02.12.2020
05.12.2020 - ostatnia aktualizacja
O tajemnicy świętości Kościoła Chrystusowego ukazanej przez Niepokalaną w Lourdes


Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry, zgromadzeni na Roratach w Oborskim Sanktuarium!

Kontynuujemy z radością nasz adwentowy wysiłek osobistego nawrócenia i przygotowania drogi dla Pana."Bo już się zbliża Zbawiciel świata, przynosząc światło zbłąkanym w mroku".

Razem z Maryją Niepokalaną, którą symbolizuje świeca roratnia, stajemy wczesnym rankiem przy ołtarzu w postawie czuwania na bliskie przyjście Chrystusa.

Gdy w oborskiej świątyni jeszcze panuje ciemność ta maryjna świeca łagodnie oświetla i ukazuje nam oblicze Najświętszego Odkupiciela wywyższonego na krzyżu. "Niech Jego łaska i miłosierdzie przeważą winę".

W kolekcie Mszy świętej na uroczystość 8 grudnia Kościół modli się słowami: „Boże, Ty przez Niepokalane Poczęcie Najświętszej Dziewicy przygotowałeś swojemu Synowi godne mieszkanie i na mocy zasług przewidzianej śmierci Chrystusa zachowałeś Ją od wszelkiej zmazy, daj nam za Jej przyczyną dojść do Ciebie bez grzechu”.

Ofiara Chrystusa na Krzyżu jest przyczyną i źródłem łaski dla Maryi i wszystkich dzieci Kościoła. Przypominają o tym słowa modlitwy nad darami:

„Wszechmogący Boże, przyjmij zbawienną Ofiarę, którą Ci składamy w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, wyznajemy, że Twoja uprzedzająca łaska zachowała Ją od wszelkiej zmazy, przez Jej wstawiennictwo uwolnij nas od wszelkich grzechów”.

Dzisiaj zapraszam was, najmilsi bracia i siostry, do spojrzenia na tajemnicę świętości Chrystusowego Kościoła w świetle Niepokalanej, aby z Jej macierzyńską pomocą umocnić wiarę i przywrócić nadzieję, rozpalić serca miłością Pana i zachęcić do gorliwej duchowej odnowy oraz odważnego świadectwa życia zgodnego z Ewangelią.

Do tego zachęca nas Prefacja uroczystości 8 grudnia mówiąca o tym, że:

„Ona [ Maryja Niepokalanie Poczęta] jest wizerunkiem Kościoła, niepokalanej i jaśniejącej pięknością Oblubienicy Chrystusa. Maryja, najczystsza Dziewica, wydała na świat Syna, który jako Baranek bez skazy zgładził nasze grzechy. Wybrana ze wszystkich wyprasza łaskę Twojemu ludowi i jest dla niego wzorem świętości”.

I

Ks. prof. Marek Chmielewski podkreśla:

„Kościół jest nie tyle instytucją charytatywno - edukacyjną czy kulturalną, lecz przede wszystkim rzeczywistością teologalną – mistycznym Ciałem Chrystusa. Jego szczególną cechą jest świętość, dlatego ilekroć mówi się o Kościele, należałoby zawsze dodawać przymiotnik święty. Wydaje się to kłócić z faktem grzeszności poszczególnych jego członków, a nawet poważnych nadużyć i wykroczeń, popełnianych także ze strony duchowieństwa. Jest w tym pewien paradoks, że choć Kościół jest wspólnotą grzeszników, to jednak jako lud Boży i mistyczne Ciało Chrystusa jest święty. Jest to świętość samego Chrystusa, który jest jego Głową, i Ducha Świętego, będącego jakby jego duszą (por. LG 7)”.

W Katechizmie Płockim (z 2008 roku) czytamy: „Zjawisko grzechu i słabości w Kościele jest faktem bezspornym i widocznym od samych jego początków. Nie grzeszność jednak, ale właśnie świętość stanowi istotę Kościoła.

Katechizm Kościoła Katolickiego naucza: „Kościół jest (...) nieskazitelnie święty. Chrystus bowiem jako Syn Boży, który wraz z Ojcem i Duchem doznaje czci jako «sam jeden Święty», umiłował Kościół jako swoją oblubienicę, wydając zań samego siebie, aby go uświęcić. Złączył go ze sobą jako swoje ciało i hojnie obdarzył darem Ducha Świętego na chwałę Bożą. Kościół jest więc «świętym Ludem Bożym», a jego członkowie są nazywani świętymi” (KKK 823).

Na czym opiera się ta nauka? Już u początków istnienia Kościoła św. Paweł w Liście do Efezjan pisał, że Chrystus umiłował i oczyścił Kościół, aby był on chwalebny, nie mający skazy, święty i nieskalany (zob. Ef 5, 26-27). Kościół, chociaż składa się z grzesznych ludzi, przez Chrystusa niesie uświęcenie. To w nim także Jezus Chrystus złożył ,,całą pełnię zbawczych środków”. W nim wreszcie zdobywamy świętość dzięki łasce Bożej (por. KKK 824).

Stanowiąc Kościół jesteśmy wspólnotą świętych, bo otrzymaliśmy chrzest święty, uczestniczymy w świętej Eucharystii, przyjmujemy inne sakramenty. Poprzez Kościół doświadczamy wspólnoty z Maryją, aniołami, apostołami i świętymi. W naszych czasach II Sobór Watykański przypomniał prawdę o naszym powszechnym powołaniu do świętości, a Jan Paweł II w Liście Apostolskim „Novo millennio ineunte” wskazał na ideę świętości jako nadrzędną dla życia i działalności Kościoła”.

„Kościół, mimo iż ze swej natury jest święty, dzięki świętości Boga, jest również Kościołem grzeszników, którzy są wezwanie do nieustannego nawrócenia i są uświęcani w Kościele. Świętość jest zatem fundamentem odnowy Kościoła, ponieważ jest ona dana i zadana Jego członkom. Świętość, w której uczestniczymy i którą otrzymaliśmy wraz z chrztem jest darem i jednocześnie staje się dla każdego człowieka zadaniem, czyli powołaniem, które trzeba realizować w życiu.” (Ks. Piotr Wróblewski).

Ks. dr hab. Edward Staniek z Krakowa pisze:

„Najtrudniej uwierzyć w to, że Kościół jest święty. Tak wiele zarzutów na przestrzeni wieków wysunięto pod adresem ludzi reprezentujących Kościół, i tak wiele zastrzeżeń można dziś postawić ludziom w sutannach i habitach, że wiara w świętość Kościoła wydaje się nieporozumieniem. Fakty świadczą często raczej o grzeszności Kościoła, a nie jego świętości.

Nieporozumienie jednak wynika z niewłaściwie rozumianej świętości Kościoła. Nie chodzi w niej bynajmniej o to, by w Kościele nie było grzeszników. Wręcz przeciwnie, Kościół tworzą grzesznicy. Świętość Kościoła polega właśnie na tym, że grzesznik może w nim oczyścić się ze swego grzechu i osiągnąć pełnię doskonałości zarówno moralnej, jak i religijnej. Kościół jest święty, ponieważ dysponuje potężną siłą uświęcającą. Jest nią obecność samego Boga. Kościół jest święty nie dlatego, że nie ma w nim grzeszników, lecz dlatego, że w nim grzesznicy osiągają świętość. (…)

Ani grzechy duchowieństwa, ani grzechy wiernych nie przekreślają świętości Kościoła, do którego należą i który tworzą. Zarówno jedni, jak i drudzy gdyby prawdziwie chcieli, mogliby w tym Kościele zostać świętymi. Mają bowiem w zasięgu ręki wszystkie możliwości własnego uświęcenia. Mogą skorzystać z łaski oczyszczenia w sakramencie pokuty, mogą brać udział w Eucharystycznej uczcie, mogą wędrować krok w krok za Chrystusem, śledząc Jego dzieje z Ewangelią w ręku.

Chrystus mówiąc o świętości członków swego Kościoła, posłużył się obrazem soli i światła. „Wy jesteście solą ziemi, lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi”. Jest w tych słowach określony dramat ludzi Kościoła, którzy utracili „smak”. Świętość otrzymaną na chrzcie świętym można stracić. Jest to największe nieszczęście, jakie może spotkać człowieka wierzącego. Chodzi o utratę wiary, a razem z nią prawa do wszystkich środków uświęcających, jakimi dysponuje Kościół. Wszyscy, którzy korzystają z możliwości uświęcenia, jakie są dostępne w Kościele, stają się światłością świata. Ich to, według Jezusa, „stawia się na świeczniku, by świecili wszystkim, którzy są w domu”. Taki też jest sens beatyfikacji i kanonizacji. Święci bowiem najpełniej ukazują tajemnicę świętości Chrystusowego Kościoła”.

W innym miejscu ks. Staniek pisze:

„Z czym można porównać świętość? Świętość trzeba porównać ze zdrowiem. Święty to człowiek duchowo zdrowy. Jeśli chcemy mówić o Kościele świętym, to jedno podobieństwo może nam pomóc w zrozumieniu jego tajemnicy - chodzi o szpital, o całą organizację służby zdrowia. Otóż cała służba zdrowia jest nastawiona na ratowanie zdrowia ludzi. W szpitalu chodzi o zdrowie. Kościół jest takim wielkim szpitalem, w którym chodzi o zdrowie ducha. O ile w szpitalu, z punktu widzenia możliwości medycyny, istnieją pewne ograniczenia, nie ma odpowiednich środków albo wiedza medyczna jest jeszcze za mała i nie może w konkretnej sytuacji zaradzić, o tyle w szpitalu, jakim jest Kościół, ze strony jego wyposażenia nie ma żadnych ograniczeń. Kościół dysponuje wszystkimi środkami, którymi może w pełni przywrócić człowiekowi zdrowie ducha.

Istnieją natomiast ograniczenia ze strony pacjentów. Jeśli pacjent nie stosuje się do wskazań lekarza, to ten może być idealnym lekarzem i może mieć wszystkie środki do dyspozycji, a pacjent będzie ciągle chory. Jesteśmy takimi pacjentami, którzy niezbyt pilnie stosują się do zaleceń głównego Ordynatora tego wielkiego szpitala, jakim jest Kościół. Chodzi o Jezusa Chrystusa. Jego zalecenia są konkretne, natomiast my traktujemy je tak, jak wiele zaleceń lekarzy. Lekarz mówi: uważaj na jedzenie, rzuć palenie, uważaj, aby nie pić wódki, a my lekceważymy te polecenia i dlatego wciąż chorujemy. Tak jest i z naszą świętością. Jeżeli popatrzymy na nią od tej strony, okaże się, że każdy z nas chciałby być w pełni duchowo zdrowy. W każdym z nas jest coś ze świętości, tego Bożego duchowego życia, jest przynajmniej pragnienie uczestniczenia w tym życiu w pełni.

Jeśli posuniemy to podobieństwo jeszcze o krok dalej, na personel, to zrozumiemy, że prawie cały personel w Kościele jest chory. Pracuje i równocześnie się leczy. Tak bywa i w wielu szpitalach. Lekarz sam może długie miesiące chorować na raka i w tym czasie może pomagać wielu ludziom w powrocie do zdrowia. Kapłan może być daleki od świętości, od pełnego zdrowia duchowego, a może równocześnie pomagać wielu wiernym w osiągnięciu świętości. Często bywa tak, że wierni osiągają wyższy poziom zdrowia duchowego aniżeli ci, którzy ich leczyli. Jak w szpitalu istnieje ciągle napięcie między chorobą a zdrowiem, między śmiercią a życiem, bo ciągle o to szpital walczy, tak samo w Kościele od początku istnieje napięcie między świętością a grzechem. Św. Paweł pisze listy i zwraca się do różnych Kościołów jako do "świętych" i w tym samym liście robi im rachunek sumienia, i to z grzechów poważnych. Pisze do ludzi, którzy tęsknią za duchowym zdrowiem, ale równocześnie zdaje sobie sprawę, że ma do czynienia z ludźmi grzesznymi. W Kościele świętość zmaga się ustawicznie z grzechem, ciągle ten grzech przezwycięża, podobnie jak w szpitalu zdrowie odnosi zwycięstwo nad chorobą. W tym znaczeniu Kościół jest, był i będzie święty.

Najpełniej tajemnicę świętości Kościoła objawiają święci kanonizowani. Oni są tymi, którzy w tym szpitalu osiągają pełnię zdrowia duchowego. Kanonizacje przypominają nam prawdę, że w każdym pokoleniu są ludzie cieszący się pełnią zdrowia ducha, pełnią świętości. Ci właśnie święci najpełniej objawiają tajemnicę świętości Kościoła.

Mówiąc o świętym Kościele zwykliśmy widzieć grupę alpinistów, fantastycznie zdrowych i silnych ludzi, dla których nie ma żadnej trudności, wszystko potrafią pokonać. Taka tendencja do tworzenia Kościoła tylko z ludzi świętych, Kościoła, w którym nie ma miejsca na grzesznika, istnieje w każdym pokoleniu od samego początku. Jest to tendencja typowo faryzejska. Właśnie faryzeusze uważali, że świętość, a z nią zbawienie, jest dostępne wyłącznie dla ludzi doskonałych. Ciągle ludzie chcą widzieć w Kościele zawodników, którzy zawsze wygrywają. Jest to olbrzymia pokusa, z którą Kościół walczy dwa tysiące lat i nie może jej pokonać. Ciągle się krytykuje Kościół, że nie jest ekipą olimpijską. Kto widzi Kościół jako szpital, ten go nie krytykuje za to, że gromadzi ludzi chorych. W Kościele jest miejsce dla największego grzesznika. Może być zupełnie połamany, zdruzgotany i nikt go nie zostawi za progiem, bo jeśli w nim tętni życie, jest dla niego miejsce w naszym Kościele. Tą odrobiną życia jest owa świętość. Cały szpital staje na nogi, aby tego człowieka ratować.

Trzeba pamiętać, że faryzeusze mieli do Chrystusa pretensje, gdy się zbliżał do grzeszników. On wówczas odpowiedział: Zdrowi nie potrzebują lekarza, ale źle się mający. Wystąpił w roli lekarza i tak ustawił cały Kościół. Jeśli chcemy spojrzeć właściwie na świętość Kościoła, trzeba to uczynić od tej strony. W tak świętym Kościele każdy z nas się odnajdzie, każdy może usłużyć innym, jak to bywa na sali, kiedy ci przed operacją usługują tym po operacji, bo wiedzą, że ta wzajemna pomoc w słabości jest potrzebna.

Odkrycie świętości Kościoła, tej w wymiarach ewangelicznych, daje człowiekowi wiele pokoju, a równocześnie zmusza do ostrożnego wypowiadania każdej krytycznej uwagi pod adresem Kościoła”.

Bracia i Siostry! Myślę, że warto w tym miejscu przywołać słowa papieża Franciszka z początku jego pontyfikatu: „Powiedziałem już kilka razy, że Kościół wydaje się być szpitalem polowym. Tak wielu jest ludzi zranionych, którzy proszą nas o bliskość. Proszą o to samo, o co prosili Jezusa”. Ojciec święty zachęca, aby Kościół nie tylko był szpitalem do którego mogą przyjść wszyscy chorzy duchowo, ale by z większą odwagą wyszedł na peryferia ludzkiej egzystencji i stał się „szpitalem polowym”, który będzie ich szukał i pomagał spotkać Jezusa Boskiego Lekarza, aby chorzy grzesznicy mogli odnaleźć zdrowie – czyli świętość, do której wszyscy przez chrzest zostaliśmy powołani w Chrystusie. Papież przypomina, że „Kościół jest jak szpital, w którym leczą chorzy lekarze”. Wszyscy bowiem jesteśmy grzesznikami dążącymi do świętości, którzy nieustannie potrzebują miłosierdzia i pomocy Niebieskiego Lekarza, Pana naszego Jezusa Chrystusa.

Przypomniał o tym Abp Stanisław Gądecki w liście pasterskim na tegoroczny Adwent pisząc: „W tych niełatwych czasach odkrywajmy Kościół, który – jak naucza papież Franciszek – jest „szpitalem polowym”, gdzie Bóg przez swoje Słowo i sakramenty opatruje i leczy nasze rany duchowe”.

Ks. Michał Kaszowski pisze: „Na wszystkich upadających, „zaniedbanych religijnie” należy patrzeć jako na chorych potrzebujących naszej modlitwy, dobrego przykładu, podniesienia na duchu, a nie - jak na wrogów (por.Łk 5,31).Wszyscy jesteśmy grzesznikami różniącymi się od siebie jedynie rodzajem popełnionych grzechów. Wszyscy potrzebujemy Bożego miłosierdzia i przebaczenia, wszyscy zostaliśmy wezwani do wzajemnego okazywania sobie pomocy w naszej słabości i walce z grzechami, do ciągłego powstawania z martwych do nowego życia dzięki łasce Chrystusa, do życia opartego na bezinteresownej miłości (por. Rz 6,8-14)”.

„NADZIEJA I WDZIĘCZNOŚĆ” – tak zatytułowany jest list pasterski Biskupa Płockiego Piotra Libery na Adwent 2020 Roku.

Ks. Biskup w tym trudnym czasie pandemii dodaje nam odwagi i prosi, abyśmy „nie tracili nadziei, budzili wdzięczność za dobro, którego nieraz doświadczamy pośród łez i nieśli sobie nawzajem pocieszenie. (…)

Słyszeliście zapewne, że w tych dniach ukazała się nowa książka Ojca świętego Franciszka „Powróćmy do marzeń”. Papież przywołuje w niej kilka wydarzeń ze swojego życia, przypominających obecny trudny czas. Jedno z nich szczególnie mocno wryło mu się w pamięć: przyszły Papież był wtedy na drugim roku seminarium, miał dwadzieścia lat.  „Pamiętam datę - wspomina. Był 13 sierpnia 1957 roku. Do szpitala zawiózł mnie prefekt seminarium, który zdał sobie sprawę z tego, że nie miałem grypy, którą leczy się aspiryną. Najpierw wyciągnęli mi półtora litra wody z płuca, a potem walczyłem między życiem a śmiercią. W listopadzie operowano mnie, usuwając górny płat płuca. Dlatego wiem z doświadczenia, jak czują się chorzy na koronawirusa, walczący o oddech, podłączeni do respiratora". Ale to nie koniec opowieści: Ojciec święty wspomina z tamtych czasów także dwie pielęgniarki. Pierwsza z nich zadecydowała o zwiększeniu dawki leku, przez co uratowała młodemu seminarzyście życie, druga do końca walczyła, żeby zachował nadzieję. Od nich nauczył się, co znaczy dobrze używać wiedzy, a także jak ważne jest bycie z drugim i unikanie byle jakiego pocieszenia.

Pomimo gęstych mroków epidemii, których nie należy lekceważyć -  wskazuje Franciszek w swojej najnowszej encyklice Fratelli tutti - warto odkrywać, że Pan Bóg nadal sieje ziarna dobra. Właśnie w takim czasie odkrywamy, jak wiele zależy nie tylko od wielkich tego świata, ale od zwykłych ludzi, którzy reagują na lęk, poświęcając życie dla innych. Odkrywamy, jak mocno „ludzkie istnienia są splecione i podtrzymywane przez zwykłych ludzi”, którzy okazują się bohaterami nie historii wielkich bitew czy zabiegów dyplomatycznych, ale naszej codziennej historii: lekarzy, pielęgniarek, sanitariuszy, laborantek, salowych, a także kobiet przy kasach supermarketów, sprzątaczek, opiekunek, pracowników transportu, mężczyzn i kobiet pracujących dla zapewnienia usług społecznych i bezpieczeństwa, wolontariuszy, zakonnic, księży. Od ich rzetelności, a często i heroizmu zależy nasze życie i przyszłość. Wiele razy powtarzamy, że nikt nie zbawia się sam. Jak bardzo stało się to prawdą dzisiaj!”.

II

Chrystus Miłosierny, Niebieski Lekarz, w Kościele i poprzez Kościół zawsze obejmuje swoją czułą troską całego człowieka, jego duszę i ciało.

Myślę, że pięknie obrazuje i wyjaśnia to sanktuarium Maryi Niepokalanej w Lourdes.

Od dziesięcioleci każdego roku miliony wiernych, zwłaszcza ludzie chorzy i cierpiący, przybywają do miejsca, gdzie Matka Boża ukazała się 14 – letniej Bernadecie.

Dziewczynka relacjonuje: „Pani poleciła mi napić się wody ze źródła. (…) Zachęciła także, abym się obmyła w źródle i abym się modliła o nawrócenie grzeszników”.

Po kilku dniach miało miejsce pierwsze cudowne uzdrowienie. Kamieniarz Luis Bouriette, który od 20 lat nie widział na prawe oko, żarliwie modlił się przed grotą Massabielle i kilkakrotnie przemył oczy wodą ze źródła. Wtedy stał się cud: Luis odzyskał zdolność widzenia. 

Drugie cudowne uzdrowienie nastąpiło 1 marca 1858 roku. Katarzyna Latapie, po ciężkim wypadku i skomplikowanym złamaniu, nie mogła otworzyć dłoni. Po modlitwie i zanurzeniu w źródle jej ręka została uzdrowiona. 

Po dzień dzisiejszy miejsce objawienia Matki Bożej gromadzi chorych, którzy przybywają po uzdrowienie ciała i duszy.

Ks. Michel Baute, kapelan lourdzkiego sanktuarium, mówi: „Najcięższą chorobą prowadzącą do śmierci nie jest rak, ale grzech ze wszystkimi jego konsekwencjami. W Lourdes, w kaplicy Spowiedzi i Pojednania, mają miejsce największe cuda i uzdrowienia otrzymane dzięki łasce Boga Miłości”.

Henryk Lasserre w książce „Niepokalana  z Lourdes” opisuje świadectwo swego nawrócenia i uzdrowienia:

„Zapisane przez  okulistę środki nic nie pomagały – pisze. Stan moich oczu pogarszał się coraz bardzie i pomimo oszczędzania ich, pomimo, że całkowicie  zaprzestałem czytania i pisania, zacząłem widzieć wszystko jak przez mgłę pokrytą czarny­mi plamami. Po pewnym czasie mój przyjaciel powiedział: Będąc na twoim  miejscu poszedłbym do spowiedzi i napisałbym do Lourdes z prośbą o przy­słanie wody [ze źródła].

Lasserre uczynił tak jak poradził mu przyjaciel. Pisze:

- Po kilku  dniach, otrzymałem z poczty małą skrzyneczkę. Była w niej butelka z wodą i mała  Książeczka, której tytuł z trudem odcyfrowałem, z opisem objawień w Lourdes. Pogrążony w myślach, klęknąłem przy łóżku. Dawno nie odmawiane pacierze znalazły się na moich ustach, a z serca popłynęła gorąca, pokorna prośba.

Z ust wyrwała mi się modlitwa: „Boże wszechmogący, odpuść mi grzechy! A Ty, Bogarodzico, ulituj się nade mną! Usuń ślepotę mej duszy i mych oczu!”. Uczułem przypływ gorącej i silnej wiary… odkorkowałem butelkę… ulałem na spodek wody i zamoczywszy w niej chusteczkę, przetarłem nią natychmiast czoło  i oczy. Ledwie dotknąłem zwilżoną chusteczką powiek i otworzyłem oczy, wisząca nad nimi mgła rozwiała się błyskawicznie bez śladu! Dzień był jasny, przedmioty wyraźne, widziałem najdrobniejsze szczegóły, tak jak przed rokiem. Uleczenie to było zupełnie nagłe, Nie wierzyłem własnym zmysłom. Myślałem, że śnię. Ukląkłem ponownie i dziękowałem Bogu.  „Jestem uleczony! Jestem uleczony!” – powtarzałem sobie nieustannie nie mogąc  opanować radości i sięgnąłem po książeczkę, którą mi przysłano z Lourdes. Czytałem  znakomicie, jak dawniej. Z mego kalectwa nie pozostało ani śladu. Przeczytałem bez odpoczynku 104 strony i gdy na 105 zamknąłem książkę to dlatego, że zapadł zmrok.

Pierwszym człowiekiem, który nazajutrz rano dowiedział się o łasce mego uzdrowienia był w konfesjonale ks. Fernand”.

Pewnego dnia do Lourdes przyjechał włoski lekarz Agostino Gemelli (czytaj: Agostino Dżemelli). Interesowały go uzdrowienia, o których nawet gazety pisały. Nie wierzył, że nie można ich naukowo wyjaśnić. Kiedy podszedł do groty, by przyjrzeć się chorym, poczuł, że  musi natychmiast pójść do spowiedzi.

A potem... wyjechał z Lourdes i wstąpił do franciszkanów. Swój majątek przeznaczył na budowę kliniki w Rzymie. Tej samej, w której kilka razy leczono Ojca Świętego, Jana Pawła II, zwanej dzisiaj kliniką Gemellego.

11 lutego - na pamiątkę pierwszego objawienia w Lourdes - nieprzerwanie od 1993 r. Kościół katolicki obchodzi Światowy Dzień Chorego. Został on ustanowiony przez papieża św. Jana Pawła II.

Co roku sanktuarium w Lourdes odwiedza ok. sześciu milionów pielgrzymów, w tym wielu chorych, dla których zbudowano szpitale i schroniska.

Dr Patrick Theillier, pracujący od blisko 20 lat w biurze medycznym przy lourdzkim sanktuarium, mówi: „Każdego roku przybywa tutaj ponad 100 tys. cierpiących osób, którymi opiekują się lekarze i pielęgniarki w specjalnie przygotowanych w tym celu, nowoczesnych ośrodkach. Pacjentom — bo tak należy nazwać tych pielgrzymów — pomagają w przemieszczaniu się do samego sanktuarium przygotowani do tego wolontariusze, zarówno starsi, jak i młodzi. Chorzy pielgrzymi biorą więc udział w nabożeństwach, idą także do groty, czyli do miejsca objawień Matki Bożej. Można powiedzieć, że są oni w Lourdes naszymi ulubieńcami! Nawet jeśli nie doświadczą fizycznego uzdrowienia, to na pewno zyskają spokój ducha, zaznają pocieszenia. Nikt nie wyjeżdża z Lourdes taki sam, jaki był przed przyjazdem do tego miejsca. (…) Oczywiście, nie każdy, kto przyjeżdża do Lourdes, wyjeżdża stąd uzdrowiony. Ale mogę śmiało powiedzieć, że każdy wyjeżdża stąd w jakiś sposób odmieniony. Jeśli nawet nie jest to fizyczne uzdrowienie, to rzadko się zdarza, by nie zostało uzdrowione serce pielgrzyma. Dowodem na to są liczne powroty do Lourdes. Ludzie wracają w to miejsce regularnie, nie licząc na fizyczne uzdrowienia, choć wielu się o to modli. Znajdują tutaj jednak serdeczność, pokój, radość i przede wszystkim siłę przynoszącą ulgę w cierpieniu. Ta ulga jest niezwykła, i naprawdę skuteczna, bo nie daje jej świat, lecz Bóg. W tym błogosławionym miejscu Bóg jest obecny przez Matkę oraz przez wszystkich kapłanów, pracowników i wolontariuszy, którzy poświęcają swój czas i swoją miłość, aby służyć chorym braciom” (Lidia Dutkiewicz, „Lourdes – szpital Boga”, w tygodniku Niedziela 6/2018).

O. Zbigniew Musielak, kamilianin, posługujący w Lourdes, mówi:

„W sanktuarium Matki Bożej w Lourdes pracuję już prawie dziesięć lat. Przyjechałem, aby zasilić szeregi tutejszej wspólnoty kamiliańskiej. Wcześniej przez 28 lat pełniłem posługę misyjną na Madagaskarze, gdzie obok wyzwań duszpasterskich angażowałem się w działalność służby zdrowia. 

Pobyt w Lourdes sprawia, że czuję się zaszczycony tym, iż mogę pełnić posługę kapłańską w sanktuarium, które jest - można rzec - całkowicie oddane ludziom chorym zarówno duchowo, jak i fizycznie.

Sanktuarium jest szczególnym miejscem, gdzie kamilianin może dogłębnie spełnić swe powołanie kapłańskie i zakonne. Spotykam tu na co dzień ludzi potrzebujących wsparcia i umocnienia, szczególnie duchowego.

Posługując w Lourdes, człowiek styka się z wszelkimi możliwymi dolegliwościami i cierpieniami, jakie spadają na ludzi, a jednocześnie z wielką siłą duchową podnoszącą z kolan cierpiących tak psychicznie, duchowo, jak i fizycznie. 

Accueil Notre-Dame, gdzie posługuję, jest miejscem uprzywilejowanym, ułatwiającym każdemu spotkanie z Chrystusem miłosiernym i wprowadzanie w czyn słów św. Kamila de Lellis: „Służyć, pocieszać, leczyć chorych, bez względu na osobę, ponieważ tego pragnie Bóg”.

Do Lourdes przybywają rzesze ludzi chorych; zarówno indywidualnie, jak i grupowo: rodzinnie bądź w formie pielgrzymki parafialnej, diecezjalnej czy narodowej. Co więcej, zazwyczaj powracają po jakimś czasie, aby podziękować za otrzymane łaski i proszą o kolejne… W miejscu tak niezwykłych objawień, jakim jest Lourdes, ludzie otwierają swoje serca, przybywają, by pojednać się z samymi sobą oraz Bogiem w sakramencie pokuty. Nie boją się poprosić też o sakrament chorych, który często postrzegany jest przez wiernych jako… ostatni sakrament. Uzyskanie pojednania z Panem Bogiem i samym sobą powodują wewnętrzną przemianę, pozwala na „oczyszczenie”, odnalezienie swojej godności, poczucie tego, że jesteśmy kochani odwieczną miłością. Odnalezieniu Boga towarzyszą liczne cuda…”.

III

Niepokalana Dziewica nieustannie wskazuje i prowadzi nas do swego Syna Jezusa, jako źródła życia i świętości Kościoła.

Papież św. Jan Paweł II w homilii wygłoszonej w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP w dniu 8 grudnia 2004 roku powiedział:

„Mocą przewidzianej zbawczej śmierci Chrystusa Maryja, Jego Matka, została zachowana od grzechu pierworodnego i od wszelkiego innego grzechu. W ten sposób Niepokalana jest znakiem nadziei dla wszystkich żyjących, którzy odnieśli zwycięstwo nad szatanem dzięki krwi Baranka (por. Ap 12, 11). (…)

Będąc odkupiona jako pierwsza przez swego Syna, uczestnicząc w pełni w Jego świętości, Ona już jest tym, czym cały Kościół pragnie i ma nadzieję być. Jest eschatologiczną ikoną Kościoła.

Dlatego też Niepokalana, która jest «wizerunkiem Kościoła, niepokalanej i jaśniejącej pięknością Oblubienicy Chrystusa» (Prefacja), poprzedza zawsze Lud Boży w pielgrzymce wiary do Królestwa niebieskiego (por. Lumen gentium, 58; Redemptoris Mater, 2).

W Niepokalanym Poczęciu Maryi Kościół widzi zapowiedź zbawczej łaski paschalnej, którą najszlachetniejszy z jego członków już został obdarzony”.

Ks. Marian Pisarzak MIC, w kwartalniku mariologicznym Salvatoris Mater (1/2004), pisze:

„[W liturgii 8 XII], Kościół wychwala Boga, ponieważ w niepokalanym poczęciu Dziewicy »naznaczył jego początek jako oblubienicy Chrystusa bez zmazy czy zmarszczki, rozbłyskującej pięknem«. Dziś ponownie odczytuje się List do Efezjan 5, 25-27 i przypisuje Maryi tę wspaniałą perykopę o miłości Chrystusa-Oblubieńca do Oblubienicy-Kościoła: »Chrystus ukochał Kościół i oddał za niego samego siebie, aby uczynić go świętym, […] aby ujrzeć swój Kościół w pełni chwały, bez zmazy i zmarszczki ani niczego podobnego, lecz święty i niepokalany«. Jednakże oblubieńczy i synowski stan nowego Ludu Bożego, którego personifikacją i proroczym obrazem jest Maryja, dotyczy nie tylko wspólnoty kościelnej jako takiej, lecz także jej poszczególnych członków, dlatego też formularz Mszy na 8 grudnia proponuje lekturę Listu do Efezjan 1, 3-6. 11-12, zgodnie z którym Bóg Ojciec „według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski”, »napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich – w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa« (por. Ef 1, 3-5). Z tego punktu widzenia chrzest, jako zanurzenie w paschalnym wydarzeniu Chrystusa (por. Rz 6, 3-5), na płaszczyźnie sakramentalnej, odpowiada misterium niepokalanego poczęcia Maryi”.

„Niepokalanie Poczęta jest doskonałym obrazem i urzeczywistnieniem oblubieńczej miłości i przymierza, jakie powinny istnieć pomiędzy każdym wiernym i całym Kościołem – a Bogiem w Trójcy Osób Jedynym.

„Podczas gdy Kościół w osobie Najświętszej Dziewicy osiąga już doskonałość, dzięki której jest bez skazy i zmarszczki (por. Ef 5, 27), wierni ciągle jeszcze starają się usilnie o to, aby przezwyciężając grzech, wzrastać w świętości; dlatego też wznoszą oczy do Maryi, która świeci całej wspólnocie wybranych jako wzór cnót”.

Patrząc na Nią w kategoriach piękna ontycznego i duchowego można o Niej powiedzieć, iż od początku swego istnienia nosi „na swym czole pieczęć Boga” (Ap 9, 4; por. 7, 3) i jest Istotą hojnie pobłogosławioną jako nowy człowiek stworzony w stanie świętości i sprawiedliwości pierwotnej.

W Niej, która pozostaje w łonie Kościoła jako jego „początek” i jest zarazem jego wizerunkiem „bez skazy” – Kościół ogląda samego siebie, swój początek, obraz świętości, znak przezwyciężenia Złego i grzechu, swoje powołanie wobec świata i swoje przeznaczenie ostateczne. Maryja Niepokalana jako znak jest „pięknem” pociągającym i zapraszającym do relacji, z Nią i w Jej stylu. Na Jej wzór cały Kościół ma być „niepokalaną i jaśniejącą pięknością Oblubienicą Chrystusa”. 

Papież Benedykt XVI w homilii wygłoszonej 8 grudnia 2005 roku powiedział:

„Maryja jest zwierciadłem Kościoła, Jej osoba zapowiada go i pośród wszystkich zawirowań, jakie nękają cierpiący i utrudzony Kościół, pozostaje zawsze dla niego gwiazdą zbawienia. To Ona jest jego prawdziwym centrum, w którym pokładamy ufność, nawet jeśli tak często jego obrzeża są ciężarem dla naszych serc”.

IV

Drodzy bracia i siostry, czciciele Maryi Niepokalanej!

Liturgia Kościoła z uroczystość 8 grudnia prowadzi nas do źródła świętości i życia, gdy po komunii eucharystycznej wiernych prosimy:

„Panie, nasz Boże, niech przyjęty przez nas Sakrament uleczy nas z ran zadanych przez grzech pierworodny, od którego zachowałeś Najświętszą Maryję Pannę, przez przywilej Niepokalanego Poczęcia”.

Warto w tym miejscu zauważyć, że wszędzie gdzie objawia się Matka Boża w centrum znajduje się zawsze Najświętsza Eucharystia, jako prawdziwe źródło i szczyt życia chrześcijańskiego.

Tego uczyła Piękna Pani młodziutką Bernadetę w Lourdes. Zwróćmy uwagę, że objawienia Maryi w Grocie Massabielskiej wpisują się w pragnienie Bernadety przystąpienia do Pierwszej Komunii Świętej, którego długo nie mogła zrealizować. Chora na astmę, 14 – letnia Bernadeta nie znała francuskiego, mówiła w lokalnym dialekcie, a katecheza była jedynie po francusku. Seria tych 18 objawień, których doświadczyła, jest jak wielka katecheza, w czasie której sama Matka Boża przygotowuje Bernadetę do przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej. Upragniona chwila nadeszła w uroczystość Bożego Ciała 3 czerwca 1858 roku. Ubrana jak wszystkie inne dziewczynki, na biało, z peleryną na ramionach i welonem na głowie Bernadetta ze świecą w ręku zajęła miejsce przy pierwszym szeregu klęczników. „Wydawała się bardzo przejęta tym, co czyniła” – pisał ksiądz Peyramale (czyt. Pejramal), proboszcz  Lourdes. A następnie dodał: „Z rękami złożonymi przystąpiła do ołtarza, przyjęła Boga do dziewiczego serca i powróciła na swoje miejsce, ujawniając jedynie głębokie i bezmierne szczęście”. Tak więc dla Bernadety objawienia Pięknej Pani i Pierwsza Komunia Święta były złączone w jedno. Koleżanka zapytała ją, co było ważniejsze - objawienia czy Pierwsza Komunia Święta. Bernadeta odpowiedziała, że są to dwie rzeczy nieporównywalne i nierozłączne. Wiedziała, że to Maryja pomogła jej w spotkaniu z Jezusem Eucharystycznym, przygotowała ją do niego, wyjaśniła, czym jest nawrócenie, grzech, nowe życie.

W historii cudownych uzdrowień w Lourdes można zauważyć pewną prawidłowość: najczęściej bowiem łaski uzdrowienia doznawali chorzy w chwili, gdy celebrans niosący Najświętszy Sakrament przechodził wzdłuż szeregu leżących na łóżkach chorych i błogosławił ich Najświętszą Hostią. Jest to niezwykle wymowny znak: to Jezus jest prawdziwym uzdrowicielem. Jego Matka przyprowadza do Niego potrzebujących nadprzyrodzonej pomocy dla ciała i dla ducha.

Drodzy Bracia i Siostry, my także, z czystym sercem i żywą wiarą, wpatrujmy się w Jezusa Utajonego. Rozpoznajmy Oblicze Zmartwychwstałego, spoczywające na nas w Świętej Hostii i pozwólmy się ogarnąć uzdrawiającej mocy Jego miłości. Tutaj jest źródło życia i uświęcenia dla wszystkich dzieci Kościoła – źródło do którego niestrudzenie prowadzi nas Niepokalana z Lourdes. Amen.

                        o. Piotr Męczyński O. Carm.

« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio