Drodzy
w Chrystusie Panu, bracia i siostry, zgromadzeni w Oborskim Sanktuarium!
„Nawróćcie się do Boga waszego, On bowiem
jest łaskawy i miłosierny” – wzywa nas dzisiaj psalmista.
Do
tego wzywa nas także dzisiejsza Ewangelia mówiąca o spotkaniu Jezusa z kobietą
pochwyconą na cudzołóstwie. Sprawiedliwi we własnym mniemaniu faryzeusze i
uczeni w Piśmie wydali już na nią sprawiedliwy wyrok i z kamieniami w ręku
czekali tylko na wykonanie egzekucji. W ich przekonaniu nie było innego
wyjścia, jak tylko śmierć przez ukamienowanie. Wszystko miało odbyć się zgodnie
z literą prawa Mojżeszowego. Wykorzystali więc okazję i postanowili poddać
Jezusa kolejnej próbie, tak aby mieli o co Go oskarżyć. Zastawili na Niego
pułapkę. „Jeśli bowiem Jezus będzie postępował zgodnie z surowością prawa,
aprobując ukamienowanie tej kobiety, to utarci swoją reputację łagodności i
dobroci, która tak bardzo fascynowała ludzi. Jeśli natomiast zechce być
miłosierny, to będzie musiał postąpić niezgodne z Prawem, o którym sam
powiedział, że nie chce go znieść, ale wypełnić (por. Mt 5,17)” (papież Franciszek). Byli przekonani, że
Rabbi z Nazaretu do którego przyprowadzili cudzołożną kobietę nie ma innego
wyjścia i musi potwierdzić ten wyrok. „W Prawie
Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?» - powiedzieli do Niego.
Lecz Jezus, Słowo Wcielone, umiłowany Syn Ojca Przedwiecznego, milczał
i nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. Jakby chciał im przypomnieć dziesięć
słów zapisanych palcem Bożym na kamiennych tablicach, a szczególnie to piąte:
Nie zabijaj!
„A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się” i spojrzał na
nich. Jezus, Bóg – Człowiek, czytający w
ludzkich sercach, swoim spojrzeniem przenikał ich sumienia. Znał wszystkie ich
myśli oraz czyny, nawet te najbardziej ukryte. „I
rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią
kamień». I powtórnie nachyliwszy się, pisał na ziemi”. Odkrył im stan
ich sumienia i całą przebiegłość ich postępowania. Jezus
całą swoją postawą pragnął skłonić ich do stanięcia w prawdzie przed Bogiem i
nawrócenia. Wskazał im „bramę miłosierdzia Bożego”, która także dla nich jest
otwarta. To wszystko jednak wydało im się skandalem. Oskarżyciele
odeszli jeden po drugim, z opuszczoną głową, poczynając od starszych, bardziej
świadomych, że nie są bez grzechu. Pełni pychy, niepokoju,
gniewu i zatwardziałości swego serca odeszli od Jezusa.
Natomiast kobieta, którą faryzeusze i uczeni w Piśmie publicznie
napiętnowali, oskarżyli i chcieli ukamienować została sama przed Panem.
Jezus miłosiernie spojrzał na nią i nawiązał zbawczy dialog,
podobny do tego jaki nawiązuje za pośrednictwem kapłana ze skruszonym
penitentem w tajemnicy sakramentu pojednania. Powiedział do niej: «Niewiasto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?». A
ona odrzekła: «Nikt, Panie!». Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. –
Idź, a od tej chwili już nie grzesz». „Tak mówi Pan, który swoją miłosierną
miłością dotknął i uzdrowił jej zranione serce. Nie tylko uleczył, ale też umocnił
swoją łaską i otworzył nową drogę”, drogę świętości i zbawienia.
Zauważmy
też jak miłosierny Zbawiciel rozpoczynając rozmowę z kobietą, najpierw wstał i
zwrócił się do niej pełnym szacunku słowem: „Niewiasto”. „I wystarczy to
stwierdzenie oraz Jego spojrzenie pełne miłosierdzia i miłości, aby ta osoba
odczuła - może po raz pierwszy - że ma godność, że nie jest jedynie swym
grzechem, ma godność osobową, że może zmienić swe życie, może wyjść ze swego
zniewolenia i podążać nową drogą” (papież
Franciszek).
Miłosierny
Zbawiciel dał jej nowe życie, okrył szatą swej łaski i przywrócił poczucie
godności, pomógł zrozumieć jak Bóg ją kocha i jaką wartość ma w oczach Boga jej
życie.
Ona
wewnętrznie „czuje, że w Nim jest miłosierdzie, a nie potępienie. Dzięki
Jezusowi Bóg odrzuca jej grzechy za siebie, już więcej o nich nie pamięta (por.
Iz 43,25). Albowiem Bóg, kiedy przebacza grzechy, nie pamięta ich. Wielkie jest
Boże przebaczenie! Teraz zaczyna się dla niej nowy etap; miłość zrodziła ją do
nowego życia”. „Idź, a od tej chwili już nie grzesz” – mówi Jezus.
„Drodzy
bracia i siostry: ta kobieta reprezentuje nas wszystkich, to znaczy
cudzołożnych wobec Boga, zdradzających Jego wierność. A jej doświadczenie
przedstawia wolę Boga wobec każdego z nas: nie nasze potępienie, ale nasze
zbawienie przez Jezusa. On jest łaską, która wybawia od grzechu i śmierci. On
napisał na ziemi, na pyle z którego stworzona jest każda osoba ludzka (por. Rdz
2,7) zdanie Boga: "nie chcę abyś umarł, ale abyś żył". Bóg nie
przygważdża nas do naszego grzechu, nie utożsamia nas ze złem, które
popełniliśmy. Mamy imię, a Bóg nie utożsamia tego imienia z popełnionym przez
nas grzechem. On chce nas uwolnić i pragnie także, abyśmy i my tego chcieli
razem z Nim. Chce, aby nasza wolność nawróciła się od zła do dobra, a to jest
możliwe z Jego łaską” (papież Franciszek).
Drodzy
uczestnicy wielkopostnej liturgii! Umiłowani w Chrystusie Panu, bracia i
siostry!
Zawsze
kiedy ze skruszonym sercem klękamy przy kratkach konfesjonału i w szczerej
spowiedzi wyznajemy nasze grzechy, Jezus pochyla się nad nami i obejmuje nas
swoją przebaczającą i uzdrawiającą miłością; okrywa nas szatą swej łaski i
przywraca godność umiłowanych dzieci Bożych. Konfesjonał - to trybunał Bożego
miłosierdzia, w którym nie skazuje się winowajcy, ale uniewinnia.
Bł.
Ks. Michał Sopoćko, kierownik duchowy i spowiednik świętej s. Faustyny,
nauczał:
„Grzechy
odpuszczać może tylko Bóg. Instynktownie czuje to każdy, i kto pragnie inną
drogą wyzwolić się od winy, sam się łudzi i nie rozumie rzeczy Bożych. Świadomość
winy głośno stwierdza, że nie ma na świecie takiej potęgi, która by zdolna była
przebaczyć grzech. Nie potrafi tego żadna nauka i sztuka, ani wszystkie skarby
na świecie. Tylko Chrystus przebaczał winy Jawnogrzesznicy, Piotrowi i Łotrowi
na krzyżu, i przekazał tę władzę Apostołom, a przez nich biskupom i kapłanom:
"Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a
którym zatrzymacie są im zatrzymane"(J 20,22-23)”.
Święty
Jan Maria Vianney w jednym ze swoich kazań poświęconych sakramentowi pojednania
uczył:
„Kiedy
człowiek popadnie w grzech śmiertelny, musi szukać pomocy u lekarza, jakim jest
kapłan, i musi zastosować lekarstwo w postaci spowiedzi. (…) Jak to dobrze, że
mamy w zasięgu ręki sakrament leczący rany duszy”.
Kobieta
zraniona grzechem, osobiście spotkała Jezusa, poznała i doświadczyła
miłosiernej miłości Jego Serca. Można powiedzieć, że podobnie jak nawrócony
Apostoł Paweł została „pochwycona” przez Chrystusa. Podobnie każdy z nas może
osobiście spotkać Jezusa i doświadczyć Jego przebaczającej miłości zawsze
ilekroć ze skruchą i ufnością prosimy kapłana o sakramentalną spowiedź.
Przypominał
o tym Święty Proboszcz z Ars swoim parafianom, mówiąc:
„Pamiętajcie,
że w osobie kapłana zasiada w konfesjonale sam Jezus Chrystus”.
Z
niezwykłą prostotą i jasnością wyjaśniał: „Gdy kapłan udziela rozgrzeszenia,
nie mówi: "Bóg odpuszcza tobie grzechy", lecz "Ja odpuszczam
tobie grzechy". Gdybyście poszli wyspowiadać się do Matki Bożej lub
anioła, czy daliby wam rozgrzeszenie? Oczywiście, że nie. (…) Nawet dwustu
aniołów nie mogłoby was rozgrzeszyć. A kapłan, choćby najprostszy, może. Może
wam powiedzieć: "Idź w pokoju, ja odpuszczam tobie grzechy”.
„Można
powiedzieć, że Chrystus jest tak pokorny, że słucha spowiedzi jednego grzesznika
poprzez innego grzesznika, którym jest ksiądz” (Mirosław Pilśńiak OP).
Pan
Jezus kilkakrotnie przypominał o tym św. Faustynie: „Kiedy się zbliżasz do
spowiedzi, wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam
się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza spotyka się z Bogiem
miłosierdzia” (Dz. 1602).
Na
innym miejscu swego Dzienniczka s. Faustyna pisze: „Dziś znowu pouczył mnie
Pan, jak mam przystępować do sakramentu pokuty: - Córko Moja, jak się
przygotowujesz w Mojej obecności, tak się i spowiadasz przede Mną; kapłanem się
tylko zasłaniam. Nigdy nie rozbieraj, jaki jest ten kapłan, którym się
zasłoniłem, i tak się odsłaniaj w spowiedzi, jako przede Mną, a duszę twoją
napełnię światłem Moim” (Dz. 1725).
Niezwykle
wymowny w tym względzie jest opis spowiedzi Faustyny w dniu 13 grudnia 1936
roku. Leżała wtedy chora.
„Dziś
po południu wszedł do mojej separatki Ojciec Andrasz i zasiadł, abym się
spowiadała. Nie zamienił wpierw ani jednego słowa. Ucieszyłam się niezmiernie,
bo bardzo pragnęłam się spowiadać. Odsłoniłam całą swoją duszę, jak zwykle.
Ojciec odpowiadał mi na każdy drobiazg. Dziwnie się czułam szczęśliwą, że
mogłam tak wszystko wypowiedzieć. Pokutę zadał mi, litanię do Imienia Jezus.
Kiedy chciałam przedstawić trudność, jaką mam do odmawiania tej litanii, wstał
i udziela mi rozgrzeszenia. Nagle wielka jasność zaczęła bić od Jego postaci i
widzę, że to nie jest Ojciec Andrasz, tylko Jezus. Szaty Jego jasne jak śnieg i
natychmiast znikł. W pierwszej chwili byłam trochę zaniepokojona, ale po chwili
jakiś spokój wstąpił w moją duszę, ale zauważyłam, że Jezus tak samo spowiada,
jak spowiednicy...” (Dz. 817).
To
niezwykłe zdarzenie stało się dla niej wielką nauką, z której wyciąga
następujący wniosek: „O Chryste, Ty i kapłan to jedno, zbliżę się do spowiedzi
jako do Ciebie, a nie do człowieka” (Dz. 1715).
Drodzy
Moi! Otwórzmy nasze serca dla Pana, który przez proroka Izajasza mówi dzisiaj
do nas: „Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie. Czyż jej nie
poznajecie?”. Rozpoznajmy objawione w Jezusie miłosierne oblicze Ojca
pochylającego się nad nami, biednymi grzesznikami. Z ufnością zbliżmy się do
Chrystusa czekającego nas przy kratkach konfesjonału.
Pomagajmy
też innym naszą miłosierną miłością, naszą modlitwą, pokutą i ofiarowanym
cierpieniem zbliżyć się do Niego i doświadczyć radości otrzymanego przebaczenia
i pokoju.
„Nikt
nie może zostać wykluczony z Bożego miłosierdzia – mówi papież Franciszek.
Kościół jest domem, do którego Bóg wszystkich zaprasza i nikogo nie odrzuca.
Jego drzwi pozostają zawsze otwarte, aby każdy, kto zostanie dotknięty przez
łaskę, mógł odnaleźć pewność przebaczenia. Im większy jest grzech, tym większa
musi być miłość, którą Kościół wyraża względem tych, którzy się nawracają. Z
jaką miłością spogląda na nas Jezus! Z jaką miłością leczy On nasze grzeszne
serce! Nigdy nie przestraszają Go nasze grzechy. (…) Nie zapominajmy, że Bóg
wybacza wszystko i że Bóg wybacza zawsze – mówił papież. Nie ustawajmy w
proszeniu o przebaczenie” i sami z serca przebaczajmy wszystkim, którzy wobec
nas zawinili. Bądźmy miłosierni, jak Ojciec nasz jest miłosierny.
W
dzienniczku duchowym świętej s. Faustyny Kowalskiej znajdujemy słowa Chrystusa:
„O,
gdyby znali grzesznicy miłosierdzie Moje, nie ginęłaby ich tak wielka
liczba. Mów
duszom grzesznym, aby się nie bały zbliżyć do Mnie, mów o Moim wielkim miłosierdziu...”.
„Powiedz
gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia, tam są największe
cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawić
dalekiej pielgrzymki, ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów,
ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy Mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę
swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była,
jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia i wszystko
już stracone, nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę
duszę w całej pełni. O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu miłosierdzia
Bożego! Na darmo będziecie wołać, ale będzie już za późno” (Dz. 1448).
„Napisz,
córko moja, że jestem miłosierdziem samym dla duszy skruszonej. Największa
nędza duszy nie zapala mnie gniewem, ale się wzrusza serce moje dla niej
miłosierdziem wielkim” (Dzienniczek, 1739).
Bracia
i siostry! Pamiętajmy także, że częścią szczerej skruchy jest odrzucenie
wszelkich okazji do grzechów, szczególnie gdy mówimy o szóstym przykazaniu
Dekalogu. Żal za grzechy płynący z miłości do Jezusa Ukrzyżowanego musi się
łączyć z mocnym postanowieniem poprawy i wykluczeniem tego wszystkiego, co może
stanowić bliską okazję do popełnienia grzechu śmiertelnego i do trwania w takim
stanie. Do tego wzywa sam Chrystus w dzisiejszej Ewangelii, gdy na koniec
rozmowy z kobietą mówi do niej słowa
przebaczenia i dodaje: „Idź, a od tej chwili już nie
grzesz”. „Do tajemnicy Boga należą, oprócz miłosierdzia, także świętość
i sprawiedliwość; jeżeli przesłania się te atrybuty Boga i nie traktuje się
poważnie rzeczywistości grzechu, nie można też przekazywać osobom Jego
miłosierdzia. Jezus postąpił z cudzołożną kobietą z wielką litością, ale też
powiedział do niej: „Idź i odtąd już nie grzesz” (J 8, 11). Miłosierdzie Boga
nie jest dyspensą od Bożych przykazań i od pouczeń Kościoła; a wręcz daje ono
moc łaski, umożliwiającej ich całkowite wypełnianie, aby podnieść się po upadku
i aby wieść życie doskonałości, na obraz Ojca niebieskiego” (Arcybiskup Gerhard Ludwig Müller).
Siostra
Faustyna sama często i regularnie się spowiadała. Dobrze rozumiała znaczenie
tego wielkiego sakramentu uzdrowienia duchowego, jakim jest sakrament pokuty i
pojednania. Dlatego miała piękne, współczujące serce i stała się dla bliźnich
szafarką Bożego miłosierdzia. Pomagała innym zbliżyć się do tego zdroju
miłosierdzia, który wytrysnął dla nas z przebitego na krzyżu boku Zbawiciela. Tak
było podczas jej ziemskiej pielgrzymki, tak jest także dzisiaj kiedy w
tajemnicy świętych obcowania oręduje za nami w Niebie.
Historia,
którą teraz przytoczę zdarzyła się w Polsce w latach 80. Ewa była prostytutką i
tej nocy znalazła się w lesie pogrążona w głębokiej depresji. Chciała ze sobą
skończyć. W pewnym momencie ujrzała idącą w jej kierunku zakonnicę, która
następnie z dużą delikatnością zaczęła ją prosić, by nie czyniła tego, co
zamierzała uczynić. Poprosiła ją, by udała się do pobliskiego miasteczka i
pomimo późnej pory zapukała do drzwi domu, w którym będą się jeszcze paliły
światła. Ewa udała się pod wskazany adres i znalazła wszystko tak, jak siostra
jej opisała. Drzwi otworzył starszy ksiądz. Udzielił jej gościny, a rano Ewa po
raz pierwszy od czasu dzieciństwa przystąpiła do spowiedzi. Odzyskała dzięki
niej pragnienie życia. Księdza zaintrygowało tak silne działanie łaski i
zapytał ją, jak znalazła jego dom. Dopiero teraz Ewa zdała sobie sprawę z tego,
że nie jest rzeczą normalną spotykanie zakonnicy w nocy w lesie. Ksiądz
poprosił ją o opisanie, jaki habit nosiła ta zakonnica; pokazał jej zdjęcia
sióstr Matki Bożej Miłosierdzia z pobliskiego klasztoru. Usłyszawszy, że to
właśnie ten strój, zapytał przełożoną, która z sióstr chodziła po lesie w nocy.
Oczywiście żadna. Ksiądz zabrał więc Ewę do ich domu zakonnego, by dokonać
konfrontacji. Gdy tylko Ewa weszła do rozmównicy, wskazała na obraz świętej
siostry Faustyny zawieszony na ścianie: – To ona! To ona rozmawiała ze mną
w lesie, to ona kazała mi przyjść do księdza!
Najmilsi
Bracia i Siostry! To świadectwo budzi w naszych sercach wielką ufność w
miłosierdzie Boga, który nie chce śmierci grzesznika, lecz aby się szczerze
nawrócił i miał życie.
Także
i my pozwólmy się „pochwycić” przez Miłosierdzie Boże i na nowo rozpocznijmy
nasz duchowy bieg „ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w
górę w Chrystusie Jezusie”.
Dlatego
nie ustawajmy w naszej wielkopostnej drodze pokuty i nawrócenia, i pomagajmy też
innym zbliżyć się do Serca Miłosiernego Zbawiciela, i nie mówmy nigdy o innych ludziach:
„upadli, już nie powstaną”. Albowiem wielka jest moc Bożego Miłosierdzia.
Jakże
wymowne stają się w tym miejscu słowa św. Jana Pawła II skierowane do nas na
Krakowskich Błoniach:
„Uświadamiamy
sobie, że Bóg okazując nam miłosierdzie, oczekuje, że będziemy świadkami
miłosierdzia w dzisiejszym świecie (…) Dziś z całą mocą proszę wszystkich synów
i córki Kościoła, a także wszystkich ludzi dobrej woli, aby sprawa człowieka
nie była nigdy, przenigdy odłączona od miłości Boga. Pomóżcie współczesnemu
człowiekowi zaznawać miłosiernej miłości Boga! Niech w jej blasku i
cieple ocala swoje człowieczeństwo!”. Amen.
o.
Piotr O. Carm.
|