Drodzy
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
Drodzy
Czciciele Matki Bożej Bolesnej, zgromadzeni w ciszy Oborskiego Karmelu!
W
zwieńczeniu ołtarza głównego oborskiej świątyni znajduje się okrągły obraz
(tzw. tondo) przedstawiający ewangeliczną scenę Nawiedzenia w Ain Karem (por.
Łk 1, 36 – 56). Na progu domu Elżbieta wita swoją młodziutka krewną z Nazaretu.
Nadchodząca Maryja będąca brzemienną jest ubrana w różową suknię i błękitny
płaszcz, a na Jej głowie biały welon. Elżbieta ukazana jest jako kobieta
starsza, w zielonej sukni i ciemnoniebieskim płaszczu. Z tyłu za Elżbietą stoi
jej mąż Zachariasz. Natomiast za Maryją widzimy idącego pielgrzyma, mężczyznę z
ciemną brodą, w niebieskiej szacie i brązowym płaszczu, z kapeluszem na głowie
i kosturem, czyli laską pielgrzymią w ręku, oraz workiem przerzuconym przez
plecy.
Ten
okrągły obraz znajdujący się nad Cudowną Figurą przypomina o początku fundacji
i tytule nadanym oborskiej świątyni. W roku 1605 Łukasz i Anna Rudzowscy,
starsi i bezdzietni małżonkowie, właściciele Obór, zaprosili i umówili się z
karmelitami z Bydgoszczy, i tuż po święcie Nawiedzenia NMP, podpisali w Rypinie
akt erekcyjny kościoła i klasztoru. Karmelici bydgoscy obejmując nową fundację
przynieśli ze sobą Pietę – wsławioną już łaskami figurę Matki Bożej Bolesnej.
Ich przybycie do Obór oznaczało przybycie Maryi, ponieważ „Carmelus totus
Marianus est” (Karmel jest cały Maryjny). I tak w Oborach rozpoczęło się to niezwykłe
Maryjne Nawiedzenie, które trwa do dzisiaj. Jak mówi pobożna legenda, zapisana
przez klasztornego kronikarza, Figura Matki Bożej Bolesnej dwukrotnie była z
powrotem zabierana przez karmelitów do Bydgoszczy, ale sama w jakiś cudowny i
nadprzyrodzony sposób z powrotem przenosiła się do Obór. W ten sposób Matka
Bolesna dała znać, że sama wybrała sobie i ukochała to ciche i ustronne
miejsce, i tutaj pragnie spotykać się ze swoimi dziećmi. Od tego dnia do
Oborskiego Karmelu przybywają pokolenia rozmodlonych pielgrzymów, aby w ciszy
spotkać się z Maryją, doświadczyć łaski Jej macierzyńskiego nawiedzenia i
wyśpiewać Bogu radosne „Magnificat”.
Także
i my pełni ufności przybywamy dzisiaj na oborskie wzgórze i za poetą wołamy:
„Matko Bolesna, Oborska Pani,
Serca Ci swoje niesiemy w
dani –
Do stóp Twych świętych kornie
padamy,
Czulszej od Ciebie Matki nie
znamy …
Matko Bolesna Twa Pieta
sławna,
Cudami słynie od dawien dawna
–
Ty naszych dziadów, ojców,
leczyłaś
I nas darz zdrowiem o Matko
miła …” (Jan Jagodziński z Golubia – Dobrzynia).
Drodzy
Moi! Tutaj doświadczamy tego o czym Papież Franciszek tak pięknie napisał:
„Mamy Matkę, której oczy są czujne i dobre jak oczy Syna; Jej macierzyńskie
serce jest pełne miłosierdzia, jak On; Jej ręce chcą pomagać, jak ręce Jezusa,
które łamały chleb dla łaknących, które dotykały chorych i ich uzdrawiały.
Napełnia nas to ufnością i otwiera na łaskę i miłosierdzie Chrystusa. Maryja
jest Matką pocieszenia, która pociesza swoje dzieci”.
O
tym przypominają nam liczne wota dziękczynne zdobiące ściany prezbiterium i
świadectwa zapisane w Oborskiej Księdze Łask i Cudów Matki Bożej Bolesnej.
Maria
z Warszawy napisała:
„Na
moje pierwsze spotkanie z Matka Bożą Bolesną w Oborach, przyjechałam autokarem
z grupą pielgrzymkowa z Warszawy - Białołęki. Było to 13 października 2012
roku. Tego dnia przyjęłam Szkaplerz Matki Bożej.
Koleżanki
widząc jak płaczę podpowiedziały mi abym przed błogosławieństwem, powiedziała
kapłanowi o tym co mnie gnębi. Wtedy ze łzami w oczach powiedziałam o swoim
żalu i rozpaczy która mnie męczyła od ponad 20 lat.
Kiedyś
miałam dwoje dzieci. Miałam, bo po 9 latach leczenia na białaczkę, Pan Bóg
zabrał mi synka. Miał 12 lat. Mógł żyć, bo miał całe życie przed sobą. Gdy
odszedł, chodziłam jak w amoku, moje serce napełniło się czarą goryczy. Wtedy
zwątpiłam. Moje serce skamieniało bo nie potrafiłam nawet przytulić młodszej
córki, która wtedy bardzo potrzebowała ciepła i miłości. Byłam tak zrozpaczona,
że nie widziałam tego co ona przeżywa po odejściu brata. Kiedyś powiedziała mi,
że też chciałaby być taka chora jak jej brat, to może wtedy bym ją przytulia do
siebie. Wówczas nie zdawałam sobie z tego sprawy jaką ogromną krzywdę
nieświadomie jej wyrządziłam. Żal do Pana Boga trochę ustąpił jak zostałam
babcią. Mam dwie wspaniałe wnusie. A mimo to, jak zbliżał się dzień odejścia
synka, wszystko wracało jak bumerang. Żal, rozpacz, zwątpienie i pytanie
"dlaczego" na które nie ma
odpowiedzi. Pielgrzymując do Sanktuarium w Oborach, prosiłam Matkę Bolesną o
uwolnienie mnie z więzów rozpaczy.
Podczas
modlitwy o uzdrowienie podeszłam do kapłana. Stojąc przede mną ojciec karmelita
poprosił mnie abym z ufnością podała mu swoje dłonie i powtarzała za nim słowa
modlitwy, której nie pamiętam, a która zaczynała się słowami "Jezu, ufam
Tobie". Zasnęłam w Duchu Świętym. Od tego momentu czułam się lekką, jakby
ktoś zdjął mi ciężar z pleców.
11
kwietnia tego roku minęło 25 lat od odejścia mojego synka. Pierwszy raz od 25
lat nie płakałam. Teraz wiem i wierzę w to że to Matka Bolesna w Oborach wysłuchała
mojej modlitwy i zdjęła ze mnie kajdany rozpaczy”.
Drodzy
bracia i siostry! Nawiedzenie Maryi - to dla nas wielki dar i jednocześnie
zadanie. W istocie, Maryja pragnie kontynuować swoje nawiedzenie razem z nami i
przez nas, pragnie, byśmy stali się przedłużeniem Jej matczynych ramion.
Jak
uczy św. Jan Paweł II „Maryja (…) uznając się za służebnicę Pana, oddaje się
zarazem na służbę Jego miłości do ludzi. (…) Znamienne jest, że przyjąwszy
wielkodusznie zwiastowanie anielskie, udaje się pospiesznie do Elżbiety, aby
jej pomóc. (…) Wpatrując się w Nią - Uzdrowienie chorych - wielu chrześcijan w
kolejnych stuleciach nauczyło się opiekować chorymi z prawdziwie macierzyńską
czułością”.
Dlatego
Ojciec Święty Franciszek zwracając się do chorych i tych, którzy otaczają ich
troskliwą opieką, powiedział:
„W
trosce Maryi odzwierciedla się czułość Boga. Ta czułość uobecnia się w życiu
licznych osób, które są blisko chorych i potrafią zrozumieć ich potrzeby, nawet
najbardziej niedostrzegalne, ponieważ patrzą oczami pełnymi miłości. (…)
Wszystkim, którzy służą chorym i cierpiącym, życzę, by ożywiał ich duch Maryi,
Matki Miłosierdzia”.
Drodzy Moi! Od Maryi spieszącej z pomocą do krewnej
Elżbiety w Ain Karem, od Maryi Bolesnej
stojącej pod krzyżem Syna uczmy się nawiedzać i czuwać przy łóżku chorego,
trwać przy nim z miłością i oddaniem, i oczami wiary widzieć w nim umęczone
Oblicze samego Chrystusa.
Ona,
swoim przykładem i wstawiennictwem, pragnie wspomagać nas w tej posłudze
miłości wobec chorych i cierpiących. Pozwólmy Jej działać w nas i przez nas,
kiedy i jak chce. Dlatego codziennie odnawiajmy nasze oddanie się Maryi, Jej
miłość w naszych sercach, Jej spojrzenie w naszych oczach, Jej uśmiech na
naszych twarzach, Jej pokój w naszym głosie, Jej miłosierdzie w naszych
wyciągniętych dłoniach.
Razem
z Maryją odwiedzajmy chorych niosąc im nadzieję, czułość i miłość Boga, i
pamiętajmy o słowach Chrystusa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci
moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (por. Mt 25, 36.40).
Drodzy
bracia i siostry!
Wiosną
tego roku odnowiona została Cudowna Figura Matki Bożej Bolesnej, a obecnie trwa
gruntowna renowacja ołtarza głównego poświęconego Pani Oborskiej. Także i my,
jako parafianie i wierni czciciele Matki Bolesnej, jesteśmy wezwani do
głębokiej duchowej odnowy. Zróbmy wszystko, aby Maryja jeszcze bardziej
tronowała i jaśniała w naszych sercach, w naszym życiu i w naszej posłudze
drugiemu człowiekowi.
W takim maryjnym duchu starajmy się przeżywać
tegoroczny Adwent, który rozpocznie się już jutro.
Do tego wzywa nas papież Franciszek, który bullą Misericordiae
Vultus ogłosił Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia.
Rok
Święty Miłosierdzia rozpocznie się 8 grudnia, w uroczystość
Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.
„Słodycz
Jej spojrzenia niech nam towarzyszy w tym Roku Świętym, abyśmy wszyscy
potrafili odkryć radość z czułości Boga” – pisze papież Franciszek.
Ojciec
Święty w swojej bulli wspomniał także o „sanktuariach, nawiedzanych przez wielu
pielgrzymów, którzy właśnie tam bardzo często doświadczają w sercu łaski i
znajdują drogę do nawrócenia”.
Biskup
Płocki Piotr Libera dekretem z dnia 24 listopada 2015 r. ustanowił Sanktuarium
w Oborach świątynią jubileuszową - miejscem świętym, w którym wierni będą mogli
uzyskać łaskę odpustu zupełnego przez cały okres trwania Nadzwyczajnego
Jubileuszu Miłosierdzia.
Drodzy
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
„Żyjmy
intensywnie Jubileuszem, prosząc Ojca o przebaczenie grzechów i o udzielenie
swojego miłosiernego odpustu. Bądźmy miłosierni dla innych, tak jak Ojciec jest
miłosierny dla nas”. Naśladujemy Maryją w Jej radosnej posłudze miłości wobec brzemiennej
Elżbiety.
Matka
Pana spiesząca z Nazaretu do Ain Karem przekazuje nam na koniec jeszcze jedną
ważną naukę – pewien cudowny sekret swego Serca. Maryja w scenie Nawiedzenia
wskazuje nam, że źródłem tej czynnej i ofiarnej miłości bliźniego jest Serce
Jezusa, nasze zjednoczenie z Nim poprzez modlitwę i częstą Komunię świętą. On,
choć jeszcze ukryty w Jej dziewiczym łonie, rozpala Jej Serce i Ona Go niesie z
radością do Elżbiety. Pięknie wyjaśnia to św. Jan Paweł II mówiąc, że Maryja
w pewnym sensie jest „tabernakulum” – pierwszym „tabernakulum”
w historii, w którym Syn Boży (jeszcze niewidoczny dla ludzkich oczu)
pozwala się adorować Elżbiecie, niejako „promieniując” swoim światłem poprzez
oczy i głos Maryi.
Najmilsi
Bracia i Siostry!
Trzeba,
aby Jezus tak promieniował poprzez każdego z nas, gdy przyjmujemy Go do serca
w Komunii świętej i idziemy z Nim do naszych rodzin, pochylamy
się nad dziećmi, odwiedzamy chorych, ofiarujemy nasz czas samotnym, odwiedzamy
osoby starsze – przeżywające jesień życia, gdy idziemy codziennie do naszego
Ain Karem – z pokorną posługą miłości.
Bez
Niego taka czynna i wytrwała miłość bliźniego byłaby wręcz niemożliwa. Mówi
o tym święta Faustyna w swoim Dzienniczku, gdy wyznaje: O
Jezu (…) gdybyś sam nie zapalał w duszy mojej tej miłości, nie
umiałabym w niej wytrwać. Sprawia to Twoja miłość Eucharystyczna, która
mnie codziennie zapala (Dz 1769).
Przypomina
o tym także Służebnica Boża Wanda Malczewska, żyjąca w XIX wieku polska
mistyczka, troskliwie
opiekująca się chorymi i ubogimi. W jednej z wizji mistycznych z ust Matki
Bożej usłyszała słowa: „Córko Moja!
Czyżbyś ty dotąd żyła i wśród różnych bied pokój duszy zachowała, gdybyś
Najświętszego Sakramentu codziennie nie przyjmowała! Któż cię uleczył z
ciężkiej, obłożnej choroby... Kto ci daje siły obchodzić chorych, jeżeli nie
Najświętszy Sakrament?".
Przykładem
może być także święty Józef Moscati, lekarz z Neapolu, z wielkim poświęceniem
oddany posłudze swoim pacjentom. Temu, kto pytał go, jak jest w stanie to
wszystko wytrzymać, odpowiadał w prosty sposób: "Kto przyjmuje Komunię Świętą każdego ranka, ma ze sobą ładunek
energii, który nie ulega wyczerpaniu".
Podobnie
Błogosławiona Matka Teresa z Kalkuty wskazuje nam Jezusa obecnego w
tabernakulum ołtarza i mówi: „Tutaj jest źródło mojego życia, mojego powołania
i poświęcenia się ludziom cierpiącym. On jest moim życiem, moją miłością,
moim wszystkim”.
Pięknym
przykładem w tym względzie może być dla nas świadectwo Anny Marii, które
nadesłała z Jerozolimy.
„Matka
Najświętsza zaprosiła mnie tutaj do Ziemi Świętej, abym tu mogła doznać jeszcze
większej bliskości i miłości Jej Syna.
I
rzeczywiście, spotykam Go na codzień w swoich podopiecznych, tj. chorych,
niepełnosprawnych i cierpiących dzieciach, którym posługuję jako
wolontariuszka w ośrodku Saint Vincent ( Świętego Wincentego) w Ain
Karem. Jest to dom prowadzony przez siostry Szarytki, w którym znalazło
miejsce 70 dzieci różnych wyznań, w wieku 2-24 lat. Są wśród nich dzieci
żydowskie, muzułmańskie, a także chrześcijańskie, ale przede wszystkim –
wszystkie są Dziećmi Bożymi.
Dzieci
w przeważającej części są upośledzone fizycznie i umysłowo. Mało
które dziecko chodzi o własnych siłach. Często leżą na łóżkach lub siedzą
– w dostosowanych do ich zniekształceń postawy – wózkach inwalidzkich.
Mają duże zniekształcenia kręgosłupów oraz kończyn górnych i dolnych. Nie
przyjmują bezpośrednio pokarmów, lecz są karmione za pomocą kroplówek bądź
strzykawek – poprzez wypuszczoną sondę – bezpośrednio do żołądka. Często dzieci
są niewidzące, bądź niesłyszące. Potrzeby fizjologiczne oddają samoczynnie do
pampersów. Dzieci te nie dożywają wieku dorosłego człowieka, ze względu na
poważne schorzenia wewnętrzne organizmu. Opieka nad dziećmi (tak jak
w szpitalu) jest całodobowa. Sprawują ją wolontariusze z całego
świata, w tym najwięcej z Europy. Wśród nich są także osoby
z Polski. Praca wolontariusza polega na zapewnieniu pełnej obsługi choremu
dziecku, tj. kąpaniu, ubieraniu, karmieniu, podawaniu leków, wykonywaniu
niezbędnych czynności i ćwiczeń rehabilitacyjnych, dzięki którym niektóre
dzieci zaczynają chodzić, a inne tylko siadać w wózkach.
Ja
pracuję 7 godzin dziennie, samodzielnie z czwórką dzieci w wieku od
8-18 lat. Wszystkie dzieci są bardzo wesołe, śmieją się głośno, gdy rozpoznają
mój głos lub dotyk. Nie ukrywam, że praca jest bardzo ciężka, tak pod względem
fizycznym jak i psychicznym, ale rekompensuje to wielka miłość do tych
„Aniołów”, w których czuję obecność Pana Jezusa.
Kierując
się ludzkim rozumem nie brałam nigdy pod uwagę, że mogę kiedyś podjąć pracę
wymagającą tak dużej odporności psychicznej, odpowiedniej kondycji fizycznej
i przygotowania zawodowego – bo tych mi brakowało.
Tymczasem
w planie Bożym wszystko jest możliwe. Pan stawiając przede mną takie
zadanie o wszystko się zatroszczył, uzdrawiając moje chore ciało
i duszę, przystosował je do możliwości wykonywania tej posługi, którą
pełnię już ponad dwa lata.
Drugą,
a właściwie pierwszą, moją wielką miłością, z której czerpię siły
i moc do posługi chorym i niepełnosprawnym dzieciom – jest Adoracja
Najświętszego Sakramentu. Prawie codziennie, przez wszystkie dni wolne od
pracy, a także wolne godziny – przychodzę, aby spotkać się z żywym
Panem Jezusem w Najświętszym Sakramencie. I tutaj odnajduję moją
miłość, radość i szczęście. To tutaj Pan Jezus obdarza mnie tak licznymi
łaskami. To tutaj czerpię moc, siłę, pokój i mądrość do życia oraz do tej
posługi cierpiącym istotom. To stąd wychodzę umocniona i wzbogacona
o te dary, które mogę zanieść swoim podopiecznym. A tu radość moja
nie zna granic, gdy widzę uśmiech na twarzy dziecka – to sam Jezus do mnie się
uśmiech, to sam Jezus okazuje swoją nieskończoną miłość”.
Drodzy
bracia i siostry! Jednocząc się z Chrystusem poprzez częstą adorację
i komunię świętą, módlmy się razem z Błogosławioną Misjonarką
Miłości:
Panie,
oto moje ręce: weź je, aby niosły pomoc ubogim i cierpiącym. Oto moje stopy, aby mogły pójść i nawiedzić
tych, którzy są samotni. Oto mój głos dla tych, którzy potrzebują słów
pełnych miłości. Oto moje serce: niechaj służy jedynie dla miłości. Weź
moje serce i wszystko, co posiadam. Amen.
Przypominam
także wcześniejsze rozważanie p.t. „Maryjne Nawiedzenie – dar i zadanie”.
o.
Piotr Męczyński O. Carm.
|