08.02.2015
Maryjo, dlaczego płaczesz?


Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Od ponad roku z niepokojem śledzimy dramatyczne wydarzenia za naszą wschodnią granicą. Nie ulegajmy złudzeniu szklanego ekranu, że to dzieje się gdzieś daleko od nas, że bezpośrednio nas nie dotyczy i nie mamy na to żadnego wpływu. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za pokój na Ukrainie i za tych, którzy potrzebują naszej pomocy.

Ale jakiej pomocy potrzebują? Czy potrzebują dostaw nowoczesnej śmiercionośnej broni? Nie! Taką pomoc proponuje zawsze ojciec kłamstwa. Szatan, który od początku jest zabójcą, zawsze popycha do wojny i zniszczenia, do grzechu i nienawiści, zawsze tworzy nowe granice między ludźmi.

Matka Jezusa, Matka Boga - Człowieka, jako prawdziwa duchowa Matka wszystkich ludzi odkupionych przez Chrystusa na krzyżu, nie może na to patrzeć obojętnie. Ona sercem matki boleje i przeczuwa te wszystkie niebezpieczeństwa. Pragnie przestrzec i pomóc swoim zagubionym dzieciom odnaleźć drogę do prawdziwego pokoju z Bogiem i ludźmi.

Może dlatego właśnie Matka Boża zapłakała w swojej figurze w małych Niżankowicach na Ukrainie. Gipsowa figura Niepokalanej z Lourdes trafiła tam, do kościoła p.w. Świętej Trójcy, przywieziona kilkanaście lat temu przez grupę polskich pielgrzymów.

Po drugiej wojnie światowej Niżankowice znalazły się w granicach sowieckiego imperium. W 1948 roku kościół w Niżankowicach przeszedł na własność kołchozu. Cały sprzęt kościelny przejęła nowa władza, a iluminacje świetlne z figury Pana Jezusa i Matki Bożej zabrano na oświetlenie portretów przywódców narodu - Włodzimierza Lenina i Józefa Stalina. Z kościoła uczyniono spichlerz na zboże. W 1957 roku kościół został przejęty przez szkołę. Planowano urządzić w nim salę gimnastyczną, ale planu nie zrealizowano. Jak opowiada 73-letnia Janina Zielińska, mieszkanka Niżankowic, w kościele urządzono skład makulatury i śmietnik. Często zdarzało się, że dzieci grały w budynku w piłkę nożną. "Świątynia z każdym dniem niszczała coraz bardziej, a my nie mogliśmy nic zrobić" – mówi pani Janina.

W 1989 roku zwrócono katolikom zniszczony kościół, a oni - jak kiedyś św. Franciszek odbudowywał cegła po cegle kościół św. Damiana - zaczęli także remontować swój dom Boży. Z pomocą katolikom w Niżankowicach przychodzili i przychodzą Polacy. Wszak do granicy z Polską są zaledwie dwa kilometry, a do Przemyśla 13 kilometrów. Polacy podarowali do kościoła w Niżankowicach obrazy, rzeźby, paramenty liturgiczne itd. Właśnie w ten sposób trafiła do kościoła niepozorna, niespełna półmetrowa rzeźba Matki Bożej z Lourdes. Gipsowa figurka Niepokalanej z różańcem w dłoniach. W jej podstawie znajduje się napis: "Częstochowa", nazwisko "Kozłowski" i numer - pewnie serii. Kilka lat stała przy bocznej ścianie świątyni na metalowym podwyższeniu.

5 stycznia 2005 roku Matka Boża w Niżankowicach po raz pierwszy zapłakała. Jako pierwszy zauważył to siedemnastoletni kościelny - Włodzimierz Moroz. Gdy wszedł do wnętrza świątyni, aby ją przygotować na święto Trzech Króli, zauważył, że na figurce Matki Bożej, na Jej twarzy, pojawiły się jakby łzy. Zdziwiony powiadomił jedną z parafianek mieszkających opodal. Przyszli też inni ludzie, a także kapłan. Wytarli owe pierwsze „łzy”, a one znowu zaczęły się pojawiać. I tak działo się wiele razy.

Maryja płakała od 5 stycznia do 13 lutego – przez czterdzieści dni bez przerwy. Łzy Maryi płynęły obficie przez trzy dni i trzy noce, kiedy umierała siostra Łucja, widząca z Fatimy, a także kiedy odchodził do Domu Ojca papież Jan Paweł II i w rocznicę jego śmierci. Po czasie zauważono, że Matka Boża płakała osiemnaście miesięcy każdego 13. dnia miesiąca, w dzień objawień fatimskich. Ks. Jacek Waligóra, obecny kustosz sanktuarium, łączy tę liczbę także z objawieniami w Lourdes, gdzie Matka Boża ukazała się właśnie osiemnaście razy. Ostatni raz Matka Boża w Niżankowicach płakała 9 września 2007 roku.

Łącznie Maryja płakała 101 razy. Łzy pojawiały się, mimo że kilka razy przestawiono figurkę, by wykluczyć wpływ wilgoci lub innych warunków.

Ksiądz Edward Lorenc w tamtym czasie proboszcz parafii w pobliskim Dobromile wspomina: „Kiedy po raz pierwszy przyjechałem na miejsce, zobaczyłem przerażonych ludzi oddających cześć płaczącej figurce. Łzy wypływały wprost z oczu, nie zamarzały mimo piętnastostopniowego mrozu i były słone. Padłem na kolana i modliłem się ze wszystkimi”.

Powiadomiono o tym zjawisku władze kościelne, które – jak zwykle w takich sytuacjach – nakazały ostrożność i modlitwę. Analiza „łez Matki Bożej” przez laboratorium w Krakowie wykazała, że ich skład jest taki sam jak ludzkich łez.

Warto podkreślić, że w czasie trwania cudu łez przychodzili do kościoła na wspólną modlitwę katolicy, prawosławni i grekokatolicy. Któregoś dnia przyszedł także miejscowy ksiądz grekokatolicki wraz ze swoimi wiernymi, aby odprawić nabożeństwo przy Matce Bożej Płaczącej. 

Do Niżankowic zaczęły przyjeżdżać pielgrzymki z Ukrainy, z Polski i ze Słowacji. Ludzie w znaku łez odczytywali zatroskanie Matki sytuacją świata.

Łzy Maryi należą do porządku znaków. Świadczą one o obecności Matki w Kościele i świecie.  – mówił papież św. Jan Paweł II w sanktuarium Matki Bożej Płaczącej w Syrakuzach na Sycylii. Matka płacze wówczas, kiedy dzieciom zagraża jakiekolwiek zło, duchowe czy też fizyczne. Łzy Maryi są zawsze uczestnictwem w płaczu Chrystusa nad Jerozolimą, czy też na drodze krzyżowej, czy wreszcie przy grobie Łazarza.

Są to łzy bólu z powodu tych, którzy odrzucają Bożą miłość, z powodu rodzin rozbitych lub przeżywających kryzys, młodzieży zagrożonej przez kulturę konsumizmu i często zagubionej, z powodu przemocy, która wciąż jest przyczyną rozlewu krwi, z powodu niezrozumienia i nienawiści, które wznoszą mury między ludźmi i narodami.

Są to łzy modlitwy: modlitwy Matki, która daje moc każdej innej modlitwie i która zanosi błaganie także za tych, co się nie modlą, bo są pochłonięci przez tysiączne rozproszenia albo uparcie zamykają się na Boże wezwania.

Są to łzy nadziei, które łagodzą zatwardziałość serc i otwierają je na spotkanie z Chrystusem Odkupicielem, źródłem światła i pokoju dla poszczególnych osób, dla rodzin i całego społeczeństwa.

Cud łez przepięknie wyjaśnia też ks. Jacek Waligóra, proboszcz z Niżankowic: - Często ludzie próbują tu dociekać, co było przyczyną smutku i płaczu Matki Bożej. Wtedy przypominam takie zdanie, jakie Maryja wypowiedziała w Kanie Galilejskiej: "Zróbcie wszystko, co powie wam Syn mój". Niech więc każdy z nas - nie tylko my tu w Niżankowiach - zapyta siebie, czy zrobił wszystko, co każe mu Pan Jezus. Nie trzeba nam bić się w czyjeś piersi, ale w swoje. Bo każdy z nas w jakimś sensie jest przyczyną łez Maryi - wyjaśnia kapłan.

Ks. Waligóra w specjalnie prowadzonej Kronice Łez napisał: „W kazaniu z 16 września 2007 roku zwróciłem się do parafian z prośbą – apelem: „Zacznijmy na łzy patrzeć z wiarą. Spowiedź i Komunia Święta, a nie sensacja”. I dodaje: „Ile jeszcze łez potrzeba, by ruszyły się twarde ludzkie serca?”.

Jacques Maritain, francuski teolog i przyjaciel papieża Pawła VI, powiedział kiedyś, że „płacz Maryi jest znakiem, który zbyt wielu z nas zlekceważyło” (por. L’Osservatore Romano 1995 nr 2(170), s. 32).

W zeszycie, położonym obok figury, jedna z parafianek zapisała słowa: „Matko Boża z Niżankowic. Tak bardzo Cię proszę – nie płacz już więcej u nas, bo tak bardzo nam wszystkim smutno z tego powodu. Zrobimy wszystko, co zechcesz. Prosimy Cię – uśmiechnij się!”.

Ks. Jan Piwowarczyk, który był świadkiem cudu łez w Niżankowicach, wspomina: „Z grupą kapłanów (…) patrzyliśmy w Matkę Bożą, która płakała. Co Maryja chciała nam powiedzieć, każdy musiał odpowiedzieć sobie sam. Dla mnie było to wołanie podobne do tego, które pozostawiła Matka Boża w Fatimie w 1917 roku, kiedy przyszła do ubogich pastuszków. Wówczas prosiła o modlitwę różańcową, o pokutę, o umartwienie, ekspiację za popełnione w świecie grzechy. Tak to odebrałem dla siebie i muszę powiedzieć, że było to przeżycie ogromnie głębokie – podkreśla kapłan, dodając, że kiedy Maryja do nas przychodzi, zawsze wskazuje nam drogi Ewangelii i przykazań Bożych, bo z tego rodzi się pokój w naszych rodzinach, parafiach, krajach i na świecie”.

Drodzy bracia i siostry! A jaka będzie nasza odpowiedź na dar łez Maryi i Jej macierzyńskie wezwanie z jakim zwraca się do nas w swoich licznych objawieniach.

Ona zawsze i wszędzie z tą samą macierzyńską miłością przywołuje nas do Serca Swego Syna, także poprzez swoje łzy i mówi: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię. Zróbcie wszystko, cokolwiek Jezus wam powie”.

Łzy Matki, łzy cierpienia i serdecznego współczucia, niech staną się balsamem dla zranionych serc i zbolałych dusz, niech pobudzają do skruchy, braterskiej miłości i przebaczenia  - mówił św. Jan Paweł II w sanktuarium Matki Bożej Płaczącej we włoskich Syrakuzach.

1 maja 2007 r. ks. kard. Marian Jaworski ustanowił kościół w Niżankowicach sanktuarium Najświętszej Maryi Panny, Matki Bożej Opatrzności.

Coraz więcej wiernych przybywa, by modlić się w pamiętającym straszliwe czasy małym kościele, gdzie łzy Maryi na nowo uświadamiają wszystkim ból, który przeszywa Jej obolałe Niepokalane Serce.

Ks. Abp Mieczysław Mokrzycki ze Lwowa, będący przez wiele lat osobistym sekretarz papieża Jana Pawła II, powiedział niezwykle mocne słowa: „Znaki, jakie towarzyszą nam w Niżankowicach (…) ostrzegają nas przed utratą sensu ludzkiego istnienia, (…) pogardą wobec osoby ludzkiej połączoną z jednoczesną akceptacją zabójstwa poczętych dzieci i eliminacją starców, zapaścią sumienia, zanikiem świadomości grzechu, a tym samym potrzeby zbawienia. Dzieło Chrystusa poddane zostało śmiertelnej próbie. W tym wypadku pozostaje aktualne wezwanie do nawrócenia, do pokuty i modlitwy – mówił Abp Mokrzycki. Stąd te łzy naszej Matki proszącej nas o zmianę naszego postępowania. (…) Niepokalana Dziewica z Niżankowic wskazuje nam drogę i cel”.   

Ks. Jacek Waligóra, kustosz sanktuarium w Niżankowicach, mówi: - Matka Boża nie płacze już kilka lat, a pielgrzymi wciąż przyjeżdżają, choć dojechać do nas wcale nie jest łatwo. Maryja w tym miejscu prowadzi ludzi do sakramentów świętych, do Chrystusa i to jest dla nas najcenniejsze. O wielu z nich mogłyby opowiedzieć nasze konfesjonały. Naprawdę wielu ludzi nawróciło się tutaj, po wielu latach przystąpiło do Sakramentu Pokuty. Niektórzy mieli odwagę, aby dać nawet tego świadectwo.

Drodzy Czciciele Niepokalanego Serca Maryi!

Jako chrześcijanie wierzymy i ufamy, że tylko Jezus, nasz Pan Ukrzyżowany i Zmartwychwstały, może dać światu prawdziwy i trwały pokój. Bez Boga nie ma pokoju. A gdzie zaczyna się ten pokój? W ludzkim sercu, które się nawraca ku Sercu Bożemu. W duszy człowieka, który szczerze żałuje, opłakuje swoje grzechy i powierza się miłosierdziu Boga w sakramentalnej spowiedzi; który z serca przebacza bliźniemu i przyjmuje go jako brata; który Ewangelię Chrystusową uczynił najważniejszą regułą i busolą swego życia, szkołą i podręcznikiem apostoła pokoju, a Najświętszą Eucharystię, niewyczerpanym źródłem prawdziwej miłości bliźniego i siły ducha w godzinie próby; który poznał i uwierzył w moc modlitwy różańcowej, który codziennie wchodzi na drogę osobistego nawrócenia i daje świadectwo Chrystusowi i Jego miłości wobec każdego człowieka.

Drodzy bracia i siostry! Kochani chorzy! Pełni ufności przychodzimy dzisiaj do Matki Bożej, tak jak pewna kobieta z Niżankowic, która na ołtarzu złożyła swoją prośbę: „Matko Płacząca nad Swoim Synem, otrzyj moje łzy matki płaczącej nad swoim synem Wojciechem, który jest bardzo chory. Dziękuję Ci kochana Matko za każdą chwilę jego istnienia i błagam: uzdrów go. Proszę też o łaski dla pozostałych synów, o zgodę i miłość w rodzinie, o mocną wiarę i pokój na Ukrainie”.

Także i my, ściskając w naszych dłoniach różańcowe paciorki, módlmy się o pokój na Ukrainie, w naszych rodzinach i w naszych sercach. Bądźmy prawdziwymi apostołami i obrońcami tego pokoju, który przynosi nam Zmartwychwstały Chrystus. Razem z Matką Bożą Płaczącą pokonujmy wszelkie granice dzielące ludzkie serca i narody. Poprzez konkretne gesty miłości i solidarności, ocierajmy łzy z oczu naszych sióstr i braci, przywracajmy im światło nadziei. 

Powróćmy jeszcze na zakończenie do słów papieża Jana Pawła II wypowiedzianych w listopadzie 1994 roku w sanktuarium Matki Bożej Płaczącej w Syrakuzach:

Niech tutaj, do tej świątyni otwartej dla wszystkich, przychodzą ci, którym ciąży świadomość grzechu, i niech zaznają bogactwa Bożego miłosierdzia i przebaczenia! Niech ich tutaj przyprowadzą łzy Matki.

O Matko Boża Płacząca, wejrzyj z macierzyńską dobrocią na cierpienia świata! Osusz łzy cierpiących, zapomnianych, zrozpaczonych, ofiar wszelkiego rodzaju przemocy.

Wyjednaj wszystkim łzy skruchy i nowego życia, które otwierają serca na odradzający dar Bożej miłości.

Uproś łzy radości tym, którzy zaznali głębokiej dobroci Twego Serca. Amen.

                 o. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio