04.02.2025
Karmelitańscy Pielgrzymi Nadziei (I - część)


Karmelitańscy ”Pielgrzymi Nadziei”

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

I

Z inicjatywy naszego wielkiego Rodaka Św. Jana Pawła II w święto Ofiarowania Pańskiego, zwane także świętem Matki Boskiej Gromnicznej, obchodzimy Dzień Życia Konsekrowanego. W tym dniu przypominamy sobie o jego wartości i dziękujemy Bogu za tych, którzy idąc za głosem powołania całkowicie ofiarowali się Bogu ślubując życie według rad ewangelicznych czystości, ubóstwa i posłuszeństwa.

Osoby konsekrowane, których obecnie jest w Polsce blisko 28 tys., „towarzyszą nam poprzez swoją obecność. Obecność miłosierną, pełną zatroskania, ale także przez obecność milczącą przepełnioną modlitwą w intencjach Kościoła i świata.

 Konsekrowani podejmują swoją posługę w imieniu Kościoła pośród ludzi ubogich, chorych i cierpiących, zarówno fizycznie, jak i duchowo. Towarzyszą świadectwem życia w kształtowaniu postaw życiowych naszych dzieci i młodzieży. Są obecni w życiu wielu małżeństw i rodzin.

Osoby konsekrowane dzieląc się bezinteresownie miłością przypominają nam, że nasze życie jest pielgrzymką. I w tej pielgrzymce ważne jest tylko to, ile pozostawimy dobra w sercu drugiego człowieka. Pod koniec życia – jak pisał św. Jan od Krzyża – będziemy sądzeni z miłości”. (Bp Jacek Kiciński CMF).

Pięknym przykładem pójścia za Chrystusem drogą rad ewangelicznych w Zakonie Braci NMP z Góry Karmel może być Czcigodny Ojciec Wincenty Józef Kruszewski, zmarły 100 lat temu w opinii świętości karmelita z Obór.

Tutaj młody brat Wincenty złożył śluby wieczyste czystości, ubóstwa i posłuszeństwa.

Tutaj – przez 43 lata - jak ów ewangeliczny samarytanin z wielką miłością i oddaniem nieustannie pochylał się nad chorymi na duszy i ciele. Jako niestrudzony spowiednik i prawdziwy więzień konfesjonału, ceniony kierownik duchowy i poszukiwany egzorcysta, troskliwy ojciec dla ubogich i pocieszyciel nieszczęśliwych, często nawiedzający chorych z darem sakramentów i umiejętnie wykorzystujący dary natury poprzez ziołolecznictwo, naśladował we wszystkim Boskiego Samarytanina, naszego Pana Jezusa Chrystusa.

Jeden z przeorów oborskiego konwentu pisał o nim: „Bogu tylko wiadomo, ile dobrodziejstw i łask spłynęło z nieba na mieszkańców okolicy dzięki modlitwom, umartwieniu i pełnemu poświęcenia cichemu apostolstwu o. Wincentego. Utrwaliła się opinia u wszystkich, którzy znali tego kapłana – zakonnika, że tyle dobrego dla ludzi mógł zdziałać tylko święty. On odszedł do wieczności po nagrodę, ale pamięć o jego cnotach żyje nadal…”.

Liczni pielgrzymi proszą go o wstawiennictwo u Boga. „Mój ból pozostał przy grobie ojca Wincentego” – napisała Gabriela z Gniewu, uzdrowiona z raka kości.

Drodzy Moi! Wierzę, że ojciec Wincenty jest cichym opiekunem i stróżem tego sanktuarium, troskliwym ojcem i wiernym przyjacielem wszystkich chorych, strapionych i ubogich, zniewolonych nałogami i dręczonych przez złego ducha, wspomożycielem spowiedników i egzorcystów, wzorem dla kapłanów i osób konsekrowanych, potężnym orędownikiem i pełnym współczucia bratem dla wszystkich proszących go o wstawiennictwo u Boga.

Umiłowani w Panu, bracia i siostry!

Wdzięczną pamięcią obejmujemy dzisiaj wszystkie siostry i braci zakonnych, których Bóg postawił na drodze naszego życia i przez których mówił nam o swojej miłości.

II

Nasze dzisiejsze dziękczynienie za osoby konsekrowane wpisuje się w Rok Jubileuszowy 2025, który z woli papieża Franciszka przeżywamy pod hasłem „Pielgrzymi nadziei”.

„Nasze ludzkie nadzieje, nasze plany i marzenia choć bardzo ważne i potrzebne, bywają często zawodne, kruche i niespełnione. Potrzeba więc nam KOGOŚ, w kim możemy złożyć całą naszą nadzieję. Nadzieję, która nie będzie oparta tylko na ludzkich kalkulacjach, ale która zawieść nas nie może. Nasza nadzieja spełni się jedynie w Jezusie Chrystusie. I musimy sobie o tym nieustannie przypominać” – mówi Biskup Jacek Kiciński CMF. „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16).

Tak rozumiana nadzieja dawała siłę i moc wiary uczniom Jezusa Chrystusa, począwszy od Apostołów aż po dzień dzisiejszy. Jezus Chrystus dziś posyła nas, abyśmy doświadczywszy Jego miłości, stawali się pielgrzymami nadziei w świecie, w którym żyjemy. Człowiek nadziei nigdy nie ustaje w drodze, jest kontynuatorem misji Jezusa Chrystusa i czyni wszystko, by Bóg był bardziej znany i kochany”.

Arcybiskup Adrian Galbas SAC, Metropolita Warszawski, w homilii wygłoszonej 2 lutego br. z okazji Dnia Życia Konsekrowanego powiedział:

„W Roku Jubileuszowym, który w centrum stawia nadzieję, wypada rozważyć związek między konsekracją zakonną, a nadzieją i zapytać: w jaki sposób osoby zakonne są, albo mogą być pielgrzymami nadziei?

O pierwszym wymiarze tego związku powiedział przed laty papież Benedykt XVI, spotykając się na Jasnej Górze z osobami zakonnymi. „W  sakramencie chrztu świętego – mówił wtedy – wyrzekliście się szatana i dzieł jego i otrzymaliście dary łaski, potrzebne do życia chrześcijańskiego i świętości. Już wtedy otrzymaliście łaskę wiary, która pozwoliła wam zjednoczyć się z Bogiem. W chwili profesji zakonnej czy przyrzeczenia, wiara pozwoliła pełniej przylgnąć do tajemnicy Serca Jezusowego, w którym odkryliście skarby. Tym razem wyrzekliście się rzeczy dobrych, rozporządzania własnym życiem, rodziny, zdobywania majątku, aby zyskać wolność konieczną do bezgranicznego oddania siebie Chrystusowi i Jego Królestwu”.

Jak podkreśla w swojej homilii Arcybiskup Galbas „ten akt naszej profesji zakonnej miał swój wielki sens. Bo był odpowiedzią. Odpowiedzią na Bożą miłość, która jest pierwsza. „Bóg pierwszy nas umiłował” (1 J 4,19), powie św. Jan Apostoł. Z Bogiem nie wygrasz na miłość. Boga nie prześcigniesz w miłości. Bóg pierwszy umiłował oddając, poświęcając i składając w ofierze samego siebie. W ten sposób konsekracja, nie ta, którą tylko składamy, ale ta, którą na co dzień żyjemy jest wielkim świadectwem naszego całkowitego zaufania Bogu. Tak, mogę ci oddać  Boże, także to, co jest dobre, bo w Tobie odkryłem dobro nieskończenie większe. Oddaję Ci to więc z radością i w wolności, bo Cię kocham, a kocham Cię, bo odkryłem twoją miłość.

Tak przeżywana konsekracja pomoże nam też przeżywać trudne doświadczenia w naszym życiu, bo przecież zaufanie Bogu, nie chroni nas przed tym, co trudne. Zrozumiemy jednak i zaakceptujemy to, że los Chrystusa, jest losem ludzi chrystusowych. (…)”.

Tego własnym przykładem uczy nas Maryja, całkowicie oddana osobie i dziełu swego Syna, zjednoczona z Jego męką, współcierpiąca z Synem na Jego Via Crucis i uczestnicząca w chwale Jego zmartwychwstanie.

„Kiedy więc godzina krzyża dotyka także nas, w naszym życiu osobistym i wspólnotowym, kiedy jesteśmy świadkami i uczestnikami nieszczęścia i cierpienia, kiedy także naszą duszę przenika miecz wieloimiennej boleści, wówczas spoglądajmy na Maryję. Niech Jej modlitwa i Jej przykład dodaje nam otuchy i pewności, że to wszystko, choć takie trudne, a często takie niezrozumiałe, ma jednak sens i że skończy się zwycięstwem, zmartwychwstaniem, chwałą i radością, której nikt nam nie odbierze (por. J 15,22)”.

Kontynuując swoje rozważanie Metropolita Warszawski powiedział: „Po drugie konsekracja łączy się z nadzieją, ponieważ jest aktem ekspiacji, wynagrodzenia Bogu za wielki bałagan, który jest w sercu człowieka, za nieporządek, za nieumiejętność korzystania z Bożych, dobrych darów. Gdy dzisiaj dobry dar seksualności tak często jest używany źle, gdy jest w tak rozmaity, coraz bardziej perwersyjny sposób zanieczyszczany – zakonnicy i zakonnice mówią: czystość i wierność. Gdy dzisiaj rzeczy materialne są nierzadko ubóstwiane, gdy panoszy się coraz bardziej kult bożka pieniądza, który mówi: tym więcej jesteś wart im więcej posiadasz, zakonnicy i zakonnice mówią: ubóstwo i wspólnota dóbr. Gdy dzisiaj prawie każdy chce rządzić, a prawie nikt nie chce służyć, gdy dzisiaj prawie każdy chce mówić, a prawie nikt nie chce słuchać – zakonnicy i zakonnice mówią posłuszeństwo i duch służby. Chcą w ten sposób przeprosić Boga za szkody jakie człowiek wyrządza Jego darom, ale także chcą pomagać człowiekowi, któremu tak łatwo przychodzi wszystko co dobre popsuć, chcą mu pomagać się opamiętać! Mówią bezsłownie, samą składaną konsekracją, że radość jest w wierności, a nie w niewierności, w zachowywaniu Bożych darów, a nie w ich porzucaniu, w życiu pobożnym, nie zaś w życiu bezbożnym. Każdemu zaś człowiekowi, który tak bardzo uwikłał się w grzech, że nie widzi dla siebie ratunku, oni mówią: ratunek jest. Nigdy nie odchodzi się od Boga tak daleko, żeby nie można było do Niego wrócić.

Ja już dzisiaj Bogu wynagradzam za twój grzech, już dzisiaj modlę się o porzucenie grzechu i twoje pojednanie z Bogiem, pragnę byś jak najprędzej przeszedł przez Bramę Miłosierdzia, którą jest Serce Jezusa. Każdą trudność, która spotka mnie w zachowywaniu rad ewangelicznych ofiarowuję w twojej intencji. Jak św. Maksymilian Kolbe oddał w jednej chwili życie za konkretną rodzinę, tak ja chcę w każdej chwili oddawać moje życie za ciebie.

W ten sposób ludzie zakonni są wielkim błogosławieństwem dla świata, ogromnym pocieszeniem, zwłaszcza dla zatwardziałych grzeszników, zapalają w ich sercu światełko nadziei, że ich życie nie jest całkowicie stracone, całkowicie zniszczone i zużyte!

Nie! Jest ktoś, kto w ciebie nie zwątpił; ta siostra, ten brat, ten ojciec, więc nie wszystko jest stracone.

Ludzie zakonni są też pielgrzymami nadziei, bo swoim istnieniem przypominają o świecie, w którym nikt nie będzie się żenił i za mąż wychodził. Są – jak mówi Sobór Watykański II – „znakami Królestwa Bożego” (LG,44). (…)

I wreszcie, i o tym najkrócej, bo jest to najoczywistsze, jesteśmy pielgrzymami nadziei, gdy opiekujemy się tymi, którzy jej nie mają. Ludźmi zdesperowanymi, biednymi duchowo, materialnie, intelektualnie. Biednymi jakkolwiek. Nie tylko każda wspólnota zakonna powinna podejmować taką posługę, ale powinien to robić każdy jeden zakonnik i każda jedna zakonnica, konsekrowana wdowa i dziewica. To nas weryfikuje wobec świata i wobec naszego charyzmatu” – podkreśla Ks. Arcybiskup Galbas.

„Misja osób konsekrowanych jest widzialnym znakiem nadziei dla tych, którzy doświadczają sytuacji życia bez nadziei” – mówi Bp Jacek Kiciński CMF. „Obecność wielu sióstr, ojców i braci zakonnych w przestrzeni dzisiejszego świata jest miłością uzdrawiającą i przywracającą nadzieję. (…) Osoby konsekrowane, swoim życiem objawiają czułą bliskość Boga wobec każdego z nas” i pomagają nam podążać razem jako Pielgrzymi Nadziei do Domu Ojca.

Przykładem niech będzie dla nas bł. Ojciec Hilary Paweł Januszewski, karmelita z Krakowa, 38 – letni męczennik z okresu drugiej wojny światowej.

Gdy jesienią 1939 roku wybuchła wojna o. Hilary sprawował urząd przeora krakowskiego konwentu karmelitów. Zdecydował by zakonnicy ścieśnili się w swoich pokojach i klasztor stał się domem otwartym dla rodaków wysiedlonych z poznańskiego. Usłyszał słowa Pana: „Dziel swój chleb z głodnym, wprowadź w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziej i nie odwróć się od współziomków”.

Był dla wszystkich jak prawdziwy ojciec. Regularnie co tydzień udawał się do sierocińca na krakowskim Zwierzyńcu, gdzie nauczał dzieci katechizmu, spowiadał je i sprawował dla nich Eucharystię.

Takim prawdziwym ojcem był także dla swoich współbraci w Karmelu. Szczególnie uwidoczniło się to 4 grudnia 1940 roku, gdy żołnierze niemieccy przyszli aresztować zakonników za to, że pomimo zakazu w kościele śpiewana była pieśń „Serdeczna Matko”. O. Hilary nie został wówczas aresztowany, ponieważ w tym czasie przebywał poza klasztorem. Po powrocie od razu czynił starania by uwolnić współbraci. Mimo ostrzeżeń udał się na Gestapo, twierdząc, że to on jest przeorem klasztoru i to on odpowiada za wszystkich. W wyniku jego starań uwolniono o. Jana Konobę, który był chory i słaby. A stało się to po tym jak O. Hilary powiedział do gestapowców: „Weźcie mnie, a jego wypuśćcie”. To był akt niezwykłej odwagi i prawdziwej miłości, która życie oddaje za brata. Wzorem i Źródłem tej miłości był mu Chrystus, któremu pozostał wierny do końca. O. Jan powrócił do klasztoru na Karmelickiej 19, a Ojciec Hilary pozostał w więzieniu. „Jego mocne serce zaufało Panu”.

Wiosną 1941 roku został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau. Gdy wybuchła epidemia tyfusu plamistego poszedł dobrowolnie z posługą kapłańską do tych, którzy w opuszczeniu umierali w sąsiednich barakach. Mówił: „Jestem im bardziej potrzebny niż w Krakowie”. Przechodził od pryczy do pryczy, nikogo nie pominął. Rozgrzeszał konających, karmił ich dusze cząstką konsekrowanej Hostii, budził nadzieję - mówił o Domu Ojca, w którym Chrystus przygotował dla nich wieczne mieszkanie. Po miesiącu heroicznej posługi zaraził się tyfusem i zmarł w wigilię Zwiastowania NMP 1945 roku.

O. Hilary sprawując tę pokorną posługę miłości stał się promieniem światła spływającego z Oblicza Zmartwychwstałego Pana przynoszącym prawdziwą pociechę w godzinie konania i mrokach obozowej nocy.

Z miłości ofiarował swoje życie Bogu i cierpiącym braciom, dając świadectwo prawdzie Chrystusowej Ewangelii, że nikt nie ma większej miłości, od tej, gdy kto życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”.

Stał się wiernym świadkiem tej Miłości, która z krzyża pochyliła się nad grzesznym człowiekiem, aby objąć go swoimi ramionami, opatrzyć jego rany i otworzyć mu bramy Nieba.

13 czerwca 1999 roku podczas uroczystej Mszy św., na placu Piłsudskiego w Warszawie, miała miejsce beatyfikacja stu ośmiu męczenników drugiej wojny światowej, wśród nich o. Hilarego Pawła Januszewskiego. W homilii Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział: „Dziś właśnie świętujemy zwycięstwo tych, którzy oddali życie dla Chrystusa, oddali życie doczesne, aby posiąść je na wieki w Jego chwale. […] Gdy bowiem dokonujemy tego uroczystego aktu, niejako odżywa w nas wiara, że bez względu na okoliczności we wszystkim możemy odnieść pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował (por. Rz 8, 37). Błogosławieni męczennicy wołają do naszych serc: uwierzcie, że Bóg jest miłością! Uwierzcie na dobre i na złe! Obudźcie w sobie nadzieję! Niech ta nadzieja wyda owoc wierności Bogu we wszelkiej próbie”.

Drodzy Moi! Takiej postawy nadziei złożonej w Sercu samego Boga, nadziei, która nie ustaje w godzinie największej nawet próby i ciemności uczymy się w szkole Chrystusowego Krzyża. Takiej postawy nadziei uczymy się tutaj, w szkole Matki Bożej Bolesnej, Matki naszej nadziei. Ona, stojąca wiernie pod krzyżem i współcierpiąca z Synem, a wreszcie uczestnicząca w chwale Jego zmartwychwstania, uczy nas jak mamy przeżywać nasze życiowe doświadczenia w zjednoczeniu z Chrystusem Cierpiącym, aby „wspólnie z Nim przebywać w chwale”. Wsparci Jej przykładem i macierzyńskim wstawiennictwem podążamy za naszym Panem jako „Pielgrzymi Nadziei” – „przez krzyż do chwały zmartwychwstania”.

                 o. Piotr Męczyński O.Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio