Drodzy
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
Droga
Rodzino Matki Bożej Bolesnej!
I
W mojej posłudze kapłana – egzorcysty spotykam
się często z osobami, które doświadczyły jakiegoś głębokiego i bolesnego zranienia
w okresie dzieciństwa, aktu przemocy i odrzucenia przez najbliższych, szczególnie
ze strony ojca i matki, które wykorzystuje szatan, ojciec kłamstwa, aby zaciemnić,
zatrzeć, zniekształcić i zniszczyć w człowieku prawdę o Bogu jako kochającym,
czułym i troskliwym Ojcu, który uczynił nas w Chrystusie swoimi umiłowanymi
dziećmi. Diabeł robi wszystko, aby utrudnić nam odkrycie i przyjęcie tej radosnej
prawdy o Bogu, kochającym Ojcu, pozbawić wiary, zaufania i pewności wobec Jego uprzedzającej,
darmowej i wiernej miłości, aby wzbudzić w nas lęk, wprowadzić na drogę grzechu
i ostatecznie wyrwać nas z Jego ojcowskich ramion. Najlepszym lekarstwem na te
zranienia z dzieciństwa i to kłamstwo starodawnego węża będzie zawsze
ukazywanie prawdy o miłości Ojca Niebieskiego, bogatego w miłosierdzie i „droga
dziecięctwa duchowego”, wynikająca wprost z daru i tajemnicy Wcielenia Syna
Bożego, z tajemnicy Boskiego Dzieciątka spoczywającego ufnie w ramionach Maryi
i Józefa z Nazaretu oraz naszej godności dzieci Bożych otrzymanej za cenę Krwi
Chrystusa w sakramencie chrztu świętego. Na tę „małą drogę dziecięctwa
duchowego” zaprasza nas św. Teresa od Dzieciątka Jezus z Karmelu w Lisieux,
której 150 – rocznicę urodzin obchodzić będziemy 2 stycznia 2023 roku.
W liście do siostry Marii od Najświętszego Serca
Teresa ukazuje jej istotę: Jezus upodobał sobie wskazać mi jedyną drogę,
która prowadzi do Boskiego żaru, tą drogą jest zdanie się małego dziecka, które
zasypia bez obaw w ramionach swego Ojca. „Mała droga” to całkowite zdanie
się na Boga Ojca, zaufanie Jemu i odpowiedź miłości na Jego miłość.
Święta odkryła prawdę o tym, że Bóg jest Ojcem patrząc
na postępowanie swego ojca. Jego miłość pokazała jej niezgłębioną miłość Boga.
Teresa ukazuje wartość rodziny chrześcijańskiej jako pierwszego i
najważniejszego środowiska wychowawczego i miejsca prawidłowego i naturalnego
rozwoju pojęć religijnych i wiary.
II
Drodzy
bracia i siostry! Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy
nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy (1 J 3,1) – pisze
św. Jan Ewangelista.
Było
to możliwe tylko dlatego, że odwieczne Słowo Ojca stało się ciałem
i zamieszkało wśród nas (1 J 1,14). Święta i nienaruszona
Dziewica zrodziła nam Boga jako małe Dzieciątko. Wszystkim tym, którzy Je [z
wiarą] przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi (1 J 1,12).
Świętując
radosną tajemnicę Narodzenia naszego Pana i Zbawiciela powinniśmy także głębiej
uświadomić sobie naszą godność dziecka Bożego otrzymaną na chrzcie świętym.
Poznaj
swoją godność, chrześcijaninie! – woła
do nas św. Leon Wielki. Stałeś się uczestnikiem Boskiej natury, porzuć więc
wyrodne obyczaje dawnego upodlenia i już do nich nie powracaj. Pomnij,
jakiej to Głowy i jakiego Ciała jesteś członkiem. Pamiętaj, że zostałeś
wydarty mocom ciemności i przeniesiony do światła i królestwa Bożego.
Przez chrzest stałeś się przybytkiem Ducha Świętego, nie wypędzaj Go więc
z twego serca przez niegodne życie, nie oddawaj się ponownie
w niewolę szatana, bo Twoją ceną jest Krew Chrystusa.
Trzeba
nam wszystkim zachować godność dziecka Bożego otrzymaną na chrzcie świętym,
uszanować ją i bronić jej w nas samych i w drugim człowieku, gdy jest
deptana.
Jezus
Chrystus, nasz Zbawiciel! On prawdziwie jest Emanuelem – Bogiem z nami.
Nie zostawił nas sierotami, ale pełen miłości przyszedł do nas jako Dzieciątko,
aby uczynić nas dziećmi Bożymi.
O
tym przypomina nam Święta Teresa z Lisieux, która miała poczucie godności
każdego człowieka, widząc w nim dziecko Boże, odkupione przez Chrystusa. Swoim
cierpieniem przyjmowanym z radością osłaniała innych; tych którzy niedomagali,
odeszli od Kościoła lub do niego nie należeli. Była jedną z tych osób, które
sobą i swoim życiem pragnęły osłaniać Kościół i leczyć rany jego członków.
Przez
całe swe klasztorne życie modliła się i ofiarowywała swe cierpienia w intencji
sprowadzenia na właściwą drogę błądzących. Już jako 14 – latka w sposób
szczególny ofiarowała modlitwy w intencji nawrócenia Enrico Pranzininiego:
Słyszałam kiedyś, jak rozmawiano o wielkim zbrodniarzu, który miał być
skazany na śmierć za straszne morderstwo; wszystko wskazywało na to, że umrze
nie okazując żalu. Chciałam za wszelką cenę nie dopuścić do tego, by poszedł do
piekła, i wykorzystałam w tym celu wszystkie dostępne mi środki. Mając
świadomość, że sama z siebie nic nie mogę, ofiarowałam Dobremu Bogu wszystkie
nieskończone zasługi Naszego Pana, skarby Kościoła Świętego, wreszcie
poprosiłam Celinę, by zamówiła Mszę świętą w moich intencjach, sama bowiem nie
śmiałam tego uczynić w obawie, aby nie być zmuszoną do przyznania się, że to za
Pranziniego, wielkiego zbrodniarza.... Nazajutrz po jego egzekucji wpadł mi w
ręce dziennik: ,,La Croix”. Otworzyłam go pośpiesznie i co zobaczyłam?... Ach!
łzy zdradziły moje wzruszenie i byłam zmuszona pójść się ukryć. Pranzini bez
spowiedzi wstąpił na szafot i gotował się do włożenia głowy w ponury otwór, gdy
nagle, poruszony niespodziewanym natchnieniem, obrócił się, chwycił Krucyfiks
podany mu przez kapłana i trzykroć ucałował jego święte rany!
Nawrócenie
skazańca ożywiło jeszcze bardziej serce Teresy pragnieniem ofiary i modlitwy za
grzeszników. Wszystko pragnęła ofiarować dla zbawienia dusz. Nigdy nic nie
zostawiała dla siebie. Zapytana przez Matkę Agnieszkę o to, czy chce zbierać
zasługi, odpowiedziała: Tak, lecz nie dla siebie... dla dusz, dla potrzeb
całego Kościoła, wreszcie, aby rzucać róże wszystkim, sprawiedliwym i
grzesznikom.
W
liście do swojej siostry Celiny pisze: Jedną tylko, jedną rzecz czynić
należy podczas nocy życia obecnego, tej jednej nocy, która nastaje raz tylko, a
to miłować, miłować Jezusa ze wszystkich sił naszego serca i ratować dla Niego
jak najwięcej dusz, aby był miłowany.... Och! czynić wszystko co możliwe, by
Jezus był miłowany.
Teresa
żyła nadprzyrodzoną cnotą miłości przyczyniając się do dobra wielu dusz,
pomagając im odnaleźć i zachować chrzcielną szatę łaski umiłowanych dzieci
Bożych.
Pragnienie
zbawienia dusz poczuła szczególnie w pamiętną noc Bożego Narodzenia 1886 roku,
kiedy to otrzymała łaskę dojrzałości wewnętrznej czyli całkowitego nawrócenia.
Tak wspomina: On uczynił ze mnie rybaka
dusz; uczułam wielkie pragnienie, by pracować nad nawróceniem grzeszników,
pragnienie tak żywe, jak nigdy dotąd.... Jednym słowem, w serce moje wstąpiła
miłość połączona z pragnieniem zapomnienia o sobie, by innym sprawić
przyjemność, i od tej chwili poczułam się szczęśliwa!
III
Wejdźmy
zatem do szkoły Dzieciątka Jezus i słuchajmy Jego zbawczych pouczeń.
Uniżmy się przed Panem, stańmy się jako dzieci, gdyż do takich tylko należy
królestwo Boże.
Droga
dziecięctwa duchowego jest właściwa małym i pokornym. Aby należeć do Jezusa,
trzeba być małym, małym jak kropelka rosy – pisze Teresa. „Windą, która
mnie uniesie aż do nieba, są Twoje ramiona, o Jezu. A do tego nie potrzebuję
wzrastać, przeciwnie, powinnam stać się małą, stawać się coraz mniejszą”.
„Św. Teresa uczy realizmu, który w ascetyce nazywa
się pokorą, uczy więc wierności prawdzie o nas: jesteśmy słabi, mali,
nieporadni. Należy więc zaufać miłosierdziu Boga. Bóg zresztą wzywa nas, byśmy
poczuli się wobec Niego dziećmi. Św. Teresa powołuje się tu na Księgę Mądrości
6,6. Według tej Księgi „mali otrzymają miłosierdzie” (Mieczysław
Gogacz).
Sługa
Boży O. Anzelm Gądek powiedział:
„Ta mała
święta, królewna, jak ją nazywał jej ojciec, prowadzi za sobą cały
zastęp dusz na drodze dziecięctwa, czyli uczy praktyki,
by z Ojcem w niebie i z Matką Najświętszą obcować jak
małe dzieci, wykluczając z dziecięctwa wszystko, co jest
niedoskonałe, kapryśne, dziecinne.
Uczy
porywać się nie na wielkie rzeczy, ale małe, codzienne,
powszednie, i doskonale w sposób nadprzyrodzony je wykonywać.
Więc najpierw z pokorą, potem z poczuciem własnej niemocy, czyli
ubóstwa duchowego, potem z ufnością, opierając się na łasce, potem
z miłością jak dziecko, z oddaniem się Miłości Miłosiernej, wreszcie
z tą prostotą i szczerością dziecka, bez zakłamania,
udawania”.
W
głębszym zrozumieniu „małej drogi dziecięctwa duchowego” pomoże nam także
święta siostra Faustyna Kowalska, która od dziecka miała nabożeństwo do Świętej
Karmelitanki z Lisieux.
Św.
Teresa od Dzieciątka Jezus przekazała Kościołowi wielki skarb duchowy – ideę
dziecięctwa duchowego, wyrażającego prawdę o możliwości nawiązania bliskiej
relacji z Bogiem w oparciu o postawę całkowitego zaufania Jemu – dobremu Ojcu,
jak małe dziecko ufa bezgranicznie swojemu ojcu. Św. Faustyna przekazała światu
nabożeństwo do Bożego Miłosierdzia, którego istotą jest również postawa
całkowitego zaufania Bogu. Prawdę tę wyraziła w wezwaniu “Jezu, ufam Tobie”.
W
swoim Dzienniczku św. Siostra Faustyna Kowalska opowiada o śnie, w którym rozmawiała
ze św. Teresą z Lisieux. Apostołka Bożego Miłosierdzia, jako młoda zakonnica
pragnąca życia doskonałego, wpatrywała się w postać św. Teresy z Lisieux, która
na początku XX wieku była wzorem dla wielu chrześcijan szukających bliskiej
relacji z Chrystusem. W czasie pobytu w nowicjacie w Krakowie pytała św.
Teresę, czy będzie świętą, i otrzymała od niej zadziwiającą odpowiedź.
Wydarzenie
to miało charakter przeżycia głęboko wewnętrznego. Siostra Faustyna przeżywała
trudności związane z rozpoznaniem powołania. Rozpoczęła modlitwę o rozwiązanie
trudnej sprawy przez pośrednictwo św. Teresy z Lisieux: “Pragnę zapisać jeden
sen, który miałam o św. Teresie od Dzieciątka Jezus. Jeszcze byłam nowicjuszką
i miałam pewne trudności, w których nie mogłam sobie poradzić. Trudności te
były wewnętrzne i połączone z trudnościami zewnętrznymi. Wiele nowenn
odprawiłam do różnych świętych, jednak sytuacja stawała się coraz cięższa.
Cierpienia moje z tego powodu były tak wielkie, że już nie wiedziałam, jak
dalej żyć; ale nagle przyszła mi myśl, żebym się modliła do św. Teresy od Dz.
Jezus”. Modlitwa przez pośrednictwo św. Teresy z Lisieux wynikała z dużego
przywiązania św. Faustyny do Świętej z Lisieux, którą – jak sama wyznała w
Dzienniczku – znała od dawna.
Wewnętrzne
spotkanie ze św. Teresą od Dzieciątka Jezus miało miejsce w piątym dniu nowenny
odprawianej przez św. Faustynę. W czasie modlitwy Święta z Lisieux zapewniła
najpierw Siostrę Faustynę, że ona również musiała wiele cierpieć w swoim życiu,
zanim osiągnęła świętość. Pocieszała ją również, że po trzech dniach jej
trudności wewnętrzne wyjaśnią się. W czasie wewnętrznego dialogu Siostra
Faustyna zorientowała się, że rozmawia ze św. Teresą, która jest już w niebie.
Zdobyła się na niezwykłą odwagę, by zapytać, czy ona też może osiągnąć świętość
w niebie: “W tej chwili duszę moją napełniła radość i mówię do niej: Tyś jest
święta. – A ona mi powiada, że: Tak, jestem święta i ufaj, że sprawę tę
załatwisz na trzeci dzień. – I powiedziałam do niej: Tereniu święta, powiedz
mi, czy będę w niebie? – Odpowiedziała mi, że: Będzie siostra w niebie. – A czy
będę święta? – Odpowiedziała mi, że: Będzie siostra święta. – Ale, Tereniu, czy
ja będę tak święta, jak Ty, na ołtarzach? – A ona mi odpowiedziała: Tak,
będziesz święta jak i ja, ale musisz ufać Panu Jezusowi”. W tym wyznaniu uderza
niezwykła prostota Siostry Faustyny. Mówi o wielkim pragnieniu świętości, które
towarzyszyło jej od pierwszych lat życia. Z drugiej strony widać wyraźnie, że
św. Teresa z Lisieux była dla niej wielkim autorytetem w sprawach duchowych,
jako wzór i ideał, do którego zmierzała.
Chociaż
spotkanie ze św. Teresą z Lisieux miało miejsce w czasie snu, a Siostra
Faustyna była bardzo krytyczna wobec wszelkich przeżyć nadzwyczajnych, snów i
przesądów, nie zlekceważyła jednak tego doświadczenia wewnętrznego, lecz
potraktowała je jako zadanie w dążeniu do świętości.
W
czasach jansenistycznego podkreślania prawdy o Bożej sprawiedliwości i
rygoryzmu moralnego, jaki zapanował w chrześcijaństwie XIX wieku, św. Teresa z
Lisieux przekazała ludziom swoich czasów tajemnicę “małej drogi”, u podstaw
której znajduje się prawda o Bogu doświadczanym jako Miłość Miłosierna. Prawda
ta wyrasta z osobistego przeżycia bliskości Boga w “nocy ciemnej”. W chwilach
doświadczania strasznych prób wiary, św. Teresa doznała niezwykłego światła
ufności w miłosierną i ojcowską miłość Boga. Doświadczenie to stało się
podstawą całkowitego zaufania Bogu i powierzenia Jemu swojego życia. „Dziś
jedyną moją busolą jest zawierzenie Bogu” – pisze Teresa.
Zrozumiała,
że odpowiedzią na nieskończoną miłość Boga, która wyraża się w Miłosierdziu,
jest postawa zaufania, polegająca na oddaniu siebie do dyspozycji Jezusowi i
pozwolenie, by to On działał: “O! nigdy jeszcze słowa czulsze, o bardziej
melodyjnym brzmieniu nie rozweseliły mej duszy; windą, która mnie uniesie aż do
Nieba, są Twoje ramiona, o Jezu! A do tego nie potrzebuję wzrastać, przeciwnie,
powinnam zostać małą, stawać się coraz mniejszą. O mój Boże, przewyższyłeś
wszelkie moje oczekiwanie, toteż pragnę wyśpiewywać Twoje miłosierdzie”. Ufność
stała się dla św. Teresy “małą drogą” i “szybkim środkiem” dojścia do
doskonałości i zjednoczenia z Umiłowanym.
Odpowiedzią
na nieskończoną miłość Boga, na Jego miłosierdzie stała się postawa
bezgranicznego zaufania Bogu i przyjęcie od Niego każdego doświadczenia.
Bóg
zapragnął wprowadzić na tę drogę duchowego dziecięctwa i jeszcze lepiej ją
oświetlić poprzez św. Faustynę. Apostołka Miłosierdzia Bożego w swoim
Dzienniczku pisze:
Wigilia
Bożego Narodzenia. Dziś łączyłam się ściśle z Matką Bożą, przeżywałam Jej
chwile wewnętrzne W czasie pasterki ujrzałam małe Dzieciątko Jezus
w Hostii, duch mój pogrążył się w Nim. Choć mała Dziecina, jednak
Majestat Jego przenikał moją duszę. Głęboko przeniknęła mnie ta tajemnica, to
wielkie uniżenie się Boga, to niepojęte wyniszczenie Jego. Całe święta żywo mi
to było w duszy. O, my nigdy nie pojmiemy tego wielkiego uniżenia się Boga
(Dz 182).
Jezu,
Ty jesteś takim malutkim, a ja wiem, że Ty jesteś mój Stwórca i Pan.
A Jezus mi odpowiedział: jestem, a dlatego obcuję z tobą jako
Dziecię, aby cię nauczyć pokory i prostoty (Dz 184).
[Jezus]
mówi mi jak bardzo się podoba Bogu prostota duszy. Chociaż niepojęta jest
wielkość Moja, lecz obcuję tylko z maluczkimi żądam od ciebie dziecięctwa
ducha (Dz 332).
W
innym miejscu swego Dzienniczka święta Mistyczka z Krakowa tak pisze na
ten temat:
Dziś
w czasie Mszy św. ujrzałam przy swym klęczniku Dziecię Jezus, jakoby rok
mające, które mnie prosiło, abym Je wzięła na ręce. Kiedy Je wzięłam na ręce,
przytuliło się do mojego serca i powiedziało: – Dobrze Mi przy sercu
twoim. – Choć żeś taki mały, jednak ja wiem, żeś jest Bóg. Dlaczego bierzesz
postać takiego malutkiego, aby obcować ze mną? Bo chcę cię nauczyć dziecięctwa
duchowego. Chcę abyś była bardzo mała, bo kiedy jesteś maleńka, noszę cię przy
Sercu Swoim, tak jako ty Mnie w tej chwili trzymasz przy sercu swoim (Dz 1481).
Drogi
dziecięctwa duchowego miała się uczyć Faustyna z pomocą swego spowiednika:
Kiedy
weszłam do kaplicy, usłyszałam w duszy te słowa: – Pragnę, żebyś była
wobec zastępcy Mojego tak szczera i prosta, jak dziecko, i tak, jako
jesteś względem Mnie (Dz 494).
Przez
spowiednika Pan Jezus udzielił Faustynie następującego wskazania:
W
praktyce niech się to dziecięctwo tak objawia: dziecko nie zajmuje się
przeszłością ani przyszłością, ale korzysta z chwili obecnej (Dz 333).
Sama
tak o tym mówi:
Żyję
z godziny na godzinę, inaczej postępować nie jestem w stanie. Chwilę
obecną pragnę wykorzystać jak najlepiej, spełniając wiernie wszystko, co ona mi
daje. We wszystkim zdaję się na Boga w niezachwianej ufności (Dz 1400).
Prawdziwa
wielkość duszy jest w miłowaniu Boga i w pokorze (Dz 427).
Matka
Najświętsza mówiła mi, abym wszystkie żądania Boże przyjmowała jak dziecko małe,
bez żadnych dociekań, inaczej nie podoba się to Bogu I rzekłam do Pana:
czyń ze mną co się Tobie podoba, na wszystko jestem gotowa, ale Ty
o Panie, nie odstępuj ode mnie ani na moment (Dz 529).
Siostra
Faustyna przeżywała bliskość Ojca podtrzymującego ją w trudnych chwilach
duchowych oczyszczeń i w chorobie. Bóg prowadził ją jak ojciec
prowadzi za rękę swoje dziecko. W ciemności opuszczenia
i w samotności pustyni Apostołka Bożego Miłosierdzia odkryła prawdę
o tym, że jest dzieckiem w ręku Boga, który pochyła się nad
bezbronnym stworzeniem obdarzając poczuciem bezpieczeństwa i pokoju.
9
grudnia 1936 roku chora Faustyna wyjeżdżała na trzymiesięczną kurację do
szpitala na Prądniku w Krakowie. W swoim Dzienniczku zapisała:
Przyjęłam
tę łaskę kuracji, ale jestem zupełnie zdana na wolę Bożą, niechaj Bóg zrobi ze
mną co Mu się podoba. Nie pragnę niczego, prócz spełnienia Jego świętej woli.
Łączę się z Matką Bożą i opuszczam Nazaret, a idę do Betlejem,
tam będę spędzać święta Bożego Narodzenia wśród obcych, ale z Jezusem,
Maryją i Józefem, bo taka jest wola Boża. Staram się, aby we wszystkim
spełnić wolę Bożą, nie pragnę więcej wyzdrowienia niż śmierci, jestem zupełnie
zdana na Jego nieskończone miłosierdzie i jak dziecię małe żyję
w największym spokoju, staram się tylko o to, aby miłość moja ku
Niemu, była coraz głębsza i czystsza, by być rozkoszą dla Jego Boskiego
spojrzenia (Dz 795).
Nagle
ujrzałam Pana Jezusa, który mi powiedział: Bądź spokojna, dziecię Moje,
widzisz, że nie jesteś sama. Serce Moje czuwa nad tobą (Dz 799).
W
chwilach trudności kierownik duchowy podpowiedział jej, by zaufała Bogu jak
małe dziecko:
Niech
siostra idzie przez życie jak dziecko, zawsze ufna, zawsze pełna prostoty
i pokory, ze wszystkiego zadowolona, ze wszystkiego szczęśliwa, tam gdzie
inne dusze się trwożą, niech siostra przechodzi spokojnie, dzięki prostocie
i pokorze (Dz 55).
Nie
rozumiejąc do końca, czym jest całkowite oddanie się Bogu, Siostra Faustyna
postanowiła trwać przy Nim, mimo cierpienia, prób i doświadczeń,
wypełniając wiernie Jego wolę. W tej próbie zaufała Bogu całkowicie.
Odkryła, iż mimo swoich słabości może trwać przy Jezusie, wypełniając dokładnie
regułę zakonną i polecenia przełożonej. Nie dyskutując, jak małe dziecko
przyjmowała każdy rozkaz, czekając cierpliwie, dokąd Jezus ją poprowadzi.
Wierność w rzeczach małych, w modlitwie i w obowiązkach
zakonnych stały się pierwszym krokiem w uczeniu się dziecięcego zaufania.
Już w tych pierwszych chwilach prób, przeżywanych na początku drogi życia
zakonnego, Bóg dawał jej odczuć, iż jest dobrym Ojcem:
W
sposób odczuwalny czułam się zalana światłem Bożym. Od tej chwili dusza moja
obcuje z Bogiem, jak dziecię ze swym ukochanym Ojcem (Dz 27).
Bóg
dając się poznać przez zasłonę wiary, wzywał swoją córkę do całkowitego
zaufania i powierzenia swojego losu.
Ważną
rolę w przyjęciu daru dziecięctwa duchowego odegrały w życiu Siostry
Faustyny wizje Jezusa Miłosiernego, który nazywając ją swoim dzieckiem
i córką zachęcał do zaufania Bogu.
Pokazywał
jej, jak Bóg, dobry Ojciec, jest przy niej, gdy cierpi samotność i gdy
wydaje się jej, że wszyscy ją opuścili:
I
rzekł do mnie: córko Moja, nie bój się niczego, Ja zawsze jestem z tobą,
chociaż ci się zdaje, jakoby Mnie nie było, a uniżenie twoje ściąga Mnie
z wysokiego tronu i łączę się ściśle z tobą (Dz 1109).
Dziecięctwo
duchowe stawało się w ten sposób drogą dojrzewania w miłości przez
prostotę i pokorę. Zwracanie się do Boga w chwilach bezradności
i niepewności pomagało Siostrze Faustynie odkrywać, że Bóg jest Bogiem
mocnym, który swoją łaską obdarza słabego człowieka. Odkrywając swoją słabość
w chorobie, powierzała swoje życie Bogu, ufając, iż On poprowadzi ją przez
życie:
O
Boże, jak bardzo pragnę być małą dzieciną. Tyś Ojcem moim, Ty wiesz jak jestem
maleńką i słabą, przeto Cię błagam, utrzymuj mnie przy sobie we wszystkich
chwilach życia mojego, a szczególnie w godzinę śmierci (Dz 242).
Z
przeżycia relacji do Boga jako Ojca rodziło się w sercu Siostry Faustyny
poczucie bezpieczeństwa i pokoju wewnętrznego. W duchu dziecięctwa
duchowego Siostra Faustyna zwracała się do Boga z prostotą
i miłością, z wiarą i ufnością. Dzieliła się z Nim swoimi
radościami i cierpieniami. W Jego obecności czuła się bezpiecznie
i wiedziała, że dzięki Jego mocy może przechodzić nad przepaściami:
Przy
Twym Sercu nie lękam się niczego. W tych chwilach niebezpiecznych
postępuję jak dziecko, które jest niesione na rękach matki; gdy ujrzy coś
grożącego, chwyta się silniej szyi matki i czuje się bezpiecznie (Dz 1726).
W
przeżywaniu dziecięctwa Bożego Siostra Faustyna jest więc bardzo bliska
św. Teresie od Dzieciątka Jezus, od której uczyła się, jak całkowicie
zaufać Bogu i rzucić się w Jego ramiona. Święta
z Lisieux w jednym ze swoich listów pisze:
Rozumiem
tak dobrze, że tylko miłość może uczynić nas miłymi Dobremu Bogu, i że ta
miłość jest jedynym dobrem, o które się ubiegam. Jezus upodobał sobie
wskazać mi jedyną drogę, która prowadzi do Boskiego żaru, tą drogą jest zdanie
się małego dziecka, które zasypia bez obaw w ramionach swego Ojca… Jezus
nie wymaga wielkich dzieł, lecz jedynie zdania się i wdzięczności… On
wcale nie potrzebuje naszych dzieł, lecz tylko naszej miłości…
A
pośród swoich uczniów znajduje, niestety, mało serc, które oddają się Mu bez
reszty, które pojmują całą czułość Jego nieskończonej Miłości.
Siostra
infirmierka odwiedzając chorą Teresę zapytała ją:
„Co czynisz, najmilsza siostro, może byś próbowała zasnąć?
– Nie mogę, cierpię bardzo, więc modlę się.
– A co mówisz Panu Jezusowi?
– Nic Mu nie mówię; KOCHAM GO!”
Pamiętam
jak kiedyś zapytałem się mojego Tatę Kazimierza leżącego w szpitalu po operacji
czy się modli, a on odpowiedział, że w tym stanie jeszcze trudno mu się modlić.
„Ja tylko patrzę na ten krzyż tutaj na ścianie. Jezus patrzy na mnie, a ja na
Niego. Jestem z Nim, a On ze Mną. To cała moja modlitwa”.
Drodzy
Bracia i Siostry!
Tylko
miłość nadaje znaczenie temu, co spełniamy. Miłość ma tylko znaczenie, ona
podnosi najdrobniejsze czyny nasze w nieskończoność (Dz 502).
Święta
Faustyna tak pisze o tym w swoim Dzienniczku:
I
dał mi Bóg poznać jedną jedyną rzecz, która ma w oczach Jego nieskończoną
wartość, a ta jest miłość Boża, miłość, miłość i jeszcze raz miłość i
z jednym aktem czystej miłości Bożej, nie może iść nic w porównanie.
O, jakimi niepojętymi względami Bóg darzy duszę, która Go szczerze miłuje.
O, szczęśliwa dusza, która się cieszy już tu na ziemi Jego szczególnymi
względami, a nimi są dusze małe i pokorne. Cieszę się, że jestem taka
maleńka, bo dlatego, że jestem mała nosi mnie na ręku Swym i trzyma mnie
przy Sercu Swoim (Dz 778-779).
Kochać
jak małe dzieci, bez obliczania, w oddaniu całego swego bytu.
W pewności, że On nigdy nie zostawi nas w godzinie niebezpieczeństwa.
Koniec
I części Listu.
|