05.09.2016
29.01.2017 - ostatnia aktualizacja
Święta Matka Teresa z Kalkuty - Samarytanka dla spragnionego Chrystusa


Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Matka Boża Bolesna, patronka tego świętego miejsca, od czterech wieków tronująca w Oborskim Sanktuarium, kieruje nasze oczy i serca na najdroższy wizerunek Chrystusa Ukrzyżowanego. Podobnie jak Matka Teresa z Kalkuty, którą papież Franciszek w akcie uroczystej kanonizacji wyniósł 4 września br. do chwały świętych.

Założycielka Misjonarek Miłości zwraca się do nas z serdeczną zachętą: „Spójrz na Krzyż, a zobaczysz głowę Jezusa pochyloną, aby cię pocałować, Jego ramiona rozwarte, aby cię objąć, Jego serce otwarte, by cię przyjąć, by zamknąć cię w swojej miłości”.

W Domu macierzystym i w każdej kaplicy Sióstr Misjonarek Miłości – w każdej części świata – we wszystkich domach rodziny zakonnej założonej przez bł. Matkę Teresę z Kalkuty, obok krucyfiksu zawsze widnieje ten sam napis: „Pragnę”. Ten pełen bólu okrzyk Jezusa na krzyżu Matka Teresa usłyszała pewnego wieczoru bardzo wyraźnie w swoim sercu…  zrozumiała, że to Boże pragnienie ugasić może tylko miłość.

„On, Stworzyciel wszechświata, prosi o miłość swoich stworzeń. On pragnie naszej miłości... To słowo: 'PRAGNĘ' czy dźwięczy ono w naszych duszach?"

Matka Teresa całkowicie poświęciła się „najuboższym z ubogich”. Oczami wiary rozpoznawała w nich oblicze ukrzyżowanego Chrystusa, wołającego: Pragnę!

„Jezus cierpi swoją mękę w ubogich - mówiła. Ubodzy naprawdę przeżywają mękę Chrystusa. (...) Ci ubodzy są cierpiącym dzisiaj Jezusem. Ubodzy są dziś Jezusem na Kalwarii”.

Święta z Kalkuty przypomniała o tym swoim siostrom: „Wszystko u Misjonarek Miłości istnieje tylko po to, by zaspokoić pragnienie Jezusa. Jego słowo: «Pragnę», na ścianach każdej kaplicy Misjonarek Miłości, nie pochodzi tylko z przeszłości, ale jest żywe tu i teraz, wypowiedziane do Was”.

„Siostry dzięki (…) miłości do ubogich bez ustanku zaspokajają pragnącego Boga swoją miłością i miłością dusz, które do Niego przyprowadzają”.

Papież Jan Paweł II w liście z okazji Kapituły Generalnej Zgromadzenia Misjonarek Miłości w 2003 roku, napisał: „Miłość chrześcijańska to nie tylko gest miłości, ale także spotkanie z samym Chrystusem obecnym w człowieku ubogim. Miłość do Chrystusa oznacza zatem miłość do ubogich…”.

Ojciec Święty w encyklice „Dives in misericordia” uczy, że „Bóg objawia swoje miłosierdzie w sposób szczególny również i przez to, że pobudza człowieka do „miłosierdzia” wobec swojego własnego Syna, wobec Ukrzyżowanego.

Właśnie jako Ukrzyżowany Chrystus (…) jest Tym, który stoi i kołacze do drzwi serca każdego człowieka (por. Ap 3, 20), nie naruszając jego wolności, ale starając się z tej ludzkiej wolności wyzwolić miłość, która (…) jest „miłosierdziem” okazanym przez każdego z nas Synowi Ojca Przedwiecznego. Czyż może być bardziej jeszcze w całym tym (…) objawieniu miłosierdzia przez krzyż, uszanowana i podniesiona godność człowieka, skoro doznając miłosierdzia, jest on równocześnie poniekąd tym, który „okazuje miłosierdzie”? Czyż Chrystus ostatecznie nie staje na tym stanowisku wobec człowieka także wówczas, gdy mówi: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych Mnieście uczynili”? (Mt 25, 40).

Przykładem głębokiego zrozumienia i przeżywania tej prawdy może być dla nas Matka Teresa, o której Papież Jan Paweł II mówił: „Jej misja rozpoczynała się każdego dnia o świcie przed Najświętszym Sakramentem. W ciszy kontemplacji Matka Teresa z Kalkuty słyszała wołanie Jezusa na krzyżu: «Pragnę! » To wołanie, przenikające do głębi jej serce, kazało jej wyjść na ulice Kalkuty i na wszystkie peryferie świata, aby szukać Jezusa w człowieku ubogim, opuszczonym, umierającym”.

Bóg jest blisko pokornych, małych, cierpiących. Sam staje się słaby. Ukrywa się w ubogich. Kto nie zatyka uszu na wołanie ubogich, wykluczonych, niesprawnych, samotnych, kto staje się ich przyjacielem, ten staje się przyjacielem Boga. Kto się odwraca od ubogich, odwraca się od Boga.

Wołanie „Pragnę” w najuboższych usłyszał przed wiekami św. Franciszek, w naszych czasach św. Matka Teresa. Oni i tylu innych świętych gasili pragnienie Jezusa, miłując najuboższych. Nie można stać z wiarą i współczuciem pod krzyżem Jezusa, uciekając od przydrożnych ludzkich krzyży. Przydrożnych, czyli stojących obok mojej drogi. Ewangelia wywraca świat do góry nogami. Bóg nie mieszka już w górze, ale na dole, pośród najmniejszych. Aby Go tam odnaleźć, trzeba iść drogą w dół” (ks. Tomasz Jaklewicz).

„«Siostra i wszystkie pozostałe siostry – zapytał ją pewnego razu dziennikarz, przybyły z Ameryki, widząc ją, pochylającą się nad umierającymi – nie czujecie smrodu tych rozkładających się ciał, wtedy gdy je myjecie? Ja nie robiłbym tego nawet za milion dolarów». Matka odpowiedziała z uśmiechem: «My też nie. Ale czynimy to z miłości do Jezusa».

„Gdybyśmy nie wierzyły wytrwale w Chrystusa wcielonego w naszych podopiecznych, nie byłybyśmy w stanie troszczyć się o nich. Żadna cyfra na czeku nie mogłaby zmusić nas do czynienia tego. W służeniu, dobrowolnym i całkowitym, najuboższym z ubogich jesteśmy świadome dotykania Jezusa w obolałych ciałach głodujących i umierających. On powiedział: Cokolwiek uczynisz najmniejszemu z moich braci, to jakbyś Mnie uczynił”.

Pocieszyć Chrystusa cierpiącego na krzyżu, «rozbitego na duszy i na ciele», który jest obecny w cierpiących twarzach najbiedniejszych, jest najważniejszym celem Matki Teresy i jej duchowych dzieci” (M. Di Lorenzo, Matka Teresa. Blask miłości).

Wielu ludzi do dzisiaj nie potrafi tego zrozumieć. Media nadal często pokazują Matkę Teresę jako dobroczyńcę ludzkości. A ona nie dla ludzkości, ale z miłości do Jezusa umierającego na krzyżu oddała swoje życie na służbę dla ostatnich na tej ziemi.

„Kiedy obmywam rany trędowatych, czuję jakbym opiekowała się samym Jezusem. Czy to nie jest cudowne?” – mówiła Matka Teresa każdemu, kto ją odwiedzał. „Matka Teresa nie kochała bowiem wszystkich biednych i ubogich razem wziętych, ale osobno każdego biednego człowieka, w którym widziała odbicie oblicza samego Chrystusa. I dlatego właśnie wyrażenie: «Pragnę» (J 19, 28) oraz drugie: «uczyniliście dla Mnie» (Mt 25, 40) w jej życiu nigdy nie mogą być rozdzielone.

Jezus powiedział bardzo jasno, że cokolwiek czynimy dla naszych najmniejszych braci, czynimy to dla Niego. Jeśli dajemy komuś szklankę wody w Jego imię, dajemy ją Jemu: „Uczyniliście dla Mnie”, jak czytamy w Ewangelii św. Mateusza”.

„Nie jest ważne ile robimy, ale ile miłości wkładamy w to, co robimy – przypominała Matka Teresa. Nie możemy zrobić nic wielkiego, za to możemy czynić małe rzeczy z wielką miłością!”.

„Gdy ktoś mi mówi, że to, co robią siostry jest mało istotne, że ograniczają się do robienia rzeczy mniej niż zwyczajnych, odpowiadam, że nawet gdyby pomogły tylko jednej osobie, byłoby to już wystarczające uzasadnienie dla ich pracy. Jezus umarłby za jedną osobę”.

„Mówiło się, że niejeden dziennikarz, chcąc opisać jej pracę, przechodził jakby przez trzy różne etapy. Pierwszy etap: musiał zobaczyć jej pracę. Tymczasem sam widok pracy Matki Teresy wywoływał przerażenie i odrazę z powodu mycia i karmienia ludzkich szkieletów, błogosławienia ludzi umierających w ogromnym cierpieniu. W drugim etapie dochodziło do zwykłego już uczucia litości i dopiero w trzecim etapie rodziło się niespodziewane doznanie, że ci umierający, porzuceni mężczyźni i kobiety, trędowaci ze swoimi kikutami zamiast rąk, owe niechciane dzieci nie zasługują bynajmniej na litość, lecz są braćmi i siostrami godnymi naszej miłości i troski. Na tym etapie rodziła się już potrzeba pomocy Matce Teresie, pragnienie, aby samemu wziąć w ręce sponiewierane stare głowy, ująć biedne kikuty, wziąć w ramiona dzieci porzucone w skrzyniach na śmieci” (Czesław Ryszka).

„Do Domu w Kalighat przyszedł kiedyś mężczyzna i wszedł prosto na oddział, gdzie przebywałam – mówi Matka Teresa. Po jakimś czasie powiedział mi:

– Przyszedłem tu z sercem pełnym nienawiści, nienawiści do Boga i człowieka. Przyszedłem tu pusty, bez wiary i zgorzkniały, lecz kiedy ujrzałem siostrę, która całą swoją uwagę poświęcała pacjentowi, zrozumiałem, że Bóg wciąż żyje. Wychodzę stąd jako zmieniony człowiek. Wierzę, że Bóg istnieje i że nas ciągłe kocha”.

Wystarczyło, że zobaczył jak ta mała pokorna siostra w białym sari dotyka i opatruje z miłością rany Jezusa obecnego w cierpiącym człowieku.

Matka Teresa mawiała, że „dopiero w niebie będziemy mogli stwierdzić, jak wiele zawdzięczamy biednym, dzięki którym jeszcze bardziej mogliśmy umiłować Boga”.

Święta Misjonarka z Kalkuty powtarzała, że „najcięższą chorobą na Zachodzie nie jest gruźlica ani trąd, lecz brak miłości, troski, poczucie, że jesteśmy nikomu niepotrzebni.

Fizyczne dolegliwości możemy leczyć różnymi medykamentami, ale osamotnienie, rozpacz i brak nadziei możemy leczyć tylko miłością. Niemało ludzi na świecie umiera z braku kromki chleba, znacznie więcej jednak umiera z braku miłości.

Nie sposób zaspokoić tej potrzeby bez wsparcia, jakim jest łaska Boża.

Kiedy zdacie sobie sprawę z tego, jak bardzo kocha was Bóg, wtedy będziecie mogli żyć i promieniować tą miłością”.

Papież Franciszek w homilii kanonizacyjnej powiedział:

„Matka Teresa przez całe swoje życie była hojną szafarką Bożego miłosierdzia, stając się dyspozycyjną dla wszystkich poprzez przyjęcie i obronę życia ludzkiego, zarówno nienarodzonego jak i opuszczonego i odrzuconego. Zaangażowała się w obronę życia nieustannie głosząc, że "ten kto się jeszcze nie narodził jest najsłabszym, najmniejszym, najbiedniejszym". Pochylała się nad osobami konającymi, pozostawionymi, by umrzeć na poboczu drogi, uznając godność, jaką obdarzył je Bóg; mówiła możnym ziemi, aby uznali swoje winy w obliczu zbrodni ubóstwa, które sami stworzyli. Miłosierdzie było dla niej "solą" nadającą smak każdemu z jej dzieł oraz "światłem" rozjaśniającym ciemności tych, którzy nie mieli nawet łez, aby opłakiwać swoje ubóstwo i cierpienie.

Jej misja na obrzeżach miast i na peryferiach egzystencjalnych pozostaje dzisiaj jako wymowne świadectwo bliskości Boga wobec najuboższych z ubogich. (…) Niech ta niestrudzona pracownica miłosierdzia pomaga nam zrozumieć coraz bardziej, że naszym jedynym kryterium działania jest bezinteresowna miłość, wolna od wszelkiej ideologii i od wszelkich ograniczeń, skierowana do wszystkich niezależenie od języka, kultury, rasy czy religii.

Matka Teresa lubiła mawiać: "Być może nie znam ich języka, ale mogę się uśmiechnąć". Nieśmy w sercu jej uśmiech i obdarzajmy nim tych, których spotkamy na naszej drodze, zwłaszcza cierpiących. W ten sposób otworzymy perspektywy radości i nadziei wielu ludziom przygnębionym oraz potrzebującym zrozumienia i czułości”.

Matka Teresa każdy dzień rozpoczynała i kończyła w ciszy na adoracji Jezusa w Eucharystii. Była tutaj z Nim i dla Niego, mówiła Mu o swojej miłości, odpowiadała na Jego pragnienie miłości, a zarazem nieustannie piła z tego źródła Bożej Miłości, które zostało otwarte na Golgocie, gdy włócznia rzymskiego żołnierza przebiła bok Zbawiciela. Dzięki temu głębokiemu życiu modlitwy i kontemplacji, pochylając się codziennie nad chorymi i ubogimi, potrafiła rozpoznać w nich oblicze Ukrzyżowanego i ugasić Jego pragnienie miłości.

„Była w niej zawsze niewyczerpana siła wewnętrzna, pochodząca z miłości samego Chrystusa. Dzięki temu umiała być misjonarką miłości, zarówno z nazwy, jak i wedle uczynków. Umacniana ciszą kontemplacji, niosła niezmordowanie miłość Chrystusa tym ludziom, w których odnajdowała Chrystusa” (św. Jan Paweł II).

Założycielka Misjonarek Miłości wskazuje nam Jezusa obecnego w tabernakulum ołtarza i mówi:

Tutaj jest źródło mojego życia, mojego powołania i poświęcenia się ludziom cierpiącym. On jest moim życiem, moją miłością, moim wszystkim.

Ś. p. Bp Jan Chrapek z Radomia mówił: „Chrześcijanie łączyli zawsze służbę ubogim z Eucharystią. Jezus, który nieodwołalnie obiecał nam swoją obecność w sakramentalnych postaciach chleba i wina, utożsamił się również z najuboższymi. Jego słowa „To jest Ciało moje” (por. Mt 26,26), odnoszą się również do ubogich: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Jezus utożsamia się z głodnymi, spragnionymi, przybyszami, chorymi, więźniami. (…) Autentycznie, świadomie przeżywana Msza święta budzi w nas pragnienie bezinteresownej służby braciom”.

Św. Matka Teresa z Kalkuty często powtarzała, że ona i jej siostry Misjonarki Miłości spotykają się z Chrystusem pod dwoma postaciami: jedna postać to Eucharystia, druga postać to ciała żebraków na ulicach Kalkuty.

Do jednej z nowych dziewcząt, przybyłych do zgromadzenia misjonarek miłości, powiedziała:

Czy zauważyłaś, jak podczas Mszy świętej kapłan bardzo ostrożnie i z wielką miłością dotykał Jezusa pod postacią Przenajświętszej Hostii? Czyń więc to samo, kiedy się znajdziesz w domu dla umierających, gdyż tam spotkasz samego Jezusa pod postacią schorowanych ciał naszych biedaków”.

„Nie mogę wyobrazić sobie nawet jednego dnia bez Eucharystii - wyznaje Matka Teresa.

Nasz dzień rozpoczynamy od uczestnictwa w Mszy świętej, przyjmując Komunię świętą, kończymy go zaś godzinną adoracją, która przybliża nas i jednoczy z Jezusem i z ubogimi, poprzez których służymy Jemu.

Tak jak Jezus stał się Chlebem życia i jest dla nas zawsze dostępny, tak samo i my powinniśmy być dostępni dla innych, dla każdego człowieka. Tak jak widzę Jezusa pod postacią Chleba, tak będę mogła dostrzec Go w cierpiących ciałach ludzi chorych. Oto, dlaczego tak bardzo konieczne jest zjednoczenie z Chrystusem w Eucharystii”.

 Drodzy Moi! Eucharystia to wielka szkoła prawdziwej miłości bliźniego.

„Autentycznie, świadomie przeżywana Msza święta budzi w nas pragnienie bezinteresownej służby braciom” (Bp Jan Chrapek). „Eucharystia pochodzi z miłości i rodzi miłość. (…) Jezus przemawia do nas wspaniałym językiem daru z siebie i miłości aż do ofiary ze swojego życia” – mówił św. Jan Paweł II.

„Bez duchowego pokarmu, czerpanego z Ciała i Krwi Chrystusa, ludzka miłość pozostaje zawsze skażona egoizmem. Natomiast komunia z Niebieskim Chlebem nawraca serca i wzbudza w nich zdolność miłowania tak, jak umiłował nas Jezus”.

Jezus Żywy obecny w Eucharystii jest prawdziwym źródłem miłości i duchowej mocy do naszej codziennej posługi bliźniemu.

O tym przypominała Matka Teresa z Kalkuty swoim współsiostrom:

„Msza święta jest naszą modlitwą dnia – składamy siebie w ofierze razem z Chrystusem, aby wraz z Nim być złamane i oddane najbiedniejszym z biednych. Eucharystia jest naszą chwałą i radością, jest tajemnicą naszego zjednoczenia z Chrystusem. (…) jest pokarmem duchowym, który mnie podtrzymuje, bez którego nie dałabym rady przeżyć ani jednego dnia czy godziny. (…) Nasze uczestnictwo w Eucharystii jest niepełne, jeśli nie prowadzi do służby i miłowania ubogich”.

Drodzy bracia i siostry!

Także i my z wiarą i ufnością, z miłością i oddaniem adorujmy Jezusa obecnego w pokorze świętej Hostii, posilajmy się często Chlebem Życia i prośmy Go razem ze Świętą Misjonarką Miłości:

Panie, oto moje ręce: weź je, aby niosły pomoc ubogim i cierpiącym.

Oto moje stopy, aby mogły pójść i nawiedzić tych, którzy są samotni.

Oto mój głos dla tych, którzy potrzebują słów pełnych miłości.

Oto moje serce: niechaj służy jedynie dla miłości.
Weź moje serce i wszystko, co posiadam.

Na koniec wspomnijmy jeszcze o szczególnym miejscu, jakie w życiu i posłudze św. Matki Teresy zajmowała zawsze Niepokalana Dziewica Maryja. Mówi się, że Matka Teresa jedną ręką przytulała opuszczone dzieci, w drugiej przesuwała paciorki różańca. W swoim ostatnim liście (z 5 września 1997 roku), pisanym tuż przed śmiercią, zachęca, „by stanąć przy Maryi, wsłuchiwać się w pragnienie Jezusa i odpowiadać na nie z całego serca. Tylko dzięki Maryi możemy usłyszeć Jezusa wołającego "Pragnę!" i tylko dzięki Maryi możemy (…) zaspokoić pragnienie Jezusa życiem pełnym prawdziwego miłosierdzia - miłości dla Jezusa w modlitwie, (…) i miłości dla Jezusa w najbiedniejszych z biednych”. „Jeżeli w Waszych sercach jesteście całkowicie oddani Jezusowi przez Maryję, i jeżeli robicie wszystko dla Jezusa przez Maryję, staniecie się prawdziwymi Misjonarzami Miłości”. Amen.

                o. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio