14.01.2025
Ty jesteś moim Synem umiłowanym (Łk 3, 22)


Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Razem z całym Kościołem świętujemy dzisiaj Chrzest Pański (Mt 3, 13-17; Mk 1, 9-11; Łk 3, 21-22). Ewangelista Łukasz pisze: Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił nad Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: «Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie». (Łk 3, 21 – 22).

„Stając się już dorosłym, Jezus rozpoczyna swoją działalność publiczną wchodząc do rzeki Jordan, aby otrzymać od Jana chrzest pokuty i nawrócenia. W ten sposób ma miejsce coś, co w naszych oczach może się zdawać paradoksalne – mówi papież Benedykt XVI.  Czy Jezus potrzebuje pokuty i nawrócenia? Z pewnością nie. A jednak to Ten, który jest bez grzechu, staje między grzesznikami, żeby się ochrzcić, aby dokonać tego gestu pokuty. Święty Boży łączy się z tymi, którzy uznają siebie za potrzebujących przebaczenia i proszą Boga o dar nawrócenia, to znaczy łaskę powrotu do Niego całym sercem, aby należeć do Niego całkowicie. Jezus chce stanąć po stronie grzeszników, stając się z nimi solidarnym, wyrażając bliskość Boga. Jezus ukazuje swoją solidarność z nami, z naszym wysiłkiem nawrócenia, aby porzucić nasz egoizm, oderwać się od naszych grzechów, żeby nam powiedzieć, że jeśli przyjmiemy Go w naszym życiu, On może nas podnieść i doprowadzić ku wyżynom Boga Ojca” (13 stycznia 2013 r.).

A zatem „Jezus nie potrzebował chrztu dla siebie. Jego gest posiada jednak swoją wymowę i znaczenie dla nas. Jeżeli przez swoje wcielenie Chrystus zjednoczył się z każdym człowiekiem, to przyjęcie chrztu w Jordanie jest też wyrazem tego zjednoczenia, tej solidarności z grzeszną ludzkością. Stąd Jego życie nie będzie pozbawione pokuty i cierpienia, podejmowanych w imieniu wszystkich grzeszników. Jezus przecież weźmie na siebie winy nas wszystkich. Prawdziwy chrzest pokuty, zadośćuczynienia Bogu, dokona się na krzyżu, co zresztą Jezus sam zapowiada: "Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie." (Łk 12,50)” (ks. Dariusz Salamon SCJ).

Chrzest Pana Jezusa ma niewątpliwie wymiar zbawczy. Jest zapoczątkowaniem misji Jezusa jako cierpiącego Sługi Bożego. Przyjmując chrzest Janowy, będący obmyciem, jakiemu poddawali się Żydzi na znak gotowości do pokuty i chrztem nawrócenia dla odpuszczenia grzechów, Pan Jezus pozwala zaliczyć siebie do grona grzeszników. Jednocześnie objawia się jako Baranek, który przez swoją śmierć zgładzi grzechy świata. Chwila chrztu Pana Jezusa jest momentem Jego objawienia jako umiłowanego Syna Ojca Niebieskiego, w którym Bóg ma upodobanie, i który poddaje się całkowicie woli Ojca (por. KKK 536).

Bardzo często scena Chrztu Pańskiego obecna jest na starochrześcijańskich baptysteriach i chrzcielnicach znajdujących się w naszych kościołach. Chrzest Chrystusa jest bowiem zapowiedzią naszego chrztu i każdy, kto go przyjmie zostanie zanurzony w tajemnicę paschalną Chrystusa, w Jego śmierć i zmartwychwstanie, po to, aby umarł w nim stary człowiek i narodził się człowiek nowy.

Jak wyjaśnia bł. ks. Michał Sopoćko:

„Chrzest nawrócenia, którego udzielał prorok nad Jordanem tym którzy wchodząc w nurt rzeki wyznawali swoje grzechy, był zapowiedzią i przygotowaniem do sakramentu chrztu świętego, który ustanowił Chrystus Pan. Dopiero Zbawiciel otworzył nam drogę do nieba i tam zgotował nam miejsce. Dopiero Zbawiciel z miłosierdzia swego ustanawia chrzest, przez który na nowo odradzamy się wewnętrznie, stajemy się dziećmi Boga, który przemawia do nas, jak i do Jezusa w czasie chrztu: Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie (Mt 3, 17)”.

Drodzy Bracia i Siostry!

Chrzest Pana Jezusa był więc także zapowiedzią chrztu sakramentalnego każdego z nas, przez który staliśmy się przybranymi dziećmi Bożymi oraz żywą świątynią Ducha Świętego (por. KKK 537).

Przyjmując chrzest zobowiązaliśmy się do codziennego umierania dla grzechu po to, by żyć na wieki dla Boga. Nie ma innej drogi.

Trzeba,  aby umarł w nas stary, grzeszny człowiek, a zmartwychwstał człowiek nowy, wolny, złączony węzłem gorącej miłości ze swoim Zbawicielem.

Św. Jan Paweł II uczy: Być chrześcijaninem znaczy uczestniczyć osobiście w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. Takiego uczestnictwa dostępujemy na mocy sakramentalnego chrztu, na którym buduje się — niczym na niewzruszonym fundamencie — cała chrześcijańska egzystencja każdego z nas”.

Papież Franciszek zachęca do głębokiej refleksji nad tym wielkim darem i pyta każdego z nas: „Czy pamiętam datę mojego chrztu?”. Jeżeli jej nie pamiętasz, to gdy wrócisz do domu, zapytaj o nią, żebyś już jej nie zapomniał, bo to są nowe urodziny, gdyż przez chrzest narodziłeś się do życia łaski”.

Papież Benedykt XVI uczy, że wszyscy, którzy „otrzymują chrzest rodzą się na nowo jako dzieci Boże, jako uczestnicy synowskiej relacji Jezusa z Ojcem, zdolni, by zwracać się do Boga nazywając Go z pełną ufnością: „Abba, Ojcze!”.

Dlatego bł. Ks. Sopoćko, pięknie powie:

Chrzest św. był dla mnie pocałunkiem, przez który Bóg przyjął mnie za przybrane dziecko swoje (…) Odtąd mam prawo nazywać Boga Ojcem”.

W uroczystość Epifanii Trójcy Świętej nad Jordanem powinniśmy głębiej uświadomić sobie wielkość otrzymanego daru i naszą odpowiedzialność za godność dziecka Bożego, otrzymaną na chrzcie świętym.

Król Francji Ludwik IX za najważniejsze miejsce w swoim życiu uważał kościół, w którym został ochrzczony. Nie katedrę, gdzie został ukoronowany na króla Francji, ale chrzcielnicę w rodzinnej miejscowości, gdzie otrzymał godność dziecka Bożego.

Wychowawczyni francuskiej księżniczki Marii Ludwiki skarciła kiedyś swoją wychowankę. Księżniczka zapytała niegrzecznie: „Czyż ja nie jestem córką króla?” Wychowawczyni szybko odpowiedziała: „A ja? Czy nie jestem córką twojego i mojego Boga?”

Drodzy Bracia i Siostry!

Od momentu przyjęcia sakramentu chrztu świętego każdy z nas jest synem lub córką naszego Boga. Dzisiaj, kiedy wspominamy chrzest, który przyjął Jezus z rąk Jana Chrzciciela, warto zatrzymać się nad tajemnicą i wielkim bogactwem tego pierwszego sakramentu zapowiadanego przez chrzest Janowy.

Bóg uczynił nas Swymi dziećmi. Ta wielka godność, którą zostaliśmy obdarzeni, zobowiązuje nas do godnego życia.

Poznaj swoją godność, chrześcijaninie! – woła do nas św. Leon Wielki. Pomnij, jakiej to Głowy i jakiego Ciała jesteś członkiem. Pamiętaj, że zostałeś wydarty mocom ciemności i przeniesiony do światła i królestwa Bożego.

Przez chrzest stałeś się przybytkiem Ducha Świętego, nie wypędzaj Go więc z twego serca przez niegodne życie, nie oddawaj się ponownie w niewolę szatana, bo Twoją ceną jest Krew Chrystusa.

Pewien starożytny tekst, przypisywany św. Hipolitowi, stwierdza: «Bo kto z wiarą zstępuje do wód odrodzenia, wyrzeka się diabła, a oddaje się Chrystusowi; odrzuca wroga, a wyznaje Chrystusa Boga; porzuca stan niewolniczy i przyjmuje usynowienie» (Kazanie na Objawienie Pańskie, 10: PG 10, 862).

„33-letni Dawid z Zabrza pytał kiedyś swoich rodziców, dlaczego go nie ochrzcili. „A po co ci to w życiu potrzebne?” – usłyszał tylko. – Właściwie zawsze w Boga wierzyłem, ale nikt mi nie potrafił przybliżyć, kim On jest, co znaczy ta Jego miłość – tłumaczy. Dziwnie się czuł, kiedy wchodził do kościoła, gdzie wszyscy szli do Komunii, a on nie miał prawa. Zastanawiał się, dlaczego niby chrzest jest tak ważny, co ludzie takiego w nim widzą. – W moim wieku pytanie o to znajomych jest jednak dosyć niezręczne – mówi. O tym, że nie jest ochrzczony, powiedział swojej dziewczynie, Łucji, która dzisiaj jest już jego narzeczoną. Była zaskoczona. Choć nie planowali jeszcze ślubu, zaproponowała: a może przygotujesz się do chrztu, tak po prostu dla siebie? Dla siebie? To jest myśl. Dawid wybrał się na spotkanie kandydatów do chrztu w parafii Chrystusa Króla w Gliwicach. Uważa, że poznanie Łucji było dla niego błogosławieństwem. – Bez niej sprawę chrztu pewnie wiecznie odkładałbym na później. Albo podszedłbym do chrztu tylko po to, żeby zdobyć papierek – mówi. – Wszystko jest w rękach Boga. On nam daje możliwość wyboru drogi do szczęścia, tylko człowiek tego często nie dostrzega. Mamy tendencję do wybierania własnych skrótów – mówi.

Rok temu, przed chrztem w gliwickiej katedrze, Dawid przeżył dziwny stan lęku. Nic podobnego go w życiu nie spotkało. Nie umiał skupić myśli, drżał, pociły mu się ręce, chwilami walczył z sobą, żeby nie wyjść. Czas zdawał się stać w miejscu. „Dawid, tylko mi nie zemdlej” – szeptał mu jego ojciec chrzestny. Może w niewidzianej przez nas rzeczywistości toczyła się walka o jego duszę? – Do moich wewnętrznych cudów mogę zaliczyć fakt, że w chwili, kiedy ksiądz oblał mnie wodą święconą, wszystko to przeszło mi jak ręką odjął. (…)

Łucja mówi czasem Dawidowi, że chrzest i przygotowanie do niego bardzo go zmieniły, wyciszyły”.

Bracia i Siostry! „Trzeba nam sobie dziś na nowo uświadomić to, co dokonało się w momencie naszego chrztu. Trzeba dziś podziękować Bogu za to, że możemy go nazywać Ojcem. Przypomnijmy sobie po raz kolejny treść naszych przyrzeczeń chrzcielnych, by móc z radością wypełniać je w naszym życiu. Wróćmy dziś w duchu do tego dnia, kiedy przyjęliśmy sakrament chrztu św. Dano nam wówczas białą szatę – znak otrzymanej łaski, świętości i niewinności, oraz płonącą świecę – znak żywej wiary. Staliśmy się niewinni i święci, ale nie po to byśmy byli nimi na chwilę, może do Pierwszej Komunii św., ale przez całe życie i przez całą wieczność” (ks. Sławomir Machowski).

Chrzest jest dla nas zobowiązującym darem. Mówi nam o tym dzisiaj św. Paweł we fragmencie z listu do Tytusa: „Ukazała się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych, rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie, oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa, który wydał samego siebie za nas, aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości i oczyścić lud wybrany sobie na własność, gorliwy w spełnianiu dobrych uczynków” (Tt 2, 11 – 14).

To prawda, że jako synowie Ewy, musimy nieustannie zmagać się ze słabością naszej ludzkiej natury i niekiedy sami oddalamy się od miłości Ojca. Ale, Jego Ojcowska miłość nigdy nie oddala się od nas i jest większa od naszej nędzy.

Jak podkreśla papież Benedykt XVI:

„Miłość Boga Ojca nigdy nie ustaje… Wiara daje nam tę pewność, która staje się bezpieczną skałą w budowaniu naszego życia: możemy stawić czoła wszystkim chwilom trudności i zagrożenia, doświadczenia ciemności kryzysu i czasu bólu, wspierani ufnością, że Bóg nigdy nie zostawi nas samymi, że zawsze jest blisko, aby nas zbawić i doprowadzić do życia wiecznego.

Tak więc ojcostwo Boga jest nieskończoną miłością, tkliwością pochylającą się nad nami, słabymi dziećmi, potrzebującymi wszystkiego” (30 stycznia 2013 r.).

Pewna ciężko chora młoda kobieta napisała: Dziękuję Ci, Boże, za to, że w chwili, kiedy najbardziej rozpaczałam i zwątpiłam w Twoje istnienie i dobroć, Ty byłeś przy mnie podtrzymując i pocieszając mnie w smutku i uratowałeś od strasznego czynu samobójstwa. Bez Twej pomocy nie mogłabym dalej żyć w takim stanie. Jakże cudowną rzeczą jest żyć w obecności Boga i odczuwać Jego ojcowską miłość”.

Pięknie przypomina nam o tym niezwykłe Orędzie Boga Ojca przekazane w roku 1932 za pośrednictwem siostry Eugenii Elżbiety Ravasio (1907 - 1990) ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Apostołów.

O tej miłości Ojciec Niebieski mówi nam w słowach: „Znam wasze potrzeby, pragnienia i to wszystko, co jest w was, ale jak bardzo byłbym szczęśliwy i wdzięczny, gdybym zobaczył, że przychodzicie do Mnie i powierzacie Mi swoje potrzeby, jak to czyni pełne ufności dziecko wobec swego ojca. Jakże mógłbym odmówić wam jakiejkolwiek rzeczy – o małym czy dużym znaczeniu – gdy Mnie o nią prosicie?”.

„Ale w jaki sposób – powiecie Mi – możemy przyjść do Ciebie? Ach, przyjdźcie drogą zawierzenia! Nazywajcie Mnie Ojcem waszym”.

„Chciałbym, aby wszyscy – od dziecka do starca – wzywali Mnie poufałym imieniem Ojca i Przyjaciela”. „O, jakże Moja miłość, miłość Ojcowska została przez ludzi zapomniana! A przecież tak czule was kocham!”.

„Znam słabość Moich stworzeń! Przyjdźcie do Mnie, przyjdźcie z ufnością i miłością, a Ja po waszej skrusze przebaczę wam!”.

„Niech wszyscy przyjmą z wdzięcznością Moją nieskończoną Dobroć dla wszystkich, a szczególnie dla grzeszników, chorych, umierających i wszystkich cierpiących! Niech wiedzą, że mam tylko jedno pragnienie: kochać ich wszystkich, dawać im Moje łaski, przebaczać, gdy żałują. Przede wszystkim zaś pragnę nie sądzić ich według Mojej Sprawiedliwości, lecz według Mego Miłosierdzia, aby wszyscy zostali zbawieni i zaliczeni w poczet Moich wybranych”.

„Największym skarbem, którego nigdy nie wolno nam roztrwonić jest prawda o miłosierdziu! – mówi Biskup Płocki Piotr Libera. Ukazywanie zranionej ludzkości, zranionemu w człowieczeństwie bratu, siostrze, że ten świat, życie spowija nie obojętny chaos, nie zimny przypadek, nie pustka „czarnych dziur”, ale miłość Ojca, który „upodobał sobie Miłosierdzie”, który czeka, który pochyla się, by przebaczyć, który w końcu przyjmie nas do swego domu. Można Go odrzucić, można zgrzeszyć przeciw Niemu, lecz On nie zaprze się Samego Siebie, pozostanie wierny. Pragnie tylko jednego – byś pozwolił, pozwoliła spotkać się z Jego miłosierną miłością”.

W jednej z homilii papież Franciszek powiedział: „Jakże pięknie jest odnaleźć w Sakramencie Pojednania miłosierne ramiona Ojca, odkryć konfesjonał jako miejsce Miłosierdzia, dać się dotknąć tej miłosiernej miłości Pana, który zawsze nam przebacza!” (15.08.2015).

Pewna kobieta pisze: „Otrzymałam łaskę cudownej spowiedzi. Kiedy kapłan modlił się nade mną autentycznie czułam obecność Boga jako Ojca. Zrozumiałam, że niedostatek miłości mojego biologicznego ojca, może zostać uzdrowiony i wypełniony nieograniczoną miłością Ojca Niebieskiego. Łzy, które płynęły z moich oczu dały mi spokój i ukojenie…. Jezus „w osobie kapłana” zapewnił mnie, że dla Boga istnieję taka jaka jestem teraz. Moja przeszłość została mi już przez Niego wybaczona, On mnie nie potępia. Umocniło mnie to w postanowieniu trwania w czystości”.

Podobnie Iwona dzieli się z nami pięknym świadectwem: „Pan Bóg dokonał we mnie uzdrowienia silnych zranień z dzieciństwa. Relacje z ojcem miały wpływ na moje bycie żoną i matką. Wiem, że tylko przebaczając mogę być wolna i kochać piękną miłością Zostawiłam swoją przeszłość i stałam się wolną córeczką Boga Ojca”.

Drodzy bracia i siostry! Dzisiaj przypominamy sobie o tej wielkiej miłości Ojca Niebieskiego i godności umiłowanych dzieci Bożych, którą otrzymaliśmy poprzez sakrament chrztu świętego.

A jeżeli, jako dzieci Adama obciążone skłonnością do grzechu, zabrudzimy lub utracimy chrzcielną szatę łaski uświęcającej, to pamiętajmy, że programem naprawczym jest sakrament pokuty. Pomocą będzie nam tutaj regularne korzystanie z sakramentu pokuty i pojednania.

„Ten, który przez grzech stał się niewolnikiem piekła, przez spowiedź wydobywa się z przepaści jego i powraca znowu do życia łaski, staje się znowu przybranym dzieckiem Boga” – uczy bł. ks. Michał Sopoćko.

Dobrze przeżyta spowiedź sprawia, że wnętrze człowieka powraca do stanu, jakie miało w momencie chrztu świętego. Łaska spowiedzi oczyszcza, wyzwala, leczy, przywraca wolność i piękno dziecka Bożego.

Pamiętajmy jednocześnie, że przez chrzest staliśmy się braćmi i siostrami w Chrystusie, tworzymy jedną Rodzinę umiłowanych dzieci Bożych, idących razem i wspierających się wzajemnie, jako „Pielgrzymi Nadziei” zdążający ufnie w objęcia Ojca, pełnego czułości i bogatego w miłosierdzie.

Bądźmy wiernymi świadkami tej miłości Ojca wobec wszystkich ludzi, a szczególnie tych, „którzy cierpią, są samotni i opuszczeni, a także nie mają nadziei na przebaczenie i nie mają poczucia, że są kochanymi przez Ojca”.

„Poczujmy się wezwani, słysząc ich wołanie o pomoc. Nasze ręce niech ścisną ich ręce, przyciągnijmy ich do siebie, aby poczuli ciepło naszej obecności, przyjaźni i braterstwa” (11.04.2015) – zachęca papież Franciszek.

„Miłosierdzie Syna Bożego nie zna granic i dociera do wszystkich, nikogo nie wykluczając”. „Każda osoba – naprawdę każda – jest ważna w oczach Boga” (19.11.2015).

Tego uczy nas dzisiaj Jezus z Nazaretu, stający w tłumie skruszonych grzeszników na brzegu Jordanu, aby przyjąć z rąk Jana chrzest nawrócenia. „Jezus staje wśród grzeszników, by ukazać im miłosierne oblicze Ojca” (św. Jan Paweł II). Z miłością patrzy na braci, niewinny Baranek, obiecany Mesjasz i wytęskniony Zbawiciel, przychodzi „na spotkanie każdej osoby, niosąc dobroć i czułość Boga!” (pap. Franciszek). Z ufnością zbliżmy się do Niego, abyśmy mogli doświadczyć obmycia wodą Jego miłosierdzia i otrzymać Ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: Abba, Ojcze! Amen.

o. Piotr Męczyński O.Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio