04.02.2025
Karmelitańscy Pielgrzymi Nadziei (II - część)


Karmelitańscy ”Pielgrzymi Nadziei”

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

III

W moim brewiarzu kapłańskim noszę stary obrazek z wizerunkiem naszej Matki Bożej Bolesnej na którego odwrocie umieszczone zostały takie słowa: „Pamiątka Uroczystej Profesji, którą złożył Br. Alojzy Misiniec, Karmelita, dnia 11 – go lipca 1926 roku w Oborach”. Ten obrazek z wieczystych ślubów zakonnych brata Alojzego (*1876 r. †1964 r.), złożonych blisko 100 lat temu u stóp Matki Bożej Bolesnej, przypomina mi o pokoleniach karmelitów, którzy w ciągu czterech wieków żyli i ofiarnie pracowali w tym klasztorze, strzegli Cudownej Figury i troszczyli się o rozwój tego Sanktuarium, służąc wiernie Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie.

W głównej mierze to właśnie Bratu Alojzemu Misińcowi zawdzięczamy ocalenie Oborskiej Piety przed profanacją i zniszczeniem ze strony bezbożnych hitlerowców, którzy jesienią 1939 roku wtargnęli do klasztoru i urządzili tutaj więzienie Gestapo dla polskiego duchowieństwa. Łącznie Niemcy więzili tutaj aż 55 kapłanów, w tym karmelitów oborskiego konwentu.

Dzięki ogromnej zapobiegliwości br. Alojzego najcenniejsze przedmioty oborskiego sanktuarium udało się uratować. Zabytkowa figura M.B. Oborskiej złożona została do drewnianej skrzyni, a następnie zakopana w ziemi pod budynkiem gospodarczym u rolnika w niedalekim Stalmierzu. W innej skrzyni zakopano starą, złotą monstrancję, cenne kielichy oraz inne przybory kościelne. Szaty liturgiczne br. Misiniec przechował w sąsiednim kościele w Rużu. Jego zasługą było również uratowanie części księgozbioru znajdującego się na drugim piętrze klasztoru przy wejściu na wieżę. Książki te spuścił na sznurze przez okno do ogrodu, gdzie przejął je jeden z mieszkańców Obór, a następnie ulokował w domach okolicznych rolników. Br. Alojzy jako były sanitariusz armii austriackiej, znany był w okolicy z prowadzonych praktyk medycznych. Przeżył wojnę, ukrywając się w gospodarstwie u rolnika w niedalekim Kazimierzewie. Na jednym z archiwalnych zdjęć z czasów stalinowskich widzimy go jako klasztornego kwestarza objeżdżającego wozem zaprzęgniętym w konie okoliczne wioski, aby zebrać od życzliwych gospodarzy dary w naturze z przeznaczeniem do klasztornej spiżarni. Br. Alojzy kochał Boga i ludzi, rozumiał i troszczył się o ludzkie potrzeby, podobnie jak wtedy gdy kapłanom więzionym przez hitlerowców w oborskim klasztorze podczas srogiej zimy 1939/40 roku, stłoczonym w nieogrzewanych celach i przymierającym głodem organizował żywność przynoszoną przez okolicznych mieszkańców na umówione miejsce. Po latach gorliwej służby w Domu Matki Bolesnej zmarł w 1964 roku w wieku 88 lat i został pochowany w zakonnym grobowcu na Kalwarii.

Podobne świadectwo wiernej i ofiarnej służby Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie pozostawili także inni ojcowie i bracia oborskiego konwentu. Wymieńmy tu m.in. Brata Anastazego Szablewskiego, zmarłego 9 grudnia 1986 roku.

Wdzięczni Bogu i Matce Najświętszej za świadectwo ich życia zakonnego, prośmy z ufnością o dar nowych i świętych powołań do Karmelu. Niech te odnowione stalle zakonne przed wielkim ołtarzem Matki Bożej Bolesnej przyjmą kolejne pokolenia młodych ludzi ubranych w brązowe habity, którzy podejmą zadanie stróży Oborskiego Sanktuarium.

Niech Maryja Dziewica, nieustannie okrywa ich swoim opiekuńczym płaszczem, wychowuje i pomaga w dochowaniu wierności łasce powołania.

Za Jej macierzyńskim wstawiennictwem niech Bóg błogosławi wszystkim osobom konsekrowanym, oraz tym, którzy tutaj pielgrzymując usłyszą i odpowiedzą na  Jezusowe: „Pójdź za Mną!”.

IV

Drodzy w Chrystusie Panu, bracia i siostry, zgromadzeni w Oborskim Karmelu!

O pięknie i wartości życia poświęconego Bogu przez profesję rad ewangelicznych, przypomina nam św. Maria od Jezusa Ukrzyżowanego, karmelitanka bosa z Betlejem, mistyczka i stygmatyczka, nazywana Małą Arabką.

Wcześnie straciła rodziców i została sierotą. Jako młoda dziewczyna wybrała Pana Jezusa na swojego jedynego oblubieńca. Jemu ofiarowała swoje serce i swoje życie. Ta decyzja spotkała się jednak ze sprzeciwem krewnych, którzy sprawowali nad nią opiekę i planowali wydać ją za mąż. Sytuacja w której się znalazła zmusiła ją do ucieczki z domu. Pewnego dnia spotkała na ulicy muzułmanina, który udawał współczucie, i zaproponował, że pomoże jej wyjechać do jej brata Bulosa mieszkającego w innym mieście, jednak na koniec spotkania ów muzułmanin zaczął domagać się od nie przejścia na islam. Stanowcza odmowa Miriam doprowadziła go do furii. Rozwścieczony przestał panować nad sobą, przewrócił dziewczynę na ziemię i podciął jej gardło. Wydarzyło się to 7 września 1858 r., w wigilie święta Narodzenia Matki Najświętszej. Krewni Miriam byli zupełnie nieświadomi tragedii. Sądzili, że uciekła z domu, gdyż nie chciała dłużej znosić złego traktowania, i dlatego jej nie szukali.

Wspominając po latach tę dramatyczną sytuacje, Miriam zapewniała, że przeżyła prawdziwą śmierć, a następnie wizję nieba. Usłyszała sąd: Twoja księga jeszcze nie jest zapisana. Gdy zniknęła wizja, Miriam spostrzegła, że znalazła się w nieznanej grocie, w towarzystwie ubranej w błękitną suknie młodej kobiety. Dzięki staraniom opiekunki udało się zaszyć przecięte gardło.

Siedemnaście lat po tym wydarzeniu znany lekarz z Marsylii, ateista, badając bliznę gardła u Miriam, stwierdził brak kilku pierścieni tchawicy. Badania podsumował wyznaniem: Musi istnieć Pan Bóg, gdyż nikt na świecie bez cudu nie mógłby przeżyć po takim zranieniu.

Powoli dziewczyna odzyskiwała zdrowie. Przed rozstaniem opiekunka zarysowała przed rekonwalescentką jej przyszłość: nie zobaczysz już swej rodziny; wyjedziesz do Francji, gdzie wstąpisz do zakonu. (...) Przyjmiesz habit karmelitański w jednym domu zakonnym, śluby złożysz w drugim, a umrzesz w trzecim, w Betlejem. Następnie zaprowadziła Miriam do kościoła franciszkanów, przywołała zakonnika i odeszła. Wszystko w jej życiu wypełniło się tak jak zapowiedziała tajemnicza opiekunka. Wiele lat później Miriam uświadomiła sobie, kim była troszcząca się o nią Piękna Pani z groty – z całym przekonaniem twierdziła, że ocalenie zawdzięcza Matce Bożej.

Wspominając Panią w błękitnej sukni z płomienną miłością śpiewała:

U stóp Maryi, mej kochanej Matki, odzyskałam życie.
O, wy wszyscy, którzy cierpicie,
Przyjdźcie do Maryi,
Wasze zbawienie i wasze życie
Są u stóp Maryi. [...]

Bracia i siostry, święta Mistyczka z Betlejem mówi dzisiaj do nas:

Wy, którzy mówicie, że jestem sierotą, popatrzcie: Mam Matkę na wysokościach, w niebie. Szczęśliwe dziecko takiej Matki!...

Mając 20 lat przyjęła habit karmelitanek bosych, wstąpiła zatem do zakonu całkowicie poświęconego Matce Bożej. 

Do swoich sióstr wołała: „O, wy, którzy pracujecie w tym klasztorze, Maryja liczy wasze kroki i wasz pot. Powiedzcie same do siebie: U stóp Maryi znalazłam życie! Wy, które mieszkacie w tym klasztorze, Maryja do każdej z was mówi: Moje dziecko, wybrałam ciebie spośród dziesięciu tysięcy, spośród dziesięciu tysięcy, ciebie umieszczę w mojej świątyni!...”.

Święta Arabka na progu swego życia zakonnego napisała: „Nie potrafię wypowiedzieć jak jestem szczęśliwa, będąc w Karmelu. Pomiędzy siostrami zawsze i wszędzie miłość. Jest nas tutaj dwadzieścia sześć, ale jesteśmy jak jedna dusza”.

Drodzy bracia i siostry!

Mamy tutaj piękny przykład jak ważne dla głoszenia innym ludziom dobrej nowiny o Chrystusie jest świadectwo naszego osobistego spotkania z Panem i wspólnoty zjednoczonej w Jego miłości.

Myślę, że każdy z nas zetknął się w swoim życiu z takim świadectwem, może była to siostra zakonna na katechezie lub w zakrystii, na sali szpitalnej lub przy furcie klasztornej, czy też siostry żyjące jak mówimy „za kratami” promieniujące  ogromną radością swego spotkania z Chrystusem, niosące w naczyniu swego serca Jego wielką miłość do każdego człowieka.

Boski Oblubieniec daje swej oblubienicy całego siebie, całe swoje Serce, szczególnie gdy przychodzi w pokorze konsekrowanej Hostii. Pragnie, aby ona oddała Mu swoje serce w darze oblubieńczej miłości. „Daj Mi pić” – mówi do niej Jezus, jak do Samarytanki przy studni w Sychar.

Gdy ona przyszła do studni, aby czerpać wody, On już czekał na nią z całą miłością swego Serca. Przyszła do studni z wiadrem i ze swoimi pragnieniami, a On pierwszy wyciągnął do niej swoją dłoń i powiedział: „Daj Mi pić!”. Te słowa przypominają nam, że „Bóg pragnie nas, naszych serc, naszej miłości i to pragnienie umieścił w sercu Jezusa” (papież Franciszek).

Drodzy Moi! Trzeba nam uważnie wsłuchać się w te słowa Pana wypowiedziane przy studni Jakuba, a potem w Jego „Pragnę”  – wypowiedziane na krzyżu. Te słowa, umęczony i spragniony Chrystus nieustannie wypowiada do nas poprzez usta ubogich i chorych spotykanych na drodze naszego życia, poprzez samotnych i opuszczonych starców, poprzez ludzi zagubionych na drogach grzechu i rozmaitych uzależnień. „Zaprawdę powiadam wam: wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili – mówi Jezus. Bo byłem spragniony, a daliście Mi pić”. Dobrze zrozumiała te słowa siostra Maria od Jezusa Ukrzyżowanego. „Miej dużo ofiarnej miłości! – mówiła. Jeśli jesteś spragniony i dają ci wody, podaj tę szklankę bliźniemu, który również pragnie, chociaż tobie bardziej chce się pić niż jemu… ale masz pewność, że Pan da ci pić ze swej ręki”. Oczami wiary rozpoznawała w bliźnim umęczone Oblicze Boskiego Oblubieńca i miłością swego serca gasiła Jego pragnienie. Pewnego dnia s. Maria niosła dzbany z wodą dla robotników pracujących przy budowie klasztoru karmelitanek w Betlejem. Upadła wtedy tak nieszczęśliwie, że złamała lewą rękę w kilku miejscach. Pomimo troskliwej opieki rozwijała się u niej gangrena. Zmarła po kilku dniach w wieku 33 lat, zjednoczona w doskonałej miłości ze swym Boskim Oblubieńcem. Wyszła Mu na spotkanie, pragnąc ugasić Jego pragnienie. W jednym z ostatnich listów pisze:

„Znalazłam radość mego serca, odnajdując mego Stwórcę! Ten, który jest Wszystkim, wystarczy, już niczego więcej nie potrzeba mi na ziemi, moje serce jest napełnione, całe wypełnione. (…)

Mam tylko jedno pragnienie, które mnie spala, jedno jedyne: iść do Jezusa! (…)

Jezus! Na to imię moje serce tańczy z radości”.

Drodzy bracia i siostry, zgromadzeni pod macierzyńskim płaszczem Królowej Karmelu!

Zawierzając dzisiaj wszystkie osoby konsekrowane Matce Bożej, prośmy niech otoczy swoją matczyną opieką wszystkie mniszki żyjące w ukryciu klauzury, oddane modlitwie i pokucie, wypraszające łaski dla całego Kościoła. Wyrażając wdzięczność za ich modlitwę i pracę w winnicy Pańskiej, prośmy Boga, aby chronił i darzył pomyślnością wszystkie te „gołębniki Matki Bożej”, jak mawiała o klasztorach karmelitanek św. Teresa z Avila. Prośmy Jezusa, Boskiego Oblubieńca, aby powiększał liczbę tych, którzy radosnym sercem podejmą drogę życia konsekrowanego w Karmelu.

V

Przez wiele lat w Oborskim Sanktuarium posługiwała muzycznie Agnieszka z Radziejowa, grająca pięknie na skrzypcach. Należała do zespołu muzycznego Flos Carmeli – Kwiat Karmelu. Dziesięć lat temu zdecydowała, że swoim dalszym życiem będzie grać i śpiewać Panu jako karmelitanka bosa. 

W jednym z listów s. Agnieszka napisała:

„W marcu 2011 roku pojechałam do Izraela.  Oddałam Bogu cały czas pielgrzymowania w Ziemi Świętej, jednak miałam jedno pragnienie: słyszałam wcześniej, że Siostry Karmelitanki w Betlejem przechowują płaszcz Małej Arabki, świętej Marii od Jezusa Ukrzyżowanego, miałam potężne pragnienie dotknięcia tej relikwii. Niestety, przewodnik zapytany odpowiedział, że nic nie wie o płaszczu, poza tym wizyty w Karmelu w Betlejem nie ma w programie. Wtedy pojawił się Ojciec Jan Kanty karmelita bosy, który miał nam towarzyszyć. Jego radość, siła, młodość ducha, a miał wtedy 78 lat, sprawiły, że zaczęłam myśleć „ja tak chcę żyć, tak chcę wyglądać w wieku 78 lat.” Odważyłam się zapytać Ojca o płaszcz św. Marii od Jezusa Ukrzyżowanego… Uśmiechnął się tylko, a następnego poranka pielgrzymi dowiedzieli się o zmianie programu dnia. I tak w Uroczystość św. Józefa stanęliśmy w przed relikwiami Małej Arabki w Karmelu w Betlejem. Nie umiem powiedzieć co czułam. Po Mszy Świętej, Ojciec poprosił żebym pomodliła się przed ołtarzem. Po chwili wrócił i okrył mnie płaszczem, płaszczem świętej karmelitanki. To było prawdziwe spotkanie, czułam się otulona Jej świętością, napełniała mnie coraz potężniejsza radość i świadomość jedności. Jakby w tej chwili dobry Bóg uczynił mi dar i dał poznać, że jesteśmy jednym Kościołem, że święci bracia wspierają nas pielgrzymujących, że silni zawsze wspierają słabych. Że naszym powołaniem jest trwanie w komunii, Komunii z Bogiem i każdym człowiekiem, że nikt z nas nie jest sam. Wiedziałam, że św. Mariam już zawsze będzie ze mną.

Pielgrzymka zakończyła się, a ja po przyjeździe do Polski odwiedziłam Siostry karmelitanki bose w Klasztorze w Ełku, gdzie 5 września 2011 roku rozpoczęłam swoje zakonne życie. Od pierwszego dnia w Karmelu czuję się jak w domu.

Papież Franciszek, przypomina nam mniszkom klauzurowym: „Wasze powołanie (…) jest pukaniem do Serca Pana. Jesteście jak Mojżesz, który wznosił ręce ku górze, modląc się, podczas gdy naród walczył” (16.05.2015).

Doświadczam ogromnie, że klauzura nie zamyka, nie oddziela, wręcz przeciwnie, otwiera przestrzeń najczystszej miłości, miłości, która jest darem Boga, miłości dla każdego.

Nasz klasztor dla wielu ludzi [świeckich] stał się oazą miłości i nadziei. Przychodzą szukać tutaj pomocy, pokoju, pocieszenia.

Wiele lat temu Ojciec Karmelita z Obór przesłał mi wiadomość o treści: „Agnieszka w Sercu Jezusa mieszka”. Ten wierszyk stał się i jest do dzisiaj hymnem mojego serca.

Dzisiaj tam właśnie, w Sercu Jezusa spotykam każdego człowieka. Klęcząc przed Panem w Jego oczach widzę was wszystkich. Pan poprowadził mnie i sprawił, że w Jego mistycznym ciele, w Jego Sercu kocham każdego człowieka.

Kończąc pragnę zwrócić się do każdego i każdej z Was. Przyjmijcie dar jakim jest nasze ukryte życie [w Karmelu]. Zanim rano wstaniecie do pracy, siostry klauzurowe, na kolanach przed Panem przygotowują przez modlitwę i miłość świat na przyjęcie nowego dnia, na przyjęcie każdego z Was. W gorącej modlitwie prosimy o pokój, pełnię łask dla wszystkich ludzi, o miłość i nadzieję. I wierzymy, że Pan wysłuchuje nasze pokorne modlitwy.

Na początku sierpnia 2011 roku wraz z przyjaciółmi, z którymi kilka lat posługiwałam muzycznie na Oborskich Wieczernikach, przyjechałam zagrać „ten ostatni raz” – tak wtedy myślałam. Kiedy po południu wyszliśmy na ołtarz polowy zagrać w czasie błogosławieństwa chorych, po raz pierwszy doświadczyłam czym jest powołanie karmelitanki bosej. W jednej chwili zrozumiałam, że nie jest to pożegnanie, że od teraz duchowo zawsze będę stać w tym miejscu w modlitwie, kochając.

Drodzy Moi! Dziękujemy za to piękne świadectwo s. Agnieszki i za wszystkie siostry żyjące w ukryciu klauzury Karmelu.

Wszystkie te drogie siostry zawierzamy dzisiaj czułej opiece Niepokalanej Dziewicy Maryi, Matce pięknej miłości i świętej nadziei, która jest Pierwowzorem Oblubienicy Baranka.

Odnówmy dzisiaj naszą konsekrację Jej Niepokalanemu Sercu, o której przypomina nam brązowy szkaplerz spoczywający na naszych piersiach i starożytna dewiza naszego Zakonu: Carmelus totus Marianus”. Zgromadzeni pod płaszczem Jej opieki podążajmy razem jako Karmelitańscy ”Pielgrzymi Nadziei”. Amen.

                  o. Piotr Męczyński O.Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio