Homilia na
Złoty Jubileusz Małżeństwa Rodziców
Gdańsk –
kościół OO. Karmelitów p. w. św. Katarzyny 11 listopada 2012 r.
Czcigodni Ojcowie złączeni darem
i tajemnicą Chrystusowego kapłaństwa!
Drodzy Bracia w Karmelu!
Kochani Rodzice świętujący
dzisiaj Złoty Jubileusz Małżeństwa!
Droga Siostro, Rodzino,
Przyjaciele i Goście!
Drodzy w Chrystusie Panu Bracia i
Siostry!
Gromadzi
nas dzisiaj wspólna wiara i miłość do Boga, Kościoła i Ojczyzny. W dzisiejsze
narodowe święto Odzyskania przez Polskę Niepodległości wpisuje się Złoty
Jubileusz Małżeństwa Krystyny i Kazimierza.
Otaczając
ołtarz Chrystusowej Ofiary razem z Wami, Kochani Rodzice, pragniemy dziękować i
uwielbiać Boga za wielkie rzeczy, jakie nam uczynił.
Przeżyć
pięćdziesiąt lat w małżeństwie – czyż to nie jest wielkim skarbem? Można
sparafrazować słowa dzisiejszej ewangelii i powiedzieć, że oto my wszyscy
wrzucamy do skarbony naszego życia, to, co mamy najlepszego. Nie chodzi o dobra
materialne, o nasze osiągnięcia, o tytuły, ani o jakieś skarby, lecz o… miłość.
Czy można przeliczać lata na miłość? Najlepiej zapytać o to was, Dostojni
Jubilaci! Wy już tak pięćdziesiąt lat składacie do skarbony waszego
sakramentalnego życia to, co macie najpiękniejszego.
Składacie
wszystko, co macie: waszą miłość, pokój, zdrowie i choroby, radości i smutki,
tęsknoty i nadzieje. Jakże wspaniały przykład dała nam ta uboga wdowa. Jakiż wspaniały
przykład dajecie i wy. W Kościele jesteście teraz cudowną perłą, bo oto za wami
tyle lat trwania w miłości. I choć w życiu różnie bywało, jak na morzu, to
jednak tak mocno przyjęliście Chrystusa do swego serca, tak mocno
przylgnęliście do Jego krzyża ofiarnej miłości, że dzisiaj zbieracie plon swych
pięćdziesięcioletnich zasiewów.
Waszym
cichym świadectwem dodajecie odwagi i budzicie nadzieje w sercach innych,
podobnie jak delikatne pulsujące światło latarni morskiej, które pomaga
odnaleźć właściwą drogę, nie zejść z kursu prowadzącego bezpiecznie do portu.
Uczycie, że dom trzeba budować na skale, a tą skałą jest Chrystus. On ma być
skałą, a nie ozdobnym gzymsem fasady domu, który budujemy licząc tylko na
siebie.
W
psalmie 127 czytamy takie słowa: „Jeśli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą
ci, którzy go wznoszą”.
Słowa
te zawierają podstawową prawdę, że każde dzieło należy rozpoczynać przy pomocy
Bożej. I tak stało się w waszym życiu przed 50 laty, gdy stanęliście przed
ołtarzem Pana w kościele Niepokalanego Poczęcia NMP w Krzymowie (blisko
Lichenia) prosząc o błogosławieństwo na waszą wspólną drogę. I wytrwaliście z
tym błogosławieństwem 50 wspólnie przeżytych lat.
Dzisiaj
przypominacie, że „sakrament małżeństwa to o wiele więcej niż zalegalizowanie
bycia razem na zasadach tego świata. To wejście małżonków w wyjątkową komunię z
Chrystusem. […] Takie życie małżeńskie prowadzi do pełni i do szczęścia, które
są możliwe na fundamencie głębokiej, przeżywanej każdego dnia, zażyłości z
Bogiem”.
Dobre
małżeństwa, trwałe rodziny to skarb nie tylko dla Kościoła, ale i dla
narodu. Historia poucza nas, że kryzysy rodziny prowadziły nawet do upadku
narodów, kultur, cywilizacji.
Starożytna
Grecja, Rzym, monarchia frankońska, cesarstwo niemieckie, upadały wtedy, gdy
kryzys przeżywała rodzina. Tak jak choroba całego organizmu zaczyna się od
zaburzeń w funkcjonowaniu małej komórki, tak choroba narodu, państwa,
zaczyna się od choroby najmniejszej komórki społecznej – rodziny.
Sługa Boży Kardynał Stefan
Wyszyński często przypominał, że Naród to „Rodzina rodzin”. „Jakie będą
rodziny, taki będzie i Naród. Gdy rodziny będą zwarte, wierne, nierozerwalne –
Narodu nikt nie zniszczy” (Zakopane,
1957).
Te
słowa Prymasa Tysiąclecia nic nie straciły na aktualności. Przeciwnie stały się
jeszcze bardziej pilnym zadaniem.
Liczba
rozwodów i separacji orzeczonych w Polsce w ostatnich latach dramatycznie rośnie,
a dynamika tego wzrostu jest wyższa niż w wielu krajach Europy Zachodniej.
Pewien
kapłan przebywając na oazie w podgórskim kościele zobaczył chłopca modlącego
się żarliwie i spoglądającego na obraz Matki Bożej. Na palcu dziecka widniały
dwie ślubne obrączki, które nosił, nie po zmarłych rodzicach, ale po żyjących,
którzy się rozwiedli i zawarli nowe związki cywilne z innymi osobami. W nowych
ogniskach domowych jednak zabrakło miejsca dla syna z pierwszego ich
małżeństwa. W ten sposób został sierotą jeszcze za życia rodziców. Ich dwie
ślubne obrączki, symbol nierozerwalności węzła małżeńskiego noszone na
serdecznym placu chłopca były jednym, wielkim oskarżeniem jego rodziców. Kiedy
zostaje zerwany sakramentalny związek małżeński, w sposób nieunikniony najbardziej
cierpią dzieci, żywy znak jego nierozerwalności.
Drodzy Moi! Wszystkie te
negatywne zjawiska, te narastające ataki w katolickie małżeństwo i rodzinę, to
symptomy poważnej choroby ducha narodu, których nie wolno nam lekceważyć.
Zwracał na to uwagę Prymas Wyszyński, mówiąc:
„Istnieją dziś potężne siły
rozkładowe rodziny. […] Zastanawia nas to, że już 200 lat temu, w okresie, gdy
Polska konała, gdy obradował ostatni Sejm Rzeczypospolitej w Grodnie,
zarysowały się dwa nurty moralno-społeczne. Zwolennicy jednego z nich – jak
wiemy z akt Sejmu – oddawali się całkowicie egoistycznym celom: zabawa, zdrada
domowa, małżeńska i zdrada Ojczyzny; przedstawiciele zaś drugiego szykowali się
do Insurekcji Kościuszkowskiej. Jakże nieproporcjonalne były możliwości tych
dwóch obozów! Chwilowo wzięli górę pierwsi. Doprowadził do tego egoizm,
samolubstwo i rozkład rodziny. Wtedy właśnie było bardzo dużo rozwodów. Działo
się to głównie wśród arystokracji rodowej. To wielkie nieszczęście osłabiło
wtedy naszą Ojczyznę i w rezultacie doprowadziło do niewoli trwającej półtora
wieku. […] (Warszawa, 6 stycznia
1981)
Te
słowa przestrogi Księdza Prymasa stają się dzisiaj szczególnie aktualne.
Rodzina
Bogiem silna jest mocą swego narodu. Jej trwałość, wiara i siła moralna – to według
Prymasa Wyszyńskiego jedna z najważniejszych spraw polskiej racji stanu.
„Rodzina
jest największą siłą Narodu i największą gwarantką bytu narodowego. Bez mocnej,
czystej, zwartej, zespolonej rodziny nie masz Narodu! Jeśli ktoś chce pracować
nad umocnieniem i zjednoczeniem Narodu, musi pracować przede wszystkim nad
umocnieniem i zjednoczeniem każdej rodziny. To jest ten wielki program, który
ma znaczenie niewątpliwie religijnie, bowiem Bóg zapragnął na tej ziemi
rodziny. Ale ma to również znaczenie narodowe”.
Prymas
Tysiąclecia rozumiał wartość życia rodzinnego. Sam przyszedł na świat i
wzrastał w zdrowej, polskiej, miłującej się rodzinie.
Był
jednym z sześciorga dzieci Stanisława i Julianny Wyszyńskich. Matka umarła
mając 33 lata po narodzeniu szóstego dziecka. Stefan miał wtedy 9 lat. Matka
została jego tęsknotą i miłością do końca życia. W rodzinie Stefan nauczył się
wiary, modlitwy, miłości do Polski, pragnienia wolności i szacunku dla
człowieka.
Wspominał
codzienną wieczorną modlitwę w rodzinie, odmawianie różańca na klęczkach. Z Historii
w obrazkach uczył się potajemnie historii Polski. Nocą chodził z
ojcem naprawiać krzyże powstańców w okolicznych lasach. Wieczorami, w domu
ojca-organisty, zbierali się sąsiedzi i śpiewali pieśni patriotyczne.
Kardynał
Wyszyński podkreślał wielką godność powołania małżeńskiego i rodzicielskiego.
Wiąże się z tym powołaniem ogromna odpowiedzialność i zadanie. Jeżeli rodzina
nie wypełni swojego powołania rodzicielskiego i wychowawczego Naród zginie,
przestanie istnieć. Jeżeli rodzina będzie rozbita – zdegradowane będzie także
społeczeństwo.
Prymas
Tysiąclecia świadomy zagrożeń wołał:
„Rodzicie,
pamiętajcie! Przyszła w Polsce wasza godzina! Jesteśmy w tak trudnym położeniu,
że często nie wiemy, jak ubezpieczyć nasz byt narodowy, jakich sił szukać, na
jakiej skale się oprzeć. Jesteśmy wśród lotnych piasków zmieniających się
sytuacji i koniunktur i nie znajdziemy ani dla naszego bytu narodowego, ani dla
kultury chrześcijańskiej innego oparcia, jak tylko zdrową rodzinę. Rodzice!
Wasza godzina w Polsce nadeszła. Nie myślcie, że kto inny uratuje nasz Naród.
Nas uratuje zdrowa rodzina katolicka”.
„To
jest wielki program narodowy: umacniać jedność Narodu, przez umacnianie
jedności w rodzinie. A jedność serc! – Gdzież ona się bardziej
wychowuje, jak nie w rodzinie, gdzie z jedności serc męża i żony
rodzi się jedność całej rodziny. Na przykładzie wierności obojga, pielęgnuje
się z kolei wierność dzieci wobec rodziców i rodzeństwa między sobą”.
Kiedy
małżeństwo funkcjonuje, nie ma nic piękniejszego w państwie, Kościele i w
świecie, co mogłoby je zastąpić. Udany związek wymaga jednak ofiary z własnego
egoizmu i wielokrotnego zakochiwania się w małżonku, gdyż miłość małżeńska jest
oddawaniem siebie drugiej osobie.
Do
pewnego proboszcza przyszedł mężczyzna w sile wieku i poprosił
o Mszę św. z okazji srebrnego jubileuszu małżeństwa.
W oznaczonym dniu przywiózł na wózku swoją żonę, zaniósł ją przed ołtarz
na rękach jak dziecko. Dziwny to był widok. Kobieta spostrzegła, że jej obecność
zrobiła na księdzu ogromne wrażenie, zwróciła do niego rozpromienioną ze
szczęścia twarz i powiedziała: Ksiądz zapewne się dziwi temu, co
w tej chwili widzi. Już 24 lata jestem sparaliżowana. W rok po naszym
ślubie stało się nieszczęście, zostałam kaleką i ciężarem dla męża. Nic
nie miał ze mnie w ciągu tych 24 lat. A jednak z dumą muszę
powiedzieć, że mój mąż przez te wszystkie lata był mi wierny jak
w pierwszym dniu naszego małżeństwa.
Ks.
Kardynał Karol Wojtyła w poetyckiej medytacji o sakramencie małżeństwa pt. Przed sklepem jubilera zawarł takie
życzenia:
"Obrączki, które leżą na wystawie,
przemówiły do nas dziwnie mocno.
Oto teraz są tylko wyrobem ze szlachetnego metalu,
lecz tak będzie tylko do tej chwili,
gdy jedną z nich włożę na palec Teresy,
a ona drugą na palec mej ręki.
Odtąd zaczną wyznaczać nas los.
Będą przeszłość przypominać wciąż,
jakby lekcję, którą trzeba wciąż pamiętać,
i przyszłość otwierać będą ciągle na nowo,
łącząc przeszłość z przyszłością.
A równocześnie na każdą chwilę,
jak dwa ostatnie ogniwa łańcucha,
nas mają niewidzialnym zespalać sposobem.
...
Ciężar tych złotych obrączek
- tak mówił – to nie ciężar metalu,
ale ciężar właściwy człowieka,
każdego z was osobno
i razem obojga".
Kochani
Rodzice, Czcigodni Złoci Jubilaci!
W tym radosnym dniu razem z
Wami wyśpiewujemy Bogu dziękczynne Te Deum. Z bukietem róż ofiarujemy Wam naszą
miłość i wdzięczność. Niech Maryja Szkaplerzna, Matka Karmelu, nieustannie
okrywa Was płaszczem swojej troskliwej miłości, jak nowożeńców w Kanie Galilejskiej
i oręduje u Serca Syna wypraszając Jego obfite błogosławieństwo, abyście w dobrym
zdrowiu, w pokoju i miłości, w radości i nadziei mogli przeżywać szczęśliwą jesień
życia i świętować kolejne jubileusze. Ad multos annos!
o.
Piotr O. Carm.
MODLITWA BŁOGOSŁAWIEŃSTWA
Wysławiamy Ciebie, Boże,
Stwórco wszechrzeczy. Ty na początku stworzyłeś mężczyznę i kobietę, aby
stanowili wspólnotę życia i miłości. Dzięki Ci składamy za to, że raczyłeś
błogosławić rodzinnej wspólnocie, którą założyli Twoi słudzy Krystyna i
Kazimierz, aby była obrazem jedności Chrystusa i Kościoła. Wejrzyj na nich
dzisiaj łaskawie i skoro podtrzymywałeś ich wspólnotę w radościach i trudach
życia, nadal umacniaj ich małżeńskie przymierze, pomnażaj ich miłość, utrwalaj
między nimi więź pokoju, aby razem z gronem dzieci, które ich otaczają,
cieszyli się zawsze Twoim błogosławieństwem. Przez Chrystusa, Pana naszego.
Amen.
|