Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
Od ponad roku z niepokojem śledzimy dramatyczne
wydarzenia za naszą wschodnią granicą. Nie ulegajmy złudzeniu szklanego ekranu,
że to dzieje się gdzieś daleko od nas, że bezpośrednio nas nie dotyczy i nie
mamy na to żadnego wpływu. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za pokój na Ukrainie
i za tych, którzy potrzebują naszej pomocy.
Ale jakiej pomocy potrzebują? Czy potrzebują dostaw nowoczesnej
śmiercionośnej broni? Nie! Taką pomoc proponuje zawsze ojciec kłamstwa. Szatan,
który od początku jest zabójcą, zawsze popycha do wojny i zniszczenia, do
grzechu i nienawiści, zawsze tworzy nowe granice między ludźmi.
Matka Jezusa, Matka Boga - Człowieka, jako prawdziwa
duchowa Matka wszystkich ludzi odkupionych przez Chrystusa na krzyżu, nie może
na to patrzeć obojętnie. Ona sercem matki boleje i przeczuwa te wszystkie
niebezpieczeństwa. Pragnie przestrzec i pomóc swoim zagubionym dzieciom odnaleźć
drogę do prawdziwego pokoju z Bogiem i ludźmi.
Może dlatego właśnie Matka Boża zapłakała w swojej
figurze w małych Niżankowicach na Ukrainie. Gipsowa figura Niepokalanej z
Lourdes trafiła tam, do kościoła p.w. Świętej Trójcy, przywieziona kilkanaście
lat temu przez grupę polskich pielgrzymów.
Po drugiej wojnie światowej Niżankowice znalazły się
w granicach sowieckiego imperium. W 1948
roku kościół w Niżankowicach przeszedł na własność kołchozu. Cały sprzęt
kościelny przejęła nowa władza, a iluminacje świetlne z figury Pana Jezusa i
Matki Bożej zabrano na oświetlenie portretów przywódców narodu - Włodzimierza
Lenina i Józefa Stalina. Z kościoła uczyniono spichlerz na zboże. W 1957 roku kościół został przejęty przez szkołę. Planowano
urządzić w nim salę gimnastyczną, ale planu nie zrealizowano. Jak opowiada
73-letnia Janina Zielińska, mieszkanka Niżankowic, w kościele urządzono skład
makulatury i śmietnik. Często zdarzało się, że dzieci grały w budynku w piłkę
nożną. "Świątynia z każdym dniem niszczała coraz bardziej, a my nie
mogliśmy nic zrobić" – mówi pani Janina.
W 1989 roku zwrócono katolikom zniszczony kościół, a oni - jak
kiedyś św. Franciszek odbudowywał cegła po cegle kościół św. Damiana - zaczęli
także remontować swój dom Boży. Z pomocą katolikom w Niżankowicach przychodzili i
przychodzą Polacy. Wszak do granicy z Polską są zaledwie dwa kilometry, a do
Przemyśla 13
kilometrów. Polacy podarowali do kościoła w
Niżankowicach obrazy, rzeźby, paramenty liturgiczne itd. Właśnie w ten sposób trafiła do kościoła niepozorna,
niespełna półmetrowa rzeźba Matki Bożej z Lourdes. Gipsowa figurka Niepokalanej
z różańcem w dłoniach. W jej podstawie znajduje się napis:
"Częstochowa", nazwisko "Kozłowski" i numer - pewnie serii.
Kilka lat stała przy bocznej ścianie świątyni na metalowym podwyższeniu.
5 stycznia 2005 roku Matka Boża w Niżankowicach po raz pierwszy
zapłakała. Jako pierwszy zauważył to siedemnastoletni kościelny - Włodzimierz
Moroz. Gdy wszedł do wnętrza świątyni,
aby ją przygotować na święto Trzech Króli, zauważył, że na figurce Matki Bożej,
na Jej twarzy, pojawiły się jakby łzy. Zdziwiony powiadomił jedną z parafianek
mieszkających opodal. Przyszli też inni ludzie, a także kapłan. Wytarli owe
pierwsze „łzy”, a one znowu zaczęły się pojawiać. I tak działo się wiele razy.
Maryja płakała od 5 stycznia do 13 lutego – przez czterdzieści dni
bez przerwy. Łzy Maryi płynęły obficie przez trzy dni i trzy noce, kiedy umierała
siostra Łucja, widząca z Fatimy, a także kiedy odchodził do Domu Ojca papież
Jan Paweł II i w rocznicę jego śmierci. Po czasie zauważono, że Matka Boża
płakała osiemnaście miesięcy każdego 13. dnia miesiąca, w dzień objawień
fatimskich. Ks. Jacek Waligóra, obecny kustosz sanktuarium, łączy tę liczbę
także z objawieniami w Lourdes, gdzie Matka Boża ukazała się właśnie
osiemnaście razy. Ostatni raz Matka Boża w Niżankowicach płakała 9 września
2007 roku.
Łącznie Maryja płakała 101 razy. Łzy pojawiały się, mimo że kilka razy przestawiono figurkę, by
wykluczyć wpływ wilgoci lub innych warunków.
Ksiądz
Edward Lorenc w tamtym czasie proboszcz parafii w pobliskim Dobromile wspomina:
„Kiedy po raz pierwszy przyjechałem na miejsce, zobaczyłem przerażonych ludzi
oddających cześć płaczącej figurce. Łzy wypływały wprost z oczu, nie zamarzały
mimo piętnastostopniowego mrozu i były słone. Padłem na kolana i modliłem się ze
wszystkimi”.
Powiadomiono
o tym zjawisku władze kościelne, które – jak zwykle w takich sytuacjach –
nakazały ostrożność i modlitwę. Analiza „łez Matki Bożej” przez laboratorium w
Krakowie wykazała, że ich skład jest taki sam jak ludzkich łez.
Warto podkreślić, że w czasie trwania cudu łez przychodzili do
kościoła na wspólną modlitwę katolicy, prawosławni i grekokatolicy. Któregoś
dnia przyszedł także miejscowy ksiądz grekokatolicki wraz ze swoimi wiernymi,
aby odprawić nabożeństwo przy Matce Bożej Płaczącej.
Do
Niżankowic zaczęły przyjeżdżać pielgrzymki z Ukrainy, z Polski i ze Słowacji.
Ludzie w znaku łez odczytywali zatroskanie Matki sytuacją świata.
„Łzy
Maryi należą do porządku znaków. Świadczą one o obecności Matki
w Kościele i świecie. – mówił papież św. Jan Paweł II w
sanktuarium Matki Bożej Płaczącej w Syrakuzach na Sycylii. Matka płacze wówczas, kiedy dzieciom
zagraża jakiekolwiek zło, duchowe czy też fizyczne. Łzy Maryi są zawsze
uczestnictwem w płaczu Chrystusa nad Jerozolimą, czy też na drodze
krzyżowej, czy wreszcie przy grobie Łazarza.
Są
to łzy bólu z powodu tych, którzy odrzucają Bożą miłość, z powodu
rodzin rozbitych lub przeżywających kryzys, młodzieży zagrożonej przez kulturę
konsumizmu i często zagubionej, z powodu przemocy, która wciąż jest
przyczyną rozlewu krwi, z powodu niezrozumienia i nienawiści, które
wznoszą mury między ludźmi i narodami.
Są
to łzy modlitwy: modlitwy Matki, która daje moc każdej innej modlitwie
i która zanosi błaganie także za tych, co się nie modlą, bo są pochłonięci
przez tysiączne rozproszenia albo uparcie zamykają się na Boże wezwania.
Są
to łzy nadziei, które łagodzą zatwardziałość serc i otwierają je na
spotkanie z Chrystusem Odkupicielem, źródłem światła i pokoju dla
poszczególnych osób, dla rodzin i całego społeczeństwa.
Cud łez przepięknie wyjaśnia też ks. Jacek Waligóra, proboszcz z
Niżankowic: - Często ludzie próbują tu dociekać, co było przyczyną smutku i
płaczu Matki Bożej. Wtedy przypominam takie zdanie, jakie Maryja wypowiedziała
w Kanie Galilejskiej: "Zróbcie wszystko, co powie wam Syn mój". Niech
więc każdy z nas - nie tylko my tu w Niżankowiach - zapyta siebie, czy zrobił
wszystko, co każe mu Pan Jezus. Nie trzeba nam bić się w czyjeś piersi, ale w
swoje. Bo każdy z nas w jakimś sensie jest przyczyną łez Maryi - wyjaśnia
kapłan.
Ks. Waligóra w specjalnie prowadzonej Kronice Łez napisał: „W
kazaniu z 16 września 2007 roku zwróciłem się do parafian z prośbą – apelem:
„Zacznijmy na łzy patrzeć z wiarą. Spowiedź i Komunia Święta, a nie sensacja”.
I dodaje: „Ile jeszcze łez potrzeba, by ruszyły się twarde ludzkie serca?”.
Jacques
Maritain, francuski teolog i przyjaciel papieża Pawła VI, powiedział
kiedyś, że „płacz Maryi jest znakiem, który zbyt wielu z nas
zlekceważyło” (por. L’Osservatore Romano 1995 nr 2(170), s. 32).
W
zeszycie, położonym obok figury, jedna z parafianek zapisała słowa: „Matko Boża
z Niżankowic. Tak bardzo Cię proszę – nie płacz już więcej u nas, bo tak bardzo
nam wszystkim smutno z tego powodu. Zrobimy wszystko, co zechcesz. Prosimy Cię
– uśmiechnij się!”.
Ks. Jan Piwowarczyk, który był świadkiem cudu łez w Niżankowicach,
wspomina: „Z grupą kapłanów (…) patrzyliśmy w Matkę Bożą, która płakała. Co
Maryja chciała nam powiedzieć, każdy musiał odpowiedzieć sobie sam. Dla mnie
było to wołanie podobne do tego, które pozostawiła Matka Boża w Fatimie w 1917
roku, kiedy przyszła do ubogich pastuszków. Wówczas prosiła o modlitwę
różańcową, o pokutę, o umartwienie, ekspiację za popełnione w świecie grzechy.
Tak to odebrałem dla siebie i muszę powiedzieć, że było to przeżycie ogromnie
głębokie – podkreśla kapłan, dodając, że kiedy Maryja do nas przychodzi, zawsze
wskazuje nam drogi Ewangelii i przykazań Bożych, bo z tego rodzi się pokój w
naszych rodzinach, parafiach, krajach i na świecie”.
Drodzy bracia i siostry! A jaka będzie nasza odpowiedź na dar łez
Maryi i Jej macierzyńskie wezwanie z jakim zwraca się do nas w swoich licznych
objawieniach.
Ona zawsze i wszędzie z tą samą macierzyńską miłością przywołuje
nas do Serca Swego Syna, także poprzez swoje łzy i mówi: „Nawracajcie się i
wierzcie w Ewangelię. Zróbcie wszystko, cokolwiek Jezus wam powie”.
Łzy
Matki, łzy cierpienia i serdecznego współczucia, niech staną się balsamem
dla zranionych serc i zbolałych dusz, niech pobudzają do skruchy,
braterskiej miłości i przebaczenia - mówił św. Jan Paweł II w sanktuarium Matki
Bożej Płaczącej we włoskich Syrakuzach.
1
maja 2007 r. ks. kard. Marian Jaworski ustanowił kościół w Niżankowicach
sanktuarium Najświętszej Maryi Panny, Matki Bożej
Opatrzności.
Coraz
więcej wiernych przybywa, by modlić się w pamiętającym straszliwe czasy małym
kościele, gdzie łzy Maryi na nowo uświadamiają wszystkim ból, który przeszywa
Jej obolałe Niepokalane Serce.
Ks. Abp Mieczysław Mokrzycki ze Lwowa, będący przez wiele lat
osobistym sekretarz papieża Jana Pawła II, powiedział niezwykle mocne słowa:
„Znaki, jakie towarzyszą nam w Niżankowicach (…) ostrzegają nas przed utratą
sensu ludzkiego istnienia, (…) pogardą wobec osoby ludzkiej połączoną z jednoczesną
akceptacją zabójstwa poczętych dzieci i eliminacją starców, zapaścią sumienia,
zanikiem świadomości grzechu, a tym samym potrzeby zbawienia. Dzieło Chrystusa
poddane zostało śmiertelnej próbie. W tym wypadku pozostaje aktualne wezwanie
do nawrócenia, do pokuty i modlitwy – mówił Abp Mokrzycki. Stąd te łzy naszej
Matki proszącej nas o zmianę naszego postępowania. (…) Niepokalana Dziewica z
Niżankowic wskazuje nam drogę i cel”.
Ks. Jacek Waligóra, kustosz sanktuarium w Niżankowicach, mówi:
- Matka Boża nie płacze już kilka lat, a pielgrzymi wciąż przyjeżdżają,
choć dojechać do nas wcale nie jest łatwo. Maryja w tym miejscu prowadzi ludzi
do sakramentów świętych, do Chrystusa i to jest dla nas najcenniejsze. O wielu
z nich mogłyby opowiedzieć nasze konfesjonały. Naprawdę wielu ludzi nawróciło
się tutaj, po wielu latach przystąpiło do Sakramentu Pokuty. Niektórzy mieli
odwagę, aby dać nawet tego świadectwo.
Drodzy
Czciciele Niepokalanego Serca Maryi!
Jako chrześcijanie wierzymy i ufamy, że tylko Jezus,
nasz Pan Ukrzyżowany i Zmartwychwstały, może dać światu prawdziwy i trwały
pokój. Bez Boga nie ma pokoju. A gdzie zaczyna się ten pokój? W ludzkim sercu,
które się nawraca ku Sercu Bożemu. W duszy człowieka, który szczerze żałuje,
opłakuje swoje grzechy i powierza się miłosierdziu Boga w sakramentalnej
spowiedzi; który z serca przebacza bliźniemu i przyjmuje go jako brata; który
Ewangelię Chrystusową uczynił najważniejszą regułą i busolą swego życia, szkołą
i podręcznikiem apostoła pokoju, a Najświętszą Eucharystię, niewyczerpanym
źródłem prawdziwej miłości bliźniego i siły ducha w godzinie próby; który
poznał i uwierzył w moc modlitwy różańcowej, który codziennie wchodzi na drogę
osobistego nawrócenia i daje świadectwo Chrystusowi i Jego miłości wobec każdego
człowieka.
Drodzy bracia i siostry! Kochani chorzy! Pełni
ufności przychodzimy dzisiaj do Matki Bożej, tak jak pewna kobieta z
Niżankowic, która na ołtarzu złożyła swoją prośbę: „Matko Płacząca nad Swoim
Synem, otrzyj moje łzy matki płaczącej nad swoim synem Wojciechem, który jest
bardzo chory. Dziękuję Ci kochana Matko za każdą chwilę jego istnienia i
błagam: uzdrów go. Proszę też o łaski dla pozostałych synów, o zgodę i miłość w
rodzinie, o mocną wiarę i pokój na Ukrainie”.
Także i my, ściskając w naszych dłoniach różańcowe
paciorki, módlmy się o pokój na Ukrainie, w naszych rodzinach i w naszych
sercach. Bądźmy prawdziwymi apostołami i obrońcami tego pokoju, który przynosi
nam Zmartwychwstały Chrystus. Razem z Matką Bożą Płaczącą pokonujmy wszelkie
granice dzielące ludzkie serca i narody. Poprzez konkretne gesty miłości i
solidarności, ocierajmy łzy z oczu naszych sióstr i braci, przywracajmy im
światło nadziei.
Powróćmy
jeszcze na zakończenie do słów papieża Jana Pawła II wypowiedzianych w listopadzie
1994 roku w sanktuarium Matki Bożej Płaczącej w Syrakuzach:
Niech
tutaj, do tej świątyni otwartej dla wszystkich, przychodzą ci, którym ciąży
świadomość grzechu, i niech zaznają bogactwa Bożego miłosierdzia
i przebaczenia! Niech ich tutaj przyprowadzą łzy Matki.
O Matko
Boża Płacząca, wejrzyj z macierzyńską dobrocią na cierpienia świata! Osusz
łzy cierpiących, zapomnianych, zrozpaczonych, ofiar wszelkiego rodzaju
przemocy.
Wyjednaj
wszystkim łzy skruchy i nowego życia, które otwierają serca na odradzający
dar Bożej miłości.
Uproś
łzy radości tym, którzy zaznali głębokiej dobroci Twego Serca. Amen.
o.
Piotr Męczyński O. Carm.
|