26.11.2012
Dom Maryi na oborskim wzgórzu


Nasz Wielki Rodak, Błogosławiony Jan Paweł II, powiedział: „Szczególnym przejawem macierzyństwa Maryi w stosunku do ludzi są miejsca, na których spotyka się Ona z ludźmi – domy, w których Ona mieszka. Domy, w których odczuwa się szczególną obecność Matki. (…) Są to sanktuaria maryjne” (Fatima, 13.05.1982).

Drodzy Bracia i Siostry! Takim miejscem jest Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach. Tutaj głębiej przeżywamy prawdę, że „Kościół jest naszym Domem” opromienionym ciepłem macierzyńskiej miłości Niepokalanego Serca Maryi. Tutaj jest Dom Matki, do którego pragniemy powracać.

Jadwiga z Rogowa pisze: „W tym sanktuarium byłam po raz pierwszy jako 5 – letnie dziecko. Przyprowadzała mnie babcia. Pamiętam, że siadałam zawsze przy bocznym ołtarzu Matki Bożej Szkaplerznej. Przyjeżdżałam na Msze święte z grupą dzieci, młodzieży i z harcerzami podczas wakacji, rajdów, i biwaków. Potem z panią katechetką, a w końcu jako osoba dorosła, pracując w szkole zaczęłam przyjeżdżać ze swoją klasą”.

18 – letnia Kinga swoją pieszą wędrówkę do Obór nazywa „szlakiem prowadzącym prosto ku kochającemu sercu Matki Boskiej”. „Wpatrując się w oblicze Matki czuję, że nie jestem sama, jest przy mnie ktoś, kto pomorze mi wszystko, zwyciężyć. Wierzę, że dzięki Jej pomocy przetrwam wszystko, nawet najgorsze dni. Czuję obecność Matki i wiem, że Ona da mi siłę do przetrwania trudnych chwil. Maryja nie może się z nikim równać, jest niezastąpiona”.

Tutaj, drodzy bracia i siostry, przychodzimy z naszymi troskami i problemami, by mówić Jej o wszystkim, by szukać pomocy i rady, pociechy i umocnienia. Ona jako Matka Kościoła troszczy się o wszystkie swoje dzieci, zgodnie z wolą Chrystusa przekazaną na krzyżu.

Krystyna z Pułtuska na sobotnim Wieczerniku 14 lipca 2012 roku powiedziała: „Z chorobą skórną stóp walczyłam ponad 25 lat, a dłoni około 15 lat. Pękała mi skóra na stopach i dłoniach, wyciekała krew i ropa. Ból nie pozwalał chodzić, rękoma nie mogłam nic robić. Leczyłam się prywatnie i w różnych lecznicach. Stosowałam różne maści, zawijałam nogi bandażami, plastrem zaklejałam dłonie. Stosowałam wszystko co mi kto doradził. Nic nie pomagało. Zawsze chodziłam w skarpetkach. Przez sen drapałam chore miejsca aż do krwi bo strasznie swędziało. Najgorzej było w upalne lata bo maści cuchnęły. Moja koleżanka Janeczka znała moją chorobę i zaproponowała mi wyjazd z pielgrzymką do Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej. Przyjechałam do Obór wiosną 2009 roku. Byłam blisko ołtarza Matki Boskiej, modliłam się gorąco i strasznie płakałam. Przyjęłam Komunię świętą oraz szkaplerz Maryi. Jej brązową szatę przyjął także mój mąż, moje dzieci i wnuki – czyli wszyscy, którzy ze mną byli. Po Mszy świętej ojciec karmelita udzielił chorym błogosławieństwa.

W ciągu pół roku zauważyłam jak ustępują mi rany na nogach i dłoniach. Odstawiłam wszystkie leki i maści, zdjęłam bandaże i plastry. 13 marca 2010 roku ponownie przyjechałam do Obór, aby złożyć podziękowanie. Wtedy ze łzami, które dławiły mi gardło przeczytałam przed Ołtarzem Matki Boskiej Bolesnej świadectwo mojego uzdrowienia jakiego doznałam od Tej Matki przez ręce kapłana. Mija już 3 lata jak choroba mnie opuściła”.

Drodzy bracia i siostry! Znakiem tej macierzyńskiej miłości i troski Maryi jest brązowy szkaplerz karmelitański. Od ponad czterech wieków pobożni pątnicy z różnych stron Polski przybywają do stóp Oborskiej Matki i przyjmują Jej święty szkaplerz. Przybywają dzieci komunijne w swoich śnieżnobiałych szatach, które ozdobione zostają brązowym szkaplerzem opieki Królowej Karmelu. Przybywa młodzież maturalna, prosząc by Maryja Szkaplerzna prowadziła ich w dorosłe życie. Przybywają chorzy, którzy u Maryi Bolesnej znajdują pociechę, nadzieję i umocnienie do dźwigania słodkiego jarzma krzyża Chrystusowego. Przybywają starsi, przeżywający jesień życia prosząc, by Maryja była im Matką Miłosierdzia w ich ostatniej godzinie i gwiazdą przewodnią pewnie prowadzącą do portu zbawienia wiecznego. Często przyjmują szkaplerz całe rodziny, dziadkowie, rodzice i dzieci. Maryja Szkaplerzna uczy nas nieustannie, że wszyscy jesteśmy jedną Rodziną Bożą, a „Kościół jest naszym Domem”. Pewna święta Karmelu pisze: „Jak dobrze jest być w tym Domu Maryi, pod Jej płaszczem, pod Jej spojrzeniem, doznając Jej miłości!”

14 lipca 2012 roku Piotr z Warszawy napisał: „Mam 29 lat. Z zawodu jestem kucharzem. Pragnę podziękować Matce Bożej Bolesnej za to, że zajęła się mną zniewolonym narkotykami. Przez 6 lat zażywałem heroinę, byłem w niemocy. Podnosiłem się i upadałem.

Otrzymałem łaskę z Nieba - pragnienie pojechać na pielgrzymkę do Matki Boskiej Bolesnej, na którą wybierała się moja Mama. Uradowałem się bo było dla mnie miejsce w autokarze.

Gdy znalazłem się przed Oborską Pietą ogarnęło mnie wzruszenie, odczułem, że Matka Boża bierze mnie na Swoje kolana i przytula do Swego Serca. Zrozumiałem, że Matka Boża pragnie mi pomóc wyzwolić się z sideł zła. Przystąpiłem do Sakramentu Spowiedzi Świętej i z radością przyjąłem Szkaplerz Święty.

(…) Dziękuje Ci Matko że pomogłaś i pomagasz mi, prowadzisz  do Jezusa przez Sakrament Pokuty, który jest moim uzdrowieniem. Stajesz na drodze mojej codzienności poprzez życzliwych wspomagających mnie ludzi, którzy ratują mnie od zagłady ciała i duszy.

Pragnę podziękować  Matce Bożej Szkaplerznej za Jej opiekę, wyprowadzenie z nałogu i czuwanie nade mną. Jestem wolnym człowiekiem, Twoim dzieckiem Maryjo”.

Ona swoim wstawiennictwem przyprowadza marnotrawnych synów do Chrystusa i Jego zbawczej Ofiary oraz do miłości Ojca. Ona, zatroskana Matka, wszystkim swoim zabłąkanym dzieciom podaje rękę i wskazuje drogę do Kościoła, który jest domem naszej komunii z Bogiem i ludźmi.

Jeden z pielgrzymów napisał: „Mam na imię Andrzej. 26 lat temu starszy „kolega” pokazał mi gazetkę z pornografią . Mając 12 lat i nie mając wzorców miłości z domu stworzyłem we własnym świecie własną miłość, miłość do własnego ciała. Z początku niewinnie, zło zaczęło mnie wciągać i wciągać coraz dalej i dalej. Po ludzku myślałem że sobie jakoś poradzę, pojawił się też alkohol następna ucieczka ze zła w zło. Przez 15-naście lat małżeństwa żyłem w dwóch odrębnych światach. Nienawidziłem siebie, niejednokrotnie prosiłem Boga żeby zabrał mnie z tego świata. Powoli zacząłem wygasać duchowo i tracić łączność z Panem Bogiem. W styczniu ubiegłego roku żona przyjechała do Matki Bożej Bolesnej w Oborach. Matka Boża przywołała do siebie i mnie. W lutym wraz z małżonką przyjechałem tu i ja. Utkwiły mi wtedy w pamięci słowa karmelity, że „Szkaplerz Matki Bożej z Góry Karmel uchroni cię od piekła”. Po konferencji o Szkaplerzu Świętym wiedziałem że muszę go przyjąć. Tu w Sanktuarium pierwszy raz uczestniczyłem w prawdziwej Drodze Krzyżowej w relacji z Jezusem, odebrałem ją bardzo osobiście. (…) Dzieci wybaczyły mi to, że niejednokrotnie patrzyły na mnie jak pijany wracałem do domu. Matko Boża dziękuję za nowy dar życia…”.

Beata z Przasnysza przekazała niedawno świadectwo „dotyczące Cudownego Wizerunku Piety Oborskiej. Wszystko miało miejsce na początku 2005 r. Do tego czasu byłam duchowo daleko od kościoła, choć starałam się uczestniczyć w obowiązkowych nabożeństwach i świętach kościelnych. Moje ochłodzenie uczuć religijnych następowało stopniowo zwłaszcza po zajmowaniu się bioenergioterapią, jogą, New Age, reinkarnacją, parapsychologią. Ta powolna degradacja znajdowała wyraz w stopniowym lecz systematycznym pogarszaniu więzi i relacji w rodzinie; wszystko zaczynało się walić, ale moje oczy były zasłonięte, dużo pracowałam i na nic nie miałam czasu, a życie przeciekało mi między palcami.

Na zaproszenie Rodziców pojechaliśmy wszyscy do Częstochowy. (…) Czułam się tam jak w domu, jak u Matki. (…)

Pięć miesięcy po przyjeździe przyśnił mi się dziwny sen. Przechodziłam obok Kaplicy Jasnogórskiej i nie bardzo miałam ochotę tam wejść. Sumienie jednak nie pozwoliło przejść obojętnie. Weszłam niczego nie mogąc dostrzec na ołtarzu, próbowałam dojrzeć Obraz, wszystko było rozmazane… Po pewnym czasie dostrzegłam zamiast Obrazu Maryję, która trzymała na rękach Jezusa po męce, Ten wygiął Ciało, Ręką, Która zrobiła się bardzo długa wskazał na leżącą fioletową stułę kapłańską. Nikt obok mnie nie widział tego. Gdy się obudziłam wiedziałam już, że chcę jak najszybciej iść do spowiedzi…

Mąż wspomniał o jakichś Oborach, do których jeżdżą ludzie na jakieś czuwania…. Sprawdziłam w internecie i moje zdumienie było ogromne… [To przecież] Pieta ze snu, i jeszcze moje 40 urodziny, bo urodziłam się 16 lipca, w święto Matki Boskiej Szkaplerznej….

Oczywiście pojechaliśmy do Obór, wraz z córka przyjęłyśmy szkaplerz. Podziękowałam Patronce swego urodzenia, Która przyszła wyrwać nas z paszczy lwa. Od tego czasu minęło 6 lat.

W kolejnych miesiącach moje życie zaczęło przebiegać pod znakiem pierwszych piątków i nawrócenia.

Nasze  życie wyznacza codzienna Eucharystia i Miłość Chrystusa i Jego Matki, choć był to bardzo burzliwy i trudny okres nasza rodzina się zjednoczyła i stała się zupełnie inna. Jeździmy na rekolekcje i modlimy się wspólnie.

To Matka Boska Szkaplerzna odmieniła mój los, ale także wielu osób związanych ze mną, i nadal działa poprzez swą Miłość”.

Drodzy bracia i siostry! „Kościół jest naszym Domem” w którym jako jedna rodzina Boża jesteśmy sobie potrzebni i wzajemnie za siebie odpowiedzialni. Nabożeństwo szkaplerzne uczy wyobraźni miłosierdzia w odniesieniu do potrzeb bliźniego, tych doczesnych, ale przede wszystkim troski o wieczne zbawienie.

Lucyna z Warszawy mówi: „Matka Boża uzdolniła mnie do posługi chorym i cierpiącym w Domu Pomocy Społecznej. Pracuję tam jako opiekunka. Pielęgnuję nie tylko ich ciała ale również ich zbolałe dusze. Dzielę się z nimi o przemożnej opiece Matki Bożej w znaku Szkaplerza Świętego. Niektórzy z nich przed śmiercią przeżywają walkę duchową, wzywam na pomoc Maryję i całe Niebo aby przyszli im na pomoc, na ostatnie przejście do domu Ojca, modlę się nakładam Szkaplerz Święty, trzymam za rękę, wzywam Bożego Miłosierdzia. Widzę jak odchodzą w pokoju do wieczności. To piękne kiedy z Bożej łaski mogę być przy ich śmierci. Zanim nadejdzie ostatnia chwila często wzywam kapelana na ostatnią spowiedź, sakrament namaszczenia chorych. Jak pięknie jest służyć w obecności Matki Bożej. Posyła tam gdzie jest rozpacz i niezgoda, tam gdzie jest lęk i odrzucenie i gdzie brak przebaczenia. […] Kocham swoją posługę drugiemu człowiekowi, kiedy mogę służyć całą sobą moim chorym siostrom i braciom w Jezusie Chrystusie. Dziękuję Bogu za tak ogromne dobrodziejstwa jakich mi użyczył. Nasza Oborska wspólnota pielgrzymkowa ofiarowuje Szkaplerze Święte chorym i cierpiącym, które zakładane są przez kapelana w szpitalu dziecięcym w Międzylesiu, w szpitalu Bródnowskim ,w hospicjum na ulicy Bednarskiej, oraz w Domu Pomocy Społecznej w Warszawie. To Maryja w znaku Szkaplerza Świętego jednoczy ze swoim Synem Jezusem Chrystusem, uczy miłości do drugiego człowieka, uczy nie osądzać, lecz kochać miłością bezinteresowną, takich jakimi są. Maryja to wielka szkoła miłości. Dziś jestem inną osobą : widzę, słyszę i czuję inaczej jak przed laty. […] Dziękuję za wierność i wytrwałość w pielgrzymowaniu do Ciebie Matko, bo Ty jesteś ze mną i prowadzisz do Swojego Syna”.

Św. Matka Maravillas od Jezusa żyjąca w ukryciu karmelitańskiej klauzury w jednym z listów napisała:

„Wiem, że jesteś chory, że cierpisz, i nie muszę chyba mówić, jak bardzo pamiętam o tobie przed Panem i proszę Go o twoje zdrowie. Chciałabym jednak w czymś tobie usłużyć, ofiarować pewną pomoc, ulżyć w tym co mogę, a skoro nie mogę cię odwiedzić, bo jestem mniszką klauzurową, pomyślałam o tym, że poślę ci szkaplerz Maryi, naszej Matki, prosząc cię o dwie rzeczy: abyś go nosił i byś w nim widział pragnienie, aby Maryja uzdrowiła cię ze wszystkich cierpień fizycznych i moralnych, bo Ona jest Matką i wszystko rozumie, wszystkiego wysłuchuje, i wszystko czyni słodkim”.

Innym razem ta święta karmelitanka zachęca: „Noście szkaplerz święty, bo to jest znak zbawienia i aby dzięki niemu nie zatraciło się mojemu Chrystusowi tyle dusz, które On chce zbawić poprzez swą Matkę. (…) Cała nadzieja jest w Najświętszej Pannie. Biedne dusze, które nie chcą korzystać z tak wielkiej miłości i tak wielkiego miłosierdzia! To sprawia wielki ból, lecz co się nas dotyczy, co za ufność, co za bezpieczeństwo! Co za szczęście mieć taką Orędowniczkę w naszej najsłodszej Matce!”

Święty o. Rafał Kalinowski zachęca: „Noście zawsze Szkaplerz święty, nie pozwólcie sobie nigdy i pod żadnym warunkiem na to, aby się go pozbyć! Noście go pobożnie, ucałujcie go z miłością przynajmniej rano i wieczorem. Szkaplerz to barwa Maryi, (w której zostaliśmy zgromadzeni, to Jej sztandar, pod którym walczymy o życie wieczne), to zadatek miłosierdzia Bożego i ocalenia od ognia wiecznego”.

                                                                      o. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio