09.05.2020
Jezu, ufamy Tobie!


Jezu, ufamy Tobie!

Drodzy w Chrystusie Zmartwychwstałym, Bracia i Siostry! Drodzy Parafianie i Pielgrzymi Oborskiego Sanktuarium! Kochani Chorzy!

Święty Jan Paweł II – spełniając życzenie Pana Jezusa, przekazane za pośrednictwem św. siostry Faustyny Kowalskiej – postanowił, aby druga niedziela wielkanocna obchodzona była w całym Kościele jako Niedziela Miłosierdzia Bożego.

I

Pan Jezus powiedział do św. Faustyny: „Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopóki się nie zwróci z ufnością do Miłosierdzia Bożego” (Dz. 300).

22 lutego 1931 roku, w klasztorze Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Płocku, Siostra Maria Faustyna Kowalska została obdarowana objawieniem pobożnie czczonego dzisiaj w całym Kościele wizerunku Jezusa Miłosiernego.

W swoim Dzienniczku św. Faustyna zapisała:

„Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w białej szacie. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana...

Po chwili powiedział mi Jezus: – Wymaluj obraz, według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie.

Przez obraz ten udzielać będę wiele łask dla dusz. A przeto niech ma przystęp wszelka dusza do niego.

Także w Płocku Święta Faustyna usłyszała polecenie ustanowienia Święta Miłosierdzia. „Ja pragnę, aby było Miłosierdzia święto. Chcę, aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, żeby był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia” (Dz. 49).

W „Dzienniczku” św. siostra Faustyna zanotowała też pragnienie Jezusa, aby święto Miłosierdzia było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników: „W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia mojego; która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii św., dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar” (Dz. 699).

W czasie pandemii może będzie trudno o zwyczajne dopełnienie warunków odpustu, o którym mówi Jezus, pamiętajmy jednak, że w tak nadzwyczajnych sytuacjach, niezależnych od nas, możemy i powinniśmy skorzystać z nadzwyczajnych środków, jakie daje nam Kościół. Są nimi: doskonały akt żalu za popełnione grzechy i przyjęcie Komunii duchowej. Przeżyjmy ten dzień z wiarą i ufnością, zawierzając siebie i świat cały Bożemu Miłosierdziu.

Drodzy bracia i siostry! Zapraszam Was do wspólnej kontemplacji Ikony i ponownego odczytania orędzia Bożego Miłosierdzia oraz modlitwy koronką o godz. 15.00.

Obejrzyj - Tutaj

„Spojrzenie moje z tego obrazu jest takie, jako spojrzenie z krzyża” – powiedział Pan Jezus do s. Faustyny.

„Miłosierdzie Boże ma swoją twarz – mówi kardynał Stanisław Dziwisz. Jest to twarz Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, pochylającego się nad grzesznym człowiekiem”.

Przypomina nam o tym Papież Franciszek mówiąc, że „Jezus Chrystus jest obliczem miłosierdzia Ojca. W Nim stało się ono żywe, widoczne i osiągnęło swoją pełnię. On swoimi słowami, gestami i całą swoją osobą objawia miłosierdzie Boga”.

Ojciec Święty kieruje naszą uwagę na miłosierne oblicze Zbawiciela mówiąc:

„Nie bójcie się spojrzeć Mu w oczy pełne nieskończonej miłości i pozwólcie, aby On ogarnął was swoim miłosiernym spojrzeniem gotowym przebaczyć każdy wasz grzech. Spojrzeniem, które może przemienić wasze życie i uleczyć rany waszych dusz. Przyjdźcie do Niego i nie bójcie się! Przyjdźcie, by powiedzieć Mu z głębi waszych serc: „Jezu ufam Tobie!”. Pozwólcie, by dotknęło was Jego bezgraniczne Miłosierdzie”.

Z uchylenia szaty na piersiach wychodzą dwa promienie. Chrystus mówi do Faustyny i do każdego z nas: „Pozwól mojemu miłosierdziu działać w tobie, pozwól niech wejdą do duszy promienie łaski, one wprowadzą światło, ciepło i życie" (Dz. 1486).

„Blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia dusze, czerwony promień oznacza Krew, która jest życiem dusz. Wyszły one z wnętrzności Miłosierdzia Mojego wówczas, kiedy konające Serce Moje zostało włócznią otwarte na krzyżu”.

Święty Jan Chryzostom uczy: „Woda była obrazem chrztu, a krew Eucharystii. Żołnierz więc przebił Mu bok i otworzył wejście do świątyni, a ja tam znalazłem cudowny skarb, i cieszę się ze wspaniałych bogactw”.

Jezus lewą dłonią wskazuje na Serce, które na obrazie jest niewidoczne.

Serce Moje jest przepełnione miłosierdziem wielkim dla dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. Oby mogły zrozumieć, że Ja jestem dla nich Ojcem najlepszym, że dla nich wypłynęła z Serca Mojego Krew i Woda, jako z krynicy przepełnionej miłosierdziem.

Otworzyłem Swe Serce jako żywe źródło miłosierdzia, niech z niego czerpią wszystkie dusze życie, niech się zbliżą do tego morza miłosierdzia z wielką ufnością.

Jezus prawą dłoń łagodnie unosi w geście błogosławieństwa na podobieństwo kapłańskiej dłoni, która wzniesiona nad pokutującym penitentem niesie treść słów przebaczenia: Ja ciebie rozgrzeszam z grzechów twoich. Idź w pokoju, nie grzesz więcej.

Bł. Ks. Michał Sopoćko, spowiednik siostry Faustyny i wielki apostoł Miłosierdzia Bożego uczy: „Władzę odpuszczania grzechów przekazuje Zbawiciel apostołom i ich następcom, biskupom i kapłanom, aby grzesznicy po wszystkie czasy mieli szczęście powiedzieć: "Bóg mi przebaczył".

Jezus Miłosierny „to jest prawdziwy lekarz, który przynosi kojący balsam na rany duszy człowieka (…) i wyprowadza z największej nędzy”.

Biała szata Jezusa symbolizuje chwałę zmartwychwstania i Jego boską godność. Podczas Przemienienia Chrystusa na Górze Tabor Jego szaty były „lśniąco białe”. „Pan i Bóg mój” wyznaje Tomasz padając na kolana przed Zmartwychwstałym Panem.

Takim też zobaczyła Go w swojej wizji mistycznej s. Faustyna pisząc: „Ujrzałam Pana Jezusa ubranego w białą szatę”.

Podobne doświadczenie mistyczne stało się jej udziałem, gdy pewnego dnia przystępowała do sakramentu spowiedzi u ojca Andrasza. W swoim dzienniczku duchowym zanotowała:

[Na koniec] wstał i udziela mi rozgrzeszenia. Nagle wielka jasność zaczęła bić od Jego postaci i widzę, że to nie jest Ojciec Andrasz, tylko Jezus. Szaty Jego jasne jak śnieg i natychmiast znikł. (…) zauważyłam, że Jezus tak samo spowiada, jak spowiednicy... (Dzienniczek, 817).

To niezwykłe zdarzenie stało się dla niej wielką nauką, z której wyciąga następujący wniosek: O Chryste, Ty i kapłan to jedno, zbliżę się do spowiedzi jako do Ciebie, a nie do człowieka (Dzienniczek, 1715).

Chwalebne rany na dłoniach i stopach Jezusa to niezmywalne świadectwo Jego miłości objawionej na krzyżu, którą obejmuje wszystkich ludzi.

„Ja nie zapomnę o tobie. Oto wypisałem cię na moich dłoniach” – mówi Bóg przez proroka Izajasza. A święty Antoni z Padwy pięknie wyjaśnia, że piórem, którego użył Bóg był gwóźdź, atramentem była krew, a pergaminem - dłonie Jezusa.

Chwalebne rany Chrystusa Zmartwychwstałego. One mi mówią, że moje imię jest zapisane w Jego Sercu i wyryte głęboko na Jego dłoniach. On z miłością nosi nas na rękach, jak matka nosi swoje dziecko. Pełen radości nosi nas w swoich dłoniach jak drogocenną perłę, którą nabył za cenę swojej Krwi przelanej na krzyżu. Nic nie zdoła nas odłączyć od Jego miłości. Ona jest silniejsza niż nasze grzechy i grobowe pieczęcie.

Dlatego papież Franciszek mówi nam, że „rany Jezusa są ranami miłosierdzia”. Podobnie Święty Bernard, mówi, że „poprzez otwarte rany objawia się tajemnica Serca [Chrystusa], jaśnieje wielki znak dobroci, ukazuje się «serdeczna litość naszego Boga»”.

U stóp ikony Miłosiernego Zbawiciela doznaje się również uczucia przybliżania się osoby ludzkiej do nas. Z obrazu Jezus idzie do człowieka. Nie jest w postawie stojącej. Czyni krok w naszą stronę. On pierwszy wychodzi nam na spotkanie. Wychodzi, aby szukać zabłąkanej owcy. Syn Boży pierwszy nas umiłował i pochylił się nad nami biednymi grzesznikami.

Dlatego św. Jan Vianney pięknie powiedział, że „w sakramencie pokuty to nie grzesznik wraca do Boga, aby Go prosić o przebaczenie: to Bóg biegnie za grzesznikiem i prowadzi go na powrót do siebie”.

"To nade wszystko w konfesjonale objawia się miłosierdzie Boże" – pisał w liście do kapłanów św. Jan Paweł II. A papież Franciszek powiedział: „Przebaczenie Boga jest tym, czego potrzebujemy wszyscy i jest ono najwspanialszym znakiem Jego miłosierdzia” (30.03.2016).

Przez spowiedź grzesznik staje się zwycięzcą namiętności, pokonuje szatana, który go skusił, bierze pomstę nad światem, który go doprowadził do upodlenia, - natomiast korzy się i przeprasza Ojca miłosierdzia, jak syn marnotrawny i otrzymuje od Niego przebaczenie. Ten, który przez grzech stał się niewolnikiem piekła, przez spowiedź wydobywa się z przepaści jego i powraca znowu do życia łaski, staje się znowu przybranym dzieckiem Boga” – uczy bł. ks. Michał Sopoćko.

Papież Franciszek zachęca: „Przyjmijmy łaskę zmartwychwstania Chrystusa! Pozwólmy się odnowić przez miłosierdzie Boga, pozwólmy, aby Jezus nas kochał, niech moc Jego miłości przekształci także nasze życie”.

W sakramencie pojednania widzimy i słyszymy kapłana, ale wierzymy, że to Jezus Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały przebacza nam grzechy.

„Można powiedzieć, że Chrystus jest tak pokorny, że słucha spowiedzi jednego grzesznika poprzez innego grzesznika, którym jest ksiądz” (Mirosław Pilśniak OP).

Pan Jezus kilkakrotnie przypominał o tym św. Faustynie: „Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza spotyka się z Bogiem miłosierdzia” (Dz. 1602).

„25 lat abstynencji – jaki to piękny okres mojego życia – napisał mi niedawno jeden z oborskich pielgrzymów. A to zaczęło się dzięki Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi”.

Człowiek ten doświadczył duchowego zmartwychwstania. Jezus Miłosierny go ocalił jak tonącego Piotra i dał mu nowe życie. Św. Paweł Apostoł pisze nam o tym w ten sposób: „Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia" (Ef 2, 4 n.).

Papież Franciszek zwraca się do każdego z nas: „Zgódź się więc, aby zmartwychwstały Jezus wszedł w twoje życie, przyjmij Go jak przyjaciela, z ufnością: On jest życiem! Jeśli dotąd byłeś od Niego daleko, zrób mały krok - przyjmie cię z otwartymi ramionami. Jeśli jesteś obojętny - zaryzykuj: nie rozczarujesz się. Jeśli zdaje ci się, że trudno za Nim iść, nie lękaj się, powierz się Jemu, bądź pewien, że On jest blisko ciebie, jest z tobą i obdarzy cię pokojem, którego szukasz, i siłą, by żyć tak, jak On chce”.

Drodzy Moi! Wizerunek Chrystusa z wizji św. Faustyny „ma przypominać, że zawsze jesteśmy objęci czułą Miłością Boga, że ta Miłość, nawet, gdy nie jest kochana, nawet, gdy zostaje odrzucona, wciąż czeka na grzesznika i dla każdego ma otwarte ramiona” (Bp Piotr Libera).

Na obrazie u stóp Zbawiciela widnieje napis: «Jezu, ufam Tobie».

Ta modlitwa, ceniona przez wielu czcicieli Miłosierdzia Bożego, trafnie wyraża postawę, z jaką my także pragniemy powierzyć się z ufnością Twoim dłoniom Panie.

Ty sam zachęcasz nas do tego gdy przez siostrę Faustynę mówisz do nas:

„Łaski z Mojego miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a jest nim – ufność”.

„Wystarczy prosty akt zawierzenia, aby przebić zasłonę mroku i smutku, zwątpienia i rozpaczy.

Promienie Twego Boskiego miłosierdzia – Panie Jezu – przywracają nadzieję w szczególny sposób tym, którzy czują się przygnieceni ciężarem grzechu, którzy dźwigają krzyż ciężkiej choroby, bądź zmagają z nałogami” (Bp Piotr Libera).

Dlatego także dzisiaj powtarzasz nam:

Mam szczególne upodobanie w duszy, która zaufała dobroci Mojej.

Dusza, która zaufa Mojemu miłosierdziu, jest najszczęśliwsza, bo Ja sam mam o nią staranie’. 

Obejrzyj i posłuchaj - Tutaj

Bł. ks. Sopoćko w swoim rozważaniu o ufności pisze:

„Istnieje legenda, że wszystkie cnoty, na czele ze sprawiedliwością, postanowiły opuścić ziemię, splamioną tylu występkami, a odejść do ojczyzny swojej, skąd przyszły - do nieba. Zebrały się wszystkie razem i ruszyły do bram niebieskich. Bramy jednak były zamknięte i odźwierny nie chciał ich do przybytku szczerości wpuścić, zapytując, dlaczego tak szybko z ziemi wracają. "Nie można już dłużej na ziemi wytrzymać - odrzekły - każda cnota jest tam poniewierana i prześladowana, a grzechy jak powódź świat zalewają". "Wejdźcie - odrzekł odźwierny - tylko ty, ufność, wracaj na ziemię, by biedny człowiek nie popadł w rozpacz wśród tylu pokus i cierpień". Na te słowa ufność wróciła, a z nią powróciły potem i wszystkie inne cnoty.

W tej starej legendzie zawiera się głęboka myśl, że kto ma ufność w Miłosierdzie Boże, ten nie zginie, choćby wpadł w największe grzechy, albowiem z ufnością mogą wrócić do niego i inne cnoty. Dlatego ufność przyrównują do gołębicy Noego, która, wypuszczona z arki w czasie potopu, przyniosła mu gałązkę zieloną na znak, że wody opadły. Tak ufność zwiastuje, że Bóg jest miłosiernym Ojcem. Przyrównują ją również do latarni morskiej, która wskazuje rozbitkowi, że brzeg jest blisko, i że może do niego przy wysiłku dopłynąć. Tak ufność przyświeca ziemskiemu wędrowcowi w jego nieraz trudnej drodze życia, a błogie jej światło pociesza go, ożywia i wskazuje drogę do celu. (...)

Ufność w Miłosierdzie Boże jest składową częścią żalu za grzechy – uczy ks. Sopoćko, dlatego tylko ufający może się spodziewać odpuszczenia grzechów swoich w sakramencie pokuty. Toteż przygotowując się do spowiedzi (...) wzbudzajmy często akt ufności i patrząc na obraz Najmiłosierniejszego Zbawiciela, który Go nam przedstawia w momencie ustanowienia sakramentu pokuty, powtarzajmy często ten akt strzelisty, którego nauczył nas Zbawiciel: "Jezu, ufam Tobie!".

II

Drodzy bracia i siostry, kochani chorzy!

Spójrzmy ponownie na Ikonę Bożego Miłosierdzia umieszczoną na ołtarzu.

Na obrazie widzimy, że Jezus ubrany w białej szacie, symbolizującej chwałę Jego zmartwychwstania, wychodzi nam na spotkanie, a prawą dłoń łagodnie unosi w geście błogosławieństwa na podobieństwo kapłańskiej dłoni.

Miłosierny Chrystus przychodzi do nas w swoich kapłanach, aby przez ich namaszczone dłonie wylewać na nas swoje miłosierne błogosławieństwo. Obdarza nim chorych, starców i dzieci, małżonków i rodziców, nasze domostwa i naszą pracę. Tak bardzo my słabi ludzie potrzebujemy tego Chrystusowego błogosławieństwa, potrzebujemy Jego łask, aby wiernie podążać Jego śladami, drogą doskonałej miłości Boga i ludzi. Bez Niego, bez pomocy Jego łaski, jest to niemożliwe. Dlatego też przez siostrę Faustynę mówi Pan Jezus do każdego z nas: „złączona z moją prawicą dokonasz wszystkiego" (Dz. 1374). Drodzy Moi! Podobnie jak Faustyna, także i my, uchwyćmy się mocno i ufnie Jego prawicy.

Błogosławiony ks. Michał Sopoćko, spowiednik i kierownik duchowy s. Faustyny, wyjaśnia:

„Błogosławić to znaczy wyjednywać łaski boskie dla ciała i duszy wiernych, dla ich doczesnego i wiecznego dobra. Błogosławić może tylko ten, kto jest zastępcą i przedstawicielem Boga. Kapłan jest właśnie takim zastępcą i dlatego błogosławi w takiej rozciągłości, że wierni cisną się do niego, by otrzymać te błogosławieństwa dla siebie i swoich. Jest to wielkie miłosierdzie Boże, o którym Kościół wspomina w modlitwach liturgicznych, odmawianych podczas tych czynności, np. modlitwy nad ciężko chorymi”.

„Przez kapłaństwo Chrystus Pan jest nadal wśród nas fizycznie obecny i obdarza nas miłosierdziem, jak za swego życia ziemskiego”- uczy ks. Sopoćko.

Pan Józef Mucha, który przez 16 lat był osobistym kierowcą kardynała Karola Wojtyły w Krakowie, wspomina:

„Pamiętam, że stałym punktem programu wizytacji parafialnych były odwiedziny chorych. Jak nie dało się do jakiegoś domu samochodem dojechać, to na piechotę szedł. […] Bardzo przeżywał te wizyty u chorych. Długo rozmawiał z nimi, spowiadał, namaszczał, pocieszał. Sam widziałem, jak ich przytulał, jak serdecznie rozmawiał. […] Wojtyła szedł do każdego, nawet najbardziej zniszczonego czy zaniedbanego domu. Był dla wszystkich i każdemu chciał pomóc. […] Za wszystkich się modlił, nieprzerwanie, nigdy nie wypuszczał z rąk różańca. […] Pamiętam, jak kiedyś pojechaliśmy w Krakowie do domu emerytów. Ja czekałem w samochodzie, a Kardynał siedział tam przynajmniej godzinę. Ale kiedy wrócił, wydał mi się jakiś inny, […] czułem, że coś musiało się wydarzyć. Minęło dwa, może trzy dni, woła mnie do siebie, daje mi jakąś kopertę i mówi:

- Panie Józefie, pamięta pan, gdzie byliśmy dwa dni temu?

- Pamiętam.

- To proszę zawieźć ten list do tej pani, wie pan której, prawda?

- Wiem.

I zawiozłem ten list. Okazało się, że w tym domu mieszkał taki człowiek, który powiedział, że jeśli sam Kardynał osobiści do niego przyjedzie, to on się może wtedy wyspowiada. No i faktycznie pojechał, spowiedź się odbyła właśnie wtedy, kiedy tam byliśmy. I zaraz potem ten człowiek zmarł. A list, który wiozłem, to były jakieś wyrazy współczucia. To też coś mówi, prawda?” – dodaje Pan Józef. 

Takim był Kardynał Karol Wojtyła w Krakowie i takim pozostał jako Papież Jan Paweł II na Watykanie.  

Ks. kard. Fiorenzo Angelini, pierwszy przewodniczący Papieskiej Rady ds. Służby Zdrowia i Duszpasterstwa Chorych, wspomina:

„Jan Paweł II zapoczątkował piękną tradycję nawiedzania rzymskich szpitali we wszystkie niedziele wielkanocne. Przechodząc od sali do sali, zatrzymywał się przy każdym łóżku, przy każdym chorym i błogosławił. Było to pięknym przykładem, dodawało odwagi i sił, także w mojej posłudze” – mówi kard. Angelini.

Ks. Arcybiskup Zygmunt Zimowski, w liście skierowanym do chorych, pisał: „(…) cała wspólnota chrześcijańska jest wezwana, by na nowo odkryć piękno powołania kapłańskiego i by modlić się za kapłanów. Kapłan przy łożu boleści chorego reprezentuje samego Chrystusa, Boskiego Lekarza, któremu nie jest obojętny los człowieka cierpiącego. Co więcej, za sprawą sakramentów świętych udzielanych przez kapłana Jezus Chrystus ofiaruje choremu łaskę uzdrowienia przez pojednanie i odpuszczenie grzechów, poprzez namaszczenie świętym olejem, wreszcie w Eucharystii i Wiatyku, gdzie On sam staje się, jak zwykł mawiać św. Jan Leonardi, „lekiem nieśmiertelności, poprzez który “jesteśmy pocieszeni, nakarmieni, zjednoczeni, przemienieni w Boga i uczestniczymy w Boskiej naturze (por. 2 Pt 1, 4)”. W osobie kapłana jest zatem obecny przy chorym sam Chrystus, który przebacza, uzdrawia, pociesza, bierze za rękę i mówi: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki” (J 11, 25-26)”.

„Boże miłosierny, daj Kościołowi swemu wielu gorliwych i świętych kapłanów!” – prosił bł. ks. Michał Sopoćko.

III

Drodzy w Chrystusie Panu, bracia i siostry!

Blisko Gdańska na brzegu wyspy Sobieszewo znajdującej się przy ujściu Wisły do Bałtyku znajduje się malowniczo położone sanktuarium Matki Bożej Płaczącej. Tam właśnie, obok kościoła Misjonarzy Saletynów, znajduje się mała kaplica wieczystej adoracji Najświętszego Sakramentu. Złocista monstrancja ma kształt wielkiej muszli, w której niczym drogocenna perła spoczywa Jezus ukryty w śnieżnobiałej Hostii. Tutaj na brzegu Wisły, w tej małej kaplicy, gromadzą się wierni na cichej adoracji. Tutaj każdy może wejść, aby odnaleźć tę drogocenna perłę, jaką jest nasz Pan Jezus Chrystus, obecny w sakramencie Miłości. Obok tej monstrancji zawierającej perłę Eucharystii umieszczony został na ścianie wizerunek Jezus Miłosiernego stojącego na brzegu z darem błogosławieństwa dla wszystkich, którzy z ufnością zbliżają się do Jego stóp. Podobnie jak uczniowie, którzy przybili łodzią do brzegu, gdzie czekał już na nich zmartwychwstały Pan i rzekł: „Chodźcie, posilcie się!” (por. J 21,12).

"Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje"(Mt 26,26), powiada Zbawiciel. Jakież to niezwykłe wyrażenie! Karmić się Bogiem, wcielać w siebie Boga, stawać się żywym tabernakulum Boga, - przyjmować Ciało Jezusa, które leżało w grobie, umarło na krzyżu, wstąpiło do nieba, siedzi po prawicy Ojca, gdzie stanowi radość aniołów, chwałę nieba, zachwyt duchów błogosławionych. Razem z Ciałem jest Jego Krew, Dusza i Bóstwo, które od niego są nieodłączne” – uczy bł. ks. Michał Sopoćko.

Drodzy Moi! W każdej Komunii Świętej Jezus Zmartwychwstały wychodzi nam na spotkanie podobnie jak do ewangelicznych niewiast, które w wielkanocny poranek spotkały Go na drodze, gdy wracały od pustego grobu. Jezus stanął przed nimi i rzekł: Witajcie! One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon (Mt 28,9).

Potem pełne radości pobiegły z orędziem Dobrej Nowiny do apostołów zamkniętych w Wieczerniku. Stały się pierwszymi świadkami Zmartwychwstałego, którego spotkały osobiście na drodze.

Takim świadkiem mocy Zmartwychwstałego obecnego w Eucharystii była święta siostra Faustyna Kowalska.

W swoim Dzienniczku Apostołka Miłosierdzia Bożego zanotowała:

Jezus utajony w Hostii jest mi wszystkim. Z tabernakulum czerpię siłę, moc, odwagę, światło; tu w chwilach udręki szukam ukojenia. Nie umiałabym oddać chwały Bogu, gdybym nie miała w sercu Eucharystii (Dz 1037).

Wszystko co we mnie dobrego jest, sprawiła to Komunia święta. Jej wszystko zawdzięczam. Czuję, że ten święty ogień przemienił mnie całkowicie. O, jak się cieszę, że jestem mieszkaniem dla Ciebie, Panie. Serce moje jest świątynią, w której ustawicznie przebywasz... (Dz 1392).

Przeżywając codzienną Eucharystię, Siostra Faustyna odsłania przed nami tajemnicę swojej świętości, która realizowała się pośród codziennych zajęć w ogrodzie, w kuchni, w piekarni i na furcie klasztornej:

Jezu, jest jeszcze jedna tajemnica w mym życiu – najgłębsza, ale i najserdeczniejsza – to Ty Sam pod postacią Chleba, kiedy przychodzisz do mojego serca. Tu jest cała tajemnica mojej świętości. Tu serce moje złączone z Twoim, staje się jedno. Tu już nie istnieją żadne tajemnice, bo wszystko Twoje, moim jest, a moje – Twoim (Dz 1489).

20 kwietnia 1938 roku Siostra Faustyna ciężko chora na gruźlicę wyjechała do szpitala zakaźnego na Prądniku w Krakowie.

Z wielkiej miłości do Jezusa w Eucharystii, Faustyna otrzymała tam nadzwyczajną łaskę polegającą na tym, że podczas choroby, gdy nie mogła chodzić do kaplicy, Anioł Serafin codziennie przynosił jej Komunię świętą. Ten szczególny dar podobny do wyróżnienia, jakie otrzymał św. Stanisław Kostka w drodze do Rzymu, był dla niej wynagrodzeniem za wierność i ogromne pragnienie spotkania z Chrystusem w miłości, wzbudzanej w sercu podczas przygotowania do Komunii świętej. Cud ten powtórzył się w ciągu kilku kolejnych dni, stając się okazję do całkowitego zjednoczenia z Bogiem przez miłość. Święta Mistyczka w swoim Dzienniczku relacjonuje:

Rano odprawiłam medytację i przygotowałam się do Komunii świętej, choć nie miałam mieć Pana Jezusa. Kiedy pragnienie moje i miłość doszła do najwyższego stopnia, wtem ujrzałam przy łóżku Serafina, który mi podał Komunię św., wymawiając te słowa: – Oto Pan Aniołów. Kiedy przyjęłam Pana, duch mój zatonął w miłości Bożej i w zdumieniu. Powtórzyło się to przez 13 dni, jednak nie miałam tej pewności, czy jutro mi przyniesie, ale zdając się na Boga, ufam Bożej dobroci, ale nie śmiałam nawet pomyśleć, czy jutro będę mieć Komunię św. w ten sposób.

Serafina otaczała wielka jasność, odbijało się przebóstwienie, miłość Boża. Był w złotej szacie, a na to, naciągnięta przeźroczysta komża i przeźroczysta stula. Kielich był kryształowy, zarzucony przeźroczystym welonem. Kiedy mi podał Pana natychmiast znikł (Dz 1676).

Kiedy trochę poprawiło się jej zdrowie, próbowała chodzić na Mszę św. do kaplicy. Widząc, jak się męczyła w drodze, niektórzy donieśli o tym dyrektorowi szpitala, dr. Adamowi Silbergowi, który jednakże odpowiedział: – To jest nadzwyczajna siostra, widziałem, jak szła do kaplicy trzymając się muru. Inna by tak nie potrafiła, ale ja jej tego zabronić mogę.

Niezwykle wymowny będzie w tym miejscu fragment Rozmowy miłosiernego Boga z duszą cierpiącą, który święta Mistyczka umieściła w swoim Dzienniczku:

Dusza cierpiąca jest najbliżej Mego Serca – mówi Jezus. – Wiedz, że tę siłę, którą masz w sobie do znoszenia cierpień, musisz zawdzięczać częstej Komunii św., a więc przychodź często do tego źródła miłosierdzia i czerp naczyniem ufności cokolwiek ci potrzeba (Dz 1487).

Najmilsi Bracia i Siostry! Komunia święta, najściślej jednoczy nas z Chrystusem już tu na ziemi i stanowi najpiękniejsze przygotowanie, zapowiedź, zadatek i gwarancję tego ostatecznego spotkania z Panem w wieczności.

Siostra Faustyna w swoim Dzienniczku pisze:

Dziś przygotowuję się na przyjście Króla. (...) Kiedy wszedł do mieszkania serca mego, dusza moja przejęła się tak wielkim uszanowaniem, że z przerażenia zemdlała, upadając do Jego stóp. Jezus podaje jej swą dłoń i pozwala łaskawie zasiąść obok siebie. Uspokajają: – Widzisz, opuściłem tron nieba, aby się z tobą połączyć. To, co widzisz, jest rąbkiem dopiero, a już dusza twoja omdlewa z miłości, lecz jak się serce twoje zdumieje, gdy mnie ujrzysz w całej chwale! Lecz chcę ci powiedzieć, że to życie wiekuiste musi się już tu na ziemi zapoczątkować przez Komunię świętą. Każda Komunia święta czyni cię zdolniejszą do obcowania przez całą wieczność z Bogiem (Dz 1810).

Drodzy Bracia i Siostry!

Otwórzmy oczy naszej wiary! Z radością rozpoznajmy Pana przychodzącego do nas na ołtarzu w Sakramencie Miłości. Dziękujmy Panu za miłość, z jaką przychodzi do nas. Uwielbiajmy i adorujmy Go wszyscy. Wynagradzajmy za tych, którzy Go nie przyjmują, którzy zamykają przed Nim drzwi swego serca.

Pewnego dnia tak żalił się Boski Zbawiciel powierniczce swego Serca:

„Ach, jak Mnie to boli, że dusze tak mało łączą się ze Mną w Komunii św. Czekam na dusze, a one są dla Mnie obojętne. Kocham je tak czule i szczerze, a one Mi nie dowierzają. Chcę je obsypać łaskami – one przyjąć ich nie chcą. Obchodzą się ze Mną, jak z czymś martwym, a przecież mam Serce pełne miłości i miłosierdzia. – Abyś poznała choć trochę Mój ból, wyobraź sobie najczulszą matkę, która bardzo kocha swe dzieci, jednak te dzieci gardzą miłością matki, rozważ jej ból, nikt jej nie pocieszy. – To słaby obraz i podobieństwo Mojej miłości (Dz 1447).

Święta Mistyczka z Krakowa, z całą żarliwością swego serca, pragnęła pocieszać swego Oblubieńca.

I my także z żywą wiarą adorujmy i uwielbiajmy Jezusa w tym darze Jego niewysłowionej miłości. Adorujmy Zmartwychwstałego, obecnego w Najświętszej Eucharystii. On jest cały z nami i dla nas, z największej miłości. Adorujmy i uwielbiajmy Ciało za nas wydane, tę Boską Żertwę naszego odkupienia. Wynagradzajmy naszemu Panu razem ze świętą Faustyną. Przyjmujmy Go często w Chlebie Życia.

„Pięknie jest zatrzymać się z Nim i jak umiłowany Uczeń oprzeć głowę na Jego piersi (por. J 13,25), poczuć dotknięcie nieskończoną miłością Jego Serca” – mówił św. Jan Paweł II.

W Liście Apostolskim Mane nobiscum, Domine (Zostań z nami, Panie) napisał:

„Mamy przed oczyma przykłady świętych, którzy w Eucharystii znajdowali pokarm na swej drodze doskonałości. Ileż razy wylewali oni łzy wzruszenia, gdy doświadczali tak wielkiej tajemnicy i przeżywali niewypowiedziane godziny oblubieńczej radości przed Sakramentem Ołtarza”.

Święta Urszula Ledóchowska zwraca się do nas z serdeczna zachętą: „Idź do Jezusa jak dziecko do matki, jak przyjaciel stroskany, zmęczony idzie do przyjaciela, u którego wie, że znajdzie pociechę i pomoc. Idź, powiedz Twemu Jezusowi wszystko, co masz na sercu. Ty Go nie widzisz, ale On jest w Tabernakulum, w to możesz silniej wierzyć aniżeli we własne Twoje istnienie”.

Drodzy bracia i siostry! Spójrzmy na Jezusa w sakramencie Miłości. W Eucharystii odnajdujemy Tę samą, żywą Miłość, która dwa tysiące lat temu otworzyła grób i rozerwała pieczęcie, która wyszła na spotkanie płaczącej przy pustym grobie Marii Magdalenie. Boski Ogrodnik ukryty w Świętej Hostii woła nas po imieniu i mówi: „Nie płacz! Nie lękaj się! Zmartwychwstałem i zawsze jestem z tobą”.

Dlatego dzisiaj najmilsi, bracia i siostry, pragnę wam powiedzieć: Sursum corda! – W górę serca! Spójrzmy na Pana! On podczas dzisiejszej adoracji i komunii świętej pragnie spotkać się z nami osobiście, tak jak spotkał się w niedzielny poranek z Marią Magdaleną przy pustym grobie. Jezus żywy obecny w Świętej Hostii ociera nasze łzy, przemienia nasz smutek w radość. Uzdrawia nasze dusze i ciała. On podczas cichej adoracji i w komunii świętej zwraca się do nas po imieniu i ukazuje nam swoje pogodne Oblicze, jaśniejące nad nami łaską i miłosierdziem, pokojem i nadzieją. On trzyma nas za rękę i mówi: „Nie lękaj się! Zmartwychwstałem i zawsze jestem z tobą!”.

Przypomina nam o tym św. Jan Paweł II, gdy uczy: „W tajemnicy eucharystycznej (...) Zmartwychwstały zechciał zamieszkać na zawsze wśród nas, aby każdy człowiek mógł poznać Jego prawdziwe imię, Jego prawdziwe oblicze, i doświadczyć Jego nieskończonego miłosierdzia”.

IV

Drodzy bracia i siostry!

Kiedy uważnie przyjrzymy się Ikonie Bożego Miłosierdzia umieszczonej na ołtarzu to stwierdzimy, że Pan Jezus na obrazie nie jest ukazany w postawie stojącej, ale robi krok w naszą stronę, wychodzi nam na spotkanie z darem swego miłosierdzia.

I tego samego oczekuje od nas, czcicieli Jego Miłosierdzia, abyśmy Go naśladowali, abyśmy wychodzili do bliźnich i świadczyli o Bogu bogatym w miłosierdzie poprzez nasze słowa i czyny.

Papież Franciszek zachęca, „byśmy wychodzili na spotkanie każdej osoby, niosąc dobroć i czułość Boga!”.

W ten sposób staniemy się wiarygodnymi świadkami Zmartwychwstałego. Albowiem „Miłosierdzie (…) jest konkretną formą, poprzez którą ukazujemy zmartwychwstanie Jezusa” – uczy papież.

Dlatego Siostra Faustyna spełniając prośbę zmartwychwstałego Jezusa nie tylko zatroszczyła się o namalowanie obrazu Miłosiernego Zbawiciela, ale sama stała się dla bliźnich Jego żywą ikoną.

W swoim Dzienniczku zapisała: „Pragnę się cała przemienić w miłosierdzie Twoje i być żywym odbiciem Ciebie, o Panie; niech ten największy przymiot Boga, to jest niezgłębione miłosierdzie Jego, przejdzie przez serce i duszę moją do bliźnich”.

Pewnego dnia Pan Jezus powiedział do niej:

Córko Moja, jeżeli przez ciebie żądam czci dla Mojego miłosierdzia, to ty powinnaś się pierwsza odznaczać tą ufnością w miłosierdzie Moje. Żądam od ciebie uczynków miłosierdzia, które mają wypływać z miłości ku Mnie. Miłosierdzie masz okazywać zawsze i wszędzie bliźnim, nie możesz się od tego usunąć ani wymówić, ani uniewinnić.

Podaję ci trzy sposoby czynienia miłosierdzia bliźnim: pierwszy – czyn, drugi – słowo, trzeci – modlitwa; w tych trzech stopniach zawiera się pełnia miłosierdzia i jest niezbitym dowodem miłości ku Mnie. W ten sposób dusza wysławia i oddaje cześć miłosierdziu Mojemu (Dz. 742).

Faustyna zapamiętała dobrze pouczenia Jezusa i okazywała miłosierdzie bliźnim. Gdy tylko mogła, udzielała pomocy potrzebującym. Okazję do tego dawał jej obowiązek furtianki, który przez lata pełniła w łagiewnickim klasztorze. Żaden biedny nie odchodził od drzwi furty bez wsparcia materialnego lub choćby moralnego w postaci dobrego słowa. Jedna z wychowanek zostawiła takie świadectwo:

Jednego razu pomagałam w kuchni siostrze Annie przy obieraniu jarzyn, Siostra Faustyna kilka razy przychodziła od furty po posiłek dla biednych. Gdy za piątym razem siostra Anna zwróciła się do niej zdenerwowana: – Dokąd tak siostra będzie chodzić i przeszkadzać mi?, siostra Faustyna odpowiedziała spokojnie: – Dokąd nie nakarmię Pana Jezusa.

Wymowną ilustracją może być tu zdarzenie opisane przez samą Faustynę w jej Dzienniczku:

Jezus w postaci ubogiego młodzieńca dziś przyszedł do furty. Wynędzniały młodzieniec, w strasznie podartym ubraniu, boso i z odkrytą głową, bardzo był zmarznięty, bo dzień był dżdżysty i chłodny. Prosił o coś gorącego zjeść. Gdy poszłam do kuchni, nic nie zastałam dla ubogich, jednak po chwili szukania znalazło się trochę zupy, którą zagrzałam i wdrobiłam trochę chleba i podałam ubogiemu, który zjadł. W chwili, gdy odbierałam od niego kubek, dał mi poznać, że jest Pan nieba i ziemi. Gdym Go ujrzała, jako jest, znikł mi z oczu. Kiedy weszłam do mieszkania i zastanawiałam się nad tym, co zaszło przy furcie, usłyszałam te słowa w duszy: – Córko Moja, doszły uszu Moich, błogosławieństwa ubogich, którzy oddalając się od furty błogosławią Mi i podobało Mi się to miłosierdzie twoje w granicach posłuszeństwa i dlatego zszedłem z tronu, aby skosztować owocu miłosierdzia twego.

O mój Jezu, teraz mi jest jasne i zrozumiałam wszystko, co zaszło przed chwilą... Od tej chwili serce moje jeszcze czystszą miłością zapaliło się względem ubogich i potrzebujących. O, jak się cieszę. Że mi przełożeni dali taką pracę. Rozumiem, że miłosierdzie jest wielorakie, zawsze i wszędzie i w każdy czas można czynić dobrze. Gorąca miłość Boga widzi wkoło siebie nieustanne potrzeby udzielania się przez czyn, słowo i modlitwę (Dz 1312-1313).

Szafarka Miłosierdzia Bożego, gdy pracowała na furcie klasztornej w Krakowie, miała kontakt z ludźmi, którym służyła na różne sposoby, usiłując zaradzić ich potrzebom.

Nie zawsze mogła dać to, o co prosili ją ubodzy goście przy furcie, ale zawsze starała się ich wspierać modlitwą i ofiarą. Tego uczył ją Pan Jezus:

Napisz to dla dusz wielu – mówił – które nieraz się martwią, że nie mają rzeczy materialnych, aby przez nie czynić miłosierdzie. Jednak o wiele większą zasługę ma miłosierdzie ducha, na które nie potrzeba mieć ani pozwolenia, ani spichlerza, jest ono przystępne dla wszelkiej duszy. Jeżeli dusza nie czyni miłosierdzia w jakikolwiek sposób, nie dostąpi miłosierdzia Mojego w dzień sądu. O, gdyby dusze umiały gromadzić sobie skarby wieczne, nie byłyby sądzone – uprzedzając sądy Moje miłosierdziem (Dz 1317).

Oto piękny przykład. Dziś przyszła do mnie jedna panienka – pisze święta Faustyna. Poznałam, że jest cierpiąca nie tyle na ciele, ile na duszy. Pocieszyłam ją, jak mogłam, ale słowa mojej pociechy nie wystarczyły. Była to biedna sierota, duszę miała zanurzoną w goryczy i bólu. Odsłoniła swą duszę przede mną i wypowiedziała się z wszystkiego; zrozumiałam, że słowa prostej pociechy tu nie wystarczą. Gorąco prosiłam Pana za tę duszę i ofiarowałam Bogu swoją radość, aby jej dał, a mnie odebrał wszelkie uczucia radości. I wysłuchał Pan modlitwy mojej. Dla mnie została ta pociecha, że ona została pocieszona (Dz 864).

Pewnego dnia Faustyna w takich oto słowach zwróciła się do Pana Jezusa:

Mistrzu mój, spraw w moim sercu to, abym nie wyczekiwała pomocy od nikogo, ale starać się będę, aby innym zawsze nieść pomoc, pociechę i wszelką ulgę. Mam zawsze otwarte serce na cierpienia innych i nie zamknę serca swego na cierpienia innych, chociaż przez to zostałam z przycinkiem nazwana śmietniczką, to jest, że każdy wrzuca swój ból do mojego serca, odpowiedziałam, że każdy ma miejsce w sercu moim, a ja mam za to w Sercu Jezusa. Przycinki pod tym względem prawa miłości, nie zacieśniają serca mojego. Dusza moja jest zawsze wrażliwa na tym punkcie i tylko Jezus jest mi pobudką do miłości bliźniego (Dz 871).

Siostra Faustyna jest wzorem codziennego, drobnego pomagania cierpiącym i ubogim w imię Jezusa.

Ojciec Święty Jan Paweł II, mówi:

Nie jest łatwo miłować miłością głęboką, która polega na autentycznym składaniu daru z siebie. Tej miłości można nauczyć się jedynie wnikając w tajemnicę miłości Boga (Rzym, 30 kwietnia 2000 r.).

Pełnia tej miłości objawiła się w ofierze krzyża. Nikt bowiem nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś swoje życie oddaje za przyjaciół swoich (J 15,13). Taka jest miara miłosiernej miłości! Taka jest miara miłosierdzia Boga! Kiedy uświadamiamy sobie tę prawdę, zdajemy sobie sprawę, że Chrystusowe wezwanie do miłości wzajemnej na wzór Jego miłości, wyznacza nam wszystkim tę samą miarę (Kraków, 18.08.2002 r.).

Siostra Faustyna napisała w Dzienniczku te poruszające słowa:

Odczuwam tak straszny ból, kiedy patrzę na cierpienia bliźnich; odbijają się w sercu moim wszystkie cierpienia bliźnich, ich udręczenia noszę w sercu swoim, tak, że mnie to nawet fizycznie wyniszcza. Pragnęłabym, aby wszystkie bóle na mnie spadały, by ulżyć bliźnim (Dz. 1039).

Oto do jakiego stopnia współodczuwania prowadzi miłość, kiedy mierzona jest miarą miłości Boga! – mówił papież. Ta miłość powinna inspirować współczesnego człowieka, współczesną ludzkość... (Rzym, 30.04.2000 r.).

„Jego miłosierdzia (…) nie można trzymać w ukryciu albo zatrzymywać jedynie dla samych siebie – podkreśla papież Franciszek. To coś, co rozpala serce i pobudza je do miłowania, rozpoznając oblicze Jezusa Chrystusa zwłaszcza w tych, którzy są najdalej, w słabych, samotnych, zdezorientowanych i usuniętych na margines. Miłosierdzie potrafi spojrzeć w oczy każdej osobie; każda z nich jest dla niego cenna, bo każda z nich jest wyjątkowa”.

Przykładem niech będzie dla nas św. Brat Albert Chmielowski, troskliwy ojciec i opiekun ubogich, bezdomnych nędzarzy spotykanych na ulicach Krakowa. „Brat naszego Boga” rozpoznał w nich oblicze cierpiącego Chrystusa – „Ecce Homo” i poświęcił Mu całe swoje życie. Prośmy Boga, o taką wiarę i taką wrażliwość, abyśmy mieli niewzruszone przekonanie, że to samemu Jezusowi służymy: karmiąc głodnych, dając dach nad głową bezdomnym, odziewając nagich, opatrując chorych, wyciągając rękę do spętanych nałogami, pocieszając strapionych, dobrze radząc wątpiącym, sprowadzając na właściwą drogę błądzących.

Pamiętajmy, że „miłosierdzie jest dla człowieka pierwszym i najprawdziwszym lekarstwem – mówi Ojciec Święty. Ileż uzdrowień sprawia miłosierna czułość! To lekarstwo, którego każdy pilnie potrzebuje. Ono wypływa nieustannie i przeobficie od Boga, ale powinniśmy też dawać je sobie wzajemnie, tak aby każdy mógł żyć pełnią swojego człowieczeństwa".

„Wzajemne miłosierdzie jest najlepszym lekarstwem na wszystkie słabości, niedociągnięcia, nieporozumienia, napięcia i konflikty, od jakich przecież nie jest wolne żadne małżeństwo i rodzina” – mówi kard. Stanisław Dziwisz.

Drodzy bracia i siostry!

Prośmy dzisiaj zmartwychwstałego Pana obecnego z nami w tabernakulum ołtarza w sakramencie Miłości i obecnego duchowo w naszych domach w niezwykłej ikonie (obrazie) Bożego Miłosierdzia, aby tchnął na nas swego Ducha Pocieszyciela, jak na apostołów zgromadzonych w Jerozolimskim Wieczerniku, i uczynił nas prawdziwymi świadkami i hojnymi szafarzami swego miłosierdzia wobec wszystkich cierpiących, zranionych słabościami i potrzebujących pomocy, chorych i zbliżających się do kresu swej ziemskiej wędrówki. Pomagajmy im zbliżyć się do Niego z ufnością, odnaleźć w Jego ramionach i z radością wysławiać Jego miłosierdzie teraz i przez całą wieczność.

V

Drodzy w Chrystusie Panu, bracia i siostry!

„Kiedy w październiku 1938 roku umierała św. Faustyna, młody Karol Wojtyła przeniósł się właśnie z Wadowic do Krakowa, by rozpocząć studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przerwała je II wojna światowa. Już wtedy pośród mieszkańców Krakowa rozchodziła się sława świętości pokornej, prostej zakonnicy. Jako robotnik fabryki sody „Solvay” przechodził codziennie obok klasztoru i wielokrotnie wstępował do kaplicy, w której objawiał się Jezus Miłosierny s. Faustynie. Wówczas Boże miłosierdzie stało się dla niego źródłem siły i nadziei w trudnych czasach nocy okupacyjnej.

„Orędzie miłosierdzia Bożego zawsze było mi bliskie i drogie – mówił Ojciec Święty w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Historia jakby wpisała je w tragiczne doświadczenie drugiej wojny światowej. W trudnych latach było ono szczególnym oparciem i niewyczerpanym źródłem nadziei nie tylko dla krakowian, ale dla całego narodu. Było to i moje osobiste doświadczenie, które zabrałem ze sobą na Stolicę Piotrową”.

Gdy w 2002 roku Jan Paweł II po raz ostatni przybył na łagiewnickie wzgórze, powiedział:

„Do dzisiaj pamiętam te drogę, która prowadziła z Borku Fałęckiego na Dębniki, którą odbywałem codziennie przychodząc na różne zmiany w pracy, przychodząc w drewnianych butach. Takie się wtedy nosiło. Jak można było sobie wyobrazić, że ten człowiek w drewniakach kiedyś będzie konsekrował Bazylikę Miłosierdzia Bożego w krakowskich Łagiewnikach?”.

Najmilsi bracia i siostry! Z pewnością i nam udziela się uczucie wzruszenia i zadziwienia Papieża Polaka wobec tajemnych planów Bożej Opatrzności i głęboka wdzięczność wobec Bożego Miłosierdzia, które wyniosło Jana Pawła II do chwały ołtarzy.     

„Boża Opatrzność znalazła człowieka, dzięki któremu zapowiedziana w objawieniach Jezusa Miłosiernego „iskra miłosierdzia” rozeszła się na cały świat. Tym człowiekiem jest święty Papież Jan Paweł II, syn polskiej ziemi, pasterz i sługa Kościoła powszechnego. Zasłużył sobie na tytuł Papieża Bożego Miłosierdzia, bo nikt jak on nie głosił tej prawdy Kościołowi i światu” – podkreśla Kard. Stanisław Dziwisz.

To właśnie Jan Paweł II w roku 2000 kanonizował s. Faustynę i ustanowił Święto Bożego Miłosierdzia dla całego Kościoła. To nasz umiłowany Ojciec Święty w Sanktuarium na łagiewnickim wzgórzu zawierzył świat Bożemu Miłosierdziu.

Dziś możemy powiedzieć, że w Święto Miłosierdzia Bożego 2005 r. ten „człowiek w drewniakach” pomaszerował prosto w ramiona miłosiernego Boga. Ale najpierw pomaszerował z „iskrą miłosierdzia Bożego” na cały świat.

Przez wszystkie lata długiego pontyfikatu Jana Pawła II byliśmy świadkami wielu odcieni miłosierdzia: od stawania w obronie życia ludzkiego, poprzez niestrudzone nawoływanie do pokoju i ludzkiej solidarności, do stawiania drogowskazów młodym, umacniania rodzin, jednoczenia się z samotnymi i cierpiącymi. Był wszędzie tam, gdzie wzywały go potrzeby, tych „którzy się źle mają” (Mt9, 12). Różnymi drogami docierał do ich serc, bezpośrednio – w osobistych spotkaniach, a gdy było to niemożliwe, to słowem, a zwłaszcza modlitwą”. „Jan Paweł II […] ukazywał Boga bogatego w miłosierdzie, a także człowieka, który jest naszym bratem, a nade wszystko dzieckiem Boga-Stwórcy i bratem Chrystusa Odkupiciela. Tę prawdę zawarł nie tylko w słowie, ale także w całym swym stosunku do człowieka. Szczytem tego stało się spotkanie Jana Pawła II z Ali Agcą w więzieniu, pełne przebaczającej miłości” (Biskupi Polscy Liście z 2006 r.).

Obejrzyj i posłuchaj - Tutaj

„Uświadamiamy sobie, że Bóg okazując nam miłosierdzie, oczekuje, że będziemy świadkami miłosierdzia w dzisiejszym świecie. Trzeba tę iskrę Bożej łaski rozniecać. Trzeba przekazywać światu ogień miłosierdzia” – mówił do nas Św. Jan Paweł II podczas ostatniej Pielgrzymki do Ojczyzny w 2002 roku.

„Każda i każdy z nas może i powinien nosić w sobie Bożą iskrę miłosierdzia – apeluje kard. Dziwisz. Powinniśmy zapalać tą iskrą swoich bliźnich, swoje rodziny, swoje środowiska. Powinniśmy tą iskrą zapalić cała naszą Ojczyznę, aby było w niej więcej miłosierdzia, więcej braterstwa, więcej solidarności, więcej zgody i prostej, ludzkiej życzliwości. […] Nieśmy naszemu niespokojnemu światu nadzieję. Zapalajmy go iskrą miłosiernej miłości”. Amen.

           o. Piotr Męczyński O. Carm.

Obejrzyj i posłuchaj - Tutaj(1) i Tutaj(2)


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio