Drodzy w
Sercu Jezusa, bracia i siostry!
Razem z
całym Kościołem świętujemy dzisiaj Chrzest Pański (Mt 3, 13-17; Mk 1, 9-11;
Łk 3, 21-22). Ewangelista Łukasz pisze: Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A
gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił nad Niego, w postaci
cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: «Ty
jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie». (Łk 3, 21 – 22).
„Stając się
już dorosłym, Jezus rozpoczyna swoją działalność publiczną wchodząc do rzeki
Jordan, aby otrzymać od Jana chrzest pokuty i nawrócenia. W ten sposób ma
miejsce coś, co w naszych oczach może się zdawać paradoksalne – mówi papież
Benedykt XVI. Czy Jezus potrzebuje
pokuty i nawrócenia? Z pewnością nie. A jednak to Ten, który jest bez grzechu,
staje między grzesznikami, żeby się ochrzcić, aby dokonać tego gestu
pokuty. Święty Boży łączy się z tymi, którzy uznają siebie za potrzebujących
przebaczenia i proszą Boga o dar nawrócenia, to znaczy łaskę powrotu do Niego
całym sercem, aby należeć do Niego całkowicie. Jezus chce stanąć po stronie
grzeszników, stając się z nimi solidarnym, wyrażając bliskość Boga. Jezus
ukazuje swoją solidarność z nami, z naszym wysiłkiem nawrócenia, aby porzucić
nasz egoizm, oderwać się od naszych grzechów, żeby nam powiedzieć, że jeśli
przyjmiemy Go w naszym życiu, On może nas podnieść i doprowadzić ku wyżynom
Boga Ojca” (13 stycznia 2013 r.).
A zatem „Jezus
nie potrzebował chrztu dla siebie. Jego gest posiada jednak swoją wymowę i
znaczenie dla nas. Jeżeli przez swoje wcielenie Chrystus zjednoczył się z
każdym człowiekiem, to przyjęcie chrztu w Jordanie jest też wyrazem tego
zjednoczenia, tej solidarności z grzeszną ludzkością. Stąd Jego życie nie
będzie pozbawione pokuty i cierpienia, podejmowanych w imieniu wszystkich
grzeszników. Jezus przecież weźmie na siebie winy nas wszystkich. Prawdziwy
chrzest pokuty, zadośćuczynienia Bogu, dokona się na krzyżu, co zresztą Jezus
sam zapowiada: "Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to
stanie." (Łk 12,50)” (ks. Dariusz Salamon SCJ).
Chrzest Pana
Jezusa ma niewątpliwie wymiar zbawczy. Jest zapoczątkowaniem misji Jezusa jako
cierpiącego Sługi Bożego. Przyjmując chrzest Janowy, będący obmyciem, jakiemu
poddawali się Żydzi na znak gotowości do pokuty i chrztem nawrócenia dla
odpuszczenia grzechów, Pan Jezus pozwala zaliczyć siebie do grona grzeszników.
Jednocześnie objawia się jako Baranek, który przez swoją śmierć zgładzi grzechy
świata. Chwila chrztu Pana Jezusa jest momentem Jego objawienia jako
umiłowanego Syna Ojca Niebieskiego, w którym Bóg ma upodobanie, i który poddaje
się całkowicie woli Ojca (por. KKK 536).
Bardzo
często scena Chrztu Pańskiego obecna jest na starochrześcijańskich
baptysteriach i chrzcielnicach znajdujących się w naszych kościołach. Chrzest
Chrystusa jest bowiem zapowiedzią naszego chrztu i każdy, kto go przyjmie
zostanie zanurzony w tajemnicę paschalną Chrystusa, w Jego śmierć i
zmartwychwstanie, po to, aby umarł w nim stary człowiek i narodził się człowiek
nowy.
Jak wyjaśnia
bł. ks. Michał Sopoćko:
„Chrzest
nawrócenia, którego udzielał prorok nad Jordanem tym którzy wchodząc w nurt
rzeki wyznawali swoje grzechy, był zapowiedzią i przygotowaniem do sakramentu
chrztu świętego, który ustanowił Chrystus Pan. Dopiero Zbawiciel otworzył nam
drogę do nieba i tam zgotował nam miejsce. Dopiero Zbawiciel z miłosierdzia
swego ustanawia chrzest, przez który na nowo odradzamy się wewnętrznie, stajemy
się dziećmi Boga, który przemawia do nas, jak i do Jezusa w czasie chrztu: Ten
jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie (Mt 3, 17)”.
Drodzy
Bracia i Siostry!
Chrzest Pana
Jezusa był więc także zapowiedzią chrztu sakramentalnego każdego z nas, przez
który staliśmy się przybranymi dziećmi Bożymi oraz żywą świątynią Ducha
Świętego (por. KKK 537).
Przyjmując
chrzest zobowiązaliśmy się do codziennego umierania dla grzechu po to, by żyć
na wieki dla Boga. Nie ma innej drogi.
Trzeba, aby umarł w nas stary, grzeszny człowiek, a
zmartwychwstał człowiek nowy, wolny, złączony węzłem gorącej miłości ze swoim
Zbawicielem.
Św. Jan
Paweł II uczy: Być chrześcijaninem znaczy uczestniczyć osobiście w śmierci i
zmartwychwstaniu Chrystusa. Takiego uczestnictwa dostępujemy na mocy
sakramentalnego chrztu, na którym buduje się — niczym na niewzruszonym
fundamencie — cała chrześcijańska egzystencja każdego z nas”.
Papież
Franciszek zachęca do głębokiej refleksji nad tym wielkim darem i pyta każdego
z nas: „Czy pamiętam datę mojego chrztu?”. Jeżeli jej nie pamiętasz, to gdy
wrócisz do domu, zapytaj o nią, żebyś już jej nie zapomniał, bo to są nowe
urodziny, gdyż przez chrzest narodziłeś się do życia łaski”.
Papież
Benedykt XVI uczy, że wszyscy, którzy „otrzymują
chrzest rodzą się na nowo jako dzieci Boże, jako uczestnicy synowskiej relacji
Jezusa z Ojcem, zdolni, by zwracać się do Boga nazywając Go z pełną ufnością:
„Abba, Ojcze!”.
Dlatego bł.
Ks. Sopoćko, pięknie powie:
„Chrzest św. był dla mnie pocałunkiem, przez który Bóg
przyjął mnie za przybrane dziecko swoje (…) Odtąd mam prawo nazywać Boga Ojcem”.
W uroczystość
Epifanii Trójcy Świętej nad Jordanem powinniśmy głębiej uświadomić sobie
wielkość otrzymanego daru i naszą odpowiedzialność za godność dziecka Bożego,
otrzymaną na chrzcie świętym.
Król Francji
Ludwik IX za najważniejsze miejsce w swoim życiu uważał kościół, w którym
został ochrzczony. Nie katedrę, gdzie został ukoronowany na króla Francji, ale
chrzcielnicę w rodzinnej miejscowości, gdzie otrzymał godność dziecka Bożego.
Wychowawczyni
francuskiej księżniczki Marii Ludwiki skarciła kiedyś swoją wychowankę.
Księżniczka zapytała niegrzecznie: „Czyż ja nie jestem córką króla?”
Wychowawczyni szybko odpowiedziała: „A ja? Czy nie jestem córką twojego i
mojego Boga?”
Drodzy
Bracia i Siostry!
Od momentu
przyjęcia sakramentu chrztu świętego każdy z nas jest synem lub córką naszego
Boga. Dzisiaj, kiedy wspominamy chrzest, który przyjął Jezus z rąk Jana
Chrzciciela, warto zatrzymać się nad tajemnicą i wielkim bogactwem tego
pierwszego sakramentu zapowiadanego przez chrzest Janowy.
Bóg uczynił
nas Swymi dziećmi. Ta wielka godność, którą zostaliśmy obdarzeni, zobowiązuje
nas do godnego życia.
Poznaj swoją
godność, chrześcijaninie! – woła do nas św. Leon Wielki. Pomnij, jakiej to Głowy i jakiego
Ciała jesteś członkiem. Pamiętaj, że zostałeś wydarty mocom ciemności
i przeniesiony do światła i królestwa Bożego.
Przez
chrzest stałeś się przybytkiem Ducha Świętego, nie wypędzaj Go więc
z twego serca przez niegodne życie, nie oddawaj się ponownie
w niewolę szatana, bo Twoją ceną jest Krew Chrystusa.
Pewien
starożytny tekst, przypisywany św. Hipolitowi, stwierdza: «Bo kto z wiarą
zstępuje do wód odrodzenia, wyrzeka się diabła, a oddaje się Chrystusowi;
odrzuca wroga, a wyznaje Chrystusa Boga; porzuca stan niewolniczy i przyjmuje
usynowienie» (Kazanie na Objawienie Pańskie, 10: PG 10, 862).
„33-letni
Dawid z Zabrza pytał kiedyś swoich rodziców, dlaczego go nie ochrzcili. „A po
co ci to w życiu potrzebne?” – usłyszał tylko. – Właściwie zawsze w Boga
wierzyłem, ale nikt mi nie potrafił przybliżyć, kim On jest, co znaczy ta Jego
miłość – tłumaczy. Dziwnie się czuł, kiedy wchodził do kościoła, gdzie wszyscy
szli do Komunii, a on nie miał prawa. Zastanawiał się, dlaczego niby chrzest
jest tak ważny, co ludzie takiego w nim widzą. – W moim wieku pytanie o to
znajomych jest jednak dosyć niezręczne – mówi. O tym, że nie jest ochrzczony,
powiedział swojej dziewczynie, Łucji, która dzisiaj jest już jego narzeczoną.
Była zaskoczona. Choć nie planowali jeszcze ślubu, zaproponowała: a może
przygotujesz się do chrztu, tak po prostu dla siebie? Dla siebie? To jest myśl.
Dawid wybrał się na spotkanie kandydatów do chrztu w parafii Chrystusa Króla w
Gliwicach. Uważa, że poznanie Łucji było dla niego błogosławieństwem. – Bez
niej sprawę chrztu pewnie wiecznie odkładałbym na później. Albo podszedłbym do
chrztu tylko po to, żeby zdobyć papierek – mówi. – Wszystko jest w rękach Boga.
On nam daje możliwość wyboru drogi do szczęścia, tylko człowiek tego często nie
dostrzega. Mamy tendencję do wybierania własnych skrótów – mówi.
Rok temu,
przed chrztem w gliwickiej katedrze, Dawid przeżył dziwny stan lęku. Nic
podobnego go w życiu nie spotkało. Nie umiał skupić myśli, drżał, pociły mu się
ręce, chwilami walczył z sobą, żeby nie wyjść. Czas zdawał się stać w miejscu.
„Dawid, tylko mi nie zemdlej” – szeptał mu jego ojciec chrzestny. Może w
niewidzianej przez nas rzeczywistości toczyła się walka o jego duszę? – Do
moich wewnętrznych cudów mogę zaliczyć fakt, że w chwili, kiedy ksiądz oblał
mnie wodą święconą, wszystko to przeszło mi jak ręką odjął. (…)
Łucja mówi
czasem Dawidowi, że chrzest i przygotowanie do niego bardzo go zmieniły,
wyciszyły”.
Bracia i
Siostry! „Trzeba nam sobie dziś na nowo uświadomić to, co dokonało się w
momencie naszego chrztu. Trzeba dziś podziękować Bogu za to, że możemy go
nazywać Ojcem. Przypomnijmy sobie po raz kolejny treść naszych przyrzeczeń
chrzcielnych, by móc z radością wypełniać je w naszym życiu. Wróćmy dziś w
duchu do tego dnia, kiedy przyjęliśmy sakrament chrztu św. Dano nam wówczas
białą szatę – znak otrzymanej łaski, świętości i niewinności, oraz płonącą
świecę – znak żywej wiary. Staliśmy się niewinni i święci, ale nie po to byśmy
byli nimi na chwilę, może do Pierwszej Komunii św., ale przez całe życie i
przez całą wieczność” (ks. Sławomir Machowski).
Chrzest jest
dla nas zobowiązującym darem. Mówi nam o tym dzisiaj św. Paweł we fragmencie z
listu do Tytusa: „Ukazała się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim
ludziom i poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych,
rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie, oczekując
błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela
naszego, Jezusa Chrystusa, który wydał samego siebie za nas, aby odkupić nas od
wszelkiej nieprawości i oczyścić lud wybrany sobie na własność, gorliwy w
spełnianiu dobrych uczynków” (Tt 2, 11 – 14).
To prawda,
że jako synowie Ewy, musimy nieustannie zmagać się ze słabością naszej ludzkiej
natury i niekiedy sami oddalamy się od miłości Ojca. Ale, Jego Ojcowska miłość
nigdy nie oddala się od nas i jest większa od naszej nędzy.
Jak podkreśla
papież Benedykt XVI:
„Miłość Boga
Ojca nigdy nie ustaje… Wiara daje nam tę pewność, która staje się bezpieczną
skałą w budowaniu naszego życia: możemy stawić czoła wszystkim chwilom
trudności i zagrożenia, doświadczenia ciemności kryzysu i czasu bólu, wspierani
ufnością, że Bóg nigdy nie zostawi nas samymi, że zawsze jest blisko, aby nas
zbawić i doprowadzić do życia wiecznego.
Tak więc
ojcostwo Boga jest nieskończoną miłością, tkliwością pochylającą się nad nami,
słabymi dziećmi, potrzebującymi wszystkiego” (30 stycznia 2013 r.).
Pewna ciężko
chora młoda kobieta napisała: Dziękuję Ci, Boże,
za to, że w chwili, kiedy najbardziej rozpaczałam i zwątpiłam w Twoje istnienie
i dobroć, Ty byłeś przy mnie podtrzymując i pocieszając mnie w smutku i
uratowałeś od strasznego czynu samobójstwa. Bez Twej pomocy nie mogłabym dalej
żyć w takim stanie. Jakże cudowną rzeczą jest żyć w obecności Boga i odczuwać
Jego ojcowską miłość”.
Pięknie
przypomina nam o tym niezwykłe Orędzie Boga Ojca przekazane w roku 1932 za
pośrednictwem siostry Eugenii Elżbiety Ravasio (1907 - 1990) ze Zgromadzenia
Sióstr Matki Bożej Apostołów.
O tej
miłości Ojciec Niebieski mówi nam w słowach: „Znam wasze potrzeby, pragnienia i
to wszystko, co jest w was, ale jak bardzo byłbym szczęśliwy i wdzięczny,
gdybym zobaczył, że przychodzicie do Mnie i powierzacie Mi swoje potrzeby, jak
to czyni pełne ufności dziecko wobec swego ojca. Jakże mógłbym odmówić wam
jakiejkolwiek rzeczy – o małym czy dużym znaczeniu – gdy Mnie o nią prosicie?”.
„Ale w jaki
sposób – powiecie Mi – możemy przyjść do Ciebie? Ach, przyjdźcie drogą
zawierzenia! Nazywajcie Mnie Ojcem waszym”.
„Chciałbym,
aby wszyscy – od dziecka do starca – wzywali Mnie poufałym imieniem Ojca i
Przyjaciela”. „O, jakże Moja miłość, miłość Ojcowska została przez ludzi
zapomniana! A przecież tak czule was kocham!”.
„Znam
słabość Moich stworzeń! Przyjdźcie do Mnie, przyjdźcie z ufnością i miłością, a
Ja po waszej skrusze przebaczę wam!”.
„Niech
wszyscy przyjmą z wdzięcznością Moją nieskończoną Dobroć dla wszystkich, a
szczególnie dla grzeszników, chorych, umierających i wszystkich cierpiących!
Niech wiedzą, że mam tylko jedno pragnienie: kochać ich wszystkich, dawać im
Moje łaski, przebaczać, gdy żałują. Przede wszystkim zaś pragnę nie sądzić ich
według Mojej Sprawiedliwości, lecz według Mego Miłosierdzia, aby wszyscy
zostali zbawieni i zaliczeni w poczet Moich wybranych”.
„Największym
skarbem, którego nigdy nie wolno nam roztrwonić jest prawda o miłosierdziu! –
mówi Biskup Płocki Piotr Libera. Ukazywanie zranionej ludzkości, zranionemu w
człowieczeństwie bratu, siostrze, że ten świat, życie spowija nie obojętny
chaos, nie zimny przypadek, nie pustka „czarnych dziur”, ale miłość Ojca, który
„upodobał sobie Miłosierdzie”, który czeka, który pochyla się, by przebaczyć,
który w końcu przyjmie nas do swego domu. Można Go odrzucić, można zgrzeszyć
przeciw Niemu, lecz On nie zaprze się Samego Siebie, pozostanie wierny. Pragnie
tylko jednego – byś pozwolił, pozwoliła spotkać się z Jego miłosierną
miłością”.
W jednej z
homilii papież Franciszek powiedział: „Jakże pięknie jest odnaleźć w
Sakramencie Pojednania miłosierne ramiona Ojca, odkryć konfesjonał jako miejsce
Miłosierdzia, dać się dotknąć tej miłosiernej miłości Pana, który zawsze nam
przebacza!” (15.08.2015).
Pewna
kobieta pisze: „Otrzymałam łaskę cudownej spowiedzi. Kiedy kapłan modlił się
nade mną autentycznie czułam obecność Boga jako Ojca. Zrozumiałam, że
niedostatek miłości mojego biologicznego ojca, może zostać uzdrowiony i
wypełniony nieograniczoną miłością Ojca Niebieskiego. Łzy, które płynęły z
moich oczu dały mi spokój i ukojenie…. Jezus „w osobie kapłana” zapewnił mnie,
że dla Boga istnieję taka jaka jestem teraz. Moja przeszłość została mi już
przez Niego wybaczona, On mnie nie potępia. Umocniło mnie to w postanowieniu
trwania w czystości”.
Podobnie
Iwona dzieli się z nami pięknym świadectwem: „Pan Bóg dokonał we mnie
uzdrowienia silnych zranień z dzieciństwa. Relacje z ojcem miały wpływ na moje
bycie żoną i matką. Wiem, że tylko przebaczając mogę być wolna i kochać piękną
miłością Zostawiłam swoją przeszłość i stałam się wolną córeczką Boga Ojca”.
Drodzy
bracia i siostry! Dzisiaj przypominamy sobie o tej wielkiej miłości Ojca
Niebieskiego i godności umiłowanych dzieci Bożych, którą otrzymaliśmy poprzez
sakrament chrztu świętego.
A jeżeli,
jako dzieci Adama obciążone skłonnością do grzechu, zabrudzimy lub utracimy
chrzcielną szatę łaski uświęcającej, to pamiętajmy, że programem naprawczym jest
sakrament pokuty. Pomocą będzie nam tutaj regularne korzystanie z sakramentu
pokuty i pojednania.
„Ten, który przez grzech stał się niewolnikiem piekła,
przez spowiedź wydobywa się z przepaści jego i powraca znowu do życia łaski,
staje się znowu przybranym dzieckiem Boga” – uczy bł. ks. Michał Sopoćko.
Dobrze
przeżyta spowiedź sprawia, że wnętrze człowieka powraca do stanu, jakie miało w
momencie chrztu świętego. Łaska spowiedzi oczyszcza, wyzwala, leczy, przywraca
wolność i piękno dziecka Bożego.
Pamiętajmy
jednocześnie, że przez chrzest staliśmy się braćmi i siostrami w Chrystusie, tworzymy
jedną Rodzinę umiłowanych dzieci Bożych, idących razem i wspierających się
wzajemnie, jako „Pielgrzymi Nadziei” zdążający ufnie w objęcia Ojca, pełnego
czułości i bogatego w miłosierdzie.
Bądźmy
wiernymi świadkami tej miłości Ojca wobec wszystkich ludzi, a szczególnie tych,
„którzy cierpią, są samotni i opuszczeni, a także nie mają nadziei na
przebaczenie i nie mają poczucia, że są kochanymi przez Ojca”.
„Poczujmy
się wezwani, słysząc ich wołanie o pomoc. Nasze ręce niech ścisną ich ręce,
przyciągnijmy ich do siebie, aby poczuli ciepło naszej obecności, przyjaźni i
braterstwa” (11.04.2015) – zachęca papież Franciszek.
„Miłosierdzie
Syna Bożego nie zna granic i dociera do wszystkich, nikogo nie wykluczając”.
„Każda osoba – naprawdę każda – jest ważna w oczach Boga” (19.11.2015).
Tego uczy
nas dzisiaj Jezus z Nazaretu, stający w tłumie skruszonych grzeszników na
brzegu Jordanu, aby przyjąć z rąk Jana chrzest nawrócenia. „Jezus staje wśród
grzeszników, by ukazać im miłosierne oblicze Ojca” (św. Jan Paweł II). Z miłością patrzy na braci, niewinny Baranek, obiecany Mesjasz i
wytęskniony Zbawiciel, przychodzi „na spotkanie każdej osoby, niosąc dobroć i
czułość Boga!” (pap. Franciszek). Z ufnością zbliżmy się do Niego, abyśmy mogli
doświadczyć obmycia wodą Jego miłosierdzia i otrzymać Ducha przybrania za
synów, w którym możemy wołać: Abba,
Ojcze! Amen.
o. Piotr
Męczyński O.Carm.
|