Umiłowani
w Chrystusie Panu, bracia i siostry!
Marta
i Maria z Betanii często gościły Jezusa w swoim domu w Betanii (por. Łk 10,
38). Pewnego dnia ich brat Łazarz ciężko zachorował. Siostry zatem posłały do
Jezusa wiadomość: „Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz” (por. J 11, 3).
Te
słowa, pełne serdecznej troski i ufności, mówią nam o głębi wzajemnej relacji
trojga rodzeństwa z Jezusem. Ewangelista napisał, że „Jezus miłował Martę, i
jej siostrę [Marię], i Łazarza” (por. J 11, 5), którego nazwał swoim
przyjacielem (por. J 11, 11). Wszyscy oni poznali Jezusa osobiście, często przebywali
w Jego bliskości, doświadczyli Jego dobroci, mogli słyszeć Jego głos i
wpatrywać się w Jego miłujące Oblicze. Dlatego siostry z ufnością zwróciły się
wprost do Jego Serca mówiąc: „Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz”.
Drodzy
bracia i siostry! Otrzymujemy tutaj wspaniały przykład dla naszej modlitwy
wstawienniczej za chorych i cierpiących.
To
Sanktuarium, ten Dom Maryi na oborskim wzgórzu, jest jak dom w Betanii. Tutaj
przy Sercu Matki Niebieskiej czujemy się jedna Rodziną Dzieci Bożych. Jezus
utajony w sakramencie Miłości przebywa tutaj dniem i nocą, i zaprasza do
zażyłej przyjaźni ze sobą. Tutaj gromadzi się tak wielu chorych naszych braci i
sióstr. Tutaj w modlitwie pełnej całkowitego zawierzenia przez Serce Maryi
wołają do Jezusa: „Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz”.
Bracia
i Siostry! Trzeba, aby nasze serca były zawsze otwarte dla Jezusa, podobnie jak
dom w Betanii, jak serca Marty i Marii, oraz ich brata Łazarza. Albowiem, tylko
wtedy, gdy sami doświadczymy ofiarowanej nam przyjaźni Chrystusa, gdy przebywać
z Nim będziemy w domu naszego serca i pozwolimy ogarnąć i wypełnić się Jego
miłością, tylko wtedy każdy chory, którego odwiedzamy, z którym przebywamy, będzie
czuł się przez nas przyjęty jak przyjaciel, jak najbliższy członek rodziny, jak
umiłowane dziecko Boże.
To
Chrystus uzdalnia nas do takiej miłości przez dar Ducha Świętego, przez częstą
Komunię Świętą.
Rozpaleni
miłością Chrystusa odwiedzamy chorego i oczami wiary rozpoznajemy w nim
umęczone Oblicze Pana, który rzekł: „Byłem chory, a odwiedziliście Mnie…
Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście
uczynili” (por. Mt 25, 36. 40).
A
zatem, najmilsi, niech nasze serca staną się prawdziwą Betanią dla Jezusa
obecnego w Eucharystii i dla chorego, którego odwiedzamy. A wtedy staniemy się
świadkami wielkich cudów Pana, cudów jego miłości, podobnych do tych jak
wskrzeszenie Łazarza.
Niech
Jezus prawdziwie obecny w Najświętszej Eucharystii często adorowany i
przyjmowany w Komunii, odnajdzie w nas swoją Betanię, aby każdy chory, którego
odwiedzamy mógł doświadczyć Jego miłości, rodzącej w sercu pokój, radość i
nadzieję sięgającą Nieba.
Ojciec
James Manjackal, znany na całym świecie indyjski ewangelizator ze Zgromadzenia
Misjonarzy Świętego Franciszka Salezego, wygłosił niedawno swoje niezwykłe
przesłanie ze szpitala. Było to 15 sierpnia br. w uroczystość Wniebowzięcia
NMP.
Ojciec
James powiedział:
„Pomimo
tego, iż jestem wciąż przykuty do łóżka, a teraz siedzę na wózku inwalidzkim,
czuję że powinienem wygłosić przesłanie. (…)
Moi
drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie, jak wiecie 8 miesięcy temu zostałem
sparaliżowany. Dokładnie 21 grudnia [2012 roku]. Podczas gdy byłem w śpiączce
farmakologicznej przez dłuższy czas, Pan udzielił mi łaski oglądania Nieba; nie
tylko Nieba, lecz życia po śmierci. Jest to temat, o którym opowiem lub napiszę
wam więcej w późniejszym czasie. Pan nakazał mi, abym nie ujawniał teraz
wszystkiego, ale pozwolę sobie uchylić rąbka tajemnicy i ujawnić wam parę
sekretów.
Widziałem
Matkę Najświętszą w ciele! Moi bliscy, którzy są przy mnie, tzn. Gaby, Richi,
Johannes i inni pytali mnie: Jak ona wygląda? Czy jest piękna? Czy ma na sobie
piękną suknię? Jaki rodzaj sukni? Czy wygląda jak Niemka, jak Brazylijka, czy
jak Hinduska? Zadano mi wiele podobnych pytań. Mogę wam bardzo szczerze
powiedzieć, że Ona jest bardzo piękna. Najpiękniejsza z kobiet!!! W moim
sześćdziesięciosiedmioletnim życiu widziałem wiele pięknych kobiet na świecie.
Szczególnie w czasie czterdziestu lat kapłaństwa i podczas mojej posługi
kaznodziejskiej w ponad 103 krajach, widziałem wiele kobiet, wiele pięknych
kobiet, nawet niektóre Miss Świata. Jednak brak mi słów na opisanie piękności
Maryi, naszej Matki!
Widziałem
w Niebie wielu świętych, widziałem też wielu zmarłych członków mojej rodziny
oraz wielu moich zmarłych kolegów i przyjaciół. Chcę wam powiedzieć, moi drodzy
Bracia i Siostry, że życie po śmierci jest faktem! Wiemy, że wielu
współczesnych ludzi w to nie wierzy, uznając, że życie kończy się wraz ze
śmiercią. Zatem po co myśleć o życiu po śmierci? Spotkałem wielu takich ludzi,
lecz ze szczerego serca dzielę się z wami moim własnym doświadczeniem. Nie
utraćcie Nieba prowadząc rozwiązłe życie tu na ziemi! W Niebie czeka na was coś
wspaniałego - życie w pokoju, życie w radości, życie w jedności z Bogiem!
Chciałem
tam pozostać! Tak, wszyscy święci zachęcali mnie, wołając: James, chodź! James
chodź! Chciałem tam iść! Całym sercem tam już byłem! Wówczas usłyszałem jak
moja mama mówi do mnie: James, to nie ten czas! Zejdź na dół i głoś Ewangelię.
Moja mama zawsze była wymagająca. Wychowywała nas, swoje dzieci, według zasad
surowej dyscypliny. Tak więc usłyszawszy ten rozkaz, powiedziałem: dobrze,
pójdę. Gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem lekarzy, pielęgniarki i wszystkich tych,
którzy byli wówczas przy mnie.
Takie
było moje doświadczenie bycia Tam i również Tam Pan dał mi pewien rodzaj
duchowego przeżycia; coś w rodzaju wglądu duchowego. Następujące zdanie w
szczególny sposób utkwiło w mojej pamięci: nie oddawaj swego ciała niczemu, co
może cię zniewolić, powodując utratę wolności; niczemu, co będzie przyczyną
utraty twojej wolności. (…) W rozdziale 5, werset 13 Listu do Galatów czytamy: Wy zatem, bracia, powołani zostaliście do
wolności. Jednakże nie chodzi tu o wolność do uprawiania
niemoralności, lecz o wolność do czynienia dobra, do miłowania innych i służenia
innym. (…)
Pragnę
raz jeszcze podkreślić: Najświętsza Maryja Panna jest w Niebie w swoim ciele.
Mogę to wam powiedzieć bardzo szczerze. I będziemy mieli przywilej oglądania
jej twarzą w twarz, tak jak będziemy oglądać Jezusa twarzą w twarz - w Niebie.
(…)
Kiedy
byłem w drodze do Nieba, przez cały czas słyszałem Słowo Boże. Pan mówił do
mnie słowami wziętymi prosto z Biblii. Kiedy już się tam znalazłem, chciałem
ujrzeć twarz Jezusa. Byłem bardzo ciekawy. Widziałem przedtem różne wizerunki
Jezusa w różnych kościołach, na ścianach, więc chciałem poznać jaki jest
rzeczywisty wygląd Jezusa. Poprosiłem Pana: Jezu, Ty mówisz do mnie, ale jakie
jest Twoje oblicze? Pokaż mi Twoją twarz. Powiedziałem: Panie, chcę Cię
zobaczyć. Na co Pan odpowiedział: Wiem, że ponieważ jesteś człowiekiem, chcesz
Mnie dotknąć, zobaczyć i zbliżyć się do Mnie. Otóż Ja żyję obecnie na świecie
jako człowiek w Najświętszej
Eucharystii. Moi drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie, wzruszyłem się do łez,
gdy to usłyszałem! Mój ulubiony temat: Najświętsza Eucharystia! Jezus Żyjący w
Najświętszej Eucharystii! Raz jeszcze otrzymałem potwierdzenie, że gdy patrzę
na Najświętszy Sakrament, widzę oblicze Jezusa. Mam przywilej nie tylko
widzenia Go, dotykania Go, lecz mogę spożywać Jego Ciało codziennie podczas
Mszy świętej. Cóż za ogromny przywilej! Co za wspaniałe błogosławieństwo!
Stanowi to potwierdzenie faktu, że nie powinniśmy koncentrować się na
wizerunkach, czy figurkach przedstawiających Jezusa tu i ówdzie. Mogą one być
pięknymi wizerunkami namalowanymi przez artystów, czy też figurkami wykonanymi
przez artystów. Nie mam nic przeciwko nim, nie! Wszak mogą one pomagać nam w
modlitwie. Jednak chrześcijanin, autentyczny chrześcijanin, nie powinien
koncentrować się na figurkach i wizerunkach, lecz winien wpatrywać się w
Żyjącego Pana obecnego w Najświętszej Eucharystii. Do tego potrzebna jest
wiara. Wiara w słowo Chrystusa: To jest
Ciało moje. To jest Krew moja. To samo Słowo wyrzekł Pan Bóg, gdy przemówił
do Mojżesza na górze Horeb: JESTEM, KTÓRY
JESTEM. To Jezus w Eucharystii. Żyjący Pan!”.
Na
koniec swojego przesłania Ojciec James mówi:
„Być
może niektórzy z was są zainteresowani stanem mojego zdrowia. Mój stan powoli
się poprawia. Już nie odczuwam w ciele żadnego bólu. Mogę lepiej poruszać rękami,
ale wciąż nie jestem w stanie sam wstać i chodzić. Terapeuci robią co w ich
mocy, aby tak się stało. I mam nadzieję, że Bóg zna czas, w którym będę mógł
wstać, chodzić i głosić Ewangelię. Wiem, że pewnego dnia ponownie będę wam
głosił Królestwo Boże! Jestem szczęśliwy, radosny i jeszcze raz dziękuję wam za
modlitwy, za wasze wsparcie.
Ojciec James zakończył swoje przesłanie modlitwą za
chorych i przekazał otrzymane podczas modlitwy słowo proroctwa:
„Pan mówi: Moje dzieci, jestem z wami we
wszystkich problemach waszego życia. Nigdy was nie opuszczę. Trzymam was za
rękę i idę z wami. Oddajcie Mi siebie i wasze ciało jako żywą ofiarę. To jest
Mi miłe. Oczekujcie na wasze życie we Mnie i ze Mną w Niebie. Bądźcie pewni, że
czeka na was miejsce w Niebie! Zawsze o tym pamiętajcie z nadzieją. Nie bądźcie
rozczarowani ani smutni. Jestem waszym Bogiem. Jestem waszym Panem.
JESTEM JEZUS”.
Drodzy
Bracia i siostry! Poruszeni jesteśmy niezwykłym świadectwem ojca Jamesa. Gdy
sparaliżowany w stanie agonalnym leżał długi czas na łóżku szpitalnym, gdy
lekarze walczyli o jego życie, z serc tysięcy wiernych przyjaciół brata Jamesa
płynęła do Serca Jezusa gorąca modlitwa: „Panie, oto choruje ten, którego Ty
kochasz”. Ten, który swoją Boską mocą wskrzesił Łazarza, podniósł także ojca Jamesa.
Niech jego świadectwo umocni naszą wiarę w Chrystusa, który przez swoją mękę,
śmierć i zmartwychwstanie otworzył nam bramy Nieba.
W
dzisiejszej Ewangelii nasz Pan zwrócił się do Marty, siostry Łazarza, słowami:
„Brat twój zmartwychwstanie… Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie
wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze
na wieki. Wierzysz w to?” (por. J 11, 23 - 26).
„Wierzysz
w to?” Pyta dzisiaj Jezus każdego z nas.
Marta
odpowiedziała: „Tak, Panie! Ja mocno wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży,
który miał przyjść na świat” (por. J 11, 27).
Pamiętam,
jak pewnego dnia nawiedzając cmentarz na jednym z grobów ujrzałem napis
umieszczony przez rodzinę zmarłego. Było to tylko jedno słowo - wyznanie:
„Credo” tzn. Wierzę.
Bł.
Jan Paweł II, w roku 2000 nawiedził Sanktuarium Matki Bożej w Fatimie. Papież
zwracając się do chorych z przejmującym orędziem nadziei powiedział:
„Jeżeli
ktoś lub coś każe ci sądzić, że jesteś już u kresu, nie wierz w to! Jeżeli
znasz odwieczną Miłość, która cię stworzyła, to wiesz także, że w twoim wnętrzu
mieszka dusza nieśmiertelna. Różne są w życiu «pory roku»; jeżeli czujesz
akurat, że zbliża się zima, chciałbym, abyś wiedział, że nie jest to pora
ostatnia, bo ostatnią porą twojego życia będzie wiosna: wiosna
zmartwychwstania. Całość twojego życia sięga nieskończenie dalej niż jego
granice ziemskie: czeka cię niebo!”.
W
podobnym tonie wypowiada się papież Franciszek. W niedawną uroczystość Wszystkich
Świętych powiedział: „Jeśli przez życie idziemy z Panem, to On nas nigdy nie
zawiedzie. (…) Ta nadzieja towarzyszy nam przez całe życie. Pierwsi
chrześcijanie oznaczali nadzieję kotwicą, jakby życie było zarzuconą kotwicą na
brzegu Nieba, a my wszyscy zmierzającymi w kierunku tego brzegu, uczepionymi
łańcucha kotwicy. To jest bardzo piękny obraz nadziei; mieć serce zakotwiczone
tam, gdzie są nasi przodkowie, gdzie są święci, gdzie jest Jezus, gdzie jest
Pan Bóg. To jest nadzieja, która nie zawodzi. Nadzieja jest trochę jak zaczyn,
który poszerza duszę.
W
życiu są trudne chwile, ale dzięki nadziei dusza idzie do przodu i spogląda na
to, co nas czeka. Nasi braci i siostry znajdują się w obecności Boga i my także
tam będziemy dzięki czystej łasce Pana, jeśli podążać będziemy drogą Jezusa.
(…)
Pomyślmy
o schyłku życia tylu braci i sióstr, którzy nas uprzedzili, pomyślmy o naszym
schyłku życia, kiedy nadejdzie. Pomyślmy o naszym sercu i zapytajmy się: gdzie
zakotwiczone jest moje serce? Jeśli nie jest zbyt dobrze zakotwiczone, to
zarzućmy kotwicę na tamten brzeg, wiedząc, że nadzieja nie zawodzi, ponieważ
Pan Jezus nigdy nie zawodzi”. Amen.
o.
Piotr Męczyński O. Carm.
|