07.12.2011
Jaśnieje błogosławiony Krzyż


Bł. Jan Paweł II wskazując krzyż na Giewoncie, a zarazem każdy krzyż na polskiej ziemi, powiedział: „Niech przypomina o naszej chrześcijańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze korzenie. Niech przypomina nam o miłości Boga do człowieka, która w krzyżu znalazła swój najgłębszy wyraz” (Zakopane, 1997).

Prymas Tysiąclecia, Sługa Boży Kardynał Stefan Wyszyński wspomina:

"Kiedyś, jako mały chłopiec, wędrowałem ciemną nocą ze swoim ojcem od stacji kolejowej do wioski rodzinnej mojego dziadka. Lękałem się bardzo, a ojciec pytał: »Czegóż ty się lękasz?«. Bałem się, że ojciec w lesie zagubi drogę, ale on ją dobrze znał. Zatrzymaliśmy się przy krzyżu, który stał przy drodze i odpoczywaliśmy. Gdy byłem tu przed paroma laty, w tym samym miejscu znalazłem krzyż. Może to nie ten sam, może tamten spróchniał, ale krzyż stoi. (...) To jest znak, który się nie odmienia! (...) Jak prawda ewangeliczna, której słuchali nasi dziadowie, tak nie zmienia się i krzyż, który budził w nich nadzieję. On trwa! Pozdrawiamy go w trudzie naszego codziennego życia: Witaj Krzyżu, nadziejo jedyna!".

Cyprian Kamil Norwid zwykł był mawiać: "Po cóż szukać drogi, jeśli przed wieki zrobiona".

Tak, to prawda – Boży drogowskaz od wieków znaczy polskie drogi, pomaga łączyć „pamięć i tożsamość”.

Bł. Jan Paweł II przypominał nam o tym, że "Na naszej polskiej ziemi krzyż ma długą, już ponad tysiącletnią historię. Jest to historia zbawienia, która wpisuje się w historię tej wielkiej wspólnoty ludzkiej, jaką jest naród. W okresach najcięższych dziejowych prób naród szukał i znajdował siłę do przetrwania i do powstania z dziejowych klęsk właśnie w nim – w Chrystusowym Krzyżu! I nigdy się nie zawiódł. Był mocny mocą i mądrością Krzyża!" (Skoczów, 1995).

Kazimierz Węgrzyn, współczesny poeta z Beskidu Śląskiego, w utworze zatytułowanym „Znak Krzyża” pisze:

 

przed znakiem Twojej męki klękam Panie Jezu
bo krzyż jest dla nas światłem na drodze wolności
niech zatem światło krzyża rozprasza mrok grzechu
i trwa od tylu wieków symbolem miłości

 

bądź zatem pozdrowiony znaku naszej wiary
w codziennym naszym czynie i w ufnym przymierzu
broń tych co w Twoje imię klękają z ufnością
przy każdej polskiej drodze w codziennym pacierzu

 

w imię Ojca i Syna i Świętego Ducha
te słowa naszej wiary niechaj będą z nami
tyle wieków strzegliśmy tego co w nas święte
to dzięki Twej miłości nie byliśmy sami

 

i szliśmy z Twoim krzyżem przez kolejne lata
przez upadki dopóki serce nasze biło
choć łudzili nas często pozorem wolności
On był naszą nadzieją… On był naszą siłą…

 

Wymownie przypominają nam o tym liczne świadectwa naszych Rodaków. Kilka miesięcy temu oborskie sanktuarium odwiedził 83 – letni p. Józef Polak z Torunia. Opowiadał mi o swoich przeżyciach z okresu drugiej wojny światowej.  

„Był koniec lipca 1944 roku. Wojska niemieckie pod naciskiem Armii Radzieckiej zaczęły wycofywać się z woj. Podlaskiego. Linia frontu zbliżała się do wsi Złotorja nad Narwią. Gospodarze starali się przed zbliżającym frontem zabezpieczyć siebie i swój dobytek. Przeprowadzili swoje krowy i konie w ukryte miejsca. Niektórzy przeprowadzili się z całymi rodzinami. Robili tam ziemianki i okopy na czas spodziewanego frontu. Jednak starsi ojcowie z żonami pozostawali w domach, by pilnować domu i gospodarstw. U nas w domu został mój tata z mamą i najstarszy brat. Ja z młodymi bratankami i ciocią mieliśmy wykopaną małą ziemiankę i okop. Pilnowałem całości krów i koni.

Niemcy od strony Białegostoku wycofali się za Narew. Most na rzece Narew łączący Warszawę i Białystok wysadzili w powietrze. Był pozorny spokój. Rosjanie od strony Białegostoku nie atakowali. Upłynęło dwa tygodnie.

Skończyła się nam żywność, nie mieliśmy co jeść – wspomina pan Józef.  Miałem 17 lat, byłem najstarszy i odpowiedzialny za całość. Mój najstarszy bratanek Henryk płakał, bo był głodny. Postanowiłem pójść do domu i przynieść chleba. Wydostałem się z tych łąk i postanowiłem iść polami. Będąc na górce zobaczyłem nasz dom, gospodarstwo i las. Gdy się zbliżyłem bliżej domu, to zauważyłem, że w naszym lesie i w pobliżu domu jest pełno Niemców. Zrewidowali mnie i prowadzą  dalej. Las jest sosnowy, gęsty. Widzę czołgi do połowy wkopane w ziemię, zamaskowane, tylko lufy wystają. Widzę inne wozy pancerne, zamaskowane, pełne żołnierzy. Wprowadzili mnie do ziemianki. Siedziało w niej kilku oficerów wysokiej rangi, na stole rozłożone mapy. Pytali mnie skąd jestem, po co tu przyszedłem i dokąd idę. Odpowiadałem przez tłumacza. Następnie trzej uzbrojeni żołnierze poprowadzili mnie do stodoły najbliższego gospodarstwa. Kazali mi położyć się na ziemi. Nie wolno mi próbować wstać, bo będę z miejsca zabity. Żołnierze usiedli…Karabiny położyli przy sobie na stole, lufami skierowanymi w moim kierunku. Śmieli się, rozmawiali, a ja nic nie rozumiałem. Leżałem na barłogu i mówiłem w myślach sam do siebie. Józefie, musisz zginąć za dużo widziałeś. Widziałeś rozlokowane tabory, widziałeś oficerów w swoim domu, widziałeś okopy, wojska, zamaskowane czołgi i wozy pancerne. Widziałeś ziemiankę w której mieścił się sztab dowodzenia. Zrozumiałem, że ja nie mogę wyjść żywy. Oni mnie żywego nie wypuszczą. Przypomniały mi się słowa mego kochanego ojca. „Jak będziesz w zagrożeniu śmiertelnym to zrób znak krzyża świętego i się spowiadaj. Przewróciłem się na bok na lewą stronę. Prawą ręką palcem w barłogu robię znak krzyża świętego. Modeluję, żeby był taki ładny, o równych ramionach. Krzyż już mam. Jestem ministrantem i wiem, że Pan Jezus jest pierwszym Kapłanem. Powiedział do uczniów: Nie zostawię was samych. Pozostanę z wami po wszystkie dni, aż do końca świata. Dzisiaj, gdy leżę w barłogu, widzę jak człowiek jest wielką nicością. W myślach snują mi się słowa Ewangelii. Jak wielkie jest Miłosierdzie Boże, że Bóg Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne. Rozważam jak na Ostatniej Wieczerzy Jezus ustanowił Eucharystię i Kapłaństwo. Jak zawsze potrzebny jest kapłan. Jak bym się cieszył, gdyby dziś kapłan nie w konfesjonale siedział, ale przy mnie na barłogu i uniósł rękę swoją do góry, wypowiadając przy tym słowa: „Ja odpuszczam tobie grzechy. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”. Gdyby po raz drugi uniósł rękę do góry trzymając w palcach konsekrowaną hostię i wypowiedział słowa: Ciało Chrystusa. Jak Jezus jest dobry i miłosierny. Konając na krzyżu dał nam swoją Matkę za naszą matkę.

Snują się moje myśli dalej. Gdy byłem przyjęty do pierwszej komunii świętej, w tym dniu miałem nałożony Szkaplerz. Pamiętam, jak misjonarz mówił: Jak będziecie codziennie nosić Szkaplerz, to Matka Boża będzie nad wami czuwać i w razie nieszczęścia przyjdzie wam z pomocą. Chwyciłem ręką swój szkaplerz. Na cienkim sznurku na szyi miałem założony medalik. Z jednej strony Matka Boża Szkaplerzna, a z drugiej strony Serce Pana Jezusa. Pomyślałem, jak to dobrze, że mam Jezusa i Maryję, moją Niebieską Matkę.

Snują się moje myśli dalej. Po pierwszej komunii świętej ks. Proboszcz przyjął mnie na ministranta. W prezencie otrzymałem małą książeczkę z tekstem Mszy świętej po łacinie. Musiałem na pamięć dobrze nauczyć się ministrantury. Tak było dobrze i uroczyście przez kilka lat. No i co, Józefie, skończyło się wszystko. Już nie będziesz klęczał na stopniach ołtarza, by wspólnie z kapłanem celebrować Mszę świętą. Nie będziesz w dni majowe biec przez las, by być pierwszym w kościele i zapalić świece na ołtarzu, a po nabożeństwie zgasić. Nie będzie Nieszporów. Widocznie tak Bóg chce.

Pomyślałem: Jezu mój, po co mi te rozważania, przecież Ty jesteś ze mną. Całuję Krzyż zrobiony w barłogu i żegnam się. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. Zaczynam spowiedź, tak jak do normalnego kapłana. Ostatni raz byłem u spowiedzi około 2 miesiące temu. Wyznaję swoje grzechy i kończę znakiem krzyża świętego. Jestem zupełnie spokojny. Słońce chyli się ku zachodowi. Każą mi wstać. Wyprowadzili ze stodoły w pobliże domu.

(…) Stał tam samochód ciężarowy obciągnięty plandeką. Miałem jakiś niepokój wewnętrzny, jakieś złe przeczucie. Myślałem, czy to zbliża się moja ostatnia godzina. Prosiłem ich, żeby mnie puścili, pokazywałem im, że ten sąsiedni dom to jest moich rodziców, że ja tu mieszkam. Ten Niemiec, co znał język polski, tłumaczył im, a oni śmieli się i drwili ze mnie. Nie martw się, miejsce będziesz miał. Tam leży dwóch twoich kamratów. Liście drzew będą ci szumiały i grały. Kazali mi wejść do ciężarówki. Jeden z nich uderzył mnie kolbą karabinu w piersi i krzyknął. Wiedziałem, że są to ostatnie chwile mojego życia. Samochód jadąc lekko się kołysał. Gałęzie młodej olszyny trzepały po plandece ciężarówki. Przychodzi myśl, ale to taka odważna i zdecydowana: Uciekaj. Przeżegnałem się i wypowiedziałem słowa: Maryjo, jeśli chcesz, wydostań mnie stąd. Zerwałem się i skoczyłem w małą szparę między Niemcami, siedzącymi na burcie samochodu. Jeden chwycił mnie za ramię, chciał zatrzymać. Ja zwaliłem się na ziemię, poderwałem, chciałem biec w las. Ale przy drodze był rozciągnięty jeden drut kolczasty, który zabezpieczał rosnące żyto przed bydłem. Przechyliłem się pod drut i wyprostowałem. A Niemcy z samochodu. Salwa kul, jak błyszczące meteoryty gwizdały wokół mnie i przy oczach. Biegnę dalej i słyszę wewnętrzny głos, stój bo okopy. Zatrzymałem się. Wtem stanął przede mną Jaśniejący Krzyż, wysoki na jakieś trzy metry. Stanął tuż przy mnie. Wyciągnąłem ręce, chciałem ten krzyż przytulić do siebie i go ucałować. Lecz ręce przeszyły powietrze, krzyż mi znikł. To  działo się tak szybko. Samochód stanął. Ja stoję i słucham, czy Niemcy biegną za mną. Słyszę szwargot ich mowy. Po chwili samochód ruszył.

Przychodzi myśl, a raczej jakiś wewnętrzny zdecydowany rozkaz: Wychodź z lasu, bo tu leży wojsko, idź i połóż się w żyto na środku szerokości pola. Tak robię, pomalutku wracam i przyglądam się, czy gdzieś za krzakami nie są zaczajeni Niemcy. Wchodzę w żyto. To był pas szerokości jakieś 30 m nie ściętego żyta. Staram się położyć na połowie szerokości, tak aby Niemcy idąc drogą mnie nie widzieli. (…) Słyszę szwargot Niemców. Patrzę i widzę dwóch Niemców z psami na smyczy. Idą tą drogą, którą mnie wieźli samochodem. Przycisnąłem głowę do ziemi. I w głębi duszy mówię: Maryjo, o ile Ty z Jezusem wyrwałaś mnie z samochodu od Niemców, zasłoniłaś mnie przed kulami, że żadna kula mnie nie trafiła, to psy mnie nie znajdą. Ty okryjesz mnie swoim płaszczem i psy mnie nie znajdą. Mówię tak do Maryi kilka razy. Po pewnym czasie słyszę szwargot Niemców, wracają, a głos, gdy minął pozycję mojego leżenia, uniosłem głowę do góry i widziałem dwóch Niemców z psami, którzy poszli w głąb lasu. Doleżałem do rana. Słońce podeszło jakieś dwa metry w górę. Wstałem, podszedłem do tego ściętego żyta i udając gospodarza poprawiam stojące snopy w kopach i podchodzę coraz bliżej mojego domu. Przyszedłem do domu. Mama zdziwiła się, że wczoraj z Michałem nie przyszedłem ciąć żyta. Zacząłem mamie opowiadać o tym i w tym wchodzi brat Michał. Opowiedziałem, że wczoraj Niemcy wieźli mnie na rozstrzelanie. Zdenerwował się, wziął kosę i chciał ciąć żyto obok domu. Ja powiedziałem: Michał, ja mam jakiś niepokój, jakieś złe przeczucie, chodź pójdziemy ciąć żyto za wzgórze. Nie robił mi żadnego oporu, poszliśmy za górkę. Ściął tylko jeden pokos i ja zebrałem. Patrzę, z za wzgórza wyłania się głowa mojego najstarszego brata Piotra z kosą na ramieniu. Podchodzi do mnie i mówi: Józef, uciekaj, Niemcy po ciebie przyjechali. Dwaj Niemcy przyjechali do domu na motorze z przyczepą. Szybko wpadli do kuchni. Jeden nich wszedł na strych, sprawdził, że nikogo nie ma. Wyjął mój dowód osobisty i pyta mamy kto to jest. Mama odpowiada: To mój syn Józef. To twój syn? To jest szpieg rosyjski. Panie, on nie jest szpiegiem rosyjskim, to jest mój syn. A on na to: Powiedz mu, że jak go nie będzie za 20 minut, to rozstrzelamy wszystkich twoich synów. I odjechali. Wtedy mama z tatą uciekli. Niemcy wieczorem zebrali z wioski wszystkich mężczyzn. Trzymali ich w stodole u p. Jarosza. Rano ich wypuścili. Myśleli, że w ten sposób uda się im chwycić mnie. Zabudowania naszego gospodarstwa spalili. Wszystko opisałem zgodnie z prawdą”.    

Pan Józef Polak mówi, że każdego dnia rozważa Drogę Krzyżową. Kończy swoje świadectwo słowami:

„Dziękuję Bogu Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, że wyrwał mnie ze śmierci i obdarzył drugim życiem. Dziękuję Jezusowi, że obdarzył mnie Jaśniejącym Krzyżem. Choć minęło już 67 lat to widzę ten Krzyż zawsze, gdy tylko wspomnę. Tamtej nocy stanął przy mnie Jaśniejący Krzyż, pamiętam jak bardzo chciałem go przytulić i ucałować. Dziękuję Pięknej Królowej, Pani Szkaplerznej, mojej czułem Matce Niebieskiej za to, że wyrwała mnie od Niemców z samochodu, zasłoniła przed kulami, ukryła przed psami, wyprowadziła bezpiecznie z miejsca, gdzie leżałem i zaprowadziła do domu. Po chwili znowu wyprowadziła mnie z domu za wzgórze i ocaliła przed Niemcami. Proszę Maryję Najświętszą, aby zawsze strzegła nas od sideł szatana. Do śmierci będę dziękować Wszechmogącemu Bogu za miłosierdzie jakie mi okazał. Błagam o Boży pokój dla mojej rodziny, Ojczyzny i całego świata”.

Drodzy bracia i siostry! Dziękujemy dzisiaj Bogu za liczne świadectwa wierności Polaków wobec Chrystusowego Krzyża. Niech pozostanie w nas żywa pamięć ich przykładu i pomaga zachować naszą chrześcijańską i narodową tożsamość.

Przypomina o tym poeta Ziemi Dobrzyńskiej p. Jan Jagodziński w wierszu p. t. „Brońcie Krzyża!”.

„Krzyżu Chrystusa bądź nam pochwalony,

Za źródło miłości przez nas wywyższony;

Uświęcasz Ojczyznę od Chrztu Mieszkowego.

W tobie jest nadzieja Polaka wiernego.

 

Tyś symbolem wiary Piasta rodu synów,

Zwalcza cię od dawna złe plemię Kainów;

Ty znakiem sprzeciwu jesteś od zarania –

Wróg Cię wciąż usuwa, wierny Ci się kłania.

 

Rozciągasz nad Polską swe święte ramiona,

Polak w imię Twoje walczył, godnie konał;

Znaczysz pola chwały, naszych ojców groby,

Mogiły zbiorowe z totalizmów doby…

 

Wrosłeś w nasz krajobraz Symbolu Chrystusa,

Koisz grzeszne dusze, uświęcasz i wzruszasz…

Miłość, którą dajesz, ma siłę oręża! –

Zło od niego pada a dobro zwycięża! –

 

Jesteś Krzyżu Święty w każdej polskiej chacie,

Widniejesz w salonie i w pańskiej komnacie;

Ze szkół i szpitali rugowany byłeś,

Jednak los to sprawił, że tam, powróciłeś.

 

Zdobisz pierś Polaka za walkę i męstwo;

Polska Ci zawdzięcza nie jedno zwycięstwo.

Jesteś nam ostoją, ucieczką w niedoli,

Tobie zawierzamy, to, co dręczy, boli…

 

„Można powiedzieć, że przez całe wieki krzyż Chrystusa był [w naszym narodzie] mocą dla Jego uczniów i doznawał od nich ogromnej czci, a był zwalczany: wykopywany i ściągany tylko przez wrogów Chrystusa i Kościoła. W Polsce ściągali krzyże zaborcy, ściągano je w czasach stalinowskich, ściągano je wiele razy w powojennej historii, ściągano je zazwyczaj rękami wyrobników, tchórzów, karierowiczów” (Ks. Bp Ignacy Dec).

Do  pewnej szkoły na Woli w Warszawie przyszedł funkcjonariusz partyjny i mówił do dzieci: - Ten krzyż powieszony między portretem Stalina i Lenina nie pasuje tutaj i zdjął krzyż. Młody człowiek głośno powiedział: - Ale Pan Jezus wisiał miedzy dwoma łotrami. Tego chłopaka wyrzucono ze szkoły.

A dzisiaj?... 

Jakże aktualnie brzmią słowa bł. ks. Jerzego Popiełuszki, męczennika, wypowiedziane blisko 30 lat temu:

„Proces nad Chrystusem trwa. Trwa proces nad Chrystusem w Jego braciach. Bo aktorzy dramatu i procesu Chrystusa żyją nadal. Zmieniły się tylko ich nazwiska i twarze, zmieniły się daty i miejsca ich urodzin. Zmieniają się metody, ale sam proces nad Chrystusem trwa. Uczestniczą w nim ci wszyscy, którzy zadają ból i cierpienie braciom swoim, ci, którzy walczą z tym, za co Chrystus umierał na krzyżu. Uczestniczą w nim ci wszyscy, którzy usiłują budować na kłamstwie, fałszu i półprawdach, którzy poniżają godność ludzką, godność dziecka Bożego…” (26 września 1982 r.).

„Obudź się Polsko! – wołał niedawno od Grobu Bł. Ks. Jerzego jeden z biskupów polskich. Odezwij się głosem prawdy i wdzięczności dla Chrystusowego Krzyża. Czym byś była, gdyby nie ten święty znak? Dokąd byś poszła, gdyby na twych drogach historii nie stanął znak krzyża – znak największej miłości Boga do człowieka? Jak podźwignęłabyś się z upadków i niepowodzeń, gdybyś nie wsparła się o drzewo Krzyża?” (Ks. Abp Sławoj Leszek Głódź, Metropolita Gdański, 18 października 2011).

„Ojcowie wasi na szczycie Giewontu ustawili krzyż – mówił w Zakopanem Ojciec Święty Jan Paweł II. Ten krzyż tam stoi i trwa. Jest niemym, ale wymownym świadkiem naszych czasów. Rzec można, że ten krzyż patrzy w [stronę] Zakopanego i Krakowa, i dalej: w kierunku Warszawy i Gdańska. Ogarnia całą naszą ziemię od Tatr po Bałtyk. (...) nie wstydźcie się tego krzyża. Starajcie się na co dzień podejmować krzyż i odpowiadać na miłość Chrystusa. Brońcie krzyża, nie pozwólcie, aby Imię Boże było obrażane w waszych sercach, w życiu rodzinnym czy społecznym. Dziękujmy Bożej Opatrzności za to, że krzyż powrócił do szkół, urzędów publicznych i szpitali. Niech on tam pozostanie! Niech przypomina o naszej chrześcijańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze korzenie”.

Albowiem, jak ciągle przypomina wieszcz narodowy Adam Mickiewicz:

Tylko pod krzyżem,
Tylko pod tym znakiem,
Polska jest Polską,
A Polak Polakiem.

Amen.

o. Piotr Męczyński O. Carm.

 

 

Adoracja Krzyża

 

Posłuchajmy najpierw fragmentu Rozważania Papieża Benedykta XVI wygłoszonego na zakończenie Drogi Krzyżowej w Wielki Piątek 2011 r.

„Drodzy bracia i siostry! (…) Co widzą teraz nasze oczy? Widzą Ukrzyżowanego; krzyż wzniesiony na Golgocie, krzyż, który zdaje się świadczyć o ostatecznej porażce Tego, który przyniósł światło pogrążonym w ciemnościach, który mówił o mocy przebaczenia i miłosierdzia, który zachęcał do wiary w nieskończoną miłość Boga do każdej ludzkiej istoty. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, stoi przed nami «Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarz zakrywa» (Iz 53, 3).

Przyjrzyjmy się lepiej temu Człowiekowi ukrzyżowanemu między ziemią a niebem, spójrzmy na Niego głębszym wzrokiem, a zobaczymy, że krzyż nie jest znakiem zwycięstwa śmierci, grzechu, zła, ale jest świetlistym znakiem miłości, więcej, bezkresu Bożej miłości, tego, o co nigdy nie ośmielilibyśmy się prosić, czego nie mielibyśmy odwagi sobie wyobrazić, na co nie mielibyśmy nadziei: Bóg pochylił się nad nami, uniżył się tak bardzo, by dosięgnąć najciemniejszego zakątka naszego życia, podać nam rękę i przyciągnąć nas do siebie, wziąć nas do siebie. Krzyż mówi o najwyższej miłości Boga i zachęca nas do tego, byśmy dziś odnowili naszą wiarę w moc tej miłości, byśmy wierzyli, że w każdej sytuacji naszego życia, naszej historii, świata Bóg potrafi zwyciężyć śmierć, grzech, zło i dać nam nowe życie, zmartwychwstałe. W śmierci krzyżowej Syna Bożego jest zalążek nowej nadziei na życie, niczym ziarno, które obumiera w ziemi.

(…) Utkwijmy nasze spojrzenia w Ukrzyżowanym Jezusie i módlmy się, prosząc: Oświeć, Panie, nasze serce, byśmy mogli iść za Tobą drogą krzyża, spraw, by umarł w nas «stary człowiek», uwikłany w egoizm, zło, grzech, uczyń z nas «nowych ludzi», świętych mężczyzn i święte kobiety, przemienionych i ożywianych Twoją miłością”. Amen.

 

 

Litania do Krzyża Świętego

 

Kyrie elejson, Chryste elejson,

Chryste, usłysz nas, Chryste, wysłuchaj nas.

Ojcze z nieba, Boże, - Zmiłuj się nad nami!

Synu, Odkupicielu świata, Boże,

Duchu Święty, Boże,

Święta Trójco, jedyny Boże,

Jezu, świata Zbawicielu,

Jezu, na śmierć krzyżową skazany,

Jezu, krzyż na swych ramionach niosący,

Jezu, pod krzyżem upadający,

Jezu, krzyżem przygnieciony,

Jezu, na drzewie krzyża rozciągnięty,

Jezu, do drzewa krzyża przybity,

Jezu, na krzyżu podwyższony,

Jezu, na krzyżu Krew swoją przelewający,

Jezu, z krzyża modlący się za nieprzyjaciół,

Jezu, z krzyża przebaczający,

Jezu, z krzyża Matkę swoją żegnający,

Jezu, na krzyżu umierający,

Jezu, na krzyżu włócznią przebity,

Jezu, na krzyża złożony i pogrzebany,

Jezu, na krzyżu uwielbiony,

 

Krzyżu Święty, drzewo życia, - Ochraniaj nas!

Krzyżu Święty, mocy i mądrości Boga,

Krzyżu Święty, zwycięski sztandarze chwały Chrystusa,

Krzyżu Święty, powszechny znaku zbawienia,

Krzyżu Święty, zadośćuczynienie za nasze grzechy,

Krzyżu Święty, narzędzie pojednania Boga z ludźmi,

Krzyżu Święty, źródło wszelkich łask,

Krzyżu Święty, drogowskazie chrześcijańskiego życia,

Krzyżu Święty, znaku wyznawanej wiary,

Krzyżu Święty, nauczycielu miłości i przebaczenia,

Krzyżu Święty, pociecho smutnych i cierpiących,

Krzyżu Święty, pokrzywdzonych i zrozpaczonych,

Krzyżu Święty, pomocy na drodze nawrócenia,

Krzyżu Święty, umocnienie pokutujących,

Krzyżu Święty, wolności przed zniewoleniem zła,

Krzyżu Święty, nadziejo umierających,

Krzyżu Święty, zwiastunie zmartwychwstania.

 

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam Panie!

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas Panie!

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami!

 

Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste,

I błogosławimy Tobie,

Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.

 

Módlmy się

Wszechmogący Boże, Syn Twój posłuszny Twojej woli poniósł śmierć na krzyżu, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni, + spraw, abyśmy poznawszy na ziemi tajemnicę odkupienia, * mogli otrzymać jej owoce w niebie. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.

 

Na zakończenie zwróćmy się do Matki Bożej Bolesnej słowami wyjętymi z Listu Pasterskiego Czcigodnego Sługi Bożego Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia, z  1957 r. pt. „Narodowy ciężar Ślubowań Jasnogórskich poniesiemy z Maryją

„Dochowamy wierności Synowi Twojemu i Jego Krzyżowi, boć on dla nas chlubą i mocą, i sztandarem zwycięskim. Ty dochowałaś wierności Krzyżowi, Ty nie zawahałaś się, nie ustąpiłaś. Stałaś pod krzyżem, Służebnico, aż do ostatniego drgnienia głosu Twojego Syna. A my? Czyż moglibyśmy, Królowo, my dzieci Twoje, nie naśladować Ciebie? Gdy Królowa przy Chrystusie – i Jej dzieci też! Gdy Królowa pod krzyżem – i Jej dzieci też! Dochowamy, Matko, wierności Krzyżowi!

Szukamy dzisiaj wielkich mocy, bo widzimy, ile nadziei zawiodło na tysiącletnim szlaku dziejowym naszej ojczystej, rodzinnej, polskiej drogi. Ale gdy znikały sztandary i korony, gdy waliły się moce i ustroje – jeden znak nigdy nie znikał z drogi Narodu polskiego: znak Krzyża. Tysiąc już lat idzie Krzyż przez polską ziemię. Tak jak Ty ongiś, utkwiona sercem w drzewie krzyża, który dźwigał Syn Twój, doszłaś aż na Kalwarie, tak i my, ze wzrokiem utkwionym w drzewo krzyża, doszliśmy przez naszą dziesięciowiekową wędrówkę aż do Tysiąclecia. Po krzyżowej drodze stanął na Kalwarii Krzyż. Czyżby u kresu tysiącletniej wędrówki Narodu po naszej krzyżowej drodze Krzyż miał się osunąć?

Będziemy stali, bo pod nim stoi Królowa nasza, Królowa świata i Królowa Polski, bo pod nim rzesza ludu, który swoimi ramionami podtrzyma Krzyż, choćby się chwiał. Ale to nie Krzyż się chwieje, to świat się chwieje i toczy. Krzyż stoi! Tyle mocy poszło w proch na oczach tysiącletnich dziejów, a Krzyż pozostał jako sztandar zwycięstwa. I… pozostanie! Jesteś pod krzyżem,

Służebnico Pańska, a my, Twoje dzieci, gromadzimy się przy Tobie, przy Matce Bolesnej i Zwycięskiej, jak kurczęta, które skupiają się wokół kokoszy, pod jej macierzyńskie skrzydła. Matko, nie opuścimy Kalwarii, bo Ty tam jesteś, a skoro stoisz, to i Krzyż, i Kalwaria jest dla nas tylko moc, tylko zwycięstwem, tylko radością. W wiekowej wędrówce Narodu ocalała ta potęga. Czyż nie jest to wskazaniem dla nas, szukających mocy na nowe tysiąclecie, że opierać się mamy na takich tylko mocach, które przetrwały i zwyciężyły czas? Pozostaniemy więc, Matko, wierni Krzyżowi!”.

Amen.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio