„Niech Pan w swoim nieskończonym
miłosierdziu wspomoże ciebie łaską Ducha Świętego”.
Umiłowani
w Chrystusie Panu, bracia i siostry!
Te
słowa niosące pociechę i nadzieję wypowiada kapłan pochylając się nad chorym,
aby namaścić jego czoło i dłonie poświęconym olejem.
Pełny
tekst tej sakramentalnej formułę brzmi: „Przez to święte namaszczenie niech Pan
w swoim nieskończonym miłosierdziu wspomoże ciebie łaską Ducha Świętego. Amen. Pan,
który odpuszcza ci grzechy, niech cię wybawi i łaskawie podźwignie. Amen.”.
Pierwszą
łaską sakramentu namaszczenia chorych jest łaska umocnienia, pokoju i odwagi,
by przezwyciężyć trudności związane ze stanem ciężkiej choroby lub niedołęstwem
starości. Ta łaska jest darem Ducha Świętego, który odnawia ufność i wiarę w
Boga oraz umacnia przeciw pokusom złego ducha, przeciw pokusie zniechęcenia i
trwogi przed śmiercią. Wsparcie Pana przez moc Jego Ducha ma prowadzić chorego
do uzdrowienia duszy, a także do uzdrowienia ciała, jeśli taka jest wola Boża.
Ponadto, "jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone" (Jk 5,15).
Kochani
chorzy nie lękajcie się prosić waszych drogich kapłanów o to sakramentalne
namaszczenie, w którym Duch Święty przynosi pokrzepienie dla waszej duszy i
ciała.
Od
chwili chrztu staliśmy się świątynią Bożą i Duch Święty mieszka
w nas. To Duch Prawdy daje świadectwo naszemu duchowi, że jesteśmy dziećmi
Bożymi i możemy zwracać się do Boga czułym słowem: „Abba, Ojcze!”.
Ojciec
Niebieski przez Syna objawił nam swoją miłość i w Duchu Świętym rozlewa ją w
naszych sercach. Przez Chrystusa w jednym Duchu mamy przystęp do Ojca. Duch
Święty, Trzecia Osoba Trójcy Świętej, słodka miłości Ojca i Syna, daje nam
udział w Boskiej naturze, w wewnętrznym życiu Trójcy Świętej.
„Duch
Święty jest Miłością Serca Boga” – powie pięknie o. Jan Chrzciciel Bashobora z
Ugandy.
„Duch
Święty daje ludzkiemu sercu moc, aby mogło stawić czoło trudnościom i
przezwyciężyć je” – uczy św. Jan Paweł II.
To
dzięki mocy Ducha Świętego otrzymywanej na modlitwie i w sakramentach Kościoła możemy
być świadkami Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego (Dz 1,8), pozostać
nieugięci i wierni w godzinie prześladowań znoszonych dla Imienia Jezusa (Łk
12,11-12); z miłością łączyć swoje cierpienia z męką Zbawiciela; z
cierpliwością, pokojem i pogodną nadzieją przeżywać czas choroby.
To
Duch Pocieszyciel sprawia, że jak jesteśmy uczestnikami cierpień Chrystusowych,
tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy; że jarzmo Jego krzyża
staje się dla nas słodkie, a brzemię lekkie. To Duch Święty sprawia, że chorzy
przykuci do wózka inwalidzkiego i łoża boleści promienieją na otoczenie pokojem
i nadzieją sięgającą Nieba. To tajemnica niezrozumiała i zakryta dla świata,
którą objawia wewnętrznie Duch Święty tym, którzy choć nadal pozostają
naznaczeni niemocą ciała, to jednak na twarzach promienieją radością i głębokim
pokojem złączeni w miłości z Sercem Najsłodszego Odkupiciela.
Ojciec
James Manjackal, znany i ceniony ewangelizator z Indii, który przez 30 lat
niestrudzenie głosił Dobrą Nowinę o Chrystusie w ponad stu krajach świata,
przez ostatnie miesiące przebywał w szpitalu. Dotknięty paraliżem, będąc
przykuty do łóżka powiedział: „Naszym powołaniem jest upodobnienie się do
Jezusa. Takie jest właśnie powołanie każdego chrześcijanina: upodobnić się do
Jezusa! Jak możemy stać się podobnymi do Jezusa? Czy potrafimy kochać jak
Jezus? Czy potrafimy być cierpliwi, łagodni jak Jezus? Tak, możemy być tacy
mocą Ducha Świętego. […] Chrześcijanin powinien błyszczeć w świecie jak
najjaśniejsza gwiazda! Musimy stać się jasnymi pochodniami promieniującymi na
wszystkich światłem Chrystusa - przez nasze słowa, czyny oraz działanie! Pan
powołuje każdego chrześcijanina do bycia świadkiem mocą Ducha Świętego. […] To
obowiązek chrześcijanina. Zatem moc Ducha Świętego zstępuje na nas po to,
abyśmy upodobnili się do Jezusa i byśmy stali się pełnymi mocy świadkami
Chrystusa.
Tego
właśnie doświadczyli Apostołowie [w Dzień Pięćdziesiątnicy]. [Zostali
napełnieni Duchem Świętym] i wyszli, by głosić Ewangelię z mocą. Już nie
obawiali się Żydów. Co więcej, byli teraz gotowi oddać życie za Jezusa. […] W
dzisiejszych czasach wielu chrześcijan boi się cierpieć z Jezusem – zauważa o.
James. Wszyscy chcą otrzymać Ducha Świętego, wysławiać Pana, cieszyć się
pokojem, radością, uzdrowieniem, wszelkimi łaskami. Tylko bardzo nieliczni chcą
mieć udział w cierpieniach Chrystusa!
Moi
drodzy Bracia i Siostry! Jeżeli prawdziwie miłujecie Jezusa, jeśli chcecie Go
naśladować, miejcie świadomość, iż On niekiedy powoła was do współcierpienia z
Nim”. Tak mówił ze szpitalnego lóżka ten chory kapłan napełniony Duchem
Świętym, pełen wewnętrznego pokoju i radości, pomimo swojej fizycznej niemocy i
bezradności.
Drodzy
bracia i siostry! W naszym życiu szukamy mocy z wysoka, gdy czujemy się
bezsilni, bezradni i zagubieni. Prosimy o nią zwłaszcza w obliczu najbardziej
niezrozumiałego daru — choroby i cierpienia. Duch Święty Pocieszyciel
przychodzi z pomocą naszej słabości. Napełnia nas pokojem, odwagą i nadzieją.
Więcej – jedynie On – Duch Święty potrafi radykalnie przemienić ludzkie życie w
dar z siebie Bogu i ludziom składany. Ojciec Święty Jan Paweł II napisał, że w
Duchu Świętym Bóg bytuje na sposób daru (por. DV 10) i w Duchu Świętym również
człowiek potrafi żyć na sposób daru.
Pięknie
ukazuje to świadectwo pani Marianny Popiełuszko, matki błogosławionego kapłana -
męczennika: „Ja to wiedziałam, że jego życie nie na darmo idzie. Ja wam powiem
jedną sprawę. Ojciec mój, przed śmiercią, ostatni rok leżał nie przewracając
się na łóżku. (…) Ojciec, czyli dziadek ks. Jerzego mówi tak: - ja całe łoże
ofiarowuję w intencji tego wnuka, swoje łoże, swoje bóle. Wszystko ofiarowali
mój Ojciec za tego mego syna kapłana”.
Drodzy
bracia i siostry!
Słuchając
tego świadectwa lepiej rozumiemy, gdzie młody ks. Jerzy czerpał siły do mężnego
wyznawania wiary i uczył się tej ofiarnej miłości do Boga, Kościoła i Ojczyzny.
Jak
uczy św. Jan Paweł II Duch Święty przychodzi do naszych serc w następstwie i za
cenę Chrystusowego odejścia przez krzyż. Także przez krzyż cierpienia i bólu tych,
którzy przez wiarę i miłość łączą się z Męką Zbawiciela.
Ojciec
Święty podczas spotkania z chorymi w kościele Ojców Franciszkanów w Krakowie w
1979 roku, powiedział: „Nawrócenie grzeszników idzie poprzez Wasze cierpienie.
Jestem o tym najgłębiej przekonany. Tak jak zbawienie świata, odkupienie świata
idzie poprzez Krzyż Chrystusa, tak ciągłe nawracanie grzeszników w świecie
idzie poprzez Wasz Krzyż, poprzez Wasze cierpienie”.
Umiłowani
w Chrystusie, bracia i siostry!
Jak
wielkim skarbem w budowaniu Królestwa Bożego są osoby chore, które z wiarą i
miłością łączą swoje ludzkie cierpienia z Męką Chrystusa. To Duch Święty
umacnia i uzdalnia ich do takiej pięknej postawy serca, do takiego daru z
siebie dla dobra najbliższych i ewangelizacji świata.
Święty
Paweł Apostoł pisze, że „miłość Boża rozlana jest w naszych sercach przez Ducha
Świętego, który został nam dany” (por. Rz 5, 5), oraz podkreśla, że ona ze
wszystkich darów duchowych jest największa (por. 1 Kor 13, 13), ona ożywia i
łączy wszystkie charyzmaty, nadaje im wartość i prawdziwy sens. Ona sprawia, że
nasze życie i posługa w Kościele staje się hymnem chwały dla Pana. Bez tej
miłości nie można się zbawić, ani uświęcić, nie można osiągnąć wieczystej
komunii z Bogiem, bo jak mówi św. Jan Ewangelista: „Bóg jest miłością”. Dlatego Apostoł Paweł mówiąc o różnych darach
duchowych pomocnych w ewangelizacji i budowaniu Mistycznego Ciała Chrystusa
wzywa, aby przede wszystkim starać się posiąść miłość (por. 1 Kor 14, 1).
Posiąść
tę miłość, bracia i siostry, to pozwolić się pochwycić i prowadzić przez Ducha
Świętego.
Papież
Benedykt XVI uczy: „Życie chrześcijańskie to nieustanne wchodzenie na górę
spotkania z Bogiem, aby później zejść, niosąc miłość i siłę, które z niego się
rodzą, aby służyć naszym braciom i siostrom z taką samą miłością jak Bóg”.
Jak
pisze jeden z karmelitów: „Życie chrześcijańskie polega na sprawianiu, aby
Chrystus w nas zamieszkał i z nas docierał do naszych braci, którzy najbardziej
potrzebują Jego miłości, Jego pomocy, Jego uzdrowienia. (…)
W
świecie, w którym wszystko, nawet opieka nad chorymi, zostaje
skomercjalizowane, potrzeba serc odnowionych przez Ducha Świętego, serc takich
jak Serce Maryi, zdolnych chwytać i przekazywać nieskończenie potężną miłość
naszego Boga. Wtedy ujrzymy uzdrowienia o wiele liczniejsze i bardziej
zadziwiające ku chwale Pana. A świat znów uwierzy, że Ojciec posłał swego Syna,
napełnionego Duchem Świętym, „aby głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany
serc złamanych, (…) aby pocieszać wszystkich zasmuconych, (…) aby im dać
wieniec zamiast popiołu, (…) pieśń chwały zamiast zgnębienia na duchu” (Iz
61,1-3)” (o. Marcelino Iragui OCD).
Drodzy
bracia i siostry!
Tego
uczy nas tutaj Maryja Bolesna, która z miłością pochyla się nas Ciałem
Ukrzyżowanego Syna i nad każdym ze swoich dzieci, szczególnie tych zranionych
na duszy i ciele.
Spoglądając
dyskretnie na wota zdobiące ściany wokół Cudownej Figury i przeglądając ze
wzruszeniem karty Księgi Łask i Cudów Matki Boskiej Bolesnej lepiej rozumiemy,
że jest Ona wierną i płodną Oblubienicą Tego, którego nazywamy Pocieszycielem.
Święty
Jan Paweł II mówi:
„Wpatrując
się w Nią - Uzdrowienie chorych - wielu chrześcijan w kolejnych stuleciach
nauczyło się opiekować chorymi z prawdziwie macierzyńską czułością”.
Przykładem
może być dla nas postać, wielkiego czciciela Maryi Oborskiej, świątobliwego
karmelity, charyzmatycznego kapłana, o. Wincentego Kruszewskiego, którego
grób znajduje się w krypcie pod kościołem.
Kiedyś
został zapytany przez pewnego kapłana, jak on to robi, że leczy, że pomaga
ludziom niepokojonym przez szatana? Odpowiedział pełen prostoty:
„Odprawiam
Mszę świętą o Duchu Świętym w intencji nieszczęśliwego człowieka,
a następnie modlę się do Matki Boskiej Bolesnej – słynącej tu cudami”.
Tak
mówił ten cichy i pokorny kapłan, ceniony spowiednik przenikający w Duchu Świętym
ludzkie sumienia, przypominający zapomniane grzechy; egzorcysta, który palcem
Bożym – czyli mocą Ducha Świętego – wyrzucał złego ducha z opętanych,
przywożonych do klasztoru w Oborach.
Wierzę,
że ojciec Wincenty jest cichym opiekunem i stróżem tego sanktuarium, wiernym
przyjacielem wszystkich chorych, ubogich i trapionych przez złego ducha, którzy
proszą go o wstawiennictwo u Boga.
„Mój
ból pozostał przy grobie ojca Wincentego” – napisała Gabrysia z Gniewu,
uzdrowiona z raka kości.
Drodzy
Bracia i Siostry!
Świadectwo
tego pokornego karmelity, męża modlitwy zaprawionego w pokucie i napełnionego
Duchem Świętym świadka Bożej miłości jest dla nas wszystkich bardzo cenne i
pouczające.
Widziano
go zawsze z różańcem w dłoniach, klęczącego często przed Tabernakulum u stóp
Cudownej Figury Matki Bolesnej. Z tego Ukrytego Źródła czerpał miłość Bożą,
którą rozlewał na wszystkich z którymi się spotykał.
My
także, schodząc z tego oborskiego wzgórza od Matki Bolesnej, powracając do
naszych domów, chcemy zabrać w naczyniach naszych serc miłość Bożą, rozlaną
w nas przez Ducha Świętego.
Pragniemy
zanieść tę uzdrawiającą miłość Bożą do naszych rodzin, do naszej codzienności, do
tych wszystkich, którzy się źle mają, a szczególnie do tych, którzy nie wierzą
w Chrystusa. By i oni poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ogarnia
wszystkie swoje dzieci.
Drodzy
bracia i siostry, tego uczy nas tutaj, w tej oborskiej „Sali na górze”, Maryja
Bolesna, okrywając nas swoim płaszczem – szkaplerzem świętym.
Jako
Jej wierne dzieci bądźmy apostołami szkaplerza karmelitańskiego, dzielmy się
tym darem z innymi, szczególnie z naszymi drogimi chorymi i cierpiącymi.
Potrzeba nam do tego mądrości, odwagi i przede wszystkim miłości, którą Duch
Święty, Pocieszyciel, rozlewa w naszych sercach. Potrzeba nam wierności i
uległości Jego delikatnym natchnieniom, otrzymywanym na modlitwie. Pozwólmy się
prowadzić Duchowi Świętemu. Jak Maryja, która napełniona Duchem Świętym udała
się z posługą miłości do swej krewnej Elżbiety w Ain Karem, tak i my biegnijmy
do chorych z darem Bożej miłości. Pozwólmy, by Duch Święty Pocieszyciel przemawiał
i działał także przez nas.
Dlatego
odnawiajmy codziennie nasze oddanie się Maryi, Jej miłość w naszych sercach,
Jej spojrzenie w naszych oczach, Jej uśmiech na naszych twarzach, Jej pokój w
naszym głosie, Jej miłosierdzie w naszych wyciągniętych dłoniach. Pozwólmy, by
nas prowadziła i używała według swojej woli, kiedy i jak chce, bądźmy posłuszni
Jej cichym wezwaniom, by mogła przez nas kontynuować swoje macierzyńskie
nawiedzenie i opatrywać rany swoich dzieci. Wtedy będziemy godni nosić Jej
imię: Pieta - Wspólnota miłości Matki Bolesnej w służbie chorym i cierpiącym.
Idźmy
ze szkaplerzem Maryi do wszystkich chorych i starszych
przebywających w domach, szpitalach, hospicjach, Domach Pomocy Społecznej.
Wprowadzajmy ich pod płaszcz czułej opieki Maryi, oni tego ciepła szaty Jej
macierzyńskiej miłości najbardziej potrzebują. W ten prosty sposób Maryja
Bolesna przypomina im o swej cichej obecności u ich boku, podobnie jak była u
boku Syna na kalwaryjskiej drodze, i pod Jego krzyżem na Golgocie. Ileż
pociechy, otuchy i nadziei niesie ta pokorna brązowa szata Niebieskiej Matki
okrywająca czule ich chore ciała i zbolałe serca w drodze na szczyt Bożej
Chwały.
To
będzie nasza odpowiedź – w duchu Maryi - na Chrystusowe wezwanie: „Byłem chory,
a odwiedziliście Mnie” (Mt 25, 36). Niech Pan do tej pięknej samarytańskiej posługi
wspomoże nas łaską Ducha Świętego.
Zgromadzeni
dzisiaj w Oborskiej „Sali na Górze” razem z Maryją, Matką Jezusa i naszą, wołajmy:
„Veni
Sancte Spiritus - Przybądź Duchu Święty, napełnij nasze serca i zapal w nich
ogień Twojej miłości”. Napełnij nas Twoją mocą, pokojem i radością, abyśmy
przez nasze życie, nasze słowa i czyny, mogli stać się wobec wszystkich ludzi
wiernymi świadkami miłości zmartwychwstałego Chrystusa.
Matko
Bolesna z Oborskiego Wieczernika, razem umiłowanym Janem Pawłem II ku Tobie z
ufnością zawracamy nasze oczy i serca:
„Twojej
matczynej dobroci powierzamy łzy, westchnienia i nadzieje chorych. Niech uleczy
ich rany dobroczynny balsam pocieszenia i nadziei. Ich cierpienie, zjednoczone
z cierpieniem Jezusa, niech się stanie narzędziem odkupienia.
Twój
przykład niech nas prowadzi, abyśmy umieli uczynić z naszego życia nieustanny
hymn uwielbienia miłości Bożej. Rozbudź w nas wrażliwość na potrzeby innych i
gorliwość w niesieniu pomocy cierpiącym, daj nam zdolność towarzyszenia
samotnym i budowania nadziei tam, gdzie rozgrywają się ludzkie dramaty. Na
każdym etapie naszego życia, radosnym czy smutnym, z macierzyńską miłością
ukazuj nam Twego Syna Jezusa, o łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo. Amen.
o.
Piotr Męczyński O. Carm.
|