21.01.2019
Była tam Matka Jezusa (J 2,1).

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry! Apostoł Jan, umiłowany uczeń Pana, zaraz na początku odczytanej przed chwilą Ewangelii informuje nas, że „Była tam Matka Jezusa” (J 2,1). Te słowa Janowej Ewangelii odnoszące się do obecności Maryi na weselu w Kanie Galilejskiej, stały się radosnym wyznaniem jakże wielu pielgrzymów nawiedzających Oborskie Sanktuarium. Jakże wielu z nich powracając do domu i dzieląc się świadectwem tego co przeżyli w Domu Matki Bolesnej, może dziś ze wzruszeniem powiedzieć o tym miejscu: „Była tam Matka Jezusa”. Liczne świadectwa nawrócenia, wyzwolenia z nałogów, uzdrowienia i innych łask otrzymanych przez ręce Maryi Bolesnej wyrażają to doświadczenie Jej żywej obecności i macierzyńskiej miłości oraz mocy wstawiennictwa zjednującego błogosławieństwo Chrystusa dla wszystkich, którzy z ufnością gromadzą się pod Jej płaszczem na oborskim wzgórzu. Maryja, której serce zawsze jest zjednoczone z sercem Syna, zna nasze prawdziwe i najgłębsze potrzeby, wie czego nam brakuje.

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Apostoł Jan, umiłowany uczeń Pana, zaraz na początku odczytanej przed chwilą Ewangelii informuje nas, że „Była tam Matka Jezusa” (J 2,1).

Te słowa Janowej Ewangelii odnoszące się do obecności Maryi na weselu w Kanie Galilejskiej, stały się radosnym wyznaniem jakże wielu pielgrzymów nawiedzających Oborskie Sanktuarium. Jakże wielu z nich powracając do domu i dzieląc się świadectwem tego co przeżyli w Domu Matki Bolesnej, może dziś ze wzruszeniem powiedzieć o tym miejscu: „Była tam Matka Jezusa”. Liczne świadectwa nawrócenia, wyzwolenia z nałogów, uzdrowienia i innych łask otrzymanych przez ręce Maryi Bolesnej wyrażają to doświadczenie Jej żywej obecności i macierzyńskiej miłości oraz mocy wstawiennictwa zjednującego błogosławieństwo Chrystusa dla wszystkich, którzy z ufnością gromadzą się pod Jej płaszczem na oborskim wzgórzu.

Maryja, której serce zawsze jest zjednoczone z sercem Syna, zna nasze prawdziwe i najgłębsze potrzeby, wie czego nam brakuje.

Papież Franciszek mówi, że „Maryja jest czujna, jest zatroskana o potrzeby nowożeńców. Nie pogrąża się w zadumie, nie zamyka się w swoim świecie, jej miłość sprawia, że jest Ona „dla innych”. I dlatego zdaje sobie sprawę z braku wina. Wino jest znakiem radości, miłości, obfitości. Jakże wielu z naszych nastolatków i ludzi młodych dostrzega, że w ich domach już od dawna go nie ma. Jakże wiele kobiet samotnych i zasmuconych zadaje sobie pytanie, czy miłość odeszła, wyparowała z ich życia. Jakże wiele osób starszych czuje się wykluczonych ze świętowania swoich rodzin, zostało postawionych w kącie i nie może napić się codziennej miłości. Brak wina może być również skutkiem braku pracy, choroby, trudnych sytuacji, jakich doświadczają nasze rodziny. Maryja nie jest matką „roszczeniową”, nie jest teściową, która czuwa, żeby nacieszyć się naszym brakiem doświadczenia, błędami lub nieuwagą. Maryja jest Matką: jest blisko, czujna i troskliwa”.

Tego właśnie doświadczamy w Oborskim Sanktuarium.

„Matko Boża dzięki Tobie nawróciłam się i moja dusza została uleczona. Ty Matko uczyniłaś ten cud” – napisała Urszula.

„Dużo słyszałam o tym cudownym miejscu – pisze Karolina. Któregoś dnia babcia zaproponowała mi żebym się z nią wybrała. Matka Boża Bolesna dokonała we mnie zmiany, teraz modlę się codziennie, moja dusza jest spokojna, zmieniłam się, przestałam przeklinać i ranić najbliższych”.

Pamiętam jak kiedyś pewien mężczyzna podszedł do mnie w zakrystii i powiedział:

Proszę Ojca, trzy miesiące temu pierwszy raz przyjechałem do Obór i przyjąłem brązowy szkaplerz Matki Bożej. Zacząłem modlić się codziennie na różańcu. Od tego czasu nie wypiłem ani kieliszka, jestem nałogowym alkoholikiem. Wiem, że to Maryja okryła mnie swoim macierzyńskim płaszczem i pomaga mi wytrwać w trzeźwości i stać się nowym człowiekiem”.

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Papież Franciszek, w jednej z homilii powiedział: „Kiedy jesteśmy utrudzeni, zniechęceni, przygnieceni problemami, spoglądamy na Maryję, odczuwamy Jej spojrzenie, które mówi naszemu sercu: „Odwagi, synu, ja ciebie wspieram!”. Matka Boża dobrze nas zna, jest Matką, dobrze wie, jakie są nasze radości i trudności, nasze nadzieje i rozczarowania. Gdy odczuwamy ciężar naszych słabości, grzechów, spoglądamy na Maryję, która mówi naszemu sercu: „Wstań, idź do mojego Syna, Jezusa, On cię przyjmie, okaże miłosierdzie i da nową siłę, by iść dalej”.

29 – letni Piotr z Warszawy napisał:

„Pragnę podziękować Matce Bożej Bolesnej za to, że zajęła się mną zniewolonym narkotykami. Przez 6 lat zażywałem heroinę, byłem w niemocy. Podnosiłem się i upadałem.

Gdy znalazłem się przed Oborską Pietą ogarnęło mnie wzruszenie, odczułem, że Matka Boża bierze mnie na Swoje kolana i przytula do Swego Serca. Zrozumiałem, że Matka Boża pragnie mi pomóc wyzwolić się z sideł zła. Przystąpiłem do Sakramentu Spowiedzi Świętej i z radością przyjąłem Szkaplerz Święty. (…)

Pragnę podziękować  Matce Bożej za Jej opiekę, wyprowadzenie z nałogu i czuwanie nade mną. Jestem wolnym człowiekiem, Twoim dzieckiem Maryjo”.

Św. Jan Vianney, Proboszcz z Ars, zachęca:

„We wszelkich potrzebach zwracajmy się do Boga za przyczyną Matki Chrystusowej, zwracajmy się z całą ufnością, a będziemy z pewnością wysłuchani. Jeżeli pragniemy powstać z grzechów, idźmy do Maryi, Ona nas weźmie za rękę. Poprowadzi do Syna swego i wyjedna przebaczenie. Jeżeli pragniemy wytrwać w dobru, również zwracajmy się do Matki Bożej. Ona nas okryje płaszczem swej opieki tak, iż nam piekło wcale nie zaszkodzi”.

Czesław z Gdańska w takich słowach zwraca się do Maryi: „Przez długi czas byłem daleko od Boga, nie praktykowałem jego nauki i przykazań. Dzięki Twojemu wstawiennictwu dostąpiłem łaski spowiedzi świętej i drogi życia w czystości. Zaufałem Tobie bezgranicznie, Maryjo, przyjmując Szkaplerz Święty. Noszę go na szyi z godnością i wiarą. Ja, niegodny grzesznik, z całego serca dziękuję Ci, Matko, za przemianę mego serca i za powrót do zdrowia z ciężkiej choroby”.

Edward z Zielonej Góry przez wiele lat był zniewolony przez alkohol. Wiosną 2011 roku przyjechał z żoną do Obór. Doświadczył uzdrawiającej mocy sakramentu spowiedzi świętej.

„To była moja spowiedź po bardzo wielu latach – napisał. Przyjąłem Komunię Świętą, a potem przyjąłem szkaplerz Matki Bożej. Od tego dnia zacząłem z żoną chodzić do kościoła. Czułem, że Matka Boża Szkaplerzna mnie chroniła. Nie wziąłem do ust żadnego alkoholu i nie ciągnie mnie do niego do dziś. Jezus oczyszcza również moją mowę. Dziękuję Matce Bolesnej za Jej wstawiennictwo w moim uzdrowieniu z nałogu i uzdrowieniu mojej żony Marii z choroby Parkinsona”.

Tej macierzyńskiej obecności Maryi, czułości Jej spojrzenia i mocy wstawiennictwa doświadczają tutaj liczni pielgrzymi. Przyjmują Ją do siebie w znaku szkaplerza świętego. Za Jej przyczyną Jezus Miłosierny dokonuje w nich cudów głębokiej duchowej przemiany.

Barbara z Mosiny napisała: „Przed przyjęciem Szkaplerza byłam daleko od Boga. W końcu Szkaplerz zawisł na mojej szyi, dotknęłam go i pocałowałam. Ogarnął mnie wewnętrzny spokój. Gdy przyjechałam do domu, wiedziałam że muszę iść do kościoła na niedzielną Mszę. Czułam taką potrzebę. Zaczęłam się zmieniać, przestałam przeklinać, spuściłam z tonu, nie wdawałam się w kłótnie. Już nie chciałam być lepsza od innych. Ja chciałam być lepsza w oczach Boga”.

Drodzy bracia i siostry!

Maryja, tak jak w Kanie Galilejskiej, zawsze przychodzi i prowadzi nas do swego Syna. Uczy nas całkowitego zaufania Jezusowi, i mówi: „zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (por. J 2, 5). „To ostatnie Jej słowa zapisane w Ewangeliach: są Jej testamentem, który przekazuje każdemu z nas. To jest spadek, jaki nam pozostawiła i jest on piękny!” – mówi papież Franciszek.

Maryja pragnie, by Jezus był zawsze na pierwszym miejscu w naszym sercu, w naszym życiu, w naszym małżeństwie, w naszym domu rodzinnym. A wtedy niczego nam nie zabraknie, nie zabraknie „dobrego wina” wzajemnej miłości, bo będzie z nami Chrystus, będzie Jego łaska i błogosławieństwo.

Kilka lat temu zadzwonił do klasztoru Stefan z Braniewa informując, że razem ze swoją żoną pragną nawiedzić oborskie sanktuarium. Kiedy następnego dnia rano otwierałem kościół on już był pod drzwiami.

- Ojcze, przyjechaliśmy – powiedział.

- No to wejdźcie, zapraszam.

- Zaraz ją przyniosę.

- Pójdę z Panem.

Poszliśmy na plac przed bramę kościelną. W samochodzie siedziała Krystyna, drobna, szczuła osoba. Od dziesięciu lat chora na stwardnienie rozsiane. Stefan delikatnie wziął żonę na ręce i przyniósł do kościoła.

Mój Boże, jak oni się kochają – pomyślałem, patrząc jak niesie ją przez kościół do samego ołtarza.

Krystyna znalazła się na krześle u stóp Matki Bolesnej. Tutaj modliła się na różańcu, przyjęła sakramenty święte i szkaplerz Maryi. Pokrzepiona na duchu, pełna pokoju i nadziei wracała do domu, okryta płaszczem opieki Matki Bożej. Była szczęśliwa i wdzięczna mężowi, że przyniósł ją tutaj do Domu Maryi, ponad 200 kilometrów. 

Drodzy Moi! Właśnie tutaj, przy Sercu Maryi Bolesnej, która z miłością i oddaniem towarzyszyła swemu Synowi na kalwaryjskiej drodze, która pod Jego krzyżem wiernie stała (por. J 19,25), uczymy się tej pięknej miłości, prawdziwej miłości, wiernej i ofiarnej, tej ślubowanej słowami: "...oraz, że cię nie opuszczę, aż do śmierci".

Dlatego wśród wotów dziękczynnych umieszczonych wokół Cudownej Figury Matki Bożej Bolesnej znajduje się tak wiele obrączek ślubnych, wiele z nich zostało wykorzystanych do wykonania złotych koron dla Pana Jezusa i Matki Bolesnej.

Sylwester i Luiza z Warszawy napisali:

„Do Sanktuarium Oborskiego przyjechaliśmy pierwszy raz w lipcu 2012 roku. Od tego dnia co miesiąc pielgrzymujemy do Matki Boskiej Bolesnej. Przyjęliśmy Ją do siebie, całą rodziną w znaku Szkaplerza Świętego, jesteśmy pod Jej płaszczem. Ona przemieniła nasze życie. Od wielu lat żyliśmy [bez ślubu kościelnego] w związku niesakramentalnym. W naszym życiu zaistniał „cud nad cudy” Matka Boska Szkaplerzna skutecznie zadziałała i zaradziła naszej grzeszności. Rozpaliła nasze serca i oczyściła jak dobra Mama i doprowadziła do momentu że 22 kwietnia 2013 zostaliśmy pobłogosławieni  sakramentem małżeństwa w Sanktuarium Bł. Ks. Jerzego Popiełuszki na Żoliborzu. Przyjęliśmy też Sakrament Bierzmowania. Na nowo zostaliśmy zrodzeni. Nie opuszczamy Mszy Św. niedzielnej. Jesteśmy szczęśliwą rodziną pod opieką Królowej Szkaplerza Świętego”.

Papież Franciszek nawiązując do obecności Maryi na weselu w Kanie Galilejskiej pięknie napisał: „Ileż nadziei dla nas wszystkich w tym wydarzeniu! Mamy Matkę, której oczy są czujne i dobre jak oczy Syna; Jej macierzyńskie serce jest pełne miłosierdzia, jak On; Jej ręce chcą pomagać, jak ręce Jezusa, (…) które dotykały chorych i ich uzdrawiały. Napełnia nas to ufnością i otwiera na łaskę i miłosierdzie Chrystusa. Wstawiennictwo Maryi pozwala nam zaznać pociechy (…). Maryja jest Matką pocieszenia, która pociesza swoje dzieci”.

Pielgrzym Andrzej uzdrowiony z depresji pisze: „O sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Oborach dowiedziała się przypadkiem moja żona. Już po dwóch nawiedzeniach tego świętego miejsca objawy choroby ustąpiły. To prawdziwy cud! Nie biorę już leków i czuję się dobrze. Jestem ogromnie wdzięczny Matce Boskiej i noszę na sercu Jej brązowy szkaplerz”.

Maria z Warszawy napisała:

„Na moje pierwsze spotkanie z Matką Bożą Bolesną w Oborach, przyjechałam autokarem z grupą pielgrzymkową z Warszawy - Białołęki. Było to 13 października 2012 roku. Tego dnia przyjęłam Szkaplerz Matki Bożej.

Koleżanki widząc jak płaczę podpowiedziały mi abym przed błogosławieństwem chorych, powiedziała kapłanowi o tym co mnie gnębi. Wtedy ze łzami w oczach powiedziałam o swoim żalu i rozpaczy która mnie męczyła od ponad 20 lat.

Kiedyś miałam dwoje dzieci. Miałam, bo po 9 latach leczenia na białaczkę, Pan Bóg zabrał mi synka. Miał 12 lat. Mógł żyć, bo miał całe życie przed sobą. Gdy odszedł, chodziłam jak w amoku, moje serce napełniło się czarą goryczy. Wtedy zwątpiłam. Moje serce skamieniało bo nie potrafiłam nawet przytulić młodszej córki, która wtedy bardzo potrzebowała ciepła i miłości. Byłam tak zrozpaczona, że nie widziałam tego co ona przeżywa po odejściu brata. Kiedyś powiedziała mi, że też chciałaby być taka chora jak jej brat, to może wtedy bym ją przytulia do siebie. Wówczas nie zdawałam sobie z tego sprawy jaką ogromną krzywdę nieświadomie jej wyrządziłam. Żal do Pana Boga trochę ustąpił jak zostałam babcią. Mam dwie wspaniałe wnusie. A mimo to, jak zbliżał się dzień odejścia synka, wszystko wracało jak bumerang. Żal, rozpacz, zwątpienie i pytanie "dlaczego"  na które nie ma odpowiedzi. Pielgrzymując do Sanktuarium w Oborach, prosiłam Matkę Bolesną o uwolnienie mnie z więzów rozpaczy.

Podczas modlitwy o uzdrowienie podeszłam do kapłana. Stojąc przede mną ojciec karmelita poprosił mnie abym z ufnością podała mu swoje dłonie i powtarzała za nim słowa modlitwy, której nie pamiętam, a która zaczynała się słowami "Jezu, ufam Tobie". Zasnęłam w Duchu Świętym. Od tego momentu czułam się lekką, jakby ktoś zdjął mi ciężar z pleców.

11 kwietnia ubiegłego roku minęło 25 lat od odejścia mojego synka. Pierwszy raz od 25 lat nie płakałam. Teraz wiem i wierzę w to że to Matka Bolesna w Oborach wysłuchała mojej modlitwy i zdjęła ze mnie kajdany rozpaczy”.

Drodzy Moi! Postawa Maryi w Kanie Galilejskiej jest dla nas wezwaniem: „Wszystkie troski przerzućcie na Pana, złóżcie w jego rękach, gdyż Jemu zależy na was. On umie współczuć waszym słabościom. Zaufajcie Jezusowi! Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie!”

Drogi Bracie, Droga Siostro!

Jezus mówi dzisiaj do Ciebie: „Oddaj Mi swoje sprawy, a wszystko się ułoży i uspokoi. Zaprawdę powiadam wam, każdy akt prawdziwego oddania i zawierzenia mi przyniesie owoc i rozwiąże napięte sytuacje. Całkowicie zdać się na Mnie oznacza nie zadręczać się i nie wzburzać, nie popadać w desperację, nie napinać się nerwowo, prosząc Mnie, bym idąc waszym zamysłem, przemienił wzburzenie w modlitwę. Całkowicie zdać się na Mnie znaczy zamknąć ze spokojem oczy duszy, odwrócić niespokojną myśl i zamęt i zdać się tylko na Mnie, modląc się słowami: »Ty się tym zajmij«”. (...) Zamknij oczy i pozwól Mi działać, zamknij oczy i pomyśl o teraźniejszości, odwróć wzrok od przyszłości jak od pokusy; odpocznij we Mnie, ufając w Moją dobroć, a zapewniam cię na Moją miłość, że kiedy zwrócisz się do mnie słowami: »Ty się tym zajmij«, oddam się tej sprawie całkowicie, pocieszę cię, wyzwolę i poprowadzę. I kiedy będę musiał poprowadzić cię inną drogą niż tą, którą zaplanowałeś, będę ci przewodnikiem, wezmę na ramiona, przeprowadzę cię, niosąc jak matka niemowlę na rękach, na drugi brzeg. To twój racjonalizm, tok rozumowania, zamartwianie się i chęć, by za wszelką cenę zająć się tym, co cię trapi, wprowadza zamęt i jest powodem trudnego do zniesienia bólu. Ileż to mogę zdziałać, czy mając na względzie potrzeby duchowe, czy też materialne, kiedy dusza zwróci się do mnie słowami: »Ty się tym zajmij«, kiedy zamknie oczy i się uspokoi.

Otrzymujecie niewiele łask, kiedy się zamartwiacie. Wiele zaś łask spada na was, jeśli tylko modlitwa wasza staje się pełnym zawierzeniem i oddaniem się Mi. W bólu i cierpieniu prosisz, bym działał, ale tak jak ty tego chcesz... Nie zwracasz się do Mnie, a chcesz jedynie, bym się dopasował do twoich potrzeb i zamysłów. Nie jesteś chory, skoro prosząc lekarza o pomoc, sugerujesz mu leczenie.

Módlcie się tak, jak was nauczyłem: »święć się imię Twoje«, czyli bądź pochwalony, uwielbiony w mojej potrzebie. »Przyjdź królestwo Twoje«, czyli niech wszystko, co się dzieje, przyczynia się do stwarzania Twojego królestwa w nas i na świecie. »Bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi«, czyli to Ty wejdź i działaj w tej mojej potrzebie, (…) Jeśli powiesz mi naprawdę: »bądź wola Twoja«, czyli jakbyś mówił: »Ty się tym zajmij«, wkroczę z całą moją mocą i rozwiążę najtrudniejsze sytuacje. (…) Powiadam ci, że się tym zajmę i podejmę działania jak lekarz. Uczynię nawet cud, jeśli będzie to potrzebne. Masz wrażenie, że sytuacja się pogarsza? Nie burz się; zamknij oczy i mów: »Ty się zajmij«. Powtarzam ci, że się tym zajmę, że nie ma potężniejszego lekarstwa niż moje działanie z miłości” (ks. Dolindo Ruotolo).

Drodzy Moi! Do tego właśnie zachęca nas dzisiaj Maryja w Kanie Galilejskiej, gdy wskazuje nam swego najmilszego Syna i mówi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.

Postawa Maryi jest wzorem dla nas wszystkich, wzorem czujnej obecności i troskliwej miłości, wzorem otwartego serca i prawdziwej wyobraźni miłosierdzia, wzorem serdecznej bliskości i służby bliźniemu.

„Jej Słowa: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5) skierowane do sług, są także zachętą dla nas, abyśmy oddali się do dyspozycji Jezusowi, który przyszedł nie po to, aby mu służono, lecz aby służyć” – mówi papież Franciszek. Służba stanowi kryterium prawdziwej miłości. A uczymy się jej szczególnie w rodzinie (…). Rodzina jest najbliższym szpitalem, pierwszą szkołą dla dzieci, niezbędną grupą odniesienia dla ludzi młodych, najlepszym schronieniem dla osób starszych. (…) Rodzina tworzy także mały Kościół, „Kościół domowy”, który wraz z życiem przekazuje czułość i miłosierdzie Boga. W rodzinie wiara miesza się z mlekiem matki: doświadczając miłości rodzicielskiej odczuwamy, jak bliska jest miłość Boga”.

Maryja niestrudzenie swoim przykładem i wstawiennictwem uczy i pomaga nam być prawdziwymi świadkami tej miłości i bliskości Boga.

„W trosce Maryi odzwierciedla się czułość Boga – mówi papież Franciszek. Ta czułość uobecnia się w życiu licznych osób, które są blisko chorych i potrafią zrozumieć ich potrzeby, nawet najbardziej niedostrzegalne, ponieważ patrzą oczami pełnymi miłości. (…)

Wszystkim, którzy służą chorym i cierpiącym, życzę, by ożywiał ich duch Maryi, Matki Miłosierdzia – mówi papież. „Słodycz Jej spojrzenia niech nam towarzyszy, abyśmy wszyscy potrafili odkryć radość z czułości Boga i aby odzwierciedlała się ona w naszych sercach i w naszych gestach”.

Drodzy bracia i siostry! Pełni radości gromadzimy się dzisiaj w Oborskim Karmelu.

Czujemy się tutaj jak w Kanie, gdzie była Matka Jezusa. Jakże głęboko doświadczamy tutaj Jej macierzyńskiej obecności, troskliwej miłości i mocy wstawiennictwa u Serca Syna. Od Niej uczymy się całkowitego zawierzenia Jezusowi, posłuszeństwa Jego Słowu i zdania na Jego świętą wolę: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Ona pierwsza uwierzyła i doświadczyła, że „dla Boga nie ma nic niemożliwego”.

Ewangelia mówi nam, że na wesele w Kanie zaproszono także Jezusa i Jego uczniów. Dzięki temu nowożeńcy zaraz na początku swojej wspólnej drogi doświadczyli troskliwej miłości Boga, Jego czułej opieki i błogosławieństwa.

Drodzy bracia i siostry! Tak było w kanie, tak jest także dzisiaj. Zmartwychwstały Chrystus, Dobry Pasterz, przychodzi do nas w swoich kapłanach, aby przez ich namaszczone dłonie wylewać na nas swoje miłosierne błogosławieństwo. Pan Jezus przychodzi do naszego domu z „kolędowym” błogosławieństwem udzielanym przez naszych duszpasterzy. Obdarza nim nasze dzieci, uświęca małżonków i wspiera rodziców, uzdrawia i pociesza chorych, podtrzymuje starców napełniając ich pokojem i pogodną nadzieją sięgającą Nieba, ochrania nasze domostwa i uświęca naszą pracę. Pragnie, by to błogosławieństwo towarzyszyło nam przez cały rok, aż do następnej „Kolędy”. Tak bardzo my słabi ludzie potrzebujemy tego Chrystusowego błogosławieństwa, potrzebujemy Jego łaski, aby wiernie podążać Jego śladami, drogą doskonałej miłości Boga i ludzi. Bez Niego, bez pomocy Jego łaski, jest to niemożliwe. Dlatego też przez siostrę Faustynę mówi Pan Jezus do każdego z nas: „złączona z moją prawicą dokonasz wszystkiego" (Dz. 1374). Drodzy Moi! Podobnie jak Faustyna, także i my, uchwyćmy się mocno i ufnie Jego prawicy.

Błogosławiony ks. Michał Sopoćko, spowiednik i kierownik duchowy s. Faustyny, naucza:

Błogosławić to znaczy wyjednywać łaski boskie dla ciała i duszy wiernych, dla ich doczesnego i wiecznego dobra. Błogosławić może tylko ten, kto jest zastępcą i przedstawicielem Boga. Kapłan jest właśnie takim zastępcą i dlatego błogosławi w takiej rozciągłości, że wierni cisną się do niego, by otrzymać te błogosławieństwa dla siebie i swoich. Jest to wielkie miłosierdzie Boże, o którym Kościół wspomina w modlitwach liturgicznych, odmawianych podczas tych czynności, np. modlitwy nad ciężko chorymi”.

Można powiedzieć, że kapłani, którzy udzielają chorym Chrystusowego błogosławieństwa są jak słudzy weselni z Kany do których Maryja rzekła: „Zróbcie wszystko, cokolwiek Syn mój wam powie”. Słudzy umocnieni wiarą Maryi i posłuszni Panu swoimi rękami napełnili stągwie wodą i zanieśli ucztującym, kapłani natomiast posłuszni Chrystusowi, w Jego imię kładą z wiarą swoje ręce na chorych. Tam Chrystus dokonał cudu przemiany wody w wino. Tutaj Boski lekarz dokonuje cudu uzdrowienia chorych. Słudzy napełniają stągwie wodą, kapłani kładą swoje ręce na chorych, a sam Chrystus Pan dokonuje przemiany swoją Boską mocą. Albowiem obiecał: „Tym zaś, którzy uwierzą te znaki towarzyszyć będą. W Imię Moje na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie”. Kapłan kładzie namaszczone dłonie, a Chrystus uzdrawia. Nie patrz zatem na kapłana, którym Jezus się jedynie zasłania i posługuje, ale oczami wiary rozpoznaj w przychodzącym do ciebie słudze ołtarza miłujące Oblicze Tego, który wyciąga ku tobie swoje miłosierne dłonie i mówi: Nie bój się, wierz tylko!.

Nie bój się Tego, który cię kocha. Niech Cię nie przestraszy twoja słabość i słabość tego, którym miłosierny Zbawiciel jedynie się zasłania i posługuje. Przyjdź do Niego taki jaki jesteś, w całej prawdzie swego sumienia, z całą historią swego życia, ze wszystkimi swoimi brakami, całą swoją nędzą i swoim poranionym sercem. Jak dziecko powiedz Mu szczerze o wszystkim. Jezus patrzy z miłością i pragnie Cię słuchać. On nigdy cię nie odrzuci i nie przekreśli. Dla Niego nie jesteś beznadziejnym przypadkiem, ale Jego umiłowanym dzieckiem, owcą zagubioną, którą bierze na swoje ramiona i tuli do swego Serca. Krwią swoich ran leczy Twoje rany i obdarza nowym życiem. On kocha Ciebie i wszystko może przemienić, tak jak w Kanie gdzie przemienił wodę w wino. Jego wszechmocna miłość to sprawiła, bezsilna wobec serca Jego Matki, przynosząc wszystkim pokój i radość wspólnego świętowania. A zatem nie lękaj się niczego. Przyjdź do Jezusa i ofiaruj Mu swoje biedne serce, biegnij do Niego, jak dziecko do matki, by wtulić się w Jego ramiona i wołać: „Jezu, ufam Tobie!”. Czyń tak codziennie, a nie zabraknie Ci „wina” Jego miłości. Przyjmij dzisiaj Jego błogosławieństwo i namaszczenie balsamem Jego czułej miłości, przyjmij to nowe wylanie Ducha Świętego, Pocieszyciela, którym pragnie opatrzyć i uleczyć twoje zranione serce oraz udzielić Ci duchowego i fizycznego pokrzepienia.

Marianna z Baranowa napisała:

„Urodziłam się i mieszkam na Kurpiach. Należę do parafii pod wezwaniem św. Bartłomieja Apostoła w Baranowie, diecezja łomżyńska.

W 1999 roku miałam poważny wypadek. Tydzień po śmierci mojego ojca, razem z moją koleżanką szłyśmy publiczną drogą na parafialny cmentarz. Tego dnia nie osiągnęliśmy celu naszej drogi, ponieważ niespodziewanie uderzył w nas z tyłu szkolny autobus. Ja dostałam się pod środek tego pojazdu, a moja koleżanka dostała się pod same koła i zginęła na miejscu. Mnie przewieziono do szpitala.

Dziękuje Panu Bogu i Matce Najświętszej, że dane mi było żyć dalej. Zawsze modlę się za moją koleżankę. W mojej pamięci pozostał trwały obraz tego tragicznego zdarzenia.

Od chwili wypadku czułam niepokój, byłam bardzo płaczliwa, zamknięta w sobie, czułam lęk. Po wyjściu ze szpitala zaczął się w moim życiu koszmar. Od tego momentu już byłam osobą bardzo znerwicowaną. Jeździłam do wielu lekarzy, ale to nie pomogło mi. W końcu dostałam udaru głowy, niedowład lewostronny, a później doświadczyłam depresji.

Jestem osobą samotną. W pewnym momencie zdecydowałam brać udział w autokarowych pielgrzymkach. Znajomi zaproponowali mi Obory. Tutaj po gorącej modlitwie i błogosławieństwie z nałożeniem rąk kapłańskich „zasnęłam” w Duchu Świętym i doznałam łaski uzdrowienia. Głowa przestała boleć, minął niedowład i depresja. Teraz czuję się bardzo dobrze i nie biorę leków. Jestem bardzo szczęśliwa i dziękuję Panu Bogu i Matce Najświętszej za ten cud w moim życiu. Od tamtego pamiętnego czasu postanowiłam odwiedzać Obory każdego roku”. Pod świadectwem p. Marianny swój podpis umieścił ks. Proboszcz.

Małgorzata pisze: „Zachorowałam w styczniu 2010 roku. Na nogach pojawił się rumień guzowaty, bóle stawów, leczenie sterydami, potem 3 miesiące leczenia szpitalnego na trzech oddziałach. W końcu stwierdzono – sarkoidoza. Szybko się u mnie rozprzestrzeniała, było z czasem coraz gorzej. W Warszawie, w Poradni Sarkoidozy, poddano mnie badaniu mechaniki oddychania. Dr Saszka stwierdziła, że mam nieodwracalnie bardzo zniszczone oskrzela, a z czasem choroba zaatakuje cały organizm. Uznano, że mój stan jest na tyle krytyczny, że trzeba podawać najmocniejsze leki.

(…) W kwietniu 2012 roku pojechałam do Obór z pielgrzymką autokarową. Modliłam się gorąco o moje zdrowie. Podczas błogosławieństwa chorych dostąpiłam „zaśnięcia w Duchu Świętym” i poczułam ciepło w klatce piersiowej.

Po tym pojechałam do Warszawy na badania. Pani doktor była zaskoczona moimi wynikami, jak stwierdziła „są rewelacyjne”. Po dodatkowych badaniach dodała, że choroby nigdzie nie ma, a parametry oskrzeli uległy znacznemu polepszeniu. Już się nie dusiłam. Dla niej była to dziwna sytuacja. Dla mnie nie, to moc Boża.

Za wstawiennictwem Matki Bożej Bolesnej odzyskałam zdrowie. Staram się teraz co miesiąc przyjeżdżać do Obór i proszę o łaski uzdrowienia dla moich bliskich i znajomych, bo tu, w Oborach wszystko można wyprosić”.

Hanna, lekarz stomatolog z Gdańska, pisze:

„Od 2007 roku należę do Wspólnoty „Marana tha”. W pierwszą niedzielę marca 2013 roku nawiedziliśmy Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach. Po Mszy świętej sprawowany był liturgiczny obrzęd błogosławieństwa chorych. Ojciec karmelita modlił się nad każdym indywidualnie, a przed modlitwą zachęcał, że jeśli ktoś na coś choruje może poprosić Pana Jezusa o uzdrowienie. Nie zamierzałam prosić o uleczenie, ale zachęcona słowami kapłana, zaraz na początku modlitwy powiedziałam: „Proszę Cię, Panie Jezu, o uzdrowienie z bólu kręgosłupa, bólu lewego stawu barkowego i łokciowego” Na bóle kręgosłupa uskarżałam się od wielu, wielu lat, a przez ostatnie miesiące brałam tabletki i stosowała maść na bark i staw łokciowy. I dalej mówiłam: „Panie Jezu, oddaję Ci moje życie, moją wolę, oddaję Ci się cała”. I wówczas po raz pierwszy zasnęłam w Duchu Świętym. Czułam niesamowitą Miłość, Dobroć, Błogość. Nie mogłam otworzyć oczu, a jednocześnie miałam zachowaną pełną świadomość. Słyszałam głosy modlących się osób, nawet zimno posadzki. Po 3 tygodniach zorientowałam się, że zupełnie nie boli mnie ani ręka, ani kręgosłup. Ale czekałam ze świadectwem, myśląc, że to może chwilowa poprawa. Ale już po miesiącu dawałam świadectwo, wiedząc, że zostałam uzdrowiona. Jest lipiec i ani razu nie bolało. Mam nowy kręgosłup i nową lewą rękę. Mogę dźwigać ciężary. Chwała Panu i dzięki Matce Przenajświętszej”.

Drodzy bracia i siostry! Te piękne świadectwa, jak bukiet kwiatów, składamy z miłością i wdzięcznością na ołtarzu naszej Oborskiej Matki.

Pełni ufności wznosimy nasze oczy na drogą nam Pietę w ołtarzowym tronie i wołamy:

O Maryjo Oborska, wsławiona na tym miejscu łaskami Boga. Oto my grzeszni i niegodni padamy przed obliczem Twoim, dziękując Ci nasamprzód, że nam dozwalasz u tronu Twego miłosierdzia złożyć Ci pokorną cześć i uwielbienie.

O Bolesna Matko! Tyś obrała to ustronie dla siebie, abyś stąd tym obficiej zlewała zdroje łask i błogosławieństwo na biedne Twe dzieci. Nie odwracałaś nigdy, Maryjo, łaskawego acz bolesnego oblicza Twego, od tych, co z ufnością i wiarą przychodzili wzywać Twej pomocy. Słyszałaś zawsze jęki nieszczęśliwych, widziałaś łzy serc boleścią i smutkiem przepełnionych. Więc i my, Matko Bolesna, ufając nieprzebranej dobroci Twojej, mamy nadzieję, że nas nie odrzucisz od siebie, ale wysłuchasz prośby i modlitwy nasze, pocieszysz w smutku i cierpieniach naszych.

Życie nasze pełne trosk, niepokojów, smutku i boleści; niejedną chwilę musimy przeboleć i przepłakać, a nie mamy dokąd się udać po osłodę i pociechę. Przychodzimy tedy do Ciebie, Matko Bolesna. Ty nas pocieszysz, bo jesteś Matką miłosierdzia i litości. Daj nam siłę do znoszenia wszelkich przeciwności: spraw byśmy z Synem Twoim nosili krzyż swój bez narzekania, w cichości, pokorze i miłości.

O Maryjo! Błagamy Cię, wysłuchaj prośby nasze, zanieś je przed tron Syna Twojego.

O Matko Bolesna! Bądź nam zawsze Matką, oddajemy Ci się z duszą i ciałem na wieki. Amen.

o. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio