Drodzy
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
Wybitny
historyk Polskiego Karmelu, o. Alfons Bronisław Tomaszewski, pisząc o fundacji
kościoła i klasztoru karmelitów w Oborach, podkreśla:
„Największym
skarbem, jaki przekazali Ojcowie z Bydgoszczy dla Karmelu w Oborach, jest
figura Matki Boskiej Bolesnej. Od początku, tj. od roku 1605, patronuje „Pieta
Oboriensis” nad Karmelitami i pobożnym ludem Ziemi Dobrzyńskiej”.
W
Księdze Łask i Cudów Oborskiego Sanktuarium znajdujemy m.in. niezwykłe
świadectwo przekazane przez karmelitów z sąsiedniego klasztoru w Trutowie,
leżącego ok. 20
kilometrów od Obór.
Zachowany
został oryginał świadectwa spisany ręcznie po łacinie, podpisany przez kilku
zakonników i opatrzony pieczęcią klasztorną przeora w Trutowie. W polskim
tłumaczeniu z roku 1868 czytamy:
„Dnia
5 marca 1773 roku przeor trutowski o. Anioł ciężko zachorował, a w kilka dni
potem widząc się bliskim śmierci przygotował się na drogę wieczności przez
przyjęcie świętych sakramentów. Kiedy w nocy z 11 na 12 tegoż miesiąca był
jeszcze słabszy, a Ferdynand braciszek pojechał po lekarza, chory tymczasem
przywoławszy brata Filipa, taki mu daje rozkaz: „Kochany bracie, siadaj zaraz
na konia, i jak najprędzej spiesz do Obór po lekarstwo dla duszy i ciała; –
proś tamtejszego przeora, niech każe klerykom modlić się za mnie do cudownej
Matki Bolesnej, aby mi u Syna swego wyjednała zdrowie, jeżeli się tak podoba
woli Bożej”. O godzinie 1 w nocy woła na ludzi usługujących mu w chorobie. Ci
słysząc głos przeora, którego już mieli za zmarłego, przerażeni uciekli, a
tylko zbliżyli się nieco odważniejsi – Wojciech Pomorski, zakrystian i Maciej,
kuchta klasztorny. Do nich więc tak się odezwał: „Moi chłopcy! Pomóżcie mi
cokolwiek, a wstanę na chwilkę. Oni zaś przejęci bojaźnią spoglądając na
chorego i siebie, ciężko wzdychali, i nie dotykali się go wcale, jakby już
zmarłego. Przeor, widząc się od wszystkich opuszczonym, o własnych siłach
powstał z łóżka i tak przemówił do zakrystiana: „Wojciechu! Podaj mi tabliczkę
i obacz, która godzina”. A otrzymawszy odpowiedź, że pierwsza, własnymi rękami
dzierżąc tabliczkę tak na niej napisał: „Około godziny pierwszej ożywił mię
duch mój; – i zasnął na kilka godzin, gdyż poprzednio długi czas nie spał. Po
dziesiątej wraca brat Filip i powiada, iż wszystko akuratnie wypełnił, którego
widząc przed sobą chory, tak doń przemawia: „Dziękuję Ci kochany bracie za skuteczne
lekarstwo, jakieś mi od cudownej Matki przyniósł, i patrz, wszakżem już konał,
a teraz mam się dobrze”. Słysząc to Filip, ucieszył się bardzo. Po
własnoręcznym opisie doznanego cudu uzdrowiony dodał: „że to zeznanie jest
prawdziwe, świadczę się Bogiem i własnym sumieniem i całe to opowiadanie gotów
jestem stwierdzić przysięgą. Niech nadto świadczą i ci, którzy mię widzieli w
walce ze śmiercią, że za przyczyną Matki Bolesnej wyzdrowiałem, i zaklinam się
na rany Chrystusa Pana i łzy Bolesnej Maryi, aby zeznali według tego, jak im
sumienie dyktuje. Dla większej zaś wiary zeznanie to klasztorną pieczęcią i
własnoręcznym podpisem stwierdzam”.
Drodzy
bracia i siostry! To świadectwo jest dla nas pięknym przypomnieniem słów zawartych
w Liście św. Jakuba: „modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan
go podźwignie” oraz „módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie” (por.
Jk 5, 15 – 16).
Pełna
wiary modlitwa przeora karmelitów z Trutowa i jego zakonnych współbraci przypomina
nam ewangeliczną postać setnika proszącego Jezusa: „Panie, sługa mój leży w
domu sparaliżowany i bardzo cierpi (…) nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach
mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie”. W odpowiedzi Jezus
rzekł: „Idź, niech ci się stanie, jak uwierzyłeś”. I o tej godzinie jego sługa
odzyskał zdrowie” (por. Mt 8, 5 – 13).
Podobnie
karmelici zjednoczeni w wierze i miłości polecają Sercu Zbawiciela i
macierzyńskiemu orędownictwu Maryi Bolesnej swego ciężko chorego współbrata.
Trzeba
także pamiętać, że ich ślubowane Bogu posłuszeństwo zakonne opiera się na
fundamencie wiary w słowa Chrystusa o przełożonych w Kościele: „kto was słucha
Mnie słucha” (por. Łk 10, 16). Są zatem jak ewangeliczni słudzy z Kany Galilejskiej
do których Maryja mówi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek Mój Syn wam powie” (por. J
2, 5). Przypomnijmy tutaj jak chory przeor klasztoru w Trutowie „daje rozkaz:
„Kochany bracie, siadaj zaraz na konia, i jak najprędzej spiesz do Obór po
lekarstwo dla duszy i ciała; – proś tamtejszego przeora, niech każe klerykom
modlić się za mnie do cudownej Matki Bolesnej, aby mi u Syna swego wyjednała zdrowie,
jeżeli się tak podoba woli Bożej”.
Przekazują
nam więc piękne świadectwo braterskiej miłości oraz żywej wiary w Chrystusa
obecnego i działającego w Kościele. Zachęcają do głębokiej ufności w troskliwą
macierzyńską opiekę, czułą miłość i moc wstawiennictwa Maryi u Serca Syna,
Niebieskiego Lekarza naszych dusz i ciał. To szczególna pociecha i zachęta dla
obłożnie chorych leżących w domu, czy też przykutych do szpitalnego łóżka,
którzy ku temu sanktuarium zwracają się z nadzieją, którzy codziennie dzwonią i
piszą do klasztoru w Oborach, prosząc o westchnienie przed obliczem Matki
Bolesnej; to zaproszenia do pełnej wiary modlitwy wstawienniczej za chorych
skierowane do ich bliskich i przyjaciół oraz stróżów sanktuarium – ojców
karmelitów. To piękny przykład dla uczestników comiesięcznej Mszy Świętej o
uzdrowienie i dla całej Wspólnoty Miłości Matki Bolesnej „Pieta”, która
codziennie łączy się duchowo o godzinie 18.40 (zimą o 17.40) z Oborskim
Sanktuarium w modlitwie koronką do siedmiu boleści Maryi za chorych i
cierpiących.
W
Księdze Łask i Cudów Matki Bolesnej znajdujemy kolejny przykład takiej właśnie
duchowej łączności z Oborskim Sanktuarium i świadectwo pełnej wiary modlitwy
wstawienniczej.
„Dnia
16 lipca 1779 r., czyli na odpust Matki Bożej Szkaplerznej, przybyła do naszego
kościoła Marianna Drozdowska ze Skępego na podziękowanie Matce Bożej Bolesnej
za ocalenie życia i powrót do zdrowia swej córki Elżbiety. Dziewczynka,
6-letnia, była nieuleczalnie chora na wrzód w gardle. Leżąca, prawie konająca,
opłakiwana była tak od rodziców, jak i od krewnych, i sąsiadów.
Wówczas matka pod natchnieniem Bożym, weszła na górę pod dach swego domu, gdzie
obróciwszy się w stronę ku Oborom, Matce Bolesnej z wielką nadzieją
i mocną wiarą, z jakim tylko mogła uczuciem i prośbą konającą
córkę polecała. Wtem usłyszała głos mówiący do niej wyraźnie te słowa: Wstań,
nie płacz, nic jej nie będzie. Pocieszona tymi słowami zeszła z góry,
przyszła do izby i zobaczyła córkę uśmiechającą się i o własnych
siłach z łóżka wstającą”.
Drodzy
Moi! Jakże głęboka była wiara tej zbolałej matki i jej bezgraniczne
zaufanie w macierzyńską miłość i wstawiennictwo Maryi Bolesnej tronującej
w Oborskim Sanktuarium. Trwała na modlitwie przy łóżku swego dziecka, jak
Maryja na Golgocie. Wiedziała, że Ta, która stała pod krzyżem Syna na Kalwarii,
nie opuści jej chorego dziecka. Wiedziała, że w Sercu Matki Bolesnej
znajdzie największe zrozumienie, współczucie i skuteczną pomoc. Do Niej więc
zwróciła się pełna nadziei i została pocieszona.
Jej
modlitwa pełna wiary i całkowitego zawierzenia Bogu przez macierzyńskie pośrednictwo
Maryi przypomina nam ewangeliczną postać kobiety kananejskiej, która z wiarą upadła
do nóg Jezusa i prosiła o uzdrowienie córeczki opętanej przez ducha
nieczystego. „Gdy wróciła do domu, zastała dziecko leżące na łóżku, a zły duch
wyszedł” (Mk 7, 30).
Drodzy
bracia i siostry, kochani chorzy, zgromadzeni w Oborskim Domu Maryi!
Pokrzepieni
i zachęceni tymi świadectwami wiary, także i my, pełni ufności, zwracamy ku
Niej nasze serca, wołając: „O Matko Bolesna! Bądź nam zawsze matką, oddajemy Ci
się z duszą i ciałem na wieki. Amen”.
o.
Piotr Męczyński O. Carm.
|