Drodzy bracia i siostry! Wsłuchajmy się najpierw
w słowa dzisiejszej Ewangelii:
„Pewnego razu – gdy tłum cisnął się do Jezusa,
aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret – zobaczył dwie
łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy
do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od
brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy.
Gdy przestał
mówić, rzekł do Szymona: «Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!» A
Szymon odpowiedział: «Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i nic nie ułowiliśmy. Lecz
na Twoje słowo zarzucę sieci». Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo
ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na współtowarzyszy w drugiej
łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak
że się prawie zanurzały.
Widząc to,
Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: «Wyjdź ode mnie, Panie, bo
jestem człowiekiem grzesznym». I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w
zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów
Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona.
A Jezus rzekł
do Szymona: «Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił». I wciągnąwszy łodzie na
ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim” (Łk 5, 1-11).
Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry,
zgromadzeni w Domu Matki Bolesnej!
Niedawno otrzymałem list od S. Melanii,
loretanki, która przez długie lata często przyjeżdżała do Obór razem z
pielgrzymami z Mińska Mazowieckiego.
Siostra dziękując za życzenia świąteczne
napisała: „Muszę Ojcu powiedzieć, że te słowa życzeń to taki duchowy zastrzyk
na trudne zdrowotne sytuacje. Jestem pewna, że moja zdrowotna sytuacja, kiedy
człowiek nie może o własnych siłach – tylko przy balkoniku – chodzić jest komuś
potrzebna, aby ten kto jest w pełni sił, a jest z daleka od Boga, mógł do Niego
dotrzeć na zdrowych nogach. Wszystkich, którzy potrzebują mojej modlitwy, a
jest ich bardzo wielu, ogarniam sercem i przez ręce Maryi Bolesnej, Matki Miłosierdzia,
oddaję dobremu Bogu prosząc, aby naprostował drogi ich życia i umocnił do
wierności Bogu”.
Drodzy Moi! Jak wiele mówi nam ta pokorna siostra
w tych prostych słowach. Mimo podeszłego wieku i ograniczeń związanych ze
stanem zdrowia pozostaje młoda duchem i odznacza się prawdziwą gorliwością o
zbawienie dusz. Można powiedzieć, że jest prawdziwym rybakiem dusz. Jej siecią
jest codzienna modlitwa wstawiennicza i cierpienie przyjęte i ofiarowane Bogu z
miłością dla dobra innych ludzi, dla ich nawrócenia i zbawienia wiecznego.
Siostra z miłością składa siebie Bogu w darze jako hostia ofiarna, łącząc swoje
ludzkie cierpienia z męką Zbawiciela. Tą postawą pełną wiary i całkowitego
zawierzenia Bogu pomaga zrozumieć prawdziwą godność i misję ludzi chorych w
Kościele, najgłębszy sens i wartość naszych bolesnych doświadczeń przeżywanych
w zjednoczeniu z Chrystusem, własnym przykładem ukazuje czym jest apostolstwo
chorych i w jaki sposób także oni mogą stać się prawdziwymi, choć często
ukrytymi przed światem, rybakami ludzi.
Ich siecią będzie pokorna i ufna modlitwa
wstawiennicza połączona z ofiarę cierpienia przeżywanego w jedności z
Chrystusem Ukrzyżowanym.
W ten sposób nasi chorzy i sędziwi bracia i
siostry mogą pomóc wielu ludziom, tonącym w grzechach i nałogach, zagubionym na
morzu tego świata, odnaleźć drogę do Serca Boga, dopłynąć bezpiecznie do portu
zbawienia wiecznego. Znosząc swoje cierpienia z cierpliwością i pogodną
nadzieją przypominać będą swoim bliskim w domu i tym którzy ich odwiedzają, że
celem naszej ziemskiej pielgrzymki jest Niebo, które miłosierny Zbawiciel
otworzył dla nas przez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie.
Arcybiskup Adrian Galbas, w jednej z homilii do
chorych powiedział, że „albo jest się pielgrzymem nadziei, albo włóczęgą
rozpaczy”.
Ks. Wojciech Bartoszek, krajowy duszpasterz
Apostolstwa Chorych, wspomina Gabrysię z Czarkowa. Ta młoda, licząca ok.
30 lat kobieta poważnie zachorowała. – Była niesamowicie silną osobowością.
Swoje cierpienie przyjęła i ofiarowała m.in. za parafię. Mimo choroby
wspierała najbliższych i wielu przyznawało później, że dzięki niej
przystępowali na nowo do sakramentów. Słyszałem nieraz: „Wie ksiądz,
z Kościołem było mi nie po drodze od wielu lat, ale dzięki Gabrysi
wróciłem”.
Ks. Wojciech podkreśla, że „aby dobrze przeżyć
trudny czas kryzysu związanego z chorobą, potrzebna jest nasza wiara i jedność
z Panem Jezusem, bo bez nich, bez wewnętrznego przekonania, że Chrystus mnie
nie opuścił podczas tych najtrudniejszych chwil, trudno przyjąć krzyż
cierpienia, a jeszcze trudniej go ofiarować. To wręcz niemożliwe. Potrzebny
jest więc stan łaski uświęcającej, związany nieraz z wcześniejszym otwarciem
się na sakrament pokuty, potrzebny jest sakrament namaszczenia chorych. (…) W
Apostolstwie Chorych nie szukamy cierpienia! To byłoby nieludzkie – mówi ks.
Henryk. Jeśli jednak je otrzymujemy, to pamiętajmy, że można je duchowo
przyjąć, wykorzystać i ofiarować.
Kapłan podpowiada jak dokonać aktu ofiarowania
się Chrystusowi, jak można go odnawiać, szczególnie podczas Mszy Świętej.
„Można to zrobić podczas przeistoczenia, kiedy
kapłan podnosi święte postaci. W czasie podniesienie chleba, wpatrując się w
Najświętsze Ciało Chrystusa, mówmy: „Ojcze Niebieski, ofiaruję Ci Ciało Syna
Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa na przebłaganie za grzechy nasze i
całego świata”. Podczas podniesienia kielicha z Krwią powiedzmy: „Ojcze
Niebieski, ofiaruję Ci Krew Syna Twojego, a Pana Naszego Jezusa Chrystusa na
przebłaganie za grzechy nasze i całego świata”. Gdy kapłan uklęknie,
wypowiedzmy: „Ojcze Niebieski, ofiaruję Ci siebie na przebłaganie za grzechy
moje i całego świata”.
Kochani Chorzy! Dzisiaj zmartwychwstały Jezus,
gromadzi nas przy swoim Eucharystycznym Sercu, i mówi do każdego z nas słowa
nadziei: „Zmartwychwstałem i zawsze jestem z Tobą. Zaufaj Mi i Nie lękaj się!
Nic nie zdoła Cię odłączyć od mojej miłości. Zaufaj Mi i oddaj ster swego życia
w Moje ręce! Wypłyń na głębię to znaczy: „Rozważaj Moją bolesną mękę i
rozpoznaj Moje Serce pełne nieskończonej miłości do Ciebie i każdego człowieka.
Złącz swoje ludzkie cierpienia z Moją Ofiarą Miłości, która uobecnia się sakramentalnie
na ołtarzach całego świata. Pozwól Mi działać w Tobie i przez Ciebie! Bądź
poświęconą Mi hostią, w której zamieszkam dla zbawienia wielu. Potrzebuję Cię!
Wyruszmy razem na połów. Bądź ze Mną rybakiem dusz!”.
Drodzy Moi! Wraz z całym Kościołem przeżywamy Rok
Jubileuszowy 2025, którego hasłem i tematem są słowa: „Pielgrzymi Nadziei”.
Trzeba abyśmy z miłością wspierali się wzajemnie
w tej „pielgrzymce nadziei” prowadzącej śladami Jezusa „przez krzyż do chwały
zmartwychwstania”, trzeba abyśmy w zjednoczeniu z Jezusem i ożywieni Jego
miłością pełni ufności podążali razem w objęcia Ojca.
Papież Franciszek w Orędziu na tegoroczny XXXIII
Światowy Dzień Chorego napisał:
„Ileż razy, przy łóżku chorego uczymy się
nadziei! Ileż razy, stojąc blisko tych, którzy cierpią, uczymy się wierzyć!
Ileż razy, pochylając się nad potrzebującymi, odkrywamy miłość! A więc,
uświadamiamy sobie, że jesteśmy „aniołami” nadziei, posłańcami Boga, jedni dla
drugich, wszyscy razem: chorzy, lekarze, pielęgniarki, członkowie rodzin,
przyjaciele, kapłani, zakonnicy i zakonnice; tam gdzie jesteśmy: w rodzinach,
przychodniach, domach opieki, w szpitalach i w klinikach.
Przykładem może być dla nas Bł. Hanna
Chrzanowska, pielęgniarka z Krakowa, prekursorka hospicjum domowego w Polsce,
która „przypominała wszystkim o nadziei szczęścia wiecznego w niebie. Chorzy
cieszyli się, że mogli mieć ją blisko siebie, ponieważ wlewała w nich spokój
ducha, optymizm oraz nadzieję wyzdrowienia, a także wiecznego zbawienia. Jeden
ze świadków nazywa ją „Aniołem nadziei chrześcijańskiej”.
Często zjawiała się w mieszkaniach, o których
wszyscy zapomnieli. A tam, zamiast potłuczonych butelek, brudnych szmat czy
pcheł widziała po prostu cierpiącego człowieka. Wiecznie uśmiechnięta, w białym
wykrochmalonym uniformie.
Świadkowie zeznają, że Hanna przyjmowała postawę
matki w stosunku do chorych oraz swoich współpracowników, którzy bardzo często
nazywali ją „naszą matką”. Była szczególnie wspaniałomyślna w leczeniu i opiece
nad ciężko chorymi. Odwiedzała ich i troszczyła się o ich potrzeby. Czyniła to
z prostotą i serdecznością traktując chorego jako najwyższe dobro, jak swojego
brata czy siostrę.
Nie zwracała uwagi na zmęczenie czy na swoje
zdrowie. Hojnie ofiarowała innym własny czas, swoją inteligencję, kulturę,
współpracując aktywnie z wszystkimi, którzy troszczyli się o to, aby ulżyć
chorym lub polepszyć ich warunki życia. Potrafiła sprzedać własną biżuterię,
aby kupić lekarstwa dla potrzebujących. Gorliwie interweniowała, by pomóc
bliźniemu, nie czekając na podziękowania czy uznanie.
Jedna ze świadków opowiada, że pewnego dnia Hanna
dowiedziała się o ciężkiej sytuacji dwóch starszych pań, potrzebujących
natychmiastowej pomocy. Kobiety żyły w złych warunkach higienicznych, w
brudzie, narażone na chłód i głód. Zaraz więc nasza Błogosławiona wzięła sanki
i poszła pukać do drzwi różnych klasztorów, prosząc o trochę węgla, aby
rozpalić w ich piecu. «Kiedy piec się rozgrzał – tak kontynuuje świadek w swoim
zeznaniu – nalałyśmy wody do miski, zagrzałyśmy ją na piecu i umyłyśmy
staruszki. Następnie uprałyśmy trochę bielizny. Służebnica Boża nie wstydziła
się żadnej posługi w stosunku do chorych, zakasywała rękawy i pracowała razem
ze mną. Była to dla mnie najlepsza szkoła służby chorym».
Drodzy Bracia i Siostry! „Posługa chorym i troska
o chorych, którą podejmuje tak wielu bliskich w naszych rodzinnych domach, ale
także personel medyczny oraz wielu wolontariuszy, wymaga, owszem odpowiednich
środków i profesjonalizmu. Domaga się jednak – jak przypomina nam papież
Franciszek – czułości i bezinteresownych gestów, niezwłocznych i prostych,
jak zwyczajny dotyk, poprzez które daje się odczuć drugiemu, że jest „ważny”.
(Abp Wojciech Polak).
Wpatrując się w postać Hanny, pochylonej nad
chorymi, również i my uczmy się pochylać nad ubogimi, troszczyć się o tych,
którzy potrzebują pocieszenia, wsparcia, zachęty, pomocy.
Nasza Błogosławiona Pielęgniarka z Krakowa
troszczyła się o potrzeby całego człowieka, przede wszystkim o jego zbawienie
wieczne, o stan jego duszy nieśmiertelnej odkupionej Krwią Baranka Bożego.
Chrystus, Boski Lekarz, uczynił ją prawdziwym rybakiem dusz. Dlatego w
opracowanym przez nią „Rachunku sumienia pielęgniarki” znalazło się pytanie:
„Jak traktowałam sprawy religijne chorych? Czy o nie dbałam? Czy zrobiłam
wszystko, co w mojej mocy, aby ciężko chory przyjął Sakramenty święte?”.
Myślę, że te pytania powinny zadać sobie także
wszystkie rodziny katolickie opiekujące się chorymi i starszymi w domu.
Na koniec naszego rozważania skierujmy nasze oczy
i serca na drogą nam Pietę w ołtarzowym tronie, spójrzmy w słodkie oblicze
Matki Bolesnej pochylonej nad Synem i nad każdym z nas.
Papież Benedykt XVI w homilii wygłoszonej w
Lourdes 15 września 2008 r. powiedział: „
„Maryja kocha każde ze swych dzieci, a ze
szczególną troską pochyla się nad tymi, którzy, podobnie jak Jej Syn w godzinie
Męki, doświadczają cierpienia – kocha ich po prostu dlatego, że są Jej dziećmi,
zgodnie z wyrażoną na Krzyżu wolą Chrystusa. (…)”.
Jak na jerozolimskiej Via Dolorosa Maryja wyszła
na spotkanie swego Cierpiącego Syna, tak tutaj – na Oborskiej Kalwarii –
wychodzi na spotkanie wszystkich chorych, strapionych, ubogich i zagubionych, w
których rozpoznaje cierpiące oblicze swego najmilszego Syna. „Jestem z wami,
współczuję z wami” – zdaje się mówić tutaj Maryja do swoich dzieci.
Za pośrednictwem Sługi Bożego ks. Stefano
Gobbiego, włoskiego kapłana i mistyka, Maryja powiedziała: „Znajduję się blisko
Moich zagubionych dzieci, aby je poprowadzić drogą nawrócenia i powrotu do
Pana; blisko chorych, aby im udzielić umocnienia i uzdrowienia; blisko
wszystkich oddalonych, aby ich doprowadzić do domu Ojca Niebieskiego, który
czeka na nich z tak wielką miłością; blisko zrozpaczonych, aby im dać nadzieję
i ufność; blisko umierających, aby im otworzyć bramę wiecznego szczęścia”.
Pełni radości i wdzięczności gromadzimy się
dzisiaj w Oborskim Sanktuarium u stóp Matki Bożej Bolesnej.
Tutaj, w szczególny sposób doświadczamy czułej
bliskości i opieki oraz mocy wstawiennictwa naszej Niebieskiej Matki.
Halina z Warszawy napisała:
„Pragnę swoim świadectwem podziękować Matce Bożej
Oborskiej za dar uzdrowienia ze złośliwego guza lewego płata tarczycy.
Był sierpień 2000 r., pewnego dnia poczułam się
bardzo źle, oznaki przeziębienia. Pracowałam w przychodni lekarskiej i
pomyślałam, wejdę do lekarza. Lekarka miała specjalizację z endokrynologii,
zbadała tarczycę, zleciła zrobienie USG. Wynik wykazał na obu płatach tarczycy:
lewym i prawym guzki. Zlecono wykonanie biopsji. Wynik – na lewym płacie
tarczycy rak złośliwy. Byłam spokojna, ufałam Panu Bogu i Matce Najświętszej.
Lekarze przygotowywali mnie do operacji.
W niedzielę po Mszy Św. spotkałam Panią, która
organizowała pielgrzymki do Obór. We wrześniu 2000 roku pierwszy raz pojechałam
do Matki Bożej Bolesnej. W czasie podróży czułam się bardzo szczęśliwa. W
Sanktuarium uczestniczyłam w adoracji Najświętszego Sakramentu i modlitwie
różańcowej. Po Mszy przyjęłam dar Matki – Szkaplerz Święty.
Po powrocie z pielgrzymki w wyznaczonym terminie
zgłosiłam się do szpitala. Oczekując na operację odmawiałam różaniec,
uczestniczyłam we Mszy Św. w Kaplicy Szpitalnej. Byłam bardzo spokojna. Lekarz
zaprosił mnie do gabinetu. Powiedział, że odkąd pracuje 34 lata w zawodzie nie
miał takiego przypadku. Oświadczył, że stał się cud. Guzek rakowy zaginął.
Ostateczny wynik potwierdził, że nie ma komórek rakowych.
Od tego czasu minęło 15 lat. Nie ma nawrotu
choroby. Jestem zdrowa, dzięki wstawiennictwu Matki Bożej Oborskiej” - kończy
Halina.
W Medjugorie Matka Boża powiedziała: „Drogie
dzieci! Jestem z wami i za każdym z was oręduję przed Jezusem”. „Wasze
cierpienie jest również moim”. „Zawsze jestem z wami i nie obawiajcie się prób,
gdyż Bóg czuwa nad wami nieustannie. Ja dałam wam siebie samą i przeżywam z
wami najmniejszą próbę”. „Drogie dzieci, nie zapomnijcie: jestem z wami i
kocham was wszystkich”. „Nie pozostawiam was samych sobie”. „Jestem z wami i wszystkich was noszę w sercu”. „Jestem z wami,
aby was pouczać i prowadzić ku wieczności”.
To spotkanie z Matką Bolesną niesie zawsze łaskę
duchowego pokrzepienia, przywraca pokój i nadzieję, umacnia i dodaje odwagi do
dalszej drogi, przemienia i rozpala serca ogniem Bożej miłości, wprowadza na
drogę przebaczenia i pojednania, a chorych obdarza łaską ufnego przyjęcia i
poddania się woli Ojca Niebieskiego oraz uzdrawiającą mocą Jezusowego
błogosławieństwa.
Drodzy Moi! Jako prawdziwe dzieci Matki Bolesnej
towarzyszącej i współcierpiącej z Synem na Jego drodze krzyżowej pragniemy stać
się przedłużeniem Jej ramion wobec naszych drogich chorych.
Prośmy Maryję,
aby pomagała nam wiernie towarzyszyć i służyć Mu z pełnym miłości
oddaniem, gdy każdego dnia spotykamy Go w naszych cierpiących braciach i
siostrach – chorych i starszych, samotnych i opuszczonych, dotkniętych biedą
materialną i zranionych nałogami.
Oczami wiary rozpoznajmy w każdym z nich
Cierpiącego Pana. Ocierajmy w nich Jego umęczone oblicze, pocieszajmy Jego
Serce, „ofiarujmy wraz z naszym gestem miłości słowo ufności, i sprawmy, by
bliźni poczuł się kochany przez Boga jak dziecko”.
Odczytując uważnie karty Ewangelii widzimy, że Pan
Jezus pełen współczucia i miłości zawsze wchodził w bliską relację z chorym,
całym sobą był zwrócony ku chorej osobie, ona była dla Niego w tym momencie
kimś najważniejszym, jak dziecko dla matki.
Papież Franciszek podkreśla, że „bliskość jest
tak naprawdę cennym balsamem, który daje wsparcie i pocieszenie tym, którzy
cierpią w chorobie. Jako chrześcijanie, przeżywamy bliskość jako wyraz miłości
Jezusa Chrystusa, który ze współczuciem stał się bliskim każdego
człowieka.
Jezus proponuje, by zatrzymać się, wysłuchać,
nawiązać bezpośrednią i osobistą relację z drugim człowiekiem, poczuć dla niego
czy dla niej empatię i wzruszenie, zaangażować się w jego cierpienie do tego
stopnia, by zatroszczyć się o niego w posłudze (por. Łk 10,
30-35)”.
Papież Franciszek w książce „Powróćmy do marzeń”
przywołuje kilka wydarzeń ze swojego życia. Jedno z nich szczególnie mocno
wryło mu się w pamięć: przyszły Papież był wtedy na drugim roku seminarium,
miał dwadzieścia lat. „Pamiętam datę - wspomina. Był 13 sierpnia 1957 roku. Do
szpitala zawiózł mnie prefekt seminarium, który zdał sobie sprawę z tego, że
nie miałem grypy, którą leczy się aspiryną. Najpierw wyciągnęli mi półtora
litra wody z płuca, a potem walczyłem między życiem a śmiercią. W listopadzie
operowano mnie, usuwając górny płat płuca. Dlatego wiem z doświadczenia, jak
czują się chorzy walczący o oddech, podłączeni do respiratora". Ale to nie
koniec opowieści: Franciszek wspomina z tamtych czasów również dwie
pielęgniarki. Pierwsza z nich zadecydowała o zwiększeniu dawki leku, przez co
uratowała młodemu klerykowi życie, druga zaś do końca walczyła, żeby zachował
nadzieję. Od nich nauczył się, co znaczy dobrze używać wiedzy, a także jak
ważne jest bycie z drugim i unikanie byle jakiego pocieszenia”.
Ojciec Święty w orędziu na Światowy Dzień Chorego
napisał: „Bracia i siostry, pierwszą formą opieki, jakiej potrzebujemy w
chorobie, jest bliskość pełna współczucia i czułości. Dlatego opieka nad chorym
oznacza przede wszystkim troskę o jego relacje, wszystkie jego relacje: z
Bogiem, z innymi – rodziną, przyjaciółmi, pracownikami służby zdrowia – ze
stworzeniem, z samym sobą. Czy jest to możliwe? Tak, jest to możliwe i wszyscy
jesteśmy wezwani do zaangażowania się, aby tak się stało”.
Pięknym przykładem może być dla nas św.
Bernadetta Soubirous, która po zakończeniu objawień w Lourdes wstąpiła do
Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia w Nevers, gdzie została skierowana do opieki
nad chorymi w klasztornej infirmerii.
Siostry tak ją scharakteryzowały przy tej pracy:
jest ona „wesoła, miła, ujmująca, pełna dobroci, równie zręczna, jak gorliwa...
bardzo umiejętnie usługuje chorym... umie znaleźć miłe, a czasem dowcipne słowo
dla zachęcenia do przyjęcia lekarstwa”.
„Gdy zbliżała się do łóżka chorej, rzekłbyś –
anioł miłości: tyle słodyczy i siły miały jej zachęty, tyle wnosiły pokoju i
pociechy... Nie mogła przejść obok cierpienia, by nie współczuć”.
Drodzy bracia i siostry! „Powierzmy się
Najświętszej Maryi Pannie, Uzdrowieniu Chorych, aby wstawiała się za nami i
pomagała nam być twórcami bliskości” (pap. Franciszek) oraz prawdziwymi
świadkami i narzędziami uzdrawiającej miłości Jezusa, naszego Pana.
Do tego zachęcają nas odczytane dzisiaj słowa
proroka Izajasza: „I
usłyszałem głos Pana mówiącego: «Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł?»
Odpowiedziałem: «Oto ja, poślij mnie!».
Przyjmijmy
te słowa jako skierowane do nas osobiście. Podążamy razem do Domu Ojca,
płyniemy razem do portu zbawienia wiecznego. Jako dzieci Kościoła potrzebujemy
się wzajemnie i jesteśmy za siebie odpowiedzialni.
Ożywieni miłością Chrystusa i służąc sobie
wzajemnie podążajmy razem jako „Pielgrzymi Nadziei” świadomi celu naszej
ziemskiej wędrówki – „przez krzyż do Nieba”.
Dzisiaj Maryja wzywa nas do złożenia całej
nadziei w Bogu, własnym przykładem pociąga nas do wypłynięcia na głębię
całkowitego zawierzenia Jezusowi i Jego Słowu, do wiernego podążania za
Chrystusem „od Betlejemskiej groty, aż po szczyt Golgoty”, opromieniony chwałą
Jego zmartwychwstania. Jesteśmy ”Pielgrzymami Nadziei”, a nie włóczęgami
rozpaczy.
O tym przypominał Prymas Tysiąclecia Bł. Stefan
Wyszyński gdy nakładając papieskie korony na skronie naszej Oborskiej Matki
Bolesnej i spoczywającego w Jej ramionach Boskiego Odkupiciela powiedział:
Pamiętajmy, że uczciliśmy Matkę Chrystusa, która
stała pod krzyżem pełna boleści, ale Jej boleść zamieniła się w radość,
jaką ma przy boku swojego Syna w niebie.
Papież Benedykt XVI w homilii wygłoszonej w
święto Matki Bożej Bolesnej mówił:
„Maryja raduje się dzisiaj i zaznaje chwały
Zmartwychwstania. Jej łzy, wylewane u stóp krzyża, przemieniły się w uśmiech,
którego nic nie zgasi, podczas gdy niezmiennie otacza nas swą matczyną
troską” (Lourdes, 15 września 2008 r.).
O Maryjo
Bolesna! Matko świętej nadziei, Gwiazdo Morza prowadząca nas bezpiecznie do
Portu Zbawienia Wiecznego. Kotwico łodzi Kościoła zarzucona na brzegu Nieba.
Ikono nadziei spełnionej. Bądź nam zawsze Matką, oddajemy Ci się z duszą i ciałem na wieki. Amen.
o. Piotr Męczyński O.Carm.
Obory, 9 luty A. D. 2025
|