30.01.2016
Łzy Maryi


Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

W litanii do Matki Bożej Bolesnej ułożonej przez papieża Piusa VII znajdujemy wezwania: „Matko płacząca, módl się za nami” oraz „Źródło łez, módl się za nami”. W jeszcze innej litanii do Maryi Bolesnej pojawia się wezwanie: „Krynico łez obfitych, módl się za nami”.

W Księdze Lamentacji Starego Testamentu znajdujemy słowa, które Kościół odnosi do Maryi współcierpiącej z Synem na kalwaryjskiej drodze:

Wszyscy, co drogą zdążacie, przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest boleść podobna do tej, co mnie przytłacza... Strumienie łez płyną mi z oczu (Lm 1,12; 3,48).

Gdy Jezus w opuszczeniu konał na krzyżu mrok ogarnął całą ziemię (por. Mt 27,45; Mk 15,33; Łk 23,44). A pod krzyżem stała Matka (por. J 19,25-27). Płacze, płacze wśród nocy, na policzkach jej łzy, a nikt jej nie pociesza (Lm 1,2) – powie nam jeszcze Księga Lamentacji o stojącej pod krzyżem Matce Bolesnej.

Łzy Maryi! Na Golgocie były łzami współcierpienia z Jezusem i bólu z powodu grzechów świata. Czy Maryja opłakuje dzisiaj znowu rany zadane Mistycznemu Ciału Chrystusa? Czy płacze nad swoimi synami, w których błędne mniemania i winy zgasiły życie łaski i którzy boleśnie obrażają Boży majestat? A może są to łzy oczekiwania na powrót innych Jej synów, którzy niegdyś byli jej wierni, a dzisiaj omamieni fałszywymi wizjami, stoją w szeregach nieprzyjaciół Boga? – powiedział Papież Pius XII w swoim orędziu radiowym z 17 października 1954 roku.

Drodzy Moi! Te dramatyczne słowa Następcy Świętego Piotra są ciągle aktualnym i pilnym wezwaniem, z którym Boże Miłosierdzie za pośrednictwem Matki Odkupiciela zwraca się do człowieka.

6 listopada 1994 roku nasz Święty Rodak, Papież Jan Paweł II dokonał konsekracji nowego sanktuarium Matki Bożej Płaczącej w Syrakuzach na Sycylii. Zostało ono wzniesione na pamiątkę cudownego wydarzenia sprzed 41 lat. W 1953 r. przez cztery dni (od 29 sierpnia do 1 września) na oczach tysięcy ludzi po obliczu Maryi przedstawionym na skromnym gipsowym wizerunku toczyły się łzy. Zjawisko to zbadane i potwierdzone przez komisje ekspertów, zostało uznane za nadprzyrodzone objawienie Matki Bożej, którego znaczenie Kościół od samego początku starał się odczytać.

Ojciec święty dokonując poświęcenia nowego sanktuarium powiedział:

Łzy Maryi pojawiają się także w Jej objawieniach, którymi Ona towarzyszy w kolejnych epokach Kościołowi w jego wędrówce po drogach świata. Maryja płakała w La Salette (19 września 1846 r.), a było to w połowie ubiegłego stulecia, przed objawieniami w Lourdes (1858 r.), w okresie wielkiego nasilenia postaw antychrześcijańskich we Francji. A drugi raz Maryja zapłakała tutaj, w Syrakuzach (1953 r.). Było to po zakończeniu drugiej wojny światowej. I można było zrozumieć ten płacz na tle tych właśnie wydarzeń, na tle całej hekatomby ofiar, jakie druga wojna światowa spowodowała, na tle eksterminacji synów i córek Izraela, na tle zagrożenia Europy od Wschodu przez programowo ateistyczny komunizm. W tym też czasie płakał obraz Matki Bożej Częstochowskiej w Lublinie (3 lipca 1949 r.), ale to wydarzenie jest mało znane poza Polską. Natomiast płaczący obraz Matki Bożej w Syrakuzach był znany szeroko i wielu tutaj pielgrzymowało.

Te łzy Maryi należą do porządku znaków. Świadczą one o obecności Matki w Kościele i świecie. Matka płacze wówczas, kiedy dzieciom zagraża jakiekolwiek zło, duchowe czy też fizyczne. Łzy Maryi są zawsze uczestnictwem w płaczu Chrystusa nad Jerozolimą, czy też na drodze krzyżowej, czy wreszcie przy grobie Łazarza.

Są to łzy bólu z powodu tych, którzy odrzucają Bożą miłość, z powodu rodzin rozbitych lub przeżywających kryzys, młodzieży zagrożonej przez kulturę konsumizmu i często zagubionej, z powodu przemocy, która wciąż jest przyczyną rozlewu krwi, z powodu niezrozumienia i nienawiści, które wznoszą mury między ludźmi i narodami.

Są to łzy modlitwy: modlitwy Matki, która daje moc każdej innej modlitwie i która zanosi błaganie także za tych, co się nie modlą, bo są pochłonięci przez tysiączne rozproszenia albo uparcie zamykają się na Boże wezwania.

Są to łzy nadziei, które łagodzą zatwardziałość serc i otwierają je na spotkanie z Chrystusem Odkupicielem, źródłem światła i pokoju dla poszczególnych osób, dla rodzin i całego społeczeństwa (L’Osservatore Romano 1995 nr 2(170), s. 29-31).

Bracia i Siostry! Jak mówił św. Jan Paweł II: Łzy Maryi pojawiają się także w Jej objawieniach (...). Matka płacze wówczas, kiedy dzieciom zagraża jakiekolwiek zło, duchowe czy też fizyczne.

Tak było również w małej górskiej wiosce Medjugorie leżącej na terenie dzisiejszej Bośni-Hercegowiny. To macierzyńskie nawiedzenie Pięknej Pani rozpoczęło się w środę 24 czerwca 1981 roku, gdy z Dzieciątkiem w ramionach po raz pierwszy ukazała się na wzgórzu Podbrdo.

Następnego dnia, w czwartek 25 czerwca, Pani nawiązała rozmowę z dziećmi. W piątek, 26 czerwca, gdy po zakończeniu objawienia dzieci schodziły z Podbrdo, nagle Marija Pavlović, jedna z sześciorga widzących, schodząc ze wzgórza szybciej niż inni, ponownie ujrzała Gospę (czyli Panią). Najświętsza Panna ukazała się jej z wielkim, ciemnym, drewnianym krzyżem w tle. Pani płakała, a łzy płynęły po chmurce, na której stała. Matka Boża zwróciła się do niej słowami: – Pokój, pokój, pokój, pojednajcie się! Tylko Pokój! Zawrzyjcie pokój z Bogiem i między sobą nawzajem. W tym celu musicie wierzyć, modlić się, pościć i przystępować do spowiedzi. Marija opowiadała, że Pani była bardzo smutna i rozmawiając z nią płakała (por. Janko Bubalo, Tysiąc spotkań z Matką Bożą. Wydawnictwo Zakonu Pijarów, Kraków 1993, s. 47).

W roku 1991, dokładnie 10 lat od tego objawienia na Podbrdo i tych matczynych łez Maryi wybuchła straszliwa wojna na Bałkanach w byłej Jugosławii, która była najbardziej krwawym konfliktem w Europie od zakończenia II wojny światowej. Ojciec święty Jan Paweł II, nawiązując do tej dramatycznej sytuacji w swoich prywatnych listach do przyjaciół, pisał: Teraz chyba lepiej rozumie się Medjugorie. To jakieś «naleganie» Matki rozumie się dziś lepiej, mając przed oczyma wielkość zagrożenia (Jan Paweł II, Pozdrawiam i błogosławię. Listy prywatne Jana Pawła II do Marka i Zofii Skwarnickich. Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2005, s. 118).

Wojna na Bałkanach zakończyła się formalnie dopiero 14 grudnia 1995 roku, podpisaniem porozumienia z Dayton. Kilka miesięcy wcześniej, w czwartek 2 lutego 1995 roku, w święto Matki Bożej Gromnicznej, zaczęła łzawić nabyta w Medjugorie gipsowa figura Madonny – Królowej Pokoju o wysokości 50 cm, umieszczona w ogrodzie obok domu, we włoskim miasteczku Civitavecchia. Figura ta została podarowana rodzinie Gregori parę miesięcy wcześniej przez proboszcza z pobliskiej parafii św. Augustyna, księdza Pabla Martina. Zjawisko to pierwsza zauważyła córka właściciela figury, elektryka Fabia Gregoriego. Mająca zaledwie pięć lat dziewczynka zobaczyła, bawiąc się w ogrodzie, że białe policzki figurki pokryły się stróżkami czerwieni.

Łzawienie występowało i przez następne dni, przy jednym z nich był obecny cały patrol miejskich policjantów. Widzieliśmy kropelki o czerwonym kolorze, które wypływały z oczu Madonny – opowiadali później policjanci – i nie sądzimy, żeśmy ulegli zbiorowej halucynacji.

Początkowo biskup Civitavecchia Girolamo Grillo odnosił się bardzo sceptycznie do zjawiska. Potem jednak, dzień po dniu, jego postawa, jakkolwiek pozostała zawsze roztropna, zmieniła się i stała się coraz bardziej przychylna.

Analizy krwi, która spłynęła z oczu figury, dokonane w Poliklinice Gemelliego i na Uniwersytecie La Sapienza, wykazały faktycznie, że jest to krew ludzka. Jest około 30 świadków – oświadcza biskup. Niektórzy z nich są bardzo wykwalifikowani i znani mi osobiście, którzy nie chcąc ujawniać swego nazwiska, stwierdzają, że było przynajmniej 10 łzawień.

W środę 1 marca 1995 r. biskup Grillo spotkał się z kardynałem Josephem Ratzingerem, prefektem Kongregacji Nauki Wiary i zrelacjonował mu rezultaty analiz, które były zawarte w 7- stronicowym sprawozdaniu. 5 kwietnia 1995 roku biskup Grillo wyznał w wiadomościach emitowanym przez program I Telewizji Włoskiej, że Madonna łzawiła, kiedy trzymał w swoich dłoniach Jej figurę, która przez parę dni była strzeżona w domu biskupim.

Matka Boża chce pomóc biednej ludzkości powrócić do Pana drogą nawrócenia i skruchy, dlatego daje jej oczywiste znaki swego macierzyńskiego bólu i zatroskania. Sprawia, że z niektórych Jej wizerunków płyną krwawe łzy. Czy dziecko może nie wzruszyć się widząc łzy swojej matki? Jakże więc możemy nie wzruszyć się widząc naszą Niebieską Mamę płaczącą krwawymi łzami?

24 maja 1984 roku Pani z Medjugorie powiedziała: Proszę was, nie pozwólcie, by moje Serce płakało krwawymi łzami z powodu dusz, które zatracają się w grzechu. Dlatego, drogie dzieci, módlcie się, módlcie się, módlcie się!

Francuski teolog i przyjaciel papieża Pawła VI Jacques Maritain powiedział, że płacz Maryi jest znakiem, który zbyt wielu z nas zlekceważyło (por. L’Osservatore Romano 1995 nr 2(170), s. 32).

Dlatego, pragniemy z powagą i miłością przyjąć na nowo ten dar, odczytać ten znak i odpowiedzieć na to wezwanie naszej Niebieskiej Matki. W jednym ze swych medjugorskich wezwań Maryja powiedziała:

Moje szaty jaśniały blaskiem, a oto są zmoczone łzami. Och, gdybyście wiedzieli, jak bardzo świat jest dzisiaj pogrążony w grzechu! (...) Gdybyście wiedzieli, ilu jest letnich w wierze, ilu nie słucha Jezusa. Ach, gdybyście wiedzieli, jak cierpię, nie grzeszylibyście więcej! Och, jak bardzo potrzebuję waszych modlitw! Módlcie się!

Oto dlaczego płaczę, oko me łzy wylewa (Lm 1,16) – zdaje się mówić do nas Maryja słowami Księgi Lamentacji.

Nasz Święty Rodak z Wadowic powiedział: Łzy Matki, łzy cierpienia i serdecznego współczucia, niech staną się balsamem dla zranionych serc i zbolałych dusz, niech pobudzają do skruchy, braterskiej miłości i przebaczenia (św. Jan Paweł II).

Matka Jezusa, Matka Boga - Człowieka, jako prawdziwa duchowa Matka wszystkich ludzi odkupionych przez Chrystusa na krzyżu, nie może patrzeć obojętnie, gdy Jej dzieci znajdują się w śmiertelnym zagrożeniu. Ona sercem matki boleje i przeczuwa te wszystkie niebezpieczeństwa. Pragnie przestrzec i pomóc swoim zagubionym dzieciom odnaleźć drogę do prawdziwego pokoju z Bogiem i ludźmi.

Może dlatego właśnie Matka Boża zapłakała w swojej figurze w małych Niżankowicach na Ukrainie. Gipsowa figura Niepokalanej z Lourdes trafiła tam, do kościoła p.w. Świętej Trójcy, przywieziona kilkanaście lat temu przez grupę polskich pielgrzymów.

Po drugiej wojnie światowej Niżankowice znalazły się w granicach sowieckiego imperium. W 1948 roku kościół w Niżankowicach przeszedł na własność kołchozu. Cały sprzęt kościelny przejęła nowa władza, a iluminacje świetlne z figury Pana Jezusa i Matki Bożej zabrano na oświetlenie portretów przywódców narodu - Włodzimierza Lenina i Józefa Stalina. Z kościoła uczyniono spichlerz na zboże. W 1957 roku kościół został przejęty przez szkołę. Planowano urządzić w nim salę gimnastyczną, ale planu nie zrealizowano. Jak opowiada 73-letnia Janina Zielińska, mieszkanka Niżankowic, w kościele urządzono skład makulatury i śmietnik. Często zdarzało się, że dzieci grały w budynku w piłkę nożną. "Świątynia z każdym dniem niszczała coraz bardziej, a my nie mogliśmy nic zrobić" – mówi pani Janina.

W 1989 roku zwrócono katolikom zniszczony kościół, a oni - jak kiedyś św. Franciszek odbudowywał cegła po cegle kościół św. Damiana - zaczęli także remontować swój dom Boży. Z pomocą katolikom w Niżankowicach przychodzili i przychodzą Polacy. Wszak do granicy z Polską są zaledwie dwa kilometry, a do Przemyśla 13 kilometrów. Polacy podarowali do kościoła w Niżankowicach obrazy, rzeźby, paramenty liturgiczne itd. Właśnie w ten sposób trafiła do kościoła niepozorna, niespełna półmetrowa rzeźba Matki Bożej z Lourdes. Gipsowa figurka Niepokalanej z różańcem w dłoniach. W jej podstawie znajduje się napis: "Częstochowa", nazwisko "Kozłowski" i numer - pewnie serii. Kilka lat stała przy bocznej ścianie świątyni na metalowym podwyższeniu.

5 stycznia 2005 roku, a więc jeszcze przed trwającym obecnie konfliktem na Ukrainie, Matka Boża w Niżankowicach po raz pierwszy zapłakała. Jako pierwszy zauważył to siedemnastoletni kościelny - Włodzimierz Moroz. Gdy wszedł do wnętrza świątyni, aby ją przygotować na święto Trzech Króli, zauważył, że na figurce Matki Bożej, na Jej twarzy, pojawiły się jakby łzy. Zdziwiony powiadomił jedną z parafianek mieszkających opodal. Przyszli też inni ludzie, a także kapłan. Wytarli owe pierwsze „łzy”, a one znowu zaczęły się pojawiać. I tak działo się wiele razy.

Maryja płakała od 5 stycznia do 13 lutego – przez czterdzieści dni bez przerwy. Łzy Maryi płynęły obficie przez trzy dni i trzy noce, kiedy umierała siostra Łucja, widząca z Fatimy, a także kiedy odchodził do Domu Ojca papież Jan Paweł II i w rocznicę jego śmierci. Po czasie zauważono, że Matka Boża płakała osiemnaście miesięcy każdego 13. dnia miesiąca, w dzień objawień fatimskich. Ks. Jacek Waligóra, obecny kustosz sanktuarium, łączy tę liczbę także z objawieniami w Lourdes, gdzie Matka Boża ukazała się właśnie osiemnaście razy. Ostatni raz Matka Boża w Niżankowicach płakała 9 września 2007 roku.

Łącznie Maryja płakała 101 razy. Łzy pojawiały się, mimo że kilka razy przestawiono figurkę, by wykluczyć wpływ wilgoci lub innych warunków.

Ksiądz Edward Lorenc w tamtym czasie proboszcz parafii w pobliskim Dobromile wspomina: „Kiedy po raz pierwszy przyjechałem na miejsce, zobaczyłem przerażonych ludzi oddających cześć płaczącej figurce. Łzy wypływały wprost z oczu, nie zamarzały mimo piętnastostopniowego mrozu i były słone. Padłem na kolana i modliłem się ze wszystkimi”.

Powiadomiono o tym zjawisku władze kościelne, które – jak zwykle w takich sytuacjach – nakazały ostrożność i modlitwę. Analiza „łez Matki Bożej” przez laboratorium w Krakowie wykazała, że ich skład jest taki sam jak ludzkich łez.

Warto podkreślić, że w czasie trwania cudu łez przychodzili do kościoła na wspólną modlitwę katolicy, prawosławni i grekokatolicy. Któregoś dnia przyszedł także miejscowy ksiądz grekokatolicki wraz ze swoimi wiernymi, aby odprawić nabożeństwo przy Matce Bożej Płaczącej. 

Do Niżankowic zaczęły przyjeżdżać pielgrzymki z Ukrainy, z Polski i ze Słowacji. Ludzie w znaku łez odczytywali zatroskanie Matki sytuacją świata.

„Często ludzie próbują tu dociekać, co było przyczyną smutku i płaczu Matki Bożej – mówi ks. Jacek Waligóra, proboszcz z Niżankowic. Wtedy przypominam takie zdanie, jakie Maryja wypowiedziała w Kanie Galilejskiej: "Zróbcie wszystko, co powie wam Syn mój". Niech więc każdy z nas - nie tylko my tu w Niżankowiach - zapyta siebie, czy zrobił wszystko, co każe mu Pan Jezus. Nie trzeba nam bić się w czyjeś piersi, ale w swoje. Bo każdy z nas w jakimś sensie jest przyczyną łez Maryi - wyjaśnia kapłan.

Ks. Waligóra w specjalnie prowadzonej Kronice Łez napisał: „W kazaniu z 16 września 2007 roku zwróciłem się do parafian z prośbą – apelem: „Zacznijmy na łzy patrzeć z wiarą. Spowiedź i Komunia Święta, a nie sensacja”. I dodaje: „Ile jeszcze łez potrzeba, by ruszyły się twarde ludzkie serca?”.

W zeszycie, położonym obok figury, jedna z parafianek zapisała słowa: „Matko Boża z Niżankowic. Tak bardzo Cię proszę – nie płacz już więcej u nas, bo tak bardzo nam wszystkim smutno z tego powodu. Zrobimy wszystko, co zechcesz. Prosimy Cię – uśmiechnij się!”.

Ks. Jan Piwowarczyk, który był świadkiem cudu łez w Niżankowicach, wspomina: „Z grupą kapłanów (…) patrzyliśmy w Matkę Bożą, która płakała. Co Maryja chciała nam powiedzieć, każdy musiał odpowiedzieć sobie sam. Dla mnie było to wołanie podobne do tego, które pozostawiła Matka Boża w Fatimie w 1917 roku, kiedy przyszła do ubogich pastuszków. Wówczas prosiła o modlitwę różańcową, o pokutę, o umartwienie, ekspiację za popełnione w świecie grzechy. Tak to odebrałem dla siebie i muszę powiedzieć, że było to przeżycie ogromnie głębokie – podkreśla kapłan, dodając, że kiedy Maryja do nas przychodzi, zawsze wskazuje nam drogi Ewangelii i przykazań Bożych, bo z tego rodzi się pokój w naszych rodzinach, parafiach, krajach i na świecie”.

Drodzy bracia i siostry! A jaka będzie nasza odpowiedź na dar łez Maryi i Jej macierzyńskie wezwanie z jakim zwraca się do nas w swoich licznych objawieniach.

Ona zawsze i wszędzie z tą samą macierzyńską miłością przywołuje nas do Serca Swego Syna, także poprzez swoje łzy i mówi: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię. Zróbcie wszystko, cokolwiek Jezus wam powie”.

1 maja 2007 r. ks. kard. Marian Jaworski ustanowił kościół w Niżankowicach sanktuarium Najświętszej Maryi Panny, Matki Bożej Opatrzności.

Coraz więcej wiernych przybywa, by modlić się w pamiętającym straszliwe czasy małym kościele, gdzie łzy Maryi na nowo uświadamiają wszystkim ból, który przeszywa Jej obolałe Niepokalane Serce.

Ks. Abp Mieczysław Mokrzycki ze Lwowa, będący przez wiele lat osobistym sekretarz papieża Jana Pawła II, powiedział niezwykle mocne słowa: „Znaki, jakie towarzyszą nam w Niżankowicach (…) ostrzegają nas przed utratą sensu ludzkiego istnienia, (…) pogardą wobec osoby ludzkiej połączoną z jednoczesną akceptacją zabójstwa poczętych dzieci i eliminacją starców, zapaścią sumienia, zanikiem świadomości grzechu, a tym samym potrzeby zbawienia. Dzieło Chrystusa poddane zostało śmiertelnej próbie. W tym wypadku pozostaje aktualne wezwanie do nawrócenia, do pokuty i modlitwy – mówił Abp Mokrzycki. Stąd te łzy naszej Matki proszącej nas o zmianę naszego postępowania. (…) Niepokalana Dziewica z Niżankowic wskazuje nam drogę i cel”.   

Ks. Jacek Waligóra, kustosz sanktuarium w Niżankowicach, mówi: - Matka Boża nie płacze już kilka lat, a pielgrzymi wciąż przyjeżdżają, choć dojechać do nas wcale nie jest łatwo. Maryja w tym miejscu prowadzi ludzi do sakramentów świętych, do Chrystusa i to jest dla nas najcenniejsze. O wielu z nich mogłyby opowiedzieć nasze konfesjonały. Naprawdę wielu ludzi nawróciło się tutaj, po wielu latach przystąpiło do Sakramentu Pokuty. Niektórzy mieli odwagę, aby dać nawet tego świadectwo.

Drodzy Czciciele Niepokalanego Serca Maryi!

Jako chrześcijanie wierzymy i ufamy, że tylko Jezus, nasz Pan Ukrzyżowany i Zmartwychwstały, może dać światu prawdziwy i trwały pokój. Bez Boga nie ma pokoju. A gdzie zaczyna się ten pokój? W ludzkim sercu, które się nawraca ku Sercu Bożemu. W duszy człowieka, który szczerze żałuje, opłakuje swoje grzechy i powierza się miłosierdziu Boga w sakramentalnej spowiedzi; który z serca przebacza bliźniemu i przyjmuje go jako brata; który Ewangelię Chrystusową uczynił najważniejszą regułą i busolą swego życia, szkołą i podręcznikiem apostoła pokoju, a Najświętszą Eucharystię, niewyczerpanym źródłem prawdziwej miłości bliźniego i siły ducha w godzinie próby; który poznał i uwierzył w moc modlitwy różańcowej, który codziennie wchodzi na drogę osobistego nawrócenia i daje świadectwo Chrystusowi i Jego miłości wobec każdego człowieka.

Drodzy bracia i siostry! Kochani chorzy! Pełni ufności przychodzimy dzisiaj do Matki Bożej, tak jak pewna kobieta z Niżankowic, która na ołtarzu złożyła swoją prośbę: „Matko Płacząca nad Swoim Synem, otrzyj moje łzy matki płaczącej nad swoim synem Wojciechem, który jest bardzo chory. Dziękuję Ci kochana Matko za każdą chwilę jego istnienia i błagam: uzdrów go. Proszę też o łaski dla pozostałych synów, o zgodę i miłość w rodzinie, o mocną wiarę i pokój na Ukrainie”.

Także i my, ściskając w naszych dłoniach różańcowe paciorki, módlmy się o pokój w naszych sercach, o pokój w naszych rodzinach, w naszej ojczyźnie, w Europie i na całym świecie, prośmy o pokój na Ukrainie i w tych krajach z których tak liczni uchodźcy przybywają obecnie do Europy. Bądźmy prawdziwymi apostołami i obrońcami tego pokoju, który przynosi nam Zmartwychwstały Chrystus. Razem z Matką Bożą Płaczącą pokonujmy wszelkie granice dzielące ludzkie serca i narody. Poprzez konkretne gesty miłości i solidarności, ocierajmy łzy z oczu naszych sióstr i braci, przywracajmy im światło nadziei. 

Pragnę teraz przedstawić historię żyjącej w Brazylii s. Amalii Aguirre (1901- 1977), córki hiszpańskich emigrantów, współzałożycielki „Instytutu Misjonarek Jezusa Ukrzyżowanego” w Campinas. W dniu 8 listopada 1929 do s. Amalii przyszedł krewny, którego żona była poważnie i nieuleczalnie chora. Ze łzami w oczach zapytał, „Co stanie się z dziećmi?” Jego stan i smutek z powodu takiej sytuacji bardzo zasmuciły s. Amalię. Od razu zwróciła się do Boga w modlitwie, gdy słuchała tej smutnej opowieści. Poszła zaraz do kaplicy i natychmiast przedstawiła wszystkie te troski Panu Jezusowi w Najświętszym Sakramencie. Klęcząc na schodach przed ołtarzem i tabernakulum wyciągnęła ręce i ofiarowała się za swojego krewnego. „Panie, jeśli nie ma już innych możliwości dla żony, to jestem gotowa poświęcić moje życie dla uratowania matki rodziny. Co chcesz, abym czyniła?”. Wtedy to s. Amalia usłyszała głos Jezusa: „Jeśli chcesz otrzymać tę łaskę, proś mnie ze względu na łzy mojej matki„. Amalia zapytała: „Jak mam się modlić?  Pan Jezus przekazał jej wtedy następujące słowa: „O Jezu, wysłuchaj naszą modlitwę ze względu na łzy Twojej Najświętszej Matki. O Jezu, spójrz na Krwawe Łzy Tej, która umiłowała Cię najmocniej tu na ziemi i nadal najgoręcej miłuje Cię w Niebie.”  Pan Jezus powiedział następnie: „Moja córko, Módl się do Mnie przez Łzy Mojej Matki. O cokolwiek ludzie Mnie będą prosić przez Łzy Mojej Matki, chętnie im tego udzielę”.

Cztery miesiące później, w dniu  8 marca 1930 roku, s. Amalia klęczała w klasztornej kaplicy adorując Najświętszy Sakrament. Zakonnica tak opisuje to, co się wówczas wydarzyło:

„Nagle poczułam, że zostałam uniesiona. Wtedy zobaczyłam kobietę nieopisanej urody. Była ubrana w purpurowe szaty, niebieski płaszcz i biały welon. Przybliżała się do mnie z uśmiechem, trzymając w ręku różaniec. Jego perły jaśniały jak słońce i były białe jak śnieg.

Piękna Pani spojrzała na Amalię i powiedziała: Maryja spojrzała na s. Amelię i powiedziała: „Czy wiesz, dlaczego noszę niebieski płaszcz? Aby, kiedy czujesz się zmęczona i nosisz krzyż swoich cierpień, przypomnieć ci o niebie. Mój płaszcz przypomina ci o nieopisanej radości i szczęściu wiecznym w niebie, a to daje odwagę twojej duszy i pokój twojemu sercu, abyś kontynuowała walkę do końca!”. Nastąpiły też dalsze wyjaśnienia: „Purpurowo – fioletowy kolor mojej tuniki oznacza ból. To ból, który Jezus czuł, gdy Go barbarzyńsko bito. Widząc Go tak umęczonego, moje serce i moja dusza także były zranione. Mój biały welon oznacza czystość i będąc Kwiatem Trójcy Świętej, nie mogłabym objawić się bez tej bieli. Słodki uśmiech, który widzisz na moich ustach jest dla ogromnej radości, że mogę przekazać ludzkości taki cenny skarb. Moje oczy pochylone są w dół. Uduchowieni malarze ukazywali moje oczy patrzące w górę, by ukazać chwałę mojego Niepokalanego Poczęcia. Dlaczego więc moje oczy nie miałyby być skierowane w dół w tym objawieniu, w którym powierzasz się moim błogosławionym łzom? To oznacza moje współczucie dla ludzkości, ponieważ pochodzą z nieba, aby złagodzić cierpienie. Moje oczy będą zawsze kierowane w stronę smutków i ucisków, gdy prosisz mojego Syna przez łzy, które wylewam. Zobacz, jak patrzę na ciebie oczami współczucia i czułości”. Następnie Maryja tłumaczyła Amalii znaczenie różańca: „Moje dziecko, kiedy jesteś przy mnie, widząc tę koronkę w moich rękach, pamiętaj, że to oznacza, miłosierdzie, miłość i ból … ta koronka z moich błogosławionych łez oznacza, że Matka cię kocha. Uciekaj się do Mnie z ufnością i miłością”. Następnie Matka Boża wręczyła Amalii różaniec i powiedziała: „To jest różaniec z moich łez. Mój Syn chce Mnie uczcić w szczególny sposób i z radością udzieli wszelkich łask za przyczyną Moich Łez. Różaniec ten posłuży do nawrócenia wielu grzeszników, a zwłaszcza opętanych przez diabła. Przez ten różaniec diabeł zostanie pokonany a moce piekła zostaną zniszczone. Przygotuj się do tej wielkiej walki”.

Podczas trzeciej wizji, 8 kwietnia 1930 roku, miało miejsce objawienie medalika Matki Bożej od Łez. Na awersie: Matka Boża tak, jak ukazała się widzącej Amalii z napisem: „Twoje Krwawe Łzy, o Matko Bolesna, kruszą moc szatana!”. Na rewersie znajduje się wizerunek Jezusa ubiczowanego (Ecce Homo) z podpisem: „O Jezu, zakuty w kajdany, przez Twoją Boską łagodność uchroń świat przed zagładą!”.

W 1934 roku biskup Campinas, Francisco Campos Barreto, napisał: „Niezliczone łaski zostały  otrzymane przez odmawianie różańca na cześć Łez naszej drogiej Matki Bożej. Przyczyna leży w obietnicy świętego Zbawiciela, że nie odmówi niczego przez wzgląd na Łzy swojej Matki. Jest rzeczą wiadomą, że Zbawiciel w szczególny sposób wynagradza szacunek dla boleści Jego Najświętszej Matki, które są przyczyną Jej łez. (…) Od wierzących dowiadujemy się, że odmawianie tego różańca stało się dla nich drogim zwyczajem. Z tego powodu codziennie modlą się i wypraszają łaski dla siebie i  innych. Proszą o nawrócenie grzeszników, heretyków i ateistów, uzyskują łaski dla kapłanów i misjonarzy, a także pomoc dla dusz czyśćcowych. (…) Gdy smutek i cierpienie napełniają nasze serca, kierujemy nasze myśli do Boga. Przez  łzy Maryi, Jego Najświętszej Matki, możemy poruszyć serce Boga. On jest zawsze gotowy do udzielenia nam łaski i  błogosławieństwa”.

W tym samym roku, 1934, Biskup Francisco Campos Barreto, zatwierdził Różaniec, Medalik jak również nabożeństwo do Łez Matki Bożej a następnie zatwierdziła je Stolica Apostolska 15 maja 1934 roku.

Siostra Amalia, obdarzona także łaską stygmatów, do śmierci żyła w ukryciu, poświęcając się niesieniu pomocy biednym i opuszczonym.

Różaniec do Łez Matki Bożej składa się z siedmiu części, po siedem białych paciorków każda (na cześć siedmiu boleści Maryi).

Modlitwa na medaliku:  O Jezu, przybity do krzyża! Padamy do Twoich stóp i składamy Ci w ofierze Krwawe Łzy Tej, która z największą miłością współbolała z Tobą, towarzysząc Ci na Twej bolesnej drodze krzyżowej. Spraw, o dobry Mistrzu, abyśmy z miłością pojęli wymowę Krwawych Łez Twojej Najświętszej Matki, a pełniąc Twą świętą wolę tu na ziemi, stali się godnymi wielbić Cię i czcić przez całą wieczność w niebie. Amen.

Na dużych paciorkach (1×): O Jezu, spójrz na Krwawe Łzy Tej, która umiłowała Cię najmocniej tu na ziemi i nadal najgoręcej miłuje Cię w Niebie.

Na małych paciorkach (7×): O Jezu, wysłuchaj prośby nasze – przez Krwawe Łzy Twojej Najświętszej Matki.

Na zakończenie (3×): O Jezu, spójrz…

Modlitwa:

O Maryjo, Matko Boleści, Matko Litości i Matko Miłosierdzia! Zjednocz nasze prośby ze swoimi prośbami, aby Twój Boski Syn, Jezus, którego wzywamy, wysłuchał nasze wołanie, a przez przyczynę Twoich Matczynych Krwawych Łez, udzielił nam łask, o które Go błagamy i doprowadził nas do szczęścia wiecznego. Amen. Twoje Krwawe Łzy, o Matko Bolesna, kruszą moc szatana! O Jezu, zakuty w kajdany, przez Twoją Boską łagodność uchroń świat przed zagładą! Amen.

Drodzy bracia i siostry! Sercem zwróćmy się teraz do naszej Oborskiej Matki Bolesnej. Cudowna Pieta w okresie okupacji hitlerowskiej musiała być ukrywana, m.in. w domu p. Julii Putkiewicz w Oborach, potem zamurowana w piętrowej katakumbie na klasztornym cmentarzu (Kalwaria), i na koniec figura Matki Bolesnej została przewieziona do wsi Stalmierz (4 km od Obór) i w drewnianej skrzyni zakopana w ziemi u jednego z gospodarzy. Skutkiem tej poniewierki i złych warunków przechowywania figura uległa pewnemu zniszczeniu i konieczne było jej odnowienie. Po renowacji w Krakowie Pieta powróciła do Obór i została umieszczona w wielkim ołtarzu. Nastał dzień lipcowego odpustu Matki Bożej Szkaplerznej 1945 roku. Wszyscy wiedzieli, że w tym dniu nastąpi pierwsze, po kilku latach nieobecności, odsłonięcie Cudownej Figury.

Miało się ono odbyć o godzinie 9.00 przed uroczystą wotywą. Na długo przed oznaczoną godziną kościół był przepełniony. Wszyscy z niecierpliwością czekali na oznaczony czas. Wreszcie wyszedł z wotywą Najprzewielebniejszy Ojciec Prowincjał Jan Konoba. Gdy klęknął wolno zaczęła się podnosić zasłona i oczom zebranych ukazała się Cudowna Figura. Taką była sama, jak dawniej przed wojną. Lud padł na kolana. Wszyscy wpatrzyli się w bolesne oblicze Maryi. Tak bardzo od wielu lat pragnęli je ujrzeć! Tyle mieli Jej do powiedzenia o swoich bólach, o prześladowaniach w czasie wojny, o stracie swych najbliższych! Tyle mieli do Niej próśb, a Jej nie było!

Prześladowana była na równi z nimi! – pisze kronikarz klasztorny. Podobnie jak wielu naszych Rodaków w czasie okupacji hitlerowskiej także i Ona zeszła „do podziemia”, aby dać znak swojej czułej miłości i bliskości ze swoimi cierpiącymi dziećmi. Teraz spotkali Ją znów. Witali Ją w ciszy długim rzewnym płaczem. W przejęciu tym nie zauważono początkowo braku dwóch łez na twarzy Maryi, które się zatarły, a artysta nie wiedząc o tym, ich nie odnowił. O tych łzach na obliczu Oborskiej Matki przypomina obraz namalowany przed wojną, w 1927 roku, przez artystę K. Górtatowskiego. 

Drodzy Bracia i Siostry! Spójrzmy sercem na oblicze Maryi. Te łzy, o których mówi kronikarz klasztorny, zostały otarte, a nie zatarte. Otarła je wierna miłość ludu Bożego tej Ziemi. Pamięć o tamtych bolesnych wydarzeniach jest ciągle żywa w sercach wiernych, przynosząc pokrzepienie i umocnienie w trudnych chwilach. Ta która wiernie stała obok krzyża Jezusowego na Golgocie, nigdy nas nie opuści. Tak jak nie opuściła swego ludu, dzieląc jego łzy i boleści. Tak oto Matka Boża została pocieszona, wróciła do swego Domu na oborskie wzgórze. Odtąd znów spieszą wszyscy ze swymi trudnościami do Matki Bożej Bolesnej i zostają pocieszeni.

Droga Wspólnoto „PIETA”! Najmilsi bracia i siostry!

Papież Franciszek pięknie napisał: „Mamy Matkę, której oczy są czujne i dobre jak oczy Syna; Jej macierzyńskie serce jest pełne miłosierdzia, jak On; Jej ręce chcą pomagać, jak ręce Jezusa, które łamały chleb dla łaknących, które dotykały chorych i ich uzdrawiały. Napełnia nas to ufnością i otwiera na łaskę i miłosierdzie Chrystusa. Maryja jest Matką pocieszenia, która pociesza swoje dzieci”.

Dlatego, drodzy bracia i siostry, ze wzruszeniem i radością przekazuję wam kolejny wielki dar miłości naszej Oborskiej Matki Bolesnej dla wszystkich chorych i cierpiących:

„Łzy Maryi” - Woda z Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej.

Do buteleczki z wodą zaczerpniętą ze „Źródła Łez” Matki Bożej Bolesnej w klasztornym wirydarzu dołączony będzie obrazek z wizerunkiem Oborskiej Piety i modlitwą:

O Maryjo, współcierpiąca z Synem na kalwaryjskiej drodze, pełen ufności polecam Ci moje potrzeby, pociesz mnie w cierpieniu, ulecz moje choroby, napełnij serce skruchą, żalem i miłością, uświęć moją duszę.

Wiem, że Jezus niczego Ci nie odmówi na widok Twoich Boleści i Twoich Świętych Łez.

O dobra Matko, niech moje łzy połączą się z Twoimi Łzami Miłości, aby Twój Boży Syn dał mi łaskę…., o którą Go z pokorą i ufnością błagam.

Pani płacząca nad grzechami świata, wyproś mi łzy nawrócenia i dar nowego życia w Chrystusie, moim Panu i Zbawicielu. Pragnę ocierać łzy z Twojej twarzy i pocieszać Twoje Niepokalane Serce.

Dopomóż mi szczerze żałować i pokutować za moje grzechy, i wraz z Tobą wysławiać Miłosierdzie Boże.

Spraw także, abym naśladował Ciebie, Współcierpiąca Matko, i z miłością łączył moje ludzkie cierpienia z Męką Zbawiciela dla duchowego dobra moich bliskich, Kościoła i Ojczyzny oraz nawrócenia wszystkich grzeszników.

Daj mi siłę do znoszenia wszelkich przeciwności: spraw bym z Synem Twoim nosił krzyż swój bez narzekania, w cichości, pokorze i miłości.

Matko Bolesna, z wiarą i ufnością przychodzę dzisiaj do Twego źródła w Oborskim Sanktuarium, aby zaczerpnąć wody symbolizującej Twoje Łzy i doświadczyć czułej miłości Twego Serca, Twego współczucia i miłosierdzia oraz mocy macierzyńskiego wstawiennictwa u Serca Twego Najdroższego Syna.

O Maryjo! Bądź mi zawsze Matką, oddaję Ci się z duszą i ciałem na wieki. Amen.

Napis na tabliczce przy źródełku:

„Źródło Łez”

Matki Bożej Bolesnej

Modlitwa na drugiej tabliczce obok źródełka:

Drogi Pielgrzymie!

Zatrzymaj się na chwilę.

Spójrz w oczy twej Niebieskiej Matki

i rozpoznaj miłość wołająca cię przez łzy.

Napij się tej wody i obmyj twoją twarz.

Proś Boga, aby oczyścił twoje serce

i ugasił pragnienie twojej duszy.

Najmilsi bracia i siostry!

Ojciec Święty Franciszek zwracając się do chorych i tych, którzy otaczają ich opieką, powiedział:

„W trosce Maryi odzwierciedla się czułość Boga. Ta czułość uobecnia się w życiu licznych osób, które są blisko chorych i potrafią zrozumieć ich potrzeby, nawet najbardziej niedostrzegalne, ponieważ patrzą oczami pełnymi miłości. (…) Wszystkim, którzy służą chorym i cierpiącym, życzę, by ożywiał ich duch Maryi, Matki Miłosierdzia”.

Drodzy Moi! Jako oddane dzieci Matki Bolesnej, bądźmy wiernymi świadkami i niestrudzonymi szafarzami współczucia i miłosierdzia naszej Niebieskiej Matki. Nieśmy dar Jej matczynych łez – wodę miłości Jej Serca – wszystkim strapionym i pogrążonym w rozpaczy, wszystkim chorym i ubogim, wszystkim, którzy czują się opuszczeni i odrzuceni, wszystkim zalęknionym i zagubionym, wszystkim zranionym własnymi słabościami i nałogami, wszystkim dręczonym atakami i pokusami złego ducha, wszystkim których na drodze naszego życia podaruje nam miłosierdzie Ojca.

„Poczujmy się wezwani, słysząc ich wołanie o pomoc. Nasze ręce niech ścisną ich ręce, przyciągnijmy ich do siebie, aby poczuli ciepło naszej obecności, przyjaźni i braterstwa” – zachęca papież Franciszek i przypomina: „W każdym z tych «najmniejszych» jest obecny sam Chrystus. Jego ciało staje się znów widoczne..., abyśmy mogli Go rozpoznać, dotknąć i troskliwie Mu pomóc. Nie zapominajmy o słowach św. Jana od Krzyża: «Pod wieczór życia będziemy sądzeni z miłości»”.

Przykład takiej postawy ukazuje historia, opowiedziana przez pewnego księdza egzorcystę. Do zakładu karnego najgroźniejszych przestępców w Ameryce przychodzi siostra zakonna. Posłana do ewangelizacji, wchodzi na piętro, a jeden z przestępców wykrzykuje słowa bardzo ośmieszające siostrę. Inni słuchają i naśmiewają się. Zakonnica podchodzi do niego. Na twarzy przestępcy jest wytatuowanych sześć łez. Jedna łza to jedno przestępstwo. Siostra zaniemówiła. Po chwili wypowiada słowa: „Jezus przychodzi do ciebie, aby otrzeć ci łzy”. Skazaniec bardzo poruszony milknie i zaczyna się spokojna rozmowa.

Drodzy bracia i siostry! 

Tego właśnie, jako pierwsza, uczy nas Maryja Matka Miłosierdzia, potwierdzając, że miłosierdzie Syna Bożego nie zna granic i dociera do wszystkich, nikogo nie wykluczając. Słodycz Jej spojrzenia niech nam towarzyszy w tym Roku Świętym, abyśmy wszyscy potrafili odkryć radość z czułości Boga” i stali się prawdziwymi „misjonarzami miłosierdzia” Jej Syna Jezusa”.

Miesiąc temu otwarta została szeroko „Brama Miłosierdzia” Oborskiego Sanktuarium. Jakże aktualne są tutaj słowa papieża św. Jana Pawła II wypowiedziane w Sanktuarium Matki Bożej Płaczącej w Syrakuzach:

Niech tutaj, do tej świątyni otwartej dla wszystkich, przychodzą ci, którym ciąży świadomość grzechu, i niech zaznają bogactwa Bożego miłosierdzia i przebaczenia! Niech ich tutaj przyprowadzą łzy Matki (...).

O Matko Boża Płacząca, wejrzyj z macierzyńską dobrocią na cierpienia świata! Osusz łzy cierpiących, zapomnianych, zrozpaczonych, ofiar wszelkiego rodzaju przemocy. Wyjednaj wszystkim łzy skruchy i nowego życia, które otwierają serca na odradzający dar Bożej miłości. Uproś łzy radości tym, którzy zaznali głębokiej dobroci Twego Serca. Amen.

                o. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio