Drodzy
w Sercu Jezusa, bracia i siostry! Biskupi
Polscy w jednym z listów pasterskich napisali:
„Życie
konsekrowane bierze swój początek ze spotkania. To sam Bóg w Chrystusie
wychodzi na spotkanie tych, których wzywa do szczególnej komunii z Nim
i pozwala im doświadczać Jego bliskości”.
Sługa
Boży Herman Cohen, utalentowany muzyk i dyrygent żydowskiego pochodzenia
nazywał siebie "Nawróconym Najświętszego Sakramentu".
Stało się to, gdy wszedł do kościoła podczas nabożeństwa maryjnego połączonego
z adoracją Najświętszego Sakramentu… Przyszedł tam jako człowiek niewierzący,
tylko dlatego, że został poproszony, aby poprowadzić chór kościelny podczas
uroczystego nabożeństwa. Wszedł do tego katolickiego kościoła i ujrzał złotą
monstrancję umieszczoną na ołtarzu. Wtedy właśnie Chrystus żywy obecny w
konsekrowanej Hostii dotknął głęboko jego serca i przyciągnął do siebie całą
mocą swej miłości. Na skutek tego spotkania Cohen przyjął chrzest, a potem wstąpił
do Zakonu Karmelitów w Hamburgu. Przyjął imię
o. Augustyna od Najświętszego Sakramentu.
Pragnąc
podzielić się radością tego spotkania z Maryją i Jezusem obecnym w Eucharystii
wyznaje:
„Maryja objawiła mi tajemnicę
Eucharystii. To Ona podarowała mi Eucharystię, a ta skradła mi serce...
Dlatego oddałem się Jezusowi w zakonie maryjnym, stawszy się zakonnikiem
Maryi i kapłanem Jezusa.
O, tak! Kocham Jezusa, kocham
Eucharystię. Niech to zabrzmi echem, niech odbije się echem w chórze, po
górach i dolinach!... Kocham Eucharystię! Jezus jest ze mną (...)
O niewysłowiona szczęśliwości!”.
Biskupi
Polscy w swoim Liście Pasterskim podkreślają: „Pokorna miłość Boga objawiona
w Chrystusie nieustannie pociąga rzesze mężczyzn i kobiet do dawania
Mu radykalnej odpowiedzi. Nie może być ona niczym innym jak tylko miłością,
obejmującą całego człowieka. Na tym właśnie polega radykalizm życia konsekrowanego,
że cały człowiek oddaje się do dyspozycji Temu, który ukochał go aż do końca” (z Listu Biskupów Polskich, 2 lutego 2014 r.).
Jak
uczy św. Jan Paweł II: „Ideałem życia konsekrowanego jest upodobnienie się do
Pana Jezusa i do Jego całkowitej ofiary z siebie” (VC, nr 65).
Pięknym
przykładem tego upodobnienia do Chrystusa i zjednoczenia z Jego Ofiarą Miłości, która uobecnia się sakramentalnie na ołtarzu w każdej Mszy świętej, może być dla nas bł. Ojciec
Hilary Paweł Januszewski.
We
wrześniu 1927 r. w liście do magistra kleryków Seminarium
OO. Karmelitów pisał: „Czując od dzieciństwa nieodpartą chęć wstąpienia do stanu duchownego,
postanawiam pójść za głosem serca i poświęcić się na służbę Bogu. Mam 20
lat, ale od tej chwili pragnę żyć tylko dla Boga”.
Gdy
jesienią 1939 roku wybuchła wojna o. Hilary sprawował urząd przeora krakowskiego
konwentu karmelitów. Zdecydował by zakonnicy ścieśnili się w swoich pokojach i
klasztor stał się domem otwartym dla rodaków wysiedlonych z poznańskiego. Usłyszał
słowa Pana: „Dziel swój chleb z głodnym, wprowadź w dom biednych tułaczy,
nagiego, którego ujrzysz, przyodziej i nie odwróć się od współziomków”.
Był
dla wszystkich jak prawdziwy ojciec. Regularnie co tydzień udawał się do
sierocińca na krakowskim Zwierzyńcu, gdzie nauczał dzieci katechizmu, spowiadał
je i sprawował dla nich Eucharystię.
Takim
prawdziwym ojcem był także dla swoich współbraci w Karmelu. Szczególnie
uwidoczniło się to 4 grudnia 1940 roku, gdy żołnierze niemieccy przyszli
aresztować zakonników za to, że pomimo zakazu w kościele śpiewana była pieśń
„Serdeczna Matko”. O. Hilary nie został wówczas aresztowany, ponieważ w tym
czasie przebywał poza klasztorem. Po powrocie od razu czynił starania by
uwolnić współbraci. Mimo ostrzeżeń udał się na Gestapo, twierdząc, że to on
jest przeorem klasztoru i to on odpowiada za wszystkich. W wyniku jego starań
uwolniono o. Jana Konobę, który był chory i słaby. A stało się to po tym jak O.
Hilary powiedział do gestapowców: „Weźcie mnie, a jego wypuśćcie”. To był akt
niezwykłej odwagi i prawdziwej miłości, która życie oddaje za brata. Wzorem i
Źródłem tej miłości był mu Chrystus, któremu pozostał wierny do końca. O. Jan
powrócił do klasztoru na Karmelickiej 19, a Ojciec Hilary pozostał w więzieniu.
Wiosną
1941 roku został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau. Gdy wybuchła
epidemia tyfusu plamistego poszedł dobrowolnie z posługą kapłańską do tych,
którzy w opuszczeniu umierali w sąsiednich barakach. Mówił: „Jestem im bardziej
potrzebny niż w Krakowie”. Przechodził od pryczy do pryczy, nikogo nie pominął.
Rozgrzeszał konających, karmił ich dusze cząstką konsekrowanej Hostii, budził
nadzieję - mówił o Domu Ojca, w którym Chrystus przygotował dla nich wieczne
mieszkanie. Po miesiącu heroicznej posługi zaraził się tyfusem i zmarł w wigilię
Zwiastowania NMP 1945 roku. Stał się promieniem światła spływającego z Oblicza
Zmartwychwstałego Pana i rozpraszającego mroki obozowej nocy. Z miłości
ofiarował swoje życie Bogu i cierpiącym braciom, dając świadectwo prawdzie
Chrystusowej Ewangelii, że nikt nie ma większej miłości, od tej, gdy kto życie
swoje oddaje za przyjaciół swoich”. Podobnie Św. Brat Albert Chmielowski wskazuje nam najwyższy wzór i niewyczerpane
źródło tej miłości, gdy zapatrzony w śnieżnobiałą Hostię na ołtarzu mówi: „Patrzę
na Jezusa w Jego Eucharystii. Czy Jego miłość obmyśliła coś jeszcze
piękniejszego? Skoro jest chlebem i my bądźmy chlebem... Dawajmy siebie
samych”.
Wdzięczną
pamięcią obejmujemy dzisiaj wszystkie osoby konsekrowane, wszystkie siostry i
braci zakonnych, których Bóg postawił na drodze naszego życia, przez których
mówił nam o swojej miłości.
W
moim brewiarzu kapłańskim, którym modlę się codziennie, noszę stary obrazek z
wizerunkiem naszej Matki Bożej Bolesnej na którego odwrocie umieszczone zostały
takie słowa:
„Pamiątka
Uroczystej Profesji, którą złożył Br. Alojzy Misiniec, Karmelita, dnia 11 – go
lipca 1926 roku w Oborach”.
Ten
obrazek ze ślubów zakonnych brata Alojzego, złożonych u stóp Matki Bolesnej
blisko sto lat temu, przypomina mi o pokoleniach karmelitów, którzy w ciągu
czterech wieków żyli i ofiarnie pracowali w tym klasztorze, troszczyli się o
rozwój tego Sanktuarium, służąc wiernie Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie. Przede
wszystkim byli członkami wielkiej Rodziny Zakonnej – Braci NMP z Góry Karmel.
Wdzięczni
Bogu i Matce Najświętszej za świadectwo ich życia zakonnego, prośmy z ufnością
o dar nowych i świętych powołań do Karmelu. Niech te stalle zakonne przed
wielkim ołtarzem Matki Bożej Bolesnej pełne będą uśmiechniętych twarzy młodych
ludzi ubranych w brązowe habity. Niech Maryja Dziewica nieustannie okrywa ich
swoim opiekuńczym płaszczem, wychowuje i pomaga w dochowaniu wierności łasce
powołania. Za Jej macierzyńskim wstawiennictwem niech Bóg błogosławi wszystkim
osobom konsekrowanym oraz tym, którzy tutaj pielgrzymując usłyszą Jezusowe:
„Pójdź za Mną!”. Amen.
o.
Piotr Męczyński O. Carm.
|