Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
„Panie, dokąd idziesz?” (J 13, 36) – z tym
pytaniem zwrócił się Szymon Piotr do Chrystusa, gdy byli razem w drodze.
„Oto idziemy do Jerozolimy – mówił Pan Jezus do
swoich apostołów. Tam Syn Człowieczy zostanie wydany na wyszydzenie,
ubiczowanie i ukrzyżowanie, a trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Mt 20,18 - 19).
Boski Nauczyciel tworzy i formuje wspólnotę
uczniów, która Mu towarzyszy w drodze do Jerozolimy, gdzie podczas żydowskiego
święta Paschy dokona się Jego przejście „przez krzyż do chwały
zmartwychwstania”.
„Chrystus „zapowiadając uczniom swoją mękę,
śmierć i zmartwychwstanie, aby wypełnić wolę Ojca, ukazuje im głęboki
sens swojej misji i wzywa ich do zjednoczenia się z nią dla
zbawienia świata” (Pap. Franciszek).
„Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie
przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie” (J 14, 6) – mówił Jezus do
swoich uczniów.
Kościół, będący Mistycznym Ciałem Chrystusa, za
przewodem następcy Św. Piotra podąża śladami swego Boskiego Mistrza w stronę
wielkiego Jubileuszu 2000 – lecia Odkupienia w 2033 roku.
Ewangelista Marek podkreśla, że kiedy uczniowie
„byli w drodze, zdążając do Jerozolimy, Jezus wyprzedzał ich ... " (Mk
10,32). „Również w tej chwili Jezus wyprzedza nas – mówi papież Franciszek (22
luty 2014). On nas zawsze wyprzedza. Idzie przed nami i otwiera nam drogę... A
naszą ufnością i radością jest to, że jesteśmy Jego uczniami, przebywamy z Nim,
podążamy za Nim, naśladujemy Go... To ważne. Jezus nie przyszedł, aby uczyć
jakiejś filozofii, czy ideologii ... ale pewnej "drogi", którą trzeba
iść wraz z Nim (…). Tak, drodzy bracia naszą radością jest wędrowanie z
Jezusem. Ale nie jest to łatwe, nie jest to wygodne, bo droga, którą obiera
Jezus jest drogą krzyża. Kiedy są w drodze, mówi On swoim uczniom o tym, co się
z Nim stanie w Jerozolimie: zapowiada Swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie”.
Krzyż, jako ołtarz zbawczej ofiary Baranka Bożego
i znak największej miłości, pozostaje na tej wspólnej drodze najważniejszym
drogowskazem.
Wzywa ich, aby odpowiadając na Jego miłość z
odwagą podążali Jego śladami, paschalną drogą Boskiego Odkupiciela – „przez
krzyż do chwały”.
Diabeł, nasza ludzka słabość i świat próbują nas
na wszelkie sposoby zepchnąć i zawrócić z tej jedynej drogi zbawienia. Odwracają
nas od drogi krzyża.
„Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co
idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia” (1Kor
1, 18) – pisze św. Paweł.
Chrystus nie oszukuje swoich uczniów, ale umacnia
wiarę, dodaje odwagi i mówi im wyraźnie: „Jeżeli was świat nienawidzi,
wiedzcie, że Mnie wpierw znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was
kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was
wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi. Pamiętajcie o słowie,
które do was powiedziałem: „Sługa nie jest większy od swego pana”. Jeżeli Mnie
prześladowali, to i was będą prześladować” (J 15, 18 – 20).
Dlatego w tym „podążaniu razem” (jako drodze,
procesie i stylu synodalnym, obejmującym pasterzy i wiernych świeckich) o
którym tak wiele mówi się dzisiaj w Kościele ważne jest dostosowanie naszej
woli oraz wizji drogi do Jego woli, tak „by nie zniweczyć Chrystusowego
krzyża” (1 Kor 1, 17). Tylko On jest drogą i bramą prowadzącą do Domu
Ojca.
Musimy zatem całkowicie zaufać Jezusowi i
pozwolić się przez Niego prowadzić.
Papież Benedykt XVI w swoim duchowym
testamencie napisał: „Trwajcie mocno w wierze! Nie dajcie się zmylić! (…) Jezus
Chrystus jest naprawdę Drogą, Prawdą i Życiem - a Kościół, przy wszystkich
swoich niedoskonałościach, jest naprawdę Jego Ciałem”.
„Jakże trafne diagnozy współczesnej
rzeczywistości zawdzięczamy Benedyktowi XVI. Wiemy, że miał rację, mówiąc o
„dyktaturze relatywizmu”, wobec którego należy promować wierność prawdzie i
bronić trzech spraw nienegocjowalnych: prawa do życia, małżeństwa i rodziny
oraz prawa do wychowania dzieci. To przecież na tej płaszczyźnie toczy się dziś
najbardziej zacięta walka ideologii libertyńskich z chrześcijańskim humanizmem”
(Abp Józef Michalik, 5 marca 2013).
Dlatego pytanie „Quo vadis?” – Dokąd
idziesz? – powinno być skierowane najpierw i zawsze do Chrystusa. W Niego mamy
się wpatrywać, Jego głosu słuchać i za Nim podążać.
To pytanie jest skierowane także do
każdego z nas i całego Kościoła, zachęca do rachunku sumienia i szczerego
nawrócenia na drogę wskazaną przez Pana.
Do tego zachęca nas Henryk Sienkiewicz w
swojej powieści „Quo vadis?” (przełożonej na ponad 50 języków) w której opisał
początki chrześcijaństwa w Wiecznym Mieście, u którego źródeł była wiara św.
Piotra i jego męczeństwo.
„Gdy Chrystus spotkał Piotra, pierwszego
Papieża, tak wystraszonego, że uciekał z Rzymu starą rzymską drogą Via Appia,
która prowadzi na południe, to musiał chyba na niego spojrzeć tak, jak wtedy w
tę tragiczną noc zdrady i konania Ogrodu Oliwnego, tę noc trzykrotnego zaparcia
się w Pałacu Arcykapłana. W tamtą noc Ostatniej Wieczerzy Piotr pod spojrzeniem
Jezusa rozpłakał się jak dziecko i w tym płaczu dokonało się jego nawrócenie i
pojednanie.
Natomiast kilka lat później, na obrzeżach
Rzymu, jak glosi legenda, Piotr na to Jezusowe spojrzenie odpowiedział
pytaniem: Quo vadis, Domine? Dokad idziesz, Panie? I usłyszał tę
odpowiedź: Gdy ty opuszczasz lud mój, do Rzymu idę, by mnie ukrzyżowano raz
wtóry.
I Piotr zrozumiał, już nie zapłakał, ale
uwierzył, że Kościół należy do Chrystusa i że nawet jeśli Piotr, Papież zginie,
to Kościół przetrwa, bo żyje w nim Chrystus Zmartwychwstały. [Apostoł powrócił
do Rzymu].
Uzdrawiające, nauczające, korygujące i
kojące spojrzenie Jezusa dokonuje w życiu Piotra rzeczy niezwykłych, przemienia
je całkowicie.
Myślę, że każdy z nas powinien spojrzeć w
oczy Chrystusa, dostrzec na sobie Jego wzrok i usłyszeć teraz Jego pytanie: Quo
vadis? Dokąd idziesz?” (Abp Jan Romeo Pawłowski).
Posłuchajmy jak Henryk Sienkiewicz pisał o
tym w swojej powieści.
„Nieraz już Boży rybak wyciągał w
samotności ręce ku niebu i pytał: "Panie! Co mam czynić? (…)
Jakoż mu opuścić to miasto (Rzym), w
którym tyle krwi męczeńskiej wsiąkło w ziemię i gdzie tyle ust konających
dawało świadectwo prawdzie? Ma-li on jeden uchylić się od tego? I co odpowie
Panu, gdy usłyszy słowa: "Oto oni pomarli za wiarę swoją, a ty uciekłeś?”.
Noce i dni upływały mu w trosce i
zmartwieniu. Inni, których rozdarły lwy, których poprzybijano na krzyże,
których popalono w ogrodach cezara, posnęli po chwilach męki w Panu, on zaś
spać nie mógł i czuł mękę większą od tych wszystkich, które obmyślali kaci dla
ofiar. Świt często już bielił dachy domów, gdy on wołał jeszcze z głębi
rozżalonego serca: - Panie, przecz mi tu przyjść kazałeś i w tym gnieździe
Bestii założyć stolicę Twoją?
Przez trzydzieści cztery lat od śmierci
Pana swego nie zaznał spoczynku. Z koszturem w ręku obiegał świat i opowiadał
"dobrą nowinę". Siły jego wyczerpały się w podróżach i trudach, aż
wreszcie gdy w tym grodzie, który był głową świata, utwierdził dzieło Mistrza,
jedno ogniste tchnienie Złości zżegło je, i widział, że walkę trzeba podjąć na
nowo. I jaką walkę! Z jednej strony cezar, senat, lud, legie obejmujące żelazną
obręczą cały świat, nieprzeliczone grody, nieprzeliczone ziemie, potęga, jakiej
oko ludzkie nie widziało, z drugiej strony on, tak zgięty wiekiem i pracą, że
drżące jego ręce zaledwie już zdołały unieść kij podróżny.
Więc chwilami mówił sobie, że nie jemu
mierzyć się z cezarem Romy i że dzieła tego może dokonać tylko sam Chrystus.
Wszystkie te myśli przebiegały teraz przez
jego stroskaną głowę, gdy słuchał próśb ostatniej garstki swych wiernych, oni
zaś, otaczając go coraz ciaśniejszym kołem, powtarzali błagalnymi głosami:
- Chroń się, Rabbi, i nas wyprowadź spod
mocy Bestii.
Wreszcie i Linus pochylił przed nim swą
umęczoną głowę.
- Panie! - mówił - tobie Zbawiciel kazał
paść owce swoje, ale nie ma już tu ich lub jutro ich nie będzie, więc idź tam,
gdzie je odnaleźć jeszcze możesz. (…) Co wskórasz zostawszy w Rzymie? Gdy
legniesz, powiększysz tylko tryumf Bestii. Janowi Pan nie oznaczył kresu życia,
Paweł jest obywatelem rzymskim i bez sądu karać go nie mogą, lecz jeśli nad
tobą, Nauczycielu rozsroży się moc piekielna, wówczas ci, w których upadło już
serce, pytać będą: "Któż jest nad Nerona?" Tyś jest opoką, na której
zbudowany jest Kościół Boży. Daj nam umrzeć, ale nie pozwól na zwycięstwo
Antychrysta nad Namiestnikiem Bożym i nie wracaj tu, póki Pan nie skruszy tego,
który wytoczył krew niewinną.
- Patrz na łzy nasze! - powtarzali wszyscy
obecni. Łzy spływały i po twarzy Piotra. Po chwili jednak podniósł się i
wyciągając nad klęczącymi dłonie rzekł:
- Niech imię Pańskie będzie uwielbione i
niech się stanie wola Jego!
O brzasku następnego dnia dwie ciemne
postaci posuwały się drogą Appijską ku równinom Kampanii. Jedną z nich był
Nazariusz, drugą Piotr Apostoł, który opuszczał Rzym i męczonych w nim
współwyznawców.
Droga była pusta. Od płyt kamiennych,
którymi aż do gór wyłożony był gościniec, szedł w ciszy odgłos drewnianych
postołów, jakie podróżni mieli na nogach.
Potem słońce wychyliło się przez przełęcz
gór, ale zarazem dziwny widok uderzył oczy Apostoła. Oto wydało mu się, iż
złocisty krąg, zamiast wznosić się wyżej i wyżej na niebie, zsunął się ze
wzgórz i toczy się po drodze.
Wówczas Piotr zatrzymał się i rzekł:
- Widzisz tę jasność, która zbliża się ku
nam? - Nie widzę nic - odpowiedział Nazariusz.
Lecz Piotr po chwili ozwał się
przysłoniwszy oczy dłonią:
- Jakowaś postać idzie ku nam w blasku
słonecznym.
Do uszu ich nie dochodził jednak
najmniejszy odgłos kroków. Naokół było cicho zupełnie. Nazariusz widział tylko,
że w dali drżą drzewa, jakby je ktoś potrząsał, a blask rozlewa się coraz
szerzej na równinie.
I począł patrzeć ze zdziwieniem na
Apostoła.
- Rabbi! Co ci jest? - zawołał z
niepokojem.
A z rąk Piotra kosztur podróżny wysunął
się na ziemię, oczy patrzyły nieruchomie przed siebie, usta były otwarte, w
twarzy malowało się zdumienie, radość, zachwyt.
Nagle rzucił się na kolana z wyciągniętymi
przed się ramionami, a z ust jego wyrwał się okrzyk:
- Chryste! Chryste!...
I przypadł głową do ziemi, jakby całował
czyjeś stopy.
Długo trwało milczenie, po czym w ciszy
ozwały się przerywane łkaniem słowa starca:
- Quo vadis, Domine?...
I nie słyszał odpowiedzi Nazariusz, lecz
do uszu Piotrowych doszedł głos smutny i słodki, który rzekł:
- Gdy ty opuszczasz lud mój, do Rzymu idę,
by mnie ukrzyżowano raz wtóry.
Apostoł leżał na ziemi, z twarzą w prochu,
bez ruchu i słowa. Nazariuszowi wydała się już, że omdlał lub umarł, ale on
powstał wreszcie, drżącymi rękoma podniósł kij pielgrzymi i nic nie mówiąc
zawrócił ku siedmiu wzgórzom miasta.
Pacholę zaś, widząc to, powtórzyło jak
echo: - Quo vadis, Domine?...
- Do Rzymu - odrzekł cicho Apostoł. I
wrócił.
Paweł, Jan, Linus i wszyscy wierni
przyjęli go ze zdumieniem i z trwogą tym większą, że właśnie o brzasku, zaraz
po jego wyjściu, pretorianie otoczyli mieszkanie Miriam i szukali w nim
Apostoła. Lecz on na wszystkie pytania odpowiadał im tylko z radością i
spokojem:
- Panam widział!
I tegoż jeszcze wieczora udał się na
cmentarz ostriański, aby nauczać i chrzcić tych, którzy chcieli się skąpać w
wodzie życia.
I odtąd przychodził tam codziennie, a za
nim ciągnęły co dzień liczniejsze tłumy. Zdawało się, że z każdej łzy
męczeńskiej rodzą się nowi wyznawcy i że każdy jęk na arenie odbija się echem w
tysiącznych piersiach. Cezar pławił się we krwi, Rzym i cały świat pogański
szalał. Ale ci, którym dość było zbrodni i szału, ci, których deptano, ci,
których życie było życiem niedoli i ucisku, wszyscy pognębieni, wszyscy smutni,
wszyscy nieszczęśni przychodzili słuchać dziwnej powieści o Bogu, który z
miłości dla ludzi dał się ukrzyżować, by odkupić ich winy.
Odnajdując zaś Boga, którego mogli kochać,
odnajdowali to, czego nie mógł dać dotychczas nikomu świat ówczesny - szczęście
z miłości.
A Piotr zrozumiał, że ni cezar, ni
wszystkie jego legie nie zmogą prawdy żywej, że nie zaleją jej ni łzy, ni krew
i że teraz dopiero zaczyna się jej zwycięstwo. Zrozumiał również, dlaczego Pan
zawrócił go z drogi: oto to miasto pychy, zbrodni, rozpusty i potęgi poczynało
być jego miastem i podwójną stolicą, z której płynął na świat rząd ciał i dusz.
Aż wreszcie spełnił się czas (…) Wiekowego
Apostoła poddano naprzód przepisanej przez prawo chłoście, a następnego dnia
wywiedziono za mury miasta, ku wzgórzom Watykańskim, gdzie miał ponieść
przeznaczoną mu karę krzyża. (…)
W chwili gdy wśród żelaznych hełmów
żołnierskich ukazała się jego biała głowa, płacz rozległ się w tłumie, lecz
natychmiast prawie ustał, albowiem twarz starca miała w sobie tyle pogody i
taką jaśniała radością, iż wszyscy pojęli, że to nie ofiara idzie ku straceniu,
ale zwycięzca odbywa pochód tryumfalny. (…)
Ze wszystkich stron podniosły się głosy:
"Oto Piotr odchodzi do Pana." Wszyscy jakby zapomnieli, że czeka go
męka i śmierć. Szli w uroczystym skupieniu, ale w spokoju, czując, że od
śmierci na Golgocie nie stało się dotychczas nic równie wielkiego i że jako
tamta odkupiła świat cały, tak ta ma odkupić to miasto.
Po drodze ludzie zatrzymywali się ze
zdziwieniem na widok tego starca, wyznawcy zaś, kładnąc im ręce na ramiona,
mówili spokojnymi głosami: "Patrzcie, jako umiera sprawiedliwy, który znał
Chrystusa i opowiadał miłość na świecie." A owi wpadali w zadumę, po czym
odchodzili mówiąc sobie: "Zaprawdę, ten nie mógł być
niesprawiedliwy."
Po drodze milkły wrzaski i wołania
uliczne. (…) Szli w ciszy czasem tylko zabrzęczały zbroje żołnierzy lub
podniósł się szmer modlitw. Piotr słuchał ich i twarz jaśniała mu coraz większą
radością, albowiem wzrok jego zaledwie mógł ogarnąć owe tysiące wyznawców.
Czuł, że dzieła dokonał, i wiedział już, że ta Prawda, którą całe życie
opowiadał, zaleje wszystko jak fala i że nic już powstrzymać jej nie zdoła. A
tak myśląc, podnosił oczy ku górze i mówił: "Panie, kazałeś mi podbić ten
gród, który panuje światu, więcem go podbił. Kazałeś mi założyć w nim stolicę
swoją, więcem ją założył. To Twoje miasto teraz, Panie, a ja idę do Ciebie, bom
się spracował bardzo."
Przechodząc więc koło świątyń mówił im:
"Chrystusowymi świątyniami będziecie." Patrząc na roje ludzi,
przesuwających się przed jego oczyma, mówił im: "Chrystusowymi będą wasze
dzieci sługami." (…)
Pochód zatrzymał się wreszcie między
.cyrkiem a wzgórzem Watykańskim. Żołnierze wzięli się teraz do kopania dołu,
inni położyli na ziemi krzyż, młoty i gwoździe, czekając, póki przygotowania
nie zostaną ukończone, tłum zaś, cichy zawsze i skupiony, klęknął naokół.
Apostoł, z głową w promieniach i złotych
blaskach, zwrócił się po raz ostatni ku miastu. (…)
Żołnierze zbliżyli się do Piotra, by go
rozebrać.
Lecz on, modląc się, wyprostował się nagle
i wyciągnął wysoko prawicę. Oprawcy zatrzymali się jakby onieśmieleni jego
postawą; wierni zatrzymali również oddech w piersiach, sądząc, że chce
przemówić, i nastała cisza niezmącona.
On zaś, stojąc na wyniesieniu, począł
wyciągniętą prawicą czynić znak krzyża, błogosławiąc w godzinie śmierci: - Urbi
et orbi! (miastu i światu)”.
Nasz wielki rodak Św. Jan Paweł II w dniu
inauguracji swego pontyfikatu 22 października 1978 roku powiedział: „Dziś nowy
biskup Rzymu rozpoczyna uroczyście sprawowanie swego urzędu i misję Piotrową. W
tym właśnie Mieście Piotr zakończył, wypełnił posłannictwo powierzone przez
Pana. Pan zwrócił się do niego mówiąc: "Kiedy byłeś młody, przepasywałeś
się i chodziłeś dokąd chciałeś, lecz gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce
swoje, a kto inny cię przepasze i poprowadzi tam, dokąd ty nie zechcesz"
(J 21,18).
I Piotr przybył do Rzymu! Cóż skierowało
go i doprowadziło do tego Miasta, w serce rzymskiego Imperium, jak nie
posłuszeństwo wobec posłannictwa otrzymanego od Pana? Zapewne ten rybak z
Galilei nie chciałby przybyć aż tutaj, wolałby pewnie zostać tam, nad brzegiem
jeziora Genezaret, ze swoją łodzią i sieciami. Ale prowadzony przez Pana,
posłuszny natchnieniu, dotarł tu. Jak głosi starożytna tradycja (która znalazła
wspaniały wyraz literacki w powieści Henryka. Sienkiewicza), w czasie
prześladowań Nerona Piotr zamierzał opuścić Rzym. Ale Pan przeszkodził mu w
tym, wychodząc na jego spotkanie. Piotr zwrócił się do Niego pytając: "Quo
vadis Domine? - Dokąd idziesz Panie?". A On odpowiedział mu zaraz:
"Do Rzymu idę, by mnie tam ukrzyżowano po raz wtóry". Piotr wrócił do
Rzymu i pozostał w nim aż do swego ukrzyżowania.
Tak, Bracia i Synowie - Rzym jest Stolicą
Piotra. W ciągu wieków następowali na niej coraz to nowi biskupi. Dziś właśnie
nowy biskup wstępuje na rzymską Stolicę Piotra. Biskup przejęty głębokim
drżeniem w poczuciu swej niegodności. I jak tu nie drżeć wobec wielkości
takiego wezwania i wobec powszechnej misji tej Stolicy rzymskiej. (…) Módlcie
się za mnie. Pomóżcie mi ażebym mógł wam służyć”.
Tę serdeczną prośbę o modlitwę powtarza
nam dzisiaj papież Franciszek i wszyscy Pasterze Kościoła.
Drodzy bracia i siostry! Jako uczniowie
Chrystusa Zmartwychwstałego, jako dzieci Boże i dzieci Kościoła, zbliżamy się
do wielkiego Jubileuszu 2000 – lecia Odkupienia w Roku 2033.
Pozornie wydaje się, że to odległa
perspektywa. Jednak tak wielki jubileusz domaga się równie wielkiego i dobrego
przygotowania oraz głębokiego przeżywania. To coś znacznie więcej niż tylko
kolejna rocznica. W głębszym zrozumieniu potrzeby przygotowania do tego
wielkiego jubileuszu pomagają nam słowa następcy Św. Piotra wypowiedziane
blisko sto lat temu. Papież Pius XI na przyjęciu wigilijnym w dniu 24 grudnia
1932 roku nawiązał do zbliżającego się Jubileuszu 1900 – lecia Odkupienia (w
1933 roku). Powiedział:
„Na to właśnie nieocenione dzieło
ludzkiego Odkupienia dokonane przez Jezusa Chrystusa zwracamy uwagę wszystkich
odkupionych. Jest to raczej nie jedno dzieło, lecz zespół dzieł boskich,
najbardziej cudowny, gdy się patrzy nań także z jego ośrodkowego i
kulminacyjnego punktu. Przypomnijmy sobie i pomyślmy chwilę: Ostatnia Wieczerza
i ustanowienie św. Eucharystii, pierwsza Komunia św. i kapłańska inicjacja
Apostołów; Męka, Ukrzyżowanie i Śmierć Jezusa; Maryja pod krzyżem ustanowiona
Matką ludzi; Zmartwychwstanie Chrystusa, warunek i obietnica zmartwychwstania
naszego; powierzenie Apostołom mocy odpuszczania grzechów; udzielenie prymatu
Piotrowi; Wstąpienie Chrystusa na niebiosa; Zesłanie Ducha św.; triumfalne
rozpoczęcie posłannictwa apostolskiego. Dla tych wszystkich faktów, od których
rozpoczęło się istotne odrodzenie świata, to życie i ta kultura chrześcijańska,
której dojrzałe spożywamy owoce, (…) do tej uroczystości [Jubileuszu 1900 –
lecia Odkupienia] wzywamy w tej chwili wszystkich odkupionych przez Krew
Jezusa Chrystusa, Krew, którą Kościół katolicki, i tylko on, zachowuje w sposób
nieskażony i nienaruszony wraz z tymi wszystkimi owocami łaski i życia
nadprzyrodzonego, które począwszy od pierwszych dni rozwijały się i dojrzewały
poprzez wieki aż do naszych czasów, wraz z boską obietnicą wiekuistej
obfitości. Jaka rocznica jest wspanialsza? Jakie dobrodziejstwa większe od
tych, które ona sprowadza? jaki obchód jubileuszowy jest bardziej obowiązujący?
szczególnie obowiązujący dla nas i dla naszych czasów….”.
Drodzy Bracia i Siostry! Czas wyruszyć w
drogę i rozpocząć przygotowanie na Święto Paschy 2033 Roku! Cel jest określony
i droga jasno wskazana przez samego Chrystusa.
Jezus idzie przed nami, prowadzi nas, i
gorąco pragnie spożyć Paschę ze swoimi uczniami!
„Stając wobec pytania Quo vadis, zapytać
się trzeba, czy jesteśmy na Chrystusowej drodze” (Abp Jan Romeo Pawłowski).
Droga Siostro i Drogi Bracie! Co ty byś
powiedział, gdyby ktoś zapytał cię: Quo vadis? – Dokąd idziesz? Czy masz w
sobie odwagę, by powiedzieć: idę w kierunku nieba, do miasta mojego Ojca? Idę
na spotkanie z moim Panem Jezusem Chrystusem!”.
Umocnieni i zjednoczeni w Duchu Świętym „podążajmy
razem” śladami Pana – „przez krzyż do chwały zmartwychwstania”. Przygotujmy
Jubileuszową Paschę dla Boskiego Nauczyciela! (por. Mk 14, 12 - 16). To Pascha
Chrystusa i Kościoła. Służąc sobie wzajemne pociągajmy wszystkich do Jego Serca
i miłości Ojca. Amen.
O. Piotr Męczyński OCarm.
|