Umiłowani
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
Od
8 grudnia 2020 roku z inicjatywy papieża Franciszka przeżywamy w całym Kościele
Rok Świętego Józefa, który na kartach Ewangelii nie wypowiada ani jednego
słowa, a przecież tak mocno przemawia do nas swoim czynami, swoim pełnym
miłości oddaniem Jezusowi i Maryi, swoim posłuszeństwem wiary Słowu Bożemu i
całkowitym zaufaniem Bogu.
Przełożeni
generalni zakonu karmelitów i karmelitów bosych we wspólnym liście zatytułowanym
„Opieka Św. Józefa nad Karmelem” napisali: Pandemia „zmusiła nas do zamknięcia
w naszych domach. Ale właśnie w tych chwilach jeszcze mocniej poczuliśmy
potrzebę zwrócenia się do tego sprawiedliwego i wiernego człowieka, który
poznał co to trud, wygnanie, troska o jutro, nie upadając na duchu, wciąż
wierząc i mając nadzieję w Bogu, który powierzył mu wyjątkową misję: strzec
Jezusa i Maryi, rodziny z Nazaretu, początków nowej rodziny, jaką Bóg dawał
światu. (…)
[Dlatego]
Dobrze jest nam powrócić do św. Józefa, rozmyślać o tym, którego nasza tradycja
uznała za patrona i wzór życia karmelitańskiego”.
„Jedna
z pierwszych legend karmelitańskich opowiada o częstych odwiedzinach Józefa i
Maryi razem z Dzieciątkiem Jezus u eremitów karmelitańskich przy źródle św. Eliasza na górze Karmel. W drodze
powrotnej z Egiptu Święta Rodzina miała spędzić noc w grocie na zboczu Karmelu.
O tej pobożnej legendzie podawanej w Ziemi Świętej wszystkim pielgrzymom
nawiedzającym bazylikę „Stella Maris” na wspomnianej górze w Hajfie, przypomina
jeden z fresków namalowanych na suficie kopuły świątyni. Autorem fresku jest karmelitański
malarz Luigi Poggi, rodem z Malty. Dzieło, wykonane w latach 1926-1928, ukazuje
właśnie te odwiedziny. Maryja z Józefem, trzymając za ręce małego Jezusa, opuszczają
karmelitańską wspólnotę. Odprowadza ich dwóch pustelników odzianych w habity
karmelitańskie. W swych rękach niosą prowiant na dalszą drogę odchodzących gości.
W głębi, u wejścia do groty, widać grupę pozostałych, wyraźnie poruszonych
pustelników. W rękach trzymają zwoje ksiąg Starego Testamentu, co pozwala
ustalić przyczynę ich poruszenia: na własne oczy widzą wypełnienie się starotestamentowych
proroctw; widzą Mesjasza, którego przyjście zwiastowali prorocy.
Spotkanie
pustelników ze świętą rodziną ma wyjątkowy charakter. To nie jakaś przypadkowa,
uczyniona mimochodem wizyta, która nie rodzi żadnych głębszych, duchowych czy
psychologicznych więzi. Spotkanie rodziny pustelników z rodziną nazaretańską ma
charakter głęboko ludzki, intymny, rodzinny właśnie, niezmiernie ubogacający i
rodzący duchowe pokrewieństwo. W takiej atmosferze i we wzniosłym nastroju
karmelici chcą spotykać się zawsze z Jezusem, Jego Matką i św. Józefem. Pustelnicy
obdarowują gości ciepłym przywitaniem, rodzinną atmosferą i troszczą się, by nie
zabrakło im pożywienia. Sami jednak otrzymują dar o wiele cenniejszy: mogą
poznać Jezusa, zanim publicznie ukaże się On ludowi i powie o swym
posłannictwie.
Legenda
mówi, że w dziejach Karmelu (właściwie od ich zarania) ważną postacią, obok Jezusa
i Maryi, jest św. Józef, troskliwy obrońca Chrystusa i oblubieniec Najświętszej
Dziewicy. Karmelici widzą w nim, jak napisze w 1479 r. Arnold Bostiusz, męża
dziewiczego i nienaruszonego, zastępcę odwiecznego Boga, żywiciela i
najtroskliwszego ekonoma i mniemanego ojca Jezusa, umiłowanego oblubieńca Maryi. Wszystko to zaś od
niepamiętnych czasów, czyli od początków istnienia
Zakonu.
Pobyt
karmelitów na górze Karmel został jednak drastycznie przerwany inwazją
Saracenów. W drugiej połowie XIII w. karmelici byli zmuszeni do wyemigrowania
do Europy, gdzie przywieźli ze sobą także kult św. Józefa.
Któż
bardziej
– pyta Daniel Papebrock – mógł przyczynić się do czci św. Józefa na Zachodzie, jeśli nie ci, którzy już w
Palestynie oddawali mu cześć?
Przekonanie to potwierdził Prosper Lambertini, późniejszy papież Benedykt XIV,
twierdząc, że według zgodnego
zdania
uczonych Zakon Karmelitański przyniósł ze Wschodu na Zachód chwalebny obyczaj oddawania czci św. Józefowi jak najuroczystszym nabożeństwem. Nabożeństwo to potwierdzają najstarsze
karmelitańskie księgi liturgiczne i
inne świadectwa, mówiące, że wspomnienie św. Józefa celebrowano w Karmelu od
niepamiętnych czasów.
Nabożeństwo
do św. Józefa w rodzinie Karmelu pogłębiła i ożywiła św. Teresa od Jezusa (1515-1582),
żyjąca w XVI wieku reformatorka Zakonu i doktor Kościoła. Jej duchowa zażyłość
ze Świętym Józefem rozpoczęła się już w zaraniu zakonnego życia. Teresa w rok
po złożeniu ślubów zakonnych ciężko zachorowała, leżała sparaliżowana i była
bliska śmierci. Miała wtedy zaledwie 18 lat. Po czterech latach cudownie odzyskała
zdrowie za pośrednictwem św. Józefa.
W
swej autobiografii napisała: „Widząc się zniedołężniałą w tak młodym wieku,
opuszczoną przez ziemskich lekarzy, postanowiłam uciec się do lekarzy
niebieskich, aby oni mnie uzdrowili, bo gorąco pragnęłam zdrowia. (...) Obrałam
sobie za orędownika i patrona chwalebnego św. Józefa, usilnie polecając się
Jemu. I poznałam jasno, że jak w tej potrzebie, tak i w innych pilniejszych
jeszcze, w których chodziło o [dobro] duszy, Ojciec ten mój i Patron wybawił
mnie i więcej mi dobrego uczynił, niż sama prosić umiałam. On w swej łaskawości
to sprawił, że podniosłam się z łoża boleści i znowu chodzić mogłam”.
Od
tego czasu cześć, ufność i miłość Teresy do św. Józefa wzrastały. Święty nigdy
nie zawiódł pokładanych w nim nadziei. Wraz z rozwojem życia wewnętrznego i
dążeniem do świętości duchowy związek Teresy ze św. Patriarchą zacieśniał się.
Teresa starała się odwdzięczyć swemu Opiekunowi. Jego święta liturgiczne
obchodziła z największym pietyzmem.
Nazywała
go swoim Panem, Opiekunem, Patronem, Orędownikiem. Pewnego dnia po Komunii św.
Teresa miała objawienie, w którym Chrystus zobowiązał ją do rychłego założenia
reformowanego klasztoru karmelitanek, „który ma być pod wezwaniem św. Józefa”.
Teresa,
ufna w pomoc i opiekę św. Patriarchy, przeprowadziła dzieło reformy zakonu
karmelitańskiego. Spośród 17 klasztorów przez siebie założonych, 11 domów
poświęciła czci św. Józefa. Na wszystkie fundacje woziła ze sobą figurę św.
Józefa, przechowywaną dotąd w Avila. We wszystkich klasztorach zaprowadziła
szczególny kult św. Patriarchy. W każdym z nich musiał się znajdować Jego
ołtarz.
Przy
głównych bramach klasztoru ustawiała figury św. Józefa i Matki Bożej. Mieli oni
bronić głównych wejść do klasztoru. W liście pisanym 5 lutego 1571 roku do
Alfonsa Ramireza Święta przynaglała, aby Jakub Ortiz „nie ociągał się tak długo
z postawieniem figury Pana mojego św. Józefa nad bramą kościoła” w Toledo.
Teresa zobowiązuje swoje siostry: „Miejcie nabożeństwo do św. Józefa, bo on
wiele może”.
Wszystkich
zaś zachęca i przekonuje: „Nie pamiętam, bym kiedykolwiek aż do tej chwili
prosiła go o jaką rzecz, której by mi nie wyświadczył. Jest to rzecz
zdumiewająca, jak wielkie rzeczy Bóg mi uczynił za przyczyną tego chwalebnego
Świętego, z ilu niebezpieczeństw na ciele i na duszy mnie wybawił. Innym
świętym, rzec można, dał Bóg łaskę wspomagania nas w tej lub owej potrzebie,
temu zaś chwalebnemu Świętemu, jak o tym wiem z własnego doświadczenia, dał
władzę wspomagania nas we wszystkim (...). Przekonali się o tym i inni, którym
poradziłam, aby się jemu polecili i coraz więcej jest już takich, którzy go
czczą i wzywają, doznając na sobie tej prawdy. (...) Pragnęłabym wszystkich
pociągnąć do pobożnej czci tego chwalebnego Świętego”.
100
lat po śmierci św. Teresy z Avila Kapituła generalna karmelitów w 1680 roku
jednogłośnie ogłosiła św. Józefa głównym patronem i opiekunem zakonu.
Kult
Św. Józefa promieniował z Karmelu na cały Kościół. „Dzisiaj, po dogłębnych studiach
na ten temat, nikt nie kwestionuje stwierdzenia, że za przyczyną św. Teresy
kult św. Józefa rozpowszechnił się w całym Kościele. (o. Szczepan Praśkiewicz OCD).
Drodzy
bracia i siostry!
Nabożeństwo
do Św. Józefa ma w naszym zakonie zupełnie wyjątkowe miejsce.
Przede
wszystkim widziany jest jako prawdziwy mistrz i opiekun życia duchowego, „jako
zwierciadło mistycznego życia karmelitańskiego w Bogu”.
Józef
jest nie tylko patronem i troskliwym opiekunem, ale także „nauczycielem tych,
którzy praktykują modlitwę (Ż 6, 8), ponieważ nikt nie wie bardziej niż on, jak
żyć w intymnej zażyłości z Jezusem i Maryją, spędzając z nimi tyle lat i
umożliwiając istnienie rodziny z Nazaretu”.
Pięknie
wyjaśnia to św. Teresa z Avila, gdy pisze: „Szczególnie dusze oddane modlitwie
wewnętrznej powinny go ustawicznie wzywać z ufnością i miłością. Nie rozumiem,
jak można pomyśleć o Królowej Aniołów i o tych latach, które przeżyła z
Dzieciątkiem Jezus, a nie dziękować zarazem świętemu Józefowi za poświęcenie, z
jakim wówczas ich oboje opieką swoją otaczał. Kto nie znalazł jeszcze mistrza,
który by go nauczył modlitwy wewnętrznej, niech sobie tego chwalebnego Świętego
weźmie za mistrza i przewodnika, a pod wodzą jego nie zbłądzi”.
Mamy
więc w osobie Patriarchy z Nazaretu mistrza modlitwy wewnętrznej, nauczyciela
kontemplacji – miłosnego wpatrywania się w Oblicze Pana Jezusa. To, co było
udziałem św. Józefa podczas lat spędzonych przy dorastającym Zbawicielu, staje
się także i naszym doświadczeniem. Mąż Sprawiedliwy uczy nas mądrości duchowej
wynikającej z kontaktu z Chrystusem. Uczy nas przeżywania codzienności w
zapatrzeniu się w Boską Obecność Wcielonego Słowa.
Nasz „umiłowany papież św. Jan Paweł II, który
był wielkim czcicielem św. Józefa, pozostawił nam wspaniałe rozważanie o nim w
Adhortacji apostolskiej Redemptoris Custos — Opiekun Odkupiciela.
Ukazując różne jego cechy, szczególną uwagę poświęca milczeniu św. Józefa. Jest
to milczenie wypełnione kontemplacją tajemnicy Boga, w postawie całkowitego
posłuszeństwa Jego woli. Innymi słowy, milczenie św. Józefa nie świadczy o
pustce wewnętrznej, lecz przeciwnie, o pełni wiary w jego sercu, która
kierowała każdą jego myślą i każdym jego czynem. Dzięki temu milczeniu św.
Józef razem z Maryją zachowuje Słowo Boże, które poznał za pośrednictwem
Świętych Pism, i odnosi je nieustannie do wydarzeń z życia Jezusa; jest to
milczenie wypełnione nieustanną modlitwą, w której błogosławi on Pana, wielbi
Jego świętą wolę i zawierza się bez reszty Jego Opatrzności. Nie będzie
przesadne stwierdzenie, że to właśnie od swego «ojca» Józefa Jezus nauczył się
— na ludzki sposób — owego głębokiego życia wewnętrznego (…). Uczmy się
milczenia od św. Józefa! Tak bardzo go potrzebujemy w świecie, często zbyt
pełnym zgiełku, utrudniającego skupienie i słuchanie głosu Bożego. (…) Starajmy
się pogłębiać wewnętrzne skupienie, byśmy mogli przyjąć i zachować Jezusa w
naszym życiu” (Benedykt XVI, 18 grudnia
2005).
Do
odnowy życia karmelitańskiego i kultu św. Józefa na ziemiach polskich w
szczególny sposób przyczynił się św. Rafał Kalinowski (1835-1907), karmelita
bosy, wcześniej powstaniec styczniowy i katorżnik Sybiru. Do Karmelu wstąpił w
wieku 42 lat w roku 1877 r. O. Rafał cieszył się wielkim szacunkiem biskupa
krakowskiego Albina Dunajewskiego, swoich współbraci i licznych penitentów i
stał się filarem odnowy życia karmelitańskiego w Polsce, m.in. dzięki założeniu
nowego klasztoru w Wadowicach, jako miejsca formacji zgłaszających się powołań.
Znamienne, że udając się na fundację tegoż klasztoru, jego założyciel, za
przykładem św. Teresy od Jezusa, wiózł ze sobą figurkę św. Józefa, a w ołtarzu
głównym prowizorycznej kaplicy umieścił obraz Oblubieńca Najświętszej Maryi
Panny z Dzieciątkiem, pochodzący ze skasowanego po powstaniu styczniowym
klasztoru w Wilnie.
Należy
podkreślić, że zewnętrzne oznaki czci św. Józefa w Karmelu, takie jak:
uroczyste celebrowanie jego świąt, dedykowanie mu kaplic i kościołów,
wykonywanie rzeźb i malowanie obrazów, i propagowanie jego kultu wśród wiernych
– wypływały z kontemplowania w osobie św. Józefa wzoru doskonałej zażyłości z
Jezusem i z Maryją oraz przykładu modlitwy wewnętrznej. Karmelici widzieli
nadto w przybranym ojcu Jezusa Chrystusa potężnego orędownika także w sprawach
doczesnych, materialnych, w przekonaniu, że ten, który troszczył się o
codzienny chleb dla Jezusa i Maryi, nie pozostawi bez środków do życia tych,
którzy – w jego szkole – starają się żyć w zażyłości z Chrystusem i Jego Matką.
Św.
Józef od wieków patronuje i strzeże polskiej prowincji zakonu karmelitów. Zgodnie
z tradycją w dniu jego święta 19 marca bracia składają w Krakowie swoje śluby
wieczyste czystości, ubóstwa i posłuszeństwa.
We
wszystkich naszych kościołach, sanktuariach i klasztorach nasz Święty Patron ma
swój ołtarz z obrazem czy figurą. Także w naszym oborskim kościele mamy ołtarz
poświęcony św. Józefowi, wykonany w połowie XVIII wieku. Na tym ołtarzu po
lewej stronie wizerunku św. Józefa z Dzieciątkiem Jezus na rękach widoczna jest
duża figura świętej Teresy z Avila. A 300 lat temu, w roku 1717, przy oborskim
kościele erygowano nawet Bractwo św. Józefa.
W
tym miejscu pragnę wspomnieć o. Alberta Urbańskiego, karmelitę, wybitnego
polskiego józefologa, urodzonego w 1911 roku blisko oborskiego klasztoru w
niedalekim Frankowie k. Zbójna. To właśnie tutaj pod czułym spojrzeniem Maryi
Bolesnej zrodziło się i dojrzewało jego powołania do kapłaństwa i życia
zakonnego w Karmelu.
Na
początku drugiej wojny światowej został wywieziony razem z innymi karmelitami
do hitlerowskiego obozu zagłady w Dachau.
Tam
razem z innymi kapłanami i zakonnikami doświadczył szczególnej opieki i
cudownego ocalenia życia za przyczyną św. Józefa, Obrońcy Chrystusa i Opiekuna Kościoła
Świętego.
75.
rocznicę tego wydarzenia wspominaliśmy 29 kwietnia ubiegłego roku.
W
referacie wygłoszonym w Kaliszu 28 kwietnia 1970 roku, O. Albert Urbański
powiedział: „W liczbie ocalałych znajdowało się ponad ośmiuset duchownych
polskich. Oswobodzenie obozu nastąpiło po odprawieniu przez kapłanów 9 –
dniowej nowenny i oddaniu się pod opiekę św. Józefa. Amerykańscy żołnierze
wyzwolili i ocalili więźniów obozu na kilka godzin przed planowanym przez
władze hitlerowskie zgładzeniem więźniów i spaleniem zamieszkałego przez nich
terenu. Można zaryzykować twierdzenie, że fakt ten nosił cechy niezwykłej interwencji
Opatrzności Bożej. Świadkowie i uczestnicy tego wydarzenia byli i są najgłębiej
przekonani o niezwykłości tego faktu i swoje ocalenie przypisują wstawiennictwu
św. Józefa”.
W
dalszej części swego referatu o. Urbański mówił:
„My,
księża polscy byliśmy i jesteśmy przekonani, że ocalenie uprosił nam św. Józef,
do którego ustawicznie zwracaliśmy się z prośbą o ratunek. Wierzyliśmy zawsze,
że tak, jak niegdyś uratował Syna Bożego przed siepaczami Heroda, tak i nas,
którzy jesteśmy członkami Mistycznego Ciała Chrystusa, uratuje przed oprawcami
hitlerowskimi. Bóg nie zawiódł naszej ufności. W przedziwnej mądrości swojej
tak pokierował wypadkami i czynami ludzkimi, że ich rezultatem stało się
zwycięstwo prawdy i ocalenie skazanych na zagładę”.
Drodzy
Moi! To świadectwo jest dla nas źródłem ogromnego umocnienia i pociechy,
szczególnie w sytuacjach które po ludzku wydają się beznadziejne, i zachętą do
pielęgnowania głębokiego i pełnego ufności nabożeństwa do św. Józefa, wiernego
Stróża i Obrońcy Dzieciątka Jezus, naszych rodzin i całego Kościoła.
„O.
Urbański, nosząc w pamięci bolesne doświadczenia wojenne, rozumiał doskonale,
że prawdziwe odrodzenie moralne i religijne narodu oraz budowanie prawdziwego
pokoju w świecie rozpoczyna się i kształtuje w rodzinach. To od ich zdrowia
moralnego i religijnego zależą przede wszystkim przyszłe losy narodu i całego
świata. Dlatego, obok Matki Bożej, tak wiele miejsca poświęcił osobie i roli
św. Józefa, ukazując Go przede wszystkim jako wzór do naśladowania. W nabożeństwie
do św. Józefa widział skuteczną pomoc do zachowania i umacniania prawdziwej
wiary oraz czystości obyczajów” (o. Piotr
Męczyński OCarm, w 1990 r.).
Przełożeni
generalni obu gałęzi rodziny karmelitańskiej w swoim liście poświęconym św.
Józefowi napisali: „W świecie, w którym (…) mamy tendencję do ucieczki od
więzów stabilnych relacji i zobowiązań oraz do zamykania się w bezpłodnym
narcyzmie, Józef wskazuje nam drogę wyrzeczenia się siebie, codziennej
odpowiedzialności, cichej pracy, aby rodzina żyła i wzrastała. Ojciec rodziny
stara się leczyć rany swego własnego domu. Nasz patron stawia nas przed
koniecznością leczenia ran ludzkości i ran w jego własnym Kościele. Nie ma
Kościoła, nie ma Karmelu bez ludzi, którzy zapominając o sobie, pracują dzień i
noc, aby dać innym bezpieczny fundament, na którym mogliby się oprzeć. Pracują
w ciemności, niosąc w sercach swoje troski i zmęczenie, (…) pokładając ufność
tylko w Tym, od którego pochodzi i bierze swoje imię ich ojcostwo (por. Ef
3,15). Tacy ludzie zawsze będą mogli znaleźć w św. Józefie swego patrona i
wzór”.
To
o nich także pięknie pisał papież Franciszek w swoim liście poświęconym
świętemu Józefowi, podkreślając, że „nasze życia są tkane i wspierane przez
zwykłe osoby – zazwyczaj zapominane – które nie występują w tytułach gazet i
magazynów, ani na wielkiej scenie ostatniego show, lecz niewątpliwie dziś
zapisują decydujące wydarzenia na kartach naszej historii – którzy zrozumieli,
że nikt nie ratuje się sam. [...] Ileż osób codziennie praktykuje cierpliwość i
napełnia innych nadzieją […] Ileż osób modli się, ofiarowuje i wstawia w
intencji dobra wszystkich”.
„Wszyscy
mogą znaleźć w św. Józefie, mężu, który przechodzi niezauważony, człowieku
codziennej obecności, dyskretnej i ukrytej, orędownika, pomocnika i przewodnika
w chwilach trudnych. Święty Józef przypomina nam, że ci wszyscy, którzy są
pozornie ukryci lub na „drugiej linii”, mają wyjątkowy czynny udział w historii
zbawienia. Im wszystkim należy się słowo uznania i wdzięczności”.
Drodzy
bracia i siostry!
Niech
św. Józef będzie nam wspomożycielem i przewodnikiem w codziennym cichym
czuwaniu z pełnym miłości oddaniem przy naszych bliskich – przy żonie i
dzieciach, przy naszych drogich rodzicach i osobach starszych, przy każdym
dziecku poczętym i jego matce, przy łóżku chorego i konającego, przy bezdomnym
nędzarzu spotkanym na ulicy, przy młodzieży kuszonej przez Złego iluzją
fałszywej wolności i szczęścia bez Boga oraz przy wszystkich, którzy się
zagubili w ciemnościach grzechu i niewiary, narażając się na wieczne
potępienie. Niech pomaga nam żyć w nieustannym zjednoczeniu z Chrystusem,
czuwać razem z Nim na modlitwie i służyć Mu w każdym człowieku, szukającym pocieszenia
i nadziei, wsparcia i schronienia – w naszym sercu.
Niech
nam pomoże uczynić nasze domy i klasztory – drugim Nazaretem.
Drodzy
bracia i siostry! „Ite ad Joseph!” – Idźcie do Józefa! Te słowa serdecznej
zachęty umieszczono pod obrazem Świętej Rodziny w Kaliszu z dopiskiem: „A on
was zawsze wysłucha”.
Z
tą ufnością oddajemy i zawierzamy się dzisiaj jego ojcowskiemu sercu i
przyzywamy jego wstawiennictwa dla naszych rodzin i całej Rodziny
Karmelitańskiej zgromadzonej pod płaszczem czułej opieki Matki Bożej
Szkaplerznej.
Św.
Józef podobnie jak Maryja, jego przeczysta oblubienica, był człowiekiem Słowa. Słuchał
uważnie Słowa Bożego, zachowywał wiernie w swojej pamięci, rozważał w swoim
sercu i pozwalał przez nie prowadzić w swojej codzienności. We wszelkich
okolicznościach swojego życia, w momentach próby i duchowej ciemności, powtarzał
za psalmistą: „Twoje słowo, Panie,
jest lampą dla moich stóp i światłem na mojej ścieżce” (Ps 119, 105).
„Starożytni
kaznodzieje karmelitańscy stwierdzają, że tak jak Dziewica Maryja poczęła Słowo
wcielone w łonie poprzez działanie Ducha Świętego, tak święty Józef, za sprawą
Ducha Świętego, począł, w kontemplacji, Chrystusa w swojej duszy, stając się
ojcem Jezusa na tej ziemi”.
Przełożeni
generalni karmelitów w swoim liście pięknie napisali:
„Słowo
przyszło do Józefa we śnie, który możemy interpretować jako jego modlitwę, jego
wnętrze. Można powiedzieć, że każdy Karmel to miejsce snów: modlitwa jest jak
sen, który zawiera w sobie tajemne przesłanie. Wspólnota karmelitańska to grupa
ludzi, którzy śnią o tym, by uczynić swój dom nową Jerozolimą, ludzi, którzy podzielają
sen proroka o lepszym świecie, ludzi, którzy każdego dnia dają się porwać snom
o zbawieniu. Każdego dnia słuchając Słowa zbawienia, upodabniamy się do
Chrystusa w Jego posłuszeństwie i woli służenia, tego, który nie przyszedł, aby
Mu służono, ale aby służyć, tego który znajdował w małym dziecku przykład tego,
jakimi powinniśmy być, jeśli chcemy wejść do królestwa Bożego. Karmelici,
podobnie jak św. Józef, znają ten sen i strzegą światła nadziei, która jaśnieje
dla tego nowego świata, obiecanego tym, którzy są uważni na Słowo Boże,
ponieważ Bóg uczyni wszystko nowym. (…)”.
Niech
św. Józef strzeże każdego z nas i, z czułą miłością Boga, rozciąga swoją ojcowską
opiekę nad całym Karmelem i Kościołem. Amen.
o.
Piotr Męczyński OCarm.
|