[XXVII Niedziela Zwykła, Rok C.
Ha 1, 2-3; 2, 2-4.
Ps 95, 1-2.6-7c.7d-9.
2 Tm 1, 6-8. 13-14.
Łk 17, 5-10]
Drodzy w Sercu
Jezusa, bracia i siostry!
Papież Leon XIV zwracając się do Polaków podczas
Audiencji Generalnej niecałe dwa tygodnie temu - w dniu 24 września br.
przypomniał: „W waszej Ojczyźnie objawiło się Boże Miłosierdzie…”.
Drodzy Moi! Te słowa następcy św. Piotra
rodzą pytania: Czy pamiętamy o tym wielkim wyróżnieniu i obdarowaniu ze strony
Boga jakie spotkało nas Polaków? Czy przyjęliśmy orędzie Bożego Miłosierdzia
ogłoszone światu na polskiej ziemi za pośrednictwem świętej Faustyny, pokornej
siostry zakonnej ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia? Papież
przypomniał, że Miłosierdzie Boże objawiło się naszej Ojczyźnie, ale czy
objawiło i objawia się ono w nas i poprzez nas? Czy kształtuje nasze życie? Czy
sami przyjmujemy je klękając przy kratkach konfesjonału i przekazujemy
bliźniemu poprzez uczynki miłosierdzia wobec jego duszy i ciała?
Leon XIV zachęca nas do ufnego przyjęcia i
głoszenia całym naszym życiem orędzia miłosiernego Zbawiciela, które jest
sercem Ewangelii. Jakby papież chciał dzisiaj za świętym Pawłem Apostołem
powiedzieć Kościołowi w Polsce oraz każdemu i każdej z nas: „Przypominam ci,
abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie…”.
Tym szczególnym charyzmatem – darem Bożym,
który mamy ciągle na nowo rozpalać, aby służyć nim całemu Kościołowi i
ludzkości, jest właśnie orędzie Bożego Miłosierdzia przekazane najpierw nam
Polakom za pośrednictwem św. Siostry Faustyny Kowalskiej.
Właśnie dzisiaj przypada liturgiczne wspomnienie
Apostołki Bożego Miłosierdzia, która 5 października 1938 roku zakończyła swoją
ziemską pielgrzymkę i narodziła się dla nieba.
W swoim dzienniczku duchowym pisała: „Czuję dobrze, że
nie kończy się posłannictwo moje ze śmiercią, ale się zacznie. O dusze
wątpiące, uchylę wam zasłony nieba, aby was przekonać o dobroci Boga, abyście
już więcej nie raniły niedowierzaniem najsłodszego Serca Jezusa. Bóg jest
Miłością i Miłosierdziem” (Dz 281).
Bracia i Siostry! „Miłosierdzie Boże ma swoją twarz.
Jest to twarz Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, pochylającego się nad grzesznym
człowiekiem”.
Przypomina nam o tym Papież Franciszek mówiąc, że „Jezus Chrystus jest obliczem miłosierdzia
Ojca. W Nim stało się ono żywe, widoczne i osiągnęło swoją pełnię. On swoimi
słowami, gestami i całą swoją osobą objawia miłosierdzie Boga”.
Ojciec Święty kieruje naszą uwagę na miłosierne
oblicze Zbawiciela mówiąc:
„Nie bójcie
się spojrzeć Mu w oczy pełne nieskończonej miłości i pozwólcie, aby On ogarnął
was swoim miłosiernym spojrzeniem gotowym przebaczyć każdy wasz grzech.
Spojrzeniem, które może przemienić wasze życie i uleczyć rany waszych dusz.
Przyjdźcie do Niego i nie bójcie się! Przyjdźcie, by powiedzieć Mu z głębi
waszych serc: „Jezu ufam Tobie!”. Pozwólcie, by dotknęło was Jego bezgraniczne
Miłosierdzie”.
„Niechaj się nie
lęka do Mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż
piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego” – mówił
Pan Jezus do siostry Faustyny.
Święta Mistyczka spełniając prośbę zmartwychwstałego
Jezusa nie tylko zatroszczyła się o namalowanie obrazu Miłosiernego Zbawiciela
i przekazanie światu orędzia Bożego Miłosierdzia, ale sama pragnęła stać się
dla bliźnich Jego żywą ikoną.
W swoim Dzienniczku zapisała:
„Pragnę się cała
przemienić w miłosierdzie Twoje i być żywym odbiciem Ciebie, o Panie; niech ten
największy przymiot Boga, to jest niezgłębione miłosierdzie Jego, przejdzie
przez serce i duszę moją do bliźnich”.
S. Faustyna całym swoim życiem odpowiedziała na
wezwanie Pana Jezusa: Masz być żywym odbiciem Moim przez miłość
i miłosierdzie.
Drodzy bracia i siostry! To także nasze zadanie.
Dlatego nasz wielki rodak Św. Jan Paweł II powtarzał: „Niech orędzie o Bożym
Miłosierdziu zawsze znajduje odbicie w dziełach miłosierdzia ludzi”.
„Jego
miłosierdzia. (…) nie można trzymać w ukryciu albo zatrzymywać jedynie dla
samych siebie – podkreśla papież Franciszek. To coś, co rozpala serce i pobudza je do miłowania, rozpoznając
oblicze Jezusa Chrystusa zwłaszcza w tych, którzy są najdalej, w słabych,
samotnych, zdezorientowanych i usuniętych na margines. Miłosierdzie potrafi
spojrzeć w oczy każdej osobie; każda z nich jest dla niego cenna, bo każda z
nich jest wyjątkowa”.
„W każdym z tych «najmniejszych» jest obecny sam
Chrystus. Jego ciało staje się znów widoczne..., abyśmy mogli Go rozpoznać,
dotknąć i troskliwie Mu pomóc”. „Prośmy dziś, za przyczyną św. siostry Faustyny, aby w
sercach naszych było to samo pragnienie, które prowadziło jej serce (…)
Aby nasze oczy, ręce, nogi, serce – były miłosierne.
Aby nasz język był miłosierny. Byśmy nie potępiali, nie osądzali, nie mówili
źle o innych, ale abyśmy pragnęli dobra i ocalenia każdego ludzkiego serca” (Bp
Piotr Libera).
Do tego zachęca nas Ojciec Święty mówiąc, że „musimy
dzielić się z tymi, którzy nas otaczają chlebem miłosierdzia. Czujmy się do
tego powołani. I zadajmy sobie pytanie: czy tu, gdzie żyję, w mojej rodzinie, w
pracy, w mojej wspólnocie, promuję komunię, czy jestem twórcą pojednania?
Czy staram się rozładowywać konflikty, przynosić przebaczenie tam, gdzie panuje
nienawiść, pokój tam, gdzie panuje uraza?”.
Prośmy Pana Jezusa, aby uczynił nas odważnymi
apostołami, pokornymi sługami i hojnymi szafarzami swojej miłosiernej miłości
wobec wszystkich chorych i ubogich, zranionych słabościami i potrzebujących
pocieszenia.
Pomagajmy im spotkać zmartwychwstałego Pana i
doświadczyć czułej dobroci Jego Serca, abyśmy razem mogli podążać Jego śladami
– jako „Pielgrzymi Nadziei i Pokoju” – do Domu Ojca.
Tego niestrudzenie
uczył nas słowem i przykładem Święty Papież Jan Paweł II.
Kiedy w październiku 1938 roku umierała św.
Faustyna, młody Karol Wojtyła przeniósł się właśnie z Wadowic do Krakowa, by
rozpocząć studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przerwała je II
wojna światowa. Już wtedy pośród mieszkańców Krakowa rozchodziła się sława
świętości pokornej, prostej zakonnicy. Jako robotnik fabryki sody „Solvay”
przechodził codziennie obok klasztoru i wielokrotnie wstępował do kaplicy, w
której objawiał się Jezus Miłosierny s. Faustynie. Wówczas Boże miłosierdzie
stało się dla niego źródłem siły i nadziei w trudnych czasach nocy okupacji
hitlerowskiej.
Gdy w 2002
roku Jan Paweł II po raz ostatni przybył na łagiewnickie wzgórze do Krakowa,
powiedział:
„Do dzisiaj
pamiętam te drogę, która prowadziła z Borku Fałęckiego na Dębniki, którą
odbywałem codziennie przychodząc na różne zmiany w pracy, przychodząc w
drewnianych butach. Takie się wtedy nosiło. Jak można było sobie wyobrazić, że
ten człowiek w drewniakach kiedyś będzie konsekrował Bazylikę Miłosierdzia
Bożego w krakowskich Łagiewnikach?”.
Najmilsi
bracia i siostry! Z pewnością i nam udziela się uczucie wzruszenia i
zadziwienia Papieża Polaka wobec tajemnych planów Bożej Opatrzności i głęboka
wdzięczność wobec kolejnego wielkiego daru Bożego Miłosierdzia, jakim była
kanonizacja Jana Pawła II.
Podobnie jak
św. Faustyna i bł. ks. Michał Sopoćko tak też i św. Papież Jan Paweł II stał
się wybranym przez Boga narzędziem, oddanym sługą i apostołem Bożego
Miłosierdzia.
Kard.
Stanisław Dziwisz, osobisty sekretarz papieża, mówił: „Boża Opatrzność znalazła
człowieka, dzięki któremu zapowiedziana w objawieniach Jezusa Miłosiernego
„iskra miłosierdzia” (por. Dzienniczek 1732) rozeszła się na cały świat. Tym
człowiekiem jest święty Papież Jan Paweł II, syn polskiej ziemi, pasterz i
sługa Kościoła powszechnego. Zasłużył sobie na tytuł Papieża Bożego
Miłosierdzia, bo nikt jak on nie głosił tej prawdy Kościołowi i światu”.
Jakże wymowne
stają się w tym miejscu słowa Ojca Świętego skierowane Rodaków na Krakowskich
Błoniach:
„Uświadamiamy sobie, że Bóg okazując nam miłosierdzie, oczekuje, że
będziemy świadkami miłosierdzia w dzisiejszym świecie. […]”.
Te słowa
serdecznej zachęty Jan Paweł II potwierdzał zawsze własnym przykładem.
Pan Józef
Mucha, który przez 16 lat był osobistym kierowcą kardynała Karola Wojtyły w
Krakowie, wspomina:
„Pamiętam, że
stałym punktem programu wizytacji parafialnych były odwiedziny chorych. Jak nie
dało się do jakiegoś domu samochodem dojechać, to na piechotę szedł. […] Bardzo
przeżywał te wizyty u chorych. Długo rozmawiał z nimi, spowiadał, namaszczał,
pocieszał. Sam widziałem, jak
ich przytulał, jak serdecznie rozmawiał. […] Wojtyła szedł do każdego, nawet
najbardziej zniszczonego czy zaniedbanego domu. Był dla wszystkich i każdemu
chciał pomóc. […] Za wszystkich się modlił, nieprzerwanie, nigdy nie wypuszczał
z rąk różańca. […] Pamiętam,
jak kiedyś pojechaliśmy w Krakowie do domu emerytów. Ja czekałem w samochodzie,
a Kardynał siedział tam przynajmniej godzinę. Ale kiedy wrócił, wydał mi się
jakiś inny, […] czułem, że coś musiało się wydarzyć. Minęło dwa, może trzy dni,
woła mnie do siebie, daje mi jakąś kopertę i mówi:
- Panie
Józefie, pamięta pan, gdzie byliśmy dwa
dni temu?
- Pamiętam.
- To proszę
zawieźć ten list do tej pani, wie pan której, prawda?
- Wiem.
I zawiozłem
ten list. Okazało się, że w tym domu mieszkał taki człowiek, który powiedział,
że jeśli sam Kardynał osobiści do niego przyjedzie, to on się może wtedy
wyspowiada. No i faktycznie pojechał, spowiedź się odbyła właśnie wtedy, kiedy
tam byliśmy. I zaraz potem ten człowiek zmarł. A list, który wiozłem, to były
jakieś wyrazy współczucia. To też coś mówi, prawda?” – dodaje Pan Józef.
Takim był
Kardynał Karol Wojtyła w Krakowie i takim pozostał jako Papież Jan Paweł II na
Watykanie.
Ks. kard.
Fiorenzo Angelini, pierwszy przewodniczący Papieskiej Rady ds. Służby Zdrowia i
Duszpasterstwa Chorych, wspomina:
„Jan Paweł II
zapoczątkował piękną tradycję nawiedzania rzymskich szpitali we wszystkie
niedziele wielkanocne. Przechodząc od sali do sali, zatrzymywał się przy każdym
łóżku, przy każdym chorym i błogosławił. Było to pięknym przykładem, dodawało
odwagi i sił, także w mojej posłudze” – mówi kard. Angelini.
Również
papieski fotograf Arturo Mari wspominając swoje lata spędzone u boku papieża
zaznaczył, że miłość Jana Pawła II do drugiego człowieka była „niezwykła a
zarazem bardzo zwyczajna.” Podkreśla, że papież był człowiekiem dialogu i
„potrafił zmieniać ludzi”. - Niezwykła była przyjaźń papieża z prezydentem
Włoch Sandro Pertinim, który był przecież człowiekiem niewierzącym. Pamiętam,
że podczas pewnego ze spotkań z Janem Pawłem II prezydent Pertini rozpłakał się
i powiedział: „Moja matka z nieba patrzy, że ja niewierzący, heretyk rozmawiam
teraz z moim przyjacielem papieżem”. Tak Jan Paweł II potrafił zmieniać ludzi.
Tak bardzo potrafił otwierać się na drugiego człowieka.
W programie
licznych pielgrzymek apostolskich Jana Pawła II zawsze było spotkanie z
chorymi.
Arturo Mari
wspomina wydarzenie podczas pielgrzymki do Korei. „Byliśmy na jednej z wysp,
gdzie znajdowało się wielkie leprozorium. Trąd niszczy kompletnie ludzkie
oblicze człowieka. Zaduch rozkładających się ciał, jaki tam panował, był trudny
do zniesienia. A Ojciec Święty tulił i głaskał każdego z tych nieszczęsnych
ludzi, bez względu na wygląd, religię... Gdy świat tych ludzi separuje, odsuwa
z centrum życia, oni zrozumieli, że Ojciec Święty ich kocha, szanuje ich
godność... Przez tę jedną chwilę życia poczuli się szczęśliwi. A ja ukrywałem
łzy wzruszenia za aparatem fotograficznym”.
W swojej
pierwszej encyklice „Redemptor Hominis” Jan Paweł II napisał, że drogą Kościoła
jest człowiek. Każdy człowiek,
także, a może zwłaszcza, ubogi, chory, cierpiący.
Takich ludzi
papież zawsze potrafił dostrzec.
W pobliżu
Watykanu nie raz widywał bezdomnych i głodnych w różnych językach żebrzących o
parę groszy. Słyszał o rzeszach bezrobotnych bezskutecznie szukających
zatrudnienia. I szczerze martwił się o tych ludzi. Po powrocie z pielgrzymki do
Indii i spotkaniu z Matka Teresa z Kalkuty postanowił otworzyć schronisko dla
bezdomnych, w którym mogą otrzymać gorący posiłek i paczki żywnościowe.
Schronisko nosi nazwę „Dar Maryi”.
Tradycją stały
się też wizyty papieża w jadłodajni dla ubogich prowadzonej na rzymskim
Zatybrzu przez Wspólnotę św. Idziego. Ojciec święty odwiedzał ją przed Bożym
Narodzeniem. Siadał przy stole wśród ubogich, słuchał ich opowieści i zjadał z
nimi skromny posiłek.
Ojciec Święty
podczas swojej IV Pielgrzymki do Ojczyzny w czerwcu 1991 r. odwiedził Zakład
Karny w Płocku. Podczas spotkania z więźniami powiedział:
„Wiele razy
już odwiedzałem więzienia i więźniów w ciągu lat mojej papieskiej posługi w
Rzymie, w Italii i w innych krajach świata. Zwracam się do wszystkich osób
uwięzionych w Polsce - Jesteście skazani, to prawda, ale nie potępieni. Każdy z
was może zostać przy pomocy łaski Bożej - świętym. […]
Najgorszym
więzieniem byłoby serce zamknięte i zatwardziałe, a największym złem rozpacz.
Życzę wam nadziei. Życzę wam przede wszystkim radości z odnalezienia już teraz
pokoju serca w skrusze, w przebaczeniu Bożym, w przyjęciu Jego łaski”.
Najmilsi
bracia i siostry!
Często możemy
spotkać ludzi, także wśród katolików, a może sami do nich należymy, którzy w sytuacji
jakiegoś wielkiego cierpienia, długotrwałej choroby, zniewolenia nałogiem, doświadczenia
niesprawiedliwości i krzywdy, duchowej i psychicznej udręki, samotności i
opuszczenia, wołają do Boga podobnie jak prorok Habakuk: „Jak długo, Panie, mam
wzywać pomocy – a Ty nie wysłuchujesz? Wołam do Ciebie: Na pomoc! – a Ty nie
wysłuchujesz”.
Drodzy Moi! Pan
Jezus umie współczuć naszym słabościom, doświadczony we wszystkim na nasze
podobieństwo. We wszystkich okolicznościach naszego życia uczy nas ufnie
przyjmować i powierzać się zbawczej woli Ojca, który z miłością nieustannie
czuwa nad nami – swoimi dziećmi. W Ogrójcu Jezus modlił się w udręce, przeżywał
śmiertelny lęk, krwawy pot i opuszczenie przez uczniów. Na krzyżu wołał: „Boże,
mój Boże, czemuś mnie opuścił?” Dlatego mówił do siostry Faustyny i mówi do
każdego z nas: „Dusza cierpiąca jest najbliżej Mego Serca”.
We wszystkich
okolicznościach naszego życia, w chwilach radości i smutku, w nocy cierpienia i
godzinie próby, spoczywa na nas słodkie Oblicze Pana, który podobnie jak na
krzyżu wyciąga do nas swoje ramiona, aby nas objąć, i mówi:
Nie bój się! Bo
Ja zawsze jestem z tobą. Spójrz na Mnie za ciebie i dla ciebie przybitego do
krzyża i uwierz Mojej miłości, która jest silniejsza od twojej nędzy i
słabości, ludzkiej złości i szatana. Zmartwychwstałem i zawsze jestem z Tobą! Nie
bój się! Nic nie zdoła cię odłączyć od Mojej miłości!
On jest sędzią
żywych i umarłych, który - jak mówi nam dzisiaj prorok Habakuk – „przyjdzie niezawodnie. Oto zginie ten, co
jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności».
Drodzy bracia
i siostry!
Św. Siostra Faustyna
w swoim Dzienniczku zapisała: „Gdy się modliłam za Polskę usłyszałam te słowa:
Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę
ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na
ostateczne przyjście Moje”.
Święty Jan Paweł II w
czasie swojej ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny w sierpniu 2002 roku przybył do
Łagiewnik, gdzie dokonał konsekracji
nowej Bazyliki i „uroczystego aktu zawierzenia świata Bożemu
miłosierdziu”.
W swojej homilii
Ojciec Święty powiedział: „Czynię to z gorącym pragnieniem, aby orędzie o
miłosiernej miłości Boga, które tutaj zostało ogłoszone za pośrednictwem
Siostry Faustyny, dotarło do wszystkich mieszkańców ziemi i napełniało ich
serca nadzieją. Niech to przesłanie rozchodzi się z tego miejsca na całą naszą
umiłowaną Ojczyznę i na cały świat. Niech się spełnia zobowiązująca obietnica
Pana Jezusa, że stąd ma wyjść „iskra, która przygotuje świat na ostateczne Jego
przyjście” (por. Dzienniczek, 1732).
„Trzeba tę iskrę
Bożej łaski rozniecać. Trzeba przekazywać światu ogień miłosierdzia. Bądźcie
świadkami miłosierdzia!”
Drodzy bracia i
siostry!
Podejmijmy to
wezwanie naszego Świętego Papieża. Bądźmy zawsze dla wszystkich ludzi radosnymi
świadkami czułej bliskości i dobroci naszego Pana, czując się pierwszymi
obdarowanymi, a spełniając radośnie uczynki miłosierdzia wobec bliźnich mówmy
zawsze z pokorną wdzięcznością: „Słudzy
nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”. Amen.
o. Piotr Męczyński
OCarm. Obory, 5 października A. D. 2025
|