17.02.2025
Pielgrzymi Nadziei przy Źródle Bożego Miłosierdzia


Drodzy bracia i siostry, zgromadzeni przy ołtarzu paschalnej Ofiary Chrystusa, niewyczerpanym źródle Bożego Miłosierdzia!

I

To w ofierze Mszy Świętej nieustannie bije dla nas źródło miłosierdzia, z niej płyną wszelkie łaski. Św. Faustyna rozpoznając oczami wiary Oblicze Jezusa ukryte w pokorze Świętej Hostii woła: Witaj, Miłości utajona, życie mej duszy. Witam Cię, Jezu, pod tymi nikłymi postaciami chleba. Witaj, najsłodsze Miłosierdzie moje, które się rozlewasz na wszystkie dusze. Witaj, Dobroci nieskończona, która rozsiewasz wokoło strumienie łask. Witaj, Jasności przyćmiona, Światłości dusz. Witaj, Zdroju niewyczerpanego miłosierdzia –najczystsza Krynico, z której nam tryska życie i świętość. Witaj, Rozkoszy dla serc czystych. Witaj, jedyna Nadziejo dla dusz grzesznych.

Drodzy Bracia i Siostry! W dzisiejszą sobotę obchodzimy liturgiczne wspomnienie bł. ks. Michała Sopoćki, wielkiego apostoła Bożego Miłosierdzia, spowiednika i kierownika duchowego św. siostry Faustyny Kowalskiej ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Przed odejściem do wieczności powiedziała do niego: „Do zobaczenia w Niebie!”.

Ks. Sopoćko zmarł dokładnie 50 lat temu, w sobotę 15 lutego 1975 roku w Białymstoku, w dzień imienin siostry Faustyny – w święto jej patrona życia zakonnego – św. Faustyna.

Kard. Stanisław Dziwisz w homilii beatyfikacyjnej dnia 28 września 2008 r. powiedział: „Kluczem do zrozumienia osobowości i posłannictwa błogosławionego Michała Sopoćki jest fakt, że po prostu całym swoim życiem „opiewał miłosierdzie Pańskie”. Stał się sługą tego miłosierdzia. Dokonało się to w sposób szczególny w chwili, gdy w kręgu jego kapłańskiej posługi znalazła się Siostra Faustyna Kowalska ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Jak się później pokazało, był to przełomowy moment w jego życiu. Potrzeba było mądrości, duchowej wrażliwości i świętości życia księdza Michała, by w wizjach prostej Siostry rozpoznać Boże przesłanie skierowane do całego świata. (…) Pochylił się nad tym, co usiłowała przekazać Siostra Faustyna. Uczynił to bez uprzedzeń, otwierając się na tajemnicę i na prawdę zawartą w tej tajemnicy. Stwierdził nadprzyrodzony charakter wizji swojej niezwykłej Penitentki i uwiarygodnił jej przesłanie. Stał się więc pomostem między wybraną przez Boga Sekretarką Miłosierdzia Bożego i wspólnotą całego Kościoła, do którego skierowane było orędzie. To było jego powołanie. To był jego charyzmat. To była jego służba. Wypełnił ją do końca.

Błogosławiony ksiądz Michał opiewał miłosierdzie Pańskie nie tylko przez bezpośrednie i całkowite zaangażowanie w dzieło, u początków którego była święta Faustyna. On sam stał się człowiekiem bezgranicznej ufności w Miłosierdzie Boże. To była jego najgłębsza, duchowa postawa. To była jego osobista „pieśń”. To był szczególny rys jego chrześcijańskiej i kapłańskiej tożsamości. Ta postawa i ten rys ujawniły się w sposób wyjątkowy pośród trudności, jakie pojawiły się na drodze uznania autentyczności wizji Siostry Faustyny oraz form nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego. Ksiądz Michał w duchu posłuszeństwa przyjmował wszystkie rozporządzenia władz kościelnych. Pozwoliło to na pogłębienie teologicznych fundamentów kultu Miłosierdzia Bożego i na oczyszczenie go z form, które nie występowały w widzeniach świętej Faustyny. Rozeznanie duchowe ze strony Kościoła zaowocowało potwierdzeniem autentyczności kultu. Można powiedzieć, że kult ten został wypróbowany niczym „złoto w tyglu” (Mdr 3, 6). Dlatego też jego blask zajaśniał i ubogacił życie całego Kościoła powszechnego.

Błogosławiony ksiądz Michał opiewał miłosierdzie Pańskie swoją świętością. Był człowiekiem żarliwej modlitwy. Współpracował z łaską Bożą, by stawać się coraz bardziej przydatnym narzędziem w ręku Boga. Uderza nas jego odwaga i wytrwałość, pokora i prostota życia, a przede wszystkim jego dobroć i miłosierdzie okazywane bliźnim. Czyż zresztą mogło być inaczej? Tajemnica Miłosierdzia Bożego, na służbę której oddał niepospolite zalety swego umysłu i serca, otwierała go na potrzeby drugiego człowieka. Dlatego też żył prawdą słów wypowiedzianych przez Chrystusa: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5, 7).

To o nim powiedział Pan Jezus s. Faustynie:

„Oto wierny sługa mój, on ci dopomoże spełnić wolę moją tu na ziemi” (Dz. 263).

To działaniu ks. Sopocki zawdzięczamy namalowanie obrazu Jezusa Miłosiernego, założenie Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego, zabieganie o ustanowienie Święta Miłosierdzia Bożego, publikowanie konferencji i modlitw ku czci Miłosierdzia Bożego, rozpowszechnianie orędzia o miłości Boga do człowieka.

Jako współrealizator i kontynuator powierzonej św. Faustynie misji szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego zasługuje obok tej świętej na tytuł Apostoła Miłosierdzia Bożego.

On sam w swoich notatkach duchowych napisze: „Ufność w Miłosierdzie Boże, szerzenie kultu tego miłosierdzia wśród innych i bezgraniczne poświęcenie mu wszystkich swoich myśli, słów i uczynków bez cienia szukania siebie, będzie naczelną zasadą mego dalszego życia przy pomocy tegoż niezmierzonego miłosierdzia”.

Spełniają się słowa, jakie Pan Jezus skierował niegdyś do s. Faustyny: „Jest to kapłan według Serca Mojego, miłe mi są wysiłki jego. (...) Przez niego rozsiewam pociechy dla dusz cierpiących, udręczonych; przez niego upodobało mi się rozgłosić cześć do Miłosierdzia Mojego, a przez to dzieło miłosierdzia więcej dusz do Mnie się zbliży, aniżeliby on dzień i noc rozgrzeszał aż do końca życia swego, bo tak pracowałby tylko do końca życia, a przez dzieło to pracował będzie do końca świata”  (Dz. 1256).

II

Kard. Stanisław Dziwisz w homilii beatyfikacyjnej dnia 28 września 2008 r. powiedział: „Miłosierdzie Boże ma swoją twarz. Jest to twarz Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, pochylającego się nad grzesznym człowiekiem (…) Jest to twarz Tego, który wyprowadza nas z mrocznej krainy grzechu i zła i prowadzi do wolności dzieci Bożych”.

"To nade wszystko w konfesjonale objawia się miłosierdzie Boże" – pisał w liście do kapłanów św. Jan Paweł II. A papież Franciszek powiedział: „Przebaczenie Boga jest tym, czego potrzebujemy wszyscy i jest ono najwspanialszym znakiem Jego miłosierdzia”.

Bł. Ks. Michał Sopoćko uczy: „Władzę odpuszczania grzechów przekazuje Zbawiciel apostołom i ich następcom, biskupom i kapłanom, aby grzesznicy po wszystkie czasy mieli szczęście powiedzieć: "Bóg mi przebaczył".

„Ustanowienie sakramentu pokuty było ujawnieniem największego Miłosierdzia Bożego, zarówno pod względem doczesnym, jak i wiecznym.

Przez spowiedź grzesznik (…) korzy się i przeprasza Ojca miłosierdzia, jak syn marnotrawny i otrzymuje od Niego przebaczenie. Ten, który przez grzech stał się niewolnikiem piekła, przez spowiedź wydobywa się z przepaści jego i powraca znowu do życia łaski, staje się znowu przybranym dzieckiem Boga”.

Drodzy bracia i siostry!

Papież Franciszek zwraca się do nas ze słowem serdecznej zachęty: „Pozwólmy się odnowić przez miłosierdzie Boga, pozwólmy, aby Jezus nas kochał, niech moc Jego miłości przekształci także nasze życie”.

W sakramencie pojednania widzimy i słyszymy kapłana, ale wierzymy, że to Jezus Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały przebacza nam grzechy.

„Można powiedzieć, że Chrystus jest tak pokorny, że słucha spowiedzi jednego grzesznika poprzez innego grzesznika, którym jest ksiądz” (Mirosław Pilśńiak OP).

Pan Jezus kilkakrotnie przypominał o tym św. Faustynie: „Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza spotyka się z Bogiem miłosierdzia” (Dz. 1602).

Na ikonie Bożego Miłosierdzia u stóp Zbawiciela widnieje napis: «Jezu, ufam Tobie». Do tej wewnętrznej postawy wzywa nas Pan Jezus, gdy mówi do św. Faustyny:

Łaski z Mojego miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a jest nim – ufność. Mam szczególne upodobanie w duszy, która zaufała dobroci Mojej.

Dusza, która zaufa Mojemu miłosierdziu, jest najszczęśliwsza, bo Ja sam mam o nią staranie’.

Bł. ks. Michał Sopoćko w swoim rozważaniu o ufności pisze: „Istnieje legenda, że wszystkie cnoty, na czele ze sprawiedliwością, postanowiły opuścić ziemię, splamioną tylu występkami, a odejść do ojczyzny swojej, skąd przyszły - do nieba. Zebrały się wszystkie razem i ruszyły do bram niebieskich. Bramy jednak były zamknięte i odźwierny nie chciał ich do przybytku szczerości wpuścić, zapytując, dlaczego tak szybko z ziemi wracają. "Nie można już dłużej na ziemi wytrzymać - odrzekły - każda cnota jest tam poniewierana i prześladowana, a grzechy jak powódź świat zalewają". "Wejdźcie - odrzekł odźwierny - tylko ty, ufność, wracaj na ziemię, by biedny człowiek nie popadł w rozpacz wśród tylu pokus i cierpień". Na te słowa ufność wróciła, a z nią powróciły potem i wszystkie inne cnoty.

W tej starej legendzie zawiera się głęboka myśl, że kto ma ufność w Miłosierdzie Boże, ten nie zginie, choćby wpadł w największe grzechy, albowiem z ufnością mogą wrócić do niego i inne cnoty. Dlatego ufność przyrównują do gołębicy Noego, która, wypuszczona z arki w czasie potopu, przyniosła mu gałązkę zieloną na znak, że wody opadły. Tak ufność zwiastuje, że Bóg jest miłosiernym Ojcem. Przyrównują ją również do latarni morskiej, która wskazuje rozbitkowi, że brzeg jest blisko, i że może do niego przy wysiłku dopłynąć. Tak ufność przyświeca ziemskiemu wędrowcowi w jego nieraz trudnej drodze życia, a błogie jej światło pociesza go, ożywia i wskazuje drogę do celu. (...)

Ufność w Miłosierdzie Boże jest składową częścią żalu za grzechy – uczy ks. Sopoćko, dlatego tylko ufający może się spodziewać odpuszczenia grzechów swoich w sakramencie pokuty. Toteż przygotowując się do spowiedzi (...) wzbudzajmy często akt ufności i patrząc na obraz Najmiłosierniejszego Zbawiciela, który Go nam przedstawia w momencie ustanowienia sakramentu pokuty, powtarzajmy często ten akt strzelisty, którego nauczył nas Zbawiciel: Jezu, ufam Tobie!”

Drodzy bracia i siostry, zgromadzeni w Wieczerniku Matki Bolesnej!

Drodzy Moi! Kiedy uważnie przyjrzymy się Ikonie Bożego Miłosierdzia umieszczonej na ołtarzu to stwierdzimy, że Pan Jezus na obrazie nie jest ukazany w postawie stojącej, ale robi krok w naszą stronę, On pierwszy wychodzi nam na spotkanie z darem swego miłosierdzia.

I tego samego oczekuje od nas, czcicieli Jego Miłosierdzia, abyśmy Go naśladowali, abyśmy wychodzili do bliźnich i świadczyli o Bogu bogatym w miłosierdzie poprzez nasze słowa i czyny, „abyśmy wychodzili na spotkanie każdej osoby, niosąc dobroć i czułość Boga!”.

Kard. Stanisław Dziwisz w homilii beatyfikacyjnej dnia 28 września 2008 r. powiedział: „Miłosierdzie Boże ma swoją twarz. (…) Jest to twarz Tego, który stał się naszym bratem i który powiedział, że możemy rozpoznać go w twarzy głodnych i spragnionych, utrudzonych przybyszach i nagich, chorych i przebywających w więzieniach. „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40)”.

„Prośmy dziś, za przyczyną św. siostry Faustyny, aby w sercach naszych było to samo pragnienie, które prowadziło jej serce (…)

Aby nasze oczy, ręce, nogi, serce – były miłosierne. Aby nasz język był miłosierny. Byśmy nie potępiali, nie osądzali, nie mówili źle o innych, ale abyśmy pragnęli dobra i ocalenia każdego ludzkiego serca” (Bp Piotr Libera).

Do tego wzywał nas św. Jan Paweł II, gdy podczas swojej ostatniej Pielgrzymki do Ojczyzny w 2002 roku, powiedział: „Potrzeba nam spojrzenia miłości, potrzeba nam wyobraźni i codziennych gestów miłosierdzia. (…) Drodzy bracia i siostry, powierzam wam zadanie: Bądźcie świadkami miłosierdzia!”.

III

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Matka Boża Miłosierdzia jest przede wszystkim Tą, która dała światu Syna Bożego, Wcielone Miłosierdzie, i daje Je nieustannie, prowadząc do Niego wszystkich wierzących. Ojciec Święty Jan Paweł II w encyklice „Dives in misericordia” pisze, że Maryja jest najpierw Tą, która w sposób wyjątkowy doświadczyła Bożego miłosierdzia, gdy została zachowana od grzechu pierworodnego i obdarzona pełnią łaski, by stać się Matką Syna Bożego. W czasie Zwiastowania wyraziła zgodę, w Betlejem porodziła Syna Bożego w ludzkim ciele i przez całe życie uczestniczyła w objawianiu przez Niego tajemnicy miłosierdzia Bożego aż po ofiarę, którą złożyła u stóp krzyża. Dlatego Maryja jest Tą, która najpełniej zna tajemnicę Bożego miłosierdzia, wie, ile ono kosztowało i jak wielkie ono jest (DM 9).

Ona też głosi miłosierną miłość Boga z pokolenia na pokolenie od dnia, w którym wyśpiewała „Magnificat’ na progu swej krewnej Elżbiety, i prowadzi ludzi do Zbawicielowych zdrojów miłosierdzia. Miłosierna miłość Boga w dziejach Kościoła i świata nie przestaje objawiać się w Niej i poprzez Nią. Jest to objawienie szczególnie owocne – napisze Jan Paweł II – albowiem opiera się w Bogarodzicy o szczególną podatność macierzyńskiego serca, o szczególną wrażliwość, o szczególną zdolność docierania do wszystkich, którzy tę właśnie miłosierną miłość najłatwiej przyjmują ze strony Matki (DM, 9).

Św. Bernard w jednym ze swoich kazań poświęconych Matce Bożej napisał:

„Sławimy Twoje dziewictwo, podziwiamy pokorę, lecz nam, nędznym, słodsze jest miłosierdzie; częściej je wspominamy, częściej go wzywamy, bardziej jest nam ono drogie”.

Bł. Stefan Wyszyński, koronator Oborskiej Piety, mówi: „Oto mamy przed sobą nie tylko "Wszechmoc Błagającą", ale i Matkę Miłosierdzia, Matkę litości, przepełnioną współczuciem, wrażliwą na ludzi, na ich nieudolność, małość, słabość i niedole”.

Bracia i Siostry! To właśnie tutaj, w Oborskim Domu Maryi, możemy na nowo odkryć to, o czym, tak pięknie napisał papież Franciszek:

„Mamy Matkę, której oczy są czujne i dobre jak oczy Syna; Jej macierzyńskie serce jest pełne miłosierdzia, jak On; Jej ręce chcą pomagać, jak ręce Jezusa, które dotykały chorych i ich uzdrawiały. Napełnia nas to ufnością i otwiera na łaskę i miłosierdzie Chrystusa”.

Dlatego pełni ufności gromadzimy się dzisiaj u stóp naszej Niebieskiej Matki i za świętym Bernardem prosimy: „Ukaż światu łaskę zmiłowania, jaką znalazłaś u Boga: Twoimi świętymi prośbami wyjednaj przebaczenie winnym, uzdrowienie chorym, umocnienie słabym, pociechę strapionym, a ginącym pomoc i ocalenie”.

Tutaj Maryja miłosiernie okrywa nas płaszczem swej opieki, szkaplerzem świętym i mówi: „Oto znak zbawienia! Ratunek w niebezpieczeństwach. Kto w nim umrze nie dozna ognia piekielnego”. Drodzy Moi! Odnówmy dzisiaj nasze poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi i stańmy się przedłużeniem ramion Matki i Pośredniczki Bożego Miłosierdzia. Pozwólmy się okryć opiekuńczym płaszczem Królowej Karmelu i bądźmy radosnymi apostołami szkaplerza, dzielmy się tym darem z innymi, szczególnie z naszymi drogimi chorymi i cierpiącymi, z tymi, którzy podejmują trud walki ze swoimi słabościami i nałogami. Wprowadzajmy ich pod płaszcz opieki Maryi, oni tego ciepła szaty Jej macierzyńskiej miłości i znaku Jej skutecznej pomocy najbardziej potrzebują. W ten prosty sposób Maryja Bolesna przypomina im o swej cichej obecności u ich boku, podobnie jak była u boku Syna na kalwaryjskiej drodze, i pod Jego krzyżem na Golgocie. Ileż pociechy, otuchy i nadziei niesie ta pokorna brązowa szata Niebieskiej Matki okrywająca czule ich chore ciała i zbolałe serca w drodze na szczyt Bożej Chwały.

Drodzy bracia i siostry! Nigdy nie zapominajmy też o tym, jak wiele w tej posłudze choremu bratu znaczy każda chwila rozmowy, zatrzymanie przy jego łóżku, uścisk dłoni, ofiarowany uśmiech, podzielenie się radością naszego spotkania z Maryją, świadectwem radości osobistego nawrócenia, czy też otrzymania łaski uzdrowienia podczas naszego pielgrzymowania do Domu Matki Bolesnej.

Takie proste świadectwo połączone gestami dobroci, zawsze dodaje choremu odwagi, napełnia duszę światłem i pokojem, rozgrzewa serce, przynosi pociechę i nadzieję Bożego Miłosierdzia. Takie świadectwo mówi do zbolałego serca: Nie bój się! Zaufaj Panu! Uwierz Jego Miłości! Pan jest blisko ciebie!

Andrzej z Warszawy napisał: „Jestem inżynierem budowlanym, żonaty, dwoje dorosłych dzieci. Zawarłem związek małżeński w wieku 27 lat. Kilka lat później zapadłem na depresję. Ta choroba zabija chęć do życia. Wszyscy ci mówią: ”chłopie weź się w garść”, a ty nie masz rąk. Leczyłem się u różnych lekarzy, byłem kilka razy w szpitalu na oddziale dziennym i całodobowym. Miałem kilka nawrotów. Cierpiała na tym moja rodzina, ponieważ przez długie lata mogłem pracować tylko na pół etatu. O sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Oborach dowiedziała się przypadkiem moja żona. Już po dwóch  nawiedzeniach tego świętego miejsca objawy choroby ustąpiły. To prawdziwy cud! Nie biorę już leków i czuję się dobrze. Jestem ogromnie wdzięczny Matce Boskiej i noszę na sercu Jej brązowy szkaplerz”.

13 stycznia br. Jacek z Niemiec napisał: „Mam 47 lat i mieszkam w Hanowerze. Latem 2005 roku z grupą przyjaciół nawiedziłem Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach. Byłem wtedy pogrążony w ciężkiej depresji, to było piekło na ziemi, męka i cierpienie duchowe, strach mnie ciągle ogarniał. Prosiłem Boga aby wziął mnie do siebie, bo już nie mogłem tak żyć, wytrzymywać, ten stan był dla mnie bardzo trudny. Ojciec karmelita nałożył mi Szkaplerz Matki Bożej, modlił się nade mną i udzielił błogosławieństwa. To dzięki tej modlitwie i pośrednictwu kapłana zostałem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa wyleczony z choroby. Zaraz po przyjeździe do domu odszedł ten cierń z mojego życia, strach się rozpuścił w powietrzu i mogłem normalnie żyć i funkcjonować. Chwała Bogu na wysokości i wielkie dzięki za tą szczególną łaskę. W 2006 roku poznałem swoją obecną żonę. Dwa lata później wzięliśmy ślub kościelny w polskiej Parafii w Hanowerze. Jestem od 7 lat bardzo szczęśliwy, mam dobrą kochającą żonę i troje wspaniałych dzieci”.

Drodzy Moi! Z pewnością ten brat dotknięty od kilku lat ciężką depresją mógł czuć się jak paralityk z dzisiejszej Ewangelii. Ale podobnie jak ów paralityk,  znalazł prawdziwych i wiernych przyjaciół, którzy z odległego 800 km Hanoweru przywieźli go do Obór. Tutaj Pan podniósł go z niemocy i przemienił jego życie.

Ewangeliczny paralityk znalazł czterech prawdziwych przyjaciół, którzy uczą nas łączyć „odwagę wiary” w Chrystusa z „wyobraźnią miłosierdzia” wobec ludzi. Taka postawa porusza Boże Serce i pomaga choremu wyznać: Jezu, ufam Tobie!

Tego nieustannie uczy nas tutaj Maryja Bolesna. Ona jest prawdziwym wzorem i natchnieniem dla naszej posługi miłosierdzia, wzorem „ku któremu pewnie trzeba kierować nasze spojrzenie. Jest to Matka Jezusa i nasza Matka, bacznie wsłuchująca się w głos Boga oraz potrzeby i trudności swych dzieci. Ona […] jest Matką wszystkich chorych i cierpiących. Ufnie możemy się do Niej uciekać z synowskim oddaniem, będąc pewnymi że będzie nam pomagać, wspierać nas i że nas nie opuści. Ona jest Matką Chrystusa zmartwychwstałego: trwa przy naszych krzyżach i towarzyszy nam na naszej drodze ku zmartwychwstaniu i życiu w pełni” (pap. Franciszek).

Krystyna z Pułtuska w dniu 14 lipca 2012 roku nawiedziła sanktuarium Matki Bożej Bolesnej. Stojąc przy tej ambonce, wzruszonym głosem powiedziała: „Z chorobą skórną stóp walczyłam ponad 25 lat, a dłoni około 15 lat. Pękała mi skóra na stopach i dłoniach, wyciekała krew i ropa. Ból nie pozwalał chodzić, rękoma nie mogłam nic robić. Leczyłam się prywatnie i w różnych lecznicach. Stosowałam różne maści, zawijałam nogi bandażami, plastrem zaklejałam dłonie. Stosowałam wszystko co mi kto doradził. Nic nie pomagało. Zawsze chodziłam w skarpetkach. Przez sen drapałam chore miejsca aż do krwi bo strasznie swędziało. Najgorzej było w upalne lata bo maści cuchnęły. Moja koleżanka Janeczka znała moją chorobę i zaproponowała mi wyjazd z pielgrzymką do Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej. Przyjechałam do Obór wiosną 2009 roku. Byłam blisko ołtarza Matki Boskiej, modliłam się gorąco i strasznie płakałam. Przyjęłam Komunię świętą oraz szkaplerz Maryi. Jej brązową szatę przyjął także mój mąż, moje dzieci i wnuki – czyli wszyscy, którzy ze mną byli. Po Mszy świętej ojciec karmelita udzielił chorym błogosławieństwa.

W ciągu pół roku zauważyłam jak ustępują mi rany na nogach i dłoniach. Odstawiłam wszystkie leki i maści, zdjęłam bandaże i plastry. 13 marca 2010 roku ponownie przyjechałam do Obór, aby złożyć podziękowanie. Wtedy ze łzami, które dławiły mi gardło przeczytałam przed Ołtarzem Matki Boskiej Bolesnej świadectwo mojego uzdrowienia jakiego doznałam od Tej Matki przez ręce kapłana. Mija już 3 lata jak choroba mnie opuściła”.

Drodzy bracia i siostry, odnówmy dzisiaj nasze całkowite oddanie się Maryi i pozwólmy Jej działać w nas i przez nas. W jej wierze szukajmy oparcia i umocnienia dla naszej wiary, i naszej posługi bliźniemu. Bądźmy przedłużeniem Jej ramion, Jej oddanymi współpracownikami, narzędziami uległymi w Jej niepokalanych dłoniach, aby mogła wszystkie swoje dzieci przynieść w radości do Serca Jezusa, naszego Pana i Zbawiciela, któremu wszelka cześć i chwała przez wszystkie wieki wieków. Amen.

o. Piotr Męczyński O.Carm.

 

Obory, 15 luty A. D. 2025



« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio