20.11.2025
«Wy jesteście solą ziemi, wy jesteście światłem świata» (por. Mt 5, 13-14) – część trzecia


«Wy jesteście solą ziemi, wy jesteście światłem świata» (por. Mt 5, 13-14) – część trzecia

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Drodzy Przyjaciele Bożego Pokoju!

III

Do tego źródła życia i miłości, pokoju i nadziei, ku tej jedynej bramie i drodze zbawienia, wskazanej przez Maryję, prowadził wszystkich o. Slavko Barbarić OFM (1946 - 2000), zmarły 25 lat temu w opinii świętości chorwacki franciszkanin posługujący przez długie lata w parafii św. Jakuba w Medjugorie.

Ponieważ znał języki obce i nieskończenie umiłował Matkę Bożą, obok obowiązków które miał w parafii, o. Slavko każdą wolną chwilę poświęcał pracy z pielgrzymami.

„Nikt nigdy go nie widział, jak siedzi przy komputerze i pisze, a z pewnością należał do najpłodniejszych pisarzy książek o tematyce religijnej. Jego książki przetłumaczone zostały na ponad 20 języków i wydrukowane w ilości około 20 milionów egzemplarzy na całym świecie”.

Założył i prowadził instytucję opiekuńczo-wychowawczą “Matczyna Wioska” dla sierot wojennych, dzieci z rozbitych rodzin, samotnych matek, oraz samotnych starszych osób i chorych dzieci. Jeżeli ktoś potrafił kochać dzieci to właśnie ojciec Slavko. I maluchy kochały jego: zawsze były wokół niego i on umiał je jakoś zebrać – tak jak i Jezus! Jego psychoterapeutyczne wykształcenie i wychowanie umożliwiły mu pracę z uzależnionymi od narkotyków we Wspólnocie “Cenacolo”, którą założyła s. Elwira – szczególnie tu w Medziugorju w Campo della Vita (Pole życia).

O. Slavko był pomysłodawcą i założycielem fundacji ”Przyjaciół Talentów” w Medziugorju, która wsparła studia i ofiarowała tysiące stypendiów ubogiej i uzdolnionej młodzieży.

O. Slavko prowadził w Medjugorie doroczne spotkania rekolekcyjne dla kapłanów i młodzieży (Festiwal Młodych). W domu franciszkańskim “Domus Pacis” prowadził także rekolekcje postu o chlebie i wodzie.

O. dr Tomislav Pervan OFM, Prowincjał Franciszkanów, powiedział:

„Wizerunek św. Franciszka był dla niego wzorcem. (…) Można powiedzieć, że o. Slavko miał zawsze dziurawe kieszenie, bo dzielił i rozdawał na lewo i prawo, nie pytał kim kto jest. Jego osoba była ucieleśnieniem miłości do człowieka i Boga. Chciał być promieniem światła w nocy współczesnego świata. (…)

Choć żyje się krótko to trzeba za sobą pozostawić jasne znaki, sygnały, drogowskazy miłości. Ślady, które inni z przyjemnością wspominają, ślady i drogi po których inni mogą pójść. Jezus, wiedząc że nadszedł Jego czas, ponieważ do końca umiłował tych których wybrał z tego świata, wziął ręcznik i miskę i umył uczniom nogi. Nogi, które są najbrudniejszą częścią ciała człowieka. W swej miłości Jezus dotknął brudnych, ale i zranionych stóp ludzkich, dotknął pięty Achillesowej każdego człowieka. Co więc można powiedzieć o śladach, które o. Slavko pozostawił po sobie? Przeszedł po tej ziemi czyniąc dobro, głosząc Jezusa Chrystusa, głosząc Ewangelię, sprawując Eucharystię, adorując Chrystusa w Eucharystii i na Krzyżu, dotykając bolesnych punktów każdego człowieka, naszych pięt Achillesowych.

Ale o. Slavko nie poprzestał jedynie na słowach. Słowa przemieniał w czyny, zapominając o sobie. Rozdawał się do końca właśnie tym, którym ta pomoc była najbardziej potrzebna. Pomagał duchowo i materialnie, był przyjacielem dla wielu ludzi. Zostawił ślad, niezatarty. I dosłownie przetransponował na swe życie słowa Jezusa: “Jak Ojciec mnie umiłował, tak i ja was umiłowałem.” I “Nikt nie ma większej miłości niż ta, że życie swoje odda za przyjaciół”. O. Slavko oddał swoje życie wszystkim, szczególnie kochał tych których nikt nie kochał, którzy zostali porzuceni, opuszczeni, których zranił grzech i ludzka nienawiść. Pocieszał, opatrywał rany, pomagał, przygarniał. Nie troszczył się o siebie. I dlatego odszedł przedwcześnie, bo się wszystkim darował”.

Wiele się modlił i pościł, a Matkę Bożą kochał miłością dziecka. To była tak naprawdę istota jego życia: przez modlitwę i post doprowadzić dusze ludzkie do Boga przez Maryję – Królową Pokoju.

„O. Slavko w ogóle nie znajdował zrozumienia dla ludzi, którzy szukali cudów. Pragnął, aby w modlitwie ludzie szukali łączności z Bogiem. Miał cudowny dar, aby wszystkich nas w tym wspierać” – mówi księżna Marie von Liechtenstein.

Ktoś inny powiedział: O. Slavko „był doktorem teologii, ale nie tej papierowej, racjonalnej, ale doktorem teologii serca, a ten doktorat zdobył tu w szkole Maki Bożej. Tę teologię serca wypowiadał słowem pisanym i mówionym i to w taki sposób że ani czytający, ani słuchający nie mogli pozostać obojętnego serca”.

O. Slavko zakończył ziemską pielgrzymkę 24 listopada 2000 r. o 15:30. Po zakończeniu nabożeństwa Drogi Krzyżowej, które zwykle co piątek prowadził dla parafian i pielgrzymów na Kriżevacu, odczuł ból. Usiadł na kamieniu, potem się położył na ziemi, stracił przytomność i oddał duszę Panu Bogu.

Następnego dnia – 25 listopada 2000 roku – Matka Boża w swoim comiesięcznym orędziu do świata powiedziała:

„Drogie dzieci! Dziś, kiedy Niebo jest blisko was w szczególny sposób, wzywam was do modlitwy tak, abyście poprzez modlitwę umieścili Boga na pierwszym miejscu. Drogie dzieci, dziś jestem blisko was i błogosławię każdego z was moim matczynym błogosławieństwem, abyście mieli siłę i miłość do wszystkich ludzi, jakich spotykacie w doczesnym życiu i żebyście mogli dawać miłość Bożą. Cieszę się z wami i pragnę wam powiedzieć, że wasz brat Slavko narodził się dla Nieba i wstawia się za wami. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”.

O. Slavko pozostał wierny tej jedynej drodze zbawienia o które pisał w swojej książce zatytułowanej „Z Jezusem i Maryją przez Golgotę ku Zmartwychwstaniu”.

O. Ivan Landeka OFM mówił o nim w dniu pogrzebu: „O. Slavko odszedł spokojnie w swoim miejscu pracy na Kriżewacu. Często mówiliśmy w jego obecności, że śmierć zastanie go na Podbrdo (miejscu objawień) albo na Kriżewacu. Jeśli mógłby wybrać miejsce śmierci z pewnością wybrałby za swoje łoże śmierci Podbrdo i Kriżewac. I tak Pan Bóg udzielił mu w chwili śmierci odrobinę ziemskiej sprawiedliwości, którą my możemy zrozumieć. Te dwa wzgórza były jego gabinetem pracy, jego biurkiem, jego wnętrzem, jego ulubionym miejscem modlitwy, jego czystymi szczytami gór. Tu Pan i Matka Boża byli mu bliscy, jak żywi, ludzcy i do końca boscy”.

Inny z kapłanów uczestniczących w pogrzebie powiedział: „Twoja nagła śmierć na Kriżewacu pomiędzy XIII i XIV stacją Drogi Krzyżowej wszystkim nam pokazała, że umiłowany Ojciec Niebieski przyjął ofiarę twego życia wraz z Maryją, która ofiarowała Ojcu martwego Syna na XIII stacji. Każdego dnia o świcie wspinałeś się na jedno lub drugie wzgórze – na Kriżewac lub na Górę Objawień, zawsze z różańcem w ręku. Tak zaczynałeś swą codzienną pracę. I dzień twojego pogrzebu w święto Chrystusa Króla jest dla nas znakiem, że Chrystus, Król i Pan twego życia przyjmuje twoje dzieło życia i że Matka Królowa Pokoju wprowadza cię w Królestwo Pokoju swego Syna. We wczorajszym orędziu (25 listopada 2000 r.) Matka Niebieska mówi nam, że narodziłeś się w Niebie. Przez to wybrałeś i otrzymałeś jako podarunek najpiękniejszą część życia i na to radujemy się wraz z tobą całym sercem, gdyż naprawdę zasłużyłeś sobie na to na ziemi jako wierny współpracownik Królowej Pokoju. Matka Boża mówi nam w orędziu, że w twojej osobie zyskaliśmy nowego orędownika w Niebie i dlatego prosimy cię byś z nieba był z nami z taką samą energią i z takim samym zaangażowaniem jak byłeś tu na ziemi, tu w Medziugorju, zawsze do dyspozycji dla każdego”.

Jakov Czolo, przemawiając w imieniu widzących, tak zwracał się do o. Slavko:

„Jak tu nie pamiętać o wszystkich tych latach, które spędziliśmy razem: każdej naszej wspólnej rozmowie, każdej naszej wspólnej modlitwie i wszystkiemu temu, co razem przeszliśmy? Jak tu nie pamiętać o każdym twoim poświęceniu i każdej twej walce o nas? Jak tu nie pamiętać o twojej dobroci i twej miłości do nas? Często powtarzałeś: “Czy wiecie że was kocham?!” odczuliśmy tę miłość tyle razy i na tyle różnych sposobów. Przypominamy sobie tyle twoich słów. Często pytałeś nas po objawieniu: “Jak dziś się czuje Matka Boża?” teraz jesteś z Nią, ty który swe życie Jej poświęciłeś, ty który czyniłeś wszystko, by wszyscy poznali Jej miłość i Jej dobroć, a ta miłość i dobroć była właśnie w tobie i mógł tego doświadczyć każdy człowiek, który cię spotkał.”.

Takim prawdziwym apostołem czułej bliskości i miłości Matki Bożej dla był o. Slavko za życia i takim, jak zaświadcza wielu pielgrzymów i parafian z Medjugorie, pozostał po swojej śmierci.

„Roberto, który przez wiele lat przywoził do Medjugorja pielgrzymów z Meksyku, dzieli się z nami pięknym świadectwem. Pochodzi ono od Carmen, która mieszka w pobliżu miasta Valle Tamaulipas. W czerwcu 2002 roku pojechała ze swoją grupą do Medjugorja na rocznicę objawień.

Mówi: „Byłam niechętnie usposobiona do wyjazdu do Medjugorja, lecz moja siostra nalegała. Jak wiesz, ponad dwadzieścia lat temu wyszłam za mąż za wspaniałego mężczyznę. Dla mnie to było pierwsze małżeństwo, lecz dla niego drugie (rozwiódł się ze swoją pierwszą żoną). Od chwili zawarcia małżeństwa cierpieliśmy bardzo dużo. Byliśmy wyrzutkami rodziny. Miejscowy ksiądz z naszego miasteczka powiedział nam, że żyjemy w grzechu. Stwierdziłam, że trudno było mi uwierzyć, że to było grzeszne, skoro mój mąż pod każdym względem był cudownym i wiernym mężczyzną.

Dwa lata temu umarł mój mąż. Poczułam się bardzo osamotniona. Moja siostra nalegała, żebym zbliżyła się do Kościoła, lecz za każdym razem, gdy próbowałam to zrobić, czułam wewnątrz siebie coś, co mnie powstrzymywało. Wstydziłam się i czułam się zraniona przez tych, którzy mnie unikali, chociaż twierdzili, że kochają Boga. Pozostałam z dala od Kościoła.

Gdy siostra poprosiła mnie, żebym towarzyszyła jej do Medjugorja, nie wywołało to u mnie zachwytu, chociaż przyjęłam możliwość zrobienia czegoś poza zwykłą rutyną. Jak pamiętasz, powiedziałam ci, że samo wspomnienie modlitwy sprawiało, że czułam się wewnętrznie chora i chociaż chciałam podróżować, to nie chciałam jechać na pielgrzymkę. Ale jadąc do Medjugorja na 20-tą rocznicę objawień stwierdziłam, że nawet w nie nie wierzyłam! Zawsze próbowałam unikać takich rzeczy, szczególnie modlitwy lub adoracji lub Mszy św., lecz ciągle zapraszałeś mnie, żebym się przyłączyła, jeśli będę miała ochotę. Chociaż miałam za złe to zapraszanie, chciałam przyłączyć się do ciebie, ponieważ wydawałeś się taki pewien tego, co mówisz o Matce Bożej. Byłeś pierwszą osobą, która nie podkreślała cudów Medjugorja, lecz raczej orędzia miłości, jakie Matka Boża ma dla nas wszystkich i to sprawiło, że poczułam się swobodnie.

Wysiadając ze statku w Splicie miałam chorobę morską i już zdążyłam znienawidzić siebie i swoją siostrę za to, że mnie zabrała. Lecz gdy przybyłam do Medjugorja, poczułam w sercu szczególne poruszenie. Po rozmowie z tobą w autobusie, coś wewnątrz mnie powiedziało mi, żebym dała sobie szansę. Wspomniałeś, że Matka Boża przychodzi, żeby w szczególny sposób opiekować się swymi chorymi dziećmi i to było widać w twoim nawróceniu. Mówiłeś także, żebym nie szukała znaków na niebie czy w przyrodzie, lecz żebym spojrzała do wnętrza, żebym otworzyła swe serce na te cztery dni, gdy będę w Medjugorju. Tak bardzo chciałam to uczynić. Gdy pokazałeś wzgórze objawień, poczułam, jak coś w mym wnętrzu przynagla mnie do wejścia na górę. Nawet jeśli nienawidziłam wspinania się na wzgórza, weszłam z naszą grupą, odmawiając różaniec (którego ponownie się nauczyłam!) Na szczycie odczułam pragnienie, żeby być sama, więc poszłam do drewnianego krzyża, poza miejscem, gdzie siedziała grupa i tam pozostałam.

Zagłębiłam się w sobie, pragnąc dowiedzieć się, czy mój mąż poszedł do nieba. Był dobrym człowiekiem, a ja modliłam się za niego. Gdy byłam gotowa odejść, odwróciłam się, żeby spojrzeć na ciebie i na grupę, ale odeszliście. Wtedy z przerażeniem zaczęłam szukać kogoś, kto by mi pomógł znaleźć drogę do zejścia. Zaczęłam chodzić i wtedy zobaczyłam księdza i spytałam go, czy nie mówi po hiszpańsku. Ku memu zdziwieniu powiedział, że tak, więc spytałam go, która droga prowadzi w dół wzgórza. Spytał mnie, dlaczego odchodzę, a ja powiedziałam, że już zobaczyłam to miejsce. On mi powiedział, że nie jestem tu, żeby zobaczyć, lecz żeby się modlić, ponieważ jest to jedyny sposób, w jaki naprawdę mogę zobaczyć oczyma swego serca. Nie czułam się wobec niego skrępowana i w odpowiedzi rzekłam, że się również modliłam. Lecz on odpowiedział mi, że muszę modlić się więcej. Wtedy uświadomiłam sobie, że rozmawiam z księdzem po hiszpańsku! Byłam szczęśliwa, że mogę rozmawiać z kimś oprócz księdza, który przyjechał z naszą grupą, ponieważ wstydziłam się wyjawić mu swoje myśli. Pamiętam także, że powiedziałeś mi, żebym modliła się do Matki Bożej, żeby Ona umieściła w moim życiu świętego księdza, żeby mi pomógł uporządkować moje uczucia i otworzyć moje serce. Więc pomyślałam sobie: „Szybko odpowiedziała na moje wołanie!”

Spytałam tego księdza, czy mogę z nim porozmawiać o sobie i wtedy zaczęłam mu mówić o swoich wątpliwościach, o życiu, mężu, dzieciach i podróży do Medjugorja. Opisałam mu swoje głębokie pragnienie zbliżenia się do Eucharystii i opowiedziałam o lęku, że to grzech, że wyszłam za człowieka rozwiedzionego. Wytłumaczyłam mu, że kochałam tego człowieka. To było ciekawe, ponieważ ja mówiłam i mówiłam, a on słuchał z niewiarygodną uwagą, nigdy nie przerywając. Gdy skończyłam, on spojrzał w moje oczy spojrzeniem, którego nigdy nie zapomnę, głębokim spojrzeniem, które było współczujące i pełne miłości, miłości kogoś, kto jest po to tylko, żeby pomóc. Następnie mówił o ważności sakramentu pojednania i jaki to jest dla nas niewiarygodny dar i o tym, jak Jezus wyciąga ręce, żeby objąć nimi wszystkie nasze grzechy i uzdrowić nasze serca. Przypomniał mi pewne wydarzenia z Ewangelii takie, jak uzdrowienie chromego i przebaczenie Marii Magdalenie. Spytałam go, czy wierzy w objawienia. Powiedział, że matka zawsze będzie szukać swoich dzieci, szczególnie, gdy są chore. A ludzkość jest teraz chora, utraciła wiarę, lecz jeśli się modlimy i pościmy i żyjemy zgodnie z Ewangelią, to zacznie się piękny świat. Powiedział mi, że potrzeba nam wiary, a dzięki modlitwie wiara się umocni.

Zaczęliśmy schodzić ze wzgórza w kierunku ulicy, a po chwili uświadomiłam sobie, że opowiedziałam mu historię całego swojego życia i że muszę poprosić go o błogosławieństwo i przebaczenie grzechów. Spojrzał na mnie i położył rękę na mojej głowie. Powiedział mi, żebym poszła i poszukała spowiedzi u księdza, spowiedzi sakramentalnej. Spytałam go, czy może mi udzielić rozgrzeszenia, a on mi odpowiedział, że my tylko rozmawialiśmy, ale że powinnam pójść do spowiedzi przede Mszą św. podczas różańca. Powiedział mi, że powinnam poszukać księdza w drugich drzwiach w rzędzie z konfesjonałami.

Tego popołudnia wzięłam różaniec, który mi dałeś i poszłam prosto do konfesjonału, o którym mi powiedział ksiądz, mając nadzieję, że go tam znajdę. Lecz ku memu zdziwieniu znalazłam księdza z Argentyny (tak sądzę) i otrzymałam sakrament pojednania. Dla mojego serca było to jak balsam! Naprawdę mogłam odczuć uleczenie wszystkich moich ran. Odczułam znaczenie przynależności do Boga i Jezusa i zaczęłam płakać i płakać. Był to już czas Komunii św., gdy przestałam płakać i po raz pierwszy od ponad 20 lat otrzymałam Eucharystię, ten błogosławiony pokarm! Pamiętam historię o mannie z nieba i rzeczywiście chodziłam po pustyni bez tego cudownego pokarmu!

Tego wieczora gdy spacerowałam z tobą, opowiadając ci o tym cudownym wydarzeniu, ujrzałam na małym znaczku obrazek księdza, z którym tego dnia rozmawiałam na wzgórzu. Wskazałam na niego i powiedziałam ci, że to był ten ksiądz, o którym ci mówiłam. Pamiętam, że miałeś dziwny wyraz twarzy, lecz nie mówiąc ani słowa znalazłeś wymówkę udając, że oglądasz w sklepie jakieś medale. Widziałam, że zwilgotniały ci oczy.

Teraz rozumiem, że nie chciałeś mi powiedzieć, kim był ten ksiądz. Lecz siostra powiedziała mi, że to był ojciec Slavko, święty ksiądz, który umarł w listopadzie. Dziękuję, że nie komentowałeś tego w tym czasie, ponieważ nie zrozumiałabym. Teraz mogę iść w świat mówiąc o niewiarygodnej miłości, jaką otrzymałam od mojego Pana, Jezusa i o niewiarygodnym darze, jaki Matka Boża dała mi na rocznicę swych objawień!

Teraz modlę się i poszczę i uczęszczam na codzienną Mszę św. W żaden sposób nie mogę opuścić Eucharystii po tym wszystkim, jak opuszczałam ją przez tak wiele lat. Chcę nadrobić te stracone lata. Modlę się, żebyś nadal mógł przynosić Medjugorje i Matkę Bożą wielu ludziom takim jak ja, którzy chodzą w ciemnościach. Modlę się za swoją matkę, która odeszła 10 lat temu. Była bardzo pobożną kobietą i gdy spytałam ją, dlaczego tak wiele się modli, po prostu powiedziała, że któregoś dnia zrozumiem. Naprawdę rozumiem, jej modlitwy przyniosły mi światło 10 lat później. Teraz rozumiem wartość wszystkich moich modlitw. Każdego drugiego dnia miesiąca wstaję o 4.00 rano, żeby modlić się z Mirjaną i Matką Bożą za niewierzących. Modlę się za tych wszystkich, którzy mają nie uporządkowane serca, a szczególnie za tych, którzy właśnie teraz prowadzą wojnę. Jestem pewna, że jeśli będziemy pościć i modlić się, to oni się nawrócą i rzeczywiście zatriumfuje Serce Matki Bożej i Najświętsze Serce Jezusa.

Przekaż innym moje doświadczenie, jeśli sprawiłoby to coś dobrego. I dzięki.”

O Slavko często mówił o Maryi jako Matce i Nauczycielce. Także my jesteśmy zaproszeni do Jej szkoły, aby stać się prawdziwymi uczniami – misjonarzami Chrystusa, aby być dla innych czytelnym znakiem Jego miłości.

„Drogie dzieci, (…) Bądźcie moimi apostołami, bądźcie moją rzeką miłości. Potrzebuję was” (18.10.2010) – mówi Maryja. „Módlcie się szczególnie za tych, którzy jeszcze nie poznali miłości Bożej i nie szukają Boga Zbawiciela. Wy, drogie dzieci, bądźcie moimi wyciągniętymi ramionami i własnym przykładem przybliżcie ich do mojego Serca i do Serca mojego Syna” (25.11.2004). „Gromadzę was jako swoich apostołów i uczę was w jaki sposób innych macie zapoznawać z miłością mojego Syna, jak przynosić im Radosną Nowinę, którą jest mój Syn. Ofiarujcie mi swoje otwarte i oczyszczone serca, a ja je napełnię miłością do mojego Syna” (2.10.2013).

Drodzy Moi! Maryja, jako Matka Chrystusa i Kościoła, towarzyszy nam w drodze do Niebieskiej Ojczyzny, okrywa płaszczem swej opieki, wspiera swoim wstawiennictwem i pociąga własnym przykładem, pomaga nam zrozumieć jak powinniśmy stać się Bożym znakiem dla innych – prawdziwymi uczniami i misjonarzami Jezusa, świadkami Jego żywej obecności i zbawczej miłości wobec wszystkich ludzi.

A żyjąc wiernie orędziem Chrystusowej Ewangelii, które Królowa Pokoju niestrudzenie powtarza nam w swoich matczynych orędziach, doświadczymy też wielkiej radości i pocieszenia, gdy zajaśnieje obiecany znak w miejscu pierwszego objawienia Maryi na górze Podbrdo.

Drodzy bracia i siostry!

Dokument Nihil obstat – ”Królowa Pokoju” Watykańskiej Dykasterii Nauki Wiary z dnia 19 września 2024 r. zatwierdzony przez Papieża Franciszka, nie rozstrzyga kwestii nadprzyrodzonego charakteru zjawisk w Medjugorie, ale uznaje liczne owoce duchowe związane z parafią i sanktuarium Królowej Pokoju, wydając ogólnie pozytywną ocenę przekazów (orędzi) z kilkoma dodatkowymi wyjaśnieniami.

Dokument stwierdza: „Pozytywne owoce ujawniają się przede wszystkim w promowaniu zdrowej praktyki życia wiarą, zgodnie z tym, co jest obecne w tradycji Kościoła. W przypadku Medziugoria dotyczy to zarówno tych, którzy byli daleko od wiary, jak i tych, którzy dotychczas praktykowali wiarę w sposób powierzchowny. Specyfika tego miejsca polega na wielości takich owoców: wiele nawróceń, częste powroty do praktyki sakramentalnej (Eucharystia i pojednanie), liczne powołania do życia kapłańskiego, zakonnego i małżeńskiego, pogłębienie życia wiary, intensywniejsza praktyka modlitwy, rozliczne przypadki pojednania między małżonkami oraz odnowa życia małżeńskiego i rodzinnego (…)

Wielu wiernych odkryło swoje powołanie do kapłaństwa lub życia konsekrowanego w kontekście „fenomenu Medziugoria”. Historie tych osób są bardzo różne, jednak zbiegają się w tym samym duchowym doświadczeniu poczucia powołania do tego rodzaju naśladowania Jezusa. Niektórzy udali się tam, aby poznać wolę Bożą w swoim życiu, inni tylko z ciekawości lub w ogóle nie wierząc. Pewna liczba osób zaświadcza również, że otrzymała łaskę powołania pod wpływem silnego pragnienia całkowitego oddania się Bogu na górze domniemanych objawień, inni podczas adoracji przed Najświętszym Sakramentem”.

Nasza Niebieska Matka przypomina nam dzisiaj o naszym powołaniu do świętości i zwraca się do nas z wezwaniem: „Drogie dzieci, abyście mogli być moimi apostołami i abyście mogli pomóc wszystkim tym, którzy są w ciemności, aby poznali światłość miłości mojego Syna, musicie mieć czyste i pokorne serca. Nie możecie pomóc, aby mój Syn narodził się i królował w sercach tych, którzy Go nie znają, jeśli nie króluje – jeśli nie jest Królem w waszym sercu. Jestem z wami. Idę z wami, jako matka. Pukam do waszych serc. Nie mogą się otworzyć, bo nie są pokorne. Modlę się, a i wy módlcie się moje umiłowane dzieci abyście mogli otworzyć czyste i pokorne serce memu Synowi, i przyjąć dary, które wam obiecał. Wtedy będzie was prowadzić miłość i moc mojego Syna. Wtedy będziecie moimi apostołami, którzy wszędzie wokół siebie szerzą owoce miłości Bożej. Z was i poprzez was będzie działał mój Syn, gdyż będziecie jednym. Tego pragnie moje matczyne serce – jedności wszystkich moich dzieci poprzez mojego Syna” (2.01.2014).

„Każdego z was osobiście błogosławię mym macierzyńskim błogosławieństwem. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie” (25.05. 2007). Amen.

o. Piotr Męczyński O.Carm.

 

Obory, 24 listopada A. D. 2025 – w 25 rocznicę śmierci o. Slavko Barbaricia OFM. z Medjugorie.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio