Drodzy w
Sercu Jezusa, bracia i siostry!
Dzisiejsza
Ewangelia opowiada o mędrcach ze Wschodu, przedstawicielach narodów pogańskich,
którzy za przewodem gwiazdy przybyli do Betlejem.
„A oto
gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, postępowała przed nimi, aż przyszła i
zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo
się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; padli
na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary:
złoto, kadzidło i mirrę” (Mt 2, 9 – 11).
Codziennie „wsłuchiwali się w głos Pism Świętych, bo
tylko one mogły wskazać im miejsce narodzenia Mesjasza. Dla nas też Słowo Boże
winno być prawdziwą gwiazdą na drodze wiary, która prowadzi do Boga” (Bp Jan
Piotrowski).
Do tego zachęca nas Papież Franciszek mówiąc: „Bracia
i siostry, na progu nowego roku zawierzmy siebie Panu. Jego Słowo jest lampą
dla naszych kroków i światłem na naszej drodze”.
Marcelina
zmagała się z chorobą nowotworową. Pewnego razu spotkała w sklepie osobę, która
zachęciła ją do budowania osobistej relacji z Bogiem poprzez czytanie Pisma
Świętego. Najpierw zaczęła czytać Nowy Testament, z czasem sięgnęła także po
Stary. – Co mi dało spotkanie ze słowem Bożym? Przeżyłam autentyczne nawrócenie
– mówi.
– Zostałam
wychowana w duchu katolickim, wiedziałam, że należy chodzić do kościoła, ale to
było takie „martwe”. Przez czytanie Pisma Świętego doświadczyłam prawdziwego
cudu, otrzymałam łaskę wiary. Teraz wiem, że relacja z Bogiem jest
najważniejszą rzeczą w życiu.
Marcelinie
przyniosła ona pociechę i dała siły w spotkaniu z chorobą, dodała jej otuchy
przez budzącym lęk badaniem onkologicznym.
Niedawno
pewien młody chłopak pochodzący z naszej oborskiej parafii, obecnie od kilku
lat mieszkający i pracujący w Anglii, poprosił mnie o egzemplarz Pisma
Świętego. On tym Słowem Bożym żyje, czyta w domu i w kościele, jako lektor
podczas niedzielnej Eucharystii w Polskiej Misji Katolickiej, pragnie by ono,
jak gwiazda betlejemska, zawsze go prowadziło i kształtowało jego życie i życie
jego młodej rodziny.
Drodzy
bracia i siostry!
„Wsłuchując
się w słowo Boże widzimy, jak ono wytycza i wyświetla nam niczym nadprzyrodzony
GPS drogę zbawienia – drogę do świętego życia, a ostatecznie do
Nieba”.
Mędrcy w
Niemowlęciu owiniętym w pieluszki i leżącym w żłobie wyznali swego Boga, Króla
i Odkupiciela. Upadli przed Nim na twarz, oddali Mu pokłon i złożyli
przyniesione dary: „Dla Boga Stwórcy: obłoki kadzidła, dla Króla istnień:
złociste klejnoty, Ludzkiemu ciału, co umrze na krzyżu: pachnąca mirra”. Potem,
jak mówi Ewangelia mędrcy „udali się do swojej ojczyzny”. Prowadzeni opiekuńczą
dłonią Boga powrócili w rodzinne strony, na dalekim Wschodzie, aby głosić swoim
rodakom to co widzieli i słyszeli w Betlejem. Aby mówić z radością o Jezusie,
Nowonarodzonym Królu Żydowskim, oczekiwanym Zbawicielu świata, którego
odnaleźli i oczami wiary rozpoznali w małym Dziecięciu spoczywającym w
ramionach Maryi.
To niezwykłe
spotkanie z Jezusem Synem Bożym dokonało się przede wszystkim w głębi ich
serca. Było to dla nich doświadczenie wielkiej miłości, czułości i bliskości
Boga, którą pragnęli dzielić się z innymi. Wiedzieli, że „kto prawdziwie spotkał Chrystusa nie może
zatrzymywać Go dla siebie, ale winien Go głosić”. Wiedzieli, że oni sami
muszą teraz stać się gwiazdą prowadzącą innych do Chrystusa.
Papież
Franciszek przypomina, że „Ewangelizacja rozpoczyna się zawsze od spotkania z
Panem Jezusem: ten, kto zbliżył się do Niego i doświadczył Jego miłości,
natychmiast chce dzielić się z innymi pięknem tego spotkania i radością,
rodzącą się z tej przyjaźni. Im lepiej znamy Chrystusa, tym bardziej pragniemy
Go głosić. Im więcej z Nim rozmawiamy, tym bardziej pragniemy o Nim mówić. Im
bardziej On przyciąga nas do siebie, tym bardziej chcemy prowadzić do Niego
innych ludzi”.
„Nie ma nic
piękniejszego, niż poznać Go i dzielić się z innymi przyjaźnią z Nim. Nie można
spotkać Pana i milczeć” – mówił św. Jan Paweł II.
Przyjaźń z
Jezusem jest tak pięknym darem, że nie da się go zatrzymać dla siebie! Ten kto
otrzyma Boży dar, czuje wewnętrzną potrzebę przekazania go innym.
Bracia i
Siostry! Wszyscy możemy i powinniśmy ewangelizować – jak betlejemska gwiazda
prowadzić innych do Jezusa, własnym życiem ukazywać światło Chrystusowego
Oblicza.
„Wiara
chrześcijańska domaga się żarliwości, ognia, musi wystrzegać się „letniości”,
dyskredytującej chrześcijaństwo – mówił papież Benedykt XVI. Bycie letnim jest
największym zagrożeniem dla współczesnego chrześcijaństwa”.
Musimy więc
bardziej przylgnąć do Chrystusa, by odzyskać wewnętrzny żar miłości oraz radość
i moc świadectwa pociągającą innych do Boga.
Następca Św.
Piotra przypomina, że każdy prawdziwy apostoł Jezusa nigdy nie rozstaje się z
Biblią. Kolejną księgą, która jest stale pod ręką każdego prawdziwego
ewangelizatora jest Katechizm Kościoła Katolickiego. „Nigdy nie zapominajmy o
tym, że jesteśmy częścią ogromnego łańcucha ludzi, którzy przekazali nam prawdę
wiary i liczą na nas, że dzięki nam inni ją otrzymają”. Pierwszymi
katechetami, pierwszymi głosicielami Ewangelii i wychowawcami do życia wiarą,
są rodzice, babcie i dziadkowie. To oni – jak gwiazda betlejemska – prowadzą
swoje małe dzieci i wnuki do Chrystusa, czynią to przede wszystkim świadectwem swego
codziennego chrześcijańskiego życia.
Dlatego,
kochani rodzice, pamiętajcie o wielkiej misji jaką macie do spełnienia –
bądźcie gwiazdą betlejemską dla swoich dzieci, prowadzącą do Żłóbka Boskiego
Dzieciątka.
Drodzy Moi! W
tym wszystkim musimy zawsze pamiętać, że to sam Chrystus mocą swojej łaski,
mocą Ducha Świętego, oświeca nasze umysły, rozpala serca i udziela mocy, abyśmy
mogli stać się Jego świadkami. Sami z siebie nic nie możemy uczynić.
Dlatego właśnie
Benedykt XVI zwracając się do młodzieży powiedział: „Zachęcam was, byście
czerpali moc z modlitwy i sakramentów. Autentyczna ewangelizacja zawsze rodzi
się z modlitwy i jest przez nią wspierana: musimy najpierw rozmawiać z Bogiem,
abyśmy mogli mówić o Bogu. I w modlitwie zawierzajmy Panu osoby, do których
jesteśmy posłani, prosząc Go, aby dotknął ich serca. Prośmy Ducha Świętego, aby
nas uczynił swoimi narzędziami dla ich zbawienia. Prośmy Chrystusa, aby wkładał
w nasze usta słowa i czynił nas znakami swojej miłości”.
Ojciec
Święty wskazuje nam jednocześnie niewyczerpane źródło tej miłości mówiąc: „Umiejcie
znajdować w Eucharystii źródło swego życia wiary i chrześcijańskiego
świadectwa, wiernie uczestnicząc w niedzielnej Mszy św. i, gdy tylko jest to
możliwe, w ciągu tygodnia. (…)
Zachęcam was
również do praktykowania adoracji eucharystycznej: dłuższe wsłuchiwanie się w
Jezusa i rozmowa z Nim obecnym w Najświętszym Sakramencie rodzi nowy zapał
misyjny. (…)”.
Pięknym
przykładem może być dla nas bł. Carlo Acutis, młody 15 - latek z Włoch, chory
na białaczkę, nazywany „błogosławionym Internautą”, twórca stron internetowych
o cudach eucharystycznych.
Był jak
gwiazda betlejemska, jak wieczna lampka na tabernakulum ołtarza, wskazująca
wszystkim Jezusa ukrytego w Świętej Hostii.
Carlo był
przykładem świętości i nadal inspiruje młodych ludzi na całym świecie. Przez
całe swoje krótkie życie głęboko kochał i czcił Eucharystię. Często powtarzał:
"Eucharystia jest moją autostradą do nieba" i "Jeśli stoimy
przed słońcem, stajemy się brązowi, ale kiedy stoimy przed Jezusem w
Eucharystii, stajemy się święci".
Pierwszą
Komunię świętą przyjął w wieku zaledwie 7 lat i od tamtej pory nie opuścił
codziennej mszy świętej, każdego dnia odmawiał również różaniec.
Rodzina i
przyjaciele mówią, że był głęboko zafascynowany Eucharystią i nie mógł przejść
obok kościoła bez zatrzymania się, by "pozdrowić Jezusa". Uważał, że
ludzie zbliżyliby się do Boga, gdyby wiedzieli, że Jezus naprawdę jest w
Eucharystii.
Miłość do
Najświętszego Sakramentu zainspirowała go do zbadania niezliczonych cudów
eucharystycznych zapisanych w historii. Stworzył własną stronę internetową, aby
skatalogować i podzielić się z innymi swoimi odkryciami, wskazując na majestat
i tajemnicę Jezusa Chrystusa obecnego w ofierze eucharystycznej. „Być zawsze
zjednoczonym z Jezusem, taki jest mój plan życia” - te słowa jasną określają
jego cel. Carlo, podobnie jak wielu jego rówieśników na całym świecie, chodził
do szkoły, spotykał się z przyjaciółmi, dzielił się także z nimi doświadczeniem
Boga. Jego wiara przemieniała nie tylko serca znajomych, ale także najbliższych
mu osób - rodziców (którzy po wielu latach powrócili do wiary i praktyk
religijnych).
Acutis żył
krótko, nie jeździł po świecie jako misjonarz, by głosić Dobrą Nowinę, on żył
świętością na co dzień, kochał Boga, potrafił odpowiedzieć na Jego wezwanie.
Dziś, może być inspiracją dla młodych ludzi, którzy, może podobnie jak on,
prowadzą zwyczajne, pełne trosk życie, są aktywni w mediach społecznościowych,
mają złamane serce, niskie poczucie własnej wartości i poszukują odpowiedzi na
wiele pytań. Przedwcześnie zmarły programista i influencer przypomina nam, że
bez względu na wiek i zewnętrzne okoliczności, ważne jest, aby powierzyć się
Bogu i szukać Jego obecności oraz Słowa pośród cyfrowych narzędzi. Pokazuje
nam, że internet może być używany do głoszenia Ewangelii i dawania świadectwa,
które poruszy serca innych w drodze do „jedynego prawdziwego domu”, w którym
czeka na nas ukochany Ojciec. „Jedyne, co uczyni nas pięknymi w oczach Boga, to
sposób w jaki Go kochaliśmy i w jaki sposób kochaliśmy naszych braci” - mówił
błogosławiony nastolatek.
Matka Carlo
powiedziała niedawno: „Kiedy dowiedzieliśmy się, że Carlo choruje na białaczkę,
on nie podupadł na duchu. Pamiętam, że uśmiechnął się szeroko i rzekł: „Pan
trochę mną potrząsnął!”. Jego postawa, umiejętność pogodnego stawienia czoła
tej sytuacji, zadziwiła mnie. Do dzisiaj mam w pamięci jego promienny uśmiech.
Porównałabym go do kogoś, kto wszedłszy do ciemnego pokoju, zapala światło.
Nagle wszystko wokół rozbłyskuje i nabiera kolorów. To właśnie zrobił Carlo:
rozproszył mroki najciemniejszej godziny, złagodził wstrząs spowodowany
straszną wieścią. Nie wpadł w przerażenie. Nie pozwolił, żeby owładnął nim lęk.
Zamiast tego zwrócił się ku Bogu. I posłał nam uśmiech.
Nie
chciałabym, żeby Carlo zapisał się w pamięci ludzi jako ktoś na kształt
Supermana. Mój syn był takim samym dzieckiem i młodzieńcem jak inni, zawsze
jednak potrafił – i pragnął – ufać miłości Boga. Ścieżka, którą obrał, jest –
powiem to po raz wtóry – dostępna dla każdego z nas”.
Dzisiaj
błogosławiony Carlo życzliwie uśmiecha się do nas z Nieba i wskazuje na
tabernakulum. Jak gwiazda betlejemska, jak wieczna lampka
migocąca delikatnym światłem nad ołtarzem, prowadzi nas do stóp Zbawiciela i
mówi: Niech także dla Ciebie „Eucharystia będzie autostradą do Nieba”.
Papież Benedykt XVI mówi, że „święci są gwiazdami
Boga, za którymi idziemy w kierunku Tego, za którym tęskni nasze życie”.
Ojciec Święty przypomina, że „głoszenie Chrystusa
dokonuje się nie tylko słowami, ale winno obejmować całe życie i wyrażać się w
gestach miłości. Bycie ewangelizatorami rodzi się z miłości, jaką wlał w nas
Chrystus. Nasza miłość musi zatem coraz bardziej upodabniać się do Jego
miłości”.
Pięknym przykładem może być dla nas 19 – letnia
włoszka, Chiara Badano. Mówiono o niej Chiara „Luce”, tzn. Światło.
Gdy miała 17 lat wykryto u niej raka kości z
przerzutami. Podczas pobyt w szpitalu wyróżnia się altruizmem. Rezygnując z
własnego wypoczynku, pomaga dziewczynie w ciężkiej depresji, uzależnionej od
narkotyków. Towarzyszy jej wszędzie. Wstaje z łóżka mimo bólu, jaki odczuwa z
powodu przerzutów w kręgosłupie. Potem będę miała czas aby spać - mówi.
Chiara swoimi czynami miłości objawiała i dawała Boga.
Wolontariuszowi, Janowi Franciszkowi Piccardo, który wyjeżdża do Beninu w
Afryce, by pomagać w wykopaniu 30 studni wody pitnej, przekazuje swoje
oszczędności, prezent z ostatnich urodzin, mówiąc: "nie potrzebuję ich, ja
mam wszystko".
Misje są wielką miłością Chiary. Pragnie kiedyś tam
wyjechać. I mimo że nie zrealizowała tego marzenia - po jej śmierci w krajach
misyjnych powstają dzieła nazwane jej imieniem. W trakcie choroby Chiara
przekazuje na cele misyjne swoje oszczędności, a i po śmierci rodzice znajdują
w jej rzeczach pieniądze odłożone dla Afryki.
Pokój w szpitalu a następnie jej dom rodzinny staje
się "domowym Kościołem" - miejscem spotkań i apostolatu.
Odwiedza ją kardynał Saldarini i pyta: "Masz
przepiękne oczy. [Bije z nich] cudowne światło. Skąd ono w Tobie się
bierze?". Chiara odpowiada: "Staram się bardzo kochać Jezusa".
Przed śmiercią potwierdza, że zgadza się na
przekazanie swoich rogówek, nienaruszonych przez chorobę, do transplantacji i –
jak powiedziała jej matka – był to ostatni akt miłości do ludzi z jej strony.
Zostały one przeszczepione, i dzisiaj dwoje młodych ludzi widzi dzięki niej.
Chiara „Luce” swoim
rówieśnikom zostawiła przesłanie: „Ja
nie mogę już biec, ale chciałabym przekazać Wam pochodnię, jak na olimpiadzie.
Macie jedno życie, warto przeżyć je dobrze”.
Drodzy Moi! „Chrystus,
którego poznaliśmy dzięki łasce wiary i za którym poszliśmy od dnia chrztu
świętego, zobowiązuje do tego, abyśmy nie zatrzymywali światła Bożego i skarbu
wiary wyłącznie dla siebie (por. Novo millennio ineunte, 40), ale wielkodusznie
zatroszczyli się, by inni Go poznali i pokochali; doświadczyli Jego miłości i
osiągnęli zbawienie” (Bp Jan Piotrowski).
Papież
Franciszek w homilii wygłoszonej w uroczystość Objawienia Pańskiego 6 stycznia
2025 r. pięknie powiedział:
„Tak jak
gwiazda, swoim blaskiem poprowadziła Mędrców do Betlejem, tak i my, naszą
miłością, możemy przyprowadzić do Jezusa napotkanych ludzi, sprawiając, że
poznają w Synu Bożym, który stał się człowiekiem, piękno oblicza Ojca (por. Iz
60, 2) i Jego sposób miłowania, oparty na bliskości, współczuciu i czułości”.
I my
także, najmilsi bracia i siostry, nieśmy wszystkim światło Chrystusa, światło
Jego miłości, ukazujmy piękno i radość życia z Nim i dla Niego. Jak betlejemska
gwiazda oświetlajmy im drogę i pomagajmy przylgnąć z ufnością do Jego Serca.
Powróćmy jeszcze
na chwilę do tekstu dzisiejszej Ewangelii. Św. Mateusz pisze, że gdy mędrcy
przybyli do Jerozolimy pytali: „Gdzie jest nowo narodzony król żydowski?
Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon” (Mt
2, 2).
Drodzy Moi! Oto
nasze misyjne zadanie, oto nasze wzniosłe powołanie: Być „Jego gwiazdą”!
Gwiazdą, którą tylko Chrystus trzyma w swoim ręku, która świeci Jego światłem i
do Niego prowadzi. „Musimy być wiernymi uczniami Chrystusa i jednocześnie
misjonarzami. Trzeba, byśmy byli jak gwiazda betlejemska, która prowadzi innych
do Jezusa” (Bp Andrzej Czaja).
„Jezus oczekuje
od nas dzisiaj publicznego objawienia naszej wiary i odważnego jej
wyznawania. Oczekuje blasku gwiazdy naszej wiary nie tylko wobec innych
wierzących, ale zwłaszcza w tych środowiskach i wobec tych ludzi,
którzy nie spotkali gwiazdy Bożej, którzy jej nie szukają lub nie chcą jej
szukać; wobec tych, którzy mylą lub zamieniają z większą lub mniejszą
świadomością gwiazdę Bożą na gwiazdy ludzkie i pozwalają się
im uwieść, nawet wówczas, gdy dają nikły, lub wcale nie dają blasku,
bo są to gwiazdy tylko samozadowolenia i sukcesu osobistego,
gwiazdy ideologii zwodniczych i niemoralnych, gwiazdy które zamiast
światła nierzadko rzucają cień zazdrości, podejrzeń, nienawiści, podziału,
wrogości, gniewu i zniszczenia. Są to gwiazdy spod znaku Heroda,
zatrwożonego o swój los” (Abp Tadeusz Wojda, 6.01.2018).
Niekiedy „mówimy o
kimś, że jest urodzony pod szczęśliwą gwiazdą. Dla nas jest nią gwiazda
betlejemska, którą rozpalił dla nas Jezus. Ona prowadzi nas szczęśliwie na
spotkanie z Nim, gdy dobiegnie końca nasza ziemska pielgrzymki w kierunku
nieba. Niebo jest jedno i gwiazda betlejemska jest jedna, ale różne są nasze
drogi podążania za betlejemską gwiazdą. Tak jak dla Boga jesteśmy jedyni i
niepowtarzalni, tak też i nasza droga jest jedyna i niepowtarzalna. Ważne, aby
ją rozpoznać w głosie naszego sumienia. Bóg nieraz w zadziwiający sposób
prowadzi nas do siebie. Zadziwia nas samych i tych, którzy nas znają, tak jak
to było w życiu popularnego aktora Kuby Strzeleckiego, o którym mówiono, że ma
wszystko, czego potrzebuje młody aktor, żeby zostać gwiazdą: wielki talent,
urodę amanta i charyzmę. Tymczasem on po ukończeniu studiów postanowił zostać
zakonnikiem.
Od dzieciństwa
marzył o aktorstwie. Marzenia zaczęły się spełniać, gdy dostał się do łódzkiej
szkoły filmowej. Dwa lata przed ukończeniem studiów dostał główną rolę w
serialu „Dwie strony medalu”, gdzie zagrał rolę niezapomnianego Sebastiana
Żelazka. Zanim w 2010 roku odebrał dyplom magistra zaświadczający, że jest
zawodowym aktorem miał już na swoim koncie kreacje m.in. w „Teraz albo nigdy!”,
„Czasie honoru”, „39 i pół”, “Prosto w serce”, „Samym życiu”, „Na dobre i na
złe” i „M jak miłość”. Krytycy wróżyli mu wielką karierę, a fanki szalały na
punkcie jego urody. A on tymczasem idąc za przewodem swojej duchowej gwiazdy
uznał, że jego miejscem jest klasztor, a powołaniem nie aktorstwo, ale stan
duchowny.
W 2014 roku Kuba
Strzelecki wstąpił do zakonu Ojców Bernardynów. Postulat odbył postulat w
Warcie pod Sieradzem, a potem nowicjat w Leżajsku, a we wrześniu 2016 roku
złożył pierwsze śluby zakonne, przyjmując imię zakonne Tobiasz.
Poczuł, że musi
coś zmienić w swoim życiu, bo praca w filmie nie dawała mu radości.
Zainspirowała go postać i życie świętego Franciszka. Wstępując do zakonu nie
był jednak do końca przekonany, że jego miejsce jest w zakonie. Jednak po
odbyciu postulatu stwierdził, że wreszcie odnalazł swe powołanie. Po złożeniu
pierwszych ślubów Jakub Strzelecki rozpoczął studia w Wyższym Seminarium
Duchownym oo. Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej. Przed Wielkanocą 2017 roku
po raz pierwszy wcielił się w rolę Jezusa podczas corocznych misteriów
pasyjnych odbywających się w Kalwarii Zebrzydowskiej w Wielkim Tygodniu. Rola w
Pasji harmonijnie współgrała z autentycznym spotkaniem Jezusa na drodze
podążania za swoją gwiazdą betlejemską. (Kurier Plus, 2020)” (Ks.
Ryszard Koper). W maju 2022 roku o. Tobiasz Strzelecki ukończył Wyższe
Seminarium Duchowne Ojców Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej i przyjął
sakrament kapłaństwa. Teraz stara się jak najpiękniej służyć Chrystusowi i być
„Jego gwiazdą” dla wszystkich szukających Boga i prawdziwego szczęścia.
Drodzy bracia i
siostry! Warto jeszcze na koniec zwrócić uwagę, że gwiazda znikła gdy spełniła
swoje zadanie – bycia Bożym znakiem prowadzącym do osobistego spotkania z
Chrystusem. Według św. Mateusza świeciła blisko dwa lata (por. Mt 2, 7; 2, 16),
prowadziła mędrców ze Wschodu i „zatrzymała się nad miejscem, gdzie było
Dziecię” (Mt 2, 9). Także i my nigdy nie zasłaniajmy sobą Tego, którego głosimy
i który w swojej niezmierzonej dobroci i mądrości zechciał na pewien czas wykorzystać
nas jako swoje narzędzie. Bądźmy Jego gwiazdą! Pozwólmy by tylko On działał i
świecił w nas i przez nas. Cenna będzie tutaj wskazówka proroka znad Jordanu,
który wskazując Jezusa, Baranka Bożego (J 1, 29), ucieszył się, gdy jego
uczniowie poszli za Nim (J 1, 36), i powiedział do nich: „Trzeba, aby On
wzrastał, a ja abym się umniejszał” (J 3, 30).
Jan Chrzciciel
dobrze zrozumiał i spełnił swoje zadanie wyznaczone przez Bożą Opatrzność, i
teraz jak gwiazda betlejemska pokornie ustępuje miejsca światłu Słońca
wschodzącego z wysoka (Łk 1, 78), którym jest sam Jezus Chrystus, Odwieczny Syn
Boży zrodzony w czasie z łona Świętej Dziewicy z Nazaretu, jedyny Pan i Najświętszy
Odkupiciel człowieka, któremu z Ojcem i Duchem
Świętym wszelka cześć i chwała na wieki wieków. Amen.
o. Piotr Męczyński O.Carm.
Obory, 6 stycznia A. D. 2025
|