12.07.2020
08.10.2020 - ostatnia aktualizacja
XXI Ogólnopolski Wieczernik Królowej Pokoju w Oborach

W sobotę 11 lipca br. odbył się XXI Ogólnopolski Wieczernik Królowej Pokoju - Spotkanie Rodziny Karmelitańskiej w Oborach. Na placu przed sanktuarium zgromadziło się ponad tysiąc pielgrzymów z całej Polski, którzy przybyli w grupach autokarowych i indywidualnie. Uroczystej Mszy Świętej o godz. 12.00 przewodniczył Abp Mieczysław Mokrzycki, Metropolita Lwowski na Ukrainie, który wcześniej przez wiele lat pracował na Watykanie jako osobisty sekretarz św. Jana Pawła II. Ks. Arcybiskup Mokrzycki w darze dla Oborskiego Sanktuarium Maryjnego przekazał szczególne wotum - perłowy różaniec na którym modlił się Ojciec Święty Jan Paweł II. Tegoroczne Spotkanie Rodziny Szkaplerznej na Wzgórzu Matki Bożej Bolesnej odbywało się w duchu papieskiego - „totus Tuus” Maryjo oraz prymasowskiego – „wszystko postawiłem na Maryję”. Już od ponad 21 lat (od 22 maja 1999 roku) liczni pielgrzymi z okolicznych miejscowości, z terenu diecezji płockiej i z całej Polski odpowiadając na Boże wezwanie i macierzyńskie zaproszenie Maryi gromadzą się na cosobotnim Wieczerniku w Oborach. Biskup Płocki Piotr Libera nawiązując do tych spotkań powiedział: „Jak nie cieszyć się z tego, że tak wiele pielgrzymek przybywa dzięki posłudze ojców karmelitów tutaj na oborskie Wieczerniki Królowej Pokoju!”. W tym roku obchodzimy jubileusz stulecia urodzin św. Jana Pawła II, który od dziecka głęboko związany był z zakonem karmelitańskim – nosił na piersiach brązowy szkaplerz Matki Bożej, czerpał z duchowego bogactwa Karmelu oraz przykładu jego licznych świętych i błogosławionych. Godnym uwagi jest fakt, że już 20 lipca 2000 roku nasz umiłowany Ojciec Święty udzielił „całym sercem Apostolskiego Błogosławieństwa wszystkim Uczestnikom „Wieczerników Królowej Pokoju” gromadzącym się w Sanktuarium Maryjnym OO. Karmelitów w Oborach”. Niepokalanemu Sercu Maryi oddajemy i zawierzamy przyszłość tego dzieła, które jest Jej dziełem i darem dla Zakonu i Kościoła w Polsce. Najserdeczniej dziękujemy wszystkim za radość braterskiego spotkania pod płaszczem Matki Bożej Szkaplerznej w malowniczo położonym klasztorze na Ziemi Dobrzyńskiej oraz dar wspólnej modlitwy i dzielenia się świadectwem wiary i miłości Ojczyzny i Kościoła. Z darem Chrystusowego Błogosławieństwa + z Oborskiego Domu Maryi – Ojcowie Karmelici. Poniżej konferencje, artykuł, film ze zdjęciami i adres na który można zamawiać filmową relację całego spotkania na płytach DVD.

Papieski różaniec dla Obór - CZYTAJ

Film ze zdjęciami - ZOBACZ

Filmową relację na płytach DVD można zamawiać na adres:

Józef Gołębiewski

Oś. Armii Krajowej 2/19

87 - 600 LIPNO

Tel. kom. 603 881 089

 

Konferencje wygłoszone przez o. Piotra Męczyńskiego O. Carm. podczas XXI Ogólnopolskiego Wieczernika Królowej Pokoju w Oborach dnia 11 lipca A. D. 2020

Papież rodziny i świętości życia

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Pełni radości dziękujemy dzisiaj Trójcy Przenajświętszej za dar Świętego Papieża Jana Pawła II, którego setną rocznicę urodzin obchodzimy w tym roku. Dziękujemy także za świadectwo jakie pozostawili nam jego bliscy.

 „Ojciec Święty przybywając do Wadowic w 1999 roku wspominał swój rodzinny dom jako miejsce szczególnie dla niego ważne:

„Z synowskim oddaniem całuję próg domu rodzinnego, wyrażając wdzięczność Opatrzności Bożej za dar życia przekazany mi przez [moich] Rodziców, za ciepło rodzinnego gniazda, za miłość moich najbliższych, która dawała poczucie bezpieczeństwa i mocy, nawet wtedy, gdy przychodziło zetknąć się z doświadczeniem śmierci i trudami codziennego życia w [trudnych] czasach” (Abp Marek Jędraszewski). W tym zaledwie jednym zdaniu Jan Paweł II wyraził głębię tego, co ciągle pozostawało w nim jako niezwykle żywe i drogie – mimo że wypowiadając te słowa, liczył już wtedy 79 lat.

Myślał zapewne najpierw o swojej matce Emilii i jej trudzie macierzyństwa. Wiedział o tragedii, jaką przeżyła w 1916 roku, kiedy zaledwie 16 godzin po urodzeniu córeczki Olgi musiała być świadkiem jej śmierci. Wiedział też, że zanim go cztery lata później, 18 maja 1920 roku, urodziła, przechodziła trudne chwile zagrożonej ciąży i nakłaniania jej przez jednego z lekarzy, by w imię uratowania własnego zdrowia i życia zdecydowała się na aborcję żyjącego pod jej sercem dziecka. Wiedział, że w czasie samego porodu jego ojciec wraz ze starszym bratem Edmundem udali się do parafialnego kościoła, dzisiejszej bazyliki pod wezwaniem Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny, aby modlić się o szczęśliwe rozwiązanie”. Gdy zbliżała się chwila narodzin przyszłego papieża, o godzinie 17.00 rozległo się bicie kościelnego dzwonu a potem śpiew Litanii loretańskiej do Matki Bożej. Ojciec święty znając później tę okoliczność z opowiadań, wielokrotnie wspominał, że mama urodziła go wtedy, gdy w wadowickim kościele śpiewano Litanię na cześć Matki Bożej.  

On sam swoim życiem całkowicie oddanym Maryi, swoim „Totus Tuus” wyśpiewał Jej tę litanię, a do znanego nam tekstu dodał jeszcze wezwanie: Królowo Rodzin, módl się za nami!

Jak wiele, najmilsi, mówi nam fotografia rodziców stojąca na biurku papieskiego pokoju przez wszystkie lata długiego pontyfikatu św. Jana Pawła II.

Ta ślubna fotografia rodziców towarzyszyła mu nieustannie. Codziennie kierował na nią swoje oczy z sercem, przepełnionym wdzięcznością i synowską miłością.

I my także myślimy o nich z wdzięcznością i cieszymy się bardzo, że 7 maja tego roku – niemal dokładnie w setną rocznicę przyjścia na świat Jana Pawła II – w bazylice wadowickiej, gdzie został ochrzczony, nastąpiło uroczyste rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego jego Rodziców: Służebnicy Bożej Emilii Wojtyły z d. Kaczorowskiej oraz Sługi Bożego Karola Wojtyły – seniora.

„Wiemy dobrze, że nie byłoby takiego człowieka, kapłana i biskupa jak Karol Wojtyła, gdyby nie było wielkiej wiary jego Rodziców”.

Św. Jan Paweł II w homilii wygłoszonej 16 czerwca 1999 r. w Wadowicach powiedział:

„Jest jeszcze jedna rzecz, za którą chcę podziękować. Wiem, że Kościół krakowski i jego kardynał postawił w Wadowicach szczególne wotum wdzięczności Matce Boga. Niedaleko stąd został wybudowany Dom Samotnej Matki. Znajdują w nim schronienie i pomoc kobiety, które mimo ofiar i przeciwności pragną strzec daru swego macierzyństwa. Jestem wdzięczny za ten wielki dar waszej miłości do człowieka i troski o życie. Moja wdzięczność jest tym większa, że Dom ten nosi imię mojej matki, Emilii. Wierzę, że ta, która wydała mnie na świat i otoczyła miłością moje dzieciństwo, będzie opiekowała się również tym dziełem. Was zaś proszę, abyście nadal wspierali ten Dom waszą dobrocią”.

Drodzy bracia i siostry!

Św. Jan Paweł II został nazwany papieżem rodzin i świętości życia. Św. Nawiedzając w 1997 roku sanktuarium św. Józefa w Kaliszu powiedział:

„Proszę wszystkich, stójcie na straży życia. (…) Chrońcie i otaczajcie opieką życie każdego waszego dziecka, każdej ludzkiej osoby, zwłaszcza chorych, słabych i niepełnosprawnych. Dawajcie świadectwo miłości życia i dzielcie się hojnie tym świadectwem”.

Razem ze Św. Janem Pawłem II stańmy odważnie na straży życia i nie zapominajmy jego pouczenia: „Nie ma innej drogi ocale­nia ojczyzny, jak ochrona każdego życia ludzkiego, od poczęcia do naturalnej śmierci, jak gościnność dla dziecka, mającego począć się i narodzić, jak przy­jaźń dla człowieka odchodzącego do wieczności".

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Nasz wielki Rodak z Wadowic podkreślał zawsze szczególną rolę ojca w rodzinie. Z wdzięcznością wspominał swojego ojca, który wywarł szczególnie silny wpływ na duchową sylwetkę i charakter przyszłego papieża. Karol Wojtyła senior nie ożenił się po raz drugi. Pozostał wdowcem, który bez reszty poświęcił się synowi. Po stracie żony nie rozpaczał, nie użalał się nad sobą, ale mocno się skupił na wychowaniu Lolka. Tak jak chciałaby tego Emilia. W oczach sąsiadów stanowił wzór rodzica.

Piękne świadectwo o swoim ojcu daje nam Św. Jan Paweł II: „Moje lata chłopięce i młodzieńcze łączą się przede wszystkim z postacią ojca, którego życie duchowe po stracie żony i starszego syna niezwykle się pogłębiło. Mogłem na co dzień obserwować jego życie… Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mego Ojca na kolanach, tak jak na kolanach widywałem go zawsze w kościele parafialnym. Patrzyłem z bliska na jego życie, widziałem, jak umiał od siebie wymagać (…) Patrząc na niego, nauczyłem się, że trzeba samemu sobie stawiać wymagania i przykładać się do spełniania własnych obowiązków (…) Mojego ojca „uważam za niezwykłego człowieka” – mówił papież.

W oczach sąsiadów Karol Wojtyła senior stanowił wzór rodzica. Mężczyzna silny, ale jednocześnie po macierzyńsku opiekuńczy. Ojciec kształtował charakter Lolka, dbał o jego wszechstronny rozwój, o edukację. Uczył go nawet niemieckiego w domu; stąd przyszły papież będzie mówił tym językiem z ojcowskim, austriackim akcentem.

Kiedy Lolka odwiedzali w domu koledzy, „pan kapitan” wyjmował z biblioteczki ilustrowaną książkę do historii i opowiadał im o bohaterskich dziejach Polski. Streszczał „Trylogię” Sienkiewicza albo czytał na głos wiersze Norwida. – Uczył nas patriotyzmu, a także porządku, systematyczności i poczucia obowiązku – wspomina jeden z kolegów szkolnych papieża (Eugeniusz Mróz).

Karol Wojtyła senior sam prowadził gospodarstwo domowe. Taką troskliwość o dom, jak opowiadali starsi mieszkańcy Wadowic, rzadko w ogóle można było spotkać. Eugeniusz Mróz często widywał „pana kapitana” przy codziennych domowych czynnościach. – Uszył nawet kiedyś ze swoich starych mundurów garnitur dla Karola. Także on przyrządzał śniadania i kolacje. Na obiady chodzili z synem do jadłodajni, którą naprzeciw ich domu prowadziła sąsiadka Maria Banaś.

Każda czynność miała swój czas i swoje miejsce. Karol Wojtyła senior przestrzegał regularnego rytmu dnia, który wyznaczały: posiłki, wspólne odrabianie lekcji, wieczorne spacery nad rzeką Skawą. I systematyczna modlitwa. A także codzienna poranna Msza św. w parafialnym kościele. Zawsze o siódmej, przed lekcjami szkolnymi Lolka. Razem z synem Wojtyła czytał też w domu Biblię. Razem odmawiali Różaniec i śpiewali Godzinki do Najświętszej Maryi Panny. Razem pielgrzymowali do sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej, by tam stanąć przed cudownym obrazem Matki Bożej. Możemy też sadzić, że to właśnie ojciec zaprowadził 10 – letniego Karola do klasztoru karmelitów na wadowickiej górce, gdzie przyjęty został do Szkaplerza Matki Bożej. 

Drodzy bracia i siostry! Warto pamiętać w jakiej rodzinie wzrastał nasz święty Rodak z Wadowic. Warto pamiętać jak ważna dla przyszłości naszych dzieci jest bliska obecność i przykład ojca.

Ks. Bp Kazimierz Ryczan podkreśla:

„Kiedy oczy ojca skierowane są na ołtarz, oczy dziecka patrzą w tym samym kierunku. Kiedy nogi ojca kierują się do świątyni, nogi syna i córki podążają w tym samym kierunku. Kiedy ojcowie nie znają drogi do świątyni, drogi te zarastają chwastami. Kiedy ojciec prowadzi syna lub córkę do Ojca, wówczas promieniuje Boże ojcostwo. Tak rodzą się powołania, tak rodzą się prawdziwe domy, które stają się pierwsza szkołą świętości”.

Drodzy bracia i siostry! Świętując stulecie urodzin św. Jana Pawła II warto pamiętać w jakiej rodzinie wzrastał przyszły święty. Warto pamiętać jak jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni, jak ważne jest nasze świadectwo wiary przeżywanej w codzienności, potwierdzanej uczynkami miłości, wiernością obowiązkom stanu, codziennej modlitwie i gorliwym życiem sakramentalnym. Taka żywa wiara rodziców rozpala i pociąga serca dzieci. Taka rodzina silna Bogiem jest pierwszą szkołą miłości i świętości.

Ojciec Święty Jan Paweł II nigdy nie zapomniał świadectwa swej matki i ojca, podobnie jak nigdy nie zapomniał o świadectwie jakie przekazał jego trzynaście lat starszy brat Edmund, pracujący jako lekarz Oddziału Zakaźnego Szpitala Miejskiego w Bielsku. 

Pomimo różnicy wieku byli ze sobą bardzo związani. Grali w piłkę i wędrowali po górach. Jan Paweł II, który przez lata na swoim biurku w papieskim apartamencie w Watykanie, przechowywał stetoskop (słuchawki lekarskie) starszego brata z bielskiego szpitala, tak go później wspominał:

„Mój brat, Edmund, zmarł u progu samodzielności zawodowej, zaraziwszy się jako młody lekarz ostrym wypadkiem szkarlatyny, co wówczas (1932) przy nieznajomości antybiotyków było zakażeniem śmiertelnym. Są to wydarzenia, które głęboko wyryły się w mej pamięci – śmierć brata chyba nawet głębiej niż matki, zarówno ze względu na szczególne okoliczności, rzec można tragiczne, jak też i z uwagi na moją większą wówczas dojrzałość. Liczyłem w chwili jego śmierci dwanaście lat”.

Edmund Wojtyła urodził się w 1906 roku w Krakowie. W 1924 roku ukończył z wynikiem celującym wadowickie Gimnazjum. Po czym rozpoczął studia medyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie z wyróżnieniem zdał wszystkie egzaminy. W 1930 roku zdobył promocję na lekarza i trafił na kilkumiesięczną praktykę do krakowskiej Kliniki Dziecięcej. 1 kwietnia 1931 roku otrzymał pracę w Szpitalu Miejskim w Bielsku. Objął posadę sekundariusza, czyli zastępcy ordynatora.

Rok później wybuchła epidemia płonicy. W listopadzie 1932 roku na jego oddział została przywieziona 21-letnia kobieta w bardzo ciężkim stanie. Doktor Wojtyła zadecydował o jej hospitalizacji i osobiście doglądał w izolatce, w której została umieszczona. Podawał lekarstwa, pielęgnował, czuwał w dzień i w nocy. Nikt inny nie podjął się tego zadania z obawy o swoje zdrowie i życie. Niestety, nie zdołał jej uratować.

A wkrótce potem sam potrzebował pomocy. Bardzo źle znosił chorobę. Jego stan opisywano tak: „Ciało pokryły czerwone plamy. Miał straszne bóle głowy. Temperatura – ponad czterdzieści stopni. Męczyły go napady drgawek. Zachorował, ponieważ zbyt krótko pracował na oddziale zakaźnym i nie zdążył się uodpornić… Agonia trwała cztery dni”. Zmarł 4 grudnia 1932 roku. Miał dwadzieścia sześć lat.

Prasa charakteryzowała go jako lekarza wyjątkowo rzetelnego, okazującego współczucie chorym. Słowa, które padły na pogrzebie Edmunda, świadczą, że prawdę o świętości ludzkiego życia, wpajaną mu usilnie przez matkę, potraktował naprawdę poważnie. Jak misję na całe życie. A w misję wpisana jest zawsze ofiara.

Edmund aż nadto rozumiał, że lekarz ma służyć życiu. Alternatywy nie ma. Tak został wychowany, takie wartości wyniósł z domu, tego nauczyła go matka. A może opowiedziała kiedyś starszemu synowi, że sama była gotowa poświęcić życie za jego młodszego brata?

Na jego płycie nagrobnej wyryto napis: „Swe młode życie oddał w ofierze cierpiącej ludzkości”.

W 1934 ciało Edmunda zostało przeniesione do Krakowa, do grobowca rodzinnego Wojtyłów na Cmentarzu Rakowickim.

By upamiętnić swego starszego brata, nasz święty Papież trzymał na swoim biurku lekarski stetoskop (słuchawki lekarskie).

Ojciec Święty w liście do biskupa Tadeusza Rakoczego z okazji nadania szpitalowi w Bielsku-Białej imienia Edmunda Wojtyły napisał: „Nie było dane Edmundowi długo pracować w tym szpitalu. Wiem jednak, że głęboko był z nim związany, a swoją pracę wśród chorych traktował bardzo poważnie. Miałem takie odczucie, gdy odwiedzałem go w tym szpitalu i gdy o tym rozmawialiśmy. W duchu lekarskiej powinności towarzyszył cierpiącym także wtedy, gdy ówczesny stan medycyny nie dawał już możliwości skutecznej pomocy. A potem on sam doświadczył śmiertelnej choroby. Jego przedwczesne odejście zapisało się głęboko w moim sercu, ale nie tylko w moim, skoro pamięć o jego samarytańskiej postawie zachowała się aż dotąd. Po siedemdziesięciu latach od jego śmierci wciąż wspominam go z braterską miłością i polecam jego duszę miłosiernemu Bogu” – napisał Papież. (Watykan, 18.06.2003).

Św. Jan Paweł II „mając w pamięci świadectwo swego starszego brata, rozumiał i cenił pracę lekarzy, pielęgniarek, ratowników i pracowników medycznych, za których często się modlił i z którymi się spotykał”.

Gromadząc się dzisiaj przy Sercu Matki Bolesnej i Relikwiarzu Krwi Św. Jana Pawła II – dziękujmy Dobremu Bogu za dar życia, nauczania i posługi na Stolicy Piotrowej naszego Świętego Rodaka z Wadowic. Prośmy przez jego wstawiennictwo o błogosławieństwo Boga w Trójcy Świętej Jedynego i dalszą opiekę Pani Jasnogórskiej dla naszej umiłowanej Ojczyzny.

Polecajmy wszystkie intencje zapisane w naszych pielgrzymich sercach, które składamy dzisiaj z wiarą na ołtarzu Chrystusowej Ofiary i zawierzamy Sercu Matki Bożej Bolesnej. Amen.

 

Apostoł Szkaplerza Karmelitańskiego

Drodzy w Chrystusie Panu, bracia i siostry!

Drodzy Czciciele Matki Bożej Szkaplerznej!

Jako dzieci Kościoła i Ojczyzny, pełni ufności gromadzimy się dzisiaj w Oborskim Wieczerniku u stóp Maryi, naszej Niebieskiej Matki.

Papież św. Jana Paweł II zachęcał:

Doświadczenia przeszłości uczą nas, w kim szukać oparcia, kto jest tym największym sprzymierzeńcem Kościoła i Narodu. Maryja jest Królową polskich spraw, polskich trudów, polskich cierpień i polskich zwycięstw”.

Jego prywatną kaplicę na Watykanie zdobił obraz Jasnogórskiej Królowej Polski, piersi okrywał brązowy szkaplerz karmelitański, a dłonie nieustannie przesuwały paciorki różańca.

Ojciec Święty często zawierzał Maryi siebie, Ojczyznę i Kościół cały. U stóp Królowej Polski na Jasnej Górze pozostawił swoje wota dziękczynne. Do najcenniejszych należy przestrzelony pas papieskiej sutanny ofiarowany już w dwa lata po zamachu oraz korony na Cudowny Wizerunek Czarnej Madonny, które pobłogosławił drżącą dłonią w przededniu swojej śmierci. Na papieskich koronach dla Jasnogórskiej Królowej uwiecznione zostały słowa, stanowiące hasło przewodnie jego życia: „Totus Tuus” – cały Twój, Maryjo.

Wpatrzeni w przykład życia i wsłuchani w nauczanie świętego Jana Pawła II ponawiamy dziś przymierze z Maryją. Pragniemy, aby duch papieskiego „Totus Tuus” Maryjo – stale w nas wzrastał.

Znakiem tego przymierza, tego oddania i zawierzenia Maryi stał się dla naszego papieża brązowy szkaplerz karmelitański. To pokorne maryjne sakramentalium było mu zawsze szczególnie drogie.

Gdy, jako nowo wyświęcony biskup krakowski, odwiedził klasztor Karmelitów Bosych w Wadowicach mówił:

„Cieszę się, że mogę podzielić się z wami moim nabożeństwem do Matki Bożej Szkaplerznej. Szkaplerz, który przyjąłem z rąk Ojca Sylwestra w dniu mojej pierwszej komunii św. noszę zawsze”.

Św. Jan Paweł II uczył nas wierności w praktykowaniu nabożeństwa szkaplerznego. Daleka była mu postawa „słomianego zapału”.

„Nie zdjął tej brązowej szaty Maryi, gdy otrzymał czarną sutannę kapłańską, gdy otrzymał fioletowe szaty biskupie, czerwone kardynalskie i białe papieskie. Ta brązowa karmelitańska szata pozostała na jego barkach do dnia śmierci i była niemym świadkiem wszystkich chwil życia Ojca Świętego” (o. W. Tochmański OCD).

W dniu zamachu 13 maja 1981 roku, gdy Kościół wspominał objawienia Pani Fatimskiej, szkaplerz Matki Bożej na piersiach papieża był niczym puklerz przeciw pociskom nieprzyjaciela.

Gdy w szpitalu odzyskał przytomność powiedział do lekarzy: „Wszystko możecie mi zabrać, wszystko możecie mi zdjąć, zostawcie mi tylko szkaplerz na szyi, nie zdejmujcie tej szaty Maryi z mojej piersi”.

I ta prośba Ojca Świętego wyrażająca jego wielką miłość i całkowite zawierzenie Matce Bożej została uszanowana. Wymownie przypomina o tym zdjęcie wykonane przez Arturo Mari w poliklinice Gemellego zaledwie osiem dni po zamachu. Ojciec święty leży na łóżku szpitalnym. Obok skomplikowana aparatura medyczna podtrzymująca życie. Poranione obandażowane ciało, biała szpitalna koszula. Na prawym barku widać wystający brązowy płatek sukna – szkaplerz święty, o którym Maryja powiedziała: „Oto znak zbawienia, oto ratunek w niebezpieczeństwie”.

Właśnie wtedy, w klinice Gemellego, miała miejsce jeszcze jedna wymowna interwencja Maryi. W dniu 16 lipca 1981 roku, w dzień Matki Bożej Szkaplerznej cofnął się śmiertelny wirus cytomegalii, który dostał się do organizmu papieża wraz z przetaczaną krwią. Od tego Ojciec Święty wyraźnie zaczął odzyskiwać siły.

Drodzy bracia i siostry! Niech także dla każdego z nas szkaplerz będzie szczególnym znakiem opieki Maryi i naszego osobistego poświęcenia Jej Macierzyńskiemu Sercu. Niech będzie znakiem pociechy i nadziei, znakiem pielgrzyma zdążającego ufnie do niebieskiej ojczyzny.

Do tego zachęca nas św. Jan Paweł II mówiąc:

„Niech wam towarzyszy zawsze Matka Boża Szkaplerzna, Matka Boża z Góry Karmelu… Niech prowadzi was Ona jak gwiazda, która nigdy nie znika z horyzontu. I niech was Ona zawiedzie w końcu do Boga, ostatecznego Portu, ostatniej Przystani nas wszystkich”.

Drodzy w Chrystusie, bracia i siostry! Droga Rodzino Matki Bożej Szkaplerznej!

Trzeba abyśmy dzisiaj, zgromadzeni przy tym oborskim relikwiarzu Krwi św. Jana Pawła II, ukazującym postać naszego wielkiego Rodaka ze szkaplerzem na piersiach, postawili sobie pytanie: Co to znaczy nosić szkaplerz Maryi na sercu, o czym ma nam przypominać ta brązowa karmelitańska szata?

18 maja br. wspominaliśmy stulecie urodzin naszego wielkiego Rodaka Św. Jana Pawła II, a 20 czerwca br. stulecie jego chrztu.

Być może niektórzy z Was pamiętają jeszcze ten wzruszający obraz z przekazów telewizyjnych, gdy Jan Paweł II klęczy i modli się w wadowickiej Farze, a następnie całuje chrzcielnicę, przy której „wszystko się dla niego zaczęło.

Podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Polski w roku 1979 wyznał: „Przy tej chrzcielnicy zostałem przyjęty do łaski Bożego synostwa i wiary Odkupiciela mojego, do wspólnoty Jego Kościoła w dniu 20 czerwca 1920 roku. Chrzcielnicę tę już raz uroczyście ucałowałem w roku tysiąclecia chrztu Polski jako ówczesny arcybiskup krakowski. Potem uczyniłem to po raz drugi (…), na 50. rocznicę mojego chrztu, jako kardynał, a dzisiaj po raz trzeci ucałowałem tę chrzcielnicę, przybywając z Rzymu jako następca św. Piotra” (Wadowice, 7 czerwca 1979).

Ojciec Święty słowem i przykładem wskazywał nam także na Maryję, jako szczególną strażniczkę naszego chrzcielnego przymierza z Bogiem. Od pierwszej komunii świętej wiernie nosił na piersiach Jej brązową karmelitańską szatę – szkaplerz święty, który przypominał mu tę duchową szatę – szatę łaski uświęcającej umiłowanego dziecka Bożego, w którą przyobleczona została nasza dusza w sakramencie chrztu świętego.

Pięknie wyjaśnia to św. Jan Paweł II w improwizowanym przemówieniu do młodzieży podczas wizytacji parafii p.w. Matki Bożej Szkaplerznej w Mostacciano pod Rzymem 15 stycznia 1989 r. Wychodząc od faktu, że szata szkaplerzna jest darem Matki Jezusa dla nas, i stwierdzając, że Maryja, Dziewica Karmelu, troszczy się - podobnie jak każda ziemska matka - także o odzienie swoich dzieci, Papież pytał: "A może dzieci potrzebują jakiejś szczególnej szaty, czegoś więcej niż zwykłe odzienie?". I równocześnie odpowiadał: "Tak, oczywiście! I właśnie Ona, Dziewica Karmelu, Matka szkaplerza świętego, mówi nam o swej macierzyńskiej trosce, o swym zatroskaniu o nasze odzienie; o nasze odzienie w sensie duchowym, którego szkaplerz jest symbolem, o odzianiu nas łaską Bożą i o wspomaganiu nas, aby zawsze była białą ta szata, którą - jak wiemy - otrzymaliśmy podczas chrztu świętego. Ta biała szata jest symbolem owej duchowej szaty, w którą została przyobleczona nasza dusza - szaty łaski uświęcającej". Namiestnik Chrystusa zachęcał młodzież do zatroskania o to, "aby ta szata duchowa była coraz piękniejsza, aby nie została nigdy splamiona i nie musiała być naprawiana". "Współpracujcie - mówił Jan Paweł II - z tą dobrą Matką, Matką szkaplerza świętego, która dba bardzo o wasze szaty, a szczególnie o tę szatę, którą jest łaska uświęcająca w duszach Jej dzieci".

Drodzy bracia i siostry!

Prośmy dzisiaj Maryję, stojącej wiernie pod krzyżem Syna, aby pomogła nam dochować wierności przyrzeczeniom złożonym Bogu na chrzcie świętym. Prośmy o to dla każdego z nas i dla wszystkich dzieci Narodu Polskiego.

Nasza Niebieska Matka troszczy się o nasze dusze i ciała, o nasze życie doczesne i zbawienie wieczne, o naszą wierność Chrystusowi i Jego Ewangelii, o to abyśmy zawsze zachowywali godność przybranych dzieci Bożych otrzymaną na chrzcie świętym, abyśmy wierni dziedzictwu wiary ojców naszych budowali ojczyznę doczesną i podążali drogą prawdziwej miłości Boga i bliźniego do ojczyzny niebieskiej.

Doświadczenie wieków i przykład świętych polskich uczy nas, że idąc z Maryją zwyciężymy – w życiu naszym osobistym, rodzinnym i narodowym.

Dlatego, drodzy bracia i siostry, gromadząc się dzisiaj przy Niepokalanym Sercu Maryi, pamiętajmy, że wszyscy jesteśmy wezwani, aby z Jej macierzyńską pomocą, odważnie wyznawać i wielbić Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, naszego jedynego Pana i miłosiernego Zbawcę, Króla Miłości i Pokoju, całym naszym sercem i całym naszym życiem. Amen.

 

Papież Eucharystii

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

„Przed tak wielkim Sakramentem upadajmy wszyscy wraz – jakże wielkim jest ten Sakrament!” – mówił św. Jan Paweł II.

Wszystko w życiu naszego umiłowanego Ojca Świętego zaczynało się u stóp Chrystusa utajonego w Najświętszym Sakramencie (por. Wstańcie chodźmy!, s. 115).

Adoracja Najświętszego Sakramentu była dla niego chwilą całkowitego oderwania się od rzeczywistości, oddania się w ręce Pana. W Krakowie często chadzał do kościoła Świętego Józefa przy ulicy Poselskiej, w którym trwała nieustanna adoracja. W Watykanie, za każdym razem, przechodząc w swoim apartamencie przed kaplicą, nie omieszkał do niej wstąpić, by na chwilę przystanąć przed Jezusem Eucharystycznym.

„Pięknie jest zatrzymać się z Nim i jak umiłowany Uczeń oprzeć głowę na Jego piersi (por. J 13,25), poczuć dotknięcie nieskończoną miłością Jego Serca – mówił Jan Paweł II. Jeżeli chrześcijaństwo ma się wyróżniać w naszych czasach przede wszystkim sztuką modlitwy, jak nie odczuwać odnowionej potrzeby dłuższego zatrzymania się przed Chrystusem obecnym w Najświętszym Sakramencie na duchowej rozmowie, na cichej adoracji w postawie pełnej miłości? Ileż to razy, moi drodzy Bracia i Siostry, przeżywałem to doświadczenie i otrzymywałem dzięki niemu siłę, pociechę i wsparcie!”.

Jeden z kapłanów opowiadał o swoich wrażeniach ze Mszy świętej w prywatnej kaplicy Jana Pawła II. „Kiedy weszliśmy do kaplicy, on już klęczał na klęczniku na środku kaplicy i modlił się. Głowę miał ukrytą w dłoniach. Ani drgnął. Trwał tak bez ruchu bardzo długo. Pomyślałem sobie, że to jest właśnie skała – Piotr. W tym miejscu, w tej postawie modlitwy przed Eucharystią, jakby nieobecny, całkowicie zanurzony w Bogu”.

Ten obraz papieża klęczącego przed Najświętszym Sakramentem powracał podczas licznych stacji jego pielgrzymki przez ziemię. Kiedy Jan Paweł II przyjechał do Turynu, aby oddać cześć Całunowi Turyńskiemu, minął tę bezcenną relikwię. Pierwsze kroki skierował w stronę Najświętszego Sakramentu. Jakby chciał nam podpowiedzieć: żadna relikwia nie dorównuje tabernakulum!

Podczas pewnej podróży apostolskiej, jeden nuncjusz ustawił w kaplicy obraz Botticelliego i podczas kolacji spytał Papieża, czy mu się podobał. Jan Paweł II odpowiedział, że wszedł do kaplicy dla tabernakulum i żadne dzieło sztuki w żadnym muzeum świata nie ma dla niego większej wartości.

„O Boska Eucharystio, płomieniu miłości Chrystusa, płonący na ołtarzu świata…” woła pełen zachwytu i wzruszenia św. Jan Paweł II.

Drodzy bracia i siostry! Na kartach Pisma Świętego Starego Testamentu czytamy jak Mojżesz zobaczył płonący krzew, znak obecności żywego Boga, i usłyszał: „Mojżeszu, Mojżeszu! (…) Zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą!”. Bóg przedstawił mu się słowami: „JESTEM, Który JESTEM”. W czasie każdej Eucharystii stajemy na świętej ziemi. Bóg wychodzi nam na spotkanie i mówi: „JESTEM tutaj z wami, JESTEM dla was”.

„Jakież to cudowne! Po konsekracji Bóg przebywa tutaj jak w niebie! Jeżeli człowiek poznałby do głębi tę tajemnicę, umarłby ze szczęścia” – mówi św. Jan Vianney, Proboszcz z Ars.

Podobnie bł. O. Honorat Koźmiński: „Ze wszystkich skarbów jakie Kościół posiada, największym jest bez wątpienia Najświętszy Sakrament, w którym przebywa nieustannie ukryty Ten, który jest szczęściem całego nieba”.

Św. Jan Paweł II uczy: „Trwając w milczeniu przed Najświętszym Sakramentem, odkrywamy Chrystusa w pełni i realnie obecnego, Jego adorujemy i z Nim obcujemy. Nie doświadczamy Go jednak i nie zbliżamy się do Niego przez zmysły. To wiara i miłość każą nam uznać, że pod postaciami chleba i wina obecny jest Chrystus (…)”.

Ojciec Święty zachęca:

„Pozostawajmy długi czas na kolanach przed Jezusem obecnym w Eucharystii, naszą wiarą i miłością wynagradzając zaniedbania, zapomnienia czy wręcz zniewagi, których Zbawiciel nasz musi doznawać w tak wielu rejonach świata” (Mane nobiscum, Domine, 18).

Podczas pierwszego „papieskiego” Bożego Ciała w 1979 roku Jan Paweł II mówił: „W tym milczeniu białej Hostii niesionej w monstrancji są wszystkie słowa Chrystusa, jest całe Jego życie oddane na ofiarę Ojcu za każdego z nas”.

Szczególnie wzruszające były ostatnie obchody uroczystości Bożego Ciała ( Corpus Domini), którym przewodniczył Ojciec Święty w 2004 roku. Papież nie mógł już się poruszać o własnych siłach i jego wózek inwalidzki został zamocowany na specjalnej platformie samochodu przygotowanego do procesji. Przed nim na klęczniku stała monstrancja z Najświętszym Sakramentem. Niedługo po rozpoczęciu procesji Jan Paweł II poprosił mistrza ceremonii, by mu pomógł uklęknąć, on jednak delikatnie tłumaczył, iż byłoby to zbyt ryzykowne, gdyż nierówna droga powodowała utratę stabilności pojazdu. Po kilku minutach Papież powtórzył: „Chciałbym uklęknąć”. W odpowiedzi zostało mu zasugerowane, by odczekać do momentu, w którym nawierzchnia drogi będzie w lepszym stanie. Jakiś czas później Ojciec Święty jednak powiedział z determinacją, niemal krzycząc: „Tu jest Jezus. Proszę”. Nie było możliwe dalsze stawianie mu oporu i dwóch ceremoniarzy umieściło go na klęczniku. Nie mogąc oprzeć ciężaru na nogach, Papież próbował podtrzymać się uczepiony krawędzi klęcznika, ale musiał zostać szybko przeniesiony z powrotem na wózek. Była to wielka demonstracja wiary: nawet wtedy, gdy nad ciałem nie miał kontroli, jego wiara pozostała niezmienna.

Ojciec święty Jan Paweł II pociąga nas swoim przykładem i mówi: „Wpatrujcie się z ufnością w Chrystusa, odnówcie swą miłość ku Temu, który jest obecny w eucharystycznym sakramencie! On jest boskim Gościem duszy, oparciem w każdej słabości, mocą w każdej próbie, pociechą w każdym cierpieniu, jest chlebem życia, ostatecznym przeznaczeniem człowieka”.

Drodzy Bracia i Siostry! Umocnieni i zachęceni świadectwem wiary naszego papieża adorujmy i uwielbiajmy Jezusa, powtarzając za św. Janem Pawłem II:

„Wielbię Cię, Boże ukryty, który pod tymi świętymi postaciami prawdziwie jesteś obecny”.

Drodzy Moi! Jakże wiele mówi nam ta wielka figura Zmartwychwstałego umieszczona przed ołtarzem polowym w tym karmelitańskim ogrodzie. Wejdźmy, najmilsi, do Ogrodu Pana, którym jest Kościół, i szukajmy Świętego Oblicza. Zmartwychwstały Jezus pragnie spotkać się z nami, tak jak spotkał się z Marią Magdaleną w niedzielny poranek, gdy ta stała przy pustym grobie i płakała. Szukała ciała Ukrzyżowanego i płakała. Usłyszała wtedy głos zmartwychwstałego Jezusa: „Niewiasto, czemu płaczesz, kogo szukasz?”. Jednak w pierwszym momencie Go nie rozpoznała, sadząc, że to jest ogrodnik. Dopiero, gdy zwrócił się do niej po imieniu, rozpoznała Jego głos, oczy jej się otworzyły i rozpoznała słodkie Oblicze Umiłowanego. (por. J 20, 11 – 18).

Jakże często i my, nie rozpoznajemy zmartwychwstałego Chrystusa, gdy do nas mówi, Jego pełnego miłości Oblicza spoczywającego na nas nieustannie w każdym tabernakulum, w każdej Mszy świętej, w każdej naszej komunii świętej. Tak bardzo zajęci jesteśmy sobą, pozostajemy sami ze swoimi troskami, skupieni na swojej chorobie, płaczemy nad naszym życiem nie widząc drogi wyjścia. Jednak z każdego ołtarza Jezus z miłością wyciąga do nas swoją dłoń i powtarza: „Odwagi, Nie bójcie się! Ja jestem z wami. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. Pan odwalił grobowy kamień, dla Niego nie ma nic niemożliwego. Dlatego „Nie bój się, wierz tylko!” (por. Mk 5, 36).

Ojciec Emilien Tardif opowiada o wymownym zdarzeniu ze swojej posługi ewangelizacyjnej w Dominikanie:

„Pewnego razu jakaś kobieta bardzo płakała przed Najświętszym Sakramentem i pewien katechista zapytał ją, co jej jest. Odpowiedziała mu, że właśnie prosi Pana, aby uzdrowił ja z białych plam, jakie miała na twarzy, przez które wstydziła się nawet wyjść na ulicę.

- Prosze pani – powiedział jej katechista – ale o jakich plamach pani mówi?

Kobieta odpowiedziała mu: - Nie widzi pan plam, jakie mam na ciele?

- Nie, niczego nie widzę – odpowiedział jej katechista.

Wyszli oboje z kaplicy i katecheta zaproponował, aby zobaczyła się w lustrze. Plamy całkowicie zniknęły podczas półgodzinnej adoracji”.

To żywy i zmartwychwstały Jezus, ukryty w świętej Hostii, ją uzdrowił.

Dlatego dzisiaj najmilsi, bracia i siostry, pragnę wam powiedzieć: Sursum corda! – W górę serca! Spójrzmy na Pana! On podczas dzisiejszej adoracji pragnie spotkać się z nami osobiście, tak jak spotkał się w niedzielny poranek z Marią Magdaleną przy pustym grobie. On ociera nasze łzy, przemienia nasz smutek w radość. Uzdrawia nasze dusze i ciała. On podczas adoracji i w komunii świętej zwraca się do nas po imieniu i ukazuje nam swoje pogodne Oblicze, jaśniejące nad nami łaską i miłosierdziem, pokojem i nadzieją. On trzyma nas za rękę i mówi: „Nie lękaj się! Zmartwychwstałem i zawsze jestem z tobą!”

Przypomina nam o tym św. Jan Paweł II, gdy uczy: „W tajemnicy eucharystycznej (...) Zmartwychwstały zechciał zamieszkać na zawsze wśród nas, aby każdy człowiek mógł poznać Jego prawdziwe imię, Jego prawdziwe oblicze, i doświadczyć Jego nieskończonego miłosierdzia”. Amen.

o. Piotr Męczyński O. Carm.

 

 


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio