18.05.2011
Ks. Jerzy - wierny sługa Eucharystii


Ks. Jerzy kochał Eucharystię, żył Eucharystią. Od dziecka ciągnęło go do ołtarza. Pani Marianna Popiełuszko wspomina: „Nieważne, jaka była pora roku, czy był deszcz czy mróz. Codziennie wstawał o piątej i cztery kilometry szedł przez las do kościoła — z Okopów do Suchowoli na Mszę św. Nie opuścił naprawdę żadnej Mszy św., kiedy był ministrantem. I nigdy nie narzekał, że jest zmęczony”.

W Liście Pasterskim Episkopatu Polski w związku z beatyfikacją księdza Jerzego Popiełuszki czytamy: „Od najmłodszych lat Eucharystia stanowiła w naturalny sposób centrum jego życia. By codziennie służyć do Mszy Świętej, wychodził z domu do szkoły godzinę wcześniej niż inne dzieci. Nie uważał tego za poświęcenie, lecz traktował jako łaskę.

Po maturze wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Warszawie. Po pierwszym roku studiów został wcielony do specjalnej jednostki wojskowej, której jednym z głównych celów było łamanie powołań kapłańskich. Gdy tylko udało mu się wyjść na przepustkę, pierwsze kroki kierował do kościoła, by uczestniczyć we Mszy Świętej i przystąpić do Komunii”.

Abp Angelo Amato w homilii beatyfikacyjnej ks. Jerzego podkreślał, że „Jezus Chrystus, obecny w Eucharystii, był jego mocą. (…) W obliczu religijnych prześladowań, Eucharystia była dla niego boskim pokarmem, który umacniał go w dawaniu świadectwa wierze”.

Potem, jako młody kapłan, ks. Jerzy zawsze gromadził ludzi przy ołtarzu, przy Eucharystycznym Sercu Jezusa, szczególnie na comiesięcznej Mszy świętej za Ojczyznę sprawowanej w trudnym czasie stanu wojennego.

„Wszystko, cokolwiek łączy się z domem ojczystym, z pokorą i wiarą składamy na ofiarnym ołtarzu Chrystusa Pana” – mówił ks. Jerzy.

W jednym ze swoich kazań nawiązywał do wydarzeń z sierpnia 1980 roku, gdy „w bólu i niepokoju serca, w umęczeniu fizycznym i duchowym, na klęczkach przy polowych ołtarzach, w patriotycznym zrywie robotników, z poparciem inteligencji i świata kultury – rodziła się „Solidarność”.

Przywołujemy w pamięci te chwile – mówił ks. Jerzy, kiedy 31 sierpnia 1980 roku przed bramą Huty Warszawa zgromadzili się ludzie, aby wspólnie ze strajkującymi hutnikami uczestniczyć we Mszy świętej. Była bowiem niedziela. I wtedy, w walkę o przywrócenie godności człowieka pracującego został włączony Bóg, bo wiedzieliśmy wszyscy, że kroczyć do zwycięstwa w słusznej sprawie można tylko z Bogiem”.

Gdy w grudniową noc 1981 roku wprowadzony został stan wojenny, gdy w sposób gwałtowny i bolesny zostało zerwane porozumienie z Wybrzeża i Śląska, gdy został zadany cios całemu społeczeństwu, gdy otworzyła się krwawiąca rana, ks. Popiełuszko mówił:

„Chcemy sobie mocno uświadomić, że takiego ogromu cierpienia narodu nie wolno nam zaprzepaścić, ale w pokornej i ufnej modlitwie składać Bogu w ofierze. Zbyt wielka jest danina krwi, bólu, łez i poniewierki, złożona u stóp Chrystusa, by nie powróciła od Boga jako dar prawdziwej wolności, sprawiedliwości i miłości. By nie doprowadziła do zmartwychwstania Ojczyzny…”.

„To jest zasadniczy cel, by te cierpienia, których ludzie doznają każdego dnia (…) nie były zmarnowane. To jest rola księdza, by te cierpienia Narodu poprzez ofiarę Mszy św. skierować w stronę Boga, by Bóg mógł je zmieniać na łaski potrzebne do umocnienia nadziei, do trwania w dobrych postanowieniach, do rozszerzania braterstwa i solidarności miedzy ludźmi”.

Uczył i pomagał ks. Jerzy te wszystkie trudne i bolesne doświadczenia Rodaków składać Bogu w ofierze, łączyć ludzkie cierpienia z Ofiarą Chrystusa, prosząc, by dobry Bóg przemienił to wszystko „na łaski potrzebne do prawdziwie chrześcijańskiej postawy w naszym życiu. By Bóg przemienił to całe nasze doświadczenie w silną wiarę i nadzieję dla nas i dla całej naszej Ojczyzny”.

Uczył ks. Jerzy, że: „Msza święta jest najdoskonalszą formą modlitwy, którą zanosi lud wierny do Boga Ojca ludów i narodów. Chcemy Boga włączyć w trudne i bolesne sprawy naszej Ojczyzny... Gdy jednoczymy się z Bogiem przez wiarę i modlitwę, wówczas odnosimy nad złem zwycięstwo. Najwięcej sił do takiej walki daje Eucharystia”.

Ks. Jerzy szczególnie radował się z owoców Mszy św., którymi były nawrócenia. W jednym z wywiadów powiedział: „Ludzie po wielu latach, często po kilkudziesięciu nabierają odwagi, by przyjść do mnie i prosić o pojednanie z Bogiem, o spowiedź, o Komunię św. Jest to przeżycie i dla mnie, jako księdza i dla tych ludzi również”.

W swoim dzienniku duchowym zapisał: „Wczoraj przyszedł człowiek, który nie był 34 lata u spowiedzi, bo dzięki Mszy za Ojczyznę i mojej obecności w sądach (na procesach robotników) na nowo odnalazł się przy Kościele. Jak wiele potrafisz, Boże, zdziałać przez tak niegodne, jak ja stworzenie. Dzięki Ci Panie, że mną się posługujesz”.

Jak zauważa o. Gabriel Bartoszewski: „Z Zapisków ks. Jerzego jasno widać, że solidnie przygotowywał się do celebrowania Najświętszej Ofiary. Dotyczyło to szczególnie Mszy św. za Ojczyznę w ostatnią niedzielę miesiąca. Starał się także o należytą oprawę liturgiczną i artystyczną. Gdy sam odprawiał czynił to z namaszczeniem ujmującym wiernych. Po każdej Mszy św. ks. Jerzy otrzymywał od wiernych listy. Pewna niewiasta 2 lutego 1982 roku napisała: „Ku pokrzepieniu naszych zbolałych serc przedsięwziął Ksiądz i zrealizował tę przepiękną Mszę świętą. Było to dla nas, parafian i całej masy ludzi z innych parafii, wielkie, patriotyczno – religijne przeżycie. Tym większe, że w niczym nie naruszało obowiązującego porządku publicznego, a więc nikogo z uczestników nie narażało na represje. Drogi Księże! Trzeba koniecznie kontynuować to misterium, bo w mrokach niewoli narodowej jest to meteor nadziei na lepsze jutro, na konsolidacje narodową”.

Zbigniew z Warszawy w listopadzie 1982 roku napisał: „Po Mszy za Ojczyznę wychodzę podniesiony na duchu z uczuciem, które powinno być udziałem wszystkich – przebaczenia i miłości do drugiego człowieka”.

Ks. Jerzy Popiełuszko w ciągu 12 lat swej kapłańskiej posługi był całym sercem oddany Bogu i ludziom.

„Budowałem się jego kapłańską gorliwością, pokorą, usłużnością każdemu człowiekowi – mówi ks. Czesław Banaszkiewicz. Pamiętam, że po posłudze udzielonej chorym w parafii (na Żoliborzu), spieszył jeszcze z Komunią Świętą do wielu osób, także w odległej parafii na Woli”.

Tej ofiarnej miłości uczył się codziennie przy ołtarzu, sprawując Mszę świętą. Jego młode serce biło rytmem codziennej Eucharystii. Rozpalał je nieustannie w sakramencie Miłości. Całym życiem i pasterskim posługiwaniem naśladował Jezusa Hostię. Rozdawał siebie bliźnim, jak Chrystus w Eucharystii. Wyniszczał siebie z miłości do Boga, Kościoła i Ojczyzny, niczym ziarno pszenicy, które wpadłszy w ziemię obumiera, by przynieść plon obfity.

Eucharystycznym był również ostatni życiowy czyn ks. Jerzego, celebracja Mszy św., odprawionej 19 października 1984 roku w Bydgoszczy. Poprzez swoją męczeńską śmierć ostatecznie zjednoczył się ze swoim Boskim Mistrzem i Jego Ofiarą Miłości złożoną w sposób krwawy na Golgocie, a uobecnianą sakramentalnie na ołtarzu podczas każdej Mszy świętej.

Ks. Jerzy, wierny sługa Eucharystii, nie odszedł od ołtarza i nie odszedł od tych, których zawsze starał się przy ołtarzu gromadzić, jako jedną rodzinę dzieci Kościoła i Ojczyzny.

Ks. prałat Teofil Bogucki, proboszcz parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, tak wspomina swego współpracownika: „Ks. Jerzy był zdecydowany. Mówił, że kapłan nie może uchylać się od pracy dla dobra Kościoła i Ojczyzny i chować głowy w piasek, gdy tyle ludzi cierpi prześladowania i więzienia. Mimo słabego zdrowia, częstych bólów głowy i innych dolegliwości nie zaprzestał swojej działalności. W Bydgoszczy, mimo że czuł się źle, odprawił Mszę świętą… wytrwał do końca. Mógł powtórzyć za Chrystusem: Wykonało się”.

Ks. Bp Stanisław Stefanek, ordynariusz łomżyński, mówi: „Codzienna posługa kapłańska kojarzy się z Eucharystią, to znaczy z męką, śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa. Uczestnicząc we Mszy św., uczestniczymy w Chrystusowej Golgocie. Do istoty kapłaństwa należy fakt, iż kapłan jest nie tylko ofiarnikiem, ale i żertwą tak jak Jezus, drugim Chrystusem, i dlatego dosyć często Jezus zaprasza szafarzy swojej męki, żeby towarzyszyli mu realnie w drodze na Golgotę przez cierpienie, często nawet fizyczne, albo nawet oddanie życia. Już każdy kleryk powinien wiedzieć, że wybiera się w drogę, na której będzie drugim Chrystusem. Powinniśmy być przygotowani na ewentualność ofiary. Każdy ksiądz, idąc do ołtarza, zmierza właściwie gotowy na śmierć. Stąd też beatyfikacja kapłana-męczennika, którym jest ks. Jerzy, to bardzo proste uzmysłowienie dla każdego z nas, że my jesteśmy szafarzami śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.

Męczeństwo kapłana nie jest bezsensownym przegraniem życia – jest ofiarą życia dla sprawy, ostatecznym zwycięstwem. Co więcej, w beatyfikacji moment zmartwychwstania Chrystusa jest bardzo wyraźnie podkreślony. Tylko wtedy nas stać na odważne pójście ku Golgocie, gdy do końca z Chrystusem będziemy zjednoczeni i przekonani, że zmierzamy ku zmartwychwstaniu. Myślę, że ksiądz Jerzy inaczej nie podejmowałby posługi, z którą łączyło się ryzyko śmierci, wyraźnie zapowiadanej, gdyby nie miał do końca tego przekonania i tej więzi z Chrystusową ofiarą”.

Ostatnia Komunia Święta ks. Jerzego była dla niego Boskim Wiatykiem, świętym zjednoczeniem z Chrystusem ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, nadprzyrodzonym pocieszeniem i umocnieniem, źródłem męstwa na godzinę ostatecznego - krwawego świadectwa wiary i zadatkiem niebieskiej chwały.

Kończąc nasze rozważanie módlmy się razem ze Sługą Bożym Janem Pawłem II:

„Dziękujemy Ci, Panie, za Twą eucharystyczną obecność w świecie. Dla nas zgodziłeś się cierpieć i na krzyżu objawiłeś bezgraniczną miłość do całej ludzkości. Wielbimy Cię, codzienny Wiatyku nas wszystkich, pielgrzymujących na tej ziemi!

Spraw, o Panie, aby każdy z nas, karmiąc się Tobą, mógł z ufną nadzieją zmierzyć się z każdą próbą życia, aż po dzień, kiedy staniesz się dla nas wiatykiem w ostatniej drodze do domu Ojca”. Amen.

                                                                          o. Piotr Męczyński O. Carm..

« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio