17.08.2025
20.08.2025 - ostatnia aktualizacja
Przez krzyż do Nieba


Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Pełni radości i ufności wznosimy dzisiaj nasze oczy i serca ku Maryi, naszej Niebieskiej Matce, pozostając jeszcze w klimacie wczorajszej uroczystości Jej wniebowzięcia.

Prymas Tysiąclecia Bł. Stefan Wyszyński nakładając papieskie korony na skronie naszej Oborskiej Matki Bolesnej i spoczywającego w Jej ramionach Boskiego Odkupiciela powiedział:

Pamiętajmy, że uczciliśmy Matkę Chrystusa, która stała pod krzyżem pełna boleści, ale Jej boleść zamieniła się w radość, jaką ma przy boku swojego Syna w niebie.

Jej smutek przemienił się w radość, a w Jej szczęśliwych oczach odbija się chwalebne Oblicze Najmilszego Syna. Teraz Maryja kontempluje to Święte Oblicza w szczęśliwej wieczności i własnym przykładem prowadzi nas śladami swego Syna – przez krzyż na szczyt Bożej Chwały. Uczy nas jak żyć w codzienności Chrystusową Ewangelią – jak mamy codziennie zbliżać się do Nieba. Maryja jest zatem najlepszą przewodniczką na drodze wiary i „ikoną nadziei spełnionej dla chrześcijan wędrujących nie tylko do różnych sanktuariów, ale również zdążających przez ziemię do nieba”.

„Bolesna Matka, […] gromadzi nas dzisiaj w swoim Oborskim Sanktuarium i jako „Panna Chwalebna” przypomina, że jesteśmy powołani do chwały nieba” (Bp Piotr Libera).

Papież Franciszek w jednej z homilii powiedział: „Podobnie jak nasza Matka Maryja, jesteśmy wezwani, aby w pełni uczestniczyć w zwycięstwie Pana nad grzechem i śmiercią oraz królować wraz z Nim w Jego odwiecznym Królestwie”.

Bł. Siostra Marta Wiecka, młoda szarytka pracująca w szpitalu, w swoim dzienniku duchowym napisała:

„Niech naszą jedyną tęsknotą stanie się niebo, troska o taki stan duszy, by w każdej chwili być gotową stanąć przed Bogiem”. Bardzo często młoda szarytka wyrywana ze snu, biegła na salę szpitalną, by ulżyć ludzkiemu cierpieniu. Opatrując rany chorego, pytała: „jak tam dusza?”

Dlatego też na jej oddziale nikt nie umierał bez pojednania się z Bogiem.

Przykładem niech będzie dla nas także Błogosławiona Hanna Chrzanowska, pielęgniarka z Krakowa. Dziś mówimy o niej „prekursorka pielęgniarstwa domowego i ruchu hospicyjnego w Polsce”. Napisała „Rachunek sumienia pielęgniarki”. Znalazło się w nim pytanie:

„Jak traktowałam sprawy religijne chorych? Czy o nie dbałam? Czy zrobiłam wszystko, co w mojej mocy. aby ciężko chory przyjął Sakramenty święte?”

Drodzy Moi! Potrzeba, aby ta troska o wieczne zbawienie wypełnia też nasze serca, abyśmy byli zawsze przygotowani, gdy Pan nadejdzie i zapuka do naszych drzwi.

O. Albert Urbański, karmelita urodzony w niedalekim Frankowie k. Zbójna, który od dziecka przychodził na to Święte Miejsce, uczy: „Kościół Chrystusowy nazywa Maryję „Bramą niebios”. Ona jest dla nas Tą, Która przeprowadza przez próg śmierci. Ona – jak najlepsza matka – troszczy się o nasze zbawienie i strzeże życia Bożego w naszej duszy. Słusznie więc czcimy Ją jako Furtę Rajską i Bramę Niebieską, bo wszelkie Jej staranie zmierza do tego, by nas doprowadzić do Domu Ojca”.

Na jednym z grobowców zakonnych widnieje napis: „Gdy Anioł śmierci z rozkazu Bożego naszego życia zerwie wątłą nić. Przytul nas, Matko, do Serca Swojego, pozwól na wieki w niebie przy Nim być”.

Matka Bolesna towarzysząca wiernie Cierpiącemu Synowi na Jego Via Dolorosa w Jerozolimie, a teraz z duszą i ciałem uczestnicząca w Jego niebieskiej chwale, przypomina nam, że nie ma innej drogi duchowej odnowy i zbawienia wiecznego, jak tylko ta, którą przeszedł Jej Syn w Wielki Piątek.

Warto zwrócić uwagę na wypowiedź jednego z sześciorga widzących z Medjugorie, gdy relacjonuje swoje codzienne spotkania z Matką Bożą. Ivan mówi, że Piękna Pani kończy zawsze swoje objawienie słowami posłania: „Idźcie w pokoju, moje drogie dzieci!”. A potem odchodzi – unosi się ku niebu w znaku świetlistego krzyża. Myślę, że to jest bardzo piękne i posiada głęboką wymowę.

Nasza Niebieska Matka niestrudzenie wskazuje nam ten świetlisty drogowskaz i wzywa do podążania śladami Jej Syna – „przez krzyż do Nieba”. Ona pierwsza przeszła tę jedyną drogę zbawienia, zjednoczona z Ofiarą Miłości swego najdroższego Syna, o czym w przejmujący sposób przypomina nam Pieta umieszczona w ołtarzowym tronie Oborskiego Sanktuarium.

Maryja, pokorna Służebnica Pańska, po macierzyńsku współcierpiała i współpracowała z Boskim Odkupicielem na Jego Via Dolorosa (por. J 19, 25), a teraz wniebowzięta uczestniczy w Jego wiecznej chwale.

Dzisiaj nasza Niebieska Matka obejmuje nas swoim czułym spojrzeniem i miłością swego serca, zaprasza nas do wiernego podążania śladami Jej Syna przez krzyż do chwały zmartwychwstania, wzywa do przeżywania całego naszego chrześcijańskiego życia w świetle Chrystusowego Krzyża.

W Gdyni, moim rodzinnym mieście, na wysokim wzgórzu umieszczony został 25 - metrowy krzyż, który świecąc nocą wskazuje drogę statkom wpływającym do portu.

Papież Franciszek pięknie powiedział:

„Krzyż Chrystusa jest jak latarnia morska, która wskazuje port statkom na wzburzonym morzu. To znak nadziei, która nie zawodzi i mówi nam, że ani jedna łza, ani jeden jęk nie giną bezpowrotnie w Bożym planie zbawienia”.

Maryja, nasza Oborska Matka Bolesna, współcierpiąca z Synem na Jego Via Dolorosa i stojąca pod Jego krzyżem na Kalwarii, wskazuje nam dzisiaj tę jedyną drogę pewnie prowadzącą nas do portu zbawienia wiecznego.

Na jednym z kamieni ofiarowanych i umieszczonych u stóp Ukrzyżowanego Zbawiciela przy XII Stacji na Oborskiej Kalwarii umieszczono napis: „W łączności z Chrystusem Cierpiącym – Pielgrzymi z Gdańska”.

Bracia i Siostry! To jest bardzo ważne, aby podczas naszych życiowych doświadczeń łączyć się z Chrystusem i Jego zbawczą Ofiarą Krzyża, która uobecnia się sakramentalnie na ołtarzu w każdej Mszy świętej, aby z wiarą i miłością łączyć się ze Zbawicielem dźwigającym krzyż na Kalwarię, aby trwać w zjednoczeniu z Nim, jak latorośl w winnym krzewie, poprzez codzienną modlitwę i sakramenty święte – szczególnie regularną spowiedź i częstą komunię świętą. Nigdy sami, ale zawsze z Jezusem, podtrzymywani Jego ramionami i pocieszeni czułością Jego Serca. Prowadzeni przez światło Jego Krzyża pod płaszczem opieki naszej Niebieskiej Matki.

Matka Bolesna, która zaprosiła nas dzisiaj do swego Oborskiego Karmelu jest naszą Matką i Przewodniczką w wędrówce śladami ofiarnej miłości Jezusa, uczy nas wiernie towarzyszyć Mu w jego kalwaryjskiej drodze, zwraca ku nam swoje czułe spojrzenie, ociera nasze łzy, umacnia na godzinę próby, wyprasza łaskę osobistego nawrócenia i prawdziwej przemiany naszego życia, wyzwolenia z nałogu, pojednania z braćmi, uczy codziennej służby i ofiarnej miłości bliźniego, pomaga łączyć nasze ludzkie cierpienia z męką Zbawiciela, i przypomina obietnicę Syna: „Smutek wasz przemieni się w radość, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać”.

To mówi nam dzisiaj Maryja Wniebowzięta. „Jeżeli będziemy Jej wierni, czyż możemy pomyśleć, aby nas Ona do nieba nie wzięła? – mówił Święty Maksymilian Kolbe. Znając miłosierdzie Boże, jeżeli Niepokalanej całkowicie się oddamy, możemy mieć w Bogu nadzieję, że nasze zbawienie jest Jej sprawą”.

Dlatego za przykładem Rycerza Niepokalanej „zbliżajmy się do Niej i naśladujmy Jej cnoty, byśmy zasłużyli sobie na oglądanie Jej przez całą wieczność”.

Maryja uczy nas jak mamy codziennie przybliżać się do Nieba, jak każdą chwilę naszego życia wypełniać pracowicie miłością Boga i bliźniego, która ma swoje źródło w Sercu Jej Syna, Boskiego Odkupiciela. 

„Nie śmierć ale miłość całą Cię zabrała…” – napisał w swojej poezji ks. Jan Twardowski.

Patrząc na Maryję możemy powiedzieć, że doświadczenie nieba już tu na ziemi jest możliwe tam, gdzie jest miłość, poświęcenie, czuła troska,  bezinteresowna służba, bliskość i wzajemna pomoc w podążaniu drogą Chrystusowej Ewangelii Miłości.

Maryja „pokazuje nam, że niebo jest w zasięgu ręki – mówi papież Franciszek. Jak to jest możliwe? Tak, niebo jest w zasięgu ręki, jeśli i my nie ulegniemy grzechowi, będziemy chwalić Boga w pokorze i wielkodusznie służyć innym”.

Jak podkreśla przywołany przez mnie wcześniej o. Albert Urbański, karmelita:

„Codzienne życie Maryi było zupełnie zwykłe, szare, nie różniące się zewnętrznie od życia Jej sąsiadów i rodaków. Maryja spełniała szereg domowych posług, podobnie jak to czyniły izraelskie kobiety i jak to czynią kobiety wszystkich czasów. Starania o dom, o najbliższych, o ich wygodę, odpoczynek wypełniały Jej dzień od świtu do zmierzchu. Jednak te nieefektowne, pozornie szare i nużące zajęcia codzienne, spełniała Maryja z wielką miłością, z wielkim staraniem, rzetelnością i gorliwością. Miłość Boża przepromieniała wszelkie Jej, najbardziej nawet prozaiczne zajęcia.

Piękna Pani wskazuje nam drogę do Nieba i uczy nas, że świętość prawdziwa jest zwyczajna, dyskretna, na pozór niedostrzegalna, a jej siła tkwi w miłości, która mając swe źródło i korzenie w Bogu promieniuje na otoczenie oświecając i ogrzewając wszystko i wszystkich swym ciepłem i blaskiem”.

Ta miłość opromieniała codzienne życie Świętej Rodziny w Nazarecie, stając się wzorem dla naszych rodzin i naszą wspólną drogą do Domu Ojca w Niebie.

„Miłość jest bezustannym wędrowaniem”  - pisał ks. Józef Tischner. Papież Franciszek mówi, że „nie możemy wyobrażać sobie Maryi „jako nieruchomego posągu z wosku”, ale widzimy w Niej „siostrę w znoszonych sandałach, zmęczoną”, ponieważ szła za Panem, aby spotkać swoich braci i siostry, kończąc swoją podróż w chwale nieba”.

Ojciec Święty w orędziu na Światowy Dzień Chorego 2014 roku napisał:

„Maryja, pobudzona Bożym miłosierdziem, które w niej staje się ciałem, zapomina o sobie i pospiesznie wyrusza w drogę z Galilei do Judei, aby zobaczyć się z swoją krewną Elżbietą, wstawia się u swego Syna na weselu w Kanie, gdy widzi, że brakuje wina na godach, niesie w swoim sercu przez całą swoją pielgrzymkę życiową słowa starca Symeona, który zapowiedział, że miecz przeniknie Jej duszą i mężnie trwa u stóp Jezusowego krzyża. Ona wie, jak pokonuje się tę drogę i dlatego jest Matką wszystkich chorych i cierpiących. Ufnie możemy się do Niej uciekać z synowskim oddaniem, będąc pewnymi że będzie nam pomagać, wspierać nas i że nas nie opuści. Ona jest Matką Chrystusa zmartwychwstałego: trwa przy naszych krzyżach i towarzyszy nam na naszej drodze ku zmartwychwstaniu i życiu w pełni”.

Lucyna z Warszawy, od lat organizująca pielgrzymki autokarowe do Obór, posługująca codziennie chorym i cierpiącym, mówi:

„Pielęgnuję nie tylko ich ciała ale również ich zbolałe dusze. Niektórzy z nich przed śmiercią przeżywają walkę duchową, wzywam na pomoc Maryję i całe Niebo aby przyszli im na pomoc, na ostatnie przejście do domu Ojca, modlę się nakładam Szkaplerz Święty, trzymam za rękę, wzywam Bożego Miłosierdzia. Widzę jak odchodzą w pokoju do wieczności.

To piękne kiedy z Bożej łaski mogę być przy ich śmierci. Zanim nadejdzie ostatnia chwila często wzywam kapelana na ostatnią spowiedź, sakrament namaszczenia chorych. Jak pięknie jest służyć w obecności Matki Bożej. […] To Maryja w znaku Szkaplerza Świętego jednoczy ze swoim Synem Jezusem Chrystusem, uczy miłości do drugiego człowieka, uczy nie osądzać, lecz kochać miłością bezinteresowną, takich jakimi są. Maryja to wielka szkoła miłości”.

„Dzieci Drogie, miłujcie się wzajemnie… wołał św. Maksymilian Kolbe. Niech miłość Wasza doprowadzi Was do Niepokalanej, do nieba, gdzie będzie tylko miłość panowała społecznie… Tak, Drogie Dzieci, jeśli miłość towarzyszyć Wam będzie poprzez życie, i w miłości wzajemnej żyć będziecie, już tu na ziemi odczuwać będziecie przedsmak nieba. Wszystko przeminie – wiara i nadzieja przeminą – miłość zostanie, z miłością wejdziemy w życie wieczne i w miłości rozkoszować się będziemy w niebie z Niepokalaną”.

Drodzy bracia i siostry, kochani chorzy, zgromadzeni w Oborskim Sanktuarium!

„Maryja przez swoje wniebowzięcie nas nie opuściła, przeciwnie, właśnie przez nie wniknęła w świat jeszcze głębiej. Dzięki wniebowzięciu jest Ona pośrodku naszego życia” (O.Stinissen OCD).

Wymownie przypominają o tym słowa Matki Bożej skierowane do Sługi Bożego ks. Stefano Gobbiego: „Dzięki przywilejowi wzięcia Mnie z ciałem do Nieba mogę dziś być przy was wszystkich, Moje biedne dzieci, pielgrzymujące jeszcze po tej ziemi.

Jestem blisko całej ludzkości odkupionej przez Jezusa, a tak bardzo oddalonej obecnie od swego Pana, idącej niewłaściwymi drogami zła i grzechu, nienawiści i nieprawości.

Znajduję się blisko Moich zagubionych dzieci, aby je poprowadzić drogą nawrócenia i powrotu do Pana; blisko chorych, aby im udzielić umocnienia i uzdrowienia; blisko wszystkich oddalonych, aby ich doprowadzić do domu Ojca Niebieskiego, który czeka na nich z tak wielką miłością; blisko zrozpaczonych, by im dać nadzieję i ufność; blisko umierających, aby im otworzyć bramę wiecznego szczęścia”.

Wanda z Warszawy pisze:

„Do Obór przyjechałam za namową znajomej. Byłam w wielkim bólu po śmierci męża. Zostałam wdową z dziećmi jeszcze uczącymi się.

W Sanktuarium Oborskim spojrzała na mnie Bolesna lecz promienna Matka Boża. Odczułam fizyczne przytulenie mnie i świadomość, że Maryja rozumie mój ból i że mam Mamę, która zatroszczy się o mnie.

Przyjęłam Szkaplerz Święty. Podczas Kapłańskiego błogosławieństwa przez Ojca karmelitę doznałam uczucia, że z serca spadają kamienne ciężary. Serce stało się lekkie, jakby uniosło się do Nieba.

Po powrocie do domu dzieci zauważyły mój uśmiech i radosną twarz. Były zadziwione i zaskoczone przemianą. Tak, jest do dziś mimo trudów dnia codziennego. Od siedmiu lat co miesiąc jestem w Oborach. Maryi powierzam problemy, kłopoty domowe i zawodowe. Matka Boża mnie rozumie, umacnia, pociesza i prowadzi przez trudy życia.

Bądź pozdrowiona Matko Dobra, Matko Pocieszenia, Matko Przytulenia”.

Drodzy bracia i siostry, zgromadzeni w Oborskim Sanktuarium!

Maryja Wniebowzięta z macierzyńską miłością, nieustannie pociesza nas w trudach ziemskiej wędrówki, podtrzymuje w nas światło wielkanocnego poranka i naszego zmartwychwstania w Chrystusie.

To światło nadziei przekazywał bł. Stefan Wyszyński, gdy zwracał się do chorych:

„Gdy będzie Wam ciężko, pamiętajcie, że i Chrystus cierpiał. Ale idąc na Krzyż uprzedzał uczniów swoich, że trzeciego dnia zmartwychwstanie. Pamiętajcie o tym, że i przed Wami jest zmartwychwstanie i życie. „Smutek wasz w radość się odmieni”.

Wy posiadacie skarb cierpienia, ofiarowanego Bogu. Dlatego możecie wiele pomóc innym. Chciejcie więc dołączyć wasze cierpienie do Męki Chrystusa. Nie tylko Go przez to pocieszycie, nie tylko sami doznacie ulgi, ale jeszcze (…) swoją wiarą i nadzieją pomożecie innym (…) Życie wasze nabierze nowych barw. Zapomnicie o sobie i swoich udrękach, a będziecie pamiętali o innych i o całym Kościele”.

Stefan Wyszyński, jako młody kapłan, w czerwcu 1942 roku przyjechał do Lasek k. Warszawy, gdzie pomagał matce Elżbiecie Róży Czackiej i siostrom franciszkankom prowadzić zakład dla niewidomych. Tam często słyszał słowa „Przez krzyż do Nieba”. którymi do dzisiaj pozdrawiają się siostry franciszkanki i ich niewidomi podopieczni. Te słowa odnoszą się także do osoby Bł. Stefana Wyszyńskiego, koronatora Oborskiej Piety i wyrażają jego własną drogę życia i posługi pasterskiej.

W dzieciństwie przeżył śmierć matki, doświadczył prześladowań i rusyfikacji, dowiedział się, czym jest głód, chorował na tyfus i gruźlicę. Widział ogrom cierpienia podczas II wojny światowej, zwłaszcza jako kapelan Armii Krajowej w Powstaniu Warszawskim.

Ks. Prymas wspomina: „W okresie powstania byłem kapelanem AK i miałem dużo kontaktu z cierpieniem, niedolą i męką ludzką. Długie miesiące pracy w szpitalu powstańczym bardzo wiele mnie nauczyły. To więcej niż uniwersytet, bo to głębokie zrozumienie bliźniego, czego się na ogół z książek nie nauczy. (…)

Pamiętam operację bardzo dzielnego żołnierza, któremu trzeba było odjąć nogę. Powiedział, że zgodzi się na operację pod tym warunkiem, że przez cały czas będę przy nim stał. Złapał mnie za rękę i trzymał ją, dopóki nie zacznie działać środek usypiający. Byłem wtedy strasznie nieuczciwy, bo gdy poczułem, że jego ręka opadła, pobiegłem do innych, których trzeba było spowiadać lub przygotowywać do następnych operacji. Aby zdążyć na czas umówiłem się tylko z lekarzem, że mnie natychmiast wezwie, gdy mój żołnierz zacznie się budzić. W tym wypadku nie było innego wyjścia. Przyszedłem w porę, gdy on już budził się po operacji. Było to dla niego wielką pociechą, podtrzymaniem i otuchą. Wystarczyła sama życzliwość, współczująca obecność, jakieś dobre słowo, trzymanie za rękę”.

Ks. Wyszyński pomagał ”przy trans­porcie rannych, kiedy z terenu Puszczy Kampinoskiej zwożono ich do Lasek. Wraz z niewidomymi chłopcami two­rzył kilkuosobowe ekipy do przeno­szenia rannych na noszach. W takiej grupce był też zawsze jeden widzący, który pełnił rolę przewodnika. Z obawy przed Niemcami i szpiegami, rannych przywożono do laskowskiego szpitala nie główną bramą, ale od strony cmentarza. Trzeba to było robić potajemnie. Nieraz zdarzało się, że chorych transportowano schowanych na wozie pod warzywami. W tym wszystkim niezwykle ofiarnie po­magał ks. Wyszyński. Kiedy brakowało środków opatrunkowych, prał, prasował i zwijał bandaże oraz czyścił mundury rannych żołnierzy, by po opuszczeniu szpitala mogli w nich wrócić do swoich oddziałów.

Zachowało się wiele świadectw i osobistych zapisków ks. Wyszyńskiego, które pokazują, jak bardzo związany był z wieloma chorymi i rannymi. Zapiski te są też obrazem niezwykłej wrażliwości jego kapłańskiego serca:

„Janka spowiadałem i przygotowywa­łem na śmierć, był bardzo poszarpany od kul. Po operacji tracił przytomność, śpie­wał pieśń do Matki Bożej, z tym śpiewem umarł. Pochowałem go na cmentarzu pod Izabelinem na górce, w piasku bez trumny, bo już trumien nie było”.

Anna Rastawicka, należąca do grona najbliższych współpracowników Ks. Prymasa wspomina: „W czasie wojny, gdy był kapelanem szpitala wojennego w Laskach, żołnierzem AK, nie ograniczał się do posługi w kaplicy czy nawet w szpitalu. Nie tylko udzielał sakramentów, ale także towarzyszył przy operacjach, chodził po okolicznych lasach, spowiadał żołnierzy w okopach, rannych przynosił do szpitala. Wspomina, że kiedyś znalazł dziewczynę ranną w nogę. Rana była tak głęboka, że nie przyniósłby dziewczyny do szpitala, bo umarłaby z upływu krwi. Nie miał czym zrobić opaski uciskowej. Zdjął stułę, przewiązał ranę, wziął dziewczynę na plecy i przyniósł do szpitala. Po latach przyszła bardzo elegancka pani, matka pięciorga dzieci, podziękować Księdzu Prymasowi za ocalenie. Mówiła: to ja jestem tą dziewczyną, którą ksiądz wtedy z lasu przyniósł do szpitala. W trudnym czasie wojennym potrafił zauważyć pojedyncze dziecko, sierotę”.

W ostatnich latach swojego życia Ks. Prymas zmagał się z chorobą nowotworową. Jak wszystko w życiu, tak i te chorobę, a potem nadchodzącą śmierć, przyjmował ze spokojem. Nigdy też się nie skarżył, nie narzekał, że cierpi.

16 maja 1981 r. przyjął sakrament namaszczenia chorych. Trzy dni później do pokoju chorego Prymasa został przyniesiony wędrujący po parafiach obraz Matki Bożej Częstochowskiej. „Dziękuję Ci, Matko, że jeszcze raz przyszłaś do mnie" – wyszeptał wpatrzony w Jej Jasnogórski Wizerunek…

Jedna z sióstr franciszkanek wspomina: „Gdy ksiądz Prymas był już umierający, w katedrze warszawskiej trwa­ło czuwanie modlitewne w jego intencji. W tym samym czasie w klinice Gemellego w Rzymie przebywał po zamachu papież Jan Paweł II. Pamiętam, że podczas tego modlitewne­go czuwania (w którym uczestniczyłam), zostały odtworzone z taśmy słowa Pry­masa, który dziękował wszystkim za mo­dlitwy i jednocześnie prosił, by wszystkie cierpienia i modlitwy ofiarowane w jego intencji przekierować na osobę papieża Jana Pawła II. Był to z jego strony niezwy­kły heroizm miłości, że w tak trudnym momencie, jakim jest odchodzenie z tego świata, potrafił pomyśleć o cierpieniu in­nego człowieka”.

W ten sposób Ks. Prymas pocieszał i umacniał wszystkich chorych, pouczał ich słowem i przykładem, ukazując ich wielką godność i misję w Kościele. Uczył jak być pielgrzymami nadziei i podążać z miłością śladami Jezusa: „przez krzyż do Nieba”.

Pełni ufności spoglądamy dzisiaj w oblicze Matki Bolesnej i za poetą z Dobrzynia nad Drwęcą prosimy:

„Gdy dopełnimy żywota swego,

Niechaj doznamy szczęścia wiecznego,

Przy Twoim boku, u tronu Boga,

Pani Oborska, Matuchno droga!...”. Amen.

o. Piotr Męczyński O.Carm.

« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio