Droga
Rodzino Matki Bożej Bolesnej!
Umiłowani
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
W I
Niedzielę Adwentu 27 listopada 2022 r. rozpoczyna się w Kościele nowy rok
duszpasterski pod hasłem „Wierzę w Kościół Chrystusowy”.
Tematem
przewodnim tego roku jest refleksja nad Kościołem, jego misją oraz umocnienie
wiary w Kościół jako wspólnotę wierzących kroczących razem do domu Ojca.
I
Benedykt
XVI powiedział, że "Kościołowi nie tyle szkodzą jego wrogowie, którzy z
nim walczą, ale ci chrześcijanie, którzy są obojętni, powierzchowni, którzy nie
słuchają słowa Bożego, którzy zagubili osobistą i wspólnotową modlitwę, którzy
nie żyją na co dzień usłyszanym słowem Bożym". Ażeby się temu procesowi
przeciwstawić, potrzebne jest odnowienie naszej wiary i naszej miłości do
Chrystusa i Jego Kościoła, oraz naszego chrześcijańskiego świadectwa.
„Kościół
jest święty, bo w nim jest Bóg, ale i słaby przez grzechy ludzkie. Kościół
ma oblicze każdego z nas. Każdy ochrzczony stanowi część Kościoła i ponosi
odpowiedzialność za jego duchową kondycję. Moje grzechy są grzechami Kościoła,
a moje zwycięstwa są zwycięstwami Kościoła!” (ks. Dawid Pietras).
„Wobec
tego pierwszą rzeczą służącą odnowie Kościoła będzie zawsze nasze osobiste
nawrócenie. I tu dochodzimy do tego, co jest największym zagrożeniem dla
zdrowia i żywotności Kościoła. Fakt, że wielu jego członków nie korzysta
regularnie z sakramentu pokuty i pojednania, a trwając w grzechu, żyje bez
stanu łaski uświęcającej. Konsekwencją tego stanu rzeczy jest między innymi
słabość Kościoła. Moc Kościoła jest z Chrystusa, a kiedy rozluźniamy więzi z
Chrystusem, to wszystko zaczyna się psuć i walić” (Bp Andrzej Czaja).
Ks.
prof. Marek Chmielewski podkreśla:
„Kościół
jest nie tyle instytucją charytatywno - edukacyjną czy kulturalną, lecz przede
wszystkim rzeczywistością teologalną – mistycznym Ciałem Chrystusa. Jego
szczególną cechą jest świętość, dlatego ilekroć mówi się o Kościele, należałoby
zawsze dodawać przymiotnik święty. Wydaje się to kłócić z faktem
grzeszności poszczególnych jego członków, a nawet poważnych nadużyć i
wykroczeń, popełnianych także ze strony duchowieństwa. Jest w tym pewien
paradoks, że choć Kościół jest wspólnotą grzeszników, to jednak jako lud Boży i
mistyczne Ciało Chrystusa jest święty. Jest to świętość samego Chrystusa, który
jest jego Głową, i Ducha Świętego, będącego jakby jego duszą (por. LG 7)”.
„Kościół,
mimo iż ze swej natury jest święty, dzięki świętości Boga, jest również
Kościołem grzeszników, którzy są wezwanie do nieustannego nawrócenia i są
uświęcani w Kościele. Świętość jest zatem fundamentem odnowy Kościoła, ponieważ
jest ona dana i zadana Jego członkom. Świętość, w której uczestniczymy i którą
otrzymaliśmy wraz z chrztem jest darem i jednocześnie staje się dla każdego
człowieka zadaniem, czyli powołaniem, które trzeba realizować w życiu.” (Ks.
Piotr Wróblewski).
Ks.
dr hab. Edward Staniek z Krakowa pisze:
„Najtrudniej
uwierzyć w to, że Kościół jest święty. Tak wiele zarzutów na przestrzeni wieków
wysunięto pod adresem ludzi reprezentujących Kościół, i tak wiele zastrzeżeń
można dziś postawić ludziom w sutannach i habitach, że wiara w świętość
Kościoła wydaje się nieporozumieniem. Fakty świadczą często raczej o
grzeszności Kościoła, a nie jego świętości.
Nieporozumienie
jednak wynika z niewłaściwie rozumianej świętości Kościoła. Nie chodzi w niej
bynajmniej o to, by w Kościele nie było grzeszników. Wręcz przeciwnie, Kościół
tworzą grzesznicy. Świętość Kościoła polega właśnie na tym, że grzesznik może w
nim oczyścić się ze swego grzechu i osiągnąć pełnię doskonałości zarówno
moralnej, jak i religijnej. Kościół jest święty, ponieważ dysponuje potężną
siłą uświęcającą. Jest nią obecność samego Boga. Kościół jest święty nie
dlatego, że nie ma w nim grzeszników, lecz dlatego, że w nim grzesznicy
osiągają świętość. (…)
Ani
grzechy duchowieństwa, ani grzechy wiernych nie przekreślają świętości
Kościoła, do którego należą i który tworzą. Zarówno jedni, jak i drudzy gdyby
prawdziwie chcieli, mogliby w tym Kościele zostać świętymi. Mają bowiem w
zasięgu ręki wszystkie możliwości własnego uświęcenia. Mogą skorzystać z łaski
oczyszczenia w sakramencie pokuty, mogą brać udział w Eucharystycznej uczcie,
mogą wędrować krok w krok za Chrystusem, śledząc Jego dzieje z Ewangelią w ręku”.
II
W
innym miejscu ks. Staniek pisze: „Z
czym można porównać świętość? Świętość trzeba porównać ze zdrowiem. Święty to
człowiek duchowo zdrowy. Jeśli chcemy mówić o Kościele świętym, to jedno
podobieństwo może nam pomóc w zrozumieniu jego tajemnicy - chodzi o szpital, o
całą organizację służby zdrowia. Otóż cała służba zdrowia jest nastawiona na
ratowanie zdrowia ludzi. W szpitalu chodzi o zdrowie. Kościół jest takim
wielkim szpitalem, w którym chodzi o zdrowie ducha. O ile w szpitalu, z punktu
widzenia możliwości medycyny, istnieją pewne ograniczenia, nie ma odpowiednich
środków albo wiedza medyczna jest jeszcze za mała i nie może w konkretnej
sytuacji zaradzić, o tyle w szpitalu, jakim jest Kościół, ze strony jego
wyposażenia nie ma żadnych ograniczeń. Kościół dysponuje wszystkimi środkami,
którymi może w pełni przywrócić człowiekowi zdrowie ducha.
Istnieją
natomiast ograniczenia ze strony pacjentów. Jeśli pacjent nie stosuje się do
wskazań lekarza, to ten może być idealnym lekarzem i może mieć wszystkie środki
do dyspozycji, a pacjent będzie ciągle chory. Jesteśmy takimi pacjentami,
którzy niezbyt pilnie stosują się do zaleceń głównego Ordynatora tego wielkiego
szpitala, jakim jest Kościół. Chodzi o Jezusa Chrystusa. Jego zalecenia są
konkretne, natomiast my traktujemy je tak, jak wiele zaleceń lekarzy. Lekarz
mówi: uważaj na jedzenie, rzuć palenie, uważaj, aby nie pić wódki, a my
lekceważymy te polecenia i dlatego wciąż chorujemy. Tak jest i z naszą
świętością. Jeżeli popatrzymy na nią od tej strony, okaże się, że każdy z nas
chciałby być w pełni duchowo zdrowy. W każdym z nas jest coś ze świętości, tego
Bożego duchowego życia, jest przynajmniej pragnienie uczestniczenia w tym życiu
w pełni.
Jeśli
posuniemy to podobieństwo jeszcze o krok dalej, na personel, to zrozumiemy, że
prawie cały personel w Kościele jest chory. Pracuje i równocześnie się leczy.
Tak bywa i w wielu szpitalach. Lekarz sam może długie miesiące chorować na raka
i w tym czasie może pomagać wielu ludziom w powrocie do zdrowia. Kapłan może
być daleki od świętości, od pełnego zdrowia duchowego, a może równocześnie
pomagać wielu wiernym w osiągnięciu świętości. Często bywa tak, że wierni
osiągają wyższy poziom zdrowia duchowego aniżeli ci, którzy ich leczyli. Jak w
szpitalu istnieje ciągle napięcie między chorobą a zdrowiem, między śmiercią a życiem,
bo ciągle o to szpital walczy, tak samo w Kościele od początku istnieje
napięcie między świętością a grzechem. Św. Paweł pisze listy i zwraca się do
różnych Kościołów jako do "świętych" i w tym samym liście robi im
rachunek sumienia, i to z grzechów poważnych. Pisze do ludzi, którzy tęsknią za
duchowym zdrowiem, ale równocześnie zdaje sobie sprawę, że ma do czynienia z
ludźmi grzesznymi. W Kościele świętość zmaga się ustawicznie z grzechem, ciągle
ten grzech przezwycięża, podobnie jak w szpitalu zdrowie odnosi zwycięstwo nad
chorobą. W tym znaczeniu Kościół jest, był i będzie święty.
Najpełniej
tajemnicę świętości Kościoła objawiają święci kanonizowani. Oni są tymi, którzy
w tym szpitalu osiągają pełnię zdrowia duchowego. Kanonizacje przypominają nam prawdę,
że w każdym pokoleniu są ludzie cieszący się pełnią zdrowia ducha, pełnią
świętości. Ci właśnie święci najpełniej objawiają tajemnicę świętości Kościoła.
Mówiąc
o świętym Kościele zwykliśmy widzieć grupę alpinistów, fantastycznie zdrowych i
silnych ludzi, dla których nie ma żadnej trudności, wszystko potrafią pokonać.
Taka tendencja do tworzenia Kościoła tylko z ludzi świętych, Kościoła, w którym
nie ma miejsca na grzesznika, istnieje w każdym pokoleniu od samego początku.
Jest to tendencja typowo faryzejska. Właśnie faryzeusze uważali, że świętość, a
z nią zbawienie, jest dostępne wyłącznie dla ludzi doskonałych. Ciągle ludzie
chcą widzieć w Kościele zawodników, którzy zawsze wygrywają. Jest to olbrzymia
pokusa, z którą Kościół walczy dwa tysiące lat i nie może jej pokonać. Ciągle
się krytykuje Kościół, że nie jest ekipą olimpijską. Kto widzi Kościół jako
szpital, ten go nie krytykuje za to, że gromadzi ludzi chorych. W Kościele jest
miejsce dla największego grzesznika. Może być zupełnie połamany, zdruzgotany i
nikt go nie zostawi za progiem, bo jeśli w nim tętni życie, jest dla niego
miejsce w naszym Kościele. Tą odrobiną życia jest owa świętość. Cały szpital
staje na nogi, aby tego człowieka ratować.
Trzeba
pamiętać, że faryzeusze mieli do Chrystusa pretensje, gdy się zbliżał do
grzeszników. On wówczas odpowiedział: Zdrowi nie potrzebują lekarza, ale źle
się mający. Wystąpił w roli lekarza i tak ustawił cały Kościół. Jeśli
chcemy spojrzeć właściwie na świętość Kościoła, trzeba to uczynić od tej strony.
W tak świętym Kościele każdy z nas się odnajdzie, każdy może usłużyć innym, jak
to bywa na sali, kiedy ci przed operacją usługują tym po operacji, bo wiedzą,
że ta wzajemna pomoc w słabości jest potrzebna.
Odkrycie
świętości Kościoła, tej w wymiarach ewangelicznych, daje człowiekowi wiele
pokoju, a równocześnie zmusza do ostrożnego wypowiadania każdej krytycznej
uwagi pod adresem Kościoła”.
Bracia
i Siostry! Myślę, że warto w tym miejscu przywołać słowa papieża Franciszka z
początku jego pontyfikatu: „Powiedziałem już kilka razy, że Kościół wydaje się
być szpitalem polowym. Tak wielu jest ludzi zranionych, którzy proszą nas o
bliskość. Proszą o to samo, o co prosili Jezusa”. Ojciec święty zachęca, aby
Kościół nie tylko był szpitalem do którego mogą przyjść wszyscy chorzy duchowo,
ale by z większą odwagą wyszedł na peryferia ludzkiej egzystencji i stał się
„szpitalem polowym”, który będzie ich szukał i pomagał spotkać Jezusa Boskiego
Lekarza, aby chorzy grzesznicy mogli odnaleźć zdrowie – czyli świętość, do
której wszyscy przez chrzest zostaliśmy powołani w Chrystusie. Papież
przypomina, że „Kościół jest jak szpital, w którym leczą chorzy lekarze”.
Wszyscy bowiem jesteśmy grzesznikami dążącymi do świętości, którzy nieustannie
potrzebują miłosierdzia i pomocy Niebieskiego Lekarza, Pana naszego Jezusa
Chrystusa.
Przypomniał
o tym Abp Stanisław Gądecki w liście pasterskim na Adwent 2020 roku pisząc: „W
tych niełatwych czasach odkrywajmy Kościół, który – jak naucza papież
Franciszek – jest „szpitalem polowym”, gdzie Bóg przez swoje Słowo
i sakramenty opatruje i leczy nasze rany duchowe”.
Przypomina nam o tym 24 - letnia św. Teresa od Dzieciątka Jezus,
której 150 – rocznicę urodzin obchodzić będziemy 2 stycznia 2023 roku. Teresa całe
swoje młode życie spędziła w ukryciu karmelitańskiego klasztoru
w Lisieux.
Zapytana
po co przyszła do Karmelu, odpowiedziała: "Przyszłam
zbawiać dusze, a przede wszystkim modlić się za kapłanów".
Wspierała
ich modlitwą, pokutą i ofiarą swego cierpienia przeżywanego z wiarą i
miłością w zjednoczeniu z Chrystusem Ukrzyżowanym.
Będąc ciężko chora na gruźlicę pisze do swojej siostry: Jak
słodko pomagać Jezusowi, naszymi drobnymi ofiarami, pomagać Mu w zbawianiu
dusz, które odkupił za cenę Swojej Krwi i które oczekują na naszą pomoc,
ażeby nie pogrążyć się w otchłani.
Teresa
do końca walczyła o duszę kapłana apostaty o. Jacka Loysona. Ten wybitny mówca,
kapłan ceniony przez ówczesnego papieża, z obrońcy wiary i Kościoła
stał się wojującym ateistą. Przez czterdzieści lat, do końca swego życia będzie
walczył z Kościołem, przemierzając całą ówczesną Francję. Teresa przez
ostatnie dziesięć lat swego życia ofiarowuje niemalże wszystko, by wyprosić
jego nawrócenie. Umierając idzie do nieba z niezachwianą wiarą
i nadzieją, że jej modlitwy zostaną wysłuchane. Wiara świętej Teresy jest
heroiczna. Ostatnią Komunię świętą w swoim życiu przyjmie w jego
intencji.
Bracia
i siostry! Straszliwa to tajemnica, że zbawienie jednych ludzi zależy od
modlitw i ofiar innych ludzi...
Teresa
schodzi z tego świata nie doczekawszy się tutaj na ziemi znaku jego
nawrócenia. Zbłąkany kapłan umiera piętnaście lat po śmierci Teresy. Umiera bez
spowiedzi, bez obecności kapłana, a jednak świadkowie jego śmierci
słyszeli ostatnie słowa tego apostaty: „O mój cichy Jezu!”. A kilkanaście
lat później, kiedy w Niemczech przeprowadzano egzorcyzmy – kapłan
egzorcysta zapytał się szatana poprzez człowieka opętanego: – „Czy masz duszę
ojca Jacka Loysona?”
Szatan ustami człowieka
opętanego odpowiedział: – „Nie, wyrwała mi go ta z Lisieux”.
Ks.
Michał Kaszowski pisze: „Na wszystkich upadających, „zaniedbanych religijnie”
należy patrzeć jako na chorych potrzebujących naszej modlitwy, dobrego
przykładu, podniesienia na duchu, a nie - jak na wrogów (por.Łk 5,31).Wszyscy
jesteśmy grzesznikami różniącymi się od siebie jedynie rodzajem popełnionych
grzechów. Wszyscy potrzebujemy Bożego miłosierdzia i przebaczenia, wszyscy
zostaliśmy wezwani do wzajemnego okazywania sobie pomocy w naszej słabości i
walce z grzechami, do ciągłego powstawania z martwych do nowego życia dzięki
łasce Chrystusa, do życia opartego na bezinteresownej miłości (por. Rz
6,8-14)”.
„Kościół
jest szpitalem dla grzeszników a nie muzeum dla doskonałych. I tak jak jest
normalne, że w szpitalu jest dużo chorych, tak normalne jest, że w Kościele są
grzesznicy". (ks. Wojciech Węgrzyniak).
"Kapłani
Kościoła muszą być miłosierni, brać odpowiedzialność za osoby, towarzyszyć im
jak dobry Samarytanin, który obmywa, czyści i podnosi z ziemi bliźniego. To
jest czysta Ewangelia. Bóg jest większy od grzechu"– mówi papież
Franciszek.
Kościół,
jak dobry lekarz, za wzorem Jezusa Chrystusa, cierpliwie, ale też i wytrwale
prowadzi do coraz większej doskonałości swoich członków, którzy w „jakiejkolwiek
sytuacji życiowej oraz stanu powołani są przez Pana, każdy na właściwej sobie
drodze, do świętości doskonałej, jak i sam Ojciec doskonały jest”. Ponieważ
wszyscy członkowie Kościoła muszą uznać się za grzeszników, wspólnie też,
wsparci łaską jego świętości, podejmują dzieło nawracania i uświęcania, jak to
wyraził św. Paweł VI: „Kościół jest więc święty, chociaż w swoim łonie obejmuje
grzeszników, albowiem cieszy się nie innym życiem, jak życiem łaski; jeśli jego
członki karmią się nią, uświęcają się, jeśli zaś odwracają się od niej,
obciążają się grzechami i winami, które stoją na przeszkodzie w rozszerzaniu
się jego promiennej świętości. Dlatego Kościół cierpi i czyni pokutę za te
grzechy, mając władzę uwalniania od nich swoich synów przez Krew Chrystusa i
dar Ducha Świętego”.
III
Myślę,
że pięknie obrazuje i wyjaśnia to sanktuarium Maryi Niepokalanej w Lourdes.
Od
dziesięcioleci każdego roku miliony wiernych, zwłaszcza ludzie chorzy i
cierpiący, przybywają do miejsca, gdzie Matka Boża ukazała się 14 – letniej
Bernadecie.
Ks.
Michel Baute, kapelan lourdzkiego sanktuarium, mówi: „Najcięższą chorobą
prowadzącą do śmierci nie jest rak, ale grzech ze wszystkimi jego
konsekwencjami. W Lourdes, w kaplicy Spowiedzi i Pojednania, mają miejsce
największe cuda i uzdrowienia otrzymane dzięki łasce Boga Miłości”.
Pewnego
dnia do Lourdes przyjechał włoski lekarz Agostino Gemelli (czytaj: Agostino
Dżemelli). Interesowały go uzdrowienia, o których nawet gazety pisały. Nie
wierzył, że nie można ich naukowo wyjaśnić. Kiedy podszedł do groty, by
przyjrzeć się chorym, poczuł, że musi natychmiast pójść do spowiedzi.
A
potem... wyjechał z Lourdes i wstąpił do franciszkanów. Swój majątek
przeznaczył na budowę kliniki w Rzymie. Tej samej, w której kilka razy leczono
Ojca Świętego, Jana Pawła II, zwanej dzisiaj kliniką Gemellego.
11
lutego - na pamiątkę pierwszego objawienia w Lourdes - nieprzerwanie od 1993 r.
Kościół katolicki obchodzi Światowy Dzień Chorego. Został on ustanowiony przez
papieża św. Jana Pawła II.
Co
roku sanktuarium w Lourdes odwiedza ok. sześciu milionów pielgrzymów, w tym
wielu chorych, dla których zbudowano szpitale i schroniska.
O.
Rafał Kalinowski, wielki święty Polskiego Karmelu, pięknie powiedział: „Nie ma
takiego nieszczęścia, które by nie mogło być zmniejszone przez Maryję i przez
które nie przeszlibyśmy razem z Nią! Ona uwalnia od niego, Ona je łagodzi, Ona
posiada tajemnicę pocieszania serc. Możemy śmiało powiedzieć: Najświętsza Panna
jest jak szpital, otwarty dla wszelkiego rodzaju nędzy i cierpienia; szpital, w
którym jeżeli się nie zawsze jest wyleczonym, to przynajmniej znajdzie się
zawsze złagodzenie boleści, pociechę i pokrzepienie w dźwiganiu Krzyża
Chrystusowego!”.
Dr
Patrick Theillier, pracujący od blisko 20 lat w biurze medycznym przy lourdzkim
sanktuarium, mówi: „Każdego roku przybywa tutaj ponad 100 tys. cierpiących
osób, którymi opiekują się lekarze i pielęgniarki w specjalnie przygotowanych w
tym celu, nowoczesnych ośrodkach. Pacjentom — bo tak należy nazwać tych
pielgrzymów — pomagają w przemieszczaniu się do samego sanktuarium przygotowani
do tego wolontariusze, zarówno starsi, jak i młodzi. Chorzy pielgrzymi biorą
więc udział w nabożeństwach, idą także do groty, czyli do miejsca objawień
Matki Bożej. Można powiedzieć, że są oni w Lourdes naszymi ulubieńcami! Nawet
jeśli nie doświadczą fizycznego uzdrowienia, to na pewno zyskają spokój ducha,
zaznają pocieszenia. Nikt nie wyjeżdża z Lourdes taki sam, jaki był przed
przyjazdem do tego miejsca. (…) Oczywiście, nie każdy, kto przyjeżdża do
Lourdes, wyjeżdża stąd uzdrowiony. Ale mogę śmiało powiedzieć, że każdy
wyjeżdża stąd w jakiś sposób odmieniony. Jeśli nawet nie jest to fizyczne
uzdrowienie, to rzadko się zdarza, by nie zostało uzdrowione serce pielgrzyma.
Dowodem na to są liczne powroty do Lourdes. Ludzie wracają w to miejsce
regularnie, nie licząc na fizyczne uzdrowienia, choć wielu się o to modli.
Znajdują tutaj jednak serdeczność, pokój, radość i przede wszystkim siłę
przynoszącą ulgę w cierpieniu. Ta ulga jest niezwykła, i naprawdę skuteczna, bo
nie daje jej świat, lecz Bóg. W tym błogosławionym miejscu Bóg jest obecny
przez Matkę oraz przez wszystkich kapłanów, pracowników i wolontariuszy, którzy
poświęcają swój czas i swoją miłość, aby służyć chorym braciom” (Lidia
Dutkiewicz, „Lourdes – szpital Boga”, w tygodniku Niedziela 6/2018).
O.
Zbigniew Musielak, kamilianin, posługujący w Lourdes, mówi:
„W
sanktuarium Matki Bożej pracuję już prawie dziesięć lat. Pobyt w Lourdes
sprawia, że czuję się zaszczycony tym, iż mogę pełnić posługę kapłańską w
sanktuarium, które jest - można rzec - całkowicie oddane ludziom chorym zarówno
duchowo, jak i fizycznie. Sanktuarium jest szczególnym miejscem (…). Spotykam
tu na co dzień ludzi potrzebujących wsparcia i umocnienia, szczególnie
duchowego. Posługując w Lourdes, człowiek styka się z wszelkimi możliwymi
dolegliwościami i cierpieniami, jakie spadają na ludzi, a jednocześnie z wielką
siłą duchową podnoszącą z kolan cierpiących tak psychicznie, duchowo, jak i
fizycznie”.
Drodzy
bracia i siostry!
Niepokalana
Dziewica nieustannie wskazuje i prowadzi nas do swego Syna Jezusa, Boskiego
Lekarza – źródła życia i świętości Kościoła.
„Ona
jest wizerunkiem Kościoła, niepokalanej i jaśniejącej pięknością Oblubienicy
Chrystusa. Maryja, najczystsza Dziewica, wydała na świat Syna, który jako
Baranek bez skazy zgładził nasze grzechy. Wybrana ze wszystkich wyprasza łaskę
ludowi i jest dla niego wzorem świętości”.
«O
Maryjo, bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy».
IV
Droga
Rodzino Matki Bolesnej! Drodzy Przyjaciele Oborskiego Sanktuarium!
Polecam całą naszą wspólnotę, każdego z was i wszystkich
chorych, czułej opiece i orędownictwu Maryi, naszej Niebieskiej Matki, i życzę
udanego Adwentu, wypełnionego cichą modlitwą, rozważaniem Słowa Bożego i
adoracją Najświętszego Sakramentu, udziałem w Roratach i rekolekcjach, bogatego
łaską duchowej odnowy w sakramentalnej spowiedzi i uczynkami miłosierdzia. „Niech spoiwo miłości złączy w domu Kościoła wszystkich
wierzących: kapłanów, osoby życia konsekrowanego, wiernych świeckich. Niech nas
wszystkich pobudza do braterskiej współpracy. Przygarnijmy do domu Kościoła
wszystkich wykluczonych, osamotnionych i zapomnianych. Niech ci, którzy są na
obrzeżach, znajdą się w centrum naszego zainteresowania i troski” (Bp
Stanisław Budzik).
Jakże
aktualne stają się właśnie dzisiaj – w obliczu trwającej wojny na Ukrainie – słowa
papieża Franciszka nazywającego Kościół „szpitalem polowym po bitwie”, gdzie
jesteśmy sobie wszyscy wzajemnie potrzebni, aby opatrywać rany i pocieszać.
Do
tego zachęca nas Ojciec Święty mówiąc, że „bogactwem Jezusa jest Jego miłość, która nie zamyka się na nikogo i
wszystkim wychodzi na spotkanie, a szczególnie tym, którzy są usunięci na
margines i pozbawieni tego, co konieczne”.
W szczególny sposób Pan umacnia i rozpala nas do tej
samarytańskiej posługi, gdy gromadzimy się na sprawowaniu niedzielnej
Eucharystii, aby słuchać Słowa Bożego i karmić Chlebem Życia.
Przypomina nam o tym „Święty Justyn, który już w II
wieku, opisując dla Cesarza Antoniusza Piusa niedzielną celebrację chrześcijan
podkreślał, że wspólnota z zebranych ofiar „roztacza opiekę nad sierotami,
wdowami, chorymi, albo z innej przyczyny cierpiącymi niedostatek, nad
więźniami, obcymi gośćmi, jednym słowem śpieszy z pomocą wszystkim, co są w
potrzebie”.
Nasz wielki Rodak Św. Jan Paweł II uczy:
„Eucharystia pochodzi z miłości i rodzi miłość. (…) Jezus przemawia do nas
wspaniałym językiem daru z siebie i miłości aż do ofiary ze swojego życia”.
Eucharystia to wielka szkoła prawdziwej miłości bliźniego.
Pięknie
zaświadcza o tym Święty Brat Albert
Chmielowski, wielki apostoł miłosierdzia wobec bezdomnych nędzarzy
spotkanych na ulicach Krakowa, gdy wyznaje: „Patrzę na Jezusa w Jego
Eucharystii. Czy Jego miłość obmyśliła coś jeszcze piękniejszego? Skoro jest
chlebem i my bądźmy chlebem... Dawajmy siebie samych”.
Jezus
Żywy obecny w Eucharystii jest dla nas wzorem, a zarazem niewyczerpanym źródłem
miłości i duchowej mocy do codziennej posługi bliźniemu.
Mówi
o tym święta Faustyna w swoim Dzienniczku, gdy wyznaje: O
Jezu, gdybyś sam nie zapalał w duszy mojej tej miłości, nie umiałabym
w niej wytrwać. Sprawia to Twoja miłość Eucharystyczna, która mnie
codziennie zapala.
Drodzy
bracia i siostry! Z wiarą i pełnym miłości oddanie łączmy się z Chrystusem
w Jego zbawczej Ofierze uobecnianej sakramentalnie na ołtarzu, adorujmy
Zmartwychwstałego Pana ukrytego w Świętej Hostii i przyjmujmy Go do serca
w częstej komunii świętej.
Pozwólmy,
aby Jezus Eucharystyczny żył w nas i promieniował przez nas na innych miłością
swego Najświętszego Serca.
Panie,
oto moje ręce: weź je, aby niosły pomoc ubogim i cierpiącym. Oto moje
stopy, aby mogły pójść i nawiedzić tych, którzy są samotni. Oto mój głos
dla tych, którzy potrzebują słów pełnych miłości. Oto moje serce: niechaj służy
jedynie dla miłości. Weź moje serce i wszystko, co posiadam.
Z
darem Chrystusowego pokoju i błogosławieństwa + od ołtarza Matki Bożej Bolesnej
- o.
Piotr O.Carm.
Obory,
dnia 27 listopada 2022 r. – w rocznicę objawienia Cudownego Medalika Niepokalanej
(1830 r.) świętej Katarzynie Labouré w kaplicy Sióstr Miłosierdzia przy rue du
Bac w Paryżu.
|