Drodzy
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
Matka
Boża Bolesna, patronka tego świętego miejsca, od czterech wieków tronująca w
Oborskim Sanktuarium, kieruje nasze oczy i serca na najdroższy wizerunek
Chrystusa Ukrzyżowanego. Podobnie jak Matka Teresa z Kalkuty, którą papież
Franciszek w akcie uroczystej kanonizacji wyniósł 4 września br. do chwały
świętych.
Założycielka
Misjonarek Miłości zwraca się do nas z serdeczną zachętą: „Spójrz na Krzyż, a
zobaczysz głowę Jezusa pochyloną, aby cię pocałować, Jego ramiona rozwarte, aby
cię objąć, Jego serce otwarte, by cię przyjąć, by zamknąć cię w swojej
miłości”.
W
Domu macierzystym i w każdej kaplicy Sióstr Misjonarek Miłości – w każdej
części świata – we wszystkich domach rodziny zakonnej założonej przez bł. Matkę
Teresę z Kalkuty, obok krucyfiksu zawsze widnieje ten sam napis: „Pragnę”. Ten
pełen bólu okrzyk Jezusa na krzyżu Matka Teresa usłyszała pewnego wieczoru
bardzo wyraźnie w swoim sercu…
zrozumiała, że to Boże pragnienie ugasić może tylko miłość.
„On,
Stworzyciel wszechświata, prosi o miłość swoich stworzeń. On pragnie naszej
miłości... To słowo: 'PRAGNĘ' czy dźwięczy ono w naszych duszach?"
Matka
Teresa całkowicie poświęciła się „najuboższym z ubogich”. Oczami wiary
rozpoznawała w nich oblicze ukrzyżowanego Chrystusa, wołającego: Pragnę!
„Jezus
cierpi swoją mękę w ubogich - mówiła. Ubodzy naprawdę przeżywają mękę
Chrystusa. (...) Ci ubodzy są cierpiącym dzisiaj Jezusem. Ubodzy są dziś
Jezusem na Kalwarii”.
Święta
z Kalkuty przypomniała o tym swoim siostrom: „Wszystko
u Misjonarek Miłości istnieje tylko po to, by zaspokoić pragnienie Jezusa.
Jego słowo: «Pragnę», na ścianach każdej kaplicy Misjonarek Miłości, nie
pochodzi tylko z przeszłości, ale jest żywe tu i teraz, wypowiedziane
do Was”.
„Siostry
dzięki (…) miłości do ubogich bez ustanku zaspokajają pragnącego Boga swoją
miłością i miłością dusz, które do Niego przyprowadzają”.
Papież
Jan Paweł II w liście z okazji Kapituły Generalnej Zgromadzenia Misjonarek
Miłości w 2003 roku, napisał: „Miłość chrześcijańska to nie tylko gest miłości,
ale także spotkanie z samym Chrystusem obecnym w człowieku ubogim. Miłość do
Chrystusa oznacza zatem miłość do ubogich…”.
Ojciec
Święty w encyklice „Dives in misericordia” uczy, że „Bóg objawia swoje miłosierdzie
w sposób szczególny również i przez to, że pobudza człowieka do
„miłosierdzia” wobec swojego własnego Syna, wobec Ukrzyżowanego.
Właśnie
jako Ukrzyżowany Chrystus (…) jest Tym, który stoi i kołacze do drzwi serca
każdego człowieka (por. Ap 3, 20), nie naruszając jego wolności, ale
starając się z tej ludzkiej wolności wyzwolić miłość, która (…) jest
„miłosierdziem” okazanym przez każdego z nas Synowi Ojca Przedwiecznego. Czyż
może być bardziej jeszcze w całym tym (…) objawieniu miłosierdzia przez krzyż,
uszanowana i podniesiona godność człowieka, skoro doznając miłosierdzia, jest
on równocześnie poniekąd tym, który „okazuje miłosierdzie”? Czyż Chrystus
ostatecznie nie staje na tym stanowisku wobec człowieka także wówczas, gdy
mówi: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych
Mnieście uczynili”? (Mt 25, 40).
Przykładem
głębokiego zrozumienia i przeżywania tej prawdy może być dla nas Matka Teresa,
o której Papież Jan Paweł II mówił: „Jej misja rozpoczynała się każdego dnia o świcie
przed Najświętszym Sakramentem. W ciszy kontemplacji Matka Teresa z Kalkuty
słyszała wołanie Jezusa na krzyżu: «Pragnę! » To wołanie, przenikające do głębi
jej serce, kazało jej wyjść na ulice Kalkuty i na wszystkie peryferie świata,
aby szukać Jezusa w człowieku ubogim, opuszczonym, umierającym”.
Bóg
jest blisko pokornych, małych, cierpiących. Sam staje się słaby. Ukrywa się w
ubogich. Kto nie zatyka uszu na wołanie ubogich, wykluczonych, niesprawnych,
samotnych, kto staje się ich przyjacielem, ten staje się przyjacielem Boga. Kto
się odwraca od ubogich, odwraca się od Boga.
Wołanie
„Pragnę” w najuboższych usłyszał przed wiekami św. Franciszek, w naszych
czasach św. Matka Teresa. Oni i tylu innych świętych gasili pragnienie Jezusa,
miłując najuboższych. Nie można stać z wiarą i współczuciem pod krzyżem Jezusa,
uciekając od przydrożnych ludzkich krzyży. Przydrożnych, czyli stojących obok
mojej drogi. Ewangelia wywraca świat do góry nogami. Bóg nie mieszka już w
górze, ale na dole, pośród najmniejszych. Aby Go tam odnaleźć, trzeba iść drogą
w dół” (ks. Tomasz Jaklewicz).
„«Siostra
i wszystkie pozostałe siostry – zapytał ją pewnego razu dziennikarz, przybyły z
Ameryki, widząc ją, pochylającą się nad umierającymi – nie czujecie smrodu tych
rozkładających się ciał, wtedy gdy je myjecie? Ja nie robiłbym tego nawet za
milion dolarów». Matka odpowiedziała z uśmiechem: «My też nie. Ale czynimy to z
miłości do Jezusa».
„Gdybyśmy
nie wierzyły wytrwale w Chrystusa wcielonego w naszych podopiecznych, nie
byłybyśmy w stanie troszczyć się o nich. Żadna cyfra na czeku nie mogłaby
zmusić nas do czynienia tego. W służeniu, dobrowolnym i całkowitym, najuboższym
z ubogich jesteśmy świadome dotykania Jezusa w obolałych ciałach głodujących i
umierających. On powiedział: Cokolwiek uczynisz najmniejszemu z moich braci, to
jakbyś Mnie uczynił”.
Pocieszyć
Chrystusa cierpiącego na krzyżu, «rozbitego na duszy i na ciele», który jest
obecny w cierpiących twarzach najbiedniejszych, jest najważniejszym celem Matki
Teresy i jej duchowych dzieci” (M. Di Lorenzo, Matka Teresa. Blask miłości).
Wielu
ludzi do dzisiaj nie potrafi tego zrozumieć. Media nadal często pokazują Matkę
Teresę jako dobroczyńcę ludzkości. A ona nie dla ludzkości, ale z miłości do
Jezusa umierającego na krzyżu oddała swoje życie na służbę dla ostatnich na tej
ziemi.
„Kiedy
obmywam rany trędowatych, czuję jakbym opiekowała się samym Jezusem. Czy to nie
jest cudowne?” – mówiła Matka Teresa każdemu, kto ją odwiedzał. „Matka Teresa
nie kochała bowiem wszystkich biednych i ubogich razem wziętych, ale osobno
każdego biednego człowieka, w którym widziała odbicie oblicza samego Chrystusa.
I dlatego właśnie wyrażenie: «Pragnę» (J 19, 28) oraz drugie: «uczyniliście dla
Mnie» (Mt 25, 40) w jej życiu nigdy nie mogą być rozdzielone.
Jezus
powiedział bardzo jasno, że cokolwiek czynimy dla naszych najmniejszych braci,
czynimy to dla Niego. Jeśli dajemy komuś szklankę wody w Jego imię, dajemy ją
Jemu: „Uczyniliście dla Mnie”, jak czytamy w Ewangelii św. Mateusza”.
„Nie
jest ważne ile robimy, ale ile miłości wkładamy w to, co robimy – przypominała
Matka Teresa. Nie możemy zrobić nic wielkiego, za to możemy czynić małe rzeczy
z wielką miłością!”.
„Gdy
ktoś mi mówi, że to, co robią siostry jest mało istotne, że ograniczają się do
robienia rzeczy mniej niż zwyczajnych, odpowiadam, że nawet gdyby pomogły tylko
jednej osobie, byłoby to już wystarczające uzasadnienie dla ich pracy. Jezus
umarłby za jedną osobę”.
„Mówiło
się, że niejeden dziennikarz, chcąc opisać jej pracę, przechodził jakby przez
trzy różne etapy. Pierwszy etap: musiał zobaczyć jej pracę. Tymczasem sam widok
pracy Matki Teresy wywoływał przerażenie i odrazę z powodu mycia
i karmienia ludzkich szkieletów, błogosławienia ludzi umierających
w ogromnym cierpieniu. W drugim etapie dochodziło do zwykłego już
uczucia litości i dopiero w trzecim etapie rodziło się niespodziewane
doznanie, że ci umierający, porzuceni mężczyźni i kobiety, trędowaci ze
swoimi kikutami zamiast rąk, owe niechciane dzieci nie zasługują bynajmniej na
litość, lecz są braćmi i siostrami godnymi naszej miłości i troski.
Na tym etapie rodziła się już potrzeba pomocy Matce Teresie, pragnienie, aby
samemu wziąć w ręce sponiewierane stare głowy, ująć biedne kikuty, wziąć
w ramiona dzieci porzucone w skrzyniach na śmieci” (Czesław Ryszka).
„Do Domu w Kalighat przyszedł
kiedyś mężczyzna i wszedł prosto na oddział, gdzie przebywałam – mówi Matka Teresa.
Po jakimś czasie powiedział mi:
– Przyszedłem tu z sercem pełnym
nienawiści, nienawiści do Boga i człowieka. Przyszedłem tu pusty, bez wiary i
zgorzkniały, lecz kiedy ujrzałem siostrę, która całą swoją uwagę poświęcała
pacjentowi, zrozumiałem, że Bóg wciąż żyje. Wychodzę stąd jako zmieniony
człowiek. Wierzę, że Bóg istnieje i że nas ciągłe kocha”.
Wystarczyło, że zobaczył jak ta
mała pokorna siostra w białym sari dotyka i opatruje z miłością rany Jezusa
obecnego w cierpiącym człowieku.
Matka
Teresa mawiała, że „dopiero w niebie będziemy mogli stwierdzić, jak wiele
zawdzięczamy biednym, dzięki którym jeszcze bardziej mogliśmy umiłować Boga”.
Święta
Misjonarka z Kalkuty powtarzała, że „najcięższą chorobą na Zachodzie nie jest
gruźlica ani trąd, lecz brak miłości, troski, poczucie, że jesteśmy nikomu
niepotrzebni.
Fizyczne
dolegliwości możemy leczyć różnymi medykamentami, ale osamotnienie, rozpacz i
brak nadziei możemy leczyć tylko miłością. Niemało ludzi na świecie umiera z
braku kromki chleba, znacznie więcej jednak umiera z braku miłości.
Nie
sposób zaspokoić tej potrzeby bez wsparcia, jakim jest łaska Boża.
Kiedy
zdacie sobie sprawę z tego, jak bardzo kocha was Bóg, wtedy będziecie mogli żyć
i promieniować tą miłością”.
Papież
Franciszek w homilii kanonizacyjnej powiedział:
„Matka
Teresa przez całe swoje życie była hojną szafarką Bożego miłosierdzia, stając
się dyspozycyjną dla wszystkich poprzez przyjęcie i obronę życia ludzkiego,
zarówno nienarodzonego jak i opuszczonego i odrzuconego. Zaangażowała się w
obronę życia nieustannie głosząc, że "ten kto się jeszcze nie narodził
jest najsłabszym, najmniejszym, najbiedniejszym". Pochylała się nad
osobami konającymi, pozostawionymi, by umrzeć na poboczu drogi, uznając
godność, jaką obdarzył je Bóg; mówiła możnym ziemi, aby uznali swoje winy w
obliczu zbrodni ubóstwa, które sami stworzyli. Miłosierdzie było dla niej
"solą" nadającą smak każdemu z jej dzieł oraz "światłem"
rozjaśniającym ciemności tych, którzy nie mieli nawet łez, aby opłakiwać swoje
ubóstwo i cierpienie.
Jej
misja na obrzeżach miast i na peryferiach egzystencjalnych pozostaje dzisiaj jako
wymowne świadectwo bliskości Boga wobec najuboższych z ubogich. (…) Niech ta
niestrudzona pracownica miłosierdzia pomaga nam zrozumieć coraz bardziej, że
naszym jedynym kryterium działania jest bezinteresowna miłość, wolna od
wszelkiej ideologii i od wszelkich ograniczeń, skierowana do wszystkich
niezależenie od języka, kultury, rasy czy religii.
Matka
Teresa lubiła mawiać: "Być może nie znam ich języka, ale mogę się
uśmiechnąć". Nieśmy w sercu jej uśmiech i obdarzajmy nim tych, których
spotkamy na naszej drodze, zwłaszcza cierpiących. W ten sposób otworzymy
perspektywy radości i nadziei wielu ludziom przygnębionym oraz potrzebującym
zrozumienia i czułości”.
Matka
Teresa każdy dzień rozpoczynała i kończyła w ciszy na adoracji Jezusa w
Eucharystii. Była tutaj z Nim i dla Niego, mówiła Mu o swojej miłości,
odpowiadała na Jego pragnienie miłości, a zarazem nieustannie piła z tego
źródła Bożej Miłości, które zostało otwarte na Golgocie, gdy włócznia
rzymskiego żołnierza przebiła bok Zbawiciela. Dzięki temu głębokiemu życiu
modlitwy i kontemplacji, pochylając się codziennie nad chorymi i ubogimi,
potrafiła rozpoznać w nich oblicze Ukrzyżowanego i ugasić Jego pragnienie
miłości.
„Była
w niej zawsze niewyczerpana siła wewnętrzna, pochodząca z miłości samego Chrystusa.
Dzięki temu umiała być misjonarką miłości, zarówno z nazwy, jak i wedle
uczynków. Umacniana ciszą kontemplacji, niosła niezmordowanie miłość Chrystusa
tym ludziom, w których odnajdowała Chrystusa” (św. Jan Paweł II).
Założycielka
Misjonarek Miłości wskazuje nam Jezusa obecnego w tabernakulum ołtarza i mówi:
Tutaj
jest źródło mojego życia, mojego powołania i poświęcenia się ludziom
cierpiącym. On jest moim życiem, moją miłością, moim wszystkim.
Ś. p. Bp Jan Chrapek z Radomia
mówił: „Chrześcijanie łączyli
zawsze służbę ubogim z Eucharystią. Jezus, który nieodwołalnie obiecał nam
swoją obecność w sakramentalnych postaciach chleba i wina, utożsamił
się również z najuboższymi. Jego słowa „To jest Ciało moje” (por. Mt
26,26), odnoszą się również do ubogich: „Wszystko, co uczyniliście jednemu
z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Jezus
utożsamia się z głodnymi, spragnionymi, przybyszami, chorymi, więźniami.
(…) Autentycznie, świadomie przeżywana Msza święta budzi w nas pragnienie
bezinteresownej służby braciom”.
Św. Matka Teresa z
Kalkuty często powtarzała, że ona i jej siostry Misjonarki Miłości spotykają
się z Chrystusem pod dwoma postaciami: jedna postać to Eucharystia, druga
postać to ciała żebraków na ulicach Kalkuty.
Do jednej z nowych dziewcząt, przybyłych do zgromadzenia
misjonarek miłości, powiedziała:
„Czy
zauważyłaś, jak podczas Mszy świętej kapłan bardzo ostrożnie i z wielką
miłością dotykał Jezusa pod postacią Przenajświętszej Hostii? Czyń więc to
samo, kiedy się znajdziesz w domu dla umierających, gdyż tam spotkasz samego
Jezusa pod postacią schorowanych ciał naszych biedaków”.
„Nie
mogę wyobrazić sobie nawet jednego dnia bez Eucharystii - wyznaje Matka Teresa.
Nasz
dzień rozpoczynamy od uczestnictwa w Mszy świętej, przyjmując Komunię świętą,
kończymy go zaś godzinną adoracją, która przybliża nas i jednoczy z Jezusem i z
ubogimi, poprzez których służymy Jemu.
Tak jak Jezus stał się
Chlebem życia i jest dla nas zawsze dostępny, tak samo i my powinniśmy być
dostępni dla innych, dla każdego człowieka. Tak jak widzę Jezusa pod postacią
Chleba, tak będę mogła dostrzec Go w cierpiących ciałach ludzi chorych. Oto,
dlaczego tak bardzo konieczne jest zjednoczenie z Chrystusem w Eucharystii”.
Drodzy Moi! Eucharystia to wielka szkoła
prawdziwej miłości bliźniego.
„Autentycznie, świadomie
przeżywana Msza święta budzi w nas pragnienie bezinteresownej służby
braciom” (Bp Jan Chrapek). „Eucharystia
pochodzi z miłości i rodzi miłość. (…) Jezus przemawia do nas wspaniałym
językiem daru z siebie i miłości aż do ofiary ze swojego życia” – mówił św. Jan
Paweł II.
„Bez duchowego pokarmu,
czerpanego z Ciała i Krwi Chrystusa, ludzka miłość pozostaje zawsze skażona
egoizmem. Natomiast komunia z Niebieskim Chlebem nawraca serca i wzbudza w nich
zdolność miłowania tak, jak umiłował nas Jezus”.
Jezus
Żywy obecny w Eucharystii jest prawdziwym źródłem miłości i duchowej mocy do
naszej codziennej posługi bliźniemu.
O
tym przypominała Matka Teresa z Kalkuty swoim współsiostrom:
„Msza
święta jest naszą modlitwą dnia – składamy siebie w ofierze razem z Chrystusem,
aby wraz z Nim być złamane i oddane najbiedniejszym z biednych. Eucharystia
jest naszą chwałą i radością, jest tajemnicą naszego zjednoczenia z Chrystusem.
(…) jest pokarmem duchowym, który mnie podtrzymuje, bez którego nie dałabym
rady przeżyć ani jednego dnia czy godziny. (…) Nasze uczestnictwo w Eucharystii
jest niepełne, jeśli nie prowadzi do służby i miłowania ubogich”.
Drodzy
bracia i siostry!
Także
i my z wiarą i ufnością, z miłością i oddaniem adorujmy Jezusa obecnego w
pokorze świętej Hostii, posilajmy się często Chlebem Życia i prośmy Go razem ze
Świętą Misjonarką Miłości:
Panie,
oto moje ręce: weź je, aby niosły pomoc ubogim i cierpiącym.
Oto
moje stopy, aby mogły pójść i nawiedzić tych, którzy są samotni.
Oto
mój głos dla tych, którzy potrzebują słów pełnych miłości.
Oto
moje serce: niechaj służy jedynie dla miłości.
Weź moje serce i wszystko, co posiadam.
Na
koniec wspomnijmy jeszcze o szczególnym miejscu, jakie w życiu i posłudze św.
Matki Teresy zajmowała zawsze Niepokalana Dziewica Maryja. Mówi się, że Matka
Teresa jedną ręką przytulała opuszczone dzieci, w drugiej przesuwała paciorki
różańca. W swoim ostatnim liście (z 5 września 1997 roku), pisanym tuż przed
śmiercią, zachęca, „by stanąć przy Maryi, wsłuchiwać się w pragnienie Jezusa i
odpowiadać na nie z całego serca. Tylko dzięki Maryi możemy usłyszeć Jezusa
wołającego "Pragnę!" i tylko dzięki Maryi możemy (…) zaspokoić
pragnienie Jezusa życiem pełnym prawdziwego miłosierdzia - miłości dla Jezusa w
modlitwie, (…) i miłości dla Jezusa w najbiedniejszych z biednych”. „Jeżeli w
Waszych sercach jesteście całkowicie oddani Jezusowi przez Maryję, i jeżeli
robicie wszystko dla Jezusa przez Maryję, staniecie się prawdziwymi
Misjonarzami Miłości”. Amen.
o.
Piotr Męczyński O. Carm.
|