18.05.2011
Kwiaty w konfesjonale ks. Jerzego


Nowy polski błogosławiony, ks. Jerzy Popiełuszko mówił: „O potrzebach naszej duszy zawsze pamiętał Chrystus. Zostawił środki ochraniające duszę, przede wszystkim sakramenty święte – widzialne znaki spotkań z Nim. Jak z nich korzystamy?”.

Księdzu Jerzemu zawsze najbardziej zależało na tym, by doprowadzić ludzi do Boga. To stanowiło istotę jego nauczania i posłannictwa. Podkreślał, że: „Kościół otrzymał od Chrystusa władzę leczenia „chorób grzechu” poprzez sakrament pokuty (…), pozwalając za pośrednictwem kapłana nawiązywać na nowo przyjaźń między nami a Bogiem”.

Posługa sakramentu pojednania w konfesjonale była chlebem codziennym księdza Jerzego. Zwielokrotnienie ilości spowiedzi widoczne było zwłaszcza w okresie stanu wojennego.

Pani Joanna Sokół, z zawodu prawniczka, należała do najbliższych współpracowników ks. Jerzego. W swoich wspomnieniach pisze: „Przychodziło do niego mnóstwo ludzi. Przychodzili ze swoimi kłopotami, prośbami, cierpieniami… On dla wszystkich miał czas. Przychodzili też ludzie, którzy przez 30, 40 i więcej lat nie byli u spowiedzi. Z takich wizyt cieszył się najbardziej.

Abp Kazimierz Nycz, Metropolita Warszawski, pisze: „Umiał Ksiądz Jerzy przekonywać, że w jedności z Bogiem i Kościołem jesteśmy silni, nawet wtedy, kiedy nas biją, i że zło tylko dobrem da się zwyciężyć.

On sam umiał uszanować każdego, kto do niego przychodził. (…) W duchowej przestrzeni, jaką tworzył wokół siebie, wielu niewierzących odnalazło Boga, wielu po kilkudziesięciu latach nawracało się i przystępowało do sakramentu pokuty”.

W jednym z wywiadów ks. Jerzy wyznaje: „Byłem świadkiem „przebudzenia” tych ludzi. Nigdy przedtem nie słuchałem takich spowiedzi. Nigdy przedtem nie ochrzciłem tylu dorosłych ludzi”. 

Leszek Prusakow wspomina:

„Studiowałem w Wyższej Oficerskiej Szkole Pożarniczej. Zaczęliśmy strajk 25 listopada 1981 r., powodem był protest przeciwko zmilitaryzowaniu naszej uczelni, podporządkowanej MSW. Wiedzieliśmy, że w Golędzinowie są dla nas przygotowane dwa stary z napisem: Wyższa Oficerska Szkoła Pożarnicza. W jednym były ubrania i buty takie jak dla zomowców, a w drugim pałki, tarcze i cały sprzęt. Nie chcieliśmy być przeszkolonymi, zdyscyplinowanymi ludźmi MSW. Przeczuwaliśmy, że jak dojdzie do starcia władzy ze społeczeństwem, to umieści się nas siłą po rządowej stronie barykady. Nie chcieliśmy być milicjantami, tylko studentami.

Nawet w prywatnych rozmowach między sobą zwykle unikaliśmy tematów związanych z wiarą. Przyznam, że kiedy proszono o przyjście księdza, byłem tym zaskoczony. Najbliżej była parafia św. Stanisława Kostki na Żoliborzu. Ksiądz Jerzy odprawił u nas Mszę św. Już następnego dnia nie można było do nas przychodzić, ale on przedarł się w jakiś sposób przez kordon ZOMO. Potem wciągnęliśmy go za ręce przez okno. Pamiętam, że było nas tam prawie 400 osób. Nikt wcześniej nie deklarował, czy jest wierzący, ale padło hasło: spowiedź. Ksiądz Jerzy postawił na końcu auli dwa krzesła. Na jednym z nich usiadł. Jakieś 90 procent chłopaków ustawiło się w kolejce do spowiedzi. Kolejka ciągnęła się przez korytarze. To było mocne i wzruszające przeżycie. Spowiadanie trwało godzinami. Dla mnie był to szok. Dzięki temu dokonał się wtedy przełom wśród nas”.

„Być wolnym, to żyć zgodnie ze swym sumieniem” – uczył ks. Jerzy.

Szczególne żniwo zbierał podczas swego pobytu strajkowego w Hucie Warszawa w sierpniu 1980 roku. Autorka biografii ks. Jerzego, Milena Kindziuk pisze: „I rzeczywiście, jak mawiał sam ks. Jerzy, najbardziej cieszył się, jak siedział w Hucie na krześle przy kratkach konfesjonału, a „te twarde chłopy w usmarowanych kombinezonach klękali na asfalcie zrudziałym od smarów i rdzy”. Niektórzy z nich przystępowali do spowiedzi po wielu latach, byli i tacy, których zapatrywania były dalekie od religijnych”.

W jednym ze swoich wystąpień ks. Jerzy Popiełuszko powiedział:

„Tak Bóg umiłował człowieka, że uczynił go swoim dzieckiem, podniósł go do godności dziecka Bożego. Czy my dostatecznie zdajemy sobie sprawę z tego wielkiego wyróżnienia, jakim jest Boże synostwo? Czy zdajemy sobie sprawę z tej wielkiej godności otrzymanej od Boga? – jak wolność jest nam przez Boga nie tylko dana, ale jednocześnie zadana, tak jest też z godnością człowieka. Jest nam ona zadana na całe życie. I od nas zależy, czy ten dar godności dziecka Bożego doniesiemy do końca naszej życiowej drogi.

Zachować godność człowieka to pozostać wewnętrznie wolnym nawet przy zewnętrznym zniewoleniu. Pozostać sobą – żyć w prawdzie – to jakieś minimum, aby nie zamazać w sobie obrazu dziecka Bożego.

Zachowanie godności, to życie zgodne z sumieniem. To budzenie i kształtowanie w sobie sumienia prawego. To dbanie o sumienie narodowe. Bo wiemy, że gdy sumienie narodowe zawodziło, dochodziło do wielkich nieszczęść w naszej historii.

Walka z Bogiem i tym, co Boże, jest jednocześnie walką z wielkością i godnością człowieka, bo wielki jest człowiek dlatego, że nosi w sobie godność dziecka Bożego.

 W każdym człowieku jest ślad Boga. Zobacz, bracie, czy nie zamazałeś go w sobie zbyt mocno. Bez względu na to, jaki wykonujesz zawód, jesteś człowiekiem, aż człowiekiem”.

„Dla Boga każdy człowiek bez wyjątku jest skarbem drogocennym”.

Biskup Piotr Libera z Płocka podkreśla, że „ksiądz Popiełuszko głosząc prawdę, broniąc prawdy, nikogo nie niszczył, nie potępiał, nie skazywał, nie spisywał na straty. On prawdą leczył, podnosił i oczyszczał”.

A oto kilka z jego mądrych wskazówek: „Nawet gdy wydaje się nam, że kogoś drugiego dobrze znamy, nie spieszmy się z ocenami. Samych siebie przecież nie znamy, a bić się w cudze piersi jest dość łatwo. Nie potępiajmy, bo za każdym człowiekiem stoi Chrystus”. „Chrystus potępia zło, grzech, nigdy zaś człowieka”. „Bądźmy silni miłością, modląc się za braci błądzących, nie potępiając nikogo, ale piętnując i demaskując zło”.

Ks. Jerzy był prawdziwie pasterzem według Bożego Serca, szukał zagubionych owiec, przywracał nadzieję i ufność w miłosierdzie Boże. „Nasze grzechy nie mogą nas pognębić – mówił, bo ludzką rzeczą jest upaść, natomiast rzeczą szatańską jest trwanie w upadku”. „Bóg nigdy nie zrezygnuje ze swoich dzieci, nawet z takich, które stoją do Niego plecami I dlatego każdy ma szansę. Choćbyś po ludzku przegrał całkowicie, choćbyś zatracił swoją godność (…) jeszcze masz czas. Zbierz się, ogarnij, dźwignij. Zacznij od nowa. Spróbuj budować na tym, co w tobie jest z Boga. Spróbuj, bo życie jest tylko jedno”.

Pewien mężczyzna z Poznania od 25 lat był alkoholikiem. Pił spirytus salicylowy, denaturat, eter, wody kolońskie. Kilka razy był leczony w różnych zakładach zamkniętych. Wielokrotnie miał wszywany esperal, brał udział w grupach AA. Wszystko bez rezultatu. Usiłował popełnić samobójstwo. Nie udało się. Był niewierzący.

– W 1984 r., po zamordowaniu Księdza Jerzego, przeżyłem trudny do określenia wstrząs. Błagałem go o pomoc. Odzyskałem wiarę. Odbyłem spowiedź i rozpocząłem poznawanie prawd wiary przez czytanie katechizmu, Pisma Świętego, literatury religijnej i przez rozmowy z zaprzyjaźnionym księdzem, który bardzo mi pomógł i w dalszym ciągu otacza dyskretną opieką. Zdawałem sobie sprawę, że szatan nie zrezygnuje i droga do wiary i uzdrowienia będzie bardzo trudna. Rzeczywiście, jeszcze piłem. Jednak konsekwentnie modliłem się i starałem się prostować kręte ścieżki swego życia. Półtora roku temu z dnia na dzień przestałem pić. Alkohol jest mi zupełnie obojętny, wręcz wstrętny. Często przystępuję do Komunii św. Systematycznie uczestniczę w spotkaniach ruchu Kościoła Domowego oraz w pielgrzymkach. Dzięki wstawiennictwu ks. Jerzego Popiełuszki uzyskałem łaskę wiary i uzdrowienia”.

W rozważaniach modlitwy różańcowej, którą ks. Popiełuszko poprowadził 19 października 1984 r. w Bydgoszczy, na kilka godzin, przed uprowadzeniem i męczeńską śmiercią, powiedział:

„Życie trzeba godnie przeżyć, bo jest tylko jedno! Trzeba dzisiaj bardzo dużo mówić o godności człowieka, aby zrozumieć, że człowiek przerasta wszystko, co może istnieć na świecie, prócz Boga. Przerasta mądrość całego świata.

Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło, to pozostać wewnętrznie wolnym, nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, pozostać sobą w każdej sytuacji życiowej. Jako synowie Boga nie możemy być niewolnikami. Nasze synostwo Boże niesie w sobie dziedzictwo wolności.

Wolność dana jest człowiekowi jako wymiar jego wielkości. Prawdziwa wolność jest pierwszą cechą człowieczeństwa. (…) Ale wolność to nie tylko dar Boga, to również i zadanie dla nas na cale życie.

Prośmy Chrystusa Pana, byśmy zachowali godność dziecka Bożego na każdy dzień”.

Ks. Kazimierz Gersa wspomina: „Gdy Ksiądz Jerzy został zamordowany, gdy przywieziono go do Warszawy, przyszedłem razem z innymi, by pomodlić się i oddać mu cześć. Wtedy jeden z kapłanów zapytał, czy nie mógłbym zostać dłużej i pomóc w spowiedzi. Zostałem. Kolejki do spowiedzi nie kończyły się. (...) To, co działo się w konfesjonale tej nocy, to były naprawdę wydarzenia szczególne. Wiem, że o konfesjonale trzeba mówić bardzo delikatnie, bardzo oszczędnie, bo obowiązuje tajemnica spowiedzi. Ale mogę powiedzieć tutaj publicznie w tej chwili, że byłem wówczas świadkiem cudów, które się dokonywały tej nocy i że Ksiądz Jerzy zza grobu nie mniej owocnie duszpasterzował. (…)”.

Pewna kobieta wspomina:

– Pragnę podzielić się uzdrowieniem duchowym mojego 74 – letniego wujka, który ponad 40 lat nie był u spowiedzi świętej. Wiarę stracił w czasie wojny, został bowiem wywieziony do Dachu, a następnie do Majdanka.

Był 19 października 1984 r. wujek śledził przebieg porwania ks. Jerzego Popiełuszki, komentowany przez radio. Dwa dni później otrzymał we śnie nakaz od Księdza Jerzego, żeby poszedł do kościoła i przystąpił do sakramentu pokuty. Kiedy 22 października 1984 r. ponownie przysłuchiwał się transmisji radiowej na temat porwania Księdza Jerzego, powiedział do swego szwagra, że ks. Popiełuszko już nie żyje. Opowiedział wówczas swój sen. Czuł się zupełnie zdrowy i nie spodziewał się żadnej choroby, udał się jednak w najbliższą niedzielę do oddalonego o 5 kilometrów kościoła w Trzebieszowie, ale nie miał odwagi przystąpić do sakramentu pokuty.

W następnym tygodniu nagle zachorował i znalazł się w szpitalu (był to – jak się później okazało – rak żołądka). W szpitalu zastaliśmy wujka cierpiącego i z bólu zdzierającego piżamę. Próbowałam przemówić serdecznie i skłonić go do rozmowy z kapłanem. Po wielu prośbach pozwolił, by przyszedł ksiądz. Udaliśmy się na plebanię, gdzie trwał świąteczny obiad. Ksiądz przerwał posiłek i udał się z nami, zabierając Pana Jezusa i oleje święte. Po wyspowiadaniu wujka wyszedł i oznajmił, że niepotrzebnie się tak spieszyliśmy w pierwszy dzień świąt, gdyż z tym chorym był już umówiony w drugi dzień Bożego Narodzenia na szóstą rano.

Ponownie weszliśmy na salę, gdzie wujek po 45 latach oddalenia od Boga radośnie wzdychał: „Chwała Bogu, dzięki Bogu”. Wyczuwało się radość w cierpieniu i obecność Pana Jezusa w zbolałym człowieku. Pożegnaliśmy wujka Stefana, zostawiając pielęgniarce telefon, żeby mogła skontaktować się z nami. 26 grudnia 1984 r. o godz. 7.00 otrzymaliśmy telefon, że o 2.00 w nocy z 25 na 26 grudnia wujek zmarł. Wielka była nasza radość, że wujek zdążył pojednać się z Bogiem przed śmiercią. Jakimi słowami zwrócił się we śnie ks. Jerzy Popiełuszko – tego nie wiem, to zostanie tajemnicą. Czy ktoś inny, nawet najbliższy, potrafiłby go przekonać, by pojednał się z Bogiem, skoro upłynęło 45 lat? – Nie sądzę. Uważam, że było to prawdziwe uzdrowienie na duszy, dokonane za przyczyną ks. Jerzego Popiełuszki.

Gdy słuchamy tych wzruszających relacji, to dostrzegamy jak prawdziwe jest stwierdzenie Świętego Proboszcza z Ars, że „w sakramencie pokuty to nie grzesznik wraca do Boga, aby Go prosić o przebaczenie: to Bóg biegnie za grzesznikiem i prowadzi go na powrót do siebie”. Przypominał o tym także ks. Jerzy całym swoim pasterskim zatroskaniem, aby zbliżyć ludzi do Boga.

Ks. prof. Tomasz Kaczmarek z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, postulator przy watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w procesie beatyfikacyjnym i kanonizacyjnym ks. Jerzego Popiełuszki, mówi: „Mnie osobiście bardzo uderza jego posługa w sakramencie pokuty. Na tej płaszczyźnie zdobywał największy autorytet. W sakramencie pokuty był niezwykle czytelny”.

„Spowiadałem w konfesjonale, w którym on pojednał z Bogiem i Kościołem tak wiele osób – mówi ks. Cezary Smuniewski. Przez długi czas po śmierci Księdza Popiełuszki księża znajdowali w tym konfesjonale kwiaty spontanicznie przynoszone przez wiernych”.

Najmilsi bracia i siostry, z wiarą i ufnością zbliżmy się do otwartego Serca Zbawiciela, do tego źródła nieskończonego miłosierdzia, które rozlewa się w konfesjonale. To w konfesjonale Chrystus poprzez sakramentalną posługę kapłana, oczyszcza nas z trądu grzechowego, podnosi z paraliżu duchowego, wskrzesza do życia w łasce i przyjaźni z Bogiem. To w konfesjonale, w sakramencie spowiedzi świętej, dokonuje się każde nawrócenie i rozpoczyna się każde uzdrowienie. Ma to znaczenie nie tylko w wymiarze indywidualnym, ale także wspólnotowym, albowiem, jak podkreślał ks. Jerzy: „Tylko naród, który ma zdrowego ducha i czułe sumienie może tworzyć śmiałą przyszłość”. Amen.

                                                                           o. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio