05.03.2014
06.03.2014 - ostatnia aktualizacja
List do Wspólnoty na Wielki Post A. D. 2014


Droga Rodzino Matki Bolesnej!

Obecny rok pracy duszpasterskiej Kościoła w Polsce przebiega pod hasłem: „Wierzę w Syna Bożego”.

Jesteśmy zatem wezwani do stałej troski o naszą wiarę w Chrystusa Pana, do jej ciągłego umacniania i odważnego wyznawania.

Przykładem mogą być dla nas świadectwa chrześcijan żyjących na Wschodzie.

Pochodzący z Ukrainy 24 – letni br. Paweł Wyszkowski, kleryk Zgromadzenia Misjonarzy Maryi Niepokalanej mówił.:

“Kocham Chrystusa! On był moją siłą, szczególnie wtedy, gdy miałem 13 lat i na apelu szkolnym, przy wszystkich, w dzień Bożego Narodzenia nazwano mnie “wrogiem narodu” i za karę zabrano kurtkę dlatego, że poszedłem na pasterkę. Wtedy musiałem wracać do domu 5 km w zimie tylko w koszuli. Gdy nie mogłem iść, czołgałem się, gdy już zamarzałem i traciłem przytomność zawsze pamiętałem, że warto wierzyć w Boga, skoro tylu ludzi umarło za Jego Królestwo. Bóg pomógł mi przeżyć. Nie zamarzłem na śmierć. Przypadkowo ktoś znalazł mnie na drodze, już trochę przysypanego śniegiem. 8 miesięcy w szpitalu. Do dziś nie słyszę na jedno ucho.

Kocham Chrystusa!!! On dał mi dobrych rodziców. Nigdy nie przestanę być im wdzięczny za to, że w tak ciężkich chwilach prowadzili mnie do kościoła; że niejednokrotnie nocami wyciągali stare i zniszczone książeczki do nabożeństwa, zakopane w ogrodzie lub lesie, i z nich uczyli mnie modlitwy. Pamiętam, jak przygotowanie do pierwszej Komunii odbywało się w prywatnym domu jednego z wierzących. Katechetka przyciszonym głosem uczyła nas katechizmu, a rodzice stali przed drzwiami, by zapobiec wejściu władz. Sama uroczystość odbywała się w nocy, przy zamkniętych drzwiach kościoła, ponieważ był zakaz państwowy i nie wolno było dzieciom przyjmować żadnych sakramentów. Wtedy całą noc spędziliśmy w ciemnej wieży kościoła, który na zewnątrz otoczyła milicja, gdyż ktoś doniósł, że dzieci mają pierwszą Komunię. Dopiero rankiem, gdy parafianie dowiedzieli się, że nas oblężono, obronili nas przed zabraniem do domu dziecka.

Kocham Chrystusa za to, że jestem oblatem, w sutannie, z krzyżem za pasem. On dał mi świętą mamę, która zawsze uczyła mnie głębokiej wiary. Miałem do kościoła 8 km i mimo tego, że był zakaz państwowy, który zabraniał dzieciom do 18 roku życia nawet wstępu na próg kościoła, mama w każdą niedzielę prowadziła mnie do kościoła, w błocie, deszczu i śniegu, polnymi drogami. A gdy już nie mogłem iść, bo byłem mały i nogi mnie bolały, brała mnie na plecy i niosła. Do tej pory pamiętam te drogi i plecy matczyne. A gdy gromadziliśmy się pod zamkniętymi drzwiami kościoła i nadchodziły władze, rodzice chowali mnie w krzakach, przykrywali chustą, żeby nie zabrano mnie do domu dziecka. Pamiętam, jak podczas procesji na Wszystkich Świętych władze rzucały na nas szkło, kamienie, wyrywały świece i biły nimi ludzi po głowach. Było ciężko, ale wytrwaliśmy, gdyż rodzice uczyli, że za wiarę zawsze trzeba cierpieć. Kiedyś, gdy przyjechał do nas kapłan i zapytał, kim chciałbym być, odpowiedziałem, że papieżem – dlatego, żeby swoją mamę ogłosić świętą. Mama ukończyła wyższe studia, ale nigdy nie otrzymała żadnej posady państwowej, tylko dlatego, że chodziła do kościoła. Przez 32 lata pracowała z motyką w polu w brygadzie rolniczej”.

Tak mówił 24 – letni br. Paweł. Po przyjęciu sakramentu kapłaństwa od lipca 1999 roku cały czas gorliwie pracuje na Ukrainie. 

Drodzy bracia i siostry! W 1988 roku obchodzony był Jubileusz Tysiąclecia Chrztu Rusi Kijowskiej. Bł. Jan Paweł II nawiązał do tego wielkiego wydarzenia podczas swojej Pielgrzymki Apostolskiej na Ukrainę w czerwcu 2001 roku. Przemawiając w Kijowie papież powiedział: „Z tego miasta, kolebki wiary chrześcijańskiej na Ukrainie i w całym tym regionie, patrzę na wszystkich mieszkańców tych ziem i obejmuję ich serdecznym uściskiem. (…) Ludu Boży, który wierzysz, nie tracisz nadziei i miłujesz na ziemi ukraińskiej, ciesz się na nowo darem Ewangelii, który otrzymałeś ponad tysiąc lat temu!”.

Domyślamy się, że te słowa Ojca Świętego skierowane są także do innych narodów dawnego imperium sowieckiego, które łączy wspólne źródło chrzcielne 988 roku i postać św. Włodzimierza Chrzciciela Rusi Kijowskiej, którego relikwie znajdują się w Moskwie.

Niedawno pewien dziennikarz napisał: „Kilka lat temu czytając objawienia fatimskie (z 1917 roku) przy fragmencie mówiącym o nawróceniu Rosji pomyślałem „mrzonki”. Nie żebym nie wierzył w Moc Bożą ale słowa o nawróceniu Rosji traktowałem podobnie jak przepowiednie o końca świata odsuwając je w odległą przyszłość, której nie spodziewałem się dożyć ani ja ani moje wnuki. Jak mawiał mój dziadek „człowiek myśli a Pan Bóg kryśli”. (…) Moje poglądy na nawrócenie Rosji zostały radykalnie zweryfikowane i wbrew pozorom przyczyna tej nagłej zmiany poglądów nie tkwiła w jakichś wielkich wydarzeniach o charakterze polityczno - gospodarczym. Zdecydował drobny epizod, świadectwo młodej Rosjanki, o którym nie rozpisywały się tabloidy, o którym cicho było w mediach.

Trzy lata temu na łamach Naszego Dziennika ukazało się poruszające świadectwo 23 – letniej Aliny Milan, studentki piątego roku wydziału prawa uniwersytetu w Moskwie. W 2010 roku zapadła na poważną chorobę. Po badaniach okazało się, że dziewczynę uratować może jedynie przeszczep wątroby, ale takich operacji w Rosji się nie wykonuje. Jak opowiada matka Aliny, stan córki pogorszył się do tego stopnia, że zaczęła grozić jej śmierć. Wtedy to w Tel Awiwie, w jednym z najnowocześniejszych szpitali na świecie, pojawiła się szansa na przeszczep. 11 listopada 2010 r. kobiety były na miejscu. Wyniknęły jednak problemy z finansowaniem leczenia oraz samej operacji. Okazało się, że ze względu na swoje pochodzenie – ojciec dziewczyny był Żydem, babcia obywatelką Izraela – Alina mogła starać się o obywatelstwo izraelskie, co umożliwiłoby jej bezpłatne przeprowadzenie operacji. Ale zgodnie z prawem obywatelem Izraela może być albo żyd, albo ateista i tertium non datur. Alina stanęła więc przed dylematem: określić się jako ateistka lub żydówka i skorzystać z szansy na operację albo pozostać wierną Chrystusowi i zaakceptować śmiertelne konsekwencje takiego wyboru. Zwróciła się wówczas do o. Aleksandra Naruszewa, dzięki któremu na forum cerkwi św. Serafina z Sarowa w Kuncewie, dzielnicy Moskwy, możemy dziś poznać historię jej trudnej drogi. Kapłan tak opisuje moment, kiedy odwiedził ją w tamtejszym szpitalu: "Kiedy wszedłem do jej sali, ujrzałem młodą, wychudzoną istotę, ledwo przypominającą 22-letnią dziewczynę. Ale jej spojrzenie było jasne, zaskakująco stanowcze i zdecydowane. "My już podjęłyśmy decyzję z mamą" – powiedziała na mój widok. "Nie zdejmę krzyża i nie wyrzeknę się wiary. (…) Bóg nas nie opuści. Będziemy szukać sponsorów". Ojciec Aleksander zwrócił wtedy uwagę, że przecież zostało jej już mało czasu, na co ona odparła: "Przede mną wieczność". Wielu ludzi włączyło się w akcję zbierania pieniędzy na operację, jednak nie udało się zgromadzić koniecznych 300 tys. dolarów. Dziewczyna do końca pozostała wierna Chrystusowi, więc nie przyznano jej prawa do nieodpłatnego wykonania przeszczepu. Przez kilka miesięcy leżała podłączona do respiratora w klinice w Tel Awiwie. Jak zauważył jeden z izraelskich lekarzy, do ostatniego dnia była w pełni świadoma.  Zmarła w nocy 14 marca w izraelskim szpitalu. Przed śmiercią zdążyła jeszcze napisać w internecie przepiękny list do przyjaciół: Nie wykazałam żadnego bohaterstwa. Nie dokonałam teraz żadnego wyboru, bo swojego wyboru dokonałam już dawno – jestem prawosławną chrześcijanką. Dalej pisała: "Mam przed sobą dokument izraelskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, (…) gdzie jest napisane: "Przyjmuję obywatelstwo/prawo/religię kraju". Tylko podpisz. Powiedzcie mi jednak: Czy mam wybór? Najważniejszy wybór to nie ten na papierze, ale w duszy… A w niej ufność Bogu jest silniejsza aniżeli jakiekolwiek dokumenty, prawa, państwa, straszne diagnozy, czas! I nawet w najtrudniejszych chwilach nie opuszcza mnie poczucie, że sam Bóg trzyma mnie za
rękę. Decyzja jakiegokolwiek lekarza dotycząca przeprowadzenia operacji, niezależnie od kraju, niesie ze sobą ryzyko, więc każdy dzień i tak może być ostatnim… Jedyny wybór – jakiego dokonałam już dawno i który nie jest związany z obywatelstwem – to wybór wiary w Boga i bezgranicznej wdzięczności za to, co jest mi sądzone (…)". (Małgorzata Pabis, Wybrała Boga ponad wszystko, w Nasz Dziennik, 28 marca 2011 r.)

Na końcu Alina podziękowała wszystkim, którzy pamiętali o niej i troszczyli się o nią. Podkreśliła, że nie jest żadną bohaterką. Prawdziwe bohaterstwo to zostawić na boku wszystkie swoje sprawy i zająć się bliźnim, brzmiały jej ostatnie słowa skierowane do przyjaciół.

„Ta śmierć jest bardzo poruszająca – mówi Ks. prof. Waldemar Chrostowski z UKSW w Warszawie. Przypomina heroizm, jaki znamy z przekazów o życiu wyznawców i męczenników z pierwszych pokoleń chrześcijańskich. Tak to właśnie wtedy wyglądało. Nagle pojawiały się arcytrudne wybory i sytuacje, a ludzie wychodzili z nich zwycięsko. Zdawali sobie sprawę, że największe zwycięstwo odnosi się w blasku Chrystusowego Krzyża. Kiedy czytamy o ostatnich miesiącach i tygodniach życia tej młodej Rosjanki – to jest to naprawdę bardzo żywe świadectwo z jednej strony wewnętrznych zmagań, a z drugiej – niezłomnej wiary w to, że życie ma sens tylko wtedy, kiedy jest życiem z Chrystusem. (…) Zwróćmy uwagę, że wybór był na pozór łatwy. Mając żydowskie pochodzenie, wystarczyło, żeby Alina wyraziła zgodę na obywatelstwo państwa Izrael, a to jest równoznaczne z przyjęciem wiary żydowskiej bądź z deklaracją ateizmu. (…) Nie zrobiła ani jednego, ani drugiego. Myślę, że w analogicznej sytuacji bardzo wielu chrześcijan – chociaż trudno o jakiekolwiek statystyki – postąpiłoby inaczej. To bolesne, że wobec znacznie mniej poważnych wyborów, tych codziennych, chrześcijanie często nie przykładają tak wielkiej wagi do wiary, do jej znaczenia, a przede wszystkim do tego, że jej wyznawanie ma charakter publiczny. (…) Myślę, że przykład zmarłej Aliny daje nam wiele do myślenia i zobowiązuje nas, żebyśmy swoim wyznawaniem wiary także wykazali cnotę chrześcijańskiego męstwa”.

Drodzy bracia i siostry zjednoczeni w znaku Chrystusowego Krzyża!

Pamiętajmy, że na mocy przyjętego sakramentu chrztu i bierzmowania wszyscy jesteśmy wezwani do dawania świadectwa wiary w Chrystusa, Syna Bożego, jedynego Pana życia i śmierci. Nie tylko w murach świątyni, nie tylko w czterech ścianach naszego domu, ale wszędzie i zawsze – w rodzinnym domu i szkole, w zakładzie pracy i podczas odpoczynku, w urzędzie i sklepie, na radzie gminy i w debacie sejmowej, w rozmowie prywatnej i w wystąpieniu telewizyjnym, wśród przyjaciół i nieznajomych, w obecności duchownych i ludzi wrogich Kościołowi, w zdrowiu i chorobie, w małych i wielkich sprawach naszego życia – zawsze jesteśmy chrześcijanami, uczniami Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, wezwanymi do tego, aby odważnie wyznawać swoją wiarę i potwierdzać ją swoim życiem, swoimi decyzjami, swoim całkowitym zawierzeniem Jego Sercu i posłuszeństwem Jego Ewangelii.

Najmilsi bracia i siostry! Przypomnijmy sobie słowa młodej Rosjanki przykutej do szpitalnego łóżka w Tel - Awiwie: "Nie zdejmę krzyża i nie wyrzeknę się wiary. (…) Bóg nas nie opuści. Przede mną wieczność".

Drodzy Moi! Z naczyniem ufności zbliżmy się do stóp Ukrzyżowanej Miłości! Obejmijmy serdecznym uściskiem przebite stopy Jezusa, ucałujmy święte rany i za świętym Pawłem powtarzajmy: „Syn Boży umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie… Wiem, komu uwierzyłem” (por. Ga 2, 20; 2Tm 1, 12).

Droga Rodzino Matki Bolesnej! Tego świadectwa naszej wiary i miłości potrzebują chorzy i cierpiący. Potrzebują tego wyraźnego świadectwa ludzie dotknięci nędzą materialną, moralną i duchową. Oni muszą zobaczyć w nas prawdziwych uczniów Chrystusa. Przypomina o tym papież Franciszek w tegorocznym Orędziu na Wielki Post:

Na wzór naszego Nauczyciela jesteśmy jako chrześcijanie powołani do tego, aby dostrzegać różne rodzaje nędzy trapiącej naszych braci, dotykać ich dłonią, brać je na swoje barki i starać się je łagodzić przez konkretne działania. (…)

Ewangelia to prawdziwe lekarstwo na nędzę duchową: zadaniem chrześcijanina jest głosić we wszystkich środowiskach wyzwalające orędzie o tym, że popełnione zło może zostać wybaczone, że Bóg jest większy od naszego grzechu i kocha nas za darmo i zawsze, że zostaliśmy stworzeni dla komunii i dla życia wiecznego. Bóg wzywa nas, byśmy byli radosnymi głosicielami tej nowiny o miłosierdziu i nadziei! Dobrze jest zaznać radości, jaką daje głoszenie tej dobrej nowiny, dzielenie się skarbem, który został nam powierzony, aby pocieszać strapione serca i dać nadzieję wielu braciom i siostrom pogrążonym w mroku. Trzeba iść śladem Jezusa, który wychodził naprzeciw ubogim i grzesznikom niczym pasterz szukający zaginionej owcy, wychodził do nich przepełniony miłością. Zjednoczeni z Nim, możemy odważnie otwierać nowe drogi ewangelizacji i poprawy ludzkiej kondycji”.

Całą Wspólnotę „Pieta”, wszystkich chorych objętych naszą serdeczną modlitwą i posługą miłości, zawierzam czułej opiece Matki Bolesnej towarzyszącej Synowi na drodze krzyżowej i stojącej pod krzyżem na Kalwarii. A na ten święty czas pobożnego rozważania Pasji Chrystusa, czas głębokiej modlitwy, Adoracji Krzyża, pokuty za grzechy i szczerego nawrócenia, czas szczególnego umacniania i wyznawania wiary w Syna Bożego z serca wam błogosławię.

Wasz oddany w Sercu Jezusa i Maryi – o. Piotr O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio