Nowy
polski błogosławiony, ks. Jerzy Popiełuszko mówił: „O potrzebach naszej duszy
zawsze pamiętał Chrystus. Zostawił środki ochraniające duszę, przede wszystkim
sakramenty święte – widzialne znaki spotkań z Nim. Jak z nich korzystamy?”.
Księdzu Jerzemu zawsze
najbardziej zależało na tym, by doprowadzić ludzi do Boga. To stanowiło istotę
jego nauczania i posłannictwa. Podkreślał, że: „Kościół otrzymał od Chrystusa
władzę leczenia „chorób grzechu” poprzez sakrament pokuty (…), pozwalając za
pośrednictwem kapłana nawiązywać na nowo przyjaźń między nami a Bogiem”.
Posługa sakramentu pojednania w
konfesjonale była chlebem codziennym księdza Jerzego. Zwielokrotnienie ilości
spowiedzi widoczne było zwłaszcza w okresie stanu wojennego.
Pani Joanna Sokół, z zawodu
prawniczka, należała do najbliższych współpracowników ks. Jerzego. W swoich
wspomnieniach pisze: „Przychodziło do niego mnóstwo ludzi. Przychodzili ze
swoimi kłopotami, prośbami, cierpieniami… On dla wszystkich miał czas.
Przychodzili też ludzie, którzy przez 30, 40 i więcej lat nie byli u spowiedzi.
Z takich wizyt cieszył się najbardziej.
Abp Kazimierz Nycz, Metropolita Warszawski, pisze: „Umiał
Ksiądz Jerzy przekonywać, że w jedności z Bogiem i Kościołem jesteśmy silni,
nawet wtedy, kiedy nas biją, i że zło tylko dobrem da się zwyciężyć.
On sam umiał uszanować każdego,
kto do niego przychodził. (…) W duchowej przestrzeni, jaką tworzył wokół
siebie, wielu niewierzących odnalazło Boga, wielu po kilkudziesięciu latach
nawracało się i przystępowało do sakramentu pokuty”.
W jednym z wywiadów ks. Jerzy
wyznaje: „Byłem świadkiem „przebudzenia” tych ludzi. Nigdy przedtem nie
słuchałem takich spowiedzi. Nigdy przedtem nie ochrzciłem tylu dorosłych
ludzi”.
Leszek Prusakow wspomina:
„Studiowałem w Wyższej Oficerskiej Szkole Pożarniczej. Zaczęliśmy
strajk 25 listopada 1981 r., powodem był protest przeciwko zmilitaryzowaniu
naszej uczelni, podporządkowanej MSW. Wiedzieliśmy, że w Golędzinowie są dla
nas przygotowane dwa stary z napisem: Wyższa Oficerska Szkoła Pożarnicza. W
jednym były ubrania i buty takie jak dla zomowców, a w drugim pałki, tarcze i
cały sprzęt. Nie chcieliśmy być przeszkolonymi, zdyscyplinowanymi ludźmi MSW.
Przeczuwaliśmy, że jak dojdzie do starcia władzy ze społeczeństwem, to umieści
się nas siłą po rządowej stronie barykady. Nie chcieliśmy być milicjantami,
tylko studentami.
Nawet w prywatnych rozmowach między sobą zwykle unikaliśmy tematów
związanych z wiarą. Przyznam, że kiedy proszono o przyjście księdza, byłem tym
zaskoczony. Najbliżej była parafia św. Stanisława Kostki na Żoliborzu. Ksiądz
Jerzy odprawił u nas Mszę św. Już następnego dnia nie można było do nas
przychodzić, ale on przedarł się w jakiś sposób przez kordon ZOMO. Potem
wciągnęliśmy go za ręce przez okno. Pamiętam, że było nas tam prawie 400 osób.
Nikt wcześniej nie deklarował, czy jest wierzący, ale padło hasło: spowiedź.
Ksiądz Jerzy postawił na końcu auli dwa krzesła. Na jednym z nich usiadł.
Jakieś 90 procent chłopaków ustawiło się w kolejce do spowiedzi. Kolejka
ciągnęła się przez korytarze. To było mocne i wzruszające przeżycie.
Spowiadanie trwało godzinami. Dla mnie był to szok. Dzięki temu dokonał się
wtedy przełom wśród nas”.
„Być wolnym, to żyć zgodnie ze swym sumieniem” – uczył ks. Jerzy.
Szczególne żniwo zbierał podczas swego pobytu strajkowego w Hucie
Warszawa w sierpniu 1980 roku. Autorka biografii ks. Jerzego, Milena Kindziuk
pisze: „I rzeczywiście, jak mawiał sam ks. Jerzy, najbardziej cieszył się, jak
siedział w Hucie na krześle przy kratkach konfesjonału, a „te twarde chłopy w
usmarowanych kombinezonach klękali na asfalcie zrudziałym od smarów i rdzy”.
Niektórzy z nich przystępowali do spowiedzi po wielu latach, byli i tacy,
których zapatrywania były dalekie od religijnych”.
W jednym ze swoich wystąpień ks.
Jerzy Popiełuszko powiedział:
„Tak Bóg umiłował człowieka, że
uczynił go swoim dzieckiem, podniósł go do godności dziecka Bożego. Czy my
dostatecznie zdajemy sobie sprawę z tego wielkiego wyróżnienia, jakim jest Boże
synostwo? Czy zdajemy sobie sprawę z tej wielkiej godności otrzymanej od Boga?
– jak wolność jest nam przez Boga nie tylko dana, ale jednocześnie zadana, tak
jest też z godnością człowieka. Jest nam ona zadana na całe życie. I od nas
zależy, czy ten dar godności dziecka Bożego doniesiemy do końca naszej życiowej
drogi.
Zachować godność człowieka to
pozostać wewnętrznie wolnym nawet przy zewnętrznym zniewoleniu. Pozostać sobą –
żyć w prawdzie – to jakieś minimum, aby nie zamazać w sobie obrazu dziecka
Bożego.
Zachowanie godności, to życie
zgodne z sumieniem. To budzenie i kształtowanie w sobie sumienia prawego. To
dbanie o sumienie narodowe. Bo wiemy, że gdy sumienie narodowe zawodziło,
dochodziło do wielkich nieszczęść w naszej historii.
Walka z Bogiem i tym, co Boże,
jest jednocześnie walką z wielkością i godnością człowieka, bo wielki jest
człowiek dlatego, że nosi w sobie godność dziecka Bożego.
W każdym człowieku jest ślad Boga. Zobacz,
bracie, czy nie zamazałeś go w sobie zbyt mocno. Bez względu na to, jaki wykonujesz
zawód, jesteś człowiekiem, aż człowiekiem”.
„Dla Boga każdy człowiek bez
wyjątku jest skarbem drogocennym”.
Biskup Piotr Libera z Płocka
podkreśla, że „ksiądz Popiełuszko głosząc prawdę, broniąc prawdy, nikogo nie
niszczył, nie potępiał, nie skazywał, nie spisywał na straty. On prawdą leczył,
podnosił i oczyszczał”.
A oto kilka z jego mądrych
wskazówek: „Nawet gdy wydaje się nam, że kogoś drugiego dobrze znamy, nie
spieszmy się z ocenami. Samych siebie przecież nie znamy, a bić się w cudze
piersi jest dość łatwo. Nie potępiajmy, bo za każdym człowiekiem stoi
Chrystus”. „Chrystus potępia zło, grzech, nigdy zaś człowieka”. „Bądźmy silni
miłością, modląc się za braci błądzących, nie potępiając nikogo, ale piętnując
i demaskując zło”.
Ks. Jerzy był prawdziwie
pasterzem według Bożego Serca, szukał zagubionych owiec, przywracał nadzieję i
ufność w miłosierdzie Boże. „Nasze grzechy nie mogą nas pognębić – mówił, bo
ludzką rzeczą jest upaść, natomiast rzeczą szatańską jest trwanie w upadku”.
„Bóg nigdy nie zrezygnuje ze swoich dzieci, nawet z takich, które stoją do
Niego plecami I dlatego każdy ma szansę. Choćbyś po ludzku przegrał całkowicie,
choćbyś zatracił swoją godność (…) jeszcze masz czas. Zbierz się, ogarnij,
dźwignij. Zacznij od nowa. Spróbuj budować na tym, co w tobie jest z Boga.
Spróbuj, bo życie jest tylko jedno”.
Pewien mężczyzna z Poznania od 25
lat był alkoholikiem. Pił spirytus salicylowy, denaturat, eter, wody kolońskie.
Kilka razy był leczony w różnych zakładach zamkniętych. Wielokrotnie miał
wszywany esperal, brał udział w grupach AA. Wszystko bez rezultatu. Usiłował
popełnić samobójstwo. Nie udało się. Był niewierzący.
– W 1984 r., po zamordowaniu
Księdza Jerzego, przeżyłem trudny do określenia wstrząs. Błagałem go o pomoc.
Odzyskałem wiarę. Odbyłem spowiedź i rozpocząłem poznawanie prawd wiary przez
czytanie katechizmu, Pisma Świętego, literatury religijnej i przez rozmowy z
zaprzyjaźnionym księdzem, który bardzo mi pomógł i w dalszym ciągu otacza
dyskretną opieką. Zdawałem sobie sprawę, że szatan nie zrezygnuje i droga do
wiary i uzdrowienia będzie bardzo trudna. Rzeczywiście, jeszcze piłem. Jednak
konsekwentnie modliłem się i starałem się prostować kręte ścieżki swego życia.
Półtora roku temu z dnia na dzień przestałem pić. Alkohol jest mi zupełnie
obojętny, wręcz wstrętny. Często przystępuję do Komunii św. Systematycznie
uczestniczę w spotkaniach ruchu Kościoła Domowego oraz w pielgrzymkach. Dzięki wstawiennictwu
ks. Jerzego Popiełuszki uzyskałem łaskę wiary i uzdrowienia”.
W rozważaniach modlitwy
różańcowej, którą ks. Popiełuszko poprowadził 19 października 1984 r.
w Bydgoszczy, na kilka godzin, przed uprowadzeniem i męczeńską
śmiercią, powiedział:
„Życie trzeba godnie przeżyć, bo jest tylko jedno! Trzeba dzisiaj
bardzo dużo mówić o godności człowieka, aby zrozumieć, że człowiek
przerasta wszystko, co może istnieć na świecie, prócz Boga. Przerasta mądrość
całego świata.
Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło, to
pozostać wewnętrznie wolnym, nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia,
pozostać sobą w każdej sytuacji życiowej. Jako synowie Boga nie możemy być
niewolnikami. Nasze synostwo Boże niesie w sobie dziedzictwo wolności.
Wolność dana jest człowiekowi jako wymiar jego wielkości. Prawdziwa
wolność jest pierwszą cechą człowieczeństwa. (…) Ale wolność to nie tylko dar
Boga, to również i zadanie dla nas na cale życie.
Prośmy Chrystusa Pana, byśmy zachowali godność dziecka Bożego na każdy
dzień”.
Ks. Kazimierz Gersa wspomina:
„Gdy Ksiądz Jerzy został zamordowany, gdy przywieziono go do Warszawy,
przyszedłem razem z innymi, by pomodlić się i oddać mu cześć. Wtedy jeden z
kapłanów zapytał, czy nie mógłbym zostać dłużej i pomóc w spowiedzi. Zostałem.
Kolejki do spowiedzi nie kończyły się. (...) To, co działo się w konfesjonale
tej nocy, to były naprawdę wydarzenia szczególne. Wiem, że o konfesjonale
trzeba mówić bardzo delikatnie, bardzo oszczędnie, bo obowiązuje tajemnica
spowiedzi. Ale mogę powiedzieć tutaj publicznie w tej chwili, że byłem wówczas
świadkiem cudów, które się dokonywały tej nocy i że Ksiądz Jerzy zza grobu nie
mniej owocnie duszpasterzował. (…)”.
Pewna kobieta wspomina:
– Pragnę podzielić się
uzdrowieniem duchowym mojego 74 – letniego wujka, który ponad 40 lat nie był u
spowiedzi świętej. Wiarę stracił w czasie wojny, został bowiem wywieziony do Dachu,
a następnie do Majdanka.
Był 19 października 1984 r.
wujek śledził przebieg porwania ks. Jerzego Popiełuszki, komentowany przez
radio. Dwa dni później otrzymał we śnie nakaz od Księdza Jerzego, żeby poszedł
do kościoła i przystąpił do sakramentu pokuty. Kiedy 22 października
1984 r. ponownie przysłuchiwał się transmisji radiowej na temat porwania
Księdza Jerzego, powiedział do swego szwagra, że ks. Popiełuszko już nie żyje.
Opowiedział wówczas swój sen. Czuł się zupełnie zdrowy i nie spodziewał się
żadnej choroby, udał się jednak w najbliższą niedzielę do oddalonego o 5 kilometrów kościoła
w Trzebieszowie, ale nie miał odwagi przystąpić do sakramentu pokuty.
W następnym tygodniu nagle
zachorował i znalazł się w szpitalu (był to – jak się później okazało – rak
żołądka). W szpitalu zastaliśmy wujka cierpiącego i z bólu zdzierającego
piżamę. Próbowałam przemówić serdecznie i skłonić go do rozmowy z kapłanem. Po
wielu prośbach pozwolił, by przyszedł ksiądz. Udaliśmy się na plebanię, gdzie
trwał świąteczny obiad. Ksiądz przerwał posiłek i udał się z nami, zabierając
Pana Jezusa i oleje święte. Po wyspowiadaniu wujka wyszedł i oznajmił, że
niepotrzebnie się tak spieszyliśmy w pierwszy dzień świąt, gdyż z tym chorym
był już umówiony w drugi dzień Bożego Narodzenia na szóstą rano.
Ponownie weszliśmy na salę, gdzie
wujek po 45 latach oddalenia od Boga radośnie wzdychał: „Chwała Bogu, dzięki
Bogu”. Wyczuwało się radość w cierpieniu i obecność Pana Jezusa w zbolałym
człowieku. Pożegnaliśmy wujka Stefana, zostawiając pielęgniarce telefon, żeby
mogła skontaktować się z nami. 26 grudnia 1984 r. o godz. 7.00
otrzymaliśmy telefon, że o 2.00 w nocy z 25 na 26 grudnia wujek zmarł. Wielka
była nasza radość, że wujek zdążył pojednać się z Bogiem przed śmiercią. Jakimi
słowami zwrócił się we śnie ks. Jerzy Popiełuszko – tego nie wiem, to zostanie
tajemnicą. Czy ktoś inny, nawet najbliższy, potrafiłby go przekonać, by
pojednał się z Bogiem, skoro upłynęło 45 lat? – Nie sądzę. Uważam, że było to
prawdziwe uzdrowienie na duszy, dokonane za przyczyną ks. Jerzego Popiełuszki.
Gdy słuchamy tych wzruszających
relacji, to dostrzegamy jak prawdziwe jest stwierdzenie Świętego Proboszcza z
Ars, że „w sakramencie pokuty to nie grzesznik wraca do Boga, aby Go prosić o
przebaczenie: to Bóg biegnie za grzesznikiem i prowadzi go na powrót do
siebie”. Przypominał o tym także ks. Jerzy całym swoim pasterskim zatroskaniem,
aby zbliżyć ludzi do Boga.
Ks. prof. Tomasz Kaczmarek z
Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, postulator przy watykańskiej
Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w procesie beatyfikacyjnym i kanonizacyjnym ks.
Jerzego Popiełuszki, mówi: „Mnie osobiście bardzo uderza jego posługa w
sakramencie pokuty. Na tej płaszczyźnie zdobywał największy autorytet. W
sakramencie pokuty był niezwykle czytelny”.
„Spowiadałem w konfesjonale,
w którym on pojednał z Bogiem i Kościołem tak wiele osób – mówi
ks. Cezary Smuniewski. Przez długi czas po śmierci Księdza Popiełuszki księża
znajdowali w tym konfesjonale kwiaty spontanicznie przynoszone przez
wiernych”.
Najmilsi bracia i siostry, z
wiarą i ufnością zbliżmy się do otwartego Serca Zbawiciela, do tego źródła nieskończonego
miłosierdzia, które rozlewa się w konfesjonale. To w konfesjonale Chrystus
poprzez sakramentalną posługę kapłana, oczyszcza nas z trądu grzechowego,
podnosi z paraliżu duchowego, wskrzesza do życia w łasce i przyjaźni z Bogiem.
To w konfesjonale, w sakramencie spowiedzi świętej, dokonuje się każde
nawrócenie i rozpoczyna się każde uzdrowienie. Ma to znaczenie nie tylko w
wymiarze indywidualnym, ale także wspólnotowym, albowiem, jak podkreślał ks.
Jerzy: „Tylko naród, który ma zdrowego ducha i czułe sumienie może tworzyć
śmiałą przyszłość”. Amen.
o. Piotr Męczyński O. Carm.
|