Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
1. O sobie.
Mam na imię Karol.
Jestem mężem, ojcem czwórki dzieci. Najmłodsza Marysia ma roczek. Najstarszy
Zbyszek 9lat. Z zawodu jestem pielęgniarzem Hospicjum im Jana Pawła ll w
Toruniu. Jestem ,, Niewolnikiem Maryi'' należącym do wspólnoty ,, Wojownicy
Maryi''. Ojciec Piotr poprosił mnie abym dał krótkie świadectwo z mojego
życia dotyczące modlitwy i tego pięknego Sanktuarium Matki Bożej w Oborach. Z
racji tego, że jestem prostym człowiekiem postaram się w sposób prosty, może
nieudolny przedstawić to jak Bóg objawia się w życiu codziennym moim i
mojej rodziny. Dostrzegam z własnego doświadczenia ,że Bóg mówi do nas przez
różnego rodzaju zdarzenia, natchnienia czy ustami innych ludzi.
2. O śmierci mojej Babci.
Moja babcia była
parafianką w parafii prowadzonej przez ojców Karmelitów w pobliskim Trutowie.
Dziadek zmarł kilka lat wcześniej niż babcia. Zachodziłem czasami wieczorem,
aby odwiedzić dziadków. Odmawiali razem różaniec. Pamiętam jak po śmierci
dziadka na parapecie u mojej mamy spotykałem jego szkaplerz karmelitański ,
który zwracał moją uwagę chociaż ja już od dawna nie uczestniczyłem w życiu
Kościoła. Wierzyłem, że Bóg jest gdzieś tam i wystarczy być dobrym człowiekiem.
To była moja wymyślona błędna wiara.
Pewnego dnia w
wieku 86 l zachorowała moja babcia. Okazało się ,że jest to choroba
nowotworowa. Konieczna była operacja, która ze względu na wiek była obarczona
dużym ryzykiem. Operacja powiodła się i stan zdrowia zaczął się stabilizować.
Pojechałem do szpitala do babci w piątek. Babcia siedziała na łóżku i poprosiła
mnie abym w sobotę przywiózł jej rosołu z domowej kuchni. Umówiłem się z babcią
na sobotę po 18.00 gdyż jechałem jeszcze tego dnia do pacjentów, a o godz 15.30
oglądałem mecz, który to był najważniejszym punktem w tygodniu. Zasiadłem więc
do oglądania meczu. Moja żona Dorota, a w tym czasie jeszcze nie żona gdyż
mieszkaliśmy bez ślubu podała mi zupę. Jednak w sercu poczułem niepokój tak
wielki, że nie mogłem jeść, a mecz przestał mnie interesować. Miałem
jedną myśl : jechać do babci. Po ludzku niezrozumiałą...ważny mecz... babcia
czuje się dobrze. Jednak myśl ta była tak uporczywa, że wziąłem rosół i
pośpiesznie pojechałem do szpitala. Wchodzę na salę i widzę, że babcia umiera.
Podbiegłem chwyciłem ją za rękę powiedziałem z bezsilnością w głosie:
,,babciu..'' . Babcia patrząc gdzieś w górę odpowiedziała: ,, wołałam Cię i
mnie usłyszałeś...'' . Po kilku minutach zmarła trzymana za rękę. Kobiety
z jej sali szpitalnej powiedziały: ,,..jak ona Pana wołała..'' Byłem
wstrząśnięty tym doświadczeniem. Uświadomiłem sobie, że jest coś więcej...
istnieje jakieś życie nadprzyrodzone. Opowiadałem tę historie ludziom, lecz
nikt nie umiał mi odpowiedzieć jak to jest możliwe. Dzisiaj znam odpowiedź. Babcia
zawierzyła życie Maryi i w godzinę śmierci Bóg posłużył się człowiekiem.. w
zasadzie trzeba powiedzieć niewierzącym. Dzięki temu babcia w tych ostatnich
chwilach życia nie zmarła samotna w szpitalu. Dzisiaj jako człowiek wierzący
znam to przynaglenie i staram się odpowiadać na Boże wezwanie.
3. Bóg mówi do nas ustami innych ludzi.
Ta historia dzieje
się przed Świętami Bożego Narodzenia. Jest to okres w naszym życiu gdzie już
uczęszczamy rodzinnie na codzienną Mszę Świętą i odmawiamy wspólnie jedną część
różańca.
Pewnego wieczora
moja żona wchodzi do pokoju i mówi: ,,Karol kup suszarkę ( chodzi o suszarkę
elektryczną), bo wszyscy, którzy mają małe dzieci mówią, że to jest
bardzo przydatna rzecz''. Zezłościłem się trochę i odpowiedziałem żonie: ,,Jak
zawierzyłaś Maryi kupno domu to wpisałaś dokładnie jaki ma być i ,że ma być z
suszarnią...i taki jest. To teraz idź i składaj reklamacje...'' wskazałem przy
tym na miejsce w którym mamy domowy ołtarzyk. Rano przed pracą udałem się na
adorację i Mszę Świętą, a po niej do pracy. Siadłem w sekretariacie z koleżanką
która twierdzi ,że jest niewierząca i w ciszy zacząłem sączyć kawę. Po
chwili koleżanka mówi do mnie...a raczej nie koleżanka tylko Duch Boży jej
ustami:
Karol co kupujesz żonie na święta?
Odpowiadam: w tym roku nic.
Ona: Ale Ty lubisz kupić coś fajnego żonie z okazji
świąt..
Ja: Tak, ale w tym roku nic nie kupuję.
Wtedy koleżanka mówi: Kup żonie suszarkę bo wszyscy,
którzy mają małe dzieci mówią, że to jest bardzo przydatna rzecz..."
dodała jeszcze dalszy ciąg słów, które wczoraj wypowiedziała moja żona. Tu
muszę dodać, że obie kobiety się nie znają.
W tym momencie oczy mi się szeroko otworzyły ze
zdumienia... w krótkim czasie kupiłem suszarkę, a domowy budżet nie odczuł
wydatku, gdyż moje konto nie jest już dawno moje tylko Maryi
4. Uzdrowienie za wstawiennictwem Matki Bożej Bolesnej
z Obór.
Jestem
pielęgniarzem w hospicjum i moim zadaniem jest pomoc chorym i rodzinom chorych
w ich domach. Ta historia rozpoczyna się przed Świętami Wielkanocnymi w zeszłym
roku. Otrzymałem zadanie, aby objąć opieką kobietę w wieku ponad 90 lat z
krańcową niewydolnością serca. Chora leżała pod tlenem, łapiąc każdy oddech. W
takim stanie miała problem z piciem wody gdyż aby przełknąć wodę trzeba
zatrzymać oddech na chwilkę i to stanowiło problem. Odżywiana papką, tak aby
nie tracić energii na gryzienie. Pamiętam jak na pierwszej wizycie zwrócił moją
uwagę zawieszony nad jej łóżkiem obrazek Matki Bożej Bolesnej z Oborskiego
Sanktuarium. Przy łóżku na stoliku znajdował się różaniec. Stan chorej z dnia
na dzień się pogarszał. W Wielki Piątek oceniłem ,że jest umierająca. Nie było
z nią kontaktu, nie jadła nie piła oddychała z trudnością. Następnego dnia
lekarz podczas wizyty domowej poinformował rodzinę , że chora ma objawy
agonii i prawdopodobnie w nocy umrze. Rodzina wierząca. Zebrali się przy łóżku
chorej i zaczęli odmawiać różaniec. Więc o co się modli rodzina w sytuacji w
której ponad 90 letnia kobieta w ciężkiej chorobie kończy swój ziemski
żywot?... Kobieta rano w Święto Zmartwychwstania Pana Jezusa otwiera oczy i
mówi : ,, Dajcie mi sałatki z majonezem''. Dzwonią do mnie i pytają: ,, Panie
Karolu czy mamy jej dać tą sałatkę?''. Minął już ponad rok od tego zdarzenia.
Przed świętami w tym roku wypisaliśmy panią z opieki, gdyż od tamtej pory nie
ma objawów choroby. Jeździłem do niej ...piliśmy kawę, rozmawialiśmy. W
prezencie dostałem skserowaną książeczkę wydaną kiedyś przez Sanktuarium Matki
Bożej w Oborach , a zatytułowaną :,, Lekarstwo Matki Bolesnej''. W środku
piękne obrazy, które znajdują się na korytarzach sanktuarium a przedstawiają
siedem boleści Maryi. Obok rozważania, a na końcu :
Akt oddania Matce Bożej Bolesnej
O Maryjo, Dziewico Siedmiu Boleści, w Tobie
pokładam całą moją
nadzieję. Ty nie zapominasz
o cierpiących dzieciach
Twoich. Wspomóż mnie
Matko Bolesna, daj
siłę, abym z ręki Jezusa
cierpliwie przyjął
każdą dolegliwość, a o ile to jest
zgodne z wolą Bożą,
przywróć mi zdrowie, bym z
radością mógł Cię
wychwalać za życia i po śmierci.
O Matko Bolesna! Okryj
mnie płaszczem Twojej
czułej opieki. Bądź mi
zawsze Matką, oddaję Ci się
z duszą i ciałem na
wieki. Amen.
5. Serce Jezusa.
Wspomnieniem wracam do chwili kiedy poznałem Pana
Włodzimierza. Pan Włodzimierz był na tym etapie choroby nowotworowej w którym
to dolegliwości nasilają się, a możliwości leczenia się kończą. Głównym
problemem był ból kręgosłupa i biodra , który to w zasadzie uniemożliwiał
wstawanie. Na pierwszej wizycie okazało się, że pochodzi z okolic Oborskiego
Sanktuarium i obecnie posiada działkę rekreacyjną w Oborach. Przy otwartych
oknach latem słychać modlitwy płynące z kościoła. Nawiązałem do tego i
zaprosiłem żonę Pana Włodzimierza w trzeci piątek miesiąca na Mszę Świętą , po
której to następuje błogosławieństwo chorych z liturgicznym nałożeniem rąk
przez kapłana. Ze względu na stan chorego poleciłem aby wziąć zdjęcie Pana
Włodzimierza. Tak też się stało i żona z córką przybyły do Sanktuarium. Ojciec
Piotr udzielił błogosławieństwa choremu. Po powrocie do domu w krótkim czasie
dolegliwości związane z rakiem kości ustąpiły. Stan chorego bardzo się
poprawił. Chory kilka lat wcześniej przyjął Szkaplerz Karmelitański, jednak nie
nosił aby go nie zniszczyć. Po zasugerowaniu przez Ojca Piotra, że szkaplerza
się nie zdejmuje, założył go ponownie i już nie zdejmował. Kobiety ponownie
udały się do Oborskiego sanktuarium w trzeci piątek miesiąca. Stan chorego na
tyle się poprawił, że zaczął w miarę swobodnie funkcjonować w obrębie domu i
został przywrócony do dalszego leczenia. Lekarze pytali, gdzie się leczył w
międzyczasie gdyż nie jest możliwa taka regresja choroby. Pan Włodzimierz wraz
z żoną zaczęli codziennie odmawiać różaniec razem i błogosławić się znakiem
krzyża na czole. Widziałem jak wzrastała wiara w ich rodzinie i radość z tych
wszystkich doświadczeń Bożej opieki za wstawiennictwem Maryi. Pozostał jeszcze
dokuczliwy obrzęk nóg. W tym czasie do Sanktuarium Oborskiego Pan Włodzimierz
przyjechał już osobiście podziękować Maryi za otrzymane łaski prosić o kolejne.
Po błogosławieństwie przez Ojca Piotra i zapewnieniu o modlitwie wrócił do
domu. Okazało się, e ten dokuczliwy obrzęk nóg ustąpił z dnia na dzień.
Pamiętam jak jakiś czas później we czwartek przy stole wspominaliśmy wspólnie
te wszystkie łaski, których doświadczył Pan Włodzimierz. Następnego dnia to
jest w pierwszy piątek miesiąca ,w dzień w którym szczególny sposób oddajemy
cześć Najświętszemu Sercu Jezusa serce Pana Włodzimierza nagle przestaje bić.
Po ludzku nieszczęście. Oczami wiary... umiera
człowiek oddany Maryi ...w taki szczególny dzień... przyodziany w szkaplerz.
Rozmawiam z żoną Pana Włodzimierza... jesteśmy przekonani ,że Maryja
doprowadziła go do Serca Pana Jezusa.
6. Zakończenie
Z tego miejsca
chcę podziękować Maryi za te wszystkie łaski których doświadczam. Za tych ludzi
których tu spotykam w tym Sanktuarium. Za te świadectwa które słyszę.
Niech będzie
pochwalony Jezus Chrystus!
|