Drodzy
bracia i siostry!
We
wszystkich okolicznościach naszego życia pamiętajmy o celu naszej ziemskiej
pielgrzymki, którym jest Niebo i o tym, co nadaje prawdziwy sens i wartość
naszemu życiu.
Sługa
Boży kardynał Stefan Wyszyński powiedział: „Całe nasze życie tyle jest warte,
ile jest w nim miłości”.
A
św. Jan od Krzyża, wielki hiszpański karmelita, przypomina: „pod wieczór życia
będziemy sądzeni tylko z miłości”.
Chodzi
tu o podwójne przykazanie miłości Boga i ludzi, jak dwie połączone belki
Chrystusowego krzyża. W świetle tego krzyża będziemy sądzeni w godzinie naszej
śmierci.
Dlatego
papież Franciszek przypomina nam o potrzebie wiary żywej, która działa przez miłość
i przestrzega przed małodusznym zaniechaniem dobra i obojętnością na potrzeby i
cierpienia bliźnich. „Często uważamy, że nie uczyniliśmy nic złego i tym się
zadowalamy, przyjmując, że jesteśmy dobrzy i sprawiedliwi. (…) Ale nieczynienie
niczego złego nie wystarcza – mówi papież. Ponieważ Bóg nie jest kontrolerem
szukającym ludzi jeżdżących na gapę, ale Ojcem. I smutno, kiedy miłujący Ojciec
nie otrzymuje wielkodusznej odpowiedzi miłości od dzieci, które ograniczają się
do przestrzegania reguł, aby wypełniać przykazania, jak najemnicy w domu Ojca
(por. Łk 15,17)”.
Gdy
Chrystus Pan i Król powróci pełen chwały i zasiądzie na swoim tronie jako
sędzia (por. Mt 25, 31 – 46), przychodzi wpierw w przebraniu ubogiego brata,
prosząc o kromkę chleba i kubek wody.
Święta
siostra Faustyna Kowalska w swoim dzienniczku duchowym zapisała: Jezus
w postaci ubogiego młodzieńca dziś przyszedł do furty [klasztornej].
Wynędzniały młodzieniec, w strasznie podartym ubraniu, boso i
z odkrytą głową, bardzo był zmarznięty, bo dzień był dżdżysty
i chłodny. Prosił o coś gorącego zjeść. Gdy poszłam do kuchni, nic
nie zastałam dla ubogich, jednak po chwili szukania znalazło się trochę zupy,
którą zagrzałam i wdrobiłam trochę chleba i podałam ubogiemu, który
zjadł. W chwili, gdy odbierałam od niego kubek, dał mi poznać, że jest Pan
nieba i ziemi. Gdym Go ujrzała, jako jest, znikł mi z oczu. Kiedy
weszłam do mieszkania i zastanawiałam się nad tym, co zaszło przy furcie,
usłyszałam te słowa w duszy: – Córko Moja, doszły uszu Moich,
błogosławieństwa ubogich, którzy oddalając się od furty błogosławią Mi
i podobało Mi się to miłosierdzie twoje i dlatego zszedłem
z tronu, aby skosztować owocu miłosierdzia twego. (Dz 1312-1313).
Papież
Franciszek uczy: „W ubogim Jezus puka do naszego serca i spragniony prosi nas o
miłość. Kiedy pokonujemy obojętność i w imieniu Jezusa poświęcamy się Jego
braciom najmniejszym, to jesteśmy Jego przyjaciółmi dobrymi i wiernymi, z
którymi lubi On przebywać”.
Jedna
z wychowanek Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia zostawiła takie
świadectwo:
Jednego
razu pomagałam w kuchni siostrze Annie przy obieraniu jarzyn, Siostra
Faustyna kilka razy przychodziła od furty klasztornej po posiłek dla biednych.
Gdy za piątym razem siostra Anna zwróciła się do niej zdenerwowana: – Dokąd tak
siostra będzie chodzić i przeszkadzać mi?, siostra Faustyna odpowiedziała
spokojnie: – Dokąd nie nakarmię Pana Jezusa.
Drodzy
bracia i siostry! Chrystus przychodzi dzisiaj do nas w przebraniu ubogiego i
chorego brata. Staje jako nagi Łazarz u drzwi naszego serca i kołacze.
„Wszystko,
co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” –
mówi Jezus.
To wiara pozwala rozpoznać Chrystusa, a
Jego miłość pobudza do tego, aby spieszyć Mu z pomocą za każdym razem, kiedy w
bliźnim staje na drodze naszego życia
– uczy papież Benedykt XVI. (Porta Fidei, 14).
Papież
Franciszek w orędziu na I Światowy Dzień Ubogich napisał:
„«Dzieci,
nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą!» (1J 3, 18). Te
słowa Apostoła Jana wyrażają nakaz, od którego żaden chrześcijanin nie może się
uchylić. (…)
Jeśli
chcemy naprawdę spotkać Chrystusa, to konieczne jest, abyśmy dotknęli się Jego
Ciała w ranach ubogich, w odpowiedzi na Komunię sakramentalną otrzymaną w
Eucharystii. Zawsze aktualne są słowa św. Biskupa Chryzostoma: «Jeśli chcecie
uczcić Ciało Chrystusa, to nie lekceważcie Go dlatego, że jest nagie. Nie
czcijcie Chrystusa Eucharystycznego jedwabnymi ozdobami zapominając o innym
Chrystusie, który za murami kościoła jest nagi i cierpi z zimna» (por. Homilia
in Matthaeum, n. 50,3-4, PG 58).
Dlatego
też jesteśmy wezwani do wyciągnięcia ręki do biednych, do spotkania się z nimi,
popatrzenia im w oczy, przytulenia, aby poczuli ciepło miłości, która
przełamuje krąg samotności.
Błogosławione
ręce, które otwierają się, by przyjąć biednych i pomóc im: to są ręce, które
dają nadzieję. Błogosławione ręce, które pokonują bariery (…), wylewając oliwę
pocieszenia na rany ludzkości. Błogosławione ręce, które się otwierają, nie
prosząc nic w zamian, bez „jeśli”, bez „ale” i bez „być może”: to są ręce,
które sprawiają, że na braci spływa Boże błogosławieństwo.
Chciałem
ofiarować Kościołowi Światowy Dzień Ubogich – mówi papież Franciszek, aby wspólnoty chrześcijańskie na
całym świecie stawały się coraz wyraźniejszym i konkretnym znakiem miłości
Chrystusa do tych ostatnich i najbardziej potrzebujących. (…)
To
są nasi bracia i nasze siostry, stworzeni i kochani przez tego samego Ojca
Niebieskiego (…)
Jeśli
w naszej okolicy żyją biedni, którzy potrzebują pomocy i opieki, zbliżmy się do
nich: niech to będzie odpowiednia chwila na spotkanie Boga, którego szukamy.
Jak uczy nas Pismo Święte (por. Rdz 18, 3-5; Hbr 13, 2),
przyjmijmy ich jako uprzywilejowanych gości przy naszym stole (…)”.
Panie,
otwórz nasze oczy, abyśmy w naszych braciach i siostrach Ciebie rozpoznali – modliła się Święta Matka
Teresa z Kalkuty.
Panie,
otwórz nasze uszy, abyśmy płacz i wołanie głodnych, zmarzniętych, przerażonych
i zgnębionych usłyszeli.
Panie,
otwórz nasze serca, abyśmy potrafili kochać siebie nawzajem, tak jak Ty nas
kochasz.
Papież
Franciszek nawiązując do ewangelicznej przypowieści o bogaczu i Łazarzu (por. Łk
16,19-31) powiedział:
„Trzeba
się martwić, kiedy sumienie jest znieczulone i nie przejmuje się bratem, który
cierpi w pobliżu. (…)
Kiedy
zainteresowanie koncentruje się na rzeczach, które trzeba wytworzyć, a nie na
osobach, które należy miłować. (…)
Nie
można bowiem spokojnie przebywać w domu, podczas gdy u bramy leży Łazarz".
Drodzy
bracia i siostry!
Światowy
Dzień Ubogich „jest czasem sprzyjającym otwarciu drzwi każdemu potrzebującemu i
rozpoznaniu w nim, czy też w niej, oblicza Chrystusa. Każdy z nas spotyka ich
na swojej drodze. Każde życie, które napotykamy, jest darem i zasługuje na
akceptację, szacunek, miłość”.
„W
Watykanie znana jest historia pewnej osoby, która nie miała domu – mówi papież.
Chodzi o Polaka, który zwykle koczował w okolicach piazza Risorgimento w
Rzymie. Z nikim nie rozmawiał, nawet z wolontariuszami Caritasu, którzy
wieczorami przynosili mu ciepły posiłek.
Po
długim czasie udało im się wydobyć z niego jego historię: Jestem księdzem, dobrze znam papieża Jana
Pawła II, razem studiowaliśmy w seminarium – powiedział.
Wieść
dotarła wtedy do św. Jana Pawła II, który usłyszawszy imię tego człowieka,
potwierdził, iż razem studiowali i chciał koniecznie się z nim spotkać.
Uścisnęli się po prawie 40 latach niewidzenia, a na zakończenie spotkania papież
poprosił tego kapłana o spowiedź. A potem o to samo poprosił papieża ów
bezdomny kapłan. I Jan Paweł II wyspowiadał swojego kolegę z seminarium.
Z
czasem został on kapelanem w jednym ze szpitali. Papież pomógł mu, oczywiście,
to jest „cud”, ale to także przykład by pokazać, że każdy człowiek bezdomny, z
ulicy ma wielką godność.
Dzięki
gestowi jednego z wolontariuszy, ciepłemu posiłkowi, słowom wsparcia i
spojrzeniu dobroci i miłości, osoba ta mogła się podnieść i wrócić do
normalnego życia”.
Święty
Jan Paweł II w czasie swej pierwszej pielgrzymki do Stanów Zjednoczonych w
homilii wygłoszonej na stadionie w Nowym Jorku, powiedział takie słowa:
Nie możemy stać bezczynnie, ciesząc się i używając naszych
własnych bogactw i daru wolności wtedy, gdy w tym samym czasie, w jakimkolwiek
miejscu na ziemi, ubogi Łazarz XX wieku stoi i puka do naszych drzwi.
W świetle Chrystusowej
przypowieści bogactwo i wolność oznaczają wezwanie do specjalnej
odpowiedzialności. Bogaty człowiek z Ewangelii i Łazarz, są oboje ludzkimi
istotami, obu z nich odkupił Chrystus za wielką cenę swojej własnej krwi.
Ludzie biedni z Ameryki i z całego świata są waszymi braćmi i siostrami w
Chrystusie. Nigdy nie możecie być zadowoleni dzieląc się z nimi jedynie
okruchami spadającymi z waszych stołów.
To,
co powiedział Ojciec Święty do Amerykanów, odnosi się do każdego z nas.
Ubogi
Łazarz, przyjmujący dzisiaj różne postacie, stoi i puka do naszych drzwi,
prosząc o zrozumienie, pomoc i życzliwość. Nie odtrącajmy go, nie ignorujmy,
nie traktujmy z obojętnością, nie dzielmy się jedynie kruszynami spadającymi z
naszych stołów.
O
tym mówi Papież Franciszek przywołując pewną historię z Buenos Aires. Dotyczy
mamy pięciorga dzieci. „Ich ojciec – mówi Franciszek – był jeszcze w pracy, a
dzieci (była ich wtedy trójka) jadły z mamą posiłek, kiedy nagle usłyszały
pukanie do drzwi. Najstarszy poszedł otworzyć: Mamusiu to jakiś pan, który
prosi o jedzenie. Co robimy?
Wszyscy
w trójkę, a najmłodsza miała cztery latka, jedli kotlety po mediolańsku. Mama
mówi do dzieci: To dobrze, każdy z nas przekrawa kotleta na pół. Mamo
nie, przecież jest jeszcze jeden na patelni – mówi jedno z dzieci. Tamten
jest dla taty, na wieczór. Jeśli mamy dać coś komuś, musimy podzielić się tym
co jest dla nas. Tymi prostymi słowy dzieci te nauczyły się, że trzeba dać
coś ze swojego, podzielić się tym, z czego trudno ci zrezygnować”.
Drodzy bracia i
siostry!
Ktoś
powiedział takie ciekawe zdanie, że nikt nie jest tak biedny, żeby nie mógł
pomóc drugiemu człowiekowi. Jesteśmy bogaci! Nawet nie wyobrażamy sobie jak
bardzo! Może nie obfitujemy w bogactwa materialne, ale mamy serca, usta,
dłonie. Potrzebującym ludziom możemy okazywać naszymi sercami miłość,
zrozumienie, współczucie. Możemy wyciągnąć do nich nasze dłonie, ofiarując im
naszą pomoc. Dobrymi i kochanymi słowami wypowiadanymi przez nasze usta, możemy
dodawać im otuchy, podnosić na duchu, leczyć ich duchowe rany…
Pięknym
przykładem może być dla nas Święty Brat Albert Adam Chmielowski, Założyciel
Zgromadzenia Braci i Sióstr Posługujących Ubogim.
Spotkanie
z nędzą ogrzewalni miejskiej na krakowskim Kazimierzu, z nieludzkimi warunkami,
w jakich przebywał tam tłum nędzarzy, poruszyło go dogłębnie. Postanowił, że
ludzi tych w tak przerażającym położeniu nie pozostawi samych sobie i
zdecydował się z nimi zamieszkać. Wkrótce objął zarząd nad miejską ogrzewalnią
i przekształcił ją w przytulisko, gdzie każdy potrzebujący mógł znaleźć
pożywienie, dach nad głową a przede wszystkim miłosierne serce.
Tam,
gdzie dla wielu trudno było dostrzec nawet człowieczeństwo, przykryte brudem
nędzy i moralnego zaniedbania, św. Brat Albert dostrzegał oblicze Chrystusa
cierpiącego – Ecce Homo.
Braciom
i siostrom założonego przez siebie Zgromadzenia wpajał to przekonanie, że
służąc ubogim - służy się samemu Panu Jezusowi. "Im więcej kto opuszczony
- mawiał - z tym większą miłością służyć mu trzeba, bo samego Pana Jezusa w
osobie tegoż zbolałego się ratuje".
Prośmy
Boga, o taką wiarę i taką wrażliwość, abyśmy mieli niewzruszone przekonanie, że
to samemu Jezusowi służymy: karmiąc głodnych, dając dach nad głową bezdomnym,
odziewając nagich, opatrując chorych, wyciągając rękę do spętanych nałogami,
pocieszając strapionych, dobrze radząc wątpiącym, sprowadzając na właściwą
drogę błądzących.
„Możemy
sobie wyobrazić odciśnięte na ich twarzach Jego oblicze; na ich ustach, mimo że
zamkniętych z bólu, Jego słowa: „To jest Ciało moje” (Mt 26, 26). W ubogim
Jezus puka do naszego serca i spragniony prosi nas o miłość” – mówi papież
Franciszek.
Brat
Albert zakładane przez siebie domy dla bezdomnych nazwał przytuliskami. Cechą
ich było, że będący w potrzebie, każdy i o każdej porze znajdował w nich dach
nad głową, odzież, pożywienie. Bracia czy też siostry mieszkali w przytuliskach
pod jednym dachem z ubogimi, stanowiąc z nimi wspólnotę rodzinną.
Drodzy
w Sercu Jezusa bracia i siostry!
Papież
Franciszek przypomina nam, że „miłosierdzie Syna
Bożego nie zna granic i dociera do wszystkich, nikogo nie wykluczając”.
„Bóg
pochyla się nad nami (por. Oz 11,4), abyśmy i my mogli naśladować Go, pochylając
się nad braćmi”.
Tak
jak czynił to święty Brat Albert. Gdy na progu Ogrzewalni stawał bezdomny w
łachmanach, wołał: Dajcie mu chleba. Nie wypominał nikomu, że pił i kradł. Jego
„resocjalizacja” polegała na tym, że przypominał swoim podopiecznym Boże
przykazania i pacierz, oraz uczył ich pracy. Nic dziwnego, że wielu z nich
opuściło schronisko jako porządni ludzie.
Ileż
trzeba było mieć w sobie miłości, żeby służyć, żyć a nawet zamieszkać z tymi,
których tak zwani porządni ludzie omijają szerokim łukiem. Jak pięknie napisała
siostra Magdalena Kaczmarzyk: W odrażających postaciach włóczęgów widział
okiem wiary sponiewieranego Chrystusa i pragnął otrzeć Jego twarz, jak
Weronika, podeprzeć Go, jak Cyrenejczyk, towarzyszyć Mu, jak Maryja”. Dlatego
też – podkreśla siostra Magdalena – Tam, gdzie żaden policjant nie
poszedłby w pojedynkę z obawy, że go poturbuja, tam poszedł samotny, bezbronny
człowiek o jednej nodze, bez żadnego oręża, a jedynie z miłością w sercu i z
chlebem na otwartej dłoni.
Brat
Albert mawiał, że "powinno się być dobrym jak chleb; powinno się być jak
chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie
ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny".
"Święty
Brat Albert nie pisał uczonych traktatów..., On po prostu pokazał jak należy
miłosierdzie czynić. Pokazał, że kto chce prawdziwie czynić miłosierdzie, musi
stać się bezinteresownym darem dla drugiego człowieka. Służyć bliźniemu to
według niego przede wszystkim dawać siebie, być dobrym jak chleb" (św. Jan
Paweł II).
To
było motto jego życia. Kieruje nas ono nie tylko w stronę powszedniego chleba,
wyrabianego w piekarniach, ale jeszcze bardziej w stronę Eucharystii,
prawdziwego Chleba życia, łamanego i rozdawanego odczuwającym głód Boga.
Ten
pokorny brat w szarym habicie i zarazem troskliwy ojciec ubogich, przypomina
nam, że niewyczerpanym źródłem miłości i siły do naszej codziennej
samarytańskiej posługi bliźniemu jest Eucharystia:
„Patrzę
na Jezusa w Jego Eucharystii. Czy Jego miłość obmyśliła coś jeszcze piękniejszego?
Skoro jest chlebem i my bądźmy chlebem... Dawajmy siebie samych” – wołał Brat
Albert.
Krakowski
jałmużnik, z całą mocą przypominał, że „nędzarza – (człowieka) nie ratuje się
wyłącznie chlebem. Ratuje się go dając mu chleb okraszony miłością”.
Drodzy bracia siostry!
Prośmy, aby "Święty
[Brat Albert], który dla wszystkich był dobry jak chleb, dopomógł wszystkim
Polakom do odzyskania wzajemnej dobroci i aby stał się żywym kamieniem w
budowaniu (...) cywilizacji miłości na naszej ojczystej ziemi" (św. Jan Paweł II).
W
każdym dniu naszej ziemskiej wędrówki bądźmy wiernymi sługami Pana, świadkami
Jego współczującego Serca i szafarzami Jego miłosierdzia.
Do
tego zachęca nas papież Franciszek, gdy mówi: „W ubogich objawia się obecność
Jezusa, (…) to oni otwierają nam drogę do nieba, są naszym „paszportem do
raju”. (…) Przydałoby się nam wszystkim zbliżenie do uboższych od nas, poruszy
to nasze życie. Przypomni nam, co liczy się naprawdę: kochać Boga i bliźniego.
Tylko to trwa wiecznie, wszystko inne przemija. Zatem to, co inwestujemy w
miłość – pozostaje, reszta zanika. Dziś możemy zadać sobie pytanie: „Co liczy
się dla mnie w życiu, gdzie inwestuję?”. W bogactwa, które mijają, których
świat nigdy nie jest syty, czy też w bogactwo Boga, które daje życie wieczne?
Ten wybór stoi przed nami: żyć, aby mieć na ziemi lub dawać, aby pozyskać
niebo. Dla nieba nie liczy się bowiem to, co posiadamy, ale to co dajemy, a
„kto skarby gromadzi dla siebie, nie jest bogaty przed Bogiem” (Łk 12,21). Nie
szukajmy zatem dla siebie tego co nadmierne, ale dobra dla innych, a niczego
cennego nam nie zabraknie. Niech Pan, który współczuje naszemu ubóstwu i
obdarza nas swoimi talentami, daje nam mądrość, byśmy szukali tego, co się
liczy i odwagę, aby kochać, nie słowami, lecz czynem”.
A
gdy będziemy wierni tej miłości Pana usłyszymy z Jego ust słowa: „Dobrze, sługo
dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię:
wejdź do radości twego Pana!”». Amen.
o.
Piotr Męczyński O. Carm.
|