandemii i powrót do zdrowia dla zarażonych, dar nieba
dla zmarłych ofiar epidemii i pocieszenie dla ich bliskich, polecajmy też z
wdzięcznością Sercu Niebieskiego Lekarza wszystkich lekarzy, pielęgniarki,
ratowników medycznych, diagnostów i laborantów, farmaceutów i aptekarzy, kapelanów
szpitalnych i wolontariuszy.
6. Pamiętajmy, aby codziennie o godz. 17.40 (latem o godz. 18.40)
jednoczyć się duchowo odmawiając koronkę do siedmiu boleści Maryi za chorych i
cierpiących, oraz we Mszy Świętej za chorych odprawianej przy ołtarzu Matki
Bożej Bolesnej w Oborach w każdą drugą niedzielę miesiąca o godz. 11.30.
7. Pamiętajmy także o Mszy Świętej sprawowanej 25 – dnia każdego miesiąca
w intencji Wspólnoty „Pieta”. Tego dnia do Bezkrwawej Ofiary Chrystusa
składanej na ołtarzu w Oborach dołączmy nasze modlitwy i osobiste ofiary w
intencji Wspólnoty.
8. Wiosenny Dzień Skupienia dla naszej Wspólnoty odbędzie się tradycyjnie
w Niedzielę Zesłania Ducha Świętego 23 maja 2021 roku. Spotkanie rozpocznie
Eucharystia o godz. 11.30. W Dniu Pięćdziesiątnicy pragniemy zgromadzić się w
Oborskim Wieczerniku, aby trwać jednomyślnie na modlitwie razem z Maryją, Matką
Jezusa i prosić o nowe wylanie Ducha Pocieszyciela i Jego dary dla naszej
Wspólnoty i dla każdego z nas.
9. Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry! Nasza wspólnota „Pieta”
wyrosła i rozwija się w klimacie bogatej duchowości Karmelu i sanktuarium Matki
Bożej Bolesnej w Oborach. Zapraszam was serdecznie na XXII Ogólnopolski
Wieczernik Królowej Pokoju, który odbędzie w sobotę 10 lipca 2021 roku w godz.
10.00 – 19.00. Jak co roku zapraszam was do aktywnego udziału w tym radosnym
świętowaniu ku czci Matki Bożej Szkaplerznej. Mam tutaj na myśli m.in. pomoc w
przygotowaniu oprawy liturgicznej ołtarza, pomoc w punkcie medycznym przy
sanktuarium podczas całego spotkania. Bardzo liczę także na waszą pomoc w
zebraniu nowych świadectw i osób chętnych do złożenia świadectwa (chodzi o
świadectwa nawrócenia i uzdrowienia związane z pielgrzymowaniem do Oborskiego
Sanktuarium i przyjęciem bądź przekazaniem innym szkaplerza karmelitańskiego oraz
świadectwa waszej samarytańskiej posługi chorym i cierpiącym, które uprzejmie
proszę przesłać mi wcześniej listem poleconym na adres klasztoru w Oborach lub
pocztą elektroniczną (mailem) na mój adres: opiotr@obory.com.pl lub przekazać
osobiście).
10. Tradycyjnie w dniu 15 września obchodzić będziemy nasze patronalne
święto na które najserdeczniej zapraszam wszystkich do Oborskiego Domu Maryi.
Uroczysta Msza Święta w intencji naszej Wspólnoty zostanie odprawiona w środę
15 września br. o godz. 12.00. Spotkanie rozpocznie się o godz. 11.00 Adoracją
Najświętszego Sakramentu połączoną z modlitwą różańcową, a zakończy popołudniu
agapa przy kawie i ciastku w klasztornym barze „Karmelek”.
11. Zachęcam do uważnej lektury Listów do Wspólnoty i Rozważań
znajdujących się na stronie internetowej naszego sanktuarium w zakładce
Wieczernik i w zakładce Rozważania. To materiały formacyjne dla wszystkich
członków Wspólnoty.
Zakończenie.
Wszystkich
Was, drodzy bracia i siostry, całą naszą Wspólnotę i naszych drogich chorych, oddaję
i zawierzam Sercu Najświętszego Odkupiciela oraz nieustannej opiece i
orędownictwu Niepokalanego Serca Maryi i Przeczystego Serca Św. Józefa.
Z serdeczną
pamięcią w modlitwie oraz darem pokoju i błogosławieństwa Zmartwychwstałego
Pana + wasz o. Piotr O. Carm.
Obory, w uroczystość
Wniebowstąpienia Pańskiego – dnia 16 maja A. D. 2021
Akt osobistego poświęcenia
się Najświętszemu Sercu Jezusowemu
Ja
……….. oddaję i poświęcam Najświętszemu
Sercu Pana naszego Jezusa Chrystusa moją osobę i moje życie, moje uczynki,
troski i cierpienia, nie chcąc odtąd używać żadnej cząstki mego jestestwa, jeno
aby czcić, miłować i wielbić To Serce. Mam niezłomną wolę całkowicie należeć do
Niego i czynić wszystko z miłości ku Niemu, wyrzekając się z całego serca tego
wszystkiego, co by Mu się mogło nie podobać.
Obieram
więc Ciebie, o Najświętsze Serce, za jedyny przedmiot mojej miłości, za
Opiekuna mego życia, za rękojmię mego zbawienia, za lekarstwo na moja ułomność
i niestałość, za naprawienie wszystkich błędów mojego
życia i za pewne schronienie w godzinę mej śmierci.
Bądź
więc, o Serce pełne dobroci, moim przebłaganiem wobec Boga Ojca i odwróć ode
mnie strzały Jego sprawiedliwego gniewu. O Serce pełne miłości, w Tobie
pokładam całą mą ufność, gdyż wszystkiego się obawiam po mojej słabości i
złości, natomiast spodziewam się wszystkiego po Twojej dobroci.
Zniszcz
więc we mnie wszystko, cokolwiek może Ci się nie podobać albo sprzeciwiać.
Niech boska Twa miłość tak głęboko wniknie w me serce, bym nigdy nie mógł(a)
zapomnieć o Tobie, ani się od Ciebie odłączyć. Błagam Cię przez nieskończoną Twą
dobroć, niech imię moje będzie zapisane w Tobie, gdyż pragnę, by całym mym
szczęściem i najwyższą mą chwałą było żyć i umierać jako Twój wierny
sługa (jako wierna Twa służebnica). Amen.
OFIAROWANIE SWEGO SERCA ŚW. JÓZEFOWI
PO KOMUNII ŚWIĘTEJ
Święty
Józefie, najmilszy Bożemu Sercu, Ty złożyłeś Bogu najdoskonalszą ofiarę
z samego siebie i najgoręcej pragniesz pozyskać wszystkie serca dla
Chrystusa. Z głęboką pokorą przynoszę do Ciebie moje nędzne
i grzeszne serce i składam je w Twoje błogosławione ręce,
w objęciu których tak miłośnie biło Boskie Serce Dzieciątka Jezus.
O święty
Józefie, najukochańszy mój Ojcze, weź moje biedne serce, uproś mu całkowite
oczyszczenie z grzechów i doskonałe oderwanie się od wszystkich
marności tej ziemi. Niech za Twą przyczyną rozpali je ogień miłości Bożej,
przemieni i ukształtuje na wzór Twego serca, aby znalazło w nim
upodobanie Boskie Serce Jezusa. Złóż je na ofiarę Najsłodszemu Zbawicielowi
i Jego Niepokalanej Matce, aby będąc ich wyłączną własnością na tej ziemi,
w niebie także wielbiło i kochało Jezusa i Maryję
i z Tobą, święty Józefie, chwaliło Boga w Trójcy Jedynego na
wieki wieków. Amen.
|