Karmelitańscy
”Pielgrzymi Nadziei”
Drodzy
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
I
Z
inicjatywy naszego wielkiego Rodaka Św. Jana Pawła II w święto Ofiarowania
Pańskiego, zwane także świętem Matki Boskiej Gromnicznej, obchodzimy Dzień
Życia Konsekrowanego. W tym dniu przypominamy sobie o jego wartości i dziękujemy
Bogu za tych, którzy idąc za głosem powołania całkowicie ofiarowali się Bogu ślubując
życie według rad ewangelicznych czystości, ubóstwa i posłuszeństwa.
Osoby
konsekrowane, których obecnie jest w Polsce blisko 28 tys., „towarzyszą nam
poprzez swoją obecność. Obecność miłosierną, pełną zatroskania, ale także przez
obecność milczącą przepełnioną modlitwą w intencjach Kościoła i świata.
Konsekrowani podejmują swoją posługę w imieniu
Kościoła pośród ludzi ubogich, chorych i cierpiących, zarówno fizycznie, jak i
duchowo. Towarzyszą świadectwem życia w kształtowaniu postaw życiowych naszych
dzieci i młodzieży. Są obecni w życiu wielu małżeństw i rodzin.
Osoby
konsekrowane dzieląc się bezinteresownie miłością przypominają nam, że nasze
życie jest pielgrzymką. I w tej pielgrzymce ważne jest tylko to, ile
pozostawimy dobra w sercu drugiego człowieka. Pod koniec życia – jak
pisał św. Jan od Krzyża – będziemy sądzeni z miłości”. (Bp Jacek Kiciński
CMF).
Pięknym
przykładem pójścia za Chrystusem drogą rad ewangelicznych w Zakonie Braci NMP z
Góry Karmel może być Czcigodny Ojciec Wincenty Józef Kruszewski, zmarły 100 lat
temu w opinii świętości karmelita z Obór.
Tutaj młody brat Wincenty
złożył śluby wieczyste czystości, ubóstwa i posłuszeństwa.
Tutaj – przez 43 lata - jak ów ewangeliczny samarytanin z wielką
miłością i oddaniem nieustannie pochylał się nad chorymi na duszy i ciele. Jako
niestrudzony spowiednik i prawdziwy więzień konfesjonału, ceniony kierownik
duchowy i poszukiwany egzorcysta, troskliwy ojciec dla ubogich i pocieszyciel
nieszczęśliwych, często nawiedzający chorych z darem sakramentów i umiejętnie
wykorzystujący dary natury poprzez ziołolecznictwo, naśladował we wszystkim
Boskiego Samarytanina, naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Jeden z przeorów oborskiego konwentu pisał o nim: „Bogu tylko wiadomo,
ile dobrodziejstw i łask spłynęło z nieba na mieszkańców okolicy dzięki
modlitwom, umartwieniu i pełnemu poświęcenia cichemu apostolstwu o. Wincentego.
Utrwaliła się opinia u wszystkich, którzy znali tego kapłana – zakonnika, że
tyle dobrego dla ludzi mógł zdziałać tylko święty. On odszedł do wieczności po
nagrodę, ale pamięć o jego cnotach żyje nadal…”.
Liczni
pielgrzymi proszą go o wstawiennictwo u Boga. „Mój ból pozostał przy grobie ojca Wincentego” – napisała Gabriela z
Gniewu, uzdrowiona z raka kości.
Drodzy Moi! Wierzę, że ojciec Wincenty jest cichym
opiekunem i stróżem tego sanktuarium, troskliwym ojcem i wiernym przyjacielem
wszystkich chorych, strapionych i ubogich, zniewolonych nałogami i dręczonych
przez złego ducha, wspomożycielem spowiedników i egzorcystów, wzorem dla
kapłanów i osób konsekrowanych, potężnym orędownikiem i pełnym współczucia
bratem dla wszystkich proszących go o wstawiennictwo u Boga.
Umiłowani
w Panu, bracia i siostry!
Wdzięczną
pamięcią obejmujemy dzisiaj wszystkie siostry i braci zakonnych, których Bóg
postawił na drodze naszego życia i przez których mówił nam o swojej miłości.
II
Nasze dzisiejsze dziękczynienie za osoby
konsekrowane wpisuje się w Rok Jubileuszowy 2025, który z woli papieża
Franciszka przeżywamy pod hasłem „Pielgrzymi nadziei”.
„Nasze ludzkie nadzieje, nasze plany i
marzenia choć bardzo ważne i potrzebne, bywają często zawodne, kruche i
niespełnione. Potrzeba więc nam KOGOŚ, w kim możemy złożyć całą naszą nadzieję.
Nadzieję, która nie będzie oparta tylko na ludzkich kalkulacjach, ale która
zawieść nas nie może. Nasza nadzieja spełni się jedynie w Jezusie Chrystusie. I
musimy sobie o tym nieustannie przypominać” – mówi Biskup Jacek Kiciński CMF. „Tak
bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w
Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16).
Tak rozumiana nadzieja dawała siłę i moc
wiary uczniom Jezusa Chrystusa, począwszy od Apostołów aż po dzień dzisiejszy.
Jezus Chrystus dziś posyła nas, abyśmy doświadczywszy Jego miłości, stawali się
pielgrzymami nadziei w świecie, w którym żyjemy. Człowiek nadziei nigdy nie
ustaje w drodze, jest kontynuatorem misji Jezusa Chrystusa i czyni wszystko, by
Bóg był bardziej znany i kochany”.
Arcybiskup
Adrian Galbas SAC, Metropolita Warszawski, w homilii wygłoszonej 2 lutego br. z
okazji Dnia Życia Konsekrowanego powiedział:
„W
Roku Jubileuszowym, który w centrum stawia nadzieję, wypada rozważyć związek
między konsekracją zakonną, a nadzieją i zapytać: w jaki sposób osoby zakonne
są, albo mogą być pielgrzymami nadziei?
O
pierwszym wymiarze tego związku powiedział przed laty papież Benedykt XVI,
spotykając się na Jasnej Górze z osobami zakonnymi. „W sakramencie chrztu
świętego – mówił wtedy – wyrzekliście się szatana i dzieł jego
i otrzymaliście dary łaski, potrzebne do życia chrześcijańskiego
i świętości. Już wtedy otrzymaliście łaskę wiary, która pozwoliła wam
zjednoczyć się z Bogiem. W chwili profesji zakonnej czy
przyrzeczenia, wiara pozwoliła pełniej przylgnąć do tajemnicy Serca Jezusowego,
w którym odkryliście skarby. Tym razem wyrzekliście się rzeczy dobrych,
rozporządzania własnym życiem, rodziny, zdobywania majątku, aby zyskać wolność
konieczną do bezgranicznego oddania siebie Chrystusowi i Jego Królestwu”.
Jak
podkreśla w swojej homilii Arcybiskup Galbas „ten akt naszej profesji zakonnej
miał swój wielki sens. Bo był odpowiedzią. Odpowiedzią na Bożą miłość, która
jest pierwsza. „Bóg pierwszy nas umiłował” (1 J 4,19), powie św. Jan Apostoł. Z
Bogiem nie wygrasz na miłość. Boga nie prześcigniesz w miłości. Bóg pierwszy
umiłował oddając, poświęcając i składając w ofierze samego siebie. W ten sposób
konsekracja, nie ta, którą tylko składamy, ale ta, którą na co dzień żyjemy
jest wielkim świadectwem naszego całkowitego zaufania Bogu. Tak, mogę ci
oddać Boże, także to, co jest dobre, bo w Tobie odkryłem dobro
nieskończenie większe. Oddaję Ci to więc z radością i w wolności, bo Cię
kocham, a kocham Cię, bo odkryłem twoją miłość.
Tak
przeżywana konsekracja pomoże nam też przeżywać trudne doświadczenia w naszym
życiu, bo przecież zaufanie Bogu, nie chroni nas przed tym, co trudne.
Zrozumiemy jednak i zaakceptujemy to, że los Chrystusa, jest losem ludzi
chrystusowych. (…)”.
Tego
własnym przykładem uczy nas Maryja, całkowicie oddana osobie i dziełu swego
Syna, zjednoczona z Jego męką, współcierpiąca z Synem na Jego Via Crucis i
uczestnicząca w chwale Jego zmartwychwstanie.
„Kiedy
więc godzina krzyża dotyka także nas, w naszym życiu osobistym i wspólnotowym,
kiedy jesteśmy świadkami i uczestnikami nieszczęścia i cierpienia, kiedy także
naszą duszę przenika miecz wieloimiennej boleści, wówczas spoglądajmy na
Maryję. Niech Jej modlitwa i Jej przykład dodaje nam otuchy i pewności, że to
wszystko, choć takie trudne, a często takie niezrozumiałe, ma jednak sens i że
skończy się zwycięstwem, zmartwychwstaniem, chwałą i radością, której nikt nam
nie odbierze (por. J 15,22)”.
Kontynuując
swoje rozważanie Metropolita Warszawski powiedział: „Po drugie konsekracja
łączy się z nadzieją, ponieważ jest aktem ekspiacji, wynagrodzenia Bogu za
wielki bałagan, który jest w sercu człowieka, za nieporządek, za nieumiejętność
korzystania z Bożych, dobrych darów. Gdy dzisiaj dobry dar seksualności tak często
jest używany źle, gdy jest w tak rozmaity, coraz bardziej perwersyjny sposób
zanieczyszczany – zakonnicy i zakonnice mówią: czystość i wierność. Gdy dzisiaj
rzeczy materialne są nierzadko ubóstwiane, gdy panoszy się coraz bardziej kult
bożka pieniądza, który mówi: tym więcej jesteś wart im więcej posiadasz,
zakonnicy i zakonnice mówią: ubóstwo i wspólnota dóbr. Gdy dzisiaj prawie każdy
chce rządzić, a prawie nikt nie chce służyć, gdy dzisiaj prawie każdy chce
mówić, a prawie nikt nie chce słuchać – zakonnicy i zakonnice mówią
posłuszeństwo i duch służby. Chcą w ten sposób przeprosić Boga za szkody jakie
człowiek wyrządza Jego darom, ale także chcą pomagać człowiekowi, któremu tak
łatwo przychodzi wszystko co dobre popsuć, chcą mu pomagać się opamiętać! Mówią
bezsłownie, samą składaną konsekracją, że radość jest w wierności, a nie w
niewierności, w zachowywaniu Bożych darów, a nie w ich porzucaniu, w życiu
pobożnym, nie zaś w życiu bezbożnym. Każdemu zaś człowiekowi, który tak bardzo
uwikłał się w grzech, że nie widzi dla siebie ratunku, oni mówią: ratunek jest.
Nigdy nie odchodzi się od Boga tak daleko, żeby nie można było do Niego wrócić.
Ja
już dzisiaj Bogu wynagradzam za twój grzech, już dzisiaj modlę się o porzucenie
grzechu i twoje pojednanie z Bogiem, pragnę byś jak najprędzej przeszedł przez
Bramę Miłosierdzia, którą jest Serce Jezusa. Każdą trudność, która spotka mnie
w zachowywaniu rad ewangelicznych ofiarowuję w twojej intencji. Jak św.
Maksymilian Kolbe oddał w jednej chwili życie za konkretną rodzinę, tak ja chcę
w każdej chwili oddawać moje życie za ciebie.
W
ten sposób ludzie zakonni są wielkim błogosławieństwem dla świata, ogromnym
pocieszeniem, zwłaszcza dla zatwardziałych grzeszników, zapalają w ich sercu
światełko nadziei, że ich życie nie jest całkowicie stracone, całkowicie
zniszczone i zużyte!
Nie!
Jest ktoś, kto w ciebie nie zwątpił; ta siostra, ten brat, ten ojciec, więc nie
wszystko jest stracone.
Ludzie
zakonni są też pielgrzymami nadziei, bo swoim istnieniem przypominają o
świecie, w którym nikt nie będzie się żenił i za mąż wychodził. Są – jak mówi
Sobór Watykański II – „znakami Królestwa Bożego” (LG,44). (…)
I
wreszcie, i o tym najkrócej, bo jest to najoczywistsze, jesteśmy pielgrzymami
nadziei, gdy opiekujemy się tymi, którzy jej nie mają. Ludźmi zdesperowanymi,
biednymi duchowo, materialnie, intelektualnie. Biednymi jakkolwiek. Nie tylko
każda wspólnota zakonna powinna podejmować taką posługę, ale powinien to robić
każdy jeden zakonnik i każda jedna zakonnica, konsekrowana wdowa i dziewica. To
nas weryfikuje wobec świata i wobec naszego charyzmatu” – podkreśla Ks. Arcybiskup
Galbas.
„Misja osób konsekrowanych jest widzialnym
znakiem nadziei dla tych, którzy doświadczają sytuacji życia bez nadziei” –
mówi Bp Jacek Kiciński CMF. „Obecność wielu sióstr, ojców i braci zakonnych w
przestrzeni dzisiejszego świata jest miłością uzdrawiającą i przywracającą
nadzieję. (…) Osoby konsekrowane, swoim życiem objawiają czułą bliskość Boga
wobec każdego z nas” i pomagają nam
podążać razem jako Pielgrzymi Nadziei do Domu Ojca.
Przykładem
niech będzie dla nas bł. Ojciec Hilary Paweł Januszewski, karmelita z Krakowa,
38 – letni męczennik z okresu drugiej wojny światowej.
Gdy
jesienią 1939 roku wybuchła wojna o. Hilary sprawował urząd przeora
krakowskiego konwentu karmelitów. Zdecydował by zakonnicy ścieśnili się w
swoich pokojach i klasztor stał się domem otwartym dla rodaków wysiedlonych z
poznańskiego. Usłyszał słowa Pana: „Dziel swój chleb z głodnym, wprowadź w dom
biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziej i nie odwróć się od
współziomków”.
Był
dla wszystkich jak prawdziwy ojciec. Regularnie co tydzień udawał się do
sierocińca na krakowskim Zwierzyńcu, gdzie nauczał dzieci katechizmu, spowiadał
je i sprawował dla nich Eucharystię.
Takim
prawdziwym ojcem był także dla swoich współbraci w Karmelu. Szczególnie
uwidoczniło się to 4 grudnia 1940 roku, gdy żołnierze niemieccy przyszli
aresztować zakonników za to, że pomimo zakazu w kościele śpiewana była pieśń
„Serdeczna Matko”. O. Hilary nie został wówczas aresztowany, ponieważ w tym
czasie przebywał poza klasztorem. Po powrocie od razu czynił starania by
uwolnić współbraci. Mimo ostrzeżeń udał się na Gestapo, twierdząc, że to on
jest przeorem klasztoru i to on odpowiada za wszystkich. W wyniku jego starań
uwolniono o. Jana Konobę, który był chory i słaby. A stało się to po tym jak O.
Hilary powiedział do gestapowców: „Weźcie mnie, a jego wypuśćcie”. To był akt
niezwykłej odwagi i prawdziwej miłości, która życie oddaje za brata. Wzorem i
Źródłem tej miłości był mu Chrystus, któremu pozostał wierny do końca. O. Jan
powrócił do klasztoru na Karmelickiej 19, a Ojciec Hilary pozostał w więzieniu. „Jego
mocne serce zaufało Panu”.
Wiosną
1941 roku został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau. Gdy wybuchła
epidemia tyfusu plamistego poszedł dobrowolnie z posługą kapłańską do tych,
którzy w opuszczeniu umierali w sąsiednich barakach. Mówił: „Jestem im bardziej
potrzebny niż w Krakowie”. Przechodził od pryczy do pryczy, nikogo nie pominął.
Rozgrzeszał konających, karmił ich dusze cząstką konsekrowanej Hostii, budził
nadzieję - mówił o Domu Ojca, w którym Chrystus przygotował dla nich wieczne
mieszkanie. Po miesiącu heroicznej posługi zaraził się tyfusem i zmarł w
wigilię Zwiastowania NMP 1945 roku.
O.
Hilary sprawując tę pokorną posługę miłości stał się promieniem światła
spływającego z Oblicza Zmartwychwstałego Pana przynoszącym prawdziwą pociechę w
godzinie konania i mrokach obozowej nocy.
Z
miłości ofiarował swoje życie Bogu i cierpiącym braciom, dając świadectwo
prawdzie Chrystusowej Ewangelii, że nikt nie ma większej miłości, od tej, gdy
kto życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”.
Stał
się wiernym świadkiem tej Miłości, która z krzyża pochyliła się nad grzesznym
człowiekiem, aby objąć go swoimi ramionami, opatrzyć jego rany i otworzyć mu
bramy Nieba.
13
czerwca 1999 roku podczas uroczystej Mszy św., na placu Piłsudskiego w
Warszawie, miała miejsce beatyfikacja stu ośmiu męczenników drugiej wojny
światowej, wśród nich o. Hilarego Pawła Januszewskiego. W homilii Ojciec Święty
Jan Paweł II powiedział: „Dziś właśnie świętujemy zwycięstwo tych, którzy
oddali życie dla Chrystusa, oddali życie doczesne, aby posiąść je na wieki w
Jego chwale. […] Gdy bowiem dokonujemy tego uroczystego aktu, niejako odżywa w
nas wiara, że bez względu na okoliczności we wszystkim możemy odnieść pełne
zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował (por. Rz 8, 37). Błogosławieni
męczennicy wołają do naszych serc: uwierzcie, że Bóg jest miłością! Uwierzcie
na dobre i na złe! Obudźcie w sobie nadzieję! Niech ta nadzieja wyda owoc
wierności Bogu we wszelkiej próbie”.
Drodzy
Moi! Takiej postawy nadziei złożonej w Sercu samego Boga, nadziei, która nie
ustaje w godzinie największej nawet próby i ciemności uczymy się w szkole
Chrystusowego Krzyża. Takiej postawy nadziei uczymy się tutaj, w szkole Matki
Bożej Bolesnej, Matki naszej nadziei. Ona, stojąca wiernie pod krzyżem i
współcierpiąca z Synem, a wreszcie uczestnicząca w chwale Jego
zmartwychwstania, uczy nas jak mamy przeżywać nasze życiowe doświadczenia w
zjednoczeniu z Chrystusem Cierpiącym, aby „wspólnie z Nim przebywać w chwale”.
Wsparci Jej przykładem i macierzyńskim wstawiennictwem podążamy za naszym Panem
jako „Pielgrzymi Nadziei” – „przez krzyż do chwały zmartwychwstania”. o. Piotr Męczyński O.Carm.
|