18.05.2011
Polska pod płaszczem Maryi


Naród Polski od początku związał się z Maryją. „Bogarodzico, Dziewico… To ojców naszych śpiew” – przypominał Juliusz Słowacki. W naszych ojczystych dziejach jednym z najbardziej wymownych znaków tej wspólnej drogi z Maryją był zawsze szkaplerz święty.

W roku 1396 święta królowa Jadwiga sprowadziła karmelitów z Pragi czeskiej do Krakowa i ofiarowała im kościół wybudowany na przedmieściu zwanym Garbary, później noszącym nazwę Piasek. Ona z ich rąk przyjęła szkaplerz, a potem jej mąż król Władysław Jagiełło, rycerstwo i lud. Przypominają o tym dwa portrety królewskiej pary okrytej szkaplerzem, umieszczone na klasztornych krużgankach w Krakowie.

Józef Makłowicz w książce zatytu­łowanej „Przykłady ojczyste” podaje opis następującego zdarzenia: Król Władysław Jagiełło w czasie drogi był świadkiem gwał­townej burzy. Przerażony truchlał za każdym ukazaniem się błyskawicy. Chwytał wtedy za swój szkaplerz i błagał Maryję o ratunek. W pewnej chwili piorun uderzył w powóz królewski. Woźnica padł nieżywy, a król ogłuszony również się przewrócił. Podbiegli ludzie z jego dworu, którzy jechali w dalszych powozach. Zobaczyli króla nieprzytomnego, kurczowo trzymającego się za swój szkaplerz. W ten sposób Matka Boża ocaliła życie swego wiernego czciciela. Obecni tam ludzie byli szczerze przekonani, że była to niezwykła łaska Boża za przyczyną Maryi. Z tym szkaplerzem Maryi na piersiach szedł potem Jagiełło w wigilię święta NMP z Góry Karmel do zwycięskiej bitwy pod Grunwaldem w dniu 15 lipca 1410 roku.

Królowa Jadwiga wiosną 1397 roku przebywała w Bydgoszczy. W tamtym czasie miasto nie posiadało jeszcze na swoim terenie konwentu zakonnego. Według podania Królowa Jadwiga – wielka protektorka karmelitów miała zachęcić ich do osiedlenia się w Bydgoszczy oraz wydać stosowne zezwolenie. Pierwsza wzmianka o nowym kościele klasztornym pochodzi z 2 listopada 1398 roku. Rozpoczęte na polecenie Władysława Jagiełły wznoszenie konwentu karmelickiego w Bydgoszczy zakończono ostatecznie w 1408 roku. Pierwotny drewniany klasztor spłonął w 1409 r. podczas najazdu krzyżackiego. Gdy Krzyżacy opuścili Bydgoszcz (6 października 1409 r.) klasztor został odbudowany. W 1470 roku przy kościele karmelitów erygowane zostało bydgoskie Bractwo Matki Bożej Szkaplerznej. Obecnie po dawnych zabudowaniach karmelickich pozostały jedynie relikty ukryte pod ziemią oraz elementy wyposażenia świątyni przeniesione do kościoła farnego. Po dawnym klasztorze pozostała tylko nazwa ulicy Karmelickiej – naprzeciw kościoła farnego (katedry). Jednym z elementów przeniesionych z dawnego kościoła karmelitów do bydgoskiej fary jest ołtarz p.w. Matki Boskiej Szkaplerznej z II połowy XVII wieku (zdjęcie obok tekstu). Z kościołem karmelitów w Bydgoszczy wiąże się także historia rzeźby Matki Boskiej Bolesnej – Piety obecnej dzisiaj w sanktuarium karmelitańskim w Oborach. Figurka ta powstała wg tradycji na miejscu w Bydgoszczy, wyrzeźbiona przez biegłego w sztuce karmelitę. Przez ponad 200 lat, aż do 1605 r. figurka przebywała w bydgoskim kościele karmelitów w ołtarzu głównym, gdzie zasłynęła cudami. W czasie powstawania nowej placówki zakonnej w Oborach na Ziemi Dobrzyńskiej bydgoscy karmelici – odpowiedzialni za założenie klasztoru – przywieźli ją ze sobą. Gdy po kilkunastu latach fundacja oborska usamodzielniła się, część bydgoskich karmelitów wróciła do macierzystego klasztoru, zabierając ze sobą cudowną figurę. W tym momencie rozpoczął się okres kilkunastoletnich przetargów między obu klasztorami o posiadanie Piety. Ostatecznie rzeźba została w 1627 r. na stałe umieszczona w nowym oborskim kościele, a jej replika znajduje się od 1996 r. w kościele p. w. Matki Boskiej Królowej Męczenników w Bydgoszczy-Fordonie. Wg historyków sztuki oryginał Piety znajdujący się dzisiaj w oborskim sanktuarium powstał w czasach królowej Jadwigi i króla Władysława Jagiełły.

Spośród wiernych Szkaplerzowi władców polskich wsławił się także Jan III Sobieski, który w 1683 roku spieszył z odsieczą wiedeńską.

Brązową szatę Maryi nosili szlachcice, mieszczanie i chłopi; rycerze, powstańcy i żołnierze. Z czasem nabożeństwo do Matki Bożej Szkaplerznej stało się tak powszechne, że powstało nawet przysłowie: „Szkaplerz noś, na różańcu proś”. Jan Matejko malując obraz pt. „Rejtan”, zawiesił szkaplerz na szyi posła sprzeciwiającego się rozbiorom, gdyż inaczej nie mógł sobie wyobrazić prawdziwego Polaka i obrońcy Ojczyzny. Szkaplerz nosił także Kazimierz Pułaski, nosiło go wielu wielkich Polaków. Jan Paweł II pozostając od dziecka wierny temu nabożeństwu, uczył nas całkowitego zawierzenia macierzyńskiej opiece Maryi. Przypomniał o tym kardynał Stanisław Dziwisz, mówiąc: „Sługa Boży, mając 10 lat, zapisał się do szkaplerza, który stale nosił i z którym poszedł do Domu Ojca”.

Ks. bp Kazimierz Górny, ordynariusz rzeszowski, zwracając się do Czcicieli Matki Bożej Szkaplerznej powiedział:

„Pod płaszczem Maryi możemy bez lęku podążać za Chrystusem. Tu także odkrywamy korzenie naszej chrześcijańskiej i polskiej tożsamości.

Polska żyje, bo siłą przetrwania i odzyskania niepodległości była wiara, była modlitwa, było nabożeństwo do Najświętszej Panny oraz świadomość potężnej i niezwykłej mocy ideału: BÓG – HONOR – OJCZYZNA. Dziękujemy Matce Najświętszej za opiekę, za wspaniałych świadków miłości Boga i Ojczyzny, duchownych i świeckich, których rzesza jest niezliczona”.

Mało kto pamięta, że szkaplerz nosił święty Brat Albert. Wspomina o tym Maria Winowska w biograficznej książce o Adamie Chmielowskim pt. Znieważone oblicze, opowiadając o jego udziale w powstaniu styczniowym.

„Zagrożeni okrążeniem, towarzysze Adama musieli go porzucić. Miał szczęście wpaść w ręce strzelców fińskich, będących na żołdzie moskiewskim. Kapitan rozpoznał w jeńcu tego, którego nieraz jego żołnierze brali pod obstrzał. Widywał, jak u boku swego dowódcy, z najzimniejszą krwią wytrzymywał na odsłoniętych terenach istny grad pocisków. Nic dziwnego, że zarówno swoi, jak i przeciwnicy zaczynali wierzyć w szczęśliwą gwiazdę obydwóch; jeden z nich w końcu zginął, drugi został ciężko ranny.

- Mieliście przy sobie jakąś maskotkę, a może obroniły was uroki? – zapytał podejrzliwie kapitan.

- Mieliśmy szkaplerz Najświętszej Panny na piersiach – odparł dumnie Chmielowski, patrząc mu prosto w oczy, dobrze wiedząc, że ma do czynienia z protestantami.

Kapitan zrobił, co tylko było w jego mocy, aby ocalić tak wybitnego przeciwnika”.

Do dzisiaj w muzeum u sióstr Albertynek w Krakowie można oglądać szkaplerz noszony przez brata Alberta, który wyjęto z jego trumny tuż przed beatyfikacją.   

Moi Kochani! Jakże wielu Polaków okrytych brązowym szkaplerzem doświadczało wprost cudownej interwencji Maryi, ratunku w niebezpieczeństwach, ocalenia w sytuacjach po ludzku sądząc beznadziejnych. Wymownie przypomina o tym świadectwo przekazane w ubiegłym roku przez panią Marię z Sierpca. Nazwała je „świadectwem zaufania Matce Bożej Szkaplerznej”. Wspomina w nim swego męża Kazimierza Rzeszotarskiego, który jako uczeń gimnazjum „został przyjęty do Bractwa Szkaplerza Karmelitańskiego w klasztorze Ojców Karmelitów w Oborach dnia 11 sierpnia 1929 roku”. Przypomina o tym oryginalny dyplomik przyjęcia dołączony do świadectwa. Pani Maria pisze:

„Nowy podopieczny Matki Boskiej Szkaplerznej chętnie i wiernie spełniał przyjęte na siebie codzienne obowiązki modlitewne doznając przezeń na sobie licznych skutków przemożnej i łaskawej opieki Matki Bożej. W marcu 1940 roku w ramach hitlerowskiej akcji wyniszczenia polskiej inteligencji i właścicieli ziemskich został (w miejsce chorego ojca) zabrany z innymi właścicielami sąsiednich majątków do obozu w Działdowie. 1 września 1940 roku 43 wyniszczonych fizycznie więźniów z obozu w Działdowie przywieziono czterema samochodami wojskowymi aż do Sierpca na Glinki. W celu zastraszenia Polaków spędzono najbliższych mieszkańców, by przyglądali się egzekucji. Rozstrzeliwano po dziesięciu. W trakcie wyprowadzania skazanych z ciężarówki nad wykopany rów, z ostatniego samochodu więźniowie rzucili się do ucieczki w kierunku rzeki Sierpienicy. Uciekających szybko wystrzelali żandarmi; dwóch jednak odbiegło nieci dalej. Jednego z nich dopadły psy i rozszarpały na miejscu. Drugi – Kazimierz Rzeszotarski – szuwarami dobiegł do rzeki i schronił się w wodzie. Biegnące psy straciły ślad. Po dłuższym czasie bezskutecznych poszukiwań żandarmi uznali, że utopił się i służby obozowe odjechały do Działdowa. Ukryty w rzece więzień nr 4.905 wydostał się i o zmroku schronił w najbliższej podwórkowej stajence. Wieczorem spostrzegła go właścicielka obejścia, domyśliła się, kim jest, poinformowała go, gdzie się znajduje, zaopatrzyła w suche okrycie, żywność i umożliwiła dalsza ucieczkę wyprowadzając go bocznymi dróżkami za miasto w kierunku Bieżunia. Największe osłabienie fizyczne przeżył w pobliżu Bieżunia nad rzeką, gdyż musiał ominąć miasto, ale i tam nie stracił nadziei w pomoc Matki Boskiej Szkaplerznej, którą zawsze nosił i ukrywał przy sobie. Chociaż nie mógł iść dalej został rozpoznany przez spotkanego tam człowieka, który udzielił mu dalszej pomocy i oddał żywego rodzinie. Po długiej kuracji zdrowotnej, ze zmienionym dowodem osobistym, doczekał końca wojny. (…) A ponieważ nigdy nie zwątpił w pomoc Matki Boskiej Szkaplerznej, zawsze otrzymywał ocalenie na miarę swojej ufności.

Po wojnie Kazimierz Rzeszotarski (chcąc zaopiekować się samotną wtedy matką) zorganizował w domu rodzinnym szkołę podstawową i został nauczycielem. Po przeprowadzeniu w majątku Stawiszyn reformy rolnej aresztowano go ponownie za to, że podobno nie posiadał odpowiednich na tamte czasy poglądów i osadzono w sierpeckim UB. Potem pracował jako nauczyciel w Lutocinie, a od 1960 roku w Szkole Podstawowej nr 1 w Sierpcu. Dotknięty chorobą nowotworową zdołał jeszcze przed śmiercią zrealizować swoje pragnienie odprawienia dziewięciu pierwszych piątków miesiąca ku czci Najświętszego Serca Jezusowego. (…) Cierpiał cicho. (…) Odwiedzający czasem chorego zacny ks. kan. Włodzimierz Załęski bywał zaskoczony, widział spokój, uśmiech, ufność w Miłosierdzie Boże. 30 czerwca, w pierwszy dzień wakacji, w niedzielę rano, zupełnie przytomny, świadomy końca, pogodny i pogodzony, bez żadnego lęku, w czasie odmawianej Litanii Loretańskiej, z palącą się gromnicą w rękach oddał swoją duszę Bogu Ojcu na sąd, na który doskonale przygotowała go Matka Boska Szkaplerzna”.

Od czterech wieków pobożni pątnicy z różnych stron Polski przybywają do stóp Oborskiej Matki i przyjmują Jej święty szkaplerz. Przybywają dzieci komunijne w swoich śnieżnobiałych szatach, które ozdobione zostają brązowym szkaplerzem opieki Królowej Karmelu. Przybywa młodzież maturalna, prosząc by Maryja Szkaplerzna prowadziła ich w dorosłe życie. Przybywają chorzy, którzy u Maryi Bolesnej znajdują pociechę, nadzieję i umocnienie do dźwigania słodkiego jarzma krzyża Chrystusowego. Przybywają starsi, przeżywający jesień życia prosząc, by Maryja była im Matką Miłosierdzia w ich ostatniej godzinie i gwiazdą przewodnią pewnie prowadzącą do portu zbawienia wiecznego.

Ktoś powiedział: „Mój stary sukienny Szkaplerz jest mi herbem, szatą i zbroją. Całując go, całuję ręce niebieskiej Matki”.

Święty Arcybiskup Józef Bilczewski, Metropolita Lwowski, w liście pasterskim o czci Najświętszej Maryi Panny stwierdza: „Śmiało wyznać możemy, iż wszystko cośmy mieli dobrego, wielkiego, sławnego, Bóg nam dał przez ręce Maryi. Piersi narodu Pan Bóg okrył szkaplerzem Maryi, a do ręki podał różaniec. "Nauczył wargi nasze śpiewać Pannę świętą", i razem "opowiadać cześć Jej niepojętą".

Najmilsi, bądźmy apostołami nabożeństwa szkaplerznego w naszych rodzinach, parafiach i całej Ojczyźnie. Obudźmy w sobie to szlachetne i miłe Bogu pragnienie: Polska pod płaszczem Maryi. Amen.

                                                                          o. Piotr Męczyński O. Carm.

 


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio