Drodzy
Czciciele Męki Pańskiej i Boleści Maryi, zgromadzeni w wierze i miłości na
Oborskiej Kalwarii!
W
najstarszych dokumentach Cudowna Figura Matki Bożej Bolesnej nazywana jest
obrazem Depositionis de Cruce.
Ta
łacińska nazwa kieruje nas ku osobie naszego Pana Jezusa Chrystusa, którego
Najświętsze Ciało zostało zdjęte przez uczniów z twardych ramion krzyża i
złożone na ramionach zbolałej i zapłakanej Matki. Maryja to Święte Ciało
Najdroższego Syna jako pierwsza przyjmuje i adoruje, z największą czcią i
wdzięcznością pozdrawia i całuje Jego święte rany, obmywa je swymi łzami i
namaszcza olejkami. Można powiedzieć, że Cudowna Figura Matki Bolesnej,
określana włoskim słowem Pieta przedstawia moment kulminacyjny tej dramatycznej
sceny, którą nazywamy Depositionis de Cruce, czyli zdjęcie z krzyża Ciała
naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Służebnica
Boża Luiza Piccarreta (1865 – 1947) z Corato, włoska mistyczka i stygmatyczka,
przez 64 lata była przykuta do łóżka, żyjąc tylko Eucharystią. Na polecenie
swego spowiednika błogosławionego Annibala Marii di Francia w roku 1915 spisała
rozważane stale “24 Godziny Męki Naszego Pana Jezusa Chrystusa”. Rozważając
scenę zdjęcia Jezusa z krzyża pisze:
„Mój
(…) Jezu, widzę, że Twoi uczniowie śpieszą, żeby zdjąć Cię z Krzyża. Józef i
Nikodem, którzy dotąd pozostawali w ukryciu, z odwagą i nie obawiając się
niczego, chcą Ci teraz sprawić honorowy pogrzeb. Biorą więc młoty i kleszcze
aby wykonać święte i smutne zadanie wyjęcia gwoździ z Krzyża, podczas gdy Twoja
przebita bólem Mama rozkłada Swoje matczyne ramiona, aby Cię przyjąć na Swoich
kolanach.
Mój
Jezu, podczas gdy oni wyjmują gwoździe, ja też chcę pomóc Twoim uczniom i
podtrzymać Twoje Przenajświętsze Ciało, i poprosić, aby gwoździami wyjętymi z
Ciebie, przybili całą mnie do Ciebie. Z Twoją Świętą Matką, chcę Cię adorować i
całować Cię, a potem zamknąć się w Twoim Sercu, aby Go już nigdy nie opuścić”.
Święty
Ojciec Pio pisze: „Wyobraź sobie, że ukrzyżowany Pan Jezus jest w twoich
objęciach i na twej piersi i mów Mu, całując Jego bok setki razy: „To jest moja
nadzieja, czyste źródło mojego szczęścia; to jest serce mojej duszy; nigdy nic
mnie nie odłączy od Twojej miłości...”.
Drodzy
bracia i siostry! Najsłodszy Jezus mówi dzisiaj do każdego z nas:
„Duszo
moja, przypatrz się, jak moja Matka wpatruje się w każdą ranę, obmywa je
własnymi łzami, namaszcza pocałunkami, a w sercu z wielką czcią i miłością je
adoruje. Inne niewiasty i uczniowie, za Jej przykładem, czynią podobnie. Ty,
która poszłaś śladami mej męki na miejsce mego skonania, przyjdź do mego Ciała,
namaść je aromatem cnót, adoruj moje błogosławione Rany, całuj je, łzami
zraszaj moje Oblicze i złóż Mnie w grobie twojego serca”.
Inna
mistyczka i stygmatyczka, błogosławiona s. Anna Katarzyna Emmerich,
augustianka, tak opisuje tę przejmującą scenę na Kalwarii:
„Zdjęte
z krzyża najświętsze ciało (…) na
chuście złożono wreszcie cierpiącej Matce w ramiona, które z bólem i tęsknotą
niezmierną wyciągnęła ku niemu. Bezmierne cierpienie Matki Najświętszej można
porównać jedynie z nieogarnioną Jej miłością. Ponownie, ale też po raz ostatni
trzymała w ramionach ciało swego ukochanego Syna. Wpatrywała się teraz z bliska
w Jego potwornie zmaltretowane zwłoki, mając tuż przed oczami wszystkie okropne
rany i tkliwie całując zakrwawione policzki.
Maryja
pomimo niewymownego cierpienia i żalu, zachowywała zdumiewającą moc i odwagę
miłości, które przynaglały Ją do działania. Nie mogła przecież pozostawić ciała
Jezusa w takim stanie sponiewierania, do jakiego doprowadziły je przebyte
męczarnie. Nie ustając ani na chwilę w tak bolesnej posłudze, skrzętnie je
opatrywała, oczyszczała i obmywała.
Najpierw
z pomocą innych rozpięła ostrożnie koronę cierniową i zdjęła ją z głowy Jezusa.
Koronę tę położono na ziemi koło gwoździ.
Twarz
Jezusa na skutek krwi, ran i zadanych Mu katuszy była tak zmieniona, że ledwie
można było ją rozpoznać. Potargane włosy na głowie i w brodzie całkiem zlepione
były krwią.
Maryja
zmyła głowę i twarz Pana i mokrą gąbką zebrała z włosów zaschłą krew. W miarę
obmywania coraz wyraźniej widać było ślady strasznych okrucieństw, jakich się
na Jej Synu dopuszczono; wraz z tymi odkryciami wzmagał się także Jej ból i
nieopisany żal, i coraz większe współczucie ogarniało obecnych na widok każdej
ukazującej się rany. Z niezwykłą pieczołowitością i wytrwałością wykonywała
Maryja tę smutną czynność. Umywszy skatowaną głowę Syna, Najświętsza Panna
ucałowała policzki Jezusa i zakryła ją chustą. Dalej obmyła szyję i barki,
piersi i plecy, a dalej ramiona i porozdzierane, zakrwawione dłonie.
Teraz
dopiero okazało się, jak strasznie umęczone było ciało Jezusa. Każdą ranę
Maryja z wielką pieczołowitością obmywała i oczyszczała. Namaściwszy wszystkie
rany, Maryja owinęła głowę Jezusa specjalną chustą. Jednakże nie zasłoniła
twarzy. Przymknęła na wpół otwarte oczy Jezusa, trzymając na nich przez chwilę
swą rękę, zamknęła otwarte usta Pana, wreszcie objąwszy ramionami najdroższe
ciało swego Syna, z płaczem, upadła twarzą na Jego święte oblicze. Raz jeszcze
uścisnęła serdecznie najdroższe ciało i żegnając je czułymi słowami, oddała
je”.
Najmilsi
bracia i siostry! Wznieśmy nasze oczy na Pietę umieszczoną w ołtarzowym tronie.
Bł.
Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej, karmelitanka, pisze:
„Widzę
Maryję kontemplującą swego martwego Syna, spoczywającego w Jej ramionach. Ileż
cierpi to Serce Matki! Czyż miałabym odwagę odmówić Jej pociechy?”
„Popatrzcie
dziś wszyscy na Tego, którego przebodli – zdaje się mówić do nas Maryja. Kontemplujcie
Mego Syna Jezusa, uczynionego jedną zakrwawioną raną.
Jego
rany są znakiem Jego miłości do was. One są ceną waszego odkupienia. One są
drogocennym darem Boskiego Miłosierdzia, które przynosi wam wszystkim paschalną
radość odkupienia i zbawienia.
Wraz
ze Mną, bolejącą Matką męki, okryjcie Jego rany miłością i pocałunkami. Zbliżcie
się i złóżcie pocałunek ogromnej wdzięczności na wszystkich Jego ranach”.
Drodzy
Moi!
Jak
możemy odpowiedzieć na tak wielką miłość Boskiego Odkupiciela i Jego
współcierpiącej Matki?
Przede
wszystkim poprzez szczere osobiste nawrócenie i pokutę za grzechy, pojednanie z
Bogiem w sakramentalnej spowiedzi i z ludźmi oraz codzienne gesty współczucia i
miłosierdzia okazywane wobec zranionych członków Jego Mistycznego Ciała, czyli
tych, o których Jezus powiedział: „wszystko co uczyniliście jednemu z tych
braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.
Św.
Jan Boży, Patron chorych i pielęgniarzy, miał zwyczaj myć nogi każdemu choremu
trafiającemu do szpitala. Jakże się zdziwił, gdy podczas tej czynności u
jednego z biedaków dostrzegł na stopach stygmaty Chrystusa. Zobaczył również
poświatę wokół głowy mężczyzny i usłyszał słowa: „Janie cokolwiek dobrego
czynisz ubogim i chorym, Mnie samemu czynisz”.
Jak
uczy papież Franciszek: „Chodzi o ciało twojego brata poranionego, bo jest
głodny, spragniony, nagi, ponieważ jest upokorzony, bo jest zniewolony, uwięziony,
bo jest w szpitalu. To są dzisiaj rany Jezusa, które musimy otoczyć czułością,
troskliwie leczyć i całować” – mówi Papież.
Wspaniały
przykład daje nam także święty Kamil de Lelli. Opatrzność posłużyła się
ropiejącą, trudną do zagojenia raną w nodze, aby znalazł się on w szpitalu św.
Jakuba w Rzymie", gdzie oddał się posłudze chorym, zwłaszcza tym
najcięższym przypadkom, w których widział Jezusa. Szpital stał się dla niego
domem, a leczeni w nim chorzy - rodziną. Oddając się bezgranicznie chorym i
cierpiącym odnajduje w ich przepełnionych bólem twarzach oblicze samego
Chrystusa. Chce im służyć i dla nich tylko żyć.
„Daj
Boże, abym mógł umierać z rękami zniszczonymi przez miłosierdzie” – mówił
Święty Kamil. „Że też nie mam stu ramion, aby nieść pomoc tym biednym, którzy
wzywają pomocy”.
Św.
Bernadeta Soubirous, po zakończeniu objawień w Lourdes, wstąpiła do
Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia w Never, gdzie z wielkim oddaniem opiekowała
się chorymi.
Zachowało
się wspomnienie jednej z sióstr szarytek, która została skierowana do
infirmerii, by u boku Bernadety uczyć się pielęgnowania chorych. Zapamiętała ona rady, jakie dała jej
Bernadeta: – „Nie zapominaj o tym, by w każdym biedaku widzieć Naszego
Pana (...). Im bardziej odrażający jest chory, tym bardziej trzeba go miłować”.
Drodzy
Moi! Spójrzmy na Pietę w ołtarzu!
Ciało
Chrystusa Pana zdjęte z krzyża zostało złożona na ramionach zbolałej Matki.
Mocą testamentu z krzyża Maryja nieustannie przyjmuje i pochyla się nad
Kościołem – Mistycznym Ciałem swego Najdroższego Syna, którego członkami my
jesteśmy. Przyjmuje każdego z nas z tą sama miłością z jaką przyjęła Ciało Syna
zdjęte z krzyża.
Ona
uczy nas wiary, pozwalającej rozpoznać w chorych i ubogich zranione oblicze
samego Chrystusa i z miłością odpowiadać na Jego wezwanie: „Wszystko, co
uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40). Amen.
o.
Piotr Męczyński O. Carm.
|