W sobotę 11 lipca br. odbył się XXI Ogólnopolski Wieczernik Królowej Pokoju - Spotkanie Rodziny Karmelitańskiej w Oborach. Na placu przed sanktuarium zgromadziło się ponad tysiąc pielgrzymów z całej Polski, którzy przybyli w grupach autokarowych i indywidualnie. Uroczystej Mszy Świętej o godz. 12.00 przewodniczył Abp Mieczysław Mokrzycki, Metropolita Lwowski na Ukrainie, który wcześniej przez wiele lat pracował na Watykanie jako osobisty sekretarz św. Jana Pawła II. Ks. Arcybiskup Mokrzycki w darze dla Oborskiego Sanktuarium Maryjnego przekazał szczególne wotum - perłowy różaniec na którym modlił się Ojciec Święty Jan Paweł II. Tegoroczne Spotkanie Rodziny Szkaplerznej na Wzgórzu Matki Bożej Bolesnej odbywało się w duchu papieskiego - „totus Tuus” Maryjo oraz prymasowskiego – „wszystko postawiłem na Maryję”. Już od ponad 21 lat (od 22 maja 1999 roku) liczni pielgrzymi z okolicznych miejscowości, z terenu diecezji płockiej i z całej Polski odpowiadając na Boże wezwanie i macierzyńskie zaproszenie Maryi gromadzą się na cosobotnim Wieczerniku w Oborach.
Biskup Płocki Piotr Libera nawiązując do tych spotkań powiedział: „Jak nie cieszyć się z tego, że tak wiele pielgrzymek przybywa dzięki posłudze ojców karmelitów tutaj na oborskie Wieczerniki Królowej Pokoju!”.
W tym roku obchodzimy jubileusz stulecia urodzin św. Jana Pawła II, który od dziecka głęboko związany był z zakonem karmelitańskim – nosił na piersiach brązowy szkaplerz Matki Bożej, czerpał z duchowego bogactwa Karmelu oraz przykładu jego licznych świętych i błogosławionych.
Godnym uwagi jest fakt, że już 20 lipca 2000 roku nasz umiłowany Ojciec Święty udzielił „całym sercem Apostolskiego Błogosławieństwa wszystkim Uczestnikom „Wieczerników Królowej Pokoju” gromadzącym się w Sanktuarium Maryjnym OO. Karmelitów w Oborach”.
Niepokalanemu Sercu Maryi oddajemy i zawierzamy przyszłość tego dzieła, które jest Jej dziełem i darem dla Zakonu i Kościoła w Polsce.
Najserdeczniej dziękujemy wszystkim za radość braterskiego spotkania pod płaszczem Matki Bożej Szkaplerznej w malowniczo położonym klasztorze na Ziemi Dobrzyńskiej oraz dar wspólnej modlitwy i dzielenia się świadectwem wiary i miłości Ojczyzny i Kościoła.
Z darem Chrystusowego Błogosławieństwa + z Oborskiego Domu Maryi – Ojcowie Karmelici.
Poniżej konferencje, artykuł, film ze zdjęciami i adres na który można zamawiać filmową relację całego spotkania na płytach DVD.
Papieski różaniec dla Obór - CZYTAJ
Film ze zdjęciami - ZOBACZ Filmową relację na płytach DVD można zamawiać na adres:
Józef Gołębiewski
Oś. Armii Krajowej 2/19
87 - 600 LIPNO
Tel. kom. 603 881 089
Konferencje wygłoszone
przez o. Piotra Męczyńskiego O. Carm. podczas XXI Ogólnopolskiego Wieczernika
Królowej Pokoju w Oborach dnia 11 lipca A. D. 2020
Papież
rodziny i świętości życia
Drodzy
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
Pełni
radości dziękujemy dzisiaj Trójcy Przenajświętszej za dar Świętego Papieża Jana
Pawła II, którego setną rocznicę urodzin obchodzimy w tym roku. Dziękujemy
także za świadectwo jakie pozostawili nam jego bliscy.
„Ojciec Święty przybywając do Wadowic w 1999
roku wspominał swój rodzinny dom jako miejsce szczególnie dla niego ważne:
„Z
synowskim oddaniem całuję próg domu rodzinnego, wyrażając wdzięczność
Opatrzności Bożej za dar życia przekazany mi przez [moich] Rodziców, za ciepło
rodzinnego gniazda, za miłość moich najbliższych, która dawała poczucie
bezpieczeństwa i mocy, nawet wtedy, gdy przychodziło zetknąć się z
doświadczeniem śmierci i trudami codziennego życia w [trudnych] czasach” (Abp Marek Jędraszewski). W tym zaledwie
jednym zdaniu Jan Paweł II wyraził głębię tego, co ciągle pozostawało w nim
jako niezwykle żywe i drogie – mimo że wypowiadając te słowa, liczył już wtedy
79 lat.
Myślał
zapewne najpierw o swojej matce Emilii i jej trudzie macierzyństwa. Wiedział o
tragedii, jaką przeżyła w 1916 roku, kiedy zaledwie 16 godzin po urodzeniu
córeczki Olgi musiała być świadkiem jej śmierci. Wiedział też, że zanim go
cztery lata później, 18 maja 1920 roku, urodziła, przechodziła trudne chwile
zagrożonej ciąży i nakłaniania jej przez jednego z lekarzy, by w imię
uratowania własnego zdrowia i życia zdecydowała się na aborcję żyjącego pod jej
sercem dziecka. Wiedział, że w czasie samego porodu jego ojciec wraz ze
starszym bratem Edmundem udali się do parafialnego kościoła, dzisiejszej
bazyliki pod wezwaniem Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny, aby modlić się o
szczęśliwe rozwiązanie”. Gdy zbliżała się chwila narodzin przyszłego papieża, o
godzinie 17.00 rozległo się bicie kościelnego dzwonu a potem śpiew Litanii
loretańskiej do Matki Bożej. Ojciec święty znając później tę okoliczność z
opowiadań, wielokrotnie wspominał, że mama urodziła go wtedy, gdy w wadowickim
kościele śpiewano Litanię na cześć Matki Bożej.
On
sam swoim życiem całkowicie oddanym Maryi, swoim „Totus Tuus” wyśpiewał Jej tę
litanię, a do znanego nam tekstu dodał jeszcze wezwanie: Królowo Rodzin, módl
się za nami!
Jak
wiele, najmilsi, mówi nam fotografia rodziców stojąca na biurku papieskiego
pokoju przez wszystkie lata długiego pontyfikatu św. Jana Pawła II.
Ta
ślubna fotografia rodziców towarzyszyła mu nieustannie. Codziennie kierował na
nią swoje oczy z sercem, przepełnionym wdzięcznością i synowską miłością.
I
my także myślimy o nich z wdzięcznością i cieszymy się bardzo, że 7 maja tego
roku – niemal dokładnie w setną rocznicę przyjścia na świat Jana Pawła II – w
bazylice wadowickiej, gdzie został ochrzczony, nastąpiło uroczyste rozpoczęcie
procesu beatyfikacyjnego jego Rodziców: Służebnicy Bożej Emilii Wojtyły z d.
Kaczorowskiej oraz Sługi Bożego Karola Wojtyły – seniora.
„Wiemy
dobrze, że nie byłoby takiego człowieka, kapłana i biskupa jak Karol Wojtyła,
gdyby nie było wielkiej wiary jego Rodziców”.
Św.
Jan Paweł II w homilii wygłoszonej 16 czerwca 1999 r. w Wadowicach powiedział:
„Jest
jeszcze jedna rzecz, za którą chcę podziękować. Wiem, że Kościół krakowski i
jego kardynał postawił w Wadowicach szczególne wotum wdzięczności Matce Boga.
Niedaleko stąd został wybudowany Dom Samotnej Matki. Znajdują w nim schronienie
i pomoc kobiety, które mimo ofiar i przeciwności pragną strzec daru swego
macierzyństwa. Jestem wdzięczny za ten wielki dar waszej miłości do człowieka i
troski o życie. Moja wdzięczność jest tym większa, że Dom ten nosi imię mojej
matki, Emilii. Wierzę, że ta, która wydała mnie na świat i otoczyła miłością
moje dzieciństwo, będzie opiekowała się również tym dziełem. Was zaś proszę,
abyście nadal wspierali ten Dom waszą dobrocią”.
Drodzy
bracia i siostry!
Św.
Jan Paweł II został nazwany papieżem rodzin i świętości życia. Św. Nawiedzając
w 1997 roku sanktuarium św. Józefa w Kaliszu powiedział:
„Proszę
wszystkich, stójcie na straży życia. (…) Chrońcie i otaczajcie opieką życie
każdego waszego dziecka, każdej ludzkiej osoby, zwłaszcza chorych, słabych i
niepełnosprawnych. Dawajcie świadectwo miłości życia i dzielcie się hojnie tym
świadectwem”.
Razem
ze Św. Janem Pawłem II stańmy odważnie na straży życia i nie zapominajmy jego
pouczenia: „Nie ma innej drogi ocalenia ojczyzny, jak ochrona każdego życia
ludzkiego, od poczęcia do naturalnej śmierci, jak gościnność dla dziecka,
mającego począć się i narodzić, jak przyjaźń dla człowieka odchodzącego do
wieczności".
Drodzy
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
Nasz
wielki Rodak z Wadowic podkreślał zawsze szczególną rolę ojca w rodzinie. Z
wdzięcznością wspominał swojego ojca, który wywarł szczególnie silny wpływ na
duchową sylwetkę i charakter przyszłego papieża. Karol Wojtyła senior nie
ożenił się po raz drugi. Pozostał wdowcem, który bez reszty poświęcił się
synowi. Po stracie żony nie rozpaczał, nie użalał się nad sobą, ale mocno się
skupił na wychowaniu Lolka. Tak jak chciałaby tego Emilia. W oczach sąsiadów
stanowił wzór rodzica.
Piękne
świadectwo o swoim ojcu daje nam Św. Jan Paweł II: „Moje lata chłopięce i
młodzieńcze łączą się przede wszystkim z postacią ojca, którego życie duchowe
po stracie żony i starszego syna niezwykle się pogłębiło. Mogłem na co dzień
obserwować jego życie… Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem
mego Ojca na kolanach, tak jak na kolanach widywałem go zawsze w kościele
parafialnym. Patrzyłem z bliska na jego życie, widziałem, jak umiał od siebie
wymagać (…) Patrząc na niego, nauczyłem się, że trzeba samemu sobie stawiać
wymagania i przykładać się do spełniania własnych obowiązków (…) Mojego ojca
„uważam za niezwykłego człowieka” – mówił papież.
W
oczach sąsiadów Karol Wojtyła senior stanowił wzór rodzica. Mężczyzna silny,
ale jednocześnie po macierzyńsku opiekuńczy. Ojciec kształtował charakter
Lolka, dbał o jego wszechstronny rozwój, o edukację. Uczył go nawet
niemieckiego w domu; stąd przyszły papież będzie mówił tym językiem z
ojcowskim, austriackim akcentem.
Kiedy
Lolka odwiedzali w domu koledzy, „pan kapitan” wyjmował z biblioteczki
ilustrowaną książkę do historii i opowiadał im o bohaterskich dziejach Polski.
Streszczał „Trylogię” Sienkiewicza albo czytał na głos wiersze Norwida. – Uczył
nas patriotyzmu, a także porządku, systematyczności i poczucia obowiązku –
wspomina jeden z kolegów szkolnych papieża (Eugeniusz Mróz).
Karol
Wojtyła senior sam prowadził gospodarstwo domowe. Taką troskliwość o dom, jak
opowiadali starsi mieszkańcy Wadowic, rzadko w ogóle można było spotkać.
Eugeniusz Mróz często widywał „pana kapitana” przy codziennych domowych
czynnościach. – Uszył nawet kiedyś ze swoich starych mundurów garnitur dla
Karola. Także on przyrządzał śniadania i kolacje. Na obiady chodzili z synem do
jadłodajni, którą naprzeciw ich domu prowadziła sąsiadka Maria Banaś.
Każda
czynność miała swój czas i swoje miejsce. Karol Wojtyła senior przestrzegał
regularnego rytmu dnia, który wyznaczały: posiłki, wspólne odrabianie lekcji,
wieczorne spacery nad rzeką Skawą. I systematyczna modlitwa. A także codzienna
poranna Msza św. w parafialnym kościele. Zawsze o siódmej, przed lekcjami
szkolnymi Lolka. Razem z synem Wojtyła czytał też w domu Biblię. Razem
odmawiali Różaniec i śpiewali Godzinki do Najświętszej Maryi Panny. Razem
pielgrzymowali do sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej, by tam stanąć przed
cudownym obrazem Matki Bożej. Możemy też sadzić, że to właśnie ojciec
zaprowadził 10 – letniego Karola do klasztoru karmelitów na wadowickiej górce,
gdzie przyjęty został do Szkaplerza Matki Bożej.
Drodzy
bracia i siostry! Warto pamiętać w jakiej rodzinie wzrastał nasz święty Rodak z
Wadowic. Warto pamiętać jak ważna dla przyszłości naszych dzieci jest bliska
obecność i przykład ojca.
Ks.
Bp Kazimierz Ryczan podkreśla:
„Kiedy
oczy ojca skierowane są na ołtarz, oczy dziecka patrzą w tym samym kierunku.
Kiedy nogi ojca kierują się do świątyni, nogi syna i córki podążają w tym samym
kierunku. Kiedy ojcowie nie znają drogi do świątyni, drogi te zarastają
chwastami. Kiedy ojciec prowadzi syna lub córkę do Ojca, wówczas promieniuje
Boże ojcostwo. Tak rodzą się powołania, tak rodzą się prawdziwe domy, które
stają się pierwsza szkołą świętości”.
Drodzy
bracia i siostry! Świętując stulecie urodzin św. Jana Pawła II warto pamiętać w
jakiej rodzinie wzrastał przyszły święty. Warto pamiętać jak jesteśmy sobie
wzajemnie potrzebni, jak ważne jest nasze świadectwo wiary przeżywanej w
codzienności, potwierdzanej uczynkami miłości, wiernością obowiązkom stanu,
codziennej modlitwie i gorliwym życiem sakramentalnym. Taka żywa wiara rodziców
rozpala i pociąga serca dzieci. Taka rodzina silna Bogiem jest pierwszą szkołą
miłości i świętości.
Ojciec
Święty Jan Paweł II nigdy nie zapomniał świadectwa swej matki i ojca, podobnie
jak nigdy nie zapomniał o świadectwie jakie przekazał jego trzynaście lat
starszy brat Edmund, pracujący jako lekarz Oddziału Zakaźnego Szpitala
Miejskiego w Bielsku.
Pomimo
różnicy wieku byli ze sobą bardzo związani. Grali w piłkę i wędrowali po
górach. Jan Paweł II, który przez lata na swoim biurku w papieskim apartamencie
w Watykanie, przechowywał stetoskop (słuchawki lekarskie) starszego brata z
bielskiego szpitala, tak go później wspominał:
„Mój
brat, Edmund, zmarł u progu samodzielności zawodowej, zaraziwszy się jako młody
lekarz ostrym wypadkiem szkarlatyny, co wówczas (1932) przy nieznajomości
antybiotyków było zakażeniem śmiertelnym. Są to wydarzenia, które głęboko
wyryły się w mej pamięci – śmierć brata chyba nawet głębiej niż matki, zarówno
ze względu na szczególne okoliczności, rzec można tragiczne, jak też i z uwagi
na moją większą wówczas dojrzałość. Liczyłem w chwili jego śmierci dwanaście
lat”.
Edmund
Wojtyła urodził się w 1906 roku w Krakowie. W 1924 roku ukończył z wynikiem
celującym wadowickie Gimnazjum. Po czym rozpoczął studia medyczne na
Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie z wyróżnieniem zdał wszystkie egzaminy. W
1930 roku zdobył promocję na lekarza i trafił na kilkumiesięczną praktykę do
krakowskiej Kliniki Dziecięcej. 1 kwietnia 1931 roku otrzymał pracę w Szpitalu
Miejskim w Bielsku. Objął posadę sekundariusza, czyli zastępcy ordynatora.
Rok
później wybuchła epidemia płonicy. W listopadzie 1932 roku na jego oddział
została przywieziona 21-letnia kobieta w bardzo ciężkim stanie. Doktor Wojtyła
zadecydował o jej hospitalizacji i osobiście doglądał w izolatce, w której
została umieszczona. Podawał lekarstwa, pielęgnował, czuwał w dzień i w nocy.
Nikt inny nie podjął się tego zadania z obawy o swoje zdrowie i życie. Niestety,
nie zdołał jej uratować.
A
wkrótce potem sam potrzebował pomocy. Bardzo źle znosił chorobę. Jego stan
opisywano tak: „Ciało pokryły czerwone plamy. Miał straszne bóle głowy.
Temperatura – ponad czterdzieści stopni. Męczyły go napady drgawek. Zachorował,
ponieważ zbyt krótko pracował na oddziale zakaźnym i nie zdążył się uodpornić…
Agonia trwała cztery dni”. Zmarł 4 grudnia 1932 roku. Miał dwadzieścia sześć
lat.
Prasa
charakteryzowała go jako lekarza wyjątkowo rzetelnego, okazującego współczucie
chorym. Słowa, które padły na pogrzebie Edmunda, świadczą, że prawdę o
świętości ludzkiego życia, wpajaną mu usilnie przez matkę, potraktował naprawdę
poważnie. Jak misję na całe życie. A w misję wpisana jest zawsze ofiara.
Edmund
aż nadto rozumiał, że lekarz ma służyć życiu. Alternatywy nie ma. Tak został
wychowany, takie wartości wyniósł z domu, tego nauczyła go matka. A może
opowiedziała kiedyś starszemu synowi, że sama była gotowa poświęcić życie za
jego młodszego brata?
Na
jego płycie nagrobnej wyryto napis: „Swe młode życie oddał w ofierze cierpiącej
ludzkości”.
W
1934 ciało Edmunda zostało przeniesione do Krakowa, do grobowca rodzinnego
Wojtyłów na Cmentarzu Rakowickim.
By
upamiętnić swego starszego brata, nasz święty Papież trzymał na swoim biurku
lekarski stetoskop (słuchawki lekarskie).
Ojciec
Święty w liście do biskupa Tadeusza Rakoczego z okazji nadania szpitalowi w
Bielsku-Białej imienia Edmunda Wojtyły napisał: „Nie było dane Edmundowi długo
pracować w tym szpitalu. Wiem jednak, że głęboko był z nim związany, a swoją
pracę wśród chorych traktował bardzo poważnie. Miałem takie odczucie, gdy
odwiedzałem go w tym szpitalu i gdy o tym rozmawialiśmy. W duchu lekarskiej
powinności towarzyszył cierpiącym także wtedy, gdy ówczesny stan
medycyny nie dawał już możliwości skutecznej pomocy. A potem on sam doświadczył
śmiertelnej choroby. Jego przedwczesne odejście zapisało się głęboko w moim
sercu, ale nie tylko w moim, skoro pamięć o jego samarytańskiej postawie zachowała
się aż dotąd. Po siedemdziesięciu latach od jego śmierci wciąż wspominam go z
braterską miłością i polecam jego duszę miłosiernemu Bogu” – napisał
Papież. (Watykan, 18.06.2003).
Św.
Jan Paweł II „mając w pamięci świadectwo swego starszego brata, rozumiał i
cenił pracę lekarzy, pielęgniarek, ratowników i pracowników medycznych, za
których często się modlił i z którymi się spotykał”.
Gromadząc
się dzisiaj przy Sercu Matki Bolesnej i Relikwiarzu Krwi Św. Jana Pawła II –
dziękujmy Dobremu Bogu za dar życia, nauczania i posługi na Stolicy Piotrowej
naszego Świętego Rodaka z Wadowic. Prośmy przez jego wstawiennictwo o
błogosławieństwo Boga w Trójcy Świętej Jedynego i dalszą opiekę Pani
Jasnogórskiej dla naszej umiłowanej Ojczyzny.
Polecajmy
wszystkie intencje zapisane w naszych pielgrzymich sercach, które składamy
dzisiaj z wiarą na ołtarzu Chrystusowej Ofiary i zawierzamy Sercu Matki Bożej
Bolesnej. Amen.
Apostoł Szkaplerza Karmelitańskiego
Drodzy
w Chrystusie Panu, bracia i siostry!
Drodzy
Czciciele Matki Bożej Szkaplerznej!
Jako
dzieci Kościoła i Ojczyzny, pełni ufności gromadzimy się dzisiaj w Oborskim
Wieczerniku u stóp Maryi, naszej Niebieskiej Matki.
Papież
św. Jana Paweł II zachęcał:
„Doświadczenia przeszłości uczą nas, w kim
szukać oparcia, kto jest tym największym sprzymierzeńcem Kościoła i Narodu.
Maryja jest Królową polskich spraw, polskich trudów, polskich cierpień i
polskich zwycięstw”.
Jego
prywatną kaplicę na Watykanie zdobił obraz Jasnogórskiej Królowej Polski,
piersi okrywał brązowy szkaplerz karmelitański, a dłonie nieustannie przesuwały
paciorki różańca.
Ojciec
Święty często zawierzał Maryi siebie, Ojczyznę i Kościół cały. U stóp Królowej
Polski na Jasnej Górze pozostawił swoje wota dziękczynne. Do najcenniejszych
należy przestrzelony pas papieskiej sutanny ofiarowany już w dwa lata po
zamachu oraz korony na Cudowny Wizerunek Czarnej Madonny, które pobłogosławił
drżącą dłonią w przededniu swojej śmierci. Na papieskich koronach dla
Jasnogórskiej Królowej uwiecznione zostały słowa, stanowiące hasło przewodnie
jego życia: „Totus Tuus” – cały Twój, Maryjo.
Wpatrzeni
w przykład życia i wsłuchani w nauczanie świętego Jana Pawła II ponawiamy dziś
przymierze z Maryją. Pragniemy, aby duch papieskiego „Totus Tuus” Maryjo –
stale w nas wzrastał.
Znakiem
tego przymierza, tego oddania i zawierzenia Maryi stał się dla naszego papieża
brązowy szkaplerz karmelitański. To pokorne maryjne sakramentalium było mu
zawsze szczególnie drogie.
Gdy,
jako nowo wyświęcony biskup krakowski, odwiedził klasztor Karmelitów Bosych
w Wadowicach mówił:
„Cieszę się, że mogę podzielić
się z wami moim nabożeństwem do Matki Bożej Szkaplerznej. Szkaplerz, który
przyjąłem z rąk Ojca Sylwestra w dniu mojej pierwszej komunii św.
noszę zawsze”.
Św. Jan Paweł II uczył nas
wierności w praktykowaniu nabożeństwa szkaplerznego. Daleka była mu postawa
„słomianego zapału”.
„Nie zdjął tej brązowej szaty
Maryi, gdy otrzymał czarną sutannę kapłańską, gdy otrzymał fioletowe szaty
biskupie, czerwone kardynalskie i białe papieskie. Ta brązowa karmelitańska
szata pozostała na jego barkach do dnia śmierci i była niemym świadkiem
wszystkich chwil życia Ojca Świętego” (o. W. Tochmański OCD).
W
dniu zamachu 13 maja 1981 roku, gdy Kościół wspominał objawienia Pani
Fatimskiej, szkaplerz Matki Bożej na piersiach papieża był niczym puklerz
przeciw pociskom nieprzyjaciela.
Gdy
w szpitalu odzyskał przytomność powiedział do lekarzy: „Wszystko możecie mi
zabrać, wszystko możecie mi zdjąć, zostawcie mi tylko szkaplerz na szyi, nie
zdejmujcie tej szaty Maryi z mojej piersi”.
I
ta prośba Ojca Świętego wyrażająca jego wielką miłość i całkowite zawierzenie
Matce Bożej została uszanowana. Wymownie przypomina o tym zdjęcie wykonane
przez Arturo Mari w poliklinice Gemellego zaledwie osiem dni po zamachu.
Ojciec święty leży na łóżku szpitalnym. Obok skomplikowana aparatura medyczna
podtrzymująca życie. Poranione obandażowane ciało, biała szpitalna koszula. Na
prawym barku widać wystający brązowy płatek sukna – szkaplerz święty,
o którym Maryja powiedziała: „Oto znak zbawienia, oto ratunek
w niebezpieczeństwie”.
Właśnie
wtedy, w klinice Gemellego, miała miejsce jeszcze jedna wymowna interwencja
Maryi. W dniu 16 lipca 1981 roku, w dzień Matki Bożej Szkaplerznej cofnął się
śmiertelny wirus cytomegalii, który dostał się do organizmu papieża wraz z
przetaczaną krwią. Od tego Ojciec Święty wyraźnie zaczął odzyskiwać siły.
Drodzy
bracia i siostry! Niech także dla każdego z nas szkaplerz będzie szczególnym
znakiem opieki Maryi i naszego osobistego poświęcenia Jej Macierzyńskiemu Sercu. Niech
będzie znakiem pociechy
i nadziei, znakiem pielgrzyma zdążającego ufnie do niebieskiej ojczyzny.
Do tego zachęca nas św. Jan Paweł
II mówiąc:
„Niech wam towarzyszy zawsze
Matka Boża Szkaplerzna, Matka Boża z Góry Karmelu… Niech prowadzi was Ona jak
gwiazda, która nigdy nie znika z horyzontu. I niech was Ona zawiedzie
w końcu do Boga, ostatecznego Portu, ostatniej Przystani nas wszystkich”.
Drodzy w Chrystusie, bracia i
siostry! Droga Rodzino Matki Bożej Szkaplerznej!
Trzeba
abyśmy dzisiaj, zgromadzeni przy tym oborskim relikwiarzu Krwi św. Jana Pawła
II, ukazującym postać naszego wielkiego Rodaka ze szkaplerzem na piersiach,
postawili sobie pytanie: Co to znaczy nosić szkaplerz Maryi na sercu, o czym ma
nam przypominać ta brązowa karmelitańska szata?
18
maja br. wspominaliśmy stulecie urodzin naszego wielkiego Rodaka Św. Jana Pawła
II, a 20 czerwca br. stulecie jego chrztu.
Być
może niektórzy z Was pamiętają jeszcze ten wzruszający obraz z przekazów
telewizyjnych, gdy Jan Paweł II klęczy i modli się w wadowickiej Farze, a
następnie całuje chrzcielnicę, przy której „wszystko się dla niego zaczęło.
Podczas
swojej pierwszej pielgrzymki do Polski w roku 1979 wyznał: „Przy tej
chrzcielnicy zostałem przyjęty do łaski Bożego synostwa i wiary Odkupiciela
mojego, do wspólnoty Jego Kościoła w dniu 20 czerwca 1920 roku. Chrzcielnicę tę
już raz uroczyście ucałowałem w roku tysiąclecia chrztu Polski jako ówczesny
arcybiskup krakowski. Potem uczyniłem to po raz drugi (…), na 50. rocznicę
mojego chrztu, jako kardynał, a dzisiaj po raz trzeci ucałowałem tę
chrzcielnicę, przybywając z Rzymu jako następca św. Piotra” (Wadowice, 7
czerwca 1979).
Ojciec
Święty słowem i przykładem wskazywał nam także na Maryję, jako szczególną
strażniczkę naszego chrzcielnego przymierza z Bogiem. Od pierwszej komunii
świętej wiernie nosił na piersiach Jej brązową karmelitańską szatę – szkaplerz
święty, który przypominał mu tę duchową szatę – szatę łaski uświęcającej
umiłowanego dziecka Bożego, w którą przyobleczona została nasza dusza w
sakramencie chrztu świętego.
Pięknie wyjaśnia to św. Jan Paweł
II w improwizowanym przemówieniu do młodzieży podczas wizytacji parafii p.w.
Matki Bożej Szkaplerznej w Mostacciano pod Rzymem 15 stycznia 1989 r. Wychodząc
od faktu, że szata szkaplerzna jest darem Matki Jezusa dla nas, i stwierdzając,
że Maryja, Dziewica Karmelu, troszczy się - podobnie jak każda ziemska matka -
także o odzienie swoich dzieci, Papież pytał: "A może dzieci potrzebują
jakiejś szczególnej szaty, czegoś więcej niż zwykłe odzienie?". I
równocześnie odpowiadał: "Tak, oczywiście! I właśnie Ona, Dziewica
Karmelu, Matka szkaplerza świętego, mówi nam o swej macierzyńskiej trosce, o
swym zatroskaniu o nasze odzienie; o nasze odzienie w sensie duchowym, którego
szkaplerz jest symbolem, o odzianiu nas łaską Bożą i o wspomaganiu nas, aby
zawsze była białą ta szata, którą - jak wiemy - otrzymaliśmy podczas chrztu
świętego. Ta biała szata jest symbolem owej duchowej szaty, w którą została
przyobleczona nasza dusza - szaty łaski uświęcającej". Namiestnik
Chrystusa zachęcał młodzież do zatroskania o to, "aby ta szata duchowa
była coraz piękniejsza, aby nie została nigdy splamiona i nie musiała być
naprawiana". "Współpracujcie - mówił Jan Paweł II - z tą dobrą Matką,
Matką szkaplerza świętego, która dba bardzo o wasze szaty, a szczególnie o tę
szatę, którą jest łaska uświęcająca w duszach Jej dzieci".
Drodzy
bracia i siostry!
Prośmy
dzisiaj Maryję, stojącej wiernie pod krzyżem Syna, aby pomogła nam dochować
wierności przyrzeczeniom złożonym Bogu na chrzcie świętym. Prośmy o to dla
każdego z nas i dla wszystkich dzieci Narodu Polskiego.
Nasza
Niebieska Matka troszczy się o nasze dusze i ciała, o nasze życie doczesne i
zbawienie wieczne, o naszą wierność Chrystusowi i Jego Ewangelii, o to abyśmy
zawsze zachowywali godność przybranych dzieci Bożych otrzymaną na chrzcie
świętym, abyśmy wierni dziedzictwu wiary ojców naszych budowali ojczyznę
doczesną i podążali drogą prawdziwej miłości Boga i bliźniego do ojczyzny
niebieskiej.
Doświadczenie
wieków i przykład świętych polskich uczy nas, że idąc z Maryją zwyciężymy – w
życiu naszym osobistym, rodzinnym i narodowym.
Dlatego,
drodzy bracia i siostry, gromadząc się dzisiaj przy Niepokalanym Sercu Maryi,
pamiętajmy, że wszyscy jesteśmy wezwani, aby z Jej macierzyńską pomocą,
odważnie wyznawać i wielbić Jezusa Chrystusa,
Syna Bożego, naszego jedynego Pana i miłosiernego Zbawcę, Króla Miłości i
Pokoju, całym naszym sercem i całym naszym życiem. Amen.
Papież
Eucharystii
Drodzy
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
„Przed tak wielkim Sakramentem upadajmy
wszyscy wraz – jakże wielkim jest ten Sakrament!” – mówił św. Jan Paweł II.
Wszystko
w życiu naszego umiłowanego Ojca Świętego zaczynało się u stóp
Chrystusa utajonego w Najświętszym Sakramencie (por. Wstańcie
chodźmy!, s. 115).
Adoracja
Najświętszego Sakramentu była dla niego chwilą całkowitego oderwania się od
rzeczywistości, oddania się w ręce Pana. W Krakowie często chadzał do kościoła
Świętego Józefa przy ulicy Poselskiej, w którym trwała nieustanna adoracja. W
Watykanie, za każdym razem, przechodząc w swoim apartamencie przed kaplicą, nie
omieszkał do niej wstąpić, by na chwilę przystanąć przed Jezusem
Eucharystycznym.
„Pięknie
jest zatrzymać się z Nim i jak umiłowany Uczeń oprzeć głowę na Jego
piersi (por. J 13,25), poczuć dotknięcie nieskończoną miłością Jego Serca – mówił Jan Paweł II.
Jeżeli chrześcijaństwo ma się wyróżniać w naszych czasach przede wszystkim
sztuką modlitwy, jak nie odczuwać odnowionej potrzeby dłuższego zatrzymania się
przed Chrystusem obecnym w Najświętszym Sakramencie na duchowej rozmowie,
na cichej adoracji w postawie pełnej miłości? Ileż to razy, moi drodzy
Bracia i Siostry, przeżywałem to doświadczenie i otrzymywałem dzięki
niemu siłę, pociechę i wsparcie!”.
Jeden
z kapłanów opowiadał o swoich wrażeniach ze Mszy świętej
w prywatnej kaplicy Jana Pawła II. „Kiedy weszliśmy do kaplicy,
on już klęczał na klęczniku na środku kaplicy i modlił
się. Głowę miał ukrytą w dłoniach. Ani drgnął. Trwał tak bez ruchu bardzo
długo. Pomyślałem sobie, że to jest właśnie skała – Piotr.
W tym miejscu, w tej postawie modlitwy przed Eucharystią, jakby
nieobecny, całkowicie zanurzony w Bogu”.
Ten
obraz papieża klęczącego przed Najświętszym Sakramentem powracał podczas
licznych stacji jego pielgrzymki przez ziemię. Kiedy Jan Paweł II przyjechał
do Turynu, aby oddać cześć Całunowi Turyńskiemu, minął tę bezcenną
relikwię. Pierwsze kroki skierował w stronę Najświętszego Sakramentu.
Jakby chciał nam podpowiedzieć: żadna relikwia nie dorównuje tabernakulum!
Podczas
pewnej podróży apostolskiej, jeden nuncjusz ustawił w kaplicy obraz
Botticelliego i podczas kolacji spytał Papieża, czy mu się podobał. Jan Paweł
II odpowiedział, że wszedł do kaplicy dla tabernakulum i żadne dzieło sztuki w
żadnym muzeum świata nie ma dla niego większej wartości.
„O Boska Eucharystio, płomieniu miłości Chrystusa,
płonący na ołtarzu świata…” woła pełen zachwytu i
wzruszenia św. Jan Paweł II.
Drodzy bracia i siostry! Na
kartach Pisma Świętego Starego Testamentu czytamy jak Mojżesz zobaczył płonący
krzew, znak obecności żywego Boga, i usłyszał: „Mojżeszu, Mojżeszu! (…) Zdejm
sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią
świętą!”. Bóg przedstawił mu się słowami: „JESTEM, Który JESTEM”.
W czasie każdej Eucharystii stajemy na świętej ziemi. Bóg wychodzi
nam na spotkanie i mówi: „JESTEM tutaj z wami, JESTEM dla was”.
„Jakież to cudowne! Po konsekracji Bóg przebywa tutaj
jak w niebie! Jeżeli człowiek poznałby do głębi tę tajemnicę, umarłby ze
szczęścia” – mówi św. Jan Vianney, Proboszcz z Ars.
Podobnie bł. O. Honorat
Koźmiński: „Ze wszystkich
skarbów jakie Kościół posiada, największym jest bez wątpienia Najświętszy
Sakrament, w którym przebywa nieustannie ukryty Ten, który jest szczęściem
całego nieba”.
Św. Jan Paweł II uczy: „Trwając w milczeniu przed Najświętszym Sakramentem,
odkrywamy Chrystusa w pełni i realnie obecnego, Jego adorujemy i z Nim
obcujemy. Nie doświadczamy Go jednak i nie zbliżamy się do Niego przez zmysły.
To wiara i miłość każą nam uznać, że pod postaciami chleba i wina obecny jest
Chrystus (…)”.
Ojciec
Święty zachęca:
„Pozostawajmy
długi czas na kolanach przed Jezusem obecnym w Eucharystii, naszą wiarą
i miłością wynagradzając zaniedbania, zapomnienia czy wręcz zniewagi,
których Zbawiciel nasz musi doznawać w tak wielu rejonach świata” (Mane
nobiscum, Domine, 18).
Podczas pierwszego „papieskiego”
Bożego Ciała w 1979 roku Jan Paweł II mówił: „W tym milczeniu białej Hostii niesionej
w monstrancji są wszystkie słowa Chrystusa, jest całe Jego życie
oddane na ofiarę Ojcu za każdego z nas”.
Szczególnie wzruszające były
ostatnie obchody uroczystości Bożego Ciała ( Corpus Domini), którym
przewodniczył Ojciec Święty w 2004 roku. Papież nie mógł już się poruszać o
własnych siłach i jego wózek inwalidzki został zamocowany na specjalnej platformie
samochodu przygotowanego do procesji. Przed nim na klęczniku stała monstrancja
z Najświętszym Sakramentem. Niedługo po rozpoczęciu procesji Jan Paweł II
poprosił mistrza ceremonii, by mu pomógł uklęknąć, on jednak delikatnie
tłumaczył, iż byłoby to zbyt ryzykowne, gdyż nierówna droga powodowała utratę
stabilności pojazdu. Po kilku minutach Papież powtórzył: „Chciałbym uklęknąć”.
W odpowiedzi zostało mu zasugerowane, by odczekać do momentu, w którym
nawierzchnia drogi będzie w lepszym stanie. Jakiś czas później Ojciec Święty
jednak powiedział z determinacją, niemal krzycząc: „Tu jest Jezus. Proszę”. Nie
było możliwe dalsze stawianie mu oporu i dwóch ceremoniarzy umieściło go na
klęczniku. Nie mogąc oprzeć ciężaru na nogach, Papież próbował podtrzymać się
uczepiony krawędzi klęcznika, ale musiał zostać szybko przeniesiony z powrotem
na wózek. Była to wielka demonstracja wiary: nawet wtedy, gdy nad ciałem nie
miał kontroli, jego wiara pozostała niezmienna.
Ojciec święty Jan Paweł II
pociąga nas swoim przykładem i mówi: „Wpatrujcie się z ufnością w Chrystusa, odnówcie swą miłość ku Temu,
który jest obecny w eucharystycznym sakramencie! On jest boskim Gościem duszy,
oparciem w każdej słabości, mocą w każdej próbie, pociechą w każdym cierpieniu,
jest chlebem życia, ostatecznym przeznaczeniem człowieka”.
Drodzy Bracia i Siostry!
Umocnieni i zachęceni świadectwem wiary naszego papieża adorujmy
i uwielbiajmy Jezusa, powtarzając za św. Janem Pawłem II:
„Wielbię
Cię, Boże ukryty, który pod tymi świętymi postaciami prawdziwie jesteś obecny”.
Drodzy Moi! Jakże wiele mówi nam ta wielka figura
Zmartwychwstałego umieszczona przed ołtarzem polowym w tym karmelitańskim
ogrodzie. Wejdźmy, najmilsi, do Ogrodu Pana, którym jest Kościół, i szukajmy
Świętego Oblicza. Zmartwychwstały Jezus
pragnie spotkać się z nami, tak jak spotkał się z Marią Magdaleną w niedzielny
poranek, gdy ta stała przy pustym grobie i płakała. Szukała ciała Ukrzyżowanego
i płakała. Usłyszała wtedy głos zmartwychwstałego Jezusa: „Niewiasto, czemu płaczesz,
kogo szukasz?”. Jednak w pierwszym momencie Go nie rozpoznała, sadząc, że to
jest ogrodnik. Dopiero, gdy zwrócił się do niej po imieniu, rozpoznała Jego
głos, oczy jej się otworzyły i rozpoznała słodkie Oblicze Umiłowanego. (por. J
20, 11 – 18).
Jakże
często i my, nie rozpoznajemy zmartwychwstałego Chrystusa, gdy do nas mówi,
Jego pełnego miłości Oblicza spoczywającego na nas nieustannie w każdym
tabernakulum, w każdej Mszy świętej, w każdej naszej komunii świętej. Tak
bardzo zajęci jesteśmy sobą, pozostajemy sami ze swoimi troskami, skupieni na
swojej chorobie, płaczemy nad naszym życiem nie widząc drogi wyjścia. Jednak z
każdego ołtarza Jezus z miłością wyciąga do nas swoją dłoń i powtarza: „Odwagi,
Nie bójcie się! Ja jestem z wami. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni
i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. Pan odwalił grobowy kamień, dla
Niego nie ma nic niemożliwego. Dlatego „Nie bój się, wierz tylko!” (por. Mk 5,
36).
Ojciec
Emilien Tardif opowiada o wymownym zdarzeniu ze swojej posługi ewangelizacyjnej
w Dominikanie:
„Pewnego razu jakaś kobieta bardzo płakała przed
Najświętszym Sakramentem i pewien katechista zapytał ją, co jej jest.
Odpowiedziała mu, że właśnie prosi Pana, aby uzdrowił ja z białych plam, jakie
miała na twarzy, przez które wstydziła się nawet wyjść na ulicę.
- Prosze pani – powiedział jej katechista – ale o
jakich plamach pani mówi?
Kobieta odpowiedziała mu: - Nie widzi pan plam, jakie mam na ciele?
- Nie, niczego nie widzę – odpowiedział jej
katechista.
Wyszli oboje z kaplicy i katecheta zaproponował, aby
zobaczyła się w lustrze. Plamy całkowicie zniknęły podczas półgodzinnej
adoracji”.
To żywy
i zmartwychwstały Jezus, ukryty w świętej Hostii, ją uzdrowił.
Dlatego
dzisiaj najmilsi, bracia i siostry, pragnę wam powiedzieć: Sursum corda! – W
górę serca! Spójrzmy na Pana! On podczas dzisiejszej adoracji pragnie spotkać
się z nami osobiście, tak jak spotkał się w niedzielny poranek z Marią
Magdaleną przy pustym grobie. On ociera nasze łzy, przemienia nasz smutek w radość.
Uzdrawia nasze dusze i ciała. On podczas adoracji i w komunii świętej zwraca
się do nas po imieniu i ukazuje nam swoje pogodne Oblicze, jaśniejące nad nami
łaską i miłosierdziem, pokojem i nadzieją. On trzyma nas za rękę i mówi: „Nie
lękaj się! Zmartwychwstałem i zawsze jestem z tobą!”
Przypomina
nam o tym św. Jan Paweł II, gdy uczy: „W tajemnicy eucharystycznej (...)
Zmartwychwstały zechciał zamieszkać na zawsze wśród nas, aby każdy człowiek
mógł poznać Jego prawdziwe imię, Jego prawdziwe oblicze, i doświadczyć
Jego nieskończonego miłosierdzia”. Amen.
o. Piotr Męczyński O. Carm.
|