Drodzy
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
W
litanii do Matki Bożej Bolesnej ułożonej przez papieża Piusa VII znajdujemy
wezwania: „Matko płacząca, módl się za nami” oraz „Źródło łez, módl się za
nami”. W jeszcze innej litanii do Maryi Bolesnej pojawia się wezwanie: „Krynico
łez obfitych, módl się za nami”.
W
Księdze Lamentacji Starego Testamentu znajdujemy słowa, które Kościół odnosi do
Maryi współcierpiącej z Synem na kalwaryjskiej drodze:
Wszyscy,
co drogą zdążacie, przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest boleść podobna do tej,
co mnie przytłacza... Strumienie łez płyną mi z oczu (Lm 1,12; 3,48).
Gdy
Jezus w opuszczeniu konał na krzyżu mrok ogarnął całą ziemię (por.
Mt 27,45; Mk 15,33; Łk 23,44). A pod krzyżem stała Matka (por. J
19,25-27). Płacze, płacze wśród nocy, na policzkach jej łzy, a nikt jej
nie pociesza (Lm 1,2) – powie nam jeszcze Księga Lamentacji o stojącej pod
krzyżem Matce Bolesnej.
Łzy
Maryi! Na Golgocie były łzami współcierpienia z Jezusem i bólu
z powodu grzechów świata. Czy Maryja opłakuje dzisiaj znowu rany zadane
Mistycznemu Ciału Chrystusa? Czy płacze nad swoimi synami, w których
błędne mniemania i winy zgasiły życie łaski i którzy boleśnie
obrażają Boży majestat? A może są to łzy oczekiwania na powrót innych Jej
synów, którzy niegdyś byli jej wierni, a dzisiaj omamieni fałszywymi
wizjami, stoją w szeregach nieprzyjaciół Boga? – powiedział Papież Pius XII w swoim orędziu radiowym
z 17 października 1954 roku.
Drodzy
Moi! Te dramatyczne słowa Następcy Świętego Piotra są ciągle aktualnym i pilnym
wezwaniem, z którym Boże Miłosierdzie za pośrednictwem Matki Odkupiciela zwraca
się do człowieka.
6
listopada 1994 roku nasz Święty Rodak, Papież Jan Paweł II dokonał konsekracji
nowego sanktuarium Matki Bożej Płaczącej w Syrakuzach na Sycylii. Zostało
ono wzniesione na pamiątkę cudownego wydarzenia sprzed 41 lat. W 1953 r.
przez cztery dni (od 29 sierpnia do 1 września) na oczach tysięcy ludzi po
obliczu Maryi przedstawionym na skromnym gipsowym wizerunku toczyły się łzy.
Zjawisko to zbadane i potwierdzone przez komisje ekspertów, zostało uznane
za nadprzyrodzone objawienie Matki Bożej, którego znaczenie Kościół od samego początku
starał się odczytać.
Ojciec
święty dokonując poświęcenia nowego sanktuarium powiedział:
Łzy
Maryi pojawiają się także w Jej objawieniach, którymi Ona towarzyszy
w kolejnych epokach Kościołowi w jego wędrówce po drogach świata.
Maryja płakała w La
Salette (19 września 1846 r.), a było to w połowie
ubiegłego stulecia, przed objawieniami w Lourdes (1858 r.), w okresie
wielkiego nasilenia postaw antychrześcijańskich we Francji. A drugi raz
Maryja zapłakała tutaj, w Syrakuzach (1953 r.). Było to po zakończeniu
drugiej wojny światowej. I można było zrozumieć ten płacz na tle tych
właśnie wydarzeń, na tle całej hekatomby ofiar, jakie druga wojna światowa
spowodowała, na tle eksterminacji synów i córek Izraela, na tle zagrożenia
Europy od Wschodu przez programowo ateistyczny komunizm. W tym też czasie
płakał obraz Matki Bożej Częstochowskiej w Lublinie (3 lipca 1949 r.), ale
to wydarzenie jest mało znane poza Polską. Natomiast płaczący obraz Matki Bożej
w Syrakuzach był znany szeroko i wielu tutaj pielgrzymowało.
Te
łzy Maryi należą do porządku znaków. Świadczą one o obecności Matki
w Kościele i świecie. Matka płacze wówczas, kiedy dzieciom zagraża
jakiekolwiek zło, duchowe czy też fizyczne. Łzy Maryi są zawsze uczestnictwem
w płaczu Chrystusa nad Jerozolimą, czy też na drodze krzyżowej, czy
wreszcie przy grobie Łazarza.
Są
to łzy bólu z powodu tych, którzy odrzucają Bożą miłość, z powodu
rodzin rozbitych lub przeżywających kryzys, młodzieży zagrożonej przez kulturę
konsumizmu i często zagubionej, z powodu przemocy, która wciąż jest
przyczyną rozlewu krwi, z powodu niezrozumienia i nienawiści, które
wznoszą mury między ludźmi i narodami.
Są
to łzy modlitwy: modlitwy Matki, która daje moc każdej innej modlitwie
i która zanosi błaganie także za tych, co się nie modlą, bo są pochłonięci
przez tysiączne rozproszenia albo uparcie zamykają się na Boże wezwania.
Są
to łzy nadziei, które łagodzą zatwardziałość serc i otwierają je na
spotkanie z Chrystusem Odkupicielem, źródłem światła i pokoju dla
poszczególnych osób, dla rodzin i całego społeczeństwa (L’Osservatore Romano 1995 nr 2(170), s. 29-31).
Bracia
i Siostry! Jak mówił św. Jan Paweł II: Łzy Maryi pojawiają się także
w Jej objawieniach (...). Matka płacze wówczas, kiedy dzieciom zagraża
jakiekolwiek zło, duchowe czy też fizyczne.
Tak
było również w małej górskiej wiosce Medjugorie leżącej na terenie
dzisiejszej Bośni-Hercegowiny. To macierzyńskie nawiedzenie Pięknej Pani
rozpoczęło się w środę 24 czerwca 1981 roku, gdy z Dzieciątkiem
w ramionach po raz pierwszy ukazała się na wzgórzu Podbrdo.
Następnego
dnia, w czwartek 25 czerwca, Pani nawiązała rozmowę z dziećmi.
W piątek, 26 czerwca, gdy po zakończeniu objawienia dzieci schodziły z
Podbrdo, nagle Marija Pavlović, jedna z sześciorga widzących, schodząc ze
wzgórza szybciej niż inni, ponownie ujrzała Gospę (czyli Panią). Najświętsza
Panna ukazała się jej z wielkim, ciemnym, drewnianym krzyżem w tle.
Pani płakała, a łzy płynęły po chmurce, na której stała. Matka Boża
zwróciła się do niej słowami: – Pokój, pokój, pokój, pojednajcie się! Tylko
Pokój! Zawrzyjcie pokój z Bogiem i między sobą nawzajem. W tym
celu musicie wierzyć, modlić się, pościć i przystępować do spowiedzi.
Marija opowiadała, że Pani była bardzo smutna i rozmawiając z nią
płakała (por. Janko Bubalo, Tysiąc spotkań z Matką Bożą.
Wydawnictwo Zakonu Pijarów, Kraków 1993, s. 47).
W
roku 1991, dokładnie 10 lat od tego objawienia na Podbrdo i tych
matczynych łez Maryi wybuchła straszliwa wojna na Bałkanach w byłej
Jugosławii, która była najbardziej krwawym konfliktem w Europie od zakończenia
II wojny światowej. Ojciec święty Jan Paweł II, nawiązując do tej dramatycznej sytuacji
w swoich prywatnych listach do przyjaciół, pisał: Teraz chyba lepiej
rozumie się Medjugorie. To jakieś «naleganie» Matki rozumie się dziś lepiej,
mając przed oczyma wielkość zagrożenia (Jan Paweł II, Pozdrawiam
i błogosławię. Listy prywatne Jana Pawła II do Marka i Zofii
Skwarnickich. Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2005, s. 118).
Wojna
na Bałkanach zakończyła się formalnie dopiero 14 grudnia 1995 roku, podpisaniem
porozumienia z Dayton. Kilka miesięcy wcześniej, w czwartek 2 lutego 1995 roku,
w święto Matki Bożej Gromnicznej, zaczęła łzawić nabyta w Medjugorie
gipsowa figura Madonny – Królowej Pokoju o wysokości 50 cm, umieszczona
w ogrodzie obok domu, we włoskim miasteczku Civitavecchia. Figura ta
została podarowana rodzinie Gregori parę miesięcy wcześniej przez proboszcza
z pobliskiej parafii św. Augustyna, księdza Pabla Martina. Zjawisko to
pierwsza zauważyła córka właściciela figury, elektryka Fabia Gregoriego. Mająca
zaledwie pięć lat dziewczynka zobaczyła, bawiąc się w ogrodzie, że białe
policzki figurki pokryły się stróżkami czerwieni.
Łzawienie
występowało i przez następne dni, przy jednym z nich był obecny cały
patrol miejskich policjantów. Widzieliśmy kropelki o czerwonym kolorze,
które wypływały z oczu Madonny – opowiadali później policjanci – i nie
sądzimy, żeśmy ulegli zbiorowej halucynacji.
Początkowo
biskup Civitavecchia Girolamo Grillo odnosił się bardzo sceptycznie do
zjawiska. Potem jednak, dzień po dniu, jego postawa, jakkolwiek pozostała
zawsze roztropna, zmieniła się i stała się coraz bardziej przychylna.
Analizy
krwi, która spłynęła z oczu figury, dokonane w Poliklinice Gemelliego
i na Uniwersytecie La Sapienza,
wykazały faktycznie, że jest to krew ludzka. Jest około 30 świadków –
oświadcza biskup. Niektórzy z nich są bardzo wykwalifikowani
i znani mi osobiście, którzy nie chcąc ujawniać swego nazwiska,
stwierdzają, że było przynajmniej 10 łzawień.
W
środę 1 marca 1995 r. biskup Grillo spotkał się z kardynałem Josephem
Ratzingerem, prefektem Kongregacji Nauki Wiary i zrelacjonował mu
rezultaty analiz, które były zawarte w 7- stronicowym sprawozdaniu. 5
kwietnia 1995 roku biskup Grillo wyznał w wiadomościach emitowanym
przez program I Telewizji Włoskiej, że Madonna łzawiła, kiedy trzymał
w swoich dłoniach Jej figurę, która przez parę dni była strzeżona
w domu biskupim.
Matka
Boża chce pomóc biednej ludzkości powrócić do Pana drogą nawrócenia
i skruchy, dlatego daje jej oczywiste znaki swego macierzyńskiego bólu
i zatroskania. Sprawia, że z niektórych Jej wizerunków płyną krwawe
łzy. Czy dziecko może nie wzruszyć się widząc łzy swojej matki? Jakże więc
możemy nie wzruszyć się widząc naszą Niebieską Mamę płaczącą krwawymi łzami?
24
maja 1984 roku Pani z Medjugorie powiedziała: Proszę was, nie
pozwólcie, by moje Serce płakało krwawymi łzami z powodu dusz, które
zatracają się w grzechu. Dlatego, drogie dzieci, módlcie się, módlcie się,
módlcie się!
Francuski
teolog i przyjaciel papieża Pawła VI Jacques Maritain powiedział, że płacz
Maryi jest znakiem, który zbyt wielu z nas zlekceważyło (por. L’Osservatore
Romano 1995 nr 2(170), s. 32).
Dlatego,
pragniemy z powagą i miłością przyjąć na nowo ten dar, odczytać ten znak
i odpowiedzieć na to wezwanie naszej Niebieskiej Matki. W jednym ze
swych medjugorskich wezwań Maryja powiedziała:
Moje
szaty jaśniały blaskiem, a oto są zmoczone łzami. Och, gdybyście
wiedzieli, jak bardzo świat jest dzisiaj pogrążony w grzechu! (...)
Gdybyście wiedzieli, ilu jest letnich w wierze, ilu nie słucha Jezusa.
Ach, gdybyście wiedzieli, jak cierpię, nie grzeszylibyście więcej! Och, jak
bardzo potrzebuję waszych modlitw! Módlcie się!
Oto
dlaczego płaczę, oko me łzy wylewa
(Lm 1,16) – zdaje się mówić do nas Maryja słowami Księgi Lamentacji.
Nasz
Święty Rodak z Wadowic powiedział: Łzy Matki, łzy cierpienia
i serdecznego współczucia, niech staną się balsamem dla zranionych serc
i zbolałych dusz, niech pobudzają do skruchy, braterskiej miłości
i przebaczenia (św. Jan Paweł II).
Matka Jezusa, Matka Boga - Człowieka, jako prawdziwa
duchowa Matka wszystkich ludzi odkupionych przez Chrystusa na krzyżu, nie może
patrzeć obojętnie, gdy Jej dzieci znajdują się w śmiertelnym zagrożeniu. Ona
sercem matki boleje i przeczuwa te wszystkie niebezpieczeństwa. Pragnie
przestrzec i pomóc swoim zagubionym dzieciom odnaleźć drogę do prawdziwego
pokoju z Bogiem i ludźmi.
Może dlatego właśnie Matka Boża zapłakała w swojej
figurze w małych Niżankowicach na Ukrainie. Gipsowa figura Niepokalanej z
Lourdes trafiła tam, do kościoła p.w. Świętej Trójcy, przywieziona kilkanaście
lat temu przez grupę polskich pielgrzymów.
Po drugiej wojnie światowej Niżankowice znalazły się
w granicach sowieckiego imperium. W 1948
roku kościół w Niżankowicach przeszedł na własność kołchozu. Cały sprzęt
kościelny przejęła nowa władza, a iluminacje świetlne z figury Pana Jezusa i
Matki Bożej zabrano na oświetlenie portretów przywódców narodu - Włodzimierza
Lenina i Józefa Stalina. Z kościoła uczyniono spichlerz na zboże. W 1957 roku kościół został przejęty przez szkołę. Planowano
urządzić w nim salę gimnastyczną, ale planu nie zrealizowano. Jak opowiada
73-letnia Janina Zielińska, mieszkanka Niżankowic, w kościele urządzono skład
makulatury i śmietnik. Często zdarzało się, że dzieci grały w budynku w piłkę
nożną. "Świątynia z każdym dniem niszczała coraz bardziej, a my nie
mogliśmy nic zrobić" – mówi pani Janina.
W 1989 roku zwrócono katolikom zniszczony kościół, a oni - jak
kiedyś św. Franciszek odbudowywał cegła po cegle kościół św. Damiana - zaczęli
także remontować swój dom Boży. Z pomocą katolikom w Niżankowicach przychodzili i
przychodzą Polacy. Wszak do granicy z Polską są zaledwie dwa kilometry, a do
Przemyśla 13
kilometrów. Polacy podarowali do kościoła w
Niżankowicach obrazy, rzeźby, paramenty liturgiczne itd. Właśnie w ten sposób trafiła do kościoła niepozorna,
niespełna półmetrowa rzeźba Matki Bożej z Lourdes. Gipsowa figurka Niepokalanej
z różańcem w dłoniach. W jej podstawie znajduje się napis:
"Częstochowa", nazwisko "Kozłowski" i numer - pewnie serii.
Kilka lat stała przy bocznej ścianie świątyni na metalowym podwyższeniu.
5 stycznia 2005 roku, a więc jeszcze przed trwającym obecnie
konfliktem na Ukrainie, Matka Boża w Niżankowicach po raz pierwszy zapłakała.
Jako pierwszy zauważył to siedemnastoletni kościelny - Włodzimierz Moroz. Gdy wszedł do wnętrza świątyni, aby ją przygotować na
święto Trzech Króli, zauważył, że na figurce Matki Bożej, na Jej twarzy,
pojawiły się jakby łzy. Zdziwiony powiadomił jedną z parafianek mieszkających
opodal. Przyszli też inni ludzie, a także kapłan. Wytarli owe pierwsze „łzy”, a
one znowu zaczęły się pojawiać. I tak działo się wiele razy.
Maryja płakała od 5 stycznia do 13 lutego – przez czterdzieści dni
bez przerwy. Łzy Maryi płynęły obficie przez trzy dni i trzy noce, kiedy umierała
siostra Łucja, widząca z Fatimy, a także kiedy odchodził do Domu Ojca papież
Jan Paweł II i w rocznicę jego śmierci. Po czasie zauważono, że Matka Boża
płakała osiemnaście miesięcy każdego 13. dnia miesiąca, w dzień objawień
fatimskich. Ks. Jacek Waligóra, obecny kustosz sanktuarium, łączy tę liczbę
także z objawieniami w Lourdes, gdzie Matka Boża ukazała się właśnie
osiemnaście razy. Ostatni raz Matka Boża w Niżankowicach płakała 9 września
2007 roku.
Łącznie Maryja płakała 101 razy. Łzy pojawiały się, mimo że kilka razy przestawiono figurkę, by
wykluczyć wpływ wilgoci lub innych warunków.
Ksiądz
Edward Lorenc w tamtym czasie proboszcz parafii w pobliskim Dobromile wspomina:
„Kiedy po raz pierwszy przyjechałem na miejsce, zobaczyłem przerażonych ludzi
oddających cześć płaczącej figurce. Łzy wypływały wprost z oczu, nie zamarzały
mimo piętnastostopniowego mrozu i były słone. Padłem na kolana i modliłem się ze
wszystkimi”.
Powiadomiono
o tym zjawisku władze kościelne, które – jak zwykle w takich sytuacjach –
nakazały ostrożność i modlitwę. Analiza „łez Matki Bożej” przez laboratorium w
Krakowie wykazała, że ich skład jest taki sam jak ludzkich łez.
Warto podkreślić, że w czasie trwania cudu łez przychodzili do
kościoła na wspólną modlitwę katolicy, prawosławni i grekokatolicy. Któregoś
dnia przyszedł także miejscowy ksiądz grekokatolicki wraz ze swoimi wiernymi,
aby odprawić nabożeństwo przy Matce Bożej Płaczącej.
Do
Niżankowic zaczęły przyjeżdżać pielgrzymki z Ukrainy, z Polski i ze Słowacji.
Ludzie w znaku łez odczytywali zatroskanie Matki sytuacją świata.
„Często ludzie próbują tu dociekać, co było przyczyną smutku i
płaczu Matki Bożej – mówi ks. Jacek Waligóra, proboszcz z Niżankowic. Wtedy
przypominam takie zdanie, jakie Maryja wypowiedziała w Kanie Galilejskiej:
"Zróbcie wszystko, co powie wam Syn mój". Niech więc każdy z nas -
nie tylko my tu w Niżankowiach - zapyta siebie, czy zrobił wszystko, co każe mu
Pan Jezus. Nie trzeba nam bić się w czyjeś piersi, ale w swoje. Bo każdy z nas
w jakimś sensie jest przyczyną łez Maryi - wyjaśnia kapłan.
Ks. Waligóra w specjalnie prowadzonej Kronice Łez napisał: „W
kazaniu z 16 września 2007 roku zwróciłem się do parafian z prośbą – apelem:
„Zacznijmy na łzy patrzeć z wiarą. Spowiedź i Komunia Święta, a nie sensacja”.
I dodaje: „Ile jeszcze łez potrzeba, by ruszyły się twarde ludzkie serca?”.
W
zeszycie, położonym obok figury, jedna z parafianek zapisała słowa: „Matko Boża
z Niżankowic. Tak bardzo Cię proszę – nie płacz już więcej u nas, bo tak bardzo
nam wszystkim smutno z tego powodu. Zrobimy wszystko, co zechcesz. Prosimy Cię
– uśmiechnij się!”.
Ks. Jan Piwowarczyk, który był świadkiem cudu łez w Niżankowicach,
wspomina: „Z grupą kapłanów (…) patrzyliśmy w Matkę Bożą, która płakała. Co
Maryja chciała nam powiedzieć, każdy musiał odpowiedzieć sobie sam. Dla mnie
było to wołanie podobne do tego, które pozostawiła Matka Boża w Fatimie w 1917
roku, kiedy przyszła do ubogich pastuszków. Wówczas prosiła o modlitwę
różańcową, o pokutę, o umartwienie, ekspiację za popełnione w świecie grzechy.
Tak to odebrałem dla siebie i muszę powiedzieć, że było to przeżycie ogromnie
głębokie – podkreśla kapłan, dodając, że kiedy Maryja do nas przychodzi, zawsze
wskazuje nam drogi Ewangelii i przykazań Bożych, bo z tego rodzi się pokój w
naszych rodzinach, parafiach, krajach i na świecie”.
Drodzy bracia i siostry! A jaka będzie nasza odpowiedź na dar łez
Maryi i Jej macierzyńskie wezwanie z jakim zwraca się do nas w swoich licznych
objawieniach.
Ona zawsze i wszędzie z tą samą macierzyńską miłością przywołuje
nas do Serca Swego Syna, także poprzez swoje łzy i mówi: „Nawracajcie się i
wierzcie w Ewangelię. Zróbcie wszystko, cokolwiek Jezus wam powie”.
1
maja 2007 r. ks. kard. Marian Jaworski ustanowił kościół w Niżankowicach
sanktuarium Najświętszej Maryi Panny, Matki Bożej
Opatrzności.
Coraz
więcej wiernych przybywa, by modlić się w pamiętającym straszliwe czasy małym
kościele, gdzie łzy Maryi na nowo uświadamiają wszystkim ból, który przeszywa
Jej obolałe Niepokalane Serce.
Ks. Abp Mieczysław Mokrzycki ze Lwowa, będący przez wiele lat
osobistym sekretarz papieża Jana Pawła II, powiedział niezwykle mocne słowa:
„Znaki, jakie towarzyszą nam w Niżankowicach (…) ostrzegają nas przed utratą
sensu ludzkiego istnienia, (…) pogardą wobec osoby ludzkiej połączoną z
jednoczesną akceptacją zabójstwa poczętych dzieci i eliminacją starców,
zapaścią sumienia, zanikiem świadomości grzechu, a tym samym potrzeby zbawienia.
Dzieło Chrystusa poddane zostało śmiertelnej próbie. W tym wypadku pozostaje
aktualne wezwanie do nawrócenia, do pokuty i modlitwy – mówił Abp Mokrzycki.
Stąd te łzy naszej Matki proszącej nas o zmianę naszego postępowania. (…)
Niepokalana Dziewica z Niżankowic wskazuje nam drogę i cel”.
Ks. Jacek Waligóra, kustosz sanktuarium w Niżankowicach, mówi:
- Matka Boża nie płacze już kilka lat, a pielgrzymi wciąż przyjeżdżają,
choć dojechać do nas wcale nie jest łatwo. Maryja w tym miejscu prowadzi ludzi
do sakramentów świętych, do Chrystusa i to jest dla nas najcenniejsze. O wielu
z nich mogłyby opowiedzieć nasze konfesjonały. Naprawdę wielu ludzi nawróciło
się tutaj, po wielu latach przystąpiło do Sakramentu Pokuty. Niektórzy mieli
odwagę, aby dać nawet tego świadectwo.
Drodzy
Czciciele Niepokalanego Serca Maryi!
Jako chrześcijanie wierzymy i ufamy, że tylko Jezus,
nasz Pan Ukrzyżowany i Zmartwychwstały, może dać światu prawdziwy i trwały
pokój. Bez Boga nie ma pokoju. A gdzie zaczyna się ten pokój? W ludzkim sercu,
które się nawraca ku Sercu Bożemu. W duszy człowieka, który szczerze żałuje,
opłakuje swoje grzechy i powierza się miłosierdziu Boga w sakramentalnej
spowiedzi; który z serca przebacza bliźniemu i przyjmuje go jako brata; który Ewangelię
Chrystusową uczynił najważniejszą regułą i busolą swego życia, szkołą i
podręcznikiem apostoła pokoju, a Najświętszą Eucharystię, niewyczerpanym
źródłem prawdziwej miłości bliźniego i siły ducha w godzinie próby; który
poznał i uwierzył w moc modlitwy różańcowej, który codziennie wchodzi na drogę
osobistego nawrócenia i daje świadectwo Chrystusowi i Jego miłości wobec
każdego człowieka.
Drodzy bracia i siostry! Kochani chorzy! Pełni
ufności przychodzimy dzisiaj do Matki Bożej, tak jak pewna kobieta z
Niżankowic, która na ołtarzu złożyła swoją prośbę: „Matko Płacząca nad Swoim
Synem, otrzyj moje łzy matki płaczącej nad swoim synem Wojciechem, który jest
bardzo chory. Dziękuję Ci kochana Matko za każdą chwilę jego istnienia i
błagam: uzdrów go. Proszę też o łaski dla pozostałych synów, o zgodę i miłość w
rodzinie, o mocną wiarę i pokój na Ukrainie”.
Także i my, ściskając w naszych dłoniach różańcowe
paciorki, módlmy się o pokój w naszych sercach, o pokój w naszych rodzinach, w
naszej ojczyźnie, w Europie i na całym świecie, prośmy o pokój na Ukrainie i w
tych krajach z których tak liczni uchodźcy przybywają obecnie do Europy. Bądźmy
prawdziwymi apostołami i obrońcami tego pokoju, który przynosi nam
Zmartwychwstały Chrystus. Razem z Matką Bożą Płaczącą pokonujmy wszelkie
granice dzielące ludzkie serca i narody. Poprzez konkretne gesty miłości i
solidarności, ocierajmy łzy z oczu naszych sióstr i braci, przywracajmy im
światło nadziei.
Pragnę
teraz przedstawić historię żyjącej w Brazylii s. Amalii Aguirre (1901- 1977),
córki hiszpańskich emigrantów, współzałożycielki „Instytutu Misjonarek Jezusa
Ukrzyżowanego” w Campinas. W dniu 8 listopada 1929 do s. Amalii przyszedł
krewny, którego żona była poważnie i nieuleczalnie chora. Ze łzami w oczach
zapytał, „Co stanie się z dziećmi?” Jego stan i smutek z powodu takiej sytuacji
bardzo zasmuciły s. Amalię. Od razu zwróciła się do Boga w modlitwie, gdy
słuchała tej smutnej opowieści. Poszła zaraz do kaplicy i natychmiast
przedstawiła wszystkie te troski Panu Jezusowi w Najświętszym Sakramencie.
Klęcząc na schodach przed ołtarzem i tabernakulum wyciągnęła ręce i ofiarowała
się za swojego krewnego. „Panie, jeśli
nie ma już innych możliwości dla żony, to jestem gotowa poświęcić moje życie
dla uratowania matki rodziny. Co chcesz, abym czyniła?”. Wtedy to s.
Amalia usłyszała głos Jezusa: „Jeśli chcesz otrzymać tę łaskę, proś mnie ze
względu na łzy mojej matki„. Amalia zapytała: „Jak mam się
modlić? Pan Jezus przekazał jej wtedy następujące słowa: „O Jezu,
wysłuchaj naszą modlitwę ze względu na łzy Twojej Najświętszej Matki. O Jezu,
spójrz na Krwawe Łzy Tej, która umiłowała Cię najmocniej tu na ziemi i nadal
najgoręcej miłuje Cię w Niebie.” Pan Jezus powiedział następnie: „Moja
córko, Módl się do Mnie przez Łzy Mojej Matki. O cokolwiek ludzie Mnie będą
prosić przez Łzy Mojej Matki, chętnie im tego udzielę”.
Cztery
miesiące później, w dniu 8 marca 1930
roku, s. Amalia klęczała w klasztornej kaplicy adorując Najświętszy Sakrament. Zakonnica
tak opisuje to, co się wówczas wydarzyło:
„Nagle
poczułam, że zostałam uniesiona. Wtedy zobaczyłam kobietę
nieopisanej urody. Była ubrana w purpurowe szaty, niebieski płaszcz i
biały welon. Przybliżała się do mnie z uśmiechem, trzymając w ręku różaniec.
Jego perły jaśniały jak słońce i były białe jak śnieg.
Piękna
Pani spojrzała na Amalię i powiedziała: Maryja spojrzała na s. Amelię i
powiedziała: „Czy wiesz, dlaczego noszę niebieski płaszcz? Aby, kiedy czujesz
się zmęczona i nosisz krzyż swoich cierpień, przypomnieć ci o niebie. Mój płaszcz
przypomina ci o nieopisanej radości i szczęściu wiecznym w niebie, a to daje
odwagę twojej duszy i pokój twojemu sercu, abyś kontynuowała walkę do końca!”.
Nastąpiły też dalsze wyjaśnienia: „Purpurowo – fioletowy kolor mojej tuniki
oznacza ból. To ból, który Jezus czuł, gdy Go barbarzyńsko bito. Widząc Go tak
umęczonego, moje serce i moja dusza także były zranione. Mój biały welon
oznacza czystość i będąc Kwiatem Trójcy Świętej, nie mogłabym objawić się bez
tej bieli. Słodki uśmiech, który widzisz na moich ustach jest dla ogromnej
radości, że mogę przekazać ludzkości taki cenny skarb. Moje oczy pochylone są w
dół. Uduchowieni malarze ukazywali moje oczy patrzące w górę, by
ukazać chwałę mojego Niepokalanego Poczęcia. Dlaczego więc moje oczy nie
miałyby być skierowane w dół w tym objawieniu, w którym powierzasz się moim
błogosławionym łzom? To oznacza moje współczucie dla ludzkości, ponieważ
pochodzą z nieba, aby złagodzić cierpienie. Moje oczy będą zawsze kierowane w
stronę smutków i ucisków, gdy prosisz mojego Syna przez łzy, które
wylewam. Zobacz, jak patrzę na ciebie oczami współczucia i czułości”.
Następnie Maryja tłumaczyła Amalii znaczenie różańca: „Moje dziecko, kiedy
jesteś przy mnie, widząc tę koronkę w moich rękach, pamiętaj, że to oznacza,
miłosierdzie, miłość i ból … ta koronka z moich błogosławionych łez oznacza, że
Matka cię kocha. Uciekaj się do Mnie z ufnością i miłością”. Następnie Matka
Boża wręczyła Amalii różaniec i powiedziała: „To jest różaniec z moich łez. Mój
Syn chce Mnie uczcić w szczególny sposób i z radością udzieli wszelkich łask za
przyczyną Moich Łez. Różaniec ten posłuży do nawrócenia wielu grzeszników, a
zwłaszcza opętanych przez diabła. Przez ten różaniec diabeł zostanie pokonany a
moce piekła zostaną zniszczone. Przygotuj się do tej wielkiej walki”.
Podczas
trzeciej wizji, 8 kwietnia 1930 roku, miało miejsce objawienie medalika Matki
Bożej od Łez. Na awersie: Matka Boża tak, jak ukazała się widzącej Amalii z
napisem: „Twoje Krwawe Łzy, o Matko Bolesna, kruszą moc szatana!”. Na rewersie
znajduje się wizerunek Jezusa ubiczowanego (Ecce Homo) z podpisem: „O Jezu,
zakuty w kajdany, przez Twoją Boską łagodność uchroń świat przed zagładą!”.
W
1934 roku biskup Campinas, Francisco Campos Barreto, napisał: „Niezliczone
łaski zostały otrzymane przez odmawianie różańca na cześć Łez naszej
drogiej Matki Bożej. Przyczyna leży w obietnicy świętego Zbawiciela, że nie
odmówi niczego przez wzgląd na Łzy swojej Matki. Jest rzeczą wiadomą, że
Zbawiciel w szczególny sposób wynagradza szacunek dla boleści Jego Najświętszej
Matki, które są przyczyną Jej łez. (…) Od wierzących dowiadujemy się, że
odmawianie tego różańca stało się dla nich drogim zwyczajem. Z tego powodu
codziennie modlą się i wypraszają łaski dla siebie i innych. Proszą o
nawrócenie grzeszników, heretyków i ateistów, uzyskują łaski dla kapłanów i
misjonarzy, a także pomoc dla dusz czyśćcowych. (…) Gdy smutek i cierpienie
napełniają nasze serca, kierujemy nasze myśli do Boga. Przez łzy Maryi,
Jego Najświętszej Matki, możemy poruszyć serce Boga. On jest zawsze gotowy do
udzielenia nam łaski i błogosławieństwa”.
W
tym samym roku, 1934, Biskup Francisco Campos Barreto, zatwierdził Różaniec,
Medalik jak również nabożeństwo do Łez Matki Bożej a następnie zatwierdziła je
Stolica Apostolska 15 maja 1934 roku.
Siostra
Amalia, obdarzona także łaską stygmatów, do śmierci żyła w ukryciu, poświęcając
się niesieniu pomocy biednym i opuszczonym.
Różaniec
do Łez Matki Bożej składa się z siedmiu części, po siedem białych paciorków
każda (na cześć siedmiu boleści Maryi).
Modlitwa na medaliku:
O Jezu, przybity do
krzyża! Padamy do Twoich stóp i składamy Ci w ofierze Krwawe Łzy Tej,
która z największą miłością współbolała z Tobą, towarzysząc Ci na
Twej bolesnej drodze krzyżowej. Spraw, o dobry Mistrzu, abyśmy
z miłością pojęli wymowę Krwawych Łez Twojej Najświętszej Matki,
a pełniąc Twą świętą wolę tu na ziemi, stali się godnymi wielbić Cię
i czcić przez całą wieczność w niebie. Amen.
Na dużych paciorkach
(1×): O Jezu, spójrz
na Krwawe Łzy Tej, która umiłowała Cię najmocniej tu na ziemi i nadal
najgoręcej miłuje Cię w Niebie.
Na małych paciorkach (7×): O Jezu, wysłuchaj prośby nasze – przez Krwawe
Łzy Twojej Najświętszej Matki.
Na zakończenie
(3×): O Jezu, spójrz…
Modlitwa:
O Maryjo, Matko Boleści,
Matko Litości i Matko Miłosierdzia! Zjednocz nasze prośby ze swoimi
prośbami, aby Twój Boski Syn, Jezus, którego wzywamy, wysłuchał nasze wołanie,
a przez przyczynę Twoich Matczynych Krwawych Łez, udzielił nam łask,
o które Go błagamy i doprowadził nas do szczęścia wiecznego. Amen.
Twoje Krwawe Łzy, o Matko Bolesna, kruszą moc szatana! O Jezu, zakuty w
kajdany, przez Twoją Boską łagodność uchroń świat przed zagładą! Amen.
Drodzy
bracia i siostry! Sercem zwróćmy się teraz do naszej Oborskiej Matki Bolesnej. Cudowna
Pieta w okresie okupacji hitlerowskiej musiała być ukrywana, m.in. w domu p.
Julii Putkiewicz w Oborach, potem zamurowana w piętrowej katakumbie na klasztornym
cmentarzu (Kalwaria), i na koniec figura Matki Bolesnej została przewieziona do
wsi Stalmierz (4 km
od Obór) i w drewnianej skrzyni zakopana w ziemi u jednego z gospodarzy. Skutkiem
tej poniewierki i złych warunków przechowywania figura uległa pewnemu
zniszczeniu i konieczne było jej odnowienie. Po renowacji w Krakowie Pieta
powróciła do Obór i została umieszczona w wielkim ołtarzu. Nastał dzień
lipcowego odpustu Matki Bożej Szkaplerznej 1945 roku. Wszyscy wiedzieli, że
w tym dniu nastąpi pierwsze, po kilku latach nieobecności, odsłonięcie
Cudownej Figury.
Miało
się ono odbyć o godzinie 9.00 przed uroczystą wotywą. Na długo przed
oznaczoną godziną kościół był przepełniony. Wszyscy z niecierpliwością
czekali na oznaczony czas. Wreszcie wyszedł z wotywą Najprzewielebniejszy
Ojciec Prowincjał Jan Konoba. Gdy klęknął wolno zaczęła się podnosić zasłona
i oczom zebranych ukazała się Cudowna Figura. Taką była sama, jak dawniej
przed wojną. Lud padł na kolana. Wszyscy wpatrzyli się w bolesne oblicze
Maryi. Tak bardzo od wielu lat pragnęli je ujrzeć! Tyle mieli Jej do
powiedzenia o swoich bólach, o prześladowaniach w czasie wojny,
o stracie swych najbliższych! Tyle mieli do Niej próśb, a Jej nie
było!
Prześladowana była na równi z nimi! – pisze kronikarz klasztorny. Podobnie jak wielu
naszych Rodaków w czasie okupacji hitlerowskiej także i Ona zeszła „do
podziemia”, aby dać znak swojej czułej miłości i bliskości ze swoimi
cierpiącymi dziećmi. Teraz spotkali Ją
znów. Witali Ją w ciszy długim rzewnym płaczem. W przejęciu tym nie
zauważono początkowo braku dwóch łez na twarzy Maryi, które się zatarły, a artysta
nie wiedząc o tym, ich nie odnowił. O tych łzach na obliczu Oborskiej
Matki przypomina obraz namalowany przed wojną, w 1927 roku, przez artystę K.
Górtatowskiego.
Drodzy
Bracia i Siostry! Spójrzmy sercem na oblicze Maryi. Te łzy, o których
mówi kronikarz klasztorny, zostały otarte, a nie zatarte. Otarła je wierna
miłość ludu Bożego tej Ziemi. Pamięć o tamtych bolesnych wydarzeniach jest
ciągle żywa w sercach wiernych, przynosząc pokrzepienie i umocnienie
w trudnych chwilach. Ta która wiernie stała obok krzyża Jezusowego na
Golgocie, nigdy nas nie opuści. Tak jak nie opuściła swego ludu, dzieląc jego
łzy i boleści. Tak oto Matka Boża została pocieszona, wróciła do swego
Domu na oborskie wzgórze. Odtąd znów spieszą wszyscy ze swymi trudnościami do Matki
Bożej Bolesnej i zostają pocieszeni.
Droga
Wspólnoto „PIETA”! Najmilsi bracia i siostry!
Papież
Franciszek pięknie napisał: „Mamy Matkę, której oczy są czujne i dobre jak oczy
Syna; Jej macierzyńskie serce jest pełne miłosierdzia, jak On; Jej ręce chcą
pomagać, jak ręce Jezusa, które łamały chleb dla łaknących, które dotykały
chorych i ich uzdrawiały. Napełnia nas to ufnością i otwiera na łaskę i
miłosierdzie Chrystusa. Maryja jest Matką pocieszenia, która pociesza swoje
dzieci”.
Dlatego,
drodzy bracia i siostry, ze wzruszeniem i radością przekazuję wam kolejny
wielki dar miłości naszej Oborskiej Matki Bolesnej dla wszystkich chorych i
cierpiących:
„Łzy Maryi” -
Woda
z Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej.
Do
buteleczki z wodą zaczerpniętą ze „Źródła Łez” Matki Bożej Bolesnej w
klasztornym wirydarzu dołączony będzie obrazek z wizerunkiem Oborskiej Piety i
modlitwą:
O
Maryjo, współcierpiąca z Synem na kalwaryjskiej drodze, pełen ufności polecam
Ci moje potrzeby, pociesz mnie w cierpieniu, ulecz moje choroby, napełnij serce
skruchą, żalem i miłością, uświęć moją duszę.
Wiem,
że Jezus niczego Ci nie odmówi na widok Twoich Boleści i Twoich Świętych Łez.
O
dobra Matko, niech moje łzy połączą się z Twoimi Łzami Miłości, aby Twój Boży
Syn dał mi łaskę…., o którą Go z pokorą i ufnością błagam.
Pani
płacząca nad grzechami świata, wyproś mi łzy nawrócenia i dar nowego życia w
Chrystusie, moim Panu i Zbawicielu. Pragnę ocierać łzy z Twojej twarzy i
pocieszać Twoje Niepokalane Serce.
Dopomóż
mi szczerze żałować i pokutować za moje grzechy, i wraz z Tobą wysławiać
Miłosierdzie Boże.
Spraw
także, abym naśladował Ciebie, Współcierpiąca Matko, i z miłością łączył moje
ludzkie cierpienia z Męką Zbawiciela dla duchowego dobra moich bliskich,
Kościoła i Ojczyzny oraz nawrócenia wszystkich grzeszników.
Daj
mi siłę do znoszenia wszelkich przeciwności: spraw bym z Synem
Twoim nosił krzyż swój bez narzekania, w cichości, pokorze i miłości.
Matko
Bolesna, z wiarą i ufnością przychodzę dzisiaj do Twego źródła w Oborskim Sanktuarium,
aby zaczerpnąć wody symbolizującej Twoje Łzy i doświadczyć czułej miłości Twego
Serca, Twego współczucia i miłosierdzia oraz mocy macierzyńskiego
wstawiennictwa u Serca Twego Najdroższego Syna.
O
Maryjo! Bądź mi zawsze Matką, oddaję Ci się z duszą i ciałem na
wieki. Amen.
Napis na tabliczce przy źródełku:
„Źródło Łez”
Matki Bożej Bolesnej
Modlitwa na drugiej tabliczce obok
źródełka:
Drogi
Pielgrzymie!
Zatrzymaj
się na chwilę.
Spójrz w
oczy twej Niebieskiej Matki
i rozpoznaj miłość
wołająca cię przez łzy.
Napij się
tej wody i obmyj twoją twarz.
Proś Boga,
aby oczyścił twoje serce
i ugasił
pragnienie twojej duszy.
Najmilsi
bracia i siostry!
Ojciec
Święty Franciszek zwracając się do chorych i tych, którzy otaczają ich opieką,
powiedział:
„W
trosce Maryi odzwierciedla się czułość Boga. Ta czułość uobecnia się w życiu
licznych osób, które są blisko chorych i potrafią zrozumieć ich potrzeby, nawet
najbardziej niedostrzegalne, ponieważ patrzą oczami pełnymi miłości. (…)
Wszystkim, którzy służą chorym i cierpiącym, życzę, by ożywiał ich duch Maryi,
Matki Miłosierdzia”.
Drodzy
Moi! Jako oddane dzieci Matki Bolesnej, bądźmy wiernymi świadkami i
niestrudzonymi szafarzami współczucia i miłosierdzia naszej Niebieskiej Matki.
Nieśmy dar Jej matczynych łez – wodę miłości Jej Serca – wszystkim strapionym i
pogrążonym w rozpaczy, wszystkim chorym i ubogim, wszystkim, którzy czują się
opuszczeni i odrzuceni, wszystkim zalęknionym i zagubionym, wszystkim zranionym
własnymi słabościami i nałogami, wszystkim dręczonym atakami i pokusami złego
ducha, wszystkim których na drodze naszego życia podaruje nam miłosierdzie
Ojca.
„Poczujmy
się wezwani, słysząc ich wołanie o pomoc. Nasze ręce niech ścisną ich ręce,
przyciągnijmy ich do siebie, aby poczuli ciepło naszej obecności, przyjaźni i
braterstwa” – zachęca papież Franciszek i przypomina: „W każdym z tych
«najmniejszych» jest obecny sam Chrystus. Jego ciało staje się znów widoczne...,
abyśmy mogli Go rozpoznać, dotknąć i troskliwie Mu pomóc. Nie zapominajmy o
słowach św. Jana od Krzyża: «Pod wieczór życia będziemy sądzeni z miłości»”.
Przykład
takiej postawy ukazuje historia, opowiedziana przez pewnego księdza egzorcystę.
Do zakładu karnego najgroźniejszych przestępców w Ameryce przychodzi siostra
zakonna. Posłana do ewangelizacji, wchodzi na piętro, a jeden z przestępców
wykrzykuje słowa bardzo ośmieszające siostrę. Inni słuchają i naśmiewają się.
Zakonnica podchodzi do niego. Na twarzy przestępcy jest wytatuowanych sześć
łez. Jedna łza to jedno przestępstwo. Siostra zaniemówiła. Po chwili wypowiada
słowa: „Jezus przychodzi do ciebie, aby otrzeć ci łzy”. Skazaniec bardzo
poruszony milknie i zaczyna się spokojna rozmowa.
Drodzy
bracia i siostry!
Tego
właśnie, jako pierwsza, uczy nas Maryja Matka Miłosierdzia, potwierdzając, że
miłosierdzie Syna Bożego nie zna granic i dociera do wszystkich, nikogo nie
wykluczając. Słodycz Jej spojrzenia niech nam towarzyszy w tym Roku Świętym,
abyśmy wszyscy potrafili odkryć radość z czułości Boga” i stali się prawdziwymi
„misjonarzami miłosierdzia” Jej Syna Jezusa”.
Miesiąc
temu otwarta została szeroko „Brama Miłosierdzia” Oborskiego Sanktuarium. Jakże
aktualne są tutaj słowa papieża św. Jana Pawła II wypowiedziane
w Sanktuarium Matki Bożej Płaczącej w Syrakuzach:
Niech tutaj, do tej świątyni otwartej
dla wszystkich, przychodzą ci, którym ciąży świadomość grzechu, i niech
zaznają bogactwa Bożego miłosierdzia i przebaczenia! Niech ich tutaj
przyprowadzą łzy Matki (...).
O Matko Boża Płacząca, wejrzyj
z macierzyńską dobrocią na cierpienia świata! Osusz łzy cierpiących,
zapomnianych, zrozpaczonych, ofiar wszelkiego rodzaju przemocy. Wyjednaj
wszystkim łzy skruchy i nowego życia, które otwierają serca na odradzający
dar Bożej miłości. Uproś łzy radości tym, którzy zaznali głębokiej dobroci Twego
Serca. Amen.
o.
Piotr Męczyński O. Carm.
|